wtorek, 31 lipca 2012

[834].

 kilka słów od Niemęża.


***

a to było tak: minusy przeważyły plusy.
postanowiłam więc położyć się i CZEKAĆ.

niestety Niemąż odmówił współpracy.

poniedziałek, 30 lipca 2012

[833].

jestem.
ledwo ciepła, ale jestem.

niedziela, 29 lipca 2012

[832].


noc, dzień.
dzień, noc.

nie jest łatwo.

nie
jest
łatwo.

***

super masujesz.
bo ja jestem super masowym masonem.

wiesz, Twoje dłonie przynoszą mi ulgę.
wiem, ja mam takie ręce. bilety w moich rękach mają tak samo.

- a może zamiast podawać leki przez całą dobę i co chwila masować, skoczyłbyś mi na stopę całym ciężarem ciała? wówczas z miejsca rozwiążemy kwestię bólu jelit i mięśni.

***

chciałabym, żeby w pewną wietrzną noc przywiała się z pomocą Marry Poppins.
och, oczywiście zaraz potem napiszę o tym na blogu!
albo - jeśli nie ma możliwości na Marry Poppins - ustalmy już dziś, że w przyszłym wcieleniu urodzimy się jesiotrami.
będziemy pływali w rzece.
i nic ponadto.

sobota, 28 lipca 2012

[831].

dzięki cudownemu lekowi pana neurologa, rwa na razie ustąpiła.
na szczęście na zdjęciu RTG nie było widać, żeby ból pochodził od zmian przerzutowych.
więc pewnie jest tak jak powiedział pan doktor - ponieważ jestem chuda, gdy kładę się do łóżka i rozluźniam mięśnie i kręgosłup, z suchym trzaskiem wysypują się na pościel kręgi, wypada rdzeń.
we wtorek poleczę się dalej.
na razie zalegam malowniczo na poduszkach.


***


Aneto,
właścicielko - jak donosisz w internecie - uciążliwego cellulitisu, wychowująca z nowym partnerem syna chorującego na AZS. 
Aneto bluebellmybell,
sprzedająca na allegro torebki z nibystrusi, kupująca antyżylakowe podkolanówki, buciki chłopięce.
wierna uczestniczko wielu konkursów, np.



24.03.2012 08:53 -

Torba drFresher to spełnienie wszelkich potrzeb aktywnej mamy, spełnienie moich potrzeb. Tę torbę mogłabym mieć przy sobie wszędzie tam, gdzie pójdę z synkiem, a bywamy przecież wciąż w tylu miejscach zarówno na codzień jak też w czasie wyjazdów rodzinnych i do rodziny lub naszych wspólnych wypadów na spotkanie z przyrodą. Torba na mierę złotego medalu dla aktywnej mamy z dzieckiem.


Aneto. bluebellmybell.
wypisujesz na moim blogu obelżywe komentarze pod moim adresem.
szydzisz z mojego zachowania, wyglądu, choroby.

czy masz w swoich działaniach jakiś cel?
pokaż się, spotkajmy się.
będę w poniedziałek rano w Centrum Onkologii.
zapraszam na spotkanie.








i nie martw się, że cię nie rozpoznam :>
chociaż skasowałaś już "swoje" zdjęcie, usłużny wujek gugle nadal je znajduje.




ps.
ktoś jeszcze chętny na poranną poniedziałkową kawkę w CO?

piątek, 27 lipca 2012

[830].

u mnie wszystko w porządku, ja

***

wstałam właśnie z katafalku napisać kilka słów na blogasiu.

wczoraj w nocy - po raz drugi w przeciągu tygodnia - napadła mnie i całkowicie unieruchomiła rwa kulszowa.
przez całą noc Niemąż próbował czynić cuda aplikując mi różne leki przeciwbólowe oraz starając rozmasować mięśnie i ułożyć mnie do snu. ja zaś, na zmianę: fukałam na Niego, płakałam oraz wymiotowałam z bólu.
w końcu zdrzemnęłam się zamulona środkami przeciwbólowymi.
rano zaprowadziliśmy rwę do doktorów i zrobiliśmy jej zdjęcia.


***


do tej pory - jak pamiętacie - zastrzyki z witaminy robiła Wspaniała Pielęgniarka Pani Zosia.
od dziś zdecydowałam o zmianie: Głównym Zastrzykowym mianowałam Niemęża.
otóż dziś Niemąż zaaplikował rwie kulszowej solidny zastrzyk z witaminy B12.
nie dość, że zastrzyk nic nie bolał, to w trakcie robienia go, Niemąż łaskotał i smyrał mnie, jednocześnie zachwycając się wybitną urodą i niekwestionowanym wdziękiem moich pleców.

***

a jak chorować, to z rozmachem.
prócz wizyt w przychodniach i szpitalach, nie ruszyłam się z łóżka.
pan duży sam przygotował obiad, a pan mały sam nakrył do stołu.
a ja jadłam w pościeli!
i podczas jedzenia oglądaliśmy film!
Woola - super szybki piesek Johna Cartera.
polecam serdecznie szczęśliwe połączenie: zapiekanka warzywna, efferalgan codeine i film John Carter.

było super.
i nic mnie nie bolało!
i tylko raz się porzygałam. ale za to prosto do talerza.



czwartek, 26 lipca 2012

[829].

dawniej uważałam, że spanie w dzień to karygodne marnotrawstwo czasu.
im dłużej choruję, tym bardziej lubię spać.
teraz, w wyniku skutków ubocznych leków przeciwbólowych, śpię większą część doby.

spanie jest takie emocjonujące!
uwielbiam przytulać się przez sen do moich chłopaków.
i śni mi się tyle ciekawych historii!
ponadto nigdy nie wiem, kiedy się obudzę - czy za godzinę, czy za dziesięć.
gdy budzę się, nadal mam zamknięte oczy. po dźwiękach i zapachach próbuję rozpoznać porę dnia, odgadnąć godzinę.
słyszę skok z jęknięciem - znaczy się jest noc. samozwańcza masażystka Vileda przyszła mnie potuptać.
jeśli raptem Niemąż przerywa plumkanie w klawiaturę i wybiega z pokoju szepcząc proszę chwilkę poczekać - jest dzień, właśnie zadzwonił klient.
koło jedenastej rano budzi mnie trzaśnięcie drzwiami - Syn wrócił z wyprawy po kajzerki.
po chwili poczuję zapach gotowanego mleka, a potem dostanę do łóżka caffe latte o zapachu cynamonu.
jeśli w tle gra ulubione radio internetowe, a na poduszce obok Syn gra na iksboksie albo słucha audioksiążki i głaszcze mnie po plecach, to znaczy, że jest popołudnie.
jeśli obudzą mnie złorzeczenia i zniecierpliwione okrzyki Syna - jest wieczór. Vileda dostała kociokwiku i biega po całym domu, ze szczególnym uwzględnieniem pokoju Giancarla, gdzie rozwala konstrukcje z klocków LEGO.
koło dziewiątej wieczorem usłyszę przejmujące narzekanie z kuchni maaaa... maaaa... i pocieszanie już, już, poczekaj chwilkę...  to kocica opowiada Niemężowi szykującemu nam kolację o swoim bardzo, bardzo głodnym brzuszku.

ciekawe, co dziś się wydarzy.
dobranoc.

***



też tak macie ze stopami?
jeśli jest w nie za ciepło - nie sposób zasnąć, trzeba je wysunąć spod kołderki.
jeśli są zimne, też nie da się zasnąć, trzeba je jakoś ogrzać...

środa, 25 lipca 2012

[828].

a tymczasem mój kurczaczek zmienia się w kogutka.

***

Tyranozaury miały poważny problem - 6 ton samca to za dużo, by wytrzymały to nogi samicy.
Stąd wizja, w której to panienka spoczywa bezpiecznie na ziemi, a kawaler po prostu stoi nad nią.
 
Zauroposejdon - to brzmi dumnie. To jedne z największych znanych dinozaurów, ich wagę ocenia się na dobre 50 ton.
Tu sex na sucho nie miał szans powodzenia - jedynym bezpiecznym sposobem było zanurzenie się w wodzie.
Dzięki temu bowiem, jak odkrył to 100 mln lat później Archimedes, ciało traci pozornie na ciężarze tyle, ile waży ciecz wyparta przez to ciało. A było co wypierać..
.

To dwa rozognione pelekanimimy. Na tyle rozognione, na ile ognia starczy zimnokrwistym gadom.
Ich pocałunki musiały być ostre - ich długie szczęki uzbrojone były w 220 niewielkich zębów.

Pentaceratopsy musiały być ostrożne - choć nie znamy ich dokładnych rozmiarów, to mogły ważyć nawet po 2,5 tony.
Artysta, który stworzył tę wizję, usłyszał od kolegi:
"Wiesz, widać, że on się stara, ale po jej minie można poznać, że mu nie wychodzi"
(zdjęcia i podpisy pod nimi pochodzą stąd)

***

- mamo, a czy ludzie tak jak zwierzęta, gdy się kochają żeby mieć dziecko, muszą być nago?
- muszą nie mieć na sobie majtek.
- och, to całe szczęście.
- dlaczego?
- powiem szczerze: gołe piersi są obrzydliwe.

***

przeglądamy album o historii sztuki europejskiej.
- mamo, dlaczego tak wiele jest obrazów z nagimi ludźmi? nie ładniej byłoby malować ubranych?

***

- nie wyjdę z tobą na dwór, jeśli będziesz w tej bluzce. za duży masz dekolt, za dużo widać.
- ale ja prawie nie mam biustu, więc nic nie widać, przestań.
- ale jak się schylisz, to widać. zasłoń się chustką, bo nigdzie z tobą nie wyjdę.

no proszę.
już wiem, do czego przyda się chustka.

wtorek, 24 lipca 2012

[827].

Giancarla fascynują nastolatkowie - tajemniczy zbiór obejmujący bliżej niesprecyzowane byty, które mogą. więcej i bardziej.
wolno im wagarować, palić papierosy, pić piwo, głośno mówić kurwa i - co najstraszniejsze i niepojęte - nie słuchać rodziców.

tym razem do odpowiedzi został wezwany Niemąż.
- jak sądzisz, a jakim ja będę nastolatkiem? czy to prawda, że gdy już będę nastolatkiem, nie będę się was słuchał? - Syn drąży temat.
Syn słucha Niemęża w skupieniu, a we mnie narasta dławiąca wściekłość, że nie dożyję tego czasu.
a tak bym chciała.
głupieć z Nim na motyle w brzuchu z zakochania.
czytać de Mello, Buszującego w zbożu, Pieśń nad pieśniami, Stachurę.
ochrzaniać za bałagan w pokoju.
pić razem wino.
słuchać Jego muzyki.
odbierać z imprez w środku nocy.
kupić Mu pierwszą maszynkę do golenia.
podrzucić do portfela prezerwatywy.

***

a tymczasem Giancarlo jest już drugoklasistą.
przez ostatni rok zdobył albo doszlifował szereg umiejętności.
sam chodzi do sklepu pod domem po sprawunki (dzierżąc własnoręcznie przygotowaną listę zakupów).
nadal lubi pomagać nam w pracach domowych: nastawiać pralkę, rozwieszać i zbierać pranie, odkurzać, zamiatać.
ponadto: samodzielnie usmaży kotlety (robiąc przy tym nieludzki syfilis w całej kuchni), obierze marchewkę czy cukinię nożem szczelinowym, umyje owoce na durszlaku, zmiksuje blenderem tamto i owamto, sam przygotuje sałatkę z pomidorów i ogórków, zrobi kanapkę z nutellą albo żółtym serem.

hej, przyszła Połówko Syna, staram się!

poniedziałek, 23 lipca 2012

[826].


zimno mi.
nie założę tych skarpet, są za ciepłe.
nie dawaj mi koca, wolę polar.
przykryjesz mnie? marznę.
spociłam się. podasz drugą koszulkę? tej nie dawaj, za gruba.

zrobisz herbatę?
chce mi się jeść. zjadłabym kajzerkę z oliwą.
obrzydliwa ta bułka.
chcę sera.
ten ser śmierdzi, nie ruszę go.
dlaczego obrałeś pomidora ze skórki?
nie zjem tartego jabłka.
wstrętny ciepły jogurt; wyczuwam w nim proszek odżywki.
nie chcę lodów, wolę sorbet.
kupisz mi pączka z powidłami różanymi?
zrobisz caffe latte z cynamonem?
za słodka ta kasza manna.

boli mnie.
nie wzięłam kropelek, bo pomyślałam, że może nie będzie boleć.
kropelki z wodą cytrynową śmierdzą.
nie chcę zapijać kropelek kompotem, wolę herbatę.
ale gorąca herbata, parzy.
ostudzona herbata jest ohydna.

pomasuj, może przestanie boleć.
nie masuj, po co.
a pomasujesz trochę wyżej?
a możesz masować niżej?
rób mi tak. albo nie, przestań już, już nie rób.
łaskoczesz. nie łaskocz.

