(Will Smith - Just The Two Of Us)
***
moje macierzyństwo jest pasmem sukcesów.
być może dlatego, że było planowane. a może dlatego, że przyszło dość późno.
(a może dlatego, że umiem porażki przekuć w zwycięstwa).
lubiłam być pękatym kontenerem na Obcego, lubię siebie jako matkę.
jak powtarza Niemąż - jestem dobrą matką. nie ograniczam Syna, pozwalam mierzyć się z nowymi sytuacjami, dopinguję, nie wyręczam, dyskutuję, wymagam, nagradzam, przepraszam, karzę (tak, tak, w ekstremalnych przypadkach daję też klapsy). i kocham. bezwarunkowo.
***
byliśmy u fotografa.
zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia.
jutro minie rok, odkąd odkryłam, że jestem chora.
wychodzimy.
moją chudą, lodowatą dłonią trzymam się kurczowo pulchnej, gorącej łapeczki.
(po chemioterapii mam popalone końcówki nerwów w palcach, moje dłonie mają wrażliwość i temperaturę mrożonki).
- poczekaj mamusiu, ja pierwszy, tu są ciężkie drzwi, otworzę ci je - sapie w emocjach Giancarlo.
zatrzymuję się.
czekam.
kątem oka wyławiam Jego przejęcie związane z odgrywaniem nowej roli.
oto kształtuje się mężczyzna - opiekun.
***
natknęłam się na Kwokę.
dawno temu Kwoka rozstała się z Mężem i sama wychowuje Kurkę.
ledwo mnie ujrzała na horyzoncie, już nabrała powietrza w swe fstrętne drobiowe płuca i rozpoczęła crescendo pean o sobie samej. kwa, kwa. nikt tak się nią nie zajmie jak ja, jeszcze ją porwie albo nie da prosa na obiadek, kwa, kwa, kwa, kwa, kwa. nie dam mu jej, o nie, nie, nie. spotka się z nim jak będzie dorosła, wcześniej - po moim trupie, kwa, kwa, kwa, po moim kwa, kwa, trupie, kwa. kwa.
mhm.
i gdakała dalej: tylko kasy nie mam, kasy potrzebuję, mam pracę, fajną grzędę, wyposażony kurnik, sianko, taczkę, grabie i konewkę, ale mało mi, małoooo, mało mi kasy, niech on, kwa, kwa, płaci, ale niech się z Kurką nie spotyka.
mhm.
a co powiesz Kurce - Córce, gdy zapyta się, dlaczego zdecydowałaś za Nią, czy ma się spotykać ze swoim ojcem?
odpowiedz, Kwoko.
skłamiesz, że ojciec nie chciał się z Nią widywać?
***
od rana Syn spakowany na weekendowy wyjazd do Voldemorta.
- na basen! pojadę z tatusiem na basen! zabieram płetwy! - Giancarlo podśpiewuje, karmiąc się wyobrażeniami o Przygodzie, która później miewa na imię Rzeczywistość, lub częściej - Iluzja.
i co z tego.
nieśmiało sugeruję, żeby nie nastawiał się na wyjazd, bo tatusiowi zdarza się ginąć w czasoprzestrzeni i wówczas, mimo danej obietnicy, nie przyjeżdża.
i co z tego.
...a pewnie koło wtorku zadzwonią z przedszkola, żeby pilnie Go odebrać, bo ma gorączkę i skarży się, że bolą Go uszy.
i co z tego, pytam się raz jeszcze.
Ja przepraszam, że słodzę, ale Ty mądra kobieta jesteś. I mądra matka (mówię z mojego 19-miesięcznego matkowego doświadczenia).
OdpowiedzUsuńRanyy... znam takie wściekłe kury, które nawet dorosłe dzieci by chciały zatrzymać dla siebie. Dramat.
