a co ja ci mowilem ,ten stary chuj z lublina "ta chata "to katastrofa ale, ze masz dla kogo zyc badz dzielna a wszystko dasz rade no kto jak nie my z motoryzacji przechadza traume,ale pamietaj ze jestes jak orkiestra swiatecznej pomocy gramy do konca swiata i jeden dzien dluzej
Joanno, dziękuję że posłuchałaś nas wszystkich i udałaś się do lekarza. Taka to już uroda polskiej służby zdrowia, że lekarze zostawiają pacjenta samego sobie. Jak mu coś wytną lub wsadzą, to ma sobie z tym radzić sam. Szkoła przetrwania na codzień. W tej walce trzeba być twardym. Czasem potrzebny jest donośny głos przywołujący lekarzy-służbistów do porządku, a czasem właśnie płacz... Cieszę się, że rozpłakałaś się właśnie tam. To dobry sposób, by nie zginąć. Jakkolwiek głupio to brzmi to nawiązanie osobistego kontaktu z lekarzem to najpewniejszy sposób przetrwania.@
Chwała Bogu,że nawiedziłas profesora i wreszcie się Tobą zajmą.Nie możesz się tak męczyc, Asiu. Dadzą leki, będzie lepiej, zobaczysz. Uściski.Aga
OdpowiedzUsuńa co ja ci mowilem ,ten stary chuj z lublina "ta chata "to katastrofa ale, ze masz dla kogo zyc badz dzielna a wszystko dasz rade no kto jak nie my z motoryzacji przechadza traume,ale pamietaj ze jestes jak orkiestra swiatecznej pomocy gramy do konca swiata i jeden dzien dluzej
OdpowiedzUsuńAga> oby, oby.
OdpowiedzUsuńRafał> ja to już z motoryzacją mam tyle wspólnego że czasem bawię się samochodzikami z Synkiem.
pozdrawiam Ciebie i Lublin.
Mądry, dobry profesor... :) Będzie dobrze... Tylko uwierz. I trzymaj się tej strony.
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze Profesor pomoze choc ten tekst srednio mi sie podoba- wartosc zycia kobiety sprowadzona do odchowania potomka...
OdpowiedzUsuńmoże profesor jest stary i stąd ten szowinistyczny odruch, ważne teraz, że zrozumiał i pomoże. :)
OdpowiedzUsuńPapka barytowa?
OdpowiedzUsuńW Twoim stanie?
Z permanentnym odruchem wymiotnym?
http://www.virtualmedicalcentre.com/healthinvestigations.asp?sid=36
Dlaczego nie badanie endoskopowe w glebokiej sedacji?
Joasiu,
OdpowiedzUsuńod piątku dopiero śledzę Twoją wojnę i chciałbym jakoś pomóc Ci na tym jebaniutkim froncie ;-(
J
jestem z Tobą!
OdpowiedzUsuńBajaj
Prosze mi się tu w garść wziąć i zgłosić bloga do bloga roku 2010...Bo tak!
OdpowiedzUsuńW
wolne żarty.
OdpowiedzUsuńnie mam szans.
Joanno, dziękuję że posłuchałaś nas wszystkich i udałaś się do lekarza. Taka to już uroda polskiej służby zdrowia, że lekarze zostawiają pacjenta samego sobie. Jak mu coś wytną lub wsadzą, to ma sobie z tym radzić sam. Szkoła przetrwania na codzień. W tej walce trzeba być twardym. Czasem potrzebny jest donośny głos przywołujący lekarzy-służbistów do porządku, a czasem właśnie płacz... Cieszę się, że rozpłakałaś się właśnie tam. To dobry sposób, by nie zginąć. Jakkolwiek głupio to brzmi to nawiązanie osobistego kontaktu z lekarzem to najpewniejszy sposób przetrwania.@
OdpowiedzUsuńdziękuję za wsparcie, jesteście WSPANIALI.
OdpowiedzUsuń