poznałam kiedyś w okolicznościach zawodowych generała Petelickiego.
silny mężczyzna z klasą i mundurowym bajerem.
wiem, nie ma co wspominać.
ot, zetknęły się na krótko nasze światy, by zniknąć po chwili.
nie ogarniam, jak taki człowiek jak on, mógł targnąć na swoje życie.
***
jesteśmy na placu zabaw.
siedzę oparta o Niemęża. na ławce, w cieniu.
Giancarlo wspina się po linach.
jest zręcznym kotkiem.
na szczęście dziś nie miauczy.
skrzypi huśtawka.
pulchna, falbaniasto-różowa niewiasta lat około czterech, odpycha się brudnymi, bosymi paluszkami od żółtego piasku, przegarnia sklejone i potargane wiatrem płowe pukle i smętnie zawodzi w rytmie posępnych skrzypnięć huśtawki - Polacy nic się stało, Polacy nic się nie stałooo...
gorące powietrze faluje.
jest mi niedobrze, chyba ze zmęczenia.
nie ogarniam.
nie ogarniam samobójców.
tak się nie robi.
tak nie wolno robić.
***
po wizycie na placu zabaw udaliśmy się na lody.
pozdrawiamy Was serdecznie z krawężnika przy spożywczaku.
***
- nic się stało, Polacy nic się nie stałooo... - śpiewa żałośnie w mojej głowie mała damessa w kolorze pink.
12 lat temu
cos za dużo tych samobójstw wśród ludzi na stanowiskach.
OdpowiedzUsuńostatnio.
jakoś wszyscy oni, przypadkiem oczywiscie, mieli wiele przeciwko nierządowi, którym Polska stoi. zdarza się.
najlepiej zawsze byc za, wtedy grozi życie długie i spokojne...
wiesz, nie odniosę się do takiego komentarza.
Usuńjestem daleka od uogólnień.
jasne, że możemy spekulować o Petelickim, Zielonce, Lepperze itd.
mnie raczej zastanawia jak się podejmuje taką decyzję. ile w niej przypadku, a ile - desperacji, która nie pozwala nieść ciężaru życia.
Asiu, ktoś mi bliski ma 2 próby samobójcze za sobą, na które złożyło się kilka czynników. Rodzina, znajomi byli zaskoczeni taką jego dramatyczną decyzją, nikt nie podejrzewał, że może się targnąć na swoje życie. Na szczęście nie jest politykiem i nikt tego nie rozgrywał dla własnych interesów. Nikt z nas nie wie co generał Petelicki miał w głowie i z czym nie potrafił się zmierzyć. Mam nadzieję, że wszystko w miarę możliwości uda się ustalić i nikt nie będzie wykorzystywał go po śmierci.
Usuńuogólnienie nasuwa się samo.
Usuńaczkolwiek, żeby bylo jasne - całkiem możliwe, ze oni naprawdę zrobili to sami, że w chwili śmierci nikogo przy nich nie było.
ale ktokolwiek ich przekonał, że lepsze rajskie ogrody niż cierpienia ziemskie, musiał miec naprawdę talent.
i argumenty nie do odparcia.
w każdym bądź razie, jak by mnie kto znalazł na sznurze albo w wannie pełnej wody z włączoną suszarką, to uprzedzam, nie mam skłonności samobójczych, kocham życie i jestem zdrowa.
:-)
Generał ponoć miał początki alzheimera. Jedno jest pewne, nikt o zdrowych zmysłach nie podejmuje takiej decyzji, a jeśli nawet jest zdrowy i nie działa pod wpływem osób, religii, to pewnie targają nim jakieś emocje, chwilowe zaburzenia.
UsuńCzłowiek jak każdy zwierz ma instynkt samozachowawczy.
Ola> też tak mi się wydaje, że każde zwierzę prze, by żyć.
Usuńhttp://www.gadu-gadu.pl/zona-petelickiego-chciala-go-zostawic?utm_source=gg&utm_medium=main
UsuńAle ile w tym prawdy, tego nie wiemy...
>KF: to źli kosmici z Czechosłowacji stoją z tym zamachem ;)
Usuńmonikucha, że nam strzelili gola to zaraz kosmici myszą być z Czech?:)))
UsuńCzechosłowacji już nie ma, tak na marginesie ;P
żenuje mnie wykorzystywanie ludzkiej tragedii do politycznych rozgrywek. Generał nie ma jeszcze sekcji, śledztwo niezakończone, a tu już walenie domysłów, "dziwne zbiegi okoliczności" a nuż uda się coś na tym ugrać :(
OdpowiedzUsuńŻal mi zawsze w takiej sytuacji rodzin tych nieszczęśników, które są ofiarami takich cmentarnych hien
Asia- ładnie Ci w tych włosach :*
Przecież życie jest jedno, jedyne. W jakim trzeba być stanie umysłu, by zatracić instynkt życia - też nie ogarniam. I przeraża to, że w takiej chwili zawsze brakuje drugiego człowieka. Chyba .
OdpowiedzUsuńNo, właśnie zapomniałam dodać, że fajne te Twoje kudełki :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, Chustko. Tak nie wolno robić. Walczymy, bijemy się - nie tylko z myślami.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie ta śmierć.
Jesteś ruda jak marchewka - ładnie:)
tu bym polemizowała z tym "nie wolno"
Usuńpowiedziałabym, że raczej nie powinno i taka osoba powinna zastanowić się ile osób krzywdzi taką decyzją np żonę, dzieci, ale uważam, że mamy prawo do odebrania sobie własnego życia pod warunkiem właśnie zabezpieczenia losu najbliższych Zresztą są różne powody, samobójstwo żołnierza bywa sprawą honoru.
Naprawdę nie uważam, że żołnierski honor jest ważniejszy od życia. Romantyzm patriotyczny.
Usuńnie mam na myśli romantyzmu, a np. sytuację, gdy powiedzmy jakiś wysoki rangą dowódca zostaje przyłapany na defraudacji i oprócz hańby grozi mu długie więzienie
UsuńEwo, każdy z nas ma na szczęście wolność wyboru własnej drogi i decydowania o sobie
Viki, ale piszemy o dwóch różnych sytuacjach. Ty powołujesz się na honor żołnierski (bywało że i samobójstwo było chwalebne - przecież znamy chociażby z PW), a ja piszę o zwykłym życiu (normalnym, bo właśnie nie szukam sensacji i podtekstów). I co to znaczy w zwykłym życiu "zabezpieczenie rodziny" - kasa na kontach ?
UsuńPrzyłapany ? A gdyby nie przyłapano ? ...Jak widzisz ten przyłapany jest raczej przyciśnięty do muru, więc raczej nie wolny wybór.
UsuńŻycie jest dobrem najwyższym. Zawsze. Takie jest moje zdanie. Ja nie polemizuję.
andziaos, może i kasa, a może chociaż i opieka, bywały sytuacje, gdzie dzieci są pozostawione same i taki krok na zawsze odmienił ich życie. Ale to mi się tak mówi teraz lekko, za samobójstwem stoi ciężka tragedia życiowa danej osoby, kłopoty, desperacja i nie nam osądzać.
UsuńEwo, ma wolny wybór, może iść do więzienia i żyć w pohańbieniu
UsuńViki,racja, nie nam to osądzać. I masz rację, że samobójstwo to zawsze tragedia życiowa danej osoby. Ja tylko pytam, dlaczego nie podjął walki? Dlaczego nie usłyszał, że "twoje życie jest cenne", nieważne co będzie - żyj.Dlaczego sam sobie nie zadał takiego pytania? Nie pomyślał o dzieciakach/rodzinie jako całości. Wiem, musiał mieć dosyć. Wiem, nie pomyślał o nich. Ale nie jest to powód do chwały...
Usuńno nie jest:(
UsuńA jeśli się straciło powody do życia? To co? To nie wolno?
UsuńMyślę, że to sprawa tego, który podejmuje tę decyzję i nie nam osądzać. Jedyny przypadek usprawiedliwiający interwencję z zewnątrz, jaki dopuszczam, to choroba psychiczna, gdzie po odpowiednim leczeniu farmakologicznym mijają skłonności samobójcze i człowiek chce żyć.
tak, tu interwencja jest obowiązkiem, zresztą, zawsze w sytuacji zagrożenia powinno się pomóc takiej osobie, bo często są rozwiązania, a ta osoba ich nie widzi, lub nie ma sił.
UsuńTo wszystko jest bardzo trudne, a temat zahacza i o eutanazję, której ja w pewnych sytuacjach jestem zwolenniczką. Wiem, że Asia jest przykładem heroicznej walki o życie i bardzo Ją podziwiam. Tak samo wielki szacunek ma u mnie zorka i Jej podobni ludzie. Życie pisze różne scenariusze, a każdy przypadek jest inny.
ta śmierć to właśnie skalanie żołnierskiego honoru. samobójstwo jest dopuszczalne tylko wtedy, jeśli trzeba ocalić ważne informacje, nie pogrążyć innych ludzi.
Usuństrzelić sobie w głowę na publicznym parkingu to wstyd dla wojaka czy tez agenta specjalnego.
Też kiedyś byłam rudzielcem, ale mimo stosowania najlepszych z ogólnie dostępnych farb przy okazji każdego deszczu robiłam się calutka pomarańczowa. Ja i moje ciuchy.
UsuńMimo wszystko uwielbiam ten kolor i ślicznie Ci w nim. Taka płomienna ta łepetynka Ci się zrobiła. ;)
Panistarsza, ja myślę, że można pomóc nie tylko farmakologicznie. Pamiętasz przypadek Janusza Świtaja? Nie chciał żyć, walczył o eutanazję, bo sam nie mógł samobójstwa popełnić. Teraz pracuje w Fundacji "Mimo wszystko". Ktoś nadał sens jego życiu, bo usłyszał wołanie o pomoc, a nie zamknął uszu i stwierdził, że jak chłopina chce do to proszę bardzo.
Usuńgen Petelicki był przede wszystkim człowiekiem, mężem, ojcem, synem, bratem, potem dopiero generałem. Odebranie sobie życia jest tragedią, a nie powodem do wstydu.
UsuńAle tak to jest, że są ludzie którzy już węszą spisek, lub lekko ferują wyroki, opluwając zmarłego.
takie polskie piekiełko:(
A może by tak pochylić się w milczeniu nad ludzką tragedią? Dla wielu to zbyt trudne:(
Ola> Świtaj, żeby otrzymać pomoc, musiał sięgnąć po tak radykalne środki. Dlaczego? I ilu ludzi w takiej sytuacji nie ma siły zrobić burzy w mediach? Czy moralnym jest wymagać od nich by nie psuli nam humoru swoimi samobójstwami, siebie jednocześnie zwalniając (z tych czy innych przyczyn, subiektywnych, obiektywnych, uzasadnionych, nieuzasadnionych - mało ważne, grunt, że zwalniając) z obowiązku udzielenia im adekwatnej do potrzeb pomocy?
UsuńCzy _potencjalna_ odwracalność sytuacji ma prawo wygrywać z jej _realną_ nieodwracalnością? I nie miejmy złudzeń - ludzi, którzy nie otrzymują pomocy adekwatnej do potrzeb, która pozwoliłaby im stanąć na nogi i zacząć cieszyć się życiem - takich ludzi jest bardzo, bardzo wielu.
Iza, mało kto posiada wszystko, czego mu faktycznie potrzeba. Ty posiadasz? Bo ja nie, czasami ledwo wiążę koniec z końcem, ale to nie przeszkadza mi być szczęśliwą. Grunt, to mieć poczucie, że nie jest się zbędnym, nie jest się balastem dla rodziny, znajomych, społeczeństwa, a poza tym, o ile to możliwe, bo nie każdy jest do tego predysponowany, nauczyć się cieszyć drobiazgami. To wyeliminowałoby co najmniej 80% samobójstw popełnionych nie w wyniku choroby psychicznej.
UsuńPopatrz na Chustkę. Gdyby nie trafiła na kogoś takiego jak Niemąż, przy którym czuje się potrzebna, wręcz niezbędna, nie jako kura domowa, która całą rodzinę obsługuje, nie w tym sensie, jako człowiek, osoba, która Niemęża uzupełnia, to jak myślisz, gdzie byłaby nasza Chusti i jaki byłby, ten blog? No i oczywiście Giancarlo, któremu Aśka jako ukochana mama i przyjaciółka jest koniecznie do szczęścia potrzebna. Poza tym spójrz na wczorajszy wpis i te foty. Jej samopoczucie było na dalszym planie, na pierwszym kolorowe kwiatki. :)
vivant kwiatki
Usuń(bo w istocie chodziło mi o to, żeby każdego wyposażyć w BMW)
Usuńmy mum rocks!! : )
OdpowiedzUsuńCo Ty wiesz , co wolno a co nie wolno....
OdpowiedzUsuńPopieram.
UsuńŁk 6.37
nie wolno, moje Panny.
Usuńnie wolno i już.
Nie znam granicy swojej wytrzymałości...
UsuńNie znasz granicy swojej wytrzymałości...
Nie znamy granicy ich....
Przykro mi, ale tfuj bloggerski autorytet nie sięga tak daleko :PPP
UsuńŚmierć istnieje.
Samobójstwo jest formą śmierci.
A takie gadanie tylko pogłębia przepaść - jakby głębi było jej mało.
iza> muj bloggerski ałtorytet nie istnieje :P
Usuńpiszę tylko to, co mi do łba szczeli.
czasami nawet światełko w ciemności życia przeraża śmiertelnie. ja rozumiem, znam taki strach.
OdpowiedzUsuńWróbel, racja - wszystko może przerazić. Ja też rozumiem, też znam ten strach. Ale Ty znasz, ja znam, żyjemy, nie poddajemy się. Dla mnie - w życiu codziennym - samobójstwo jest ucieczką albo kompletną bezsilnością...(tak, to światełko w ciemności)
Usuńandziaos, masz rację jest ucieczką lub kompletną bezsilnością i co z tego?
Usuńmamy prawo być bezsilni. I ja miałam takie chwile w swoim życiu, ale za pozostaniem przy życiu decydowała odpowiedzialność za dzieci. Ale to moja decyzja, nie mam prawa decydować za innych i ich osądzać
Viki, ależ zgadzamy się obie. Prawo do bezsilności - każdy z nas ma. Ot bywa i na przystanku tramwajowym, gdy jestem bezradna wobec watahy podpitych wyrostków (o, jakie ładne słowo).
UsuńAle czy człowiek decydujący się na samobójstwo nie uwalnia się czasem od odpowiedzialności za innych/swoją rodzinę/dzieci? Nie wiem. Zastanawiam się.
PS - wstałam aby dopisać - z przystankiem tramwajowym przerysowałam - to są raczej sytuacje jednorazowe. Bezsilność mierzy każdego swoją miarką.
Usuńandziaos, znów się z Tobą zgadzam ;))
UsuńTaka osoba uwalnia się, a czasem bywa, że i przerzuca ciężar albo jego część na innych. Dla jednych jest to hamulcem, dla innych niestety nie. Bywa, że psychika tak siada, że już nic się nie liczy. Oby nikt z nas nie był w takiej sytuacji.
viki> prawda.
Usuńczasami tak wysiada łeb, że trudno znieść obowiązek życia.
piękny tekst, perełka. a ja chyba rozumiem. czasem nie da się już inaczej :( ale staram się reagować gdy ktoś przebąkuje o śmierci.
OdpowiedzUsuńkibicujesz? bo przyznaję, że jestem zaskoczona jakąś pozytywną energią, mimo wszystko. i tym "Polcacy, nic się nie stało". (przepraszam, że nie o Petelickim)
OdpowiedzUsuńnie kibicuję.
Usuńpaczę.
Dla mnie samobójstwo też jest niezrozumiałe......
OdpowiedzUsuńJoanno wyglądasz przepięknie!!!:-)
Mój mąż -wówczas klarnecista w orkiestrze WP- odprowadzał kiedyś GROM na lotnisko- wyruszali na Haiti. Opowiadał, że było minus piętnaście. Cała orkiestra ubrana w tołuby, uszanki i co się dało, palce grabiały, grać było ciężko, a pan Generał stał bez ruchu odziany w wojskowy t-shirt z krótkim rękawkiem. A uroczystość trwała i trwała....
OdpowiedzUsuńMówił, że jakoś nie sprawiał wrażenia człowieka, któremu z samobójswem po drodze... ale kto wie, co w kim siedzi...
W zeszłym roku w maju jak edward żentara popełnił samobójstwo dowiedziałam się , że mam przerzut na płuco, poczułam się jakby ktoś uderzył mnie w głowę , pomyślałam jakie to życie idiotyczne, jak chciał umierać to mógł się ze mną zamienić. Jednak nadal żyję, mój czarny scenariusz się nie sprawdził, a ten świat okazał się nie aż tak bardzo idiotyczny.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOdwaga czy tchórzostwo ... zawsze sie zasatanawiałam. Odwagi generałowi nie można odmówić
OdpowiedzUsuńChusteczko, pieknie sie czerwienisz na głowie.
Nasze głosy jeszcze sa liczone. Salezjanie wygrali ( gratulujemy ) ale my też wygraliśmy wiele ludzkiej życzliwości i piękna pomoc, absolutnie bezinteresowna, co przywraca wiare w ludzi. Znowu dziękuję WAM wszystkim.
a ja jestem dziś o krok od morderstwa lub samobójstwa.
OdpowiedzUsuńkolejny pracownik mnie okradł i otworzył konkurencje.
Rzygam już.
futrzak- wykończ konkurencję :)
UsuńA byłaś dobrym pracodawcą?;) Sorki za pytanie ale nie mam zbyt miłych doświadczeń z małymi firmami (zazwyczaj wyzysk na maxa)
UsuńNie wydaje mi się żeby mieli źle.
UsuńA nawet jeżeli mają to mogą odejść. Nie kradnąc mi towaru, części i mówiąc u moich klientów że splajtowałam i że Ci co zostali są do niczego, a następnie przejąć tego klienta.
To nie jest uczciwe, to jest złodziejstwo.
a wracając do tematu samobójstw, moja Babcia sie powiesiła.
UsuńCzasami się boję że to jakieś rodzinne fatum.
Zostawiła ósemkę nieletnich dzieci.
Myślę że nie wystarczyło jej sił.
Ja chyba rozumiem... Czasami nie wystarcza odwagi by zmagać się, walczyć, by żyć.
OdpowiedzUsuńale żyje się nie tylko dla siebie.
Usuńsamobójstwo-odpowiedzialność-życie......to dźwiganie odpowiedzialności czasami mnie przerasta, czasami mam dosyć......ale ile trzeba mieć dosyć żeby zgasić światło? To jest sekret samobójców, którego my nigdy nie poznamy
OdpowiedzUsuńDochodzę do wniosku, że tak samo, jak ty, Chruściku, nie ogarniam samobójstwa. Nie umiem nic sensownego powiedzieć. Z jednej strony się nie zgadzam, z drugiej ta mala niezgoda nic nie znaczy, bo drugi człowiek jest wolny. Nie wiem, czy pomagać odwrócić kierunek, namawiać "nie rób tego", "zobacz, świat jest jednak piękny"... Może nie jest, może nie mam prawa forsować...? Gubię się kompletnie, może dlatego, że generalnie szukam rzeczy, które jeszcze można zrobić. Bywa, że niewiele mogę, albo nic nie mogę i radzę sobie z tym, ale samobójstwa na dziś nie ogarniam totalnie.
OdpowiedzUsuńSilnym mężczyznom,nie tylko generałom nie wypada szukać pomocy psychiatrycznej. Nie mają w głowie komórek odpowiedzialnych za szukanie pomocy. Za to maja broń i przekonania o tym, jak zachowuje się mężczyzna.
OdpowiedzUsuńPo zwolnieniu ze służby nie są objęci żadną formą pomocy. Chorują, cierpią i leczą się domowymi sposobami. I tak się to kończy.
Myślę podobnie. Choć nie zawsze, na szczęście "tak to się kończy".
UsuńGackowa> też tak czuję.
Usuńsilny mężczyzna przeważnie nie wie, że ktokolwiek może mu pomóc.
a może nie to, że nie wie.
on na to nie liczy; nie wierzy, że ktoś/jakoś mógłby pomóc.
Często się ostatnio pojawia ta przyśpiewka, nie wiem, o co chodzi, ale sprawdzę. Twój look jest bardzo patriotyczny w takim oświetleniu :)
OdpowiedzUsuńSamobójstwo to jednak coś przeciwnego do walki, więc chyba jednak słabość?... To strasznie przygnębiające. Dobrze, że na dole strony widzę te rybki.
tez mialam okazje poznac gen. Petelickiego. po pierwsze trudno oceniac, bo nie znamy calej sprawy. po drugie, wszystko zalezy od tego jaki kto ma zwiazek z kwestia honoru i godnosci. do pewnego stopnia zgadzam sie z Hagakure. mysle, ze mozna we wlasnej glowie tak zboczyc z obranej przez siebie drogi, ze staje sie to nie do zniesienia. nie oceniam czy to dobrze czy to zle.
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że samobójstwo się "nosi w sobie" jako jakiś podstawowy bezsens, zwykle od małego. Pierwotny instynkt życia powoduje, że ludzie wypracowują sobie mechanizmy funkcjonowania z bezsensem w tle, niektórzy tak sprawne, że nic nie widać. Ale to tylko protezy. Może się zdarzyć, że wystarczą na całe "naturalne" życie, a mogą trzasnąć z hukiem, czasem pod wpływem obiektywnie (?) błahego problemu.
OdpowiedzUsuńMiałam w rodzinie osobę, która mimo ciężkich przeżyć wojennych była pełna radości życia. I drugą, jej rówieśnicę, doświadczoną "obiektywnie" mniej, wycofaną, depresyjną, "umarłą za życia" i zarażającą tym swoich bliskich.
Ja też noszę w sobie bezsens - odzywający się regularnie, niezależnie od okoliczności - i mam nadzieję, że moje protezy okażą się wystarczające.
Myślę, że to trudno ogarnąć. Jak mnie trudno ogarnąć pragnienie życia. Rozumiem co najwyżej biologiczny, zwierzęcy strach przed śmiercią - ale to nie to samo.
Samobójców jest więcej. Czy np. alkoholizm, narkomania, inne formy niszczenia siebie (fizycznie zwłaszcza) tak wiele się różnią od jednorazowego palnięcia sobie w łeb? (wiem, póki się żyje, teoretycznie jest szansa). Są samobójstwem na raty.
"zarażenie śmiercią", o którym pisał Herling-Grudziński, którego pierwsza żona popełniła samobójstwo.
UsuńSłowo "popelniła samobójstwo" jest złe, bo to jak popełnić przestępswto, ci ludzie są w takiej desperacji, matni, że odbierają sobie życie i są to decyzje często przemyślane.
Skończyła kurs w UK, jak interweniować w sytuacji czyjejś zadeklarowanej już chęci zabicia się.
Nie wolno tego oceniać- że tchórzowstwo, czy bohaterstwo. Dla tej osoby wdanym momencie jest to jedyne wyjście, jakie widzi. Żeby chcieć odebrać sobie życie, oznacza to, ze zabiło się ów naturalny instynkt, zwierzęcy, jak napisała Chustka, by żyć. Czyli to, co się dzieje w głowie i duszy przyszłego samobójcy, jest straszliwą rozpaczą, tak silną, że antybiologiczną.
Dlatego można nie rozumieć, bo nas to nie dotyczy, ale nie oceniać, bo nas w tej głowie nie ma.
Petelicki- to inna sprawa. Myślę, że postawiono go w strasznej sytuacji, jak wielu ludzi zaangażowanych w politykę wojenną, kiedy okazuje się, ze wysyła się na smierc żołnierzy nie po to, by walczyli o czyjeś prawa, wolność, demokrację, tylko umowy na gaz, ropę czy inne tam.
Coś tu jest na rzeczy.
UsuńMam koleżankę, która ciągle jest na dnie bezsensu, od nastu lat. I ciągle leczona. Bez leków już by jej nie było. A mimo to leczenie nie leczy... ledwie pozwala przetrwać.
A ja biorę tabletkę i jest w porządku. Dla mnie wszystko ma sens. Tylko czasem bywa do dupy. Dlatego wystarczy mi wspomagacz, a resztę załatwiam sobie sama, w swojej głowie.
To trzeba mieć w środku.
Kropka75> prawda. mam tak jak Ty.
Usuńale kiedyś nie miałam.
wypracowałam system przetrwania, gdy nadchodzi zły czas.
ale pewnie też mój zły czas jest radosnym relaksem przy cierpieniu, które przeżywają cierpiący na depresję.
Cierpienie fizyczne jest niczym wobec cierpienia psychicznego. Czasem cierpienie jest tak wielkie, że człowiek błaga o śmierć i jedynym co go powstrzymuje jest myśl, że ktoś będzie za nim płakał. A jeśli nie ma nikogo? A jeśli ból narasta do poziomu, w którym zostaje nam tylko prosić tych co zostali by spróbowali zrozumieć i wybaczyć nam ten ostatni akt egoizmu? Mam pewne wątpliwości czy w tym przypadku tak było, ale nie powinnaś mówić, że "nie wolno", jeśli nigdy nie dotarłaś do tej krawędzi.
OdpowiedzUsuńMasz ogromną wolę życia. Podziwiam Cię za to. Jednak nie jesteś dzięki swojej walce w stanie zrozumieć tych, dla których życie jest piekłem. Cierpieniem, od którego nie potrafią się wyzwolić. Ludzi z mniejszym pancerzem od Ciebie, których dotyka każde złe słowo, każda zła myśl... i odkłada się gdzieś jako niezagojona rana. Zaczynają nienawidzić siebie, tracą wiarę w swoje możliwości, wiarę w przyszłość. Powoli zostają zupełnie sami, bo nikt nie lubi słabych, zatroskanych. Bolą Cię komentarze Trolli? Pomyśl, że dotykają Cię one 100 razy mocniej. A tak jest, jeśli ktoś jest bardzo wrażliwy. Pomyśl przy tym, że nie ma nikogo, kto by Cię pocieszył. Kto by zaprzeczył. Kto by trolla przegonił...
Proszę, nie oceniaj. Spróbuj zrozumieć.
No, może szkoda, że nie możemy wymieniać się życiem... że ten który chce je sobie odebrać, nie może oddać go komuś kto walczy. Chyba to jednak na tym polega, że nigdy nie ma się wszystkiego, czego się pragnie.
Pozdrawiam!
Dzięki za ten wpis.
Usuńlepiej bym tego nie ujęła
Usuńbardzo ważny, mądry wpis.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńA ja sie zastanawiam czy człowiek rodzi sie taki "uszkodzony" czy nabiera tego z wiekiem! Kto jest winny takiego stanu rzeczy........że życie boli.....czy to kwestia wychowania, charakteru czy może bo tak łatwiej......nie walczyć , nie bronić sie , nie starać czegoś zmieniać????
UsuńNie ogarniam tego, rozumiem tego typu zachowania na tle chorób psychicznych , był chory , "nie w pełni rozumu" targnął sie na życie ..........w innym przypadku nie jestem tego w stanie ogarnąć umysłem...
Nie rozumiem po co szukać winnych? Jedni rodzą się bardziej odporni, inni mniej. "Uszkodzony"? Dlaczego uszkodzony? Dzięki nadwrażliwcom powstało wiele dzieł sztuki. Nadwrażliwcy częściej wychodzą poza pudełko i dostrzegają rzeczy, których inni nie widzą. Dobre, ale też złe. Np. Mozart, Dickens czy nawet Jackson...
UsuńTakim ludziom jest trudniej, ale nie można powiedzieć że są gorsi, czy lepsi. Są inni. Siłę do walki bierze się z wnętrza, ale jeśli to właśnie wnętrze jest poranione, to jak walczyć? Czy można mieć do kogoś pretensje, że się poddał? To tak jakby porównywać różnych rycerzy. Jedni wchodzą na pole walki w silnych zbrojach. Są przez to może mniej elastyczni, odbierają mniej bodźców, ale trudniej ich zranić czy zabić. Mogą śmiało iść przed siebie. Dostaną cios,zaboli, ale podniosą się i idą dalej. Inni wchodzą bez zbroi. Mogą lepiej obserwować pole walki, nic ich nie ogranicza. Do czasu pierwszego ciosu, który w przeciwieństwie do tych pierwszych, dużo mocniej odczują. Czyja to wina? Niczyja...
...a może jednak, może to wina tej nieustającej wojny, w której przyszło nam żyć? Tego wartościowania właśnie? Jesteś odporny znaczy lepszy. Nie jesteś, znaczy "uszkodzony". Masz kasę? Zaradny! Nie? Leń i postawa roszczeniowa... to ciągłe porównywanie ludzi w kategoriach "lepszy", "gorszy"...
...aczkolwiek chyba nijak się to ma do samobójstwa generała. ;)
Lubię takie konserwy. :)
Usuńkonserwy> dzięki za Twój głos.
Usuńikada, lepiej w słowa ubrać nie mogłabym tego co myślę o wrodzonych mechanizmach sterujących samobójcami.
OdpowiedzUsuńSamobójstwo, eutanazja - nie nam oceniać, nie nam myśleć: dobrze to czy źle. Nikt ale to nikt nie jest w skórze osoby podejmującej taką decyzję i oby nigdy nie był. Nie jestem ani za ani przeciw. Życie jest piękne ale rozumiem że może dla kogoś być ciężarem nie do uniesienia. I tylko gdy słyszę o takich sytuacjach jest mi strasznie źle że nikt nie pomógł, nie wyciągnął ręki, że może nie było nikogo do kogo można by wołać o pomoc... Kilka m-cy temu w klasie mojej córki (III klasa gimnazjum) była próba samobójcza, na szczęście nieudana. To co nam, dorosłym, wydawało się błahostką, przerosło to dziecko... Świetny chłopak, fajna rodzina, zgrana klasa. A jednak... Więc spór w tym temacie jak dla mnie sensu nie ma. Tak jak nie ma sensu śmierć człowieka który mógłby żyć. MÓGŁBY. Ale najwyraźniej już nie chciał. I do tego, moim zdaniem, ma prawo.
OdpowiedzUsuńNie oceniam. Odkąd zaliczyłem mega deprechę wiem, że czasem nie widzi się innej drogi.
OdpowiedzUsuńMnie tylko zawsze zastanawia jak to jest, że bliscy nie widzą problemu. Ludzie nie zabijają się ot tak, bo zupa była za słona.
Bliscy widzą problem - ale nikogo nie zatrzymasz siłą na świecie - nikogo. Wiem o czym mówię. Trzeba być ostrożnym z uwagami, które przerzucają winę na otoczenie. I tak bliscy samobójcy mają potem poczucie winy. Nawet jak z nim chodzili do psychiatry, starali się uszczęśliwić itp itd.
UsuńKropka75 - a czy samobojstwo jest zawsze wynikiem dlugiej depresji? Czy jest czas na to, zeby zauwazyc? Moja kuzynka kilka tygodni temu zabila sie. Kiedys napisalabym bliska mi kuzynka, ale czy ona tez tak myslala? Chyba gdyby tak myslala to zadzwonilaby do mnie? Zawsze juz beda dreczyc mnie mysli dlaczego nie wziela telefonu? Czy stracila do mnie zaufanie? Dlaczego?
UsuńA moze tak jak napisala Konserwy ten bol jest taki, ze mozna juz tylko prosic o zrozumienie.
Aja, to nie ma nic wspolnego z zaufaniem. ja jak mam problem to tez z nikim o tym nie rozmawiam i zalatwiam to we wlasnej glowie. bardzo bardzo rzadko prosze innych o pomoc, bo tego nie lubie i nie widze sensu - problem jest moj i nikt go za mnie ani rozwiaze ani sie z nim nie zmierzy. poza tym, mysle, ze gdyby Kuzynka z Toba rozmawiala na te tematy, wtedy dreczyloby Cie to jeszcze bardziej.
Usuńmyślę, że świat niewiele może pomóc, gdy ktoś taką decyzję postanowi powziąć.
Usuńale myślę też, że trzeba próbować pomóc.
Nigdy nikt się nie spodziewa...
OdpowiedzUsuńBo siedzimy w sobie.
OdpowiedzUsuńA jeśli to prawda:http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11966404,Petelicki_chorowal_na_Alzheimera___W_srodowisku_to.html
OdpowiedzUsuńto też nie wolno? bo ja w tym wypadku chyba rozumiem wybór
Chustko a powiedz czy Ci się taki śliczny ogień na głowie dobrze trzyma? czy może przygasa? uwielbiam rudości i marchewkowości i wiem że mi w nich dobrze, ale te wszystkie farby po dwóch tygodniach płowieją i po zabawie...
OdpowiedzUsuńWypowiedź "konserwy" przejmująca do bólu i choć nie byłam na takiej krawędzi - rozumiem. Choć chcę i mam dla kogo i po co żyć - rozumiem. Choć wolałabym żeby nikt nigdy - rozumiem. Każdy jest panem swojego życia i SAM o nim powinien móc decydować. Nie wolno mówic "nie wolno" Chusteczko. Nie wolno komuś kazać żyć na siłę. Tak aby było łatwiej Tobie, mi, babci X, chomikowi i trzem ciotkom delikwenta. Oraz naszym sumieniom. Nie byłabym w zgodzie z własnym gdybym komuś kazała żyć dla mnie, dla moich poglądów czy poglądów kogokolwiek innego. Na siłę, na przekór cierpieniom ciała czy umysłu żyć się nie da. Tak myślę ja, Kubuś o bardzo małym rozumku... :)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony masz racje Justa, niemozna zyc dla kogos. Ale jesli zabija sie jedyna corka swoich rodzicow to zamienia ich zycie w pieklo. To tak jakby zabila jeszcze dwie osoby. Tak mozna?
UsuńMoze i nie. ale nie mozna tez zyc na sile tylko po to, zeby kogos innego uszczesliwic.
UsuńA ja uwazam, ze nie ma co porownywac, i licytowac, czy cierpienie fizyczne czy psychiczne gorsze, lepsze, latwiejsze itp.
OdpowiedzUsuńChcialam cos napisac, o sobie i od siebie, ale chyba jednak nie napisze...
Pieknie wygladasz Plomienna Chustencjo :-*
Widzisz Kochana Aju - strasznie trudny temat... Ja absolutnie nie twierdzę że to dobre wyjście, że tak się powinno robic gdy dotrze się do krawędzi, że zamknąć oczy i skakać głową w dół. Ja tylko piszę że rozumiem... I że na siłę nie da rady. A córkę mam, jedynaczkę i gdyby ona... Na pewno zrobiłabym wszystko aby do tego nie doszło pod warunkiem że dopuściłaby mnie do tej tajemnicy... I nie pytałabym dlaczego mi to zrobiła. Zapytałabym siebie czego ja nie zrobiłam. Dla mnie jest sensem życia i bez niej nie było by mnie. Ale chyba (jak to pięknie powiedziano w filmie "W stronę morza") miłość polega również na zgodzie na odejście... Choc brzmi to strasznie. Wolałabym nie być niż kazać Jej cierpieć.
OdpowiedzUsuń...
UsuńOna zrobiła to pod wpływem chwili. Zostawił ja chłopak. Jeszcze dwa dni wcześniej rodzice z babcia byli u niej. I wszystko było tak dobrze, ze trudno sobie wyobrazić lepiej. Nawet maja nagrane na komórkę wspólne wygłupy. Potem nagle chłopak się wyprowadził, a oni znaleźli ja dwa dni później. Piękna, mądra, niezależna dziewczyna. Dlaczego uznała, ze życie bez tego jednego człowieka nie ma sensu? Dlaczego nie wzięła pod uwagę rodziców? Czy ktoś z nas mógł coś zrobić?
Usuńteraz już zawsze będę myśleć, ze może można było, może dzwonić częściej, może coś innego zrobić.
A może scenariusz byłby taki, ze cierpiałaby następnych parę lat i tak zakończyłoby się tak samo?
piekno, madrosc i niezaleznosc sa nic niewarte jesli osoba, ktora rzekomo te cechy posiada nie utozsamia sie z nimi. nie wiesz czy bylo az tak dobrze, czy byla to tylko gra pozorow, a wyglupy o niczym nie swiadcza. nie wiesz, czy to bylo tylko zycie bez tego czlowieka, nie wiesz co ich do konca laczylo. mogla to byc tylko ta ostatnia kropla, ktora sprawila, ze miala dosc. nie mozesz drugiej osoby do niczego zmusic, chocby Cie to doprowadzalo do najczarniejszej rozpaczy. nie mozna komus sie kazac meczyc w imie szczescia innej osoby.
Usuńnie mozesz sie teraz zadreczac czynem, za ktory nie jestes w zaden sposob odpowiedzialna i na ktory nie mialas wplywu.
możliwe, ze tak było jak piszesz. ale zobacz Ty piszesz "nie miałaś wpływu", a Ola z 14:34 "Można oceniać, tych, którzy stali obok (a nie z nim) i nie walczyli o niego."
UsuńChodzi mi o to, ze może czegoś nie zauważyłam, coś przeoczyłam. aż tak było jej tu źle? i nikt tego nie zauważył?
nie zgadzam sie z tym. nie mamy prawa do tego, zeby nikogo oceniac w zyciu.
Usuń"przeto nie możesz się wymówić od winy człowiecze kimkolwiek jesteś, gdy zbierasz się do sądzenia. W jakiekolwiek sprawie sądzisz drugiego, sam na siebie wydajesz wyrok, bo ty czynisz to samo co osądzasz" Sw. Pawel do Rzymian
i cytuje go nie bedac osoba wierzaca.
moze nie zauwazylas. a moze nie bylo nic do zauwazenia. a moze Ona nie chciala, zeby nikt nic nie zauwazyl. a moze nawet jakbys zauwazyla to nic by to nie zmienilo. nigdy sie tego nie dowiesz, no nie zalezalo to od Ciebie. nie jestes tu po to, zeby 'zbawiac' innych. kazdy dokonuje wlasnych wyborow, na ktore Ty nie masz zadnego wplywu. ale to zadnego. nikt z nas nie jest osoba niezastapiona. wmawianie sobie, ze to wlasnie Ty moglas jakos temu zaradzic jest absurdem.
Nie twierdze, ze na pewno mogłabym mieć wpływ na nią, tylko ze może mogłabym. Nie wmawiam sobie, ze jestem chodzącym Aniołem Stróżem i uratuję każdego. Zastanawiam się jednak czy istniała jakaś minimalna przesłanka, cokolwiek.
UsuńJeśli to chodziło o faceta, to dlaczego tak ja przeraziło życie w pojedynkę? Sama jestem singielka i może mogłam z nią więcej rozmawiać o tym, ze życie singla tez może być świetne. Ale nie wpadłam na to. A może masz racje i ten facet tylko przelał czarę, a zbierało się już długo.
Nigdy się tego nie dowiem i właśnie dlatego będę się nad tym zawsze zastanawiać.
jest taki świetny film "Tlen" o osadzaniu, miedzy innymi. myślę, ze spodobałby Ci się.
ok. dzieki za rekomendacje. obejrze :)
Usuńale jaki jest zdroworozsadkowo sens zastanawiania sie nad czyms na co sie nie ma wplywu? to juz lepiej sie zastanawiac nad tym na co sie ma wplyw.
niestety to tak nie dziala... mam kolezanke kt ma anoreksje. moglabym jej opowiadac latami o tym, ze jak przytyje pol kilo to ziemia nie przestanie sie krecic w okol slonca i, ze ja i tak jestem od niej grubsza i i tak nic to nie da. tak samo jak Ty mozesz mnie teraz zapewniac, ze jest jakikolwiek sens w zastanawianiu sie, dlaczego doszlo do tego do czego doszlo a i tak mnie nie przekonasz :)
zdroworozsądkowego sensu nie ma, oczywiście, ale chodzi o emocje. Nie mogę tak po prostu wyrzucić tego z głowy. Tak samo jak jej rodzice pewnie będą się nad tym zastanawiać. Nie da się im powiedzieć: wasza córka nie żyje, dajcie sobie spokój z myśleniem o tym.
UsuńMoze Twoje opowiadanie koleżance nie zda się na wiele, ale gdybyś usłyszała o terapii, która komuś pomogła, powiedziałabyś jej o tym. Na pewno chciałabyś jej pomoc. Czy skorzystałaby z tego czy nie, jej decyzja. Ale Ty wiesz, ze zrobiłaś coś, żeby jej pomoc. A ja o tym myślę, czy mogłam coś.
hehe ta moja kolezanka chodzi na terapie od lat...
Usuńzapewniam Ci, ze jak komus proponujesz pomoc a ta osoba z tego nie chce w zaden sposob skorzystac to tez nie jest to proste. mam taka bardzo bliska osobe ktora w zaden sposob nie chce sobie sama pomoc, i tym samym, zeby jej ktos inny pomogl. pare lat zajelo mi dojscie do etapu w kt juz sie tym 'nie przejmuje'. nie mowie wiec o wyrzucenie z glowy, ale o dojrzeniu do takiego stopnia, ze jestes w stanie odciac sie od tych emocji, spojrzec na nie z boku i powiedziec im 'nie, dziekuje'. ja nigdy nie zaluje ze cos zrobilam lub nie zrobilam. wychodze z zalozenia ze na dana chwile dokonalam najlepszej analizy sytuacji jaka byla mozliwa. a jak potem dostaje nowe elementy, to nie mysle o tym co by bylo gdyby. wiem, ze jest to latwo powiedziec, gdy nie chodzi o czyjes zycie, ale idea jest mniej wiecej ta sama. nie chce, zebys sie zameczala tym czy moglas cos zrobic czy nie :)
MR - :) bardzo bliskie jest mi to co piszesz. Dla mnie w takim myśleniu definiuje się pokora i dojrzałość.
UsuńMonika :) pokora i dojrzalosc odkupione latami wczesniejszej frustracji ;)
Usuńa to da się inaczej ? ;)
Usuńpozdrawiam Cię najserdeczniej
MR, wychodzisz z założenia, że na dana chwile dokonałaś najlepszej analizy sytuacji jaka była możliwa. A ja właśnie tak nie mogę zacząć myśleć. Myślę o tym, że może pogrążyłam się za bardzo w swoim życiu i swoich problemach, zamiast interesować się bardziej tym dzieciakiem. Miała 24 lata. Dorosła i nie. Pewnie dlatego tak jest, że zawsze staram się pomóc, nieważne czy kogoś znam czy nie. Jeśli tylko cokolwiek mogę, robię. A nie zauważyłam jak bliska mi osoba cierpi. Zgadzam się z Toba, że gdyby ona chciała pomocy to jakoś dałaby mi znać. Jestem pewna, że odczytałabym. Nie chciała, nie pokazała. Ale czy jednak nie powinno się zorientować nawet jak ktoś nic nie mówi?
UsuńI nie chodzi tu o brak pokory. naprawdę nie chodzi o to, że wierzę, że mogę być Brucem Willisem i uratować wszystkich.
Chodzi o ten cień wątpliwości, że może coś mówiła, coś zrobiła, a ja nie spostrzegłam.
Też znam osoby, które nie chcą dać sobie pomóc i wtedy mogę powiedzieć im tylko: gdybyś zmienił zdanie, jestem. I wtedy wiem, że więcej nie mogłam. A teraz tej pewności nie mam.
Monika - chyba nie :) albo moze ja jestem powolna ;)
Usuńtez pozdrawiam najserdeczniej
Aja - alez owszem, mozesz tak zaczac myslec, pytanie tylko czy chcesz, bo to sie wiaze z pozostawianiem niektorych rzeczy i kroczeniem dalej.
UsuńSkoro mowisz, ze duzo pomagasz ludziom i, ze odczytujesz sygnaly, to mysle, ze sama odpowiadasz na swoje watpliwosci. musisz sobie bardziej zaufac (choc brzmi to jak kit z tandetnej ksiazki amerykanskiej), ze odczytalas poprawnie sygnaly, ktore byly do odczytania. nie mozna sie zawsze zorientowac. a najbardziej boli gdzy nie zorientujemy sie w kwestii osob bliskich.
Aju, współczuję. Kilka tygodni to niewiele.
UsuńPiszesz: "Zgadzam się z Toba, że gdyby ona chciała pomocy to jakoś dałaby mi znać. Jestem pewna, że odczytałabym. Nie chciała, nie pokazała."
Może warto przytrzymać się tej myśli na trochę. Dużo spokoju Ci życzę.
Aja, jeśli ktoś już musi oceniać (powinnam dodać), bo chyba nie ma co oceniać sytuacji, której nie znamy do końca. Każdy z nas, myślę, ma jakiś taki wyrzut sumienia, że mógł coś zrobić, a nie zrobił. Mój dziadek na ten przykład zginął jako pieszy w wypadku samochodowym i wyobraź sobie (a miałam w tedy 6 lat) przez długi czas wyrzucałam sobie, że nie poszłam z nim. Absurdalne powiesz? Pewnie zginęłabym z nim. Tylko ile czasu musiało upłynąć, ile rzeczy się wydarzyć, żebym to pojęła...
UsuńRodzice chorych dzieci, pozwalający im w końcu odejść, ile pytań sobie zadają i jak bardzo są przez obcych rozliczani ze swojego rodzicielstwa, ba, człowieczeństwa.
Każdy ma jakiś wyrzut sumienia, większość ludzi więcej niż jeden.
dziękuję Wam za te wpisy
UsuńCzasami cierpienie duchowe trudniej wyleczyć niż cierpienie fizyczne. Często z tym cierpieniem pozostajemy sami, a nawet jeśli są bliscy, to nie zawsze dopuszczamy ich w pełni do swojego świata. Trzy lata temu, moja przyjaciółka popełniła samobójstwo. Młoda, mądra, inteligentna i wspaniała dziewczyna. Nikt nie był w stanie jej pomóc. Walczyła z ogromną depresją przez dwa i pół roku, próbowała, leczyła się, ale podjęła taką, a nie inną decyzję. Po dwóch próbach, trzecia się udała. Znam powody jej decyzji, rozumiałam jej ból i dlatego nie umiałam jej powiedzieć, że ten ból jest bez sensu, że być może kiedyś minie. Po tym doświadczeniu, już nie oceniam samobójców, bo trzeba w wyniku pewnych tragicznych okoliczności zatracić instynkt przetrwania, który każdy według mnie posiada. Inną rzeczą jest, jak na swoje życie targa się młody człowiek pod wpływem chwili, znam przypadek, gdy powiesił się dziewięcioletni chłopiec, któremu rodzice nie pozwolili jechać na wakacje do babci, albo przypadek gdy młody człowiek popełnia samobójstwo pod wpływem zawodu miłosnego lub niepowodzeń w szkole. W tych przykładach czegoś zabrakło, i można było im zapobiec. Natomiast jeśli ktoś dojrzewa do tej myśli przez dwa lata, to już takie jednoznaczne nie jest.
OdpowiedzUsuńO ,losie ........jak można dojrzeć do decyzji o samobójstwie!!!!!! To tak samo jak dojrzeć do decyzji o kupnie samochodu!!!!????
UsuńNie pojmuję tego!
Depresja.. dzisiaj co druga moja koleżanka ma depresje i łyka prochy.,.....nie wiem może tak prościej , łyknąć tabsę i mieć z głowy rozwiązywanie problemów , mierzenie się ze sobą , przewartościowanie świata wokół siebie, mają domy , rodziny, są zdrowe , cholera co więcej człowiekowi trzeba do życia i szczęścia!!!
A może ja już nic nie wiem !
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNo widzisz, nie rozumiesz. Ja też wyjaśniać tego nie będę, bo też do końca nie rozumiem. Nie oceniaj, jednak, bo nie znasz sprawy. Nie chodzi o dojrzewanie do decyzji o samobójstwie, może źle się wyraziłam. Chodzi o chęć walki, mimo podjętej wcześniej decyzji, i w ostateczności utwierdzenie się w niej. Tak wiem, że są osoby, które mają wszystko, a mimo to mają depresję. Wiem też, że dużo jest osób, które nadużywają leków antydepresyjnych, ale to kolejny temat. Nie zawsze też chodzi o dobra materialne, chorobę, kłopoty rodzinne. Zdarzają się przypadki osób niezwykle wrażliwych, które po prostu nie radzą sobie z otaczającą rzeczywistością. Witkiewicz popełnił samobójstwo dowiadując się o ataku Związku Radzieckiego na Polskę, na przykład. A szczęście można pojmować w różny sposób. Pozdrawiam.
UsuńDepresja to choroba. TO SIĘ LECZY. Jeśli faktycznie człowiek jest chory, to nie można jego "decyzji" w żaden sposób oceniać. Można oceniać, tych, którzy stali obok (a nie z nim) i nie walczyli o niego.
UsuńOla, a przyszło Ci do głowy, że ci obok, czasem NIC nie wiedzą, bo taka osoba nie dała żadnych sygnałów? Jesteś bardzo radykalna w swych poglądach, ale nie wszystko jest białe lub czarne. Życie pełne jest różnych odcieni szarości. Jeśli Twoje życie składa się tylko z białe- czarne, to serdecznie zazdroszczę.
UsuńZgadza się viki. Są tacy, co nie dają sygnałów, podejmują decyzję spontanicznie. Są też tacy, którzy rozpaczliwie wołają o pomoc, ale nikt tego nie dostrzega. Są w końcu tacy, którzy pokazują problem, mają opiekę rodziny i przyjaciół, a mimo to podejmują ten krok. Trudno pilnować dorosłego człowieka przez cały czas, nie da się! Jeśli ktoś chce, to znajdzie odpowiedni moment. Nikomu nie życzę uczucia tak ogromnej bezsilności.
UsuńCapra..
UsuńJa nie oceniam , ja sie zastanawiam . Odniosłam sie do Twoich słów "dojrzała do..." więc dlatego tak odpowiedziała. szukam odpowiedzi "dlaczego" Ci ludzie to robią . Dla mnie są to rzeczy niezrozumiałe. Wydaje mi sie że widmo cierpienia, nieuleczalnej choroby mogłoby kogoś popchnąć do takiego czynu, ale wrażliwość........to nie na mój rozum...
Patti, rozumiem Cię. Moja przyjaciółka nie zabiła się z powodu wrażliwości. Mówię bardzo ogólnie, pomijając już osobisty wątek. Przytoczyłam tylko przykład, aby pokazać, że ludzie są bardzo różni i powody są różne. Zgadzam się, że w większości przypadków, ten krok jest zwyczajnie głupi i wystarczy dać sobie trochę czasu na zaleczenie ran. Jednak są przypadki, gdy osoba podejmuje tę decyzję bardzo świadomie i nie dzieje się to z dnia na dzień. Dlatego nie oceniam samobójców. Za każdym razem, gdy usłyszę o podobnej sprawie jest mi smutno, bo jak bardzo trzeba cierpieć, by zdecydować się na taki krok? Być może, wynika to też z pewnych predyspozycji osobowych, bo przecież są ludzie, których nic nie jest w stanie złamać. Znam takich, którzy szybko zapominają i idą przez życie, nie stresując się zanadto.
UsuńCapra!
UsuńMyślę dokładnie tak samo. Wiele decyzji i czynów jest dla nas nie zrozumiałych.
I pewnie nigdy nie będzie.
Viki, znam osoby z depresją, znam też podobnie jak Wy, osoby, które potrafią symulować depresję w celu uzyskania jakichś korzyści. Moje życie nie jest czarno-białe i nie jestem aż tak radykalna w swoich poglądach. Może troszeczkę, ale to nie w sprawie samobójstw. Miałam na myśli to, że depresja jest chorobą psychiczną, więc nie wiem po co w ogóle tu się rozwodzić nad moralnością czynu, którego samobójca w tym wypadku nie jest w pełni świadom.
UsuńNatomiast depresja jest stanem na tyle charakterystycznym, że nawet jak nie wiesz, co się dzieje, to wiesz jednak, że coś jest nie tak. Chyba że mówimy o epizodzie depresyjnym na skutek jakiegoś wydarzenia. Wtedy możesz się nie zorientować w porę, bo rozwija się szybko.
MR napisała wyżej o odrzuconej propozycji pomocy i jasne że w sytuacji, gdy potencjalny samobójca pomocy nie chce, czy gdy faktycznie tego nie widać, sygnałów nie rejestrujesz, to nie masz się co obwiniać. W końcu nie jesteś psychiatrą. Tylko, że często ludzie żyją obok siebie, a nie razem i to jest problem i przyczyna, że sygnał nie został w porę wyłapany. Nieraz druga osoba wręcz woła o pomoc i jej nie dostaje i wszyscy zdziwieni, zaskoczeni i nie mają sobie nic do zarzucenia.
UsuńTen kolor włosów to nie rudy, tylko tycjan, zdaje się.
OdpowiedzUsuńJakie cudne włosie na głowie posiadasz!!!
OdpowiedzUsuńChustka Rudzielec!!!
Pięknie Ci:)))
Opiekuję się mamą chorą na Alzheimera. Choroba z bezlitosną konsekwenkcją zabrała jej wszystko. Odarła ze wspomnień, uczuć i godności. Mnie zabrała normalne życie. Nie mogę pracować, nie mogę wyjść spokojnie po zakupy, nie mogę normalnie funkcjonować. Jakby u mnie zdiagnozowano alzheimera, pewnie też bym sie poddała. Innego wyjścia nie ma. Nigdy nie chciałabym zafundować swoim dzieciom takiego życia jak mam ja. Zrobiłabym to dla ich i swojego dobra. Rozumiem go i nie potępiam. Skoro odebrał sobie życie z powodu choroby, będąc jeszcze sprawny umysłowo, to naprawdę miał dużo odwagi.
OdpowiedzUsuńkaruka> masz rację.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSamobójstwo jest niestety po prostu ludzkie. I ludzkie jest to, że nagle, w kilka sekund można mieć dość i zrobić sobie krzywdę. Niestety, ludzkie jest że zwykli ludzie zabijają w afekcie, siebie też. I nieważne, że być może kilka minut potem latają nad swoim martwym ciałem, lamentując "O cholera, co narobiłem!!". To pewnie czasem jest ten krótki moment, czarny smutek czy biała furia. Jestem w stanie sobie to wyobrazić:(
OdpowiedzUsuńMając 12 lat rzuciłam , w furii właśnie , widłami w brata ciotecznego. Gdyby nie uskoczył, moje życie wyglądało by zupełnie inaczej.
Ne jestem w tej chwili w stanie napisać "Nie popełnię nigdy samobójstwa". Ot i puenta:(
A ci "silni" faceci mają bardziej pod górę, bo w ich wypadku nawet przyznanie się do problemu jest trudne, a co dopiero powiedzenie kolegom np. przy meczu "Chodzę do psychiatry". Znam paru takich. Nie do wyobrażenia.
Read more: http://chustka.blogspot.com/2012/06/791.html#ixzz1yFC5hbHi
Samotność to cichy zabójca - najgorsza ta z samym sobą.
OdpowiedzUsuńCzasami myśle też, że to egoizm.
OdpowiedzUsuńZdobyliśmy drugie miejsce w konkursie na plakat. Bez WAS nie doszlibyśmy tak daleko. Dam znac jakie nagrody dzieci dostana, ale w pierwszej wersji były plakaty na temat sportu w języku ang. i książki.
Jestem wzruszona,że Chustka mojej prośby nie potraktowała jako spamu, a Wy wszyscy z takim entuzjazmem mi pomagaliście. Jola
jokookun> Twój mail z prośbą nie był spamem, a plakat zrobiliście śliczny.
Usuńjest warty podium.
Gratuluję :). Wszyscy moi znajomi, którzy głosowali zgodnie twierdzili, że plakat wart był głosu, praca bardzo się podobała :). Biegnę przekazać wieści, bo na forum czekają :).
Usuńmoj Ojciec popelnil samobojstwo.
OdpowiedzUsuńchoroba dwubiegunowa.
dlatego: nie oceniam.
OdpowiedzUsuńznam cztery osoby z chorobą dwubiegunową.
Usuńwidzę, jak ciężko jest im żyć.
każda z nich balansuje na granicy wytrzymałości, a kolejna zmiana tabletek (na kolejne - tak samo niedziałające jak poprzednie), nie wzmaga woli walki, tylko jeszcze bardziej podcina im skrzydła.
Ja tez nie oceniam...
OdpowiedzUsuńSamobojstwo jest zawsze tragedia. Dla rodziny, i dla tego, kto postanowil odebrac sobie zycie. Bo jak cholernie nieszczesliwy i zagubuony musi byc czlowiek, ktory nie chce dalej zyc?
I to nie jest tak, ze masz depresje, lykniesz sobie tabletke, i wszystkie Twoje problemy znikaja.
Niestety, tak nie jest.
UsuńDobór leku to czasem droga przez mękę.
Fatalnie jest również leczyć depresję alkoholem, choć to pospolite i na krótko doskonałe lekarstwo. Żadne apteczne tabsy nie mają tak szybkiego działania. Niestety, potem ma się dwa problemy.
Zakładając że mówimy o prywatnym życiu człowieka, to jest raczej jedna z dróg w życiu. To ani odwaga, ani tchórzostwo, to raczej wybór.Trzeba pamiętać że w życiu są przynajmniej trzy wyjścia (wersja dla pesymistów), nieskończenie wiele (wersja dla optymistów).
OdpowiedzUsuńNa pewno na granicy życia i śmierci docenia się wartość i kruchość życia. Zdajemy sobie sprawę z bezsensowności wielu rzeczy. Czasami ta świadomość niektórych przerasta dlatego robią krok dalej (ale to nie tchórzostwo), ale są też tacy którzy wracają z tamtego miejsca silniejsi i mądrzejsi. Z odwieczną wiedzą że śmierć jest jedyną pewną rzeczą, i nie ma co się spieszyć (to nas nie ominie). Czasami warto troszeczkę pocierpieć dla kilku chwil które dopiero mogą nadejść, dla których warto żyć. Nigdy nie wiadomo co nas spotka...(znalezione w sieci)
Chustko Ja powiem tak: według mnie samobójca nie chce umierać. To nie jest jego cel.
On już poprostu nie chce żyć. Zazwyczaj jest tak, że nie radzi sobie już z problemami, nie wierzy w siebie, czuje się jak szmata, za przeproszeniem. A więc jest to ucieczka przed życiem. Śmierć sama w sobie, właściwie samobójstwo nie jest aktem odwagi, to nie jest cel potencjalnego samobójcy, on chce uciec przed życiem.......
Zgadzam sie, ze to nie chciec juz zyc tym zyciem kt sie ma.
UsuńChusteczko - mądre tematy zapodajesz, dziękuję. Wam wszystkim za komentarze też. Czytam, analizuję, z jednymi się zgadzam, z innymi - nie ale wszystkie mnie wzbogacają. Jestem bogatsza o każde Wasze słowo. Raz jeszcze dziękuję. PS I podpisuję się pod stwierdzeniem że samobójstwo to nie chęć ucieczki ale zakończenia życia w którym happy endu raczej nie widać.
OdpowiedzUsuń4 lata temu miałam taki smutny rok. Na jego początku zginął w wypadku mój kolega z żoną i malutką córeczką (niemowlęciem). Zginął, bo ktoś zabawił się w pana życia i śmierci i nie istniały dla niego znaki zakazu wyprzedzania, podwójna ciągła i łuk drogi. Mój kolega bardzo chciał żyć a nie było mu to dane. Dopiero się pobrali, urodziła się Majeczka, kupili mieszkanie. Wbrew jego woli wszystko się skończyło. Osierocili całą rodzinę i znajomych.
OdpowiedzUsuńRaptem 4 miesiące później zadzwonił telefon. Mój kolega popełnił samobójstwo. Osłupiałam. Wiedziałam, że walczy, ale myślałam, że wygrał... wygrały jednak jego demony. Świadoma, zaplanowana w każdym calu śmierć i list pożegnalny, który czytałam dziesiątki razy... Młodszy ode mnie, utalentowany, ambitny i szalenie sympatyczny. Nie mogłam pojechać na jego pogrzeb, bo... byłam na innym. Tego samego dnia zmarł bowiem mój wujek. 80 kilku letni. Całe życie ciężko pracował na gospodarce dla swoich dzieci, śmierć z przyczyn naturalnych. Zupełnie inna śmierć niż te poprzednie, ale też kończąca się osieroceniem kogoś, żalem, że jeszcze można by coś...
Mijają 4 lata od tych wydarzeń. Po odejściu kolegi z rodziną ciągle się pamięta, chociaż czas zamazuje fotografie. Nie ma już klubu, do którego wspólnie należeliśmy, strony internetowej na której pisał. Ciągle jest konto na naszej klasie pełne zdjęć i wpisów...
Dziewczyna kolegi, który odebrał sobie życie stara się żyć dalej. Ma wyboistą ścieżkę...
Gospodarstwo mojego wujka popadło w ruinę. Córka zajmuje się matką chorą na Alzheimera. Po dawnej świetności pięknych zwierząt, mlecznych krów i konia nie ma śladu... nie ma ogrodu, po którym biegałam jako dziecko, a stodoła się zawaliła. Życie poszło dalej, czy nam się to podobało czy nie. Słońce nie przestało świecić. Każda śmierć jest inna, każda zostawia pustkę w bliskich i pytanie dlaczego, czy już, czy można było... Ja sama nie wiem, chyba nie...
Pięknie Wam na tym krawężniku. Bardzo twarzowe miejsce :-)
OdpowiedzUsuńseryjny samobójca grasuje:
OdpowiedzUsuńhttp://sport.dziennik.pl/pilka-nozna/artykuly/395034,nie-zyje-jerzy-pronobis-wspolpracownik-pzpn-odpowiedzialny-za-dystrybucje-biletow.html
ciekawe, kto następny?
Czy nie sądzisz, że sposób, w jaki piszesz jest niestosowny (to delikatne określenie).
UsuńW końcu mówimy o śmierci ludzi.
Nie oceniam samobójców, nie potępiam, rozumiem.
Nie rozumiem, jak można wykorzystywać fakt czyjejś śmierci w niecnym celu.
Kingo, napijesz się ze mną wina Tuska ;P
Usuńbo komentować mi już się nawet tego nie chce:)))
viki, napić się, ja, zawsze :))
UsuńTak, wina Tuska
Wojciech Brochowicz, bliski przyjaciel generała, wyśmiewa ten tekst Macierewicza o seryjnym samobójcy
Usuńkurde, jaka żenada, cmentarne hieny w roli celebrytuff
:)
Nie oceniam osoby, która decyduje się odebrać sobie życie. Niezależnie od powodu. Jednostka jest zbyt namacalna, zbyt określona i zbyt nieokreślona. Zbyt osobista. Tylko efekt jest taki sam w każdym przypadku.
OdpowiedzUsuńUogólniając jednak, depersonalizujac mam już inaczej. Są takie sytuacje, kiedy zdaje mi się, że rozumiem, akceptuję wręcz bo niemoc, bo choroba, bo strach. I takie, które budzą mój sprzeciw ocierajacy się o gniew bo subkultura, bo źle pojęta przyjaźń, miłość, wspólnota, poświęcenie. Wtedy mogłabym powiedzieć: nie wolno!
To niezgoda na zjawisko, na nieudolność edukacji w szukaniu siły w sobie i empati, na pozory, które są wygodniejsze doraźnie niż wysiłek i prawda.
Slicznie wygladasz, zolta czy nie. No i fryz tyz nowy? O Panie Janie nawet nie wspomne, bo to super facet jest i to wiemy nie od dzis :)
OdpowiedzUsuńCo do trudnego tematu na dzisiaj: Nie wiem, czy potepiac, czy nie. Kiedys potepialam, z wiekiem przechodzi mi chyba to bardzo krytyczne podejscie do ludzi. Juz nie jestem tak kategoryczna w swoich osadach innych (przynajmniej w pewnych kwestiach). Kiedys mowilam: Samobojcy to tchorze, uciekaja od zycia. Dzis mysle czasem, ze do czegos takiego tez trzeba odwagi, ze ja chyba bym sie nie odwazyla, ze jestem na to zbyt tchorzliwa, a moze zbyt rozsadna?
Trudny temat...
Dzisiaj poczułam, jak nie do ogarnięcia jest przepaść jednego pokolenia, która dzieli mnie od większości czytelniczek bloga. Jeśli prawdą jest, że za decyzją generała jest ta straszna choroba, rozumiem – tym razem bardziej niż większość Was – ten dramat i to przerażenie. Są kraje w Europie, gdzie w tej chorobie można liczyć na pomoc neurologa, który powie, że zbliżamy się do końca naszego czasu, kiedy możemy jeszcze podjąć decyzję. Straszną, lecz jeszcze świadomą. Jak choćby Terry Pratchett.
OdpowiedzUsuńW Polsce nie ma na ten temat żadnej rozmowy. A ci, którzy wiedzą, że są chorzy, najczęściej nie mają nawet broni, jak generał.
Jesteś pełna życia w tej czerwieni, Joasiu.
Pozdrawiam,i.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńira1> to są moje lęki, dlatego rozumiem. Napisałaś to, co ja myślę, dziękuję.
UsuńMasz takie oczy zielone... :-)
OdpowiedzUsuń