niedziela, 30 stycznia 2011

[287]. katar.

katar mam.
cokolwiek przymuliło mnie.

***
dziś powinien być post jak z bloga kulinarnego, bo od rana do teraz stałam przy garach.

Niemąż skomplementował, że uwielbia moją kuchnię i domową atmosferę, którą tworzę.
Syn powiedział, że uwielbia z nami siedzieć przy stole, wspólnie jeść, pomagać mi w kuchni i że kocha jeździć ze mną na zakupy (w markecie pcha wózek, wykłada i pakuje towar, potem dźwiga nieporadnie siatkę - ty mamusiu nie możesz, masz szwy na brzuszku).
sielaneczka, pszę Państwa.
lukrowana różowiutka sielaneczka.

może się mylę, ale wydaje mi się, że nie byłoby aż tak ciepłej bliskości gdyby nie doświadczenie mojej niespodziewanej choroby.
bardzo mocno nas to połączyło.

21 komentarzy:

  1. Anonimowy z 00:01>
    nie liczy się, bo:
    1. nie podpisałeś/aś się.
    2. pewnie nie przeczytałeś/aś posta

    :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Joanno
    A jakie rarytaski dziś zaserwowałaś Swoim Mężczyznom jeśli mogę zapytać?
    ściskam:)
    Kaś

    OdpowiedzUsuń
  3. na śniadanie - placuszki na kefirze, na słodko, z cynamonem.
    na obiad - kasza jaglana i mięso duszone w sosie (pomidory, czosnek, marchew, pietruszka).
    na kolację - chleb i bułki własnego wypieku.
    na deser - ten sernik http://www.gotujmy.pl/sernik-na-zimno-,przepisy,30684.html.

    OdpowiedzUsuń
  4. w dodatku wasza cudna rodzinka ratuje psychikę mojej córki...nie boi się naszego rozstania, bo ma przykład, że ewentualny wujek to skarb :) lecz tego gluta kochana siostro :)
    arr

    OdpowiedzUsuń
  5. i mati dopadło :D a mi łeb ciśnienie drugi dzień rozwala...jezu to takie romantyczne mieć migreny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaszkodził Ci ten izotop, to pewne.
    Bo po co tyle gotować jak już pewnie wszystko zjedzone.

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja powisilam apel kulinarny u mnie. w tym samym czasie, co Ty wpis kulinarny. poradz cos, bo oszaleje. w gre nie wchodzi kasza, warzywa, zwariuje kurwa mac

    OdpowiedzUsuń
  8. jak widze mone mojego syna przy obiedzie, jak si krzywi, to mam mu ochote ten talerz tak na leb
    a jak corke robi mniam na zapach hamburgerow ze smazalni to mam jej ochote powiedziec, ze jest gupia i ograniczona pinda
    wariuje

    OdpowiedzUsuń
  9. AniuHa, tak brzydko o swoich cudnych dzieciach??? Toż to przemoc w rodzinie! Za mało biegasz ......? ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniaha> pizza robiona w domu? spaghetti? kus-kus/ryż z owocami?

    OdpowiedzUsuń
  11. kurkę polecam, cycki kurkowe
    a robi się tak - myje się taki cycek i wrzuca na chwilę na wrzątek, żeby się pozamykały te pory cholerne, co to potem wypuszczają smaczek.

    wkłada się taki cycek do piekarnika w żaroodpornym lub jakimś naczyniu do pieczenia, polewa oliwą, posypuje solą i pieprzem. dorzuca się szałwię. zakrywa aluminiowa i piecze.

    w czasie kiedy toto się piecze, robi się sosik. ja normalnie podsmażam cebulę. ale na Wasze potrzeby myśle sobie, że można spróbować zrobić taki myk, żeby taką cebulę posiekać na kostkę, wrzucić na niewielka ilość wrzątku, poddusić. jak lekko zmięknie, dodać do tego pomidory - o tej porze roku to ja mam te puszkowane, co są w całości.
    doprawić, a jakże, solą i pieprzem :) i szałwii można dowalić tez do sosiku. ja na koniec daję jeszcze mozarellę, na chwilę przed podaniem, żeby się lekutko rozpuściła. można chlapnąć do tego oliwy, żeby trochę zdrowego tłuszczyku był :) bo w nim się witaminka A rozpuszcza :)

    jak się cycek upiecze, to podać go z tym sosem. i z czym tam jeszcze komu pasuje, tzn. kuskusem, ziemniaczkiem, czy jakim ryżem.

    polecam po wielokroć - przepychota!

    OdpowiedzUsuń
  12. tak ..oprócz cierpienia choroba daje też niezwykłe chwile które pozwalają o niej zapomnieć....JA JESTEM SZCZĘŚLIWA choć wiem że....ale póki co żyję i cieszę się każdą chwilą z moimi bliskimi....dziś z Marysią ulepiłyśmi z gliny(UWIELBIAM CERAMIKĘ)naszego anioła stróża.....
    pozdrawiam:)
    mrufff...ka

    OdpowiedzUsuń
  13. mój Syn kocha nogi kurze w sosie z ketchupu i musztardy...
    smaruje się nogi sosem z w/w składników (pół na pół) i piecze na rumiano pod pokrywą.

    moi lubią też risotta - np. z łososiem pokrojonym w kostkę obsmażonym na oliwie i z różyczkami brokułów.

    OdpowiedzUsuń
  14. mrufff...ka> życie staje się bardziej intensywne, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  15. przerywając kulinarny program chciałam prosić Joannę o zgłoszenie się do mojego bloga po odbiór znaczka (uprzedziłam wróbla he he )
    pozdrowienia serdeczne i smacznego życzę

    OdpowiedzUsuń
  16. Joasiu, ja chyba jeszcze nie zdążyłam Ci napisać, jak bardzo lubię Cię czytać:)

    OdpowiedzUsuń
  17. A nie macie wrażenia że te kurczaki jakoś tak pachną inaczej?

    Przepraszam Joanno za taki wtręt, ale zaglądam tu codziennie i bardzo lubię tę "domową atmosferę" i zastanawiałam się nad Twoim jadłospisem a tu proszę takie przysmaki

    Franczeska

    OdpowiedzUsuń
  18. ano Joanno:)życie ma teraz nieziemski smak...kolory przecudne....tak że czuję że NAPRAWDĘ ŻYJĘ...jest git;)
    ale NIESTETY nie uraczam swej rodzinki takimi kulinarnymi pysznościami....a może dla takich łamag kulinarnych i w dodatku bez żołądka znalazłoby się na teym oryginalnym blogu miejsce na przepisy np.na placuszki na jogurcie ,amarantusowe pyszności czy bułeczki własne....byłabym wdzięczna:)
    pozdrawiam i trzymam kciuki za peta
    mrufff...ka

    OdpowiedzUsuń
  19. o! patent na kurze szkitki zapamiętam i wypróbuję przy najbliższej okazji :)

    mrufff...ka - te piersi kurczęcie są chyba po linii diety bezżołądkowców. jak podrzuciłam patent koleżance, co to boryka się z żołądka brakiem i rakiem, była mocno zainteresowana :D

    przy okazji - mam na fejsiku grupę, w której staram się zbierać takie przepisy, dla Ani właśnie. Na razie znikoma ilość wpisów, ale z czasem zapewne się rozwinie. Gdybyście mieli ochotę do niej dołączyć, dzielić tam kulinarnymi tajnikami, to się jakoś privem możemy skontaktować...

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga