(Vangelis - Tears in rain - Blade Runner)
***
anonimowy AM pod poprzednim moim postem napisał komentarz Jacek umarł.
weszłam na bloga Ani i Jacka.
przeczytałam przejmującego posta.
rozpłakałam się.
ale, z drugiej strony...
więc to tak wyglądało.
więc już wiemy.
misterium śmierci zostało upublicznione.
już wiemy.
jesteśmy poinformowani.
zastanawiam się, którędy przebiega granica między ekshibicjonizmem a otwartością.
tak, uczestniczycie w moim życiu, to prawda.
znacie moje imię, nazwisko, grupę krwi.
wiecie na co choruję.
ale, z drugiej strony...
miejmy jasność: nie, nie winię o nic nikogo.
wypowiadam tylko swoje wątpliwości.
i chętnie dowiem się, co myślicie na ten temat.
Jacek był osobą publiczną, o wiele bardziej publiczną ode mnie - był obecny w mediach, były przeprowadzane zbiórki pieniędzy dla Niego.
i jako osoba publiczna umarł publicznie.
być może nawet życzył sobie tego.
rozumiem też potrzebę Ani podzielenia się swoimi odczuciami - wielu internautów traktuje swoje blogi jako rodzaj terapii (tak, w jakiejś mierze ja też).
powiem więcej - podoba mi się idea pisania jako twórczego wentyla dla emocji - np. po utracie bliskiej osoby.
cenię i szanuję to, co robią dla siebie wdowa po Misiu czy Joanna, pisząca o swoim tacie.
ale, z drugiej strony...
ile nam wolno pisać o innych?
czy np. czy wolno mi napisać z jakimi chorobami walczy Babcia B., czy mam prawo napisać co słychać u Niemęża, bez skonsultowania się z Nimi?
czy mogę opisać szczegółowo na blogu ostatnie chwile życia mojego Ojca?
w jakim stopniu intymność naszych bliskich należy do nas?
i na koniec, elementarna wątpliwość: żywych można zapytać czego sobie życzą, ale co ze zmarłymi?
jakie mamy do nich prawa?
***
anonimowy AM pod poprzednim moim postem napisał komentarz Jacek umarł.
weszłam na bloga Ani i Jacka.
przeczytałam przejmującego posta.
rozpłakałam się.
ale, z drugiej strony...
więc to tak wyglądało.
więc już wiemy.
misterium śmierci zostało upublicznione.
już wiemy.
jesteśmy poinformowani.
zastanawiam się, którędy przebiega granica między ekshibicjonizmem a otwartością.
tak, uczestniczycie w moim życiu, to prawda.
znacie moje imię, nazwisko, grupę krwi.
wiecie na co choruję.
ale, z drugiej strony...
miejmy jasność: nie, nie winię o nic nikogo.
wypowiadam tylko swoje wątpliwości.
i chętnie dowiem się, co myślicie na ten temat.
Jacek był osobą publiczną, o wiele bardziej publiczną ode mnie - był obecny w mediach, były przeprowadzane zbiórki pieniędzy dla Niego.
i jako osoba publiczna umarł publicznie.
być może nawet życzył sobie tego.
rozumiem też potrzebę Ani podzielenia się swoimi odczuciami - wielu internautów traktuje swoje blogi jako rodzaj terapii (tak, w jakiejś mierze ja też).
powiem więcej - podoba mi się idea pisania jako twórczego wentyla dla emocji - np. po utracie bliskiej osoby.
cenię i szanuję to, co robią dla siebie wdowa po Misiu czy Joanna, pisząca o swoim tacie.
ale, z drugiej strony...
ile nam wolno pisać o innych?
czy np. czy wolno mi napisać z jakimi chorobami walczy Babcia B., czy mam prawo napisać co słychać u Niemęża, bez skonsultowania się z Nimi?
czy mogę opisać szczegółowo na blogu ostatnie chwile życia mojego Ojca?
w jakim stopniu intymność naszych bliskich należy do nas?
i na koniec, elementarna wątpliwość: żywych można zapytać czego sobie życzą, ale co ze zmarłymi?
jakie mamy do nich prawa?
Asia, mogę nie mieć racji, ale tak: podoba mi się Twój bunt.
OdpowiedzUsuńAsiu, ja też jestem wstrząśnięta odejściem Jacka, choć spodziewałam się tego.
OdpowiedzUsuńŚmierć wpisana jest w życie każdego człowieka, jak narodziny.
Myślę, że Ania nie pisałaby o śmierci Jacka, wiedząc, że tego nie chce.
Jest jeszcze kwestia pożegnania, wielu ludzi pewnie chce uczestniczyć w Jego ostatniej drodze.
Mam podobne zdanie jak o publikowaniu zdjęć czy pisania o dziecku - tylko za zgodą z domyślnie tą zgodą wyłączoną. Mogę pisać o wszystkim, co dotyczy mnie - moich myśli, uczuć, wspomnień. O tym, co dotyczy kogoś - tylko za zgodą.
OdpowiedzUsuńAsia, w 100% zgadzam się z Tobą...
OdpowiedzUsuńAle jak napisałaś, był osobą publiczną, może właśnie tak ma być??
Z drugiej strony, równowaga w naturze (pojęcie względne!!) została zachowana. w Tychach, 24.04 urodziła się cudna Kasia. Coś w tym musi być.
To co napisałaś to nie bunt, to decyzja wyboru, o którą nikt Jacka nie zapytał. ale z drugiej strony jak miał się spytać?
To co napisała jego żona jest wstrząsające, jego ostatnie minuty, sekundy....
Nie wiem co o tym myśleć!!
Anka
Mnie również poruszył bardzo opis umierania Jacka. Ale opis jego ostatnich chwil to nie ekshibicjonizm, myśle, ze to rodzaj pożegnania z nim, przejmujący, ale w jakiś sposób piękny i pełen miłości jego żony.
OdpowiedzUsuńTraktowałabym zmarłych jak żywych - nie tak trudno sobie wyobrazić, czego by sobie życzyli... jeśli się ich zna, oczywiście.
OdpowiedzUsuńJeżeli Ktoś chce się tym podzielić...Jeżeli Ktoś dał Ci prawo i błogosławieństwo...Jeżeli masz siłę ..[*]
OdpowiedzUsuńTo ja anonimowa AM - Ania M, która kocha szczury.
OdpowiedzUsuńMiałam podobne myśli. Ale przyszło mi też do głowy, że to rodzaj buntu. Bo to Wielkanoc, bo najpierw było pogodzenie z wolą Boga, i na poziomie świadomości nadal pewnie tak jest.
Ale ten opis Golgoty Jacka zdaje mi się jakoś wymierzony w Boży porządek. Bo ile trzeba cierpieć, żeby było dosyć? Żeby Bogu wystarczyło? Ktoś kiedyś napisał, że "jeśli Bóg potrzebuje aniołków, nie musi mordować dzieci". Jakoś mi to tutaj pasuje.
Może nie mam racji, może uderzyłam w zbyt podniosłe tony, choć tego nie lubię, ale jakaś rozpacz kieruje moją ręką.
I nie chcę być "anonimowa", ale nie wiem, jak nią nie być, skoro nie prowadzę bloga.
Ania M.
jaki Bog? jakich aniolkow?:((( nie ma zadnego Boga a jesli nawet jest to nie przypisujemy mu idiotycznych cech pod tytulem, ze karmi sie cierpieniem ludzi...czy Bog jest milosnikiem sado- maso?
OdpowiedzUsuńmialam podobne odczucia jak Ty Joanno gdy przeczytalam ten wpis ale z drugiej strony rozumiem, ze rozpacz to rozpacz- i dziala sie wtedy rozpaczliwie
trzymaj sie A.M.
Ciężki temat. Nie znałam Jacka ani Ani i nie mnie oceniać. Moje odczucia: wielka miłość i wielkie cierpienie Jacka i Anki - to nie ulega watpliwości. Natomiast reszta...gdy przeczytałam zamarłam - ogromny smutek i żal, ze Jacek odszedł, przerażenie opisem Jego męki i cierpienia:( POczułam, jakby Jacek został odarty z intymności. BYć może tego sobie życzył. I tylko jeszcze prześladuje mnie myśl, że gdyby nie przeczucie Córeczki, Jacek mogłby umrzeć w samotności.