nic mi nie jest! sama pojadę do lekarza, źle się czuję.
pojedziesz ze mną do sklepu? bo nie daję rady pchać wózka z zakupami.
nie nieś zakupów, sama wniosę zakupy.
nie opiekuj się mną, nie jestem dzieckiem.
nie wiem, gdzie są klucze od domu. zapomniałam, gdzie je położyłam.
chyba zgubiłam telefon, widziałeś go gdzieś?
nie spakowałam kropelek, zabrałeś je może?
nie mam portfela, nie wiem, gdzie jest.

zatkałam się jedzeniem, postukasz w plecy?
już nie stukaj, teraz boli od stukania.
a możesz nie przestawać stukać?
w sumie wolałabym, żebyś nie stukał, tylko uciskał.
mocniej uciśnij! a możesz trochę lżej, możesz tak nie ściskać?
jak masz robić tak delikatnie, to może tylko głaszcz.

wezmę gorący prysznic. nie, wcale od niego nie słabnę.
pomożesz mi wyjść z wanny? w głowie mi się kręci.
wytrzesz mnie i zaniesiesz do łóżka? jakoś słabo mi.
siku mi się chce, zostań w łazience.
będę robiła siku, wyjdziesz z łazienki?

teraz jest dziś popołudnie, czy jutro rano?
dlaczego ja tyle spałam?
już nie mogę spać, wstałabym, ale nie daję rady.
opowiedz mi coś przed snem.

przytul. pogłaszcz. schowaj.
zrób coś ze mną. nie chcę płakać. porozśmieszaj mnie.
a mogę siedzieć Ci na kolanach, gdy pracujesz?
nie pracuj, chodź na spacer do lasu.

itp. itd...

patrzę i podziwiam.
i zastanawiam się.

ile jeszcze zniesie.
ile wytrzyma.

niedziela, 22 lipca 2012

sobota, 21 lipca 2012

piątek, 20 lipca 2012

czwartek, 19 lipca 2012

[822].

pojechaliśmy na wywczas.











środa, 18 lipca 2012

[821].

zrobiłam dziś rezonans magnetyczny jamy brzuchowej i miednicy mniejszej.
mam już opis badania.
i nie wiem, co o tym myśleć.
sytuacja jest bez zmian - nie ma ani postępu choroby, ani wycofania.
jest tak samo jak było rok temu.

można uznać za sukces, że udało się opanować rakelcię. bo ani nie pogalopowała po innych częściach ciała, ani nie rozpanoszyła się bardziej tam, gdzie jest.
z drugiej strony jednak, skoro nic się nie zmieniło, po co było się męczyć chemioterapiami, naświetlaniami.
może bez leczenia na jedno by wyszło?

wtorek, 17 lipca 2012

[820].

Niemąż urodził mi stado kółeczek.
miłego oglądania.


























wszystkie prawa niemężowych kółeczek zastrzeżone!

***

dziś zostałam odarta ze złudzeń: panowie jeżdżą na grzyby tylko ze względu na mnie.
albowiem.
na początku dzisiejszej wycieczki po leśne runo nie zbierali grzybów, bo wcinali kanapki.
potem - nie zbierali, bo zapijali kanapki.
następnie nie zbierali, bo:
- pan większy konwersował przez komórkę (przeklęty niech będzie pięciokreskowy zasięg w środku lasu) i był nosicielem oprowiantowania,
- pan mniejszy zatopił się w e-książce, której odsłuchiwanie przerywał wysokimi piskami z powodów pajęczynowych.
w końcu większemu skończyła się lista kontaktów do obdzwonienia, a mniejszemu - bateria w ajpodzie.
i wtedy zostałam ugodzona w serce.
możemy już wracać?
nie ma tu nic do roboty.
mamo, nudno tu, nie zabrałem książki do czytania, została w aucie.
długo jeszcze będziesz zbierała te grzyby?
musisz zbierać WSZYSTKIE, które znajdujesz?
blada jesteś, dobrze się czujesz?
deszcz kropi, nie widzisz?
czy ty wiesz, która jest godzina? ile można tak chodzić?
nie powinnaś odpocząć?
chyba pora na lek przeciwbólowy?
komary cię nie jedzą?
nie jesteś zmęczona?
może sprawdzisz, czy rosną grzyby przy samochodzie?
czy wiesz, że w sklepie koło nas tacka kurek jest po sześć zeta?

chlip.
chlip.
 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga