my tu pitu-pitu w zaciszu mojego domu z lumpiatą i paniąstarszą nad ciastami, nasi panowie dłubią w oprogramowaniu telefonów,
a
tymczasem,
co
ja
paczę!
w Gazecie Wyborczej na "jedynce" migdalę się do Niemęża!
miłej lektury.
Anna Wcławik-Orpik: Seks i choroba nowotworowa to stosunek wprost czy odwrotnie proporcjonalny?
Joanna "Chustka" Sałyga: Pierwszy moment, gdy się człowiek dowiaduje o chorobie, absolutnie uniemożliwia jakąkolwiek erotykę. Jest się skoncentrowanym wyłącznie na chorowaniu. Ale życie w takim zakresie, w jakim to możliwe, w tym również erotyczne, seksualne, to jeden z łączników chorego ze zwyczajnym życiem. To potrzebne, wręcz konieczne, by nie izolować się, nie tworzyć wyimaginowanego "życia chorego", które jest całkowicie różne od życia innych ludzi. Tak samo potrzebujemy jeść, pić, śmiać się, prowadzić życie uczuciowe, erotyczne... A może nawet bardziej. Bo w chorobie jest taki moment, kiedy człowiek wyraźnie uświadamia sobie swoją kruchość i potrzebuje czerpać z życia, wycisnąć z tych chwil, które zostały, tyle ile się da: zjeść najlepszego kotleta, obejrzeć najpiękniejszy film, powiedzieć najważniejsze słowa bliskim i - dlaczego nie? - przeżyć orgazm swojego życia.
Pamięta Pani swój drugi "pierwszy raz", czyli pierwszą bliskość po diagnozie?
Tak. Bardzo do tego dążyłam. Zależało mi, żebyśmy się kochali, żebym potrafiła tę intymność stworzyć. Pewnie u kobiety to działa inaczej, ten seks jest nie tylko seksem. To szukanie potwierdzenia kobiecości, akceptacji u partnera. I mimo, że sytuacja wymyka się spod kontroli, bo jest choroba, która każdego dnia mnie zżera, my jesteśmy razem i tę intymność, czułość razem budujemy.
Pamiętam słowa Magdy Prokopowicz, z Fundacji Rak'n'Roll, która też zmaga się z chorobą, że kobiecość to nie jest stan zewnętrzny tylko coś, co mamy w głowach.
Jestem tego samego zdania. Choroba to przewartościowuje i układa. Kobiecość jest w środku nas i nawet jeśli jakaś część ciała nie działa lub jej nie ma, to nie oznacza, że przestajemy być kobietami, albo, że nie jesteśmy już atrakcyjne. Mam fantastyczną koleżankę, blogerkę, jest po odjęciu piersi. Jej mąż powiedział: wiesz, mi to nie przeszkadza, że ona nie ma piersi. Ma drugą, a poza tym, nawet gdyby jej nie miała, jesteśmy dorośli, potrafimy sobie poradzić w sytuacji intymnej. Poza tym, to nadal jest ona. To tylko kwestia zaangażowania i chęci, żeby tę relację budować.
Znam jednak relacje kobiet, które opowiadają, że zaraz po diagnozie partner zniknął.
Tak, to częste. Ale znam też wiele dziewczyn, które mówią, że choroba spolaryzowała silnie uczucia partnera do chorującej. Albo wzmocniła relację potężnie, albo przeciwnie - całkowicie wycofało partnera. A jeśli wzmocniło - dziewczyny pisały mi o tym i wiem to też po sobie - to bardzo wzbogaca życie erotyczne.
Nie ma w pani lęku, że parter może odejść pewnego dnia?
Jest lęk przed tym, że znalazł się z mojego powodu w trudnej sytuacji. I nie mam żadnej możliwości zatrzymania go. To jego dobra wola, że chce ze mną być. Zrozumiem, jeśli zdecyduje się odejść. Dźwiga potężny ciężar trudnej relacji, kłopotów które wiążą się z moją chorobą, z życiem ze mną. Jestem w stanie zrozumieć że mógłby chcieć prowadzić zwyczajne, normalne życie ze zdrową rzepą, z którą mógłby spędzać czas w sposób, w jaki pokazują wiadome niemieckie filmy. Jednak jest ograniczony moją chorobą i musi się dostosowywać do sytuacji, w której jest.
Musi się jakoś cackać.
Tak. I rozumiem, że może w którymś momencie stracić cierpliwość. Jesteśmy ludźmi wolnymi, możemy robić, co chcemy. Ja muszę z tą chorobą być, a to, że on jest ze mną, to tylko jego dobra wola, miłość. Intymność osób chorych niewiele się różni od intymności osób zdrowych. Tu jest tylko więcej bardziej dramatycznych zwrotów akcji, na które trzeba zwrócić uwagę, bo dobrze by było, aby podczas bliskich kontaktów nie wyrwać wenflonu, czy nie rozerwać blizny.
Czy fakt, że mamy w sobie wroga, który bywa zabójczy, przeszkadza w połączeniu dwóch światów: śmierci i afirmacji życia, jaką może być seks?
Chorowanie na nowotwór wzmaga pragnienie życia, a przez to też - pragnienie uczuć, pragnienie miłości. Wszyscy wiemy, że umrzemy, ale świadomość końca jest przez chorobę wyraźniejsza, mocniejsza. Potrzeba życia też jest mocniejsza. Dzięki chorobie myślę że żyję fajniej, pełniej, mocniej, bardziej intensywnie, we wszystkich aspektach życia. I oczywiście, że żal tego czasu, który gdzieś za chwilę ucieknie, ale to też napędza mocniej do życia, do chwytania tych chwil które są teraz. To rekompensuje ten dysonans.
Czy chemioterapia może wpływać na libido?
Spodziewam się, że tak, ale niewiele jestem w stanie na ten temat powiedzieć.
Na pani libido nie wpływa, rozumiem...
Jestem dzika. Byłam dzika przed, jestem dzika po chemioterapii (śmiech). A poważniej... niewiele jestem w stanie na ten temat powiedzieć, bo moja chemioterapia rozpoczęła się po operacji usunięcia przydatków. W związku z tym, zanim rozpoczęłam chemioterapię, przeszłam menopauzę, co pewnie siłą rzeczy wpłynęło na libido. Ale moje doświadczenie jest takie, że erotyka i wlewy dożylnej chemii, to dwie rzeczy które nie mają ze sobą nic wspólnego. Kiedy wydaje się z siebie dzikie ryki lwa nad miską, trudno o jakąkolwiek zmysłowość. Wtedy życie się sprowadza do tego jak szybko dobiec do miski i ile się zwymiotuje. To też buduje jakąś intymność, tyle że innego typu. To są wydarzenia, które łączą ludzi.
Seks nie zaczyna się kiedy jesteśmy w łóżku, rozbieramy się, aby wykonywać śmieszne ruchy ze sobą. To jaki będzie seks determinuje to, co się dzieje w ciągu dnia pomiędzy mną a mężem. To jacy jesteśmy wobec siebie, jak jesteśmy uważni na swoje potrzeby, jak się opiekujemy dzieckiem, jak spędzamy razem czas...naturalnym przedłużeniem tego, co się dzieje w ciągu dnia, jest to co będzie się działo później. I pod tym względem mogę powiedzieć, że tak, chemioterapia super wpływa na seks (śmiech).
Zaryzykowałaby pani tezę, że pani życie erotyczne jest lepsze od czasu kiedy pani wie, że choruje?
Nie. Jest inne. Bardziej świadome, ciekawsze. Natomiast nie sposób tego porównać. Choroba wiele mi zabrała i wiele dała, ale wartościować, porównywać stanu sprzed choroby i stanu z teraz nie sposób.
Na swoim blogu napisała Pani, że chce poruszyć temat seksu. Jakich komentarzy się Pani doczekała?
Ktoś anonimowo napisał, że pewnie mój partner kocha się ze mną z litości, bo jestem obrzydliwą, wypatroszoną kurą. Rozumiem, skąd się biorą te słowa. To strach przed znalezieniem się w takiej sytuacji, lęk przed nieznanym, więc najlepszą formą obrony jest atak. Standardowy społeczny przekaz jest taki, że wszędzie pokazuje się zdrową, piękną dziewczynę, pogodnie uśmiechniętą z radośnie bezmyślnym spojrzeniem. Jak ktoś staje w obliczu osoby z problemem, która jest inna, może się przerazić i uciec, również przed sobą.
Wiele osób nie ma ochoty wpisywać się w komentarzach i wysyłają do mnie maile. Nie tylko dziewczyny, dostałam też kilka maili od mężczyzn, że faktycznie, ich życie erotyczne, seksualne w wyniku choroby zmieniło się, ale ze swoimi partnerkami znaleźli inne rozwiązania, satysfakcjonujące dla obu stron. Ich życie seksualne się zmieniło, ale nadal możliwe jest przeżywanie bliskości razem. To były radosne, pozytywne listy. Były też głosy, że z powodu choroby całkowicie odłączyli seksualność, że nie są w stanie, bo ta choroba jest na tyle obciążająca, że wytłumiła inne potrzeby. Nie sposób skupić się na przyjemności, jeśli ma się świadomość miecza wiszącego nad głową. Były też opinie, że właśnie dlatego, że jest choroba, seks będzie remedium, odskocznią od chorowania.
Jakiej rady udzieliłaby Pani dziewczynom, które mają ten problem?
Kobiecość to nie są duże piersi, to nie jest ta czy inna część ciała. Seksapil wychodzi z głowy, zmysłowość jest zupełnie w innym miejscu i trzeba o tym pamiętać. To, że ma się łysą głowę, nie ma się rzęs, brwi, ma się odjęte piersi nie zmienia tego, że cały czas jest się kobietą. Rozumiem że to nie przychodzi od razu, trzeba to przepracować, do tego trzeba dorosnąć, zrozumieć. W szpitalu onkologicznym widziałam wiele seksownych dziewczyn mimo tego, że były łyse i mimo tego, że ich wygląd odbiega od tego, co widać na reklamach w galeriach handlowych.
Po drugie, trzeba chorować świadomie. Bo tak się najlepiej choruje, najspokojniej. Bezwzględnie trzeba mieć wsparcie bliskich - jeśli mówimy o erotyce, to w partnerze. A szerzej - w bliskich. Dopiero w chorobie uświadomiłam sobie jaką ogromną wagę mają dla mnie bliscy, ile dla mnie znaczą ich wsparcie, otwartość i akceptacja mojego chorowania.
Dlaczego warto w ogóle o tym mówić?
Bo to temat tabu, tak jak i erotyka osób niepełnosprawnych. W ogóle tematem tabu jest to, jak żyją osoby z nowotworem. Ja chodząc z łysą głową po Mikołajkach, wzbudzałam spore zainteresowanie. Ludzie przypatrywali mi się jak dziwakowi. I wtedy mój syn powiedział: ja nie chcę, żeby oni na Ciebie tak patrzyli, załóż czapkę, bo mnie to denerwuje. To jest brak akceptacji dla inności, a ta inność ma prawo być, istnieć, tym bardziej, że ta inność, która teraz jest moim udziałem, może dotknąć każdego "zwyczajnego", "normalnego" człowieka. Trzeba mieć to na uwadze.
Jestem tego samego zdania. Choroba to przewartościowuje i układa. Kobiecość jest w środku nas i nawet jeśli jakaś część ciała nie działa lub jej nie ma, to nie oznacza, że przestajemy być kobietami, albo, że nie jesteśmy już atrakcyjne. Mam fantastyczną koleżankę, blogerkę, jest po odjęciu piersi. Jej mąż powiedział: wiesz, mi to nie przeszkadza, że ona nie ma piersi. Ma drugą, a poza tym, nawet gdyby jej nie miała, jesteśmy dorośli, potrafimy sobie poradzić w sytuacji intymnej. Poza tym, to nadal jest ona. To tylko kwestia zaangażowania i chęci, żeby tę relację budować.
Znam jednak relacje kobiet, które opowiadają, że zaraz po diagnozie partner zniknął.
Tak, to częste. Ale znam też wiele dziewczyn, które mówią, że choroba spolaryzowała silnie uczucia partnera do chorującej. Albo wzmocniła relację potężnie, albo przeciwnie - całkowicie wycofało partnera. A jeśli wzmocniło - dziewczyny pisały mi o tym i wiem to też po sobie - to bardzo wzbogaca życie erotyczne.
Nie ma w pani lęku, że parter może odejść pewnego dnia?
