oj, dostałam od Was burę za bla bla ku pamięci Kolbergera.
cóż - Waszym prawem jest nie zgadzać się i krytykować.
i macie prawo upierać się, że wszyscy żyjący z definicji muszą być piewcami życia.
tymczasem ja zgodziłam się na śmierć.
jeśli mam żyć za cenę cierpienia, bólu, wolę umrzeć.
jeśli mam żyć dla bliskich, po to by ich życie utrzymało za wszelką cenę dotychczasową równowagę, wolę umrzeć.
przecież gdy umrę nastanie nowa równowaga, nie gorsza od poprzedniej.
a mnie ciekawi co jest po drugiej stronie.
dopóki jestem, jestem.
gdy przyjdzie odejść, odejdę.
bla, bla, bla.
***
dziesięć lat temu, niedługo po śmierci mojego Ojca miałam taki sen: wspinam się monumentalnymi schodami, idąc głaszczę dłonią wiekową balustradę z białego marmuru.
w połowie schodów spotykam Ojca. pytam się Go: tato, czemu tu pusto, nie ma nikogo?
On mi na to: czekamy, niedługo przyjdą.
12 lat temu
Tylko suma doświadczeń (choroba, cierpienie, niemoc, ból) może sprawić, że tak się zacznie myśleć.
OdpowiedzUsuńMnie się podoba, że jesteś tak pogodzona ze sobą, z życiem, ze śmiercią.
BO PRZECIEŻ ŻYCIE I ŚMIERĆ TO JEST TO SAMO, NA JEDNEJ LINII.
sen piękny i wymowny.
OdpowiedzUsuńA co z Twoimi planami i ogromną chęcią wypicia wina na zakończenie studiów Syna i powąchania wnuków?
Jesteś wspaniała Joanno!Podziwiam Twoje podejście do choroby,do śmierci,ale wydaje mi się,iż niestety do końca nie jest tak,że panujemy nad wszystkim do końca.I nie myślę tu o Bogu, czy nawet o przeznaczeniu jak wolą inni.To czysta fizjologia.Nasz organizm decyduje jak długo i z jakim skutkiem zmagamy się z chorobą.Rozum,wiedza,świadomość i motywacja pomagają w tej jakże często nierównej walce.Tylko tak waleczne osoby jak Ty, pan Kolberger i wielu, wielu innych wspaniałych wojowników macie szansę pokonać tę okropną chorobę, a do tego dodajecie sił i wiary innym,tym samotnym, zagubionym i pozbawionym motywacji.Budzi to mój podziw i szacunek.Człowiek nie wie co siedzi w nim w środku..wiem jedno,że ja w takiej sytuacji najpierw pewnie umarłabym ze strachu.Czuję go nawet wtedy,gdy zdarza się odbierać swoje wyniki badań.Joanno, pamiętaj Kolberger ze swoją chorobą żył,pracował i chyba był szczęśliwy
OdpowiedzUsuńprzez 20 lat!!Przecież to kawał życia!Zatem warto!! Kochana zawsze warto!Jestem tutaj,aby Ci kibicować, bo fantastyczna jesteś!
Mam taką refleksję... również choruję na raka od 4 lat( z przerwami bo udało się 2,5 roku remisji) ale teraz przed sobą mam widmo kolejnej trzeciej chemioterapii. Miałam nieco ponad 30 lat gdy zachorowałam i od początku zapał do walki i wolę życia - normalnego na tyle na ile pozwala mi choroba więc pracuję, od czasu do czasu wyjeżdżam jestem samodzielna... ale choroba odebrała mi możliwość swobodnego planowania i wprowadziła w moje życie jedną wielką niewiadomą i lęk, że jeśli coś zaplanuję to zaraz zapeszę...