OdpowiedzUsuńnie lubię ekstremalnego ekshibicjonizmu, nie lubię wykładania prywatnego życia na talerz - by inni mogli przestudiować wszystkie szczegóły. Dzielenie się z innymi różni się od ekhibicjonizmu.
OdpowiedzUsuńale...
ostatnie dziesięciolecia to czas przełamywania tabu. 20 - 30 lat temu choroby najbliższych były owiane tajemnicą, nie wolno było o tym opowiadać, diagnozy poznawano ew na pogrzebach. Otwarte mówienie o chorowaniu na raka - akceptowane dzisiaj - byłoby chyba źle widziane.
Może mówienie o śmierci, to przełamywanie kolejnego tabu?
Czy wolno mówić o innych, bez ich zgody, mówić o ich śmierci? Pytanie, czy chcemy o tym mówić ze szczegółami. Nie da się zaprzeczyć, że to też część naszego życia...
Z jednej strony buntuję sie na wystawianie intymności na widok publiczny, a z drugiej mój rozsądek mówi - odcinajmy się od plastikowej cywilizacji, w której zapomina się, co jest najważniejsze w życiu.
co wolno?
OdpowiedzUsuńgdzie lezy granica naszej intymnosci?
nie wiem
gdzie Ty ja masz?
gdzie ma ja zona Jacka?
nie wiem
granica lezy
w nas, w naszej wrazliwosci, w odbiorze swiata;
kazdy z nas ma te granice w innym miejscu;
sa teksty, zdjecia, filmy,
ktore sprawiaja, ze cos we mnie zwija sie ze wstydu, wstretu, strachu;
kto inny tylko wzruszy ramionami;
bywa tez odwrotnie: to ja kogos zawstdzam swoja zbyt daleko idaca otwaroscia, ekshibicjonizmem; zniesmaczam;
najwazniejsze chyba, zeby nie sadzic innych, bo nigdy nie wiemy wszystkiego;
wazne, zeby szukac, zastanawiac sie, byc wrazliwym i otwartym na to, co chca powiedziec nam inni;
sluchac-nie sadzic
wyznaczac sobie granice-nie innym
odpowiem tak:
nie wiem jaki jest Twoj limit
nie znam limitu zony Jacka
ciagle szukam swojego
A we mnie od pewnego czasu jest jakaś blokada. Tak jakby czas mojego bloga dobiegł do końca. Jeszcze podryguje, ale już jakby beze mnie. ściskam Cię mocno.
OdpowiedzUsuńAsiu, to trudne pytanie, ogromnie trudne. Sądzę, że każdy będzie na nie miał inną odpowiedź. To sumienie, wychowanie, zasady, otwartość, empatia i wiele jeszcze innych powodów zdecyduje, co Ty napiszesz o sobie, co inni nam o soboie i najbliższych powiedzą. Dla Jacka i Ani ich czytelnicy byli ważni, byli częścią także choroby Jacka, tego co spotkało Ich Rodzinę. Ja jestem wdzięczna Ani, za to, że napisała tą notkę. Modlę się z Jacka, tak jak za mojego Tatę, który przegrał niespełna 2 m-ce temu krótką walkę z rakiem trzustki. Płaczę po Jacku bardzo, choć Go nie znałam, ale znam ten ból, gdy odchodzi najbliższa Osoba. Jestem u Ciebie codziennie i Jesteś mi bardzo bliska, choć trudno to wytłumaczyć racjonalnie. Tak więc na wiele zadancyh przez Ciebie pytań w poście będzie milion odpowiedzi, różnych, skrajnie różnych. Przytulam Cię Asiu mocno, tak gdzieś w głębi siebie, w głębimoich trudnych emocji. Magda B.
OdpowiedzUsuńAnia M, nie musisz być anonimowa nawet nie prowadząc bloga. Wystarczy konto g-mail w Google (zwykła poczta), tak, jak w moim przypadku.
OdpowiedzUsuńJa nie prowadzę żadnych zapisków w internecie:)
O co pytamy, kiedy ktoś odchodzi? W 90% - czy cierpiał? Chcemy wiedzieć. Niezależnie od tego, co potem z ta wiedzą robimy. Czy akceptujemy formę odpowiedzi, czy nie... i tak pytamy.
OdpowiedzUsuńkazdy ma prawo decydowac sam. mam wrazenie, ze to za duzo i na taki opis chyba bym sie nie odwazyla, nie chcialabym tez byc w taki sposob opisana, chociaz jestem w stanie zrozumiec, ze moze to byc rodzaj terapii...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem nie powinnaś w ogóle komentować tego. Zbyt delikatny to temat. W tej sprawie nie ma powodu żeby rozstrząsać . Tu nie ma ukrytych powodów. Jest informacja. Nie nasza to sprawa. To jakaś paranoja ,żeby rozstrzasać co jak i dlaczego. Dla kogoś sam fakt pisania bloga o swoim życiu jest szokiem. Okrywanie emocji itd. Po co w ogóle w takiej chwili wdawać sie w takie dyskusje. Umarł wspaniały człowiek. A informacja , która przekazała p. Ania to jej osobiste trudne wyznania. i szacunek i wara! I już mniw wkurza naśladowanie stylem autorki bloga. Stado koonów.
OdpowiedzUsuńDo Ginger: skąd tyle agresji? Nie wyraziłam w tym poście moich poglądów na temat Boga. Chodziło mi raczej o to, że Jacek i jego rodzina byli bardzo wierzący i nawet w przedostatnim poście jego zona pisała, że "przyjmie z pokorą co da jej Bóg", czyli raczej Bogu właśnie przypisywali to, co Jacek musiał przeżyć. Tym bardziej w poście opisującym śmierć Jacka wyczuwam bunt, wyjście poza tę pokorę.
OdpowiedzUsuńCo do "aniołków" - nie wierzę w aniołki. Zacytowałam tylko słowa pisarza, które wydały mi się komentarzem do faktu, że jeśli komuś umiera ciężko chore dziecko, często mówi się i pisze: "jest już aniołkiem".
Mogę jednak mylić się we wszystkim.
Joanna zapytała, co myślimy na ten temat. Odważyłam się ogarnąć w słowa moje pomieszane uczucia.
Ania M.
więc znów chcemy czynić ze śmierci temat tabu......Aśka
OdpowiedzUsuńdzieci mają tę łaskę, którą my - w sensie dorośli - w pośpiechu życia, zdenerwowaniu, przejęciu tracimy. ufają swojej intuicji i przeczuciom. zwracajmy więc uwagę na nasze dzieci - cudze także :)
OdpowiedzUsuńco do wpisów na ich blogu - poruszających przeogromnie - ja w nich odczytałam nie tylko ból i cierpienie Jacka, ale w równym stopniu mękę Ani.
traktuję ich bloga jako użyteczne narzędzie dla Ani.
wyobraźcie sobie, jak wiele serdecznych osób zgromadziło się wokół nich w trakcie walki o zdrowie Jacka. każda z tych osób jest zaangażowana w ich życie i czeka na informacje o tym, co się dzieje.
wyobraźcie sobie teraz, ile razy Ania przeżywałaby śmierć Jacka, gdyby każdej z tych osób z osobna opowiadała, jak skończyła się ich wspólna historia?
zgadzam się granica między tym, co etyczne i nie, co jest obsceną, a co opisem dramatu jest subtelna. wyznacza ją zgoda i zaufanie wszystkich bohaterów opowieści.
Jestem lekarzem i czytajac o cierpieniu Jacka w ostatnich chwilach myslalam, ze to bylo takie niepotrzebne.Zajmowalam sie wieloma pacjentami w ostatniej fazie zycia i wiem, ze mozna po prostu zasnac.Moze wlasnie trzeba o tym pisac, tak jak pisano, ze chcemy RODZIC PO LUDZKU. Mamy tez prawo UMIERAC PO LUDZKU.To takie ludzkie Joanno, umieranie.Piszmy o tym, oswajajmy, cywilizujmy.
OdpowiedzUsuńAga L (tez nie mam bloga)
Jestem z Toba
Olaszek napisała: wyobraźcie sobie teraz, ile razy Ania przeżywałaby śmierć Jacka, gdyby każdej z tych osób z osobna opowiadała, jak skończyła się ich wspólna historia?
OdpowiedzUsuńnie, nie, nie, nie wierzę... istnieją ludzie, którzy odważyliby się zapytać o coś takiego?
i Aga L.: Mamy tez prawo UMIERAC PO LUDZKU.To takie ludzkie Joanno, umieranie.Piszmy o tym, oswajajmy, cywilizujmy.
Aga, sądzisz że w opisie cierpienia podczas umierania jest element oswajania?
dla mnie nie ma!
dla mnie ten opis jest przerażający (również dlatego, że na miejscu Jacka mogę być ja).
co jest cywilizowanego w bólu?
Podobnie jak wyzej, jedyne co mnie zastanawialo to dlaczego nie wykorzystano wszystkich mozliwosci medycyny paliatywnej...Ania opisala to czego wszyscy sie boja i o czym zapominaja, po prostu smierć.
OdpowiedzUsuńMiała taka potrzebe i ja to szanuje. zreszta tytul postu...Przyjaciele...okresla chyba jej stosunek do osob odwiedzajacych bloga
rozmaitość inwentarza jest przeogromna :]
OdpowiedzUsuńwśród współczujących osób znajdziesz kwoki i szczury, które się nie zawahają...
To żałosne myśleć, że są "przyjaciele" w necie. Przecież jesteśmy tylko bandą podglądaczy, z dupskami wygodnie usadzonymi za biurkami. Czytamy blogi, bo nudzi się nam w pracy i fajnie jest pokarmić się cudzymi nieszczęściami.
OdpowiedzUsuńOlaszek> ohydne, choć faktycznie, możesz mieć rację...
OdpowiedzUsuńa propos kwok:
kilka tygodni temu, wiedząc, że skoczyły mi markery, Kwoka (matka Kurki) powiedziała mi z nieukrywaną radością - a wiesz, u mnie w rodzinie nigdy nikt nie chorował na raka i mam nadzieję, że nigdy nikt nie będzie chory, bo to takie okropne.
od razu zrobiło się sympatycznie :]
Ktoś napisał, że chcemy czynić ze śmierci tabu.
OdpowiedzUsuńTo nie o to chodzi, absolutnie.
Śmierć nie jest tabu - tyle razy widzieliśmy już ją w telewizji, że nie stanowi żadnego tabu.
Tu raczej chodzi o prawo do intymności, jak również o określenie granic wolności słowa.
Przerażające jest to, że w dobie ciągłego rozwoju medycyny chorzy muszą konać w męczarniach ileś dni i godzin. A po co jest opieka paliatyna? Wprowadzenie w stan sedacji? czytając słowa Anki, zony Jacka mam wrażenie, że nie zrobiono wszytskiego by ulżyć mękom i cierpieniu Jacka. W XXI odchodzenie w ogromnym bólu i cierpieniu wieku jest porażające...
OdpowiedzUsuńZ ogromnym smutkiem myslę o tych 12 minutach, kiedy dziewczyny zeszły do Mamy... a jeśli Jacek przez te 12 minut konał w samotności i potwornym cierpieniu...koszmar
O co tu w ogóle chodzi. Chodzi wam o to ,żeby swoimi żałosnymi że tak powiem dywagacjami i cynizmem wbic Ani nóz w plecy? Zeby ją dobic? Dlaczego każdy wpieprza się w zycie innych. Przestańcie filozofować - do garów baby.
OdpowiedzUsuńdo Głupola z 11:10@ jak nie rozumiesz o czym piszemy, to zmykaj na strony porno, tam znajdziesz treści odpowiednie do twojego rozumu.
OdpowiedzUsuńGdzie tu widzisz cynizm??
A odpowiedź na pytanie "dlaczego każdy wpieprza się w życie innych" brzmi: BO INNI NA TO POZWALAJĄ.
Ania opisując śmierć Jacka pozwoliła właśnie na to, co ty, głupolu, nazwałeś WPIEPRZANIEM SIĘ.
Każdy,komu dane było kiedyś towarzyszyć umierającemu wie,jak to wygląda... Wg mnie nie ma w Ani opisie żadnych zaskakujących elementów. Takie nazwane obrazy pomagają nam moim zdaniem oswoić myśl o śmierci... Mnie pomagają...
OdpowiedzUsuńI podziwiam tę siłę wiary w Boga. W takiej sytuacji łatwo ją stracić...
Można powiedzieć wpieprzanie się do cudzego życia.A można powiedzieć
OdpowiedzUsuńAniu podzieliłaś się tym z nami.Czuję się obdarowana.Dziękuję.
a ja powiem wam wszystkim że oceniać mogli by Ci którzy sami coś takiego przezyli. Nie to co się wam wydaje a to co stało się faktem. Odpowiedzcie sobie na pytanie, kto z was dywagujacych tu był przy odchodzeniu kogoś bardzo blizkiego trzymajac go za rękę?????
OdpowiedzUsuńNikt????
To pogadamy jak przyjdzie wam przez to przejść.
ja w tej sytuacji byłam wiem co czuje ania i wiem że to jest tak ogromnie cięzkie przezycie że człowiek bardzo często musi sie tym z kimś podzielić. ja też musiałam, i np. moja ciocia ze szczegółami w płaczu opowiadała mi jak odchodził wujek jak była przy tym samotna i zrospaczona. co wy wiecie o odchodzeniu???/
Kiedy umierał mój tatunio a ja trzymałam go za ręke uwierzcie że serce waliło mi jak młot i nie pamietałam słow "ojcze nasz" myliły się.
Uważam że dywagacje co powinna a co nie nie mają znaczenia żadnego jeżli sami tego nie przeżyliście
Asia R.
Do anonimowej;)
OdpowiedzUsuńSama wścibska babo idź sobie na strony porno, nie mam z nimi nic wspolnego ponieważ mam kochaną żonę. A ty weź swoją poduszeczke i zasuwaj na parapecik. Pewnie masz już odciski na łokciach:). Ja na stronie Ani nie widzę ,żednej zgody na wpieprzanie. Dziękuję za uwagę niuniu i jak mówiłem do garów. Bez odbioru.
Tak czy inaczej Ania pewnie przeczyta te wpisy i to, co zrobiłaś Joanno, jest okrutne.
OdpowiedzUsuńo ja cię!/ojacie!/o jacie!
OdpowiedzUsuńwłazimy tutaj i podglądamy życie Joanny, a w zasadzie (sic!) tyle tego życia, ile nam Joanna pozwala zobaczyć.
poznajemy jej myśli, radości i obawy, a przede wszystkim refleksje dot. życia jako zjawiska w wielu formach.
więc, u licha, może oczekiwać, że my odkryjemy przed nią to, o czym myślimy, co nas porusza. i jak my postrzegamy życie.
daje nam miejsce na podjęcie dyskusji. każdemu. z poglądami skrajnie od siebie odmiennymi.
czemu sami siebie tak grubiańsko próbujemy ograniczać?
Anonimowa głupolko pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWidzę ,że się zdenerwowalaś.... miałem więc rację. PA I NA PARAPECIK Z PODUSIĄ
nie wiem
OdpowiedzUsuńOdnośnie postu, w którym jest napisane, że jesteśmy tylko podglądaczami.
OdpowiedzUsuńOtóż NIE!
Niech każdy mówi o sobie.
Ja staram się pomagać, jak tylko mogę, sama będąc pełna pokory wobec życia, bo nikt nie zna dnia, ani godziny.
Choroba może zaatakować każdego,w każdym momencie.
Gdy potrzebne są pieniądze na leczenie, wpłacam, ile mogę, gdy potrzebna modlitwa- modlę się z pokorą, gdy szukanie alternatywnych klinik: szukam wykorzystując wszystkie możliwości.
Jestem pełna empatii wobec autorów blogów i nie czytam dlatego, żeby zabić czas, ale wciąż myślę, jak pomóc.
Czasem widzę miny ludzi, do których mówię z usmiechem,ze mam prawo czegoś nie pamiętać, bo miałam operację mózgu.... ludzie są w SZOKU!!!!