Jest lęk przed tym, że znalazł się z mojego powodu w trudnej sytuacji. I nie mam żadnej możliwości zatrzymania go. To jego dobra wola, że chce ze mną być. Zrozumiem, jeśli zdecyduje się odejść. Dźwiga potężny ciężar trudnej relacji, kłopotów które wiążą się z moją chorobą, z życiem ze mną. Jestem w stanie zrozumieć że mógłby chcieć prowadzić zwyczajne, normalne życie ze zdrową rzepą, z którą mógłby spędzać czas w sposób, w jaki pokazują wiadome niemieckie filmy. Jednak jest ograniczony moją chorobą i musi się dostosowywać do sytuacji, w której jest.
Musi się jakoś cackać.
Tak. I rozumiem, że może w którymś momencie stracić cierpliwość. Jesteśmy ludźmi wolnymi, możemy robić, co chcemy. Ja muszę z tą chorobą być, a to, że on jest ze mną, to tylko jego dobra wola, miłość. Intymność osób chorych niewiele się różni od intymności osób zdrowych. Tu jest tylko więcej bardziej dramatycznych zwrotów akcji, na które trzeba zwrócić uwagę, bo dobrze by było, aby podczas bliskich kontaktów nie wyrwać wenflonu, czy nie rozerwać blizny.
Czy fakt, że mamy w sobie wroga, który bywa zabójczy, przeszkadza w połączeniu dwóch światów: śmierci i afirmacji życia, jaką może być seks?
Chorowanie na nowotwór wzmaga pragnienie życia, a przez to też - pragnienie uczuć, pragnienie miłości. Wszyscy wiemy, że umrzemy, ale świadomość końca jest przez chorobę wyraźniejsza, mocniejsza. Potrzeba życia też jest mocniejsza. Dzięki chorobie myślę że żyję fajniej, pełniej, mocniej, bardziej intensywnie, we wszystkich aspektach życia. I oczywiście, że żal tego czasu, który gdzieś za chwilę ucieknie, ale to też napędza mocniej do życia, do chwytania tych chwil które są teraz. To rekompensuje ten dysonans.
Czy chemioterapia może wpływać na libido?
Spodziewam się, że tak, ale niewiele jestem w stanie na ten temat powiedzieć.
Na pani libido nie wpływa, rozumiem...
Jestem dzika. Byłam dzika przed, jestem dzika po chemioterapii (śmiech). A poważniej... niewiele jestem w stanie na ten temat powiedzieć, bo moja chemioterapia rozpoczęła się po operacji usunięcia przydatków. W związku z tym, zanim rozpoczęłam chemioterapię, przeszłam menopauzę, co pewnie siłą rzeczy wpłynęło na libido. Ale moje doświadczenie jest takie, że erotyka i wlewy dożylnej chemii, to dwie rzeczy które nie mają ze sobą nic wspólnego. Kiedy wydaje się z siebie dzikie ryki lwa nad miską, trudno o jakąkolwiek zmysłowość. Wtedy życie się sprowadza do tego jak szybko dobiec do miski i ile się zwymiotuje. To też buduje jakąś intymność, tyle że innego typu. To są wydarzenia, które łączą ludzi.
Seks nie zaczyna się kiedy jesteśmy w łóżku, rozbieramy się, aby wykonywać śmieszne ruchy ze sobą. To jaki będzie seks determinuje to, co się dzieje w ciągu dnia pomiędzy mną a mężem. To jacy jesteśmy wobec siebie, jak jesteśmy uważni na swoje potrzeby, jak się opiekujemy dzieckiem, jak spędzamy razem czas...naturalnym przedłużeniem tego, co się dzieje w ciągu dnia, jest to co będzie się działo później. I pod tym względem mogę powiedzieć, że tak, chemioterapia super wpływa na seks (śmiech).
Zaryzykowałaby pani tezę, że pani życie erotyczne jest lepsze od czasu kiedy pani wie, że choruje?
Nie. Jest inne. Bardziej świadome, ciekawsze. Natomiast nie sposób tego porównać. Choroba wiele mi zabrała i wiele dała, ale wartościować, porównywać stanu sprzed choroby i stanu z teraz nie sposób.
Na swoim blogu napisała Pani, że chce poruszyć temat seksu. Jakich komentarzy się Pani doczekała?
Ktoś anonimowo napisał, że pewnie mój partner kocha się ze mną z litości, bo jestem obrzydliwą, wypatroszoną kurą. Rozumiem, skąd się biorą te słowa. To strach przed znalezieniem się w takiej sytuacji, lęk przed nieznanym, więc najlepszą formą obrony jest atak. Standardowy społeczny przekaz jest taki, że wszędzie pokazuje się zdrową, piękną dziewczynę, pogodnie uśmiechniętą z radośnie bezmyślnym spojrzeniem. Jak ktoś staje w obliczu osoby z problemem, która jest inna, może się przerazić i uciec, również przed sobą.
Wiele osób nie ma ochoty wpisywać się w komentarzach i wysyłają do mnie maile. Nie tylko dziewczyny, dostałam też kilka maili od mężczyzn, że faktycznie, ich życie erotyczne, seksualne w wyniku choroby zmieniło się, ale ze swoimi partnerkami znaleźli inne rozwiązania, satysfakcjonujące dla obu stron. Ich życie seksualne się zmieniło, ale nadal możliwe jest przeżywanie bliskości razem. To były radosne, pozytywne listy. Były też głosy, że z powodu choroby całkowicie odłączyli seksualność, że nie są w stanie, bo ta choroba jest na tyle obciążająca, że wytłumiła inne potrzeby. Nie sposób skupić się na przyjemności, jeśli ma się świadomość miecza wiszącego nad głową. Były też opinie, że właśnie dlatego, że jest choroba, seks będzie remedium, odskocznią od chorowania.
Jakiej rady udzieliłaby Pani dziewczynom, które mają ten problem?
Kobiecość to nie są duże piersi, to nie jest ta czy inna część ciała. Seksapil wychodzi z głowy, zmysłowość jest zupełnie w innym miejscu i trzeba o tym pamiętać. To, że ma się łysą głowę, nie ma się rzęs, brwi, ma się odjęte piersi nie zmienia tego, że cały czas jest się kobietą. Rozumiem że to nie przychodzi od razu, trzeba to przepracować, do tego trzeba dorosnąć, zrozumieć. W szpitalu onkologicznym widziałam wiele seksownych dziewczyn mimo tego, że były łyse i mimo tego, że ich wygląd odbiega od tego, co widać na reklamach w galeriach handlowych.