OdpowiedzUsuńi najważniejsza sprawa nauczyłam wielu znajomych żyć przy mnie gdy choruję, nauczyłam ich że mimo wszystko świat nie kręci się wokół mnie, że są inne tematy poza moimi wynikami badań, nauczyłam ich że wiem że chcą być na bieżąco i troszczą się, ale tak samo ja nadal troszczę się o nich i chcę wiedzieć co u nich słychać itd itp.. ale nie nauczyłam ich, że jeśli mówię że jestem zmęczona walką to nie znaczy, że się poddałam załamałam i nie nauczyłam ich jeszcze że jeśli mówią: "wszystko będzie dobrze" a ja mam oczy pełne łez i pytam "a co jeśli nie będzie?" to chciałabym po prostu usłyszeć " jeśli nie będzie to też będę przy Tobie" a nie chce usłyszeć kolejnego "musi być dobrze, kto sobie nie da rady tak jak Ty, Ty jesteś twarda i wygrasz"
I żeby mnie nikt nie zrozumiał opacznie ja się cieszę że dostałam kilka kolejnych lat życia, że mam szansę zaczynać od nowa kolejny raz, cieszę się że mam tyle osób wokół które trzymają kciuki za mnie i ja trzymam kciuki za osoby chorujące na raka - znajome i te których nie znam osobiście(np Ty Joasiu) ale daję prawo do myślenia o śmierci a nie życia za wszelką cenę..
Wydaje mi się, że po części rozumiem Joasiu to co chciałaś wyrazić. I mimo że napisałaś to co napisałaś to wiem że nadal masz plany nadzieje i marzenia ale nie za wszelką cenę.
Z góry przepraszam za chaos w mojej wypowiedzi
L.
Joasiu, moe słowa podziwu za odwagę...w lipcu zeszłego roku mój Tatuś zmarł na raka żołądka. On tez byl bardzo pozytywnie nastawiony. i moze dlatego, mimo iz lekarze nie dawali mu szans, przezyl "az" 8 miesiecy. Szukalam ratunku dla niego nawet za granica. chciałabym teraz otworzyć fundacje, ktora pomagałaby chorym na raka, szczegolnie zoladka, szczegolnie w kwestii informacji o mozliwosciach leczenia, pomocy psychologicznej, wsparcia rodziny.
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki za Ciebie!pozdrawiam cieplutko- asiulka (www.najlepszy-czlowiek-swiata.blog.onet.pl)
rozumiem , ze wszelkie pocieszania, zagrzewanie do walki, afirmacje od ludzi, ktorzy nie sa w naszym polozeniu brzmia wlasnie jak bla, bla, bla- latwo cos komus radzic- to nic nie kosztuje
OdpowiedzUsuńtylko druga chora osoba wie mniej wiecej co czujemy ale o tym sie nie mowi, to jest to o czym mozna tylko milczec:(((
A mnie zwyczajnie przerażasz czasami. Idź umyj głowę i wypłucz czarne myśli....to ponoć pomaga.
OdpowiedzUsuńAle gdzie te czarne myśli? Ja ich nie widzę. Podzielam chyba Twój sposób patrzenia na świat i Twój racjonalizm. I rozumiem to bla bla bla. W jego przypadku jednak jakoś łatwiej zamiast "rak" powiedzieć "choroba przewlekła" - jak każda inna. A innym jutro może spaść na głowę cegła.
OdpowiedzUsuńI życzę Ci właśnie tego "powąchania wnuków". Trzymam za Ciebie kciuki, bloga czytam, odzywam się pierwszy raz. Nie będę się chwalić czy głosowałam czy nie :)
Pozdrawiam! Oliwia
To dosc rozsadne, co piszesz. W zwiazku z koncowym projektem w mojej medycznej zawodowce pisalam prace o smierci wlasnie, do ktorej musialam przeczytac ksiazke Elisabeth Kubler-Ross "Rozmowy o smierci i umieraniu"; jako pierwsza opisala fazy, jakie kazdy dostajacy diagnoze ciezkiej, byc moze nieuleczalnej choroby dostaje; czesc tego widze w Twoich wpisach.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie, Joanno, a kiedy bedzie pora, spotkaj sie z Ojcem. Moj tez tam jest.
M.
Witam, napiszę nieco inaczej.... Tyle ile osób tyle opinii wiadomo... nie ma co dyskutować z innym -nastawieniem do sprawy (choroby). W mojej subiektywnej ocenie sprawa ma sie tak: w obliczu "dosłownego zagrożenia życia" gdy nie wiadomo czy dane są kolejne godziny ( nam bądź naszym bliskim) nie ma zgody na śmierć... w obliczu ogromnego bólu i cierpienia nie ma zgody na poddanie się - zawsze miałam i będę miała wole życia.... bez względu na trudne, bolesne diagnozy... mam 27 lat uderzyło mnie to w twojej wypowiedzi, do której masz prawo, że nie "wyczytałam w twych słowach" szacunku do odejścia osoby która na to zasłużyła... wiem że można mieć dystans, czarny humor..... Ale moje emocje nie są zgodne z zawartą treścią przez Ciebie. Życzę być miła wiele sił i czasem zastanowiła sie co mogą czuć inni czytając to co napisałaś?