OdpowiedzUsuńPo czym dodaję: ale czym jest taka operacja przy czernaku (czyt. raku skóry) z przerzutami do węzłów
hehehehheheheheh
I czy MAM PRAWO tak mówić???? Przecież to sama czysta PRAWDA???
http://mamczerniaka.blog.pl/
Blogi w którym się ukrywamy są nieinteresujące.
OdpowiedzUsuńZnalezienie granicy między pisaniem o sobie, a pisaniem o bliskich nie jest trudne, ale jednak wymaga empatii i wrażliwości.
Ty Joanno to masz, inni nie.
Ludzie poza tym mają te granice w różnych miejscach.
Nie chciałabym,żeby ktoś pisał o mojej śmierci w ten sposób i jestem pewna, że mężczyzna z którym jestem nigdy tego by nie zrobił.
Pewnie dlatego m.in ze sobą jesteśmy.
Gdzie mają te granice Jacek i jego żona - to ich sprawa.
Jeśli zgodził się na takie opisywanie choroby może i zgodziłby się na takie opisanie swojej śmierci.
Może stali się zakładnikami swoich czytelników, a może tego nie chciał i ona go nadużyła.
W sumie nie wiemy.
TO tak jak z brukowcami.
Można się oburzać że są - ale to niczego nie zmieni.
Jedyne co możemy to ich nie czytać.
Ale gdybym miała napisać w jednym zdaniu, to uważam, że w takim pisaniu o śmierci nie ma szacunku dla osoby, która odchodzi.
A ja nie widzę niczego okrutnego w tym poście Joanny.
OdpowiedzUsuńNie napisała niczego, co mogłoby kogokolwiek zranić.
Okrutna jest beznadzieja czytelników, którzy nie potrafią podjąć dyskusji, tylko od razu wrzeszczą i machają łapami.
Szacunku do siebie samych trzeba nam życzyć i do siebie nawzajem.
Nie wiem:( Po prostu nie wiem:(Smutno i tak refleksyjnie się zrobiło.Życie i śmierć są wpisane w nasze istnienie. Pozdrawiam i dużo zdrówka Graża
OdpowiedzUsuńDo Anonimowego z 15.06 W 100% zgadzam się z tobą Pozdrawiam Graża
OdpowiedzUsuńnadal nie wiem
OdpowiedzUsuńteż nie wiem.
OdpowiedzUsuńdlatego pytam.
Ania pozwoliła nam poznać życie swojej rodziny, czasem radosne a czasem bardzo smutne. Kilka dni temu, w bardzo trudnych dla nich chwilach, poprosiła o modlitwę. Teraz podzieliła się emocjami związanymi z odejściem Jacka. Ocena tego w jaki sposób wyraziła te emocje jest zbędna, bo każdy z nas jest inny i ma prawo do własnych reakcji.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 15:41> nie oceniam. nie odnoszę się bezpośrednio do Ani.
OdpowiedzUsuńAnia zrobiła tak, jak uważała, nic mi do tego - Jej prawo, Jej decyzja.
pytam szerzej.
Aga L- no wlasnie, jak to jest? czy sedacja powinna w takich przypadkach byc przez lekarza prowadzacego proponowana rodzinie? czy mozna wprowadzic w stan nie odczuwania, nie cierpienia w domu? czy lekarz z pogotowia jest w stanie to zrobic czy tylko anastazjolog? moja znajoma chora na raka pluc nie zostala przyjeta do hospicjum bo za pozno sie zglosila( wczesniej miala nadzieje, ze bedzie dobrze)i gdyby nie znajoma lekarka z przypadkowego szpitala- zadusilaby sie w domu- a tak zadusila sie w szpitalu bo tam widocznie o sedacji nie slyszeli...
OdpowiedzUsuńmalo sie o tym mowi i ani chory ani rodzina chyba tak do konca nie wie jakie sa mozliwosci
na onkoforum czytalam, ze ustawic leki przeciwbolowe mozna tylko w 70% pacjentow a w 30% mimo staran- nie udaje sie
Ta cała egzystencjalna dyskusja , której przyczynkiem stała się tragedia, jaka jest przedwczesna śmierć młodego człowieka , moim zdaniem jest nie na miejscu. Na blogu Ani smutek i rozpacz a tu takie rozważania.... Wybacz Joanno, ale takie jest moje zdanie....
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 16:47> wybacz, ale dyskusja m.in. o ustawianiu leków przeciwbólowych JEST ważna.
OdpowiedzUsuńto, że na blogu Ani jest smutek i rozpacz, nie oznacza, że reszta ludzi ma przestać trzeźwo myśleć i ma nie wyciągać wniosków z podanych im informacji.
Co więcej można dać ukochanej umierającej osobie, prócz ulżenia Jej w cierpieniu?
OdpowiedzUsuńTo powinno być priorytetem dla każdego lekarza, który ma pod opieką chorych w takim stanie. Rodzina nawet przecież nie musi wiedzieć, że istnieją sposoby likwidowania bólu. Lekarz powinien sam to zaproponować, zatroszczyć się, zadbać o komfort chorego.
Aśka, pamiętasz jak na początku bloga napisałaś że lekarz powiedział Ci że będziesz umierała bez bólu?
Zabolało Cię, że Ci to powiedział, co?
A może ten lekarz wiedział, że TO JEST WAŻNE????
Umierał mi Tata, człowiek którego kocham nadal i bez którego życie zmieniło barwy, właściwie to ich nie ma. Mama była bliska odejścia... do tej pory nie jestem w stanie opowiadać komukolwiek o tych przeżyciach są MOJE są NASZE jedyne, chwile które się nie powtórzą. To moje odczucie. Przyjaciółce umarła mama w marcu i pierwsze co zrobiła zadzwoniła do mnie żeby mi opowiedzieć jak odeszła. Po prostu każdy przeżywa po swojemu i tyle jest zdań na ten temat, ile ludzi, ile śmierci.
OdpowiedzUsuńmysle tak jak Viol
OdpowiedzUsuńkazdy jest inny
nie trzeba oceniac
tylko wysluchac jesli ktos chce mowic
albo pomilczec z tym, kto mowic nie chce
-------------------------
co do tekstu Kwoki
cisnie mi sie sporo zlosliwosci na usta/klawiature
ale ufffff powstrzymam sie :)
Kwoka po prostu okropnie się boi śmierci, jak każdy.I w ten sposób czaruje rzeczywistość.
OdpowiedzUsuńAsiu , zastanów się, czy Ty naprawdę chcesz drążyć te tematy...
Duża bużka dla Waszej Trójcy.
Aga L
Jest mi cholernie przykro, ze Jacek musiał umierać w męczarniach. Gdy tylko przeczytałam słowa Anki, oprócz ogromnego żalu poczułam wielką ZŁOŚĆ. Tak, złość, że ten młody, wspaniały mąż i tata przy tak zaawansowanej wiedzy medycznej musiał "tak" odchodzić... meki, cierpienia, strach... koszmar... Dla osób w stanie terminalnym najważniejsze jest zapewnienie godnego odejścia. Godnego to dla mnie oznacza jedno: BEZ BÓLU.
OdpowiedzUsuńRównie wielkie cierpioenie przeżywała zapewne Anka, patrząc na cierpienie Ukochanego i nie mogąc mu pomóc. Ta besilnośś jest potworna. Mogła tylko o tym napisać i napisała... Podzieliła się tym traumatycznym przeżyciem..Widocznie miała taka potrzebę, więc uszanujmy to. Ale inna sprawa, że dyskusja jest potrzebna. Potrzebna jest świadomość, że można umierać bez bólu...O to wszytscy powinni walczyć.
Ta dyskusja jest przynajmniej nie na miejscu!!! Jak można osądzać kobietę, której zmarł parę godzin temu człowiek, którego kochała najbardziej na świecie.I dziwię się P. Joanno że akurat Pani nie umie uszanować tej chwili.
