pamiętam choinkę z dzieciństwa.
honorowe miejsce zajmował Jezusek - kartonik z rysunkiem dzieciątka przyklejony do pomarszczonego celofanu.
z nabożną czcią układałam na gałązce to cudo, starając się, żeby leżał na wysokości mojego wzroku, bym mogła cieszyć się jego dostojną odpustowością.
***
dwa lata temu, kiedy jeszcze żył nasz jamnik, Agrest, ozdobiłam choinkę cukierkami.
pomyślałam, że tak będzie bardziej świątecznie i strojnie.
bardzo byłam z siebie zadowolona, bo w świetle lampek sreberka cukierków prezentowały się doskonale.
ale wystarczyło, że wychodziłam z pokoju, gdzie stała choinka, a działo się tam coś dziwnego - cukierki, przy akompaniamencie dziwnych dźwięków, znikały.
zakradłam się dyskretnie, podejrzeć, co się dzieje.
jamnik, robiąc stójkę przy drzewku, delikatnie znizywał cukierek po cukierku.
i zjadał.
a obślinione papierki wypluwał za choinkę.
***
Dobrych Świąt!