Po drugie, trzeba chorować świadomie. Bo tak się najlepiej choruje, najspokojniej. Bezwzględnie trzeba mieć wsparcie bliskich - jeśli mówimy o erotyce, to w partnerze. A szerzej - w bliskich. Dopiero w chorobie uświadomiłam sobie jaką ogromną wagę mają dla mnie bliscy, ile dla mnie znaczą ich wsparcie, otwartość i akceptacja mojego chorowania.
Dlaczego warto w ogóle o tym mówić?
Bo to temat tabu, tak jak i erotyka osób niepełnosprawnych. W ogóle tematem tabu jest to, jak żyją osoby z nowotworem. Ja chodząc z łysą głową po Mikołajkach, wzbudzałam spore zainteresowanie. Ludzie przypatrywali mi się jak dziwakowi. I wtedy mój syn powiedział: ja nie chcę, żeby oni na Ciebie tak patrzyli, załóż czapkę, bo mnie to denerwuje. To jest brak akceptacji dla inności, a ta inność ma prawo być, istnieć, tym bardziej, że ta inność, która teraz jest moim udziałem, może dotknąć każdego "zwyczajnego", "normalnego" człowieka. Trzeba mieć to na uwadze.
Joanno S., my już komętujem w poprzednim poście :). Zaiste, przyjemny widok nam gazeta zaserwowała wieczorową porą :).
OdpowiedzUsuńidę więc do poprzedniego posta.
Usuń:*
Tylko przepis na zupę chrzanową zostaw, pliis :).
Usuńdałam przepis.
Usuń:*
ooo to lecę i jutro zrobię :)
UsuńNo.... to teraz będzie głośno o Twoich orgazmach :-))
OdpowiedzUsuńAnia B,
o moich orgazmach nikt nic nie powie, bo o nie zamierzam o nich nic pisać :D
Usuńczytam ten artykuł, zapis rozmowy z Tobą i kurcze....jak czytam to słyszę Twój głos i ton jakim te zdania wypowiadałaś, to niesamowite jak działa pamięć....jak pamiętamy dźwiękami i obrazami a finalnie odpamiętywanie przywołują w tym wypadku....literki!
OdpowiedzUsuńPamiętam to dobrze, bo to była bardzo dobra i ważna rozmowa i bardzo Ci za nią dziękuję!
Mam to samo. Pamiętam zwłaszcza moment zawachania i ton głosu Aśki po pytaniu, czy życie erotyczne jest lepsze od czasu kiedy wie, że choruje...?
Usuńproste, że ten również:)
Usuń.
UsuńHa! Mam tak samo! :)
UsuńJa widziałam już wcześniej:0 No i podoba mi się to migdalenie.Tak trzymaj, a raczej trzymajcie się i migdalcie ile się da:)
OdpowiedzUsuńChustko, trzymam ze Ciebie kciuki, mój Tatuś odszedł wczoraj od Nas po 7 miesiacach ciężkiej walki także z rakiem żołądka.. Trymam kciuki, ciesz się z każdej chwili i nigdy się nie poddawaj!
OdpowiedzUsuńprzepraszam za pomyłke, ale juz nie licze dni, Tatuś odszedł 31.05..
OdpowiedzUsuńgłaszczę i mocno przytulam.
Usuńświatełko zapalam
UsuńAnonimowy, moj Tata odszedł tego samego dnia, trzy lata temu.
UsuńMoże teraz rozmawiają razem tam na górze?
Drugi Człowieku za ekranem komputera, który Ojca straciłeś przytulam Cię jeśli sobie tego życzysz i nie odrzucisz. M
Chustka, a dlaczego Ty tego wywiadu udzielałaś goua jak śfięty turecki ?:)))
OdpowiedzUsuńO matko! Bo pokazywała jak to jest z tym seksem!
Usuńlol:) toż fotograf musiał być zachwycony :)))
Usuńsalma, a może to już po wyprzedaży??? Chustka bez ciuchów, z gouom dupom ostała, a my nic nie wiemy ;P
Usuń:D :D :D. Puściła gdzieś na boku szczwana bestia!
Usuńzdjęcia robione na Mazurach.
Usuńpierwsze - przez Niemęża.
drugie - przez wróbla.
a my, jak te pindy, w kolejce posłusznie czekamy :))))
Usuńno po wróblu można się wszystkiego spodziewać,:) no w sumie ...artykuł o seksie, więc i trójkąt się nam tu teraz ujawnił:)
Usuńco za perwersja.....
viki> dolicz do wróbla Jej Miłego oraz nasz przychówek.
Usuńw sumie - sześciokąt :>
za to jakie orgazmy przy kuchennym stole :D
UsuńChustka, przestań! wyborcza i fakt Cię czyta, co ludziska sobie pomyślą? Jeszcze Komitet Ochrony Praw Dziecka w poniedziałek do drzwi zapuka:))
Usuńnooo i wróblu mowa hahahahah
Usuńpozdrawiam, idę zajarać a potem hop do łóżeczka
Usuńja też pozdrawiam i idę se obejrzeć filmik
UsuńDobrej nocki Chustko i ucałuj od nas Niemęża,tak grzecznie- w czółko :)
Przeczytałam, Mądrze mówisz. Udanego seksu i orgazmów i bliskości życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
bardzo dobra rozmowa, mądrze prawisz Chustko
OdpowiedzUsuńpuściłam dalej
no i życzę Wam jeszcze 1000 orgazmów co najmniej, i żeby każdy był bardziej niebiański od poprzedniego ;)
dobry seks (i dobry orgazm) są związane ze szczęśliwym życiem.
Usuńdobrego życia więc Wam i sobie życzę.
i w zdrowiu, i w chorobie.
Tia ... ciekawe kiedy dzieci zaczną sięnabijać z twojego synka przez te twoje publiczne wynurzenia. Kozo niepokorna, bezmyslna.
OdpowiedzUsuńPisze, mówi coś czego Twoim zdaniem powinna się wstydzić?
Usuńoby jak najszybciej.
Usuńim szybciej nauczy się, że świat jest pełen takich ćwoków jak ty, tym lepiej.
hahahhaha teraz dla niepoznaki brak spacji zastąpiła podwójnymi spacjami, coby się nie zdradzić
UsuńChustko, masz rację, jak widać co niektórzy do dziś z zamkniętymi oczami, po ciemku, pod kołderką i tylko w dni płodne ;)
Buahahahhh, kozo... O mamo, skąd Ty takie określenie wziąłeś/wzięłaś? A brak pokory i bezmyślność, to akurat Tobie można by zarzucić, nie Chustce.