OdpowiedzUsuńA ja się dziwię, że kobiecie zmarł mąż, a ta już siedzi przy komputerze i pisze o tym ze szczegółami na blogu.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 19:51> nikogo nie osądzam. jeśli tak uważasz, wskaż mi gdzie o tym przeczytałeś, Anonimie.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 19:54> może w necie ma przyjaciół?
a ja uwazam ze jesli mowi sie o ekshibicjonizmie blogowym predzej nazwalabym taka ekshibicjonistka joanne niz anie, czytam wiele blogow i mysle ze ten jest jednym z najbardziej ekshibicjonistycznych.
OdpowiedzUsuńTak, to przerażające: usiadła do komputera, żeby napisać o detalach śmierci męża i opublikowała to.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak odeszła Kasia (Herzogin) czy Marysia Wędzicha.
Ich bliscy potrafili z klasą opisać o Ich odchodzeniu.
No ale nie o to przecież w tej rozmowie chodzi - chciała Ania tak zrobić, tak zrobiła, tak czuła, tak wykonała.
Brakuje wedgłyg mnie rozmowy o umieraniu z godnością. Myślę że taka dyskusja jest niezbędna, a w naszym starzejącym się społeczęństwie stanie się to już za chwilę jednym z naważniejszych tematów.
A ja znam Aśkę prywatnie i myślę, że niewiele o niej wiecie... Aczkolwiek pewnie myślicie, że siedzicie u Niej z butami... Zabawne...
OdpowiedzUsuńNie wiem o co chodzi komentarzu o "umieraniu z godnością" i o "pisaniu o tym z klasą".
OdpowiedzUsuńCo ma godność do umierania? - szczególnie umierania w tak wielkich cierpieniach ... ?
Co znaczy umrzeć niegodnie?
Czy mamy prawo do analizowania tutaj zachowania Ani? Uważam, że nie.
Pochylmy się nad dramatem, wskrześmy chociaż odrobinę współczucia.
Joanno myślę, że bez uzgodnienia z osobą trzecią nie można o niej pisać. Wg mnie blog Ani o chorobie Jacka pisany był w uzgodnieniu.
Zupełnie nie rozumiem po co te rozważania o słuszności zachowania Ani. Nawet do głowy by mi nie przyszło, że napisanie postu o śmierci, prawdzie, miłości może wzbudzić takie emocje...i skłonić do oceny zachowania. Bez przesady !
OdpowiedzUsuńOj Joanno Joanno ale dyskusję nam tu urządziłaś
OdpowiedzUsuńwiecie co mi przeszkadza w tej rozmowie? że nie jest rozmową, tylko bezładnym krakaniem :[
OdpowiedzUsuńniewiele wynika z tego wrzucania komentarzy bez uważnego przeczytania najpierw samego posta Joanny, potem kolejnych wypowiedzi nas wszystkich.
a są tu poruszone ważne kwestie dla wszystkich, którzy otarli się o skrajne sytuacje w życiu. niedawno, gdy Joanna rozważała zamknięcie tego bloga, krzyczeliśmy, żeby tego nie robiła, bo tutaj mogą znaleźć potrzebne informacje wszyscy, którzy są w kłopocie.
a sedacja - nie miałam świadomości, że można oczekiwać od lekarzy pomocy w spokojnym odchodzeniu innej niż zapewnienie silnych środków przeciwbólowych.
z czym się wiąże taka możliwość? czy chory pod wpływem leków nie czuje bólu, czy ma także ograniczoną świadomość?
co daje sedacja, a co odbiera?
Pani Joanno,
OdpowiedzUsuńja nie znam Pani nazwiska:-) Tyle wesołości, bo sytuacja smutna.
Ktoś tutaj napisał- są ludzie tacy i tacy. Kiedyś rozmawialiśmy o śmierci ze znajomymi, teraz znajomych mamy też w necie. I oni coś o nas wiedzą, znają nasze myśli... Rodzice Igora Bartosza upublicznili swoje cierpienie i swoją walkę i wygrali. Ania od Jacka przegrała. Ale pewnie pisanie było i jest Jej sposobem na przetrwanie, niektórzy mają taką potrzebę i już. Są po prostu TACY. Kiedyś dostałam maila od znajomej, która przesłała list od znajomej z prośbą o finansową pomoc dla chorego dziecka i prośbą o dyskrecję. Odzewu wielkiego chyba nie było... Rodzice Igora mieli odzew, bo się otwarli... Myślę, że też rozważali za i przeciw...Teraz pięknie spłacają dług, aż serce rośnie.
Ale wątpliwości są i ja je też podzielam.
... i jeszcze jedno - gdybym wiedziała, że umieram to za przeproszeniem robiłabym w majtki ze strachu - i naprawdę mało by mnie obchodziło wtedy czy to jest godnie czy nie ...
OdpowiedzUsuńKtoś jeszcze napisał, że zmroziła go myśl, że Jacek mógł umrzeć samotnie ...
Bo Ania zeszła z dzieckiem na śniadanie.
A przecież była przy nim przez lata w chorobie, mając dwoje maleńkich dzieci. Przecież Jacek mógł umierać jeszcze długi czas. Czy w tym czasie nie powinna jeść, pić i korzystać z łazienki?
Według mnie też nie wolno pisać bez uzgodnienia z osobą trzecia. A tymczasem wszyscy tu piszą oceniają itp?Czy ktoś uzgadniał to z Anią? Czy ktoś sie pytał czy moze o niej pisać?
OdpowiedzUsuńhttp://www.przeglad-urologiczny.pl/artykul.php?1064
OdpowiedzUsuńOpieka paliatywna w onkologii
dr n. med. Jerzy Jarosz
kierownik Zakładu Medycyny Paliatywnej Centrum Onkologii - Instytut im. M. Skłodowskiej-Curie w Warszawie
artykuł ukazał się w Przeglądzie Urologicznym 2006/7/3 (37)
oto link dla osób zainteresowanych tematyką opieki paliatywnej (w tym - informacje o sedacji).
ja znalazłam - wśród wielu innych niepokojących - taką informację:
OdpowiedzUsuńhttp://www.termedia.pl/Czasopismo/Medycyna_Paliatywna-59/Streszczenie-16525
czyli jednak ograniczenie świadomości. a co jeśli chory nie chce - pomimo olbrzymiego cierpienia - tracić świadomości. co jeśli chce każdą minutę przeżyć w 100%?
OdpowiedzUsuńOpieka paliatywna ma na celu zapewnienie pacjentom właściwego komfortu życia i umierania. Wraz z postępem nieuleczalnej choroby u pacjentów często może zwiększać się cierpienie związane z trudnymi do opanowania lub opornymi na intensywne leczenie objawami. Jeśli pomimo zastosowania wszelkich dostępnych metod leczenia objawowego nie udaje się uśmierzyć objawów, w porozumieniu z pacjentem i jego rodziną podejmowana jest decyzja o zastosowaniu sedacji paliatywnej. Polega ona na wprowadzeniu leków sedatywnych traktowanych jako uzupełnienie wcześniej stosowanych leków objawowych. Sedacja paliatywna określana jest jako leczenie ostatniego rzutu, którego celem jest kontrolowane ograniczenie świadomości, proporcjonalnie do potrzeby łagodzenia cierpienia, które trudno opanować w inny sposób. Ta forma ostatecznej terapii nie powinna przyspieszać śmierci i musi być przy tym akceptowalna etycznie. Z moralnego punktu widzenia sedacja nie może być stawiana na równi z eutanazją, której opieka paliatywna się bezwzględnie przeciwstawia. Sedacja w opiece paliatywnej jest elementem terapii, a jej celem jest uśmierzenie cierpienia, a nie przyspieszenie śmierci pacjenta. Niewątpliwym zagrożeniem dla sedacji paliatywnej jest jej nieetyczne i niezgodne z prawem wykorzystanie w celu dokonania eutanazji, o czym informują doniesienia z niektórych krajów europejskich. Kwestią kontrowersyjną pozostaje zastosowanie sedacji paliatywnej w łagodzeniu uciążliwego cierpienia psychicznego i duchowego. Obecne doświadczenia wskazują na potrzebę opracowania przez specjalistów w Polsce właściwych wytycznych dotyczących praktycznego stosowania sedacji terapeutycznej w opiece paliatywnej, zarówno u pacjentów ze schorzeniami nowotworowymi, jak i nienowotworowymi.
OdpowiedzUsuńo tym streszczeniu mówisz?
Od ponad 10 lat tkwią we mnie obrazy ostatniego tygodnia życia (....) rozpamiętywanie, dzień po dniu, minuta po minucie. Z pierwszych 4 lat mam „czarną dziurę” w pamięci, nie pamiętam co się wydarzyło nie tylko w świecie, ale nawet w najbliższej rodzinie! a żyłam podobno normalnie, pracowałam itd.
OdpowiedzUsuńMarzyłam o tym, żeby komuś o tym opowiedzieć, ze szczegółami, jestem pewna, że przyniosłoby mi to ogromną ulgę - ale niestety nie potrafiłam i nie potrafię do dziś. i chwilami bardzo tego żałuję i zazdroszczę tym, którzy to potrafią.
Ani życzę, aby opisanie tego wszystkiego na blogu przyniosło jej ukojenie i dało upragniony spokój.
A ciebie Joasiu podziwiam (i kocham) za odwagę za poruszenie tego (i innych kontrowersyjnych) tematów (bo na pewno wiedziałaś o konsekwencjach tego postu). Zresztą inne wpisy też niczego sobie... (prowokują i pobudzają do refleksji).
jedni potrafią merytorycznie dyskutować, inni nie i wtedy reagują agresją. jesteśmy bardzo różni, ale to może i dobrze.
pozdrawiam
Grażyna
tak, dokładnie o tym, w sposób skondensowany objaśnia, w czym rzecz :)
OdpowiedzUsuńprzeraziły mnie informacje o sedacji terminalnej i tym, jak jest używana np. w Holandii. wierzę głęboko, że takie skrajne, nieetyczne praktyki u nas nie są notowane. tylko wiarę mam.
jest tak wiele technik ułatwiających nam życie, czyniących je mniej kolczastym, przyjemniejszym w przełykaniu.
są wielką pomocą, ale jak łatwo o zwyrodnienia! ile przy tym "pozwalają" stracić ze złożonego smaku życia :}
Przeczytalam Pani bloga jakis czas temu i czasem tu zagladam,podoba mi sie Pani styl i osobowosc,to znaczy tyle,ile Pani upublicznia.Dzisiaj czuje sie jednak bardzo niezrecznie Pani brakiem taktu.Nawet,jesli istnieje potrzeba dyskusji na temat smierci i odchodzenia,to sadze,ze nie jest to czas i miejsce na nia w obliczu tragedii,ktora przezywa Pani Ania i poslugiwanie sie Jej przykladem,bez Jej zgody.To tak jak Pania bulwersuje zachowanie Ani,mnie zdumiewa Pani.Sadzilam,ze reprezentuje Pani wyzszy poziom,mylilam sie niestety...Anita
OdpowiedzUsuńNiestety, Anonimowa Anito.
OdpowiedzUsuńMyliła się Pani.
I ja myliłam się co do Pani.
I nie tylko co do Pani.
I nie tylko ja.
Wszyscy się mylimy co do Pani.
Więcej nawet powiem: wszyscy się mylimy. I to nie raz, nie dwa.
wisz Aska nie spodziewalam sie tego po TOBIE..troche taktu i szcunku,zmarl czlowiek,moglas odczekac te pare dni..
OdpowiedzUsuńTak mylimy sie,wiele razy...takie zycie,tylko tak jakos strasznie przykro,ze nie szanujemy innych i ich prawa do cierpienia i wyrazania go na swoj wlasny sposob.Przeciez ten wpis Ani byl zaadresowany do Przyjaciol,a ci ktorzy sie nimi nie czuja nie powinni komentowac
OdpowiedzUsuńTermin "anonimowa/y" zaczął u funkcjonować jak najcięższego kalibru epitet.
OdpowiedzUsuńTakie przemyślenie.
Napisała do PRZYJACIÓŁ?
OdpowiedzUsuńW NECIE?? Jesteście śmieszni.
Niektorzy moze maja przyjaciol rowniez w necie? Czy to takie niewiarygodne???
OdpowiedzUsuńCiiicho już, proszę... Dajcie chociaż ochłonąć, podyskutujmy kiedy indziej...... UMARŁ CZŁOWIEK.
OdpowiedzUsuńJusta.
Byłam czytelniczą od teraz już nią nie jestem brak szacunku
OdpowiedzUsuńNie masz szacunku to won z netu do garów albo na parapet, bierz podusię i gap się przez okno.
OdpowiedzUsuńSerio zacznę moderować Wasze komentarze.
OdpowiedzUsuńOpanujcie się, błagam.
Asia ,a czego ty sie spodziewalas po swoim wpisie?dala mnie powinnas poczekac i moim skromnym zdaniem przeprosic Anie...nie mialas prawa czegos takiego napisac...serio zmienilam zdanie o Tobie po tym wpisie,tak bronilas swojej prywatnosci ,ze chcialas zamkac bloga ...?co ci daje prawo komentowac bloga innych ludzi i to na publicznym wlasnym blogu..w TAKIEJ sytuacji...odrobine szacunku dla zmarlego Jacka,nawet nie chce wiedziec co jego zona czuje czytajac to...
OdpowiedzUsuńjoanno sama swoja uwaga spowodowalas te lawine komentarzy,ja mam tylko nadzieje ze ania nigdy tego wszystkiego nie przeczyta
OdpowiedzUsuńbo???
OdpowiedzUsuńbo gówno - ciemniaczko
OdpowiedzUsuńbo?????
OdpowiedzUsuńAska jesteś imbecylem emocjonalnym. kobieta w rozpaczy a Ty się bierzesz za dywagacje na temat czy wolno jej w tej rozpaczy robić to czy owo. No jesteś imbecyl emocjonalny i tyle zero empatii i wyczucia. A co do opisów smierci to posiedź durna kobieto na forum domu misi gdzie umierają dzieci, gdzie rodzice w czarnej rozpaczy robią to co Ania i nikt się im nie dziwi i nikt nie zaczyna dyskusji czy mamusia Igorka zapytała Igorka czy może napisac jak umierał.
No jesteś emocjonalnie głupia poprostu i tyle.
Twoje cyniczne "bo???" Joanno mowi wszystko.Mysle,ze Twoj cynizm moze wynika z niewyobrazalnego strachu,bo jak inaczej mozna tlumaczyc Twoje zachowanie?sama jestes chora i powinnas rozumiec,co czuja osoby chore i ich najblizsi, czy moze tak bardzo brak ci ludzkich uczuc?
OdpowiedzUsuńja uwazam, ze Ania na swoim blogu miala prawo opisac to co opisala- nie rozumiem jednak po co w takiej sytuacji wchodzic na blog innej chorej osoby( nie zaprzyjaznionej) zeby ja o tym poinformowac? czyli w domysle, zeby ja sciagnac do siebie na bloga i powiedziec patrz, tak to wyglada- tego nie pojmuje i to jest okrutne- choc pewnie nie swiadome
OdpowiedzUsuńpamietam jak kiedys mialam podejrzenie tetniaka w mozgu i moj wojek zaczal opowiadac ze szczegolami o przypadkach smierci z powodu jego pekniecia- wyrzucilam go z domu a on nie mogl pojac dlaczego; ano dlatego, ze bylo w tym nieswiadome okrucienstwo- brak wyczucia, nie myslenie o tym, ze tymi obrazowymi historyjkami powoduje we mnie panike
a co do tego czy Ania bedzie czytac te posty- zartujecie sobie? czy czlowiek w rozpaczy po smierci ukochanej osoby siedzi sobie na blogach i przejmuje postami internautow? poza tym trzeba naprawde zlej woli zeby post Joanny odczytac jako wymierzony w Anie- ona sprowokowana, poruszyla temat szerzej- czy generalnie blogi sa miejscem na odkrywanie wszystkiego? czy jak ktos nie tylko opisze ale wrzuci film z umierania bliskiej osoby to tez bedzie dobre? no bo moze nie wszyscy widzieli czlowieka w agoni- wiec moze powinni?