OdpowiedzUsuńCzytam sobie pani bloga, od jakiegoś czasu nawet przyłączyła się do tego moja Mamuśka:)Ona podziwia Panią za wspaniały sposób "matkowania" a ja,ja chyba głównie za siłe walki,za godne chorowanie.Mogę się pochwalić,że też się nie dałam i wykopałam potwora z mojego pęcherza (dostałam go w prezencie od tausia,który przez 18lat palił przy mnie nie wierząc że dym papierosowy może szkodzić)
OdpowiedzUsuń-pozdrawiam Pola
Pochwalę SIĘ ,tematycznie ,Joanno :/ ,co?Dziś moje średnie Dziecko,wyjeżdżało - za chlebem -i tak grzebie,grzebie w kieszonce, i wyciąga maleńką muszelkę,i daje mi ją - był /za chlebem / nad morzem :)/.Szaloooom......
OdpowiedzUsuńZuzanka napisała to co przyszło mi do głowy po przeczytaniu tego posta - mądra z Ciebie kobieta!
OdpowiedzUsuńKwa,kwa?Kura?Od razu widać żeś miastowa.
OdpowiedzUsuńpo prostu, rób swoje, jesteś w tym najlepsza, reszta nieważna (kury, kwoki, Voldemorty, itp..)
OdpowiedzUsuńGrażyna
Będę się od Ciebie pilnie uczyć...
OdpowiedzUsuńDzisiejszy post mnie wzruszył, nie wiem czy tekst czy może zdjęcie... Joanno wierzę w to co piszesz że jesteś wspaniałą MATKĄ!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Jutka
Śliczne zdjęcie Joasiu :-) A jeśli chodzi o kurę szkoda że jest ich tak wiele wokół nas... Trzymam kciuki żeby markera ubywało! Pozdrawiam L.
OdpowiedzUsuńAsiu, to nasze planowane, późne, wyczekane macierzyństwo jest chyba dojrzalsze... Tak mi się wydaje...
OdpowiedzUsuńBuziaki dla Was;)))
Mądra kobieta jesteś, powiedziałabym przeciwieństwo tej kury kwoki. A fotka urocza, za 20 lat będziecie ją oglądać z synową i żartować z młodego.
OdpowiedzUsuńKurcze nic dodać nic ująć.Pięknie napisane:)Graża
OdpowiedzUsuńweszłam tu, rozejrzałam się wścibsko
OdpowiedzUsuńzaraz wyjdę
z ulgą, smutkiem i jakąś zazdrością
z rozkołatanym mięśniem ssąco tłoczącym
z gardłem jak pięść
z pięścią jak flak
pod wielkim wrażeniem
piękni jesteście
Syn cudny
pozdrawiam
TS
Zajebista jesteś! Napisz książkę, pisz co 2 godziny. Nie wiem co zrób, rozprzestrzeniaj się, więcej Aśki od chustki, mniej idiotyzmu. Zajebista jesteś!!!Ola
OdpowiedzUsuńpiekne zdjecie- wzruszajace barrrrdzzo
OdpowiedzUsuńpewnie, że dobra z Ciebie mama! Ja sama często nie jestem z siebie zadowolona, ale z drugiej strony... patrzę na wesołe buzie moich dzieci, całuję je, ile się da i staram się dać im to, czego potrzebują (czyli miłość, zasady, a czasem i klapsy dla syna, córka za mała). A kwoki, ech, kwok nie brakuje, szkoda tylko dzieci. Zdjęcie piękne, chciałabym tak dobrze wyglądać w krótkich włosach :)
OdpowiedzUsuńheh, znowu po nocach siedzisz? ;)
OdpowiedzUsuńJoanko, nic dodać nic ująć ;)
OdpowiedzUsuńPiękna jesteś i tyle ;*
http://mamczerniaka.blog.pl/
pokrzyczę na Ciebie...
OdpowiedzUsuńAŚKA TY JESTEŚ ZDROWA!!
Więc zrobiłaś sobie zdjęcie z Synem na Waszej Wspólnej Zdrowej Nowej Drodze życia :))
Mam nadzieję, że nie kwoka kwa kwa kwa ale "też Asia"
czytam po raz kolejny ostatni post, przygladam sie zdjeciu...
OdpowiedzUsuńi brakuje mi slow, zeby wyrazic jak zachwyca mnie co i w jaki sposob piszesz, Joanno.
piekny wpis, cudne zdjecie Mamy z Synem.
dziekuje.
Maria
Aśku, wejdź proszę, na stronę Fukiera, Gessler. Co myślisz? popatrzeć też warto, ale posłuchaj. Ładne to, co? Ola
OdpowiedzUsuńLubię Cię, Asiu. Może i mam depresję (leczę ją), bo łzy, gdy czytam. A może to wzruszenie. Who knows. Nevermind. Lubię Cię. Ania
OdpowiedzUsuńLubie byc mama.
OdpowiedzUsuńLubie moje dzieci.
A to wierszyk dla mam i tatow, ktory dostalam z biuletynem w przedszkolu synow.
Just Playing By Anita Wadley
from "Chicken Soup for the Unsinkable Soul"*
When I'm a building in the block room,
Please don't say, "I'm just playing"
For, you see, I'm learning as I play
About balance and shapes.
When I'm getting all dressed up,
Setting the table, caring for the babies,
Don't get the idea I'm "just playing."
I may be a mother or a father someday.
When you see me up to my elbows in paint,
Or standing at an easel, or molding and shaping clay,
Please don't let me hear you say, "He's just playing"
For you see, I'm learning as I play.
I'm expressing myself and being creative.
I may be an artist or an inventor someday.
When you see me sitting in a chair
"Reading" to an imaginary audience,
Please don't laugh and think I'm, "just playing"
For, you see, I'm learning as I play.
I may be a teacher someday.
When you see me combing the bushes for bugs,
Or packing my pockets with choice things I find,
Don't pass it off as "just playing."
For, you see, I'm learning as I play.
I may be a scientist someday.
When you see me engrossed in a puzzle,
Or "plaything" at my school,
Please don't feel the time is wasted in "play"
For, you see, I'm learning as I play.
I'm learning to solve problems and concentrate.
I may be in business someday.
When you see me cooking or tasting foods,
Please don't think that because I enjoy it, it is just "play"
For, you see, I'm learning as I play.
I'm learning how my body works.
I may be a doctor, nurse, or athlete someday.
When you ask me what I've done at school today,
And I say "I played,"
Please don't misunderstand me.
For, you see, I'm learning as I play.
I'm learning to be successful in work.
I'm preparing for tomorrow.
Today, I'm a child and my work is play.
Joasiu wiesz,ja poszłabym na kolanach na Jasną Górę gdybym miała taką przyjaciółke jak Ty...fajny z ciebie Babolek.
OdpowiedzUsuńCzytam Twój blog codziennie i jak pewnie większość tu obecnych jestem od niego uzależniona!
Zabraniam Ci chorować!!!
Uwielbiam Cię czytać!!
OdpowiedzUsuńCibie uwielbiam!
Powinnaś książkę napisać.
Grochola przy Tobie to miękka buła! ;) :)
Proszę Cię Chustko posłuchaj Jacka Wójcickiego w piosence Miejcie nadzieję. On chyba śpiewa o Tobie.
OdpowiedzUsuńkowalska
Po kilku tygodniach podczytywania nie umiem oprzeć się potrzebie napisania do Ciebie. Chyba jestem Ci to winna. Wlazłam w Twoje życie i wypada się ujawnić. No i czas na to co masz na codzień: jesteś WIELKA, uczę się od Ciebie jak pięknie żyć i jak tym życiem się cieszyć. Jestem oporną uczennicą ale staram się. Mam wszystko: zdrowie (!), cudne dzieci i kochającego męża (byłego i obecnego), nie brakuje kasy i .... tylko nie umiem tego szczęściem nazwać. Czytając Cię - zazdroszczę tego stanu ducha. Głupia jestem... Ale Twoja przez następne 50 lat!
OdpowiedzUsuńale fajowy ten Twoj Synek, ale na takiego trzeba sobie zasłuzyć...mój taki fajny nie jest :(...no cóż...jaka matka taki syn...
OdpowiedzUsuńnadrabiam zaległości, swego zięcia uwielbiam a ty jesteś wspaniałą matką.
OdpowiedzUsuńchcesz przepis na pieczoną kurę 8-)
Asiu, jestem z Tobą, dajesz mi siłę, teraz, kiedy zawalił się mój swiat. Znamy się od wielu lat, a dopiero niedawno trafiłam na bloga. Podaj kontakt do Ciebie, prosze, bardzo mi na tym zależy, może mailowy.
OdpowiedzUsuńZnajoma
jan.wenda@wp.pl
OdpowiedzUsuń