UsuńChusti szacun za Twoje "publiczne wynurzenia".
o ile mnie pamięć nie myli (a nie myli mnie), Voldemort tak się odzywał :>
Usuń:D:D:D
Usuń:*buzi kochana
No to jesteśmy w domu :)
Usuń"Kozo" - bo głupiaś, pusta. Święcisz triumfy, cieszysz się tym co dzisiaj. I pół biedy gdyby tylko o ciebie chuścino chodziło. Tyle, że ciebie zabraknie, a z Jaśka będą sie nabijać, że mamuśka tak bezceremonialnie chlapała jęzorem o tym, co powinno pozostać pomiędzy nią a "wujeczkiem";).
Usuńpanistarsza, mam nadzieję, że Was tam Chustka podtuczyła ciastami, to i konkurencja w sklepiku się wykruszy :)
UsuńAnonimowy z 00:24> cieszę się tym, co teraz, bo istnieje tylko teraz.
Usuńkiedyś to zrozumiesz, oby w porę.
albo w pora.
mylisz się, wykupiłyśmy wszystko na pniu, dla Was nic nie zostało :))
Usuńto żarcik, oczywiście, nie lękajcie się
to było do viki :)
Usuńpanistarsza> przyznajcie się, że przyjechałyście do mnie, żeby wykupić wszystkie ciuchy NA ŻYWO :>
Usuńa tak przy okazji - proszę pochwalić mój makowiec!
Ja go jeszcze jem :(
UsuńPo co dawałaś na wynos?
I teraz po tym maku nie zasnę :))
Pyszny, mniam
UsuńTak, tak, ja też kupiłam wszystkie ubrania. Wprawdzie rozmiar 38 mogę sobie założyć na nadgarstek, ale kupiłam. A KTO MI ZABRONI.
UsuńAnonimowa,
Usuńbędą się śmiać dzieci takich prymitywnych ludzi jak Ty. Ludzi, którzy są przepełnieni agresją i uczą tej agresji swoje pociechy, z których też wyrosną tacy sfrustrowani, krytykujący wszystko co się rusza, zakompleksieni dorośli.
Jeśli masz dzieci, to na 100 % już powielają lub będą za kilka lat powielać Twoją agresję słowną w stosunku do słabszych (bo np schorowanych dzieci). Czego Ty kobieto uczysz???????????????????????????????????
Ohyda, oby takich ludzi jak Ty nie spotkać na żywo.
-> Anonimie z 09.18 - piąteczka:)
Usuń-> Kingo:*
-> lumpiata, podejrzewam, że Ty to teraz chcesz po wyższej cenie opylić, przyznaj się !;)
Obawiam się, że bardziej swojego ojca będzie się wstydził, baranie.
UsuńI oby światopoglądu Twojego nie miał, bo to będzie straszna porażka...
I jeszcze... Chusti ten Voldemort to musi mieć bardzo pozytywne, wręcz powiedziałabym figlarne skojarzenia z kozą, skoro po takim artykule Ciebie mianem kozy określa... ;P
UsuńŚwietny artykuł, udostępniłam znajomym na "fejsie". :).
OdpowiedzUsuńJesteś mądra, kochana Joasiu.
OdpowiedzUsuńDobrego życia Chustko. Artykuł świetny.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Też przeżyłem zaskoczenie, gdy po włączeniu komputera, zobaczyłem Pani zdjęcie na stronie gazety.pl. Chcąc nie chcąc stała się Pani już niemal celebrytką ;-) Cholernie tylko szkoda, że w takiej ciężkiej kategorii - walka z chorobą... P.S. Sam artykuł i jego temat - bardzo ważne. Pozdrawiam! Michał.
OdpowiedzUsuńMichale, mam nadzieję, że dobrze się czujesz, w każdym razie serdecznie pozdrawiam :)
UsuńMichał> napisz nam jak się czujesz!
Usuńteż mam takie odczucie, że fejm akurat w tej kategorii to okrutny chichot losu.
Ty Viki to głupia jesteś czy udajesz?
UsuńAnonimie, co by ci zamknąć buźkę i dyskusje uciąć, odpowiadam ci - jestem:)
Usuńpapapap
Anonimowy z 23:57> zieeew...
Usuńnooo - ja go już czytałam, Twoje siły są jednak niespożyte Joanno, wszędzie jesteś! :-))
OdpowiedzUsuńJesteś prawdziwą orędowniczką chorych - mówisz to, co inni z różnych powodów przemilczą, dajesz do myślenia!
Pewnie zaraz się posypią co do Ciebie niestosowne komentarze ludzi, którzy są ubodzy w Twoje doświadczenia, a będą się wymądrzać i zablokujesz anonimy, więc korzystam by powiedzieć Ci tylko tyle - jesteś odważna żeby pod imieniem i nazwiskiem upubliczniać swoje tak intymne wyznania w gazecie. Gratuluje Ci odwagi i pozdrawiam. Bardzo dobry artykuł. Zwykle jak nawet ludzie opowiadaja o swoich intymnych sprawach to pod pseudonimem i bez swoich zdjęć. Więc tym bardziej wielki szacun dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 23:49> nie ma w tym wywiadzie niczego, czego mogłabym się wstydzić przed moją Mamą, Synem, Mężem czy przyjaciółmi.
Usuńponadto chronię swoją intymność. nie ma w tym wywiadzie żadnych szczegółów dotyczących mojego życia erotycznego.
masz rację, że prawdopodobnie pojawią się wulgarne wpisy, ale tak już jest - seks jest tabu i wzbudza wiele emocji, niekoniecznie zdrowych.
Asia, Ty się nie przejmuj takimi komentarzami. Sama wiesz, że problem nie leży po stronie Twojego przekazu, który jest jasny i dość oczywisty, tylko po stronie tych, którzy go krzywo odbierają.
Usuńz jednym się nie zgodzę - seks już dawno nie jest tabu. gdyby był, nie udzielilabyś wywiadu na jego temat, ba, nawet nikt by cię o niego nie poprosił, a jak już, byłoby to jakieś "NIE" lub "Playboy". to zresztą lajtowy przykład. totalne odarcie seksu z jakiejkolwiek tajemnicy prezentują takie popularne strony jak na przykład youtube, demotywatory, pudelek i onet.pl.