OdpowiedzUsuńjedno jest pewne-nie chciała bym nigdy mieć świadomości że ktoś w ten sposób wypowie się o mojej śmierci.
OdpowiedzUsuńa ty byś chciała usłyszeć to o sobie?
bla bla bla...
M.
Po smierci to juz chyba wszystko jedno, co mowia, nie? Przynajmniej zmarlemu.
OdpowiedzUsuńMarta
I, sorry za floodowanie, jeszcze jedno a propos zdania "bys sie zastanowila, co moga czuc inni czytajac co napisalas".
OdpowiedzUsuńTo jest jej blog, wiec moze pisac co chce i jak chce; my mozemy wybrac, czy bedziemy czytac, czy nie. Nietaktem wydaje mi sie dyktowanie warunkow autorce.
Marta
Chyba p.Marta nie umie czytać ze zrozumieniem - skoro nie odniosła się ona do tego że w owej wypowiedzi chodzi o uwzględnienie " tolerancji na pisane słowo a nie jego krytykę" a w istocie chodzi o odczucie co do Faktu życia ze śmiertelną chorobą czy Bycie ( rodziną) kogoś kto cierpi) Bynajmniej tak to rozumiem. Szacunek, nadzieja, nikomu nie idzie tutaj o krytykę Pani Joanny tutaj wszyscy ją wspierają - lecz chyba nie ma nic złego w byciu szczerym i jeśli ktoś się z z czym nie zgadza na poziomie emocjonalnym to chyba - dobrze gdy dzieli sie refleksją? Tak czy inaczej intencjonalnie chodzi o dobre fluidy
OdpowiedzUsuńA komentarze są dla komentatorów.
OdpowiedzUsuńGdy zmarła moja Babcia,niektórzy mnie pocieszali że nie jest tak źle,przecież to TYLKO babcia a nie na przykład Mama.
Minęło kilka lat a ja nadal tęsknię za Babcią i nadal nie mogę zapomnieć że ktoś śmiał powiedzieć "tylko babcia" o tak wspaniałej osobie.
To "bla,bla,bla" w odniesieniu do śmierci kogoś kto pozostawił rodzinę i bliskich pogrążonych z żałobie,to co najmniej wielki nietakt.
Joanno miała byś odwagę powiedzieć swoje bla bla żałobnikom w oczy,w odpowiedzi na ich cierpienie?
A może chciała byś usłyszeć w odpowiedzi na Twój sen o Ojcu coś w stylu "dla mnie ta opowieść to takie bla,bla,bla"
M.
przyznam, że nie bardzo rozumiem całą tę aferę o to nieszczęsne "bla, bla, bla"...
OdpowiedzUsuńja zrozumiałam to nieco inaczej.
"bla, bla, bla..." - o śmierci Kolbergera wszyscy mówią to samo i tak samo. używają podobnych słów. że wielki artysta, wspaniały człowiek, że taki wrażliwy i skromny, zawsze usmiechnięty. i że spieszmy się kochać ludzi.
wszystko prawda. ale ile razy można powtarzać te same uniwersalne frazy, które pasują absolutnie do wszystkich i brzmią tak samo - czy to wypowiadane przez Jandę, czy Tuska, czy Olejnik czy zwykłą Kowalską z klatki obok.
tysiące internautów zapalą ['] świeczki tak samo jak zapalali po MIłoszu, Kapuścińskim, Kownackiej, Grodzieńskiej...
pewnie zabrzmi to pretensjonalnie, ale czym są te wszystkie słowa i świeczki wobec śmierci Człowieka.
słowa, słowa, słowa.
bla, bla, bla.
i co?
nic.
więc zamiast teraz głosować, oburzać się, stawać w obronie, dostawać wypieków na twarzy...
pomilczcie sobie.
na zdrowie.
zazie> tak właśnie, to chciałam powiedzieć.
OdpowiedzUsuńdziękuję za pomoc w doprecyzowaniu myśli.
Przecież Joanna nie pisze do żałobników, ani o ich uczuciach. Odczułam jej wpis raczej jako odniesienie się do pewnej panującej konwencji, by jakoś (przeważnie stereotypowo) skomentować odejście WIELKIEGO CZŁOWIEKA. Tak jakby sam fakt, że zmarły był znanym aktorem, wynosił go ponad innych zmagających się z chorobą. To w pewnym sensie wpływ umasowienia kultury, to poczucie zobowiązania do paru wzniosłych zdań.
OdpowiedzUsuńDla najbliższych był on zapewne największy, najwspanialszy i nieodżałowany i tego nikt nie kwestionuje. Pozdrawiam
Ania M
Joasia, nie chciało mi się poruszać tematu życia/śmierci, ale to nie ja zaczęłam ;) Zrozum mnie dobrze:
OdpowiedzUsuńTotalnie obojętne mi jest, jak się o Kolbergerze pisze. Serio :)
Nieobojętne mi jednak, gdy ktoś pisze: "był chory, to umarł. Śmierć to truizm."
Bo ta sama osoba, Autorka bloga, pisze kilka notek niżej o śmierci jakiejś Kasi i o emocjach, że nie są na bloga, dołączając kiczowate zdjęcie kwiatów itd. itp.
Więc: "Kasia była chora, więc umarła."
Łatwe, nie? Albo może nie.
Na bloga nigdy nie zagłosuję, bo:
z jednej strony kreujesz obraz swojej choroby jako normalkę, z czym można prowadzić zdystansowane, zajebiste życie, z czym się na 100% pogodziłaś i w ogóle "odwalcie się ze współczuciem i gadką o życiu/śmierci".
Z drugiej strony ze swojej choroby robisz właśnie temat nr 1 bloga i widać, jak przesączone jest nią każde słowo i każdy Twój ruch. Jak bardzo to przeżywasz, jak cierpisz i jak bardzo najpierw jest choroba, a potem Ty.
To zestawienie jest średnio autentyczne. Siada Ci PR ;)
Dlatego nie.. pieprz :) ;* proszę, że życie, a potem śmierć to równanie matematyczne, łatwizna, truizm. Bo sama potwierdzasz w każdym zdaniu, że tak nie jest.
Mam wrażenie, że o tym nieszczęsnym Kolbergerze napisałaś to po to, żeby pokazać, jak "kontrowersyjna" jesteś, dla tych naszych komentarzy właśnie.
Skoro "pokrewieństwo" z panem Kolbergerem rozumiesz "mętnie", a pisałaś jedynie "z urzędu", może nie trzeba było jednak nic pisać?
Joanno, a w całym tym okropnym chorowaniu, czy są chwile, które powodują, że chociaż przez chwilę myślisz inaczej, że chcesz być tu z nami na tym padole życiem zwanym?
OdpowiedzUsuńco za ciekawa wymiana, sparing na emocje. Ale czy np. życie moich rodziców jest moją własnością? Chcę najbardziej w świecie, żeby żyli maksymalnie długo, a gdy umrą mając 110 lat będę ich opłakiwać i tęsknić za nimi. Ale szanuję również opinię mojej mamy, która obwieszcza od czasu do czasu, że wolałaby śmierć samobójczą od powolnego umierania w cierpieniu. Czy można krytykować taką opinię? TO chyba jej prawo?
OdpowiedzUsuńjeszcze jeden wyswiechtany frazes o ludziach z ciezka choroba to, ze "prowadza walke z nierownym przeciwnikiem" sorry ale jaka walke? z czym? z mutacja na poziomie genetycznym? jedyna walke jaka mozna prowadzic bedac ciezko chorym- to ta z wlasna psychika, zeby jakos dac rade i nie zwariowac, zeby dopoki sie da- zyc, udajac, ze choroby nie ma czyli udawac Greka jak napisala Joanna
OdpowiedzUsuńco do poprzedniego wpisu o nieuchronnosci smierci- to nie dotyczy przeciez tylko Kolbergera- mozna sparafrazowac- byl czlowiekiem wiec umarl- nieuchronnosc, truizm
nikt nie pokonal smierci a zanim ona przyjdzie mozna odsuwac smutne mysli i cieszyc sie drobiazgami- wszystkich nas to dotyczy
jeszcze jeden wyswiechtany frazes o ludziach z ciezka choroba to, ze "prowadza walke z nierownym przeciwnikiem" sorry ale jaka walke? z czym? z mutacja na poziomie genetycznym? jedyna walke jaka mozna prowadzic bedac ciezko chorym- to ta z wlasna psychika, zeby jakos dac rade i nie zwariowac, zeby dopoki sie da- zyc, udajac, ze choroby nie ma czyli udawac Greka jak napisala Joanna
OdpowiedzUsuńco do poprzedniego wpisu o nieuchronnosci smierci- to nie dotyczy przeciez tylko Kolbergera- mozna sparafrazowac- byl czlowiekiem wiec umarl- nieuchronnosc, truizm
nikt nie pokonal smierci a zanim ona przyjdzie mozna odsuwac smutne mysli i cieszyc sie drobiazgami- wszystkich nas to dotyczy
A co u Kudłatej?
