dziś przyjrzałam się sobie w lustrze: wiszą mi uszy.
gdybym nosiła biustonosz (właściwiej byłoby napisać: gdyby było go na co zakładać), to płatki uszu wkręcałyby się w ramiączka stanika. a może nawet wpadałyby do miseczek.
tłumaczę sobie, że to normalne - grawitacja ciągnie uszy; one zaś są częścią ciała rosnącą przez całe życie, więc to naturalne, że w moim wieku zwieszają się niczym słuchy zająca.
***
do późnego popołudnia zmitrężyłam dzień z Niemężem (i Kudłatą) w piernatach, gadając o głupotach, jedząc oraz oglądając komedię z rozbrajającym Valem Kilmerem w roli homoseksualisty.
następnie zapadła ciemna noc. założyłam więc przebiegle maskującą czapkę (ach, uszyska) i pomknęliśmy na sushi.
jak zwykle zamówiłam zupę miso oraz futomaki z pieczonym łososiem i serkiem philadelphia.
jak zwykle jadłam z niewymuszonym wdziękiem oraz wrodzoną elegancją, markując, że umiem trzymać pałeczki.
niestety to nieprawda, ponieważ za każdą próbą dziugnięcia sushi górna pałeczka krzyżuje mi się z dolną i tylko sile charakteru i bliskości progenitury zawdzięczam to, że opanowuję się i nie krzyczę na całą restaurację: ja jebię, dajcie widelec, łyżkę plastikową chociaż, bo nie ogarniam.
tymczasem właściciele restauracji dowiedzieli się od Syna, że to przyjęcie urodzinowe i zaserwowali w gratisie ryżowe balasy z węgorzem w sosie teryiaki.
jak widzicie na poniższej dokumentacyjnej focie, w restauracji byli z nami również miś Tuliś oraz świnka Hamm, miód i wino pili i dobrze się bawili.
tak oto czarująco spędziliśmy moje urodziny.
***
dziękuję Wam za życzenia - liczne telefony, esy, wpisy na fejsiku oraz maile.
dziękuję za pamięć.
jak mawiają stare łupy w brzydkich beretach: oby zdrowie było, reszta sama się ułoży.
dopiero w trzydzieste piąte urodziny zrozumiałam sens tego powiedzenia.
12 lat temu
...a ja życzę szczęścia (na Titanicu wszyscy zdrowie mieli i co im z tego przyszło?)
OdpowiedzUsuńcholera, faktycznie.
OdpowiedzUsuńno to szczęścia też sobie życzę.
to ja zycze- wiecej szczescia niz rozumu:)
OdpowiedzUsuńJa tego Muchy i Klimta w złocie życzę (i wiadomo, łutu szczęścia w codziennej loterii). Sama sobie ostrzę na to zęby, ale jeszcze nieprędko.
OdpowiedzUsuńPodobno uszy i nos rosną całe życie, obserwuję to z rosnącym zainteresowaniem w lustrze i wspominam babcię mą - Mieczysławę, co to miała pod koniec swego życia nochal jak klamę od zakrystii oraz uszy jak baset...Robię się coraz bardziej do niej podobna...Tak więc nie przejmuj się, uszy do góry czy jak to tam się mówi... Pozdrawiam i ściskam urodzinowo - Wełna.
OdpowiedzUsuńNo to ja życzę i zdrowia i szczęścia w ilości hurtowej:) A uszami się nie przejmuj - estetyczna ocena ich długości to rzecz względna. W dzikich zakątkach tego globu są plemiona, które dałyby się posiekać za takie elegancko wysmukłe, opadające na ramiona uszy. W sumie najważniejsze, żeby nie rosły w nich włosy.
OdpowiedzUsuńŻYCZĘ tego co w tej chwili najbardziej Ci potrzeba... trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńdo włosów w uszach są trymery, hihihi
OdpowiedzUsuńa jak już ci tak dobrze opadną - te uszy - będą mięciutkie i podatne, wtedy będziesz mogła sobie bez bólu wtyknąć takie czarne kółka, co to twardziele noszą.
jeszcze jakaś dziara i nowy image gotowy! o losie...
Na fejsie i na blogu i tu, życzę Ci lat stu!!!
OdpowiedzUsuńuszy to uszy, można je zakryć czapką albo włosami. A co z podbrudkiem się robi! A potem jeszcze z polikami 0 w chomika się układają. Może więc, zatem, azalisz burki są jedynym sensownym rozwiązaniem....?
OdpowiedzUsuńraczej botox.
OdpowiedzUsuńpoważnie z tymi uszami? że rosną całe życie?