Usuńdo treści seksualnych i traktujących o seksie jest dziś dostęp prosty i nieograniczony.
nie, na pewno seks dziś nie jest tabu, nie w naszej kulturze.
a szkoda.
Chustko, słusznie zauważyłaś, seks jest tematem tabu dla tych ludzi, u których wzbudza on niezdrowe emocje. Ludzie inteligentni, wykształceni, wrażliwi mogą mówić i myśleć o seksie bez zakłamanego skrępowania. Tabu w tym temacie prowadzi do wielu nieszczęść i dramatów.
Usuńlubczyk, lubczyk, lubczyk!
Usuńlubczyk, lubczyk lubczyk !
to jest kluczyk!
:*
Kseno, co Ty tam wyprawiasz fiu, fiu ;))))
UsuńMam gupafke :D
Usuńchyba mi wolno? czy chorym wygupiać się nie wolno?
:D bo tu widzę seks głebokie tabooo .
prawda Viki ?
:*
lubczyk, lubczyk, lubczyk...
dla Ciemnogrodu i owszem ;P
UsuńWyglądasz pięknie
OdpowiedzUsuńPrawisz sensownie
Twój facet bardzo Cię kocha
no ba :)
Usuńi jeszcze faceta masz fantastycznego. POZAZDROŚCIĆ.
UsuńSuper artykuł! Przeżyłam szok wchodząc na gazeta.pl i widząc Twoją buzię! To dlatego zadałaś na blogu pytanie, wiedziałać co się święci :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo ważne, pisanie o seksie z punktu widzenia chorej kobiety.
Coś mnie jednak zabolało. Dlaczego piszesz (mówisz)" normalne życie ze zdrową rzepą, z którą mógłby spędzać czas w sposób, w jaki pokazują wiadome niemieckie filmy" . Ja się teraz czuje jak ta rzepa... ;)
jeśli coś Cię jednak zabolało to taka znowu rzepa nie jesteś:)
UsuńAnia> najpierw dałam ankietę, a PO ankiecie odezwała się do mnie Pani Anna Wacławik-Orpik.
Usuńproszę mnie nie podejrzewać o podkręcanie trafficu na głównej stronie Gazety! :D
Myślisz?
OdpowiedzUsuńBo ja to odebrałam, że jak nie chora to rzepa...pewnie zbyt wrażliwa jestem ;)
Ania> a mnie boli, że nie jestem zdrową rzepą :]
Usuń... albo: mnie boli, bo nie jestem zdrową rzepą.
Usuńalbo jakoś tak :P
a tymczasem odmeldowuję się.
proszę tłuc trolle łopatą, żeby nie rozmnożyły się nadto oraz w miarę możliwości nie wchodzić w polemikę z prowokator(k)ami.
dobranoc Państwu!
kolorowych snów!
Dobranoc, Joanko :*
UsuńNo to mi lepiej:) Nie ma to ja perspektywa spojrzenia...
OdpowiedzUsuńAle w komentarzach nikt nie pisał, że jesteś obrzydliwą, wypatroszoną kurą. Pamiętam tamten komentarz, ktoś pisał o sobie. To jest troszkę manipulacja. Chyba, że była jeszcze inna wypowiedź, w takim razie przepraszam, nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńChustka, dzięki za pewne uświadomienie..
OdpowiedzUsuńMarzena
Jak ja mogłam tego nie wypaczec??
OdpowiedzUsuńkasia p
Elegancki tekst, bardzo potrzebny artykuł i wartościowy. Prześlę siostrze. Dziękuję Joasiu
OdpowiedzUsuńMówisz tak pięknie i mądrze ...
OdpowiedzUsuńTyle wrażliwości i siły jednocześnie w jednym wątłym ciele - to aż nie chce się wierzyć !
Zaglądam tu codziennie i wychodzę silniejsza Twoją siła , i za to Ci Chustko dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie :)
Zolejka
To są sprawy normalne i oczywiste dla każdego człowieka.Zarówno zdrowego jak i chorego.
OdpowiedzUsuńTylko po co to poruszac medialnie?
To tak jak by bic pianę np. na temat mycia zębów.
Masz kobieto straszne parcie na szkło.Tylko
nic z tego nie wynika.
Co ma wynikać z reportażu radiowego? Zainteresowani wysłuchają z przyjemnością, reszta zmieni stację. Tyle.
Usuńa kim jesteś żeby wyrokować że z tego "parcia na szkło" nic nie wynika? Dla mnie bardzo dużo wynika, nie jesteś w stanie pojąć ile.
UsuńCiesz się że nie jesteś w sytuacji w której możesz sobie pozwolić na takie zblazowane kwitowanie rzeczy ważnych. I w najlepszym razie zmień stację.
Ty dzikuskoooooo
OdpowiedzUsuńTo tzw. "parcie na szkło" bardzo pomaga osobom, które zmagają się z chorobą, a także bliskim tych osób. Czasami właśnie trzeba po milion razy wałkować temat, przetrawiać, bo to jest ważne, po prostu ważne! Tylko szkoda, że nie dla wszystkich, którzy tu wchodzą. To nie obowiązek czytać, jeśli coś przeszkadza. Mnie pomaga.
OdpowiedzUsuńcoś tam chciałam odpisać i zrobiła się literówka -pracie na szkło- i przeczytałam -prącie na szkło- i już nic nie napiszę bo ze zrozumiałych względów, straciłam wątek:))
UsuńPrzez artykuł trafiłam tutaj. I bardzo bardzo się cieszę!!! oby jak najwięcej ! może w końcu choroba nowotworowa przestanie być tematem tabu, tematem zamykającym usta - "bo o czym z nią rozmawiać, ona ma raka..." a jak widać można porozmawiać o WSZYSTKIM !!! o seksie też...
OdpowiedzUsuńi o zupie chrzanowej... ( brzmi apetycznie)
a przede wszystkim o życiu - bo to nas łączy, żyjemy tu i teraz, ale tylko niektórzy potrafią to docenić :)
serdeczności
ada
Zaskakuje mnie, jak proste dzielenie się istotnymi kwestiam życiowymi może powodować tak przeciwstawne reakcje. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Może niektórym ludziom coś źle działa?
OdpowiedzUsuńMr Cogito
Mr Cogito nie może a na pewno. Słuszne spostrzeżenie.
UsuńTrzy razy przeczytałam ten wywiad i trzy razy miałam ochotę iść do kuchni i dobić się żeliwna patelnią. Chustko droga, to wszystko co mówisz (pięknie i mądrze!) to święta prawda, szczególnie o tym, że seks nie zaczyna się od rozbierania w sypialni i, że kobiecość bierze się z głowy. Ale, żeby ją z głowy wziąć, trzeba jakoś chyba najpierw tam zasiać? Ale jak? Jak? Wstyd powiedzieć ile lat męczę się z tym pytaniem oraz jakie są efekty barku odpowiedzi. Czy jest na to jakiś "domowy" sposób? Trudno mi uwierzyć, że napisałam o tym tutaj...
OdpowiedzUsuńAnonimowa Agnieszka
Chustko,
OdpowiedzUsuńpiękna i mądra wypowiedź. Trzymam kciuki i modlę się za Ciebie i moją mamę.Jola
osoby używające określenia 'parcie na szkło', które podszyte jest zawiścią, oczywiście same bardzo by chciały się TAM znależć. widzisz, Chusti, nawet w Twojej sytuacji, znajdą się tacy, którzy zazdroszczą Ci sławy. zresztą Ty byś była sławna i bez raka. już Ty byś coś wymyśliła. tymczasem z rakiem: jak śmiesz być sławna?! cóż to za bezczelność. TYLKO ZDROWI LUDZIE MAJĄ PRAWO BYĆ SŁAWNI.
OdpowiedzUsuńbył to mój pierwszy i ostatni koment na ten temat, gdyż powyższe osobniki (wiem, kim jesteście) napawają mnie złą energią, którą niniejszym idę spuścić do kibla.
Wiem kim ty jesteś !!!!
UsuńPUSTAKIEM
u mnie dziś chłodno. wieje wiaterek, ale nie pada.
Usuńu nas żaby lecą z nieba od rana samego. a ślimaki tańczą walca.
Usuńw Łodzi z letka padająco i wieje z północy
UsuńJesień.
UsuńKocham cię chustko gorąco!
OdpowiedzUsuńNiepełnosprawni/chorzy to też ludzie.
OdpowiedzUsuńA ludzie lubią sobie pobzykac.
Kwestią kultury jest to czy należy rozprawiac na ten temat publicznie.
Och jakie okropne rzeczy ta chustka wygaduje, wstydu nie ma! Zgasić światło, rączki na kołdrę, prześcieradło z dziurką i sza!
UsuńCiemnogród, totalny ciemnogród :/.
Chustko, uściski i podziękowania za wywiad w imieniu mojej Mamy- amazonki :).
Zimno dziś, nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńNieprawdaż! Dzisiaj całkiem ładny dzień :). 17 stopni, brak wiatru, lekko kropi, jest ok :).
UsuńZimno, za to niebo podlewa mi ogród.
UsuńDobrze że podlewa, ale ja wymarzłam i w piecu palę. W czerwcu(!)
UsuńKto ma drewno, ten pali. Komu się skończyło, ten dzwoni zębami. ;)
UsuńAnonimowy z 17:31 kwestią kultury jest czy napiszesz: "Niepełnosprawni/chorzy to też ludzie. A ludzie lubią sobie pobzykac." czy też "Chorowanie na nowotwór wzmaga pragnienie życia, a przez to też - pragnienie uczuć, pragnienie miłości." Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDla jednych to miłość, bliskość i czułość, dla innych jeno bzykanie :/.
UsuńTaki wsiok z 17:31 nie zrozumie nawet co napisałas, Olu. Po słownictwie widać, że to bardzo prosty człowiek, który nie osiągnie nigdy sukcesu...
UsuńA ja mimo wszystko życzę mu pasma sukcesów w miłości i bliskości, w seksie. Może wtedy pojmie istotę rzeczy o której mowa w artykule. ;)
Usuńczytam te komentarze i nie wiem czy śmiać się, czy płakać. Chustka w artykule pisze o prawie ludzi chorych do szczęścia, normalnego życia, którego składową jest również życie seksualne. Dodaje otuchy i wiary tym osobom, którym choroba tę wiarę i siły odebrała. Jeśli wchodzący tu zdrowi obywatele Ciemnogrodu nie potrafią zrozumieć, to ich problem. Internet jest miejscem, gdzie wiele osób szuka informacji i wiedzy, i tę wiedzę popartą doświadczeniem przekazuje im Chustka. Niech nikt nie doszukuje się tu taniej sensacji, niech nie pieprzy o kulturze, parciu na szkło, czy bezwstydzie.
OdpowiedzUsuńMam propozycję do Ciemnogrodzian - piszcie swoje blogi i odpierdolcie się wreszcie od Chustki.
A co jest, na litość, niekulturalnego w rozmowie o bzykaniu? Z demonizowania tak powszechnych i naturalnych tematów rodzą się same problemy - osobiste i społeczne. Trochę luzu zalecam.
OdpowiedzUsuńDzięki, Joanno, za ten wywiad i ten temat. Zbieram się już kawał czasu, żeby coś powiedzieć o moich osobistych doświadczeniach... i chyba jeszcze nie potrafię. Powtórzę więc tylko: ludzie, nie dajcie sobie wmówić, że atrakcyjność, męskość, kobiecość (czy z czym tam się kto identyfikuje) zawierają się w jakiejkolwiek pojedynczej części waszej anatomii, przecież to absurd! Oglądając moje ciało w lustrze, nie mogę nie zauważyć, że chirurdzy nieźle sobie na nim poszaleli - i co? I nic, skalpelem nie da się wyciąć atrakcyjności, zmysłowości, seksapilu. Obopólne zaś zadowolenie z ww. niekulturalnych czynności, którym oddaję się wraz z partnerem, oceniam w skali od 1-10 na hmm, jakieś 2 miliony? ;)
Szczęścia życzę, Joanno, udanego życia Tobie i wszystkim Czytaczom!
H.
to ja polecę Bukartykiem :-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=yL_TD1jqsUI
Chciałam podziękować Pani za te słowa :
OdpowiedzUsuńKobiecość to nie są duże piersi, to nie jest ta czy inna część ciała....Czytając Pani bloga zrozumiałam,że też jestem kobietą mimo,że nie daleko odbiegającą od ideału kobiety.Podniosłam się i mam nadzieje,że tak zostanie i nie będę już walczyła ze swoim ciałem.Dziekuję.
Róbta co chceta.
OdpowiedzUsuńTeraz wszystko jest na sprzedaż.
Ciekawe ile kasy bierze pani Chustka za opowiadanie tych bzdur ..
Taka niby inteligentna a na ojca dziecka wybrała takiego kiepskiego byczka.I publicznie go oczernia.
Ale za twoje"mundrości" Anonimie,to raczej nikt nie zapłaci, nieprawdaż ?
Usuńchyba "Anonimie" ;)
Usuńbrak spacji i dwukropek w poziomie!
Usuń:D
o i padać przestało a u Was jakieś zmiany w pogodzie?
UsuńKiepski byczek dał głos? ;)
UsuńPolecam Martini ze Spritem i cytrynką. rozgrzewa.
UsuńDla tych Co nie posiadają prywatnego Niemęża. Bo Ci szczęśliwi co mają, mogą się przytulić i zaraz Ciepło się robi.
u nas nadal nie pada.
Usuńi komary gdzieś uciekli. zasnęli?
Anonimie z 19:32, ten się nie myli, kto nic nie robi. A zważywszy, że kiepskie byczki świetnie się kamuflują, nie dziwię się Chustce. Sama popełniłam podobny błąd i oczywiście wyciągnęłam wnioski, tak jak Chustka. I na tym polega inteligencja, nie na niepopełnianiu błędów.
Usuńa komary chyba śpią, a wie ktoś czym zabić mszyce na buraczkach? tak bez chemii?
UsuńBez chemii to się chyba niestety nie da. Fajną radę w necie znalazłam ;): "W przypadku licznego wystąpienia mszyc na młodych roślinach wprowadzenie na pole biedronek zbieranych z miejsc ich zimowania utrzymuje liczebność mszycy burakowej poniżej poziomu zagrażającemu roślinom." ;).
UsuńKoleżanka mi pisze, że u niej dobrze zadziałała "gnojówka z pokrzyw" (jakkolwiek to brzmi... http://blog-ogrodniczy.pl/porady-ogrodnicze/gnojowka-z-pokrzywy-wyciag-ze-skrzypu-i-inne-preparaty-naturalne/
UsuńI jeszcze pisze, że słyszała o wywarach naturalnych "czosnek (liście i ząbki zalane wodą i odstawione na 24 godz.), cebula (wywar), wywar (ewentualnie napar) z liści rabarbaru - całe liście (ok. 1 kg) zagotować w 10 litrach wody i podlać tym rośliny."
OdpowiedzUsuńgnojówkę z pokrzyw mam i stosuje, moje mszyce mają ja w d...
Usuńchyba spróbuje z tym czosnkiem, dzięki.
Jak nie podziała to chemia.
albo łapię kuźwa biedronki.:)))
Usuńfutrzak, po cytrynówce i po ciemku ;P
UsuńViki, świetny pomysł:) hehe:)
UsuńMam jedną, łazi mi po monitorze - chcesz?
Usuńno pewnie! :D
Usuńja też mam jedną w domu, przyniosła mi ją dzisiaj córcia i gdzieś się teraz bidula schowała,
UsuńA mszyce na jabłonce? :(
UsuńZorka,futrzak - też mam mszycy aż gęsto :-))
UsuńJabłek i wiśni w tym roku nie będzie - zeżrą cholery :-(((
Na małych drzewkach - jak wysoko sięgnę - opryskuję BARDZO MOCNĄ ESENCJĄ herbacianą - ale taką czarną !!! Czasem pomaga :-))
Pozdr. Ania B.
Tu macie jakiś naturalny preparat z glonów, ale czosnek ponoć też działa: http://poradnikogrodniczy.pl/mszyce-zwalczanie-w-ogrodach.php ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, Jutro WOJNA MSZYCOWA!bo jak mi zeżrą buraczki nie będzie chłodnika:(
OdpowiedzUsuńChłodnik mniam mniam :)
UsuńPrzepraszam, może odpowiadam tym komentarzem w złym miejscu, ale jakoś nie mogę znaleźć opcji "odpowiedz". W każdym razie bardzo dziękuję za pozdrowienia i zainteresowanie. Niestety muszę stwierdzić, że czuję się zmęczony. Zmęczony fizycznie i psychicznie, bo dwudziestodwuletnie brzemię choroby i głębokiej niepełnosprawności fizycznej wyczerpało mnie do cna. Mimo tego cholernego kalectwa uczyłem się długo i dużo, zdobyłem zawód, pracuję i pomagam ludziom w potrzebie, ale mam już powoli dość. Czytam Pani blog, bo imponuje mi Pani swoją niesamowitą wolą walki i siłą. Stała się Pani dla mnie i na pewno dla wielu innych osób chorych, ale i zdrowych ikoną, wzorem, jak żyć pomimo choroby. Podziwiam i pozdrawiam! Michał.
OdpowiedzUsuńMichale, Twój wpis sprzed kilku dni zapadł mi bardzo w pamięci. Podziwiam Cię od tego czasu i pozdrawiam :)
UsuńAnonimowy z 22:08 (Michał)> ściskam w pasie! czymamy się! :)
UsuńMichał, w życiu człowieka są dni lepsze i gorsze, ale skoro tyle Ci się udało osiągnąć, pomagasz ludziom, to z tej satysfakcji czerp siły. Joanny blog pomaga wielu, nie tylko chorym. My Cię będziemy myślą serdeczną wspierać, a Ty żyj. Sił Ci życzę, pozdrawiam
UsuńZmęczony, jak każdy Wojownik.
UsuńDbaj o siebie i w drogę!
Ściskam, Michale.
Dziękuję! Czymamy się (choć moimi tetrałapkami niełatwo coś lub kogoś utrzymać ;-)! Michał.
OdpowiedzUsuńChustko,Joanno, Asiu
OdpowiedzUsuńto mój pierwszy wpis na Twoim blogu
po tym artykule, rozmowie, przeczytanej kilka dni temu na stronie gazetowej, wsiąknęłam w Twojego bloga na dobre. Dwa lata Twojej walki to moich kilka dni. Czuję się jak paskudna pani starsza, co to dzień i pół nocy siedzi w oknie oparta o poduchy, co by łokcie się nie odgniotły...
taki troszku peeping Tom w babskiej wersji, obym tylko nie oślepła ;)
A na poważnie, zyskujesz we mnie wierną czytelniczkę dopingującą Ci w zdrowieniu.
Ściskam
Rogata Ania