OdpowiedzUsuńA synek - czy ma alergię na kota?
Ania M.
Ludzie!
OdpowiedzUsuńChyba przedobrzyliśmy i my i Joanna. Stworzyliśmy jej niemal pomnik - superbohaterki, która nie może się bać, nie może zapłakać, nie może mieć doła, bo to przecież nie pasuje do jej PR i wizerunku kobiety - terminatora. Cieszymy sie jak sobie troszke pobluzga, slowo "zajebiście" wywołuje w nas ekstazy, że Joanna w super humorze! Joanna lubi prowokować, bawić sie słowem, aby nas zadowolić - takie mam wrażenie - ucieka sie do coraz bardziej kontrowersyjnych wypowiedzi. Oczywiście ma prawo. To Jej blog, Jej Życie. Ale... Ona ma prawo poplakać, mieć doła, Ona też ma prawo sie bać! Nie wtykajcie Jej na siłę wizerunku Terminatora.
pozdrawiam
Ka.
Większość z nas nie zna osobiście Pani Joanny i opiera swoje wyobrażenie o Pani rzecz jasna, na Pani blogu.
OdpowiedzUsuńOpieranie się na wyobrażeniach niesie ryzyko utknięcia na mieliźnie tychże.
Przypominam maluczkim, że blog nie jest (raczej) wiernym zapisem każdej myśli, tylko wyborem, antologią odczuć.
Wybór tematu bloga jest decyzją osobistą, od tej decyzji wara komukolwiek.
A to, że blog pani Joanny jest spójny tematycznie świadczy o spójnej koncepcji na jego prowadzenie.
Wara komukolwiek również od decyzji, czy głosować na bloga. Co więcej, nie ma nawet obowiązku obwieszczania, czy się zagłosowało czy nie. To tylko zabawa i co więcej, o ile dobrze przeczytałem, Pani Joanna nie traktuje jej gardłowo.
A swoją drogą to zabawne, jak ludzie, gdy czują się anonimowi, się zachowują.
wiesz moja kochana siostrzyczko, że od lat na to czekam, twardo pomagając ;) może ona, śmierć nas nie lubi. przyjedź poczekamy razem :*
OdpowiedzUsuńnie chce mi się komentów powyżej czytać...znów mam alergię na ludzi.
Doroga Joanno, miałam nie pisać, ale to co przeczytała powyżej ubawiło mnie setnie! Dziękuję wszystkim państwu!
OdpowiedzUsuńJa cię z znam troszeczkę tylko i dlatego czuję się wyjątkowa, że dzielisz się ze mną i z nami wszystkimi swoimi uczuciami. Są skrajne i kontrowersyjne, ale chyba każdym z nas władają skrajne uczucia co dożycia i śmierci.
Mogę się zgadzać lub nie zgadzać z nimi, ale żeby od razu z tego robić Św.Joanne od raczycha lub palenie Joanny na stosie????
Zastanówmy się proszę wszyscy dobrze zanim coś napiszemy publicznie.
Oczernianie autora chyba nie należy do dobrego smaku, prawda?
A co do postu, to albo kochana Pani J. chciała z nas zadrwić i namieszać, albo ma chandrę. Mnie obie opcje podobają się równie bardzo.
A to w klimacie dla rozładowania:
Dzwonek do drzwi. Facet otwiera i widzi śmierć z kosą. Kolana się pod nim uginają, ręce zaczynają sie trząść... Śmierć, która to zauważyła, mówi:
- Nie pękaj, ja tylko po chomika...
odpowiadając na pytania:
OdpowiedzUsuńSynek ma się dobrze, katar minął.