OdpowiedzUsuńi oczywiście najlepsze życzenia urodzinowe.
drobneprzyjemnosci
rosną, podobno.
OdpowiedzUsuńniestety.
brr...
szczęścia zdrowia i spełnienia :)
OdpowiedzUsuńa podobno prawdziwy obyty sushimaniak nie używa pałeczek, tylko je palcami. tak mówił taki ekspert kulinarny od sushi kiedyś w tv :)
no weź, jakbym zaczęła jeść rękami, to Syn by mnie pojechał, żem prosiak.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego, Joasiu-duuuużo zdrowia i duuuużo miłości.Uściski. Aga2
OdpowiedzUsuńPs.muszę oglądnąć swoje uszy w lustrze...
a otox to się podobno do mózgu wchłania! I co bedzie jak się wchłonie i pofałdowania naprostuje....?
OdpowiedzUsuń:S
wszystkiego co najlepsze wielka kobieto
OdpowiedzUsuńMiałam Ci kupić te kolczyki z motywem z muchy ;)
OdpowiedzUsuń( chatki na Mazurach i w górach to sobie sama zbudujesz, samochód... taki sobie :) a wakacje by się znudziły co roku w tym samym miejscu.. restauracja - widoki ładne ale podobno podle tam karmią... i to głupio tak jeść jak wszystkie ryby Ci kęsy liczą... i przecież ryby nie zamówisz?! co do torby to wrzuć sweterek z prawdziwej wełny do pralki i ustaw na 90 stopni to śliczna filcowa torba wyjdzie, zszyjesz na dole, z rękawów zrobisz uszy i jak znalazł oryginalna torba i do tego ekologiczna ( resajkling ect... ).
... i co?! Dobrze, że nie kupiłam kolczyków bo:
- jeszcze bardziej by Ci te uszy obwisły i tylko te przecudnej urody kolczyki przyciągały by wagę do Twoich uszu...
- nie mam pojęcia jaki masz adres na tej swojej wsi
Swoją drogą to też mam niedługo urodziny... :) tylko trochu inna cyfra in the front of... ech... niestety nie 2...
Czytam, Całuję w "czułko" i macham do Niemęża, też mu się coś od życia bo chłop kawał roboty odwala mentalnie też...
Dorota z NieTakLegendarnej grupy...
Jeszcze raz urodzinowo, a co tam :) obowiązkowo każdego dnia lepszego od poprzedniego :) 100lat!
OdpowiedzUsuńCzekam na odwiedziny, jak tylko sił więcej złapiesz.
Pobuszuj sobie na tych www. co ci napisałam na poprzedniej stronie, może znajdziesz swoją torebkę, może pomysł na swoje własne hand made ;) / Kasia
Z tymi uszami to podobno w głowie jest taka żyłka co je razem trzyma, może się poluzowała ;)
OdpowiedzUsuńurodzinowe buzibuzi
OdpowiedzUsuńNo to szczęścia, zdrowia i pomyślności!
OdpowiedzUsuńdzisiaj był ponoć najbardziej dołujący dzień roku. doświadczyłam tego na własnej skórze.
OdpowiedzUsuństare łupy w brzydkich beretach to zło.
najlepszego, Joanno.
gdybym potrafiła, to pewnie bym Ci cos narysowała.
ściskam :*
Zdrowia i szczęścia Tobie Johanno życze. A wracajac do Pana Kolbergera to zachęcam Cię ogromnie do obejrzenia na youtubie filmu pt" "kolba na szczęście". Dzieki temu filmowi można potowarzyszyć Panu Krzysztofowi w życiu codziennym właśnie. Jest też tam Pan profesor Szczylik który mówi o niezwykłości Pana Kolbergera jako pacjenta. Wspaniały dokument. To nie tylko tak jak piszesz chorował i umarł. Można swoją chorobą zatruć życie swoje i najbliższych, można się użalać nad sobą albo załamać. A on żył tak jaby chciał wycisnąć z każdego dnia jak najwięcej. pracował zawodowo, udzielał się, jeździł po kraju latał samolotami. Nikt się nim fizycznie nie opiekował ani nikomu nie zawracal głowy swoją chorobą. A tak medycznie ujmując nie miał trzustki śledziony i paru części wewnętrznych bez których wydaje się że zycie normalne jest niemozliwe. Dtatego to nie jest tak że był chory i umarł- radził sobie w tej chorobie jakby był zdrowy- lepiej od innych będąc zarazem pogodzonym z tym co go czeka. Dlatego dla mnie był wielki i niezwykły. Koniecznie zobacz ten film.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Joanna
spóźnione acz szczere STO LAT w zdrowiu, szczęściu i urodzie!!
OdpowiedzUsuńobejrzalam zdjecie z wyszczerzonym synkiem szczerbatkiem- i uszy nie wisza, sa zgrabne i przylegajace- wiec bez sciemy, nie oszukujemy;)
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 10:07> to zdjęcie sprzed jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuńteraz wiszą.
Anonimowy z 9:08> taka postawa jak Kolbergera to raczej standard, podstawa przetrwania. inaczej się nie da, bo się zwariuje z żalu nad sobą.
mimo wszystko jednak przypominam dyskretnie, że to film. co się działo poza kamerą - nie wiemy, możemy się domyślać.
nos tez rosnie cale zycie
OdpowiedzUsuńw moim przypadku niestety...
chyba wym wolala wysmukle uszy jak u fikandra, niz dlugachny nichal .... jak moj :(
Po pierwsze primo: z okazji urodzin ;* x 1000
OdpowiedzUsuńPo drugie primo: co do Kolbergera... nie kazdy chce/umie przetrwać a do tego otoczenie częsciej kładzie cię do trumienki niz ty sama (to piszę z własnego doświadczenia)
Po trzecie primo: życie jest piękne, tylko czasem słonca brak dlatego...
Słońca Joanko życzę ;)))
http://mamczerniaka.blog.pl/
ja od tego posta o Kolbergerze jeszcze wróce. Nie wiemy co poza kamerą no to zrobimy na zasadzie porównań: ty nie masz żołądka nie możesz podjąc pracy zwodowej z braku sił opiekuje sie tobą nie mąż i inni nie jesteś sama ze sobą całe dnie, czasem jest ci bardzo źle i nad tym bolejesz, raczej mniej niż bardziej jesteś zupełnie niezależna i samodzielna we wszytkim w życiu. Koberger nie miał nerki (ale bez tego można żyć), trzustki śledziony i jeszcze czegoś tam. miał cukrzycę, od trzech lata przerzuty na wątrobę, był na chemii celowanej (branej przez kilka lat ze wszystkimi skutkami ubocznymi) na diecie z codziennymi telefonami do lekarza o poziomie cukru aktywny zawodowo, podróżujacy latajacy samolotami samodzielny, sam sobą sie zajmował, na codzień nie miał opieki bo był sam (po rozwodzie) nie użalał nad sobą (pewnie że za kamerami napewno) ale robił wszytko tak jakby go choroba nie ograniczała, zdrwoym by tyle się nie dało działac co jemu choremu i namawiam obejrzyj kolba na szczęście
OdpowiedzUsuńDaltego bardziej go podziwiam niż innych
Joanna
a ja nie podziwiam go bardziej niz innych- mial super opieke medyczna( nie dostepna dla przecietnego Kowalskiego), rozwiodl sie bo byl gejem( slusznie ale zadne to bohaterstwo z drugiej strony), pracowal bo to byla jego odskocznia od choroby.
OdpowiedzUsuńpodziwiam go tak samo jak wszystkich innych
no coż mój tato był przeciętnym kowalskim i miał również dostęp do terapii celowanej. poprostu i nikomu nikt nic w łapę nie dawał ani nie miał super pieniędzy a terapia celowana czyli ta najlepsza opieka medyczna była czy powinnam czuć się winna?
OdpowiedzUsuńCo do preferencji seksualnych nie bede tego komentowała co do pracy odkoczni super? tylko ilu cięzkochorych ludzi potrafi nadal robić wszystko to co przed chorobą?????
A umarł na raka nerki podobnie jak mój tatao wiec wiem jak bardzo cięzka to choroba
dlatego podziwiam bardziej
film obejrzałam, zdania nie zmieniam.
OdpowiedzUsuńżył jak każda z osób z rakiem, która ma ochotę żyć.
nic w tym nie było szczególnego - ot, codzienne zmagania z rzeczywistością.
takich osób na korytarzach szpitali onkologicznych są setki.
i każda powie to, co Kolberger - że żyjemy się póki się da, wydzierając każdy dzień, że nie boimy się umrzeć, bo wiemy, że jesteśmy chorzy; że najbardziej boimy się niesamodzielności.
ten film to wiarygodny testimonial.
i tyle.
generalnie chodzi o jedno w ogromnej większości choroba zmienia życie i ogranicza w działaniach już nic nie jest jak wcześniej nie da się fizycznie albo psychicznie robić tyle samo co przed chorobą. i w większości przypadków tak jest.
OdpowiedzUsuńOn natomias żył tak jak przedtem chorobie nie dał niczego w swoim życiu ograniczyć i to jest moim góównym celem wypowiedzi nie dał chorobie niczego w swoim dotychczasowym życiu ograniczyć, a to jednak wyjątek
Joanna
nie zgodzę się.
OdpowiedzUsuńnie dostajemy w filmie informacji jak żył przedtem, więc nie możemy mówić, że żył tak jak przedtem. możemy domniemywać, że starał się żyć tak jak przedtem.
i to też robimy, my, szaraki.
staramy się ignorować chorobę albo wkomponować ją zręcznie w nasze życie.
To o czym mówię, że nie dał się ograniczyć chorobie wynika z tego co o nim mówia osoby z otoczenia w tym filmie również. Ale oczywiście też zaraz ktoś powie ze oni tak do kamery mowili specjalnie. Każdy ma prawo do swojego zdania i podziwiania tego lub onego
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Joanna
co to znaczy, ze nie dal sie ograniczyc chorobie? nie majac wielu wewnetrznych narzadow byl na rozne sposoby ograniczony- wystarcz, ze nie zrobilby sobie na czas zastrzyku z insuliny- i juz by bylo po nim
OdpowiedzUsuńmarkował że nie jest ograniczony.
OdpowiedzUsuńtaka zabawa.
nie dał się ograniczyć chorobie ano w taki sposób że robił wszystko to w swoim życiu co robił przed chorobą i w takim stopniu jak przed chorobą , nie zrezygnował z udziału w wielu sztukach, z pracy w teatrze, z udziału w "spieszmy sie kochac ludzi" - muzyka bez granic z wyjazdów z podróży pewnie ze mozemy gdybac a co gdyby nie wiziął insuliny, takie dalsze dywagowanie w tej dyskusji chyba nie ma uzasadnienia. każdy niech sobie myśli i podziwia co podziwia ważne abyśmy szanowali się nawzajem.
OdpowiedzUsuńJoanna
polecam wywiad w vivie- "o smierci mysle pogodnie"- dostepny on- line nie wynika z niego bynajmniej, ze byl samotny, ze zyl jak przed choroba, ze byl samodzielny...
OdpowiedzUsuńJoanno , da się wysłać esa z zagranicy ? Bo coś mi się nie chce wysłać . Wiolka
OdpowiedzUsuń+48 nie ratuje sprawy?
OdpowiedzUsuńhttp://polki.pl/viva_exclusive_artykul,10015303.html
OdpowiedzUsuń"I taki mam rytm dwuipółgodzinny, a życie staram się wpisać pomiędzy te godziny, żeby nie dać się zwariować i nie myśleć właśnie o chorobie."
OdpowiedzUsuń"Oczywiście wymagam większej opieki i są osoby, które mi tę opiekę zaofiarowały, i jestem im wdzięczny, ale robią to dlatego, że chcą, a nie dlatego, że tego wymagam."
OdpowiedzUsuńFajny blog ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie - dlen.bloog.pl
Asiu,
OdpowiedzUsuńżyczę Ci po prostu zdrowia i żebyś się nie zmieniała - zwłaszcza twój cięty, giętki język. Jako bonus rzecz jasna jeszcze domku na Mazurach, torby filcowej i całej reszty z listy zapotrzebowań urodzinowych. Ja i Zofia ściskamy Cię z sił całych!
No ale co wy chcecie udowodnić?
OdpowiedzUsuńŻe faceta wypatroszyli na kilka sposobów a On dalej mógł przerzucić tone węgla w godzinę?
myślę że w Jego przypadku chodziło raczej o chart ducha.
Tego Mu nie brakowało.
Ps.
Spełnienia marzeń.
M.
100 albo i więcej latów. Pozdrowienia :-)
OdpowiedzUsuńAsia ja ze spóźnionymi, ale tym bardziej gorącymi życzeniami:
OdpowiedzUsuńspełnienia marzeń- tych małych i tych głęboko skrywanych. Ucałowania dla Ciebie. Sto lat!!:) (czy ja tym samym nie życzę Ci uszu do pasa??) aaaa i grzecznie pytam spotkamy się urodzinowo, masz siłę i ochotę?
madziorek
Asiu,
OdpowiedzUsuńdobrego, lepszego i najlepszego!
A z pałeczkami to jeszcze troche potrenujesz i będziesz mistrzynią :)
Spóźnione życzenia spełnienia wszelkich marzeń oraz siły, siły i jeszcze raz siły do wszystkiego!
OdpowiedzUsuńod Prawie Równolatki - za 2 tygodnie też 35 będę świętowała ;)
Też mam urodziny 17.01 r(ocznik 77), Chustko, też jestem mańkutem, też mam synka - jedynaka, też, też, też....
OdpowiedzUsuń