A mnie się wydaje tak:
OdpowiedzUsuń1. Wiele osób nie umie spojrzeć "szerzej". Ja zrozumiałam, że to zaproszenie do refleksji nad granicami upubliczniania w sytuacji kiedy to my sami mamy nad tym od niedawna kontrolę - możemy zakładać blogi i pisac co chcemy.
2. Czy to pytanie było w złym momencie, bo "przy okazji" czyjejś śmierci? Ja myślę, że nie. Że to "żadanie odczekania" świadczy właśnie o tabu. Uciszyć się, bo zmarł człowiek, schować go - najlepiej jeszcze przed śmiercią odesłać do szpitala (nieważne, że tam już nic nie wyleczą, ale nie stanie się ta Rzecz-Której_Nazwy_Nie _wolno_wymawiać w domu). Wydaje mi się, że żona tego Pana (Jacka) od dawna pogodziła się ze śmiercią, oswoiła ją, ten moment nadszedł i napisała publicznie.
A kwestią kultury jest to, co z tym otwarciem się zrobimy.
Ja uważam, że rozmowa o tych granicach jest konieczna.
Mówiłam-nie doczytane, nie zrozumiane,a tyle krzyku. Asia chciałaś wiedzieć , co myślą INNI. Warto było?
OdpowiedzUsuńKsena> tak, warto.
OdpowiedzUsuńtakie "dyskusje" ukazują możliwości intelektualne Czytelników.
A wg mnie w ogole nie zrozumieliscie co Aska miala na mysli i to mnei przeraza, jedna po drugiej kwacze bez opamietania, i to wy robicie burdel najwiekszy i jesli Ani mialoby byc przykro to wlasnie z waszej głupiej rekacji, w ogole nie zrozumieliscie tematu, tragedia!!!
OdpowiedzUsuńA Ania jakby tu weszla, to ubolewalaby wlasnie nad wami, hieny cholerne!
wchodzę tu po raz kolejny i czytam z przerażeniem te komentarze...
OdpowiedzUsuńci wszyscy, którzy chwalicie się, że tak pasjami czytacie bloga Aśki i w ogóle ach i och... - czy Wy w ogóle rozumiecie CO czytacie? KOGO czytacie? NA JAKI TEMAT czytacie? czy tylko mechanicznie składacie literki w wyrazy, a wyrazy w zdania?
nie zauważyliście, że w jednym z akapitów swojej notki Aśka sama napisała już to, o co wszyscy się teraz tak wydzieracie?!
"rozumiem też potrzebę Ani podzielenia się swoimi odczuciami - wielu internautów traktuje swoje blogi jako rodzaj terapii (tak, w jakiejś mierze ja też). powiem więcej - podoba mi się idea pisania jako twórczego wentyla dla emocji - np. po utracie bliskiej osoby."
tak jak Ania na swoim blogu ma prawo pisać o śmierci swojego ukochanego Jacka takimi słowami, jakimi chce - tak Aśka ma prawo NA SWOIM blogu zastanawiać się, jakie są granice intymności umierania.
i NIGDZIE nie napisała ani słowa krytyki pod adresem żony pogrążonej w bólu, a jedynie zadała pytanie natury ogólnej i - cholera jasna, nie bójmy się użyć tego słowa - egzystencjalnej, humanistycznej i filozoficznej.
pytanie spokojne, wyważone, smutne -
poprzedzone wieloma za i przeciw.
nie ogarniacie tego?
za dużo zmiennych?
czy naprawdę jesteście tak ograniczeni, by każdy czytany tekst odcyfrowywać literalnie?! nie mieści wam się w głowach, że "przypadek szczególny" może stać się pretekstem do "refleksji ogólnej"?
że śmierć kogoś, kto także walczył z chorobą, jest dla Aśki szczególnie poruszająca - i to poruszająca w sposób, jakiego większość z Was będzie miała szczęście nie doświadczać...
A ty Joanno sobie potyczki intelektualne urzadzasz i mierzysz mozliwosci intelektualne czytelnikow? super,pogratulowac pomyslowosci,widocznie nie masz ciekawszych zajec.A moze tak pod publike? taka prowokacja?mysle,ze wiele postow pod anonimowymi sama sobie odpisalas,ale skoro cie to bawi,to niech karuzela jedzie dalej,pare osob wysiadzie,ale co tam,przeciez nie ma sie co liczyc z innymi.Ty to potrafisz,tak jak potrafisz komus powiedziec,ze schudlas,bo sie duzo ruchasz,to takie prostackie i chamskie,ale dla niektorych i dla ciebie to szczyt otwartosci i odwagi...baw sie dobrze Joanno i obys kiedys nie musiala poznac tego bolu...
OdpowiedzUsuńno cóż joanno chciałaś zabłynąć, prawie ci się to udało.to twój kurnik, to ty jesteś tu kwoką.poddałaś jeden post komentarzom z informacją o śmierci pana Jacka.następnie umieściłaś te swoje pożal się Boże jakieś komety ble...ble o swoim niemężu , czy tam bidnej babuni.i czekałaś na odzew rozemocjonowanego tłumu.który pewnie zaskoczony całą sytuacją ,sflustrowany i zniesmaczony twoim zachowaniem , zareagował atakiem na ciebie bidotko. zresztą ze zrozumieniem.nie jesteś zapewne przyjaciłką rodziny, tylko jedną z jakiś tam komentujących , podobnie jak inni.twoje chore insynuacje były nie stosowne.wolno mi oceniać twoje zachowanie.podobnie jak ty oceniłaś zachowanie pani Ani, żony zmarłego pana Jacka.uzurpujesz sobie w tej chwili prawo do czyjegoś życia.nie próbuj nawet stawiać się na równi z piarstwem dziennikarskim, bo brak ci do tego talentu. między informacją a prowokacją jest dość zasadnicza różnica.odwróciłaś skutecznie temat.czyli reasumując jak to jakoś napisałaś,,takie dyskuje ukazują możliwości intelektualne czytelników".wejdż teraz na blog Ani i zobacz co na nim umieściła.
OdpowiedzUsuńno cóż joanno chciałaś zabłynąć, prawie ci się to udało.to twój kurnik, to ty jesteś tu kwoką.poddałaś jeden post komentarzom z informacją o śmierci pana Jacka.następnie umieściłaś te swoje pożal się Boże jakieś komety ble...ble o swoim niemężu , czy tam bidnej babuni.i czekałaś na odzew rozemocjonowanego tłumu.który pewnie zaskoczony całą sytuacją ,sflustrowany i zniesmaczony twoim zachowaniem , zareagował atakiem na ciebie bidotko. zresztą ze zrozumieniem.nie jesteś zapewne przyjaciłką rodziny, tylko jedną z jakiś tam komentujących , podobnie jak inni.twoje chore insynuacje były nie stosowne.wolno mi oceniać twoje zachowanie.podobnie jak ty oceniłaś zachowanie pani Ani, żony zmarłego pana Jacka.uzurpujesz sobie w tej chwili prawo do czyjegoś życia.nie próbuj nawet stawiać się na równi z piarstwem dziennikarskim, bo brak ci do tego talentu. między informacją a prowokacją jest dość zasadnicza różnica.odwróciłaś skutecznie temat.czyli reasumując jak to jakoś napisałaś,,takie dyskuje ukazują możliwości intelektualne czytelników".wejdż teraz na blog Ani i zobacz co na nim umieściła.
OdpowiedzUsuńWpis żony Jacka był przejmujący, a każde słowo przepełnione bezgraniczną miłością, bólem i rozpaczą. Joanno - na swoim blogu masz święte prawo do wyrażania opinii i dzielenia się wątpliwościami.
OdpowiedzUsuńWszyscy jesteśmy jednakowo odrażający - chętnie podglądamy, czytamy a potem wyrażamy skrajnie subiektywne opinie. Najlepiej rzecz jasna anonimowo. Ja także.
Kiedy nagle przedwcześnie odeszła moja Mama, a ja miałam z nią mnóstwo niedogadanych, niedokończonych spraw - specyficznym rodzajem terapii stało się dla mnie opowiadanie rodzinie, przyjaciołom i znajomym o tragicznych okolicznościach jakie tej śmierci towarzyszyły. Ja nadawałam a Oni odbierali... ja ekshibicjonistka...czy Oni ekshibicjoniści?? I w dupie to miałam... Za tysięcznym razem w końcu przestałam wyć i się trząść. Pomogło. Blisko mnie jest teraz KTOŚ. Ma tyle lat co ja, w okolicach 30 i troszkę. Terminalne stadium choroby, rozsiew w zasadzie wszędzie. Mózg, kości, ostatnio rdzeń, o wewnętrznych już nie wspomnę. KTOŚ chce żyć, nie chce jeszcze umierać i sakramencko boi się bólu. Nasi miejscowi onkolodzy - dumni, butni, przepełnieni swoją wiedzą do zrzygania byli mądrzy i elokwentni dotąd dokąd rokowała. Żadna to sztuka prowadzić rokującego chorego! Teraz mają wywalone i radośnie chowają się za swoimi niezwykle pilnymi zajęciami... A tymczasem KTOŚ leżał tydzień z zajebiście wspaniałej klinice radioterapii i wył nocami z bólu, bo nie miał KTO ustawić porządnie leków. Poprosiłam o pomoc znajomego anestezjologa, przyszedł - pomimo tego,że wkraczał na "nieswój teren" i w czyjeś kompetencje. Przyszedł i POROZMAWIAŁ! Rozumiecie - POROZMAWIAŁ! WYTŁUMACZYŁ rodzaje i przyczyny bólu, wyjaśnił co na co działa jak to robić i jak się nie bać! Ustawił terapię, która zadziałała. Opowiedział o możliwości sedacji, pozwolił na dokonanie świadomego wyboru. W pewnym momencie świadomość równa się nieludzkiemu bólowi - jego brak równy jest brakowi świadomości. KTOŚ aktualnie głównie śpi...W krótkich chwilach świadomości lepiej znosi ból, wiedząc że może skutecznie go zwalczyć. Ciągle tak bardzo brakuje nam specjalistów leczenia bólu... Joanno cudownA AUTORKO TEGO BLOGA - masz rację! Musimy rozmawiać, nie ma tematów zbyt kontrowersyjnych. Kto nie chce niech nie dyskutuje. Nikt nie wie co go czeka w życiu a każda wiedza jest bezcenna. Pozdrawiam Cię i ściskam wirtualnie bardzo mocno choć znam Cię tylko tyle ile sama zechcesz pokazać... Ale i tak się cieszę! Alvea
Ludzie lubią czytać o tym co przyjemne, np: o cudzie narodzin i miłości, bo to takie piękne. Nawet jeśli taki opis zawiera szczegółowy opis nacinania krocza. Nic to, toż to poród, chwila doniosła. Jeśli chodzi o śmierc, tego tematu woleliby unikać, bo jest jeszcze tematem tabu w naszym kraju. Jeśli autorka bloga, ktorej zmarł mąż miała siłę aby o tym pisać, to uszanujmy to, być może to dla niej forma terapi, po ciezkich latach walki z tą chorobą. Być moze wydaje się Wam,że napisała zbyt duzo, a w/g niej to móglbyc tylko malenki skrawek jej przeżyć.Nie oceniaj, wówczas sam nie bedziesz oceniany!!!!
OdpowiedzUsuńTeż Aśka.
Nie warto zadawać takich pytań, Joanno - szczególnie tak wcześnie "po".
OdpowiedzUsuńEmocje sięgają zenitu, rozsądek idzie się paść - i nikt już nie pamięta, po co i o co ta wojna.
W styczniu towarzyszyłam umierającemu z najbliższej rodziny. Trzymałam za rękę, podawałam morfinę, byłam do ostatniego oddechu.
Opisałam to umieranie, miałam taką potrzebę. Odchodzący nie był osobą publiczną, pozostał anonimowy.
Opisałam, bo śmierć jest dziś poza nami, bo chowamy ją głęboko, by jej nie dostrzegać. Bo przestała być częścią życia - a przecież jest, tylko nie pozwalamy jej na to. A mnie to doświadczenie po raz kolejny przeżyte bardzo dużo dało... Może dziwne, ale prawdziwe. Chciałam się tym podzielić
Jacek był osobą publiczną i z pewnością bloga o sobie znał i czytał. Według mnie Ania nie napisała zbyt wiele - podzieliła się faktami z ostatnich chwil życia męża... i swoim bólem. I z pewnością wiedziała, czy Jacek wyraziłby na to zgodę. Nie wydaje mi się, żeby tej zgody nie było.
Jeśli ktoś opis Ani odbiera jako drastyczny to najprawdopodobniej sam bardzo boi się śmierci lub nie miał z nią nigdy do czynienia, tak myślę. A warto mieć takie doświadczenia. Choćby po to, żeby wiedzieć, jak pomóc człowiekowi przejść do Życia po życiu.
A poza tym... to chyba potrzebna byłaby cisza.
Cisza nad tą trumną, kochani...
zgadzam sie z jednym z przedmowcow joanna moze nie do konca swiadomie tak naprawde czuje do ani zlosc o opis tego cierpienia bo bedac sama chora na raka nie chce czytac takich opisow bo to napawa ja lekiem
OdpowiedzUsuńból nie jest niegodny...
OdpowiedzUsuńAnia napisała jak wygląda śmierć, nie ma co się z tym szarpać, niestety tak może wygladać...
Jestem wdzięczna Ani, że zechciała się tym podzielić z obcymi ludźmi... rozumiem tych, którzy dzielić się nie chcą....
Być może ja też będę umierać w cierpieniu... i chcę o tym wiedzieć jeśli tak wygląda prawda...
VolMe
Trafiłam do Pani właśnie od Jacka.Przeczytałam wszystko jednym tchem. Ma Pani świetne pióro, doskonały gust muzyczny i plastyczny. To wszystko. Czy to dużo, czy mało? Bardzo, bardzo mało. Wszystkich nas Pani oszukuje, bo tak jak chyba każdy bardzo boi się Pani śmierci. Ma Pani też wielką pokorę do życia (trzeba ją mieć), a pokazuje coś zupełnie przeciwnego. Nie lubię, jak mnie ktoś okłamuje. Ten blog, to nie prawdziwy obraz Pani, bo Pani jest zupełnie inna. Ten blog to zaczarowywanie choroby i strachu pozą i prowokacją. Ja się nie dam na to nabrać. Pani Joanno, proszę spojrzeć w głąb siebie i powiedzieć, boję się, bardzo się boję i dzielę się tym strachem z innymi.Spróbuję też być sobą. Będzie autentyczniejsze, szczersze i po prostu bardziej ludzkie. To się Pani czytelnikom po prostu należy. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńPani Joanno,
OdpowiedzUsuńProszę nam raz-dwa napisać, że jest Pani cyborgiem, który nie boi się śmierci.
I proszę też napisać dokładnie wszystkie zdarzenia ze swojego życia, ze szczegółami fizjologiczno-anatomicznymi. Bo my, czytelnicy, kochamy się w detalach. To nasza pasja, nasz żywioł: WIEDZIEĆ DOKŁADNIE.
może i ja dopiszę swoje odczucia, choc minęło już troche czasu.
OdpowiedzUsuńkiedy umierał Jan Paweł II - a trwało to trochę - byłam zdumiona, jak można taki moment uczynic przedmiotem medialnym. opisywać wszystko, rozważać. dajcie mu umrzec w spokoju, intymnie, jest teraz bezbronny, niech ma te pięc minut tylko dla siebie!
przeczytałam teraz tamten opis - i mialam podobne odczucia.
z jednej strony rozumiem, że musiało tej Ani ulżyć, ale z drugiej - później należało ten wpis skasować. zostawić suchą informację. tak byłoby STOSOWNIEJ.
śmierć tabu? jakim cudem? nawet na Onecie pojawiaja się fotografie ofiar i nikt chyba nie powie, ze nie wie, jak wyglada trup. we wszystkich niemal filmach mamy sceny zabijania i umierania.
mimo powszechności obrazów śmierci we współczesnej kulturze, wciąż śmierć jest czymś, co wymaga powściągliwości, umiaru i MILCZENIA.
więc powtórzę - Ania napisała co napisała. ale potem powinna wpis skasować. to moje zdanie.