Kudłata przestała być nieśmiała, rozrabia na całego, szczególnie nad ranem.
oczywiście, że chcę zatańczyć na weselu Synka, że chcę wwąchać się w ciałeczka wnucząt.
marzę o tym!
ale ostatnia chemia dobitnie uświadomiła mi, że moje wyobrażenia o sobie są całkowicie czymś innym od możliwości mojego ciała.
wiesz tak to jest z wyobrażeniami: Ja na przykład wyobrażam sobie że jestem gruba, potem patrzę w lustro i widzę tu kość wystaje, tam kość wystaje ;)
OdpowiedzUsuńNadal rozważam możliwość wstąpienia do związku anorektyczek...
Zmieniłaś się, zmienił się Twój sposób patrzenia na świat, na życie, na chorowanie.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dziś bloga od początku do końca. Byłaś kimś innym, stałaś się kimś innym.
Tak jak napisałaś - zmieniła Cię ostatnia (wycieńczająca) chemia. A pewnie i wcześniejsze też...
Anusia> wyobrażenia o sobie to przekleństwo ;)
OdpowiedzUsuńżycie zweryfikowało moje wyobrażenia o sobie.
Anonimowy (z 23:58)> tak, zmieniłam się. i to nie jest fajna zmiana. czuję się ciężarem dla siebie samej.
Spox,ważne by sobie nie wyobrażać za dużo, bo jak sobie wyobrazisz, że będziesz miała zębicha jak kicizmora,to potem będzie Ci przykro,że dentysta nie jest w stanie dodać ci nowych dwóch rzędów szpiczastych kłów ;)
OdpowiedzUsuńCiepło się robi...urabiania Synusia do kucucsia czasz zacząć...czekamy.
u kurde, ale o co chodzi?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Internauci lubiom się obóżać.
OdpowiedzUsuńTo takie mondre muc siem wyrazić.
chodzi(biega) o to aby żyć!
OdpowiedzUsuń"Gdyby nie było śmierci, życie nie wydawałoby się nam takie piękne" M. Gogol
Pani Joanno, od początku śledzę Pani zmagania, komentuję po raz pierwszy.
OdpowiedzUsuńChciałoby się napisać, że po tak trudnej walce,jaką Pani przeszła, szkoda by stracić wyniki, które Pani osiągnęła - ale to frazes, który słyszy Pani pewnie każdego dnia /choć to prawda/. Ja chcę napisać coś innego. Myślę, że Pani słabość jest wynikiem operacji resekcji żołądka, która Pani przeszła. Przecież Pani organizm został pozbawiony jednego z najważniejszych organów wewnętrznych. Musi on /organizm/ przyzwyczaić się do funkcjonowania bez żołądka; nie jest to proste, więc się buntuje i trudno się dziwić.To że Pani w ogóle żyje dowodzi, że organizm potrafi tak funkcjonować, ale nie od razu bez szwanku.Pani organizm przez wiele lat funkcjonował zarówno z żołądkiem jak i z rakiem i to stało się dla niego "normalne". Pozbyła się Pani raka i już to było dla organizmu szokiem ale mniejszym bo rak to jednak "intruz".Chwilę potem "zafundowała" Pani swojemu organizmowi resekcję żołądka, czyli pozbawiła go Pani czegoś, co jest nieodłączna jego częścią... Dziwi się Pani, że nie może wyjść z szoku?
Myślę, że byłoby dobrze, żeby "pozwoliła" Pani swojemu organizmowi na tę słabość, poddała się jej / w takim sensie "poddała", że nie walczyła z nią na siłę/. Niech on /ten organizm/ powoli odzyskuje równowagę.Być może potrwa to dość długo.Myślę, że poprzez tę słabość - organizm Pani woła, żeby mu dać czas na dostosowanie się do nowych warunków.Raka Pani nie ma i mieć nie będzie.Niech Pani odpoczywa.
Pozdrawiam.
M.
A ja napiszę tak: Joanno obyś była z nami jak najdłużej ale jeżeli stwierdzisz że już czas to grzej tam dla mnie miejsce! Całuję.
OdpowiedzUsuńJusta
ludzie, dajcie już spokój z tymi diagnozami online...
OdpowiedzUsuńchoćbyśmy na głowie stawali i tak nie jesteśmy w stanie poczuć ani wyobrazić sobie tego, co czuje Joanna.
łatwo nam mówić, pisać, pouczać, przestrzegać, krytykować.
analizować i interpretować, co napisała, a co chciała przez to powiedzieć wprost, a co tylko zasugerować i do czego poczynić aluzje.
każdy z nas od razu czuje się specjalistą nie tylko od retoryki, poetyki, medycyny i psychologii, ale i całej reszty życia - niekoniecznie naszego własnego.
blog Joanny to jej własny niepodległy kawałek internetu, w którym ma prawo pisać co chce i nikomu nie musi się z tego tłumaczyć.
blog jest dostępny publicznie,
ale to nie oznacza, że wszystko wszystkim wolno.
kto chce, niech czyta.
kto chce, niech dyskutuje.
ale nikt nie ma prawa pisać, jak POWINNA się czuć/myśleć/mówić w tej czy innej sytuacji.
Joasiu należysz do tych osób, które albo się kocha albo nienawidzi ja Ciebie kocham a na pewno wiem że jesteś wspaniałym człowiekiem i Twoje bla bla rozumiem a jak ktoś nie zrozumiał to znaczy że albo tak chciał albo Cię nie zna jesteś z tych ludzi, których podziwia się z kącika... czy tego chcesz czy nie ... tym razem się nie ujawniam...
OdpowiedzUsuńktoś się z kimś nie zgadza i to jest od razu nienawiść?
OdpowiedzUsuńpodejście typu- nie krytykować,trzeba się zgadzać,potakiwać,nie polemizować stosuję do: bardzo małych cudzych dzieci,osób chorych psychicznie oraz jednostek stojących nad grobem.
Autorki nie zaliczam do żadnej z tych grup,więc niech mi ktoś wytłumaczy czemu nie można w tym miejscu wpisywać komentarzy,których treść nie pokrywa się ze zdaniem prowadzącej bloga.
To jest mój objaw szacunku że nie traktuje Jej jak kogoś,kto w wyniku choroby spadł intelektualnie i mentalnie niżej ode mnie.
Ps.
Życzę Pani dużo siły i wiary.
nigdzie nie wspominałam o nienawiści - to po pierwsze.
OdpowiedzUsuńpo drugie: co innego jest nie zgadzać się z kimś i polemizować - co jest w pełni zrozumiałe i naturalne,
a co innego - analizować słowo po słowie, przedstawiać wielopiętrowe teorie na temat stanu Joanny.
niestety trudno stwierdzić, kto co pisze, bo większość komentarzy jest anonimowa.
nie zamierzam z nikim tutaj dyskutować, bo szkoda energii.
chciałam tylko wspomnieć, że według niektórych najłatwiej jest przyjść i zabierać głos - im donośniej, tym lepiej. i na każdy temat. w ramach szeroko pojętej polemiki.
nikt nikomu nie każe przyklaskiwać słowom Joanny, ale ciągłe wałkowanie tematu dla samej tylko dyskusji - ["no bo przecież ja mam prawo się wypowiedzieć!!! a co nie wolno mi?!"] - jest chybione.
a zdanie "nie traktuje Jej jak kogoś,kto w wyniku choroby spadł intelektualnie i mentalnie niżej ode mnie" - jest już po prostu nieeleganckie. żeby nie powiedzieć dosadniej.
myslę, że Joanna ma ważniejsze i ciekawsze sprawy na głowie niż czytanie naszych komentarzy, więc oburzanie się o to, że - "a co?! nie wolno krytykować?! a niby czemu, skoro ja chcę sobie tu popisać?!" - jest bez sensu.
O blogach z kategorii ja i moje życie, czytaj na www.pelnakultura.wordpress.com.
OdpowiedzUsuńPS.
Twój blog radzi sobie bardzo dobrze więc możesz mieć pewność, że o nim też napiszę.
Pozdrawiam.
nie piszę o nikim... po prostu takie mam zdanie Joanna należy moim zdaniem do takich osób to moje zdanie i mam do niego prawo
OdpowiedzUsuńuderz w stół a nożyce się odezwą jak ktoś chce to niech myśli że pisałam o nim lub do niego ja pisałan do Joanny ... tylko i wyłącznie do niej
Uważam,że mam prawo uważać,że każdy ma prawo uważać swoje zdanie za słuszne.
OdpowiedzUsuńTakie jest Moje zdanie.
Atmosfera tu jak na pogrzebie,każdy obraził się w związku ze swoim zdaniem :-)
Kochani, dziękuję za wszystkie komentarze.
OdpowiedzUsuńmacie prawo uważać co tylko chcecie, tak jak ja mam prawo pisać to, co chcę.
serdecznie wszystkich pozdrawiam i nie obiecuję poprawy.