niedziela, 31 lipca 2011

[468].



(One Republic - Secrets)

***

przyjechała kilka dni temu Przyjaciółka.
karmi mnie, zabawia i przewija. jestem dopieszczona.

łazimy po sklepach z ciuchami.
stałam się posiadaczką:
- legginsów à la Domisie w bardzo szerokie, różowo - czerwone poziome pasy
- legginsów w stylu moje nogi są wyschniętymi parówkami w pomarszczonym celofanie
- pomarańczowych: balerinek, szala i bransoletki
- Sukienki Właściwej (kupiłyśmy identyczne)
bo przecież nie po to kupiłam sukienkę, by umrzeć!

sobota, 30 lipca 2011

[467].



(The Sound Of Arrows - Magic)

Pom-pom :)

***

od dziś Chustka udziela profesjonalnych, nieodpłatnych porad w zakresie przygotowania do oraz godnego przeżycia sigmoidoskopii.

chętni proszeni są o zapisy telefoniczne do osobistej asystentki Chustki - madmłazel Viledy pod numerem telefonu 504-mrach-mrach-mrrach.

piątek, 29 lipca 2011

[466].

(David Bowie - Let's dance)

***

byłam w pobliskim barze.
wypiłam hurtem wszystkie możliwe drinki.

bo żywe mam w pamięci słowa Ulubionego Doktorka: pamiętaj, alkoholicy lepiej znoszą chemioterapię.

czwartek, 28 lipca 2011

[465].

(Pink Floyd - Obscured by clouds)

***

w powietrzu coś wisiało już od kilku tygodni.
pewnej poniedziałkowej nocy Giancarlo wstał z łóżka i przytuptał do mnie, siedzącej z zapoconymi oczami przed laptopem.
- chciałabyś może o czymś ze mną porozmawiać? - zapytał z poważną miną.
- nie, Synku. idź spać.
- a może chciałabyś mi powiedzieć, że będziesz mnie kochała nawet wtedy, gdy umrzesz?

***

byłam wczoraj na trzech tomografiach.
kciuków za opis nie trzymajcie - porozmawiałam z technikiem obsługującym tę kosmiczną maszynę. czarownie świecę naciekami w obrębie miednicy mniejszej, a na wątrobie wyrosły guzy z przepływami.

dum spiro, spero.

środa, 27 lipca 2011

[464].



(The Chemical Brothers - Where do I begin)

***

mam plan.







musi się udać.

wtorek, 26 lipca 2011

[463].

(Strachy na lachy - Czarny chleb i czarna kawa)

***

czasu się nie zatrzyma.
czasu się nie zawróci.

***

a tyle jeszcze rzeczy mam do zrobienia.
zjeść 26 września 2011 sushi z moimi ulubionymi mecenasami.
kupić psa. będzie miał na imię Kawon.
zrobić biznes życia.
popłynąć łódką po mazurskich jeziorach ze sternikiem - Niemężem, przyjaciółmi, naszymi dzieciakami oraz Viledą i Kawonem.
wyprawić Syna na studia.
zatańczyć z Voldemortem na weselu Syna. założę szpilki z metalowymi flekami i niechcący będę mylić w tańcu kroki.
rozpieszczać wnuczęta: nosić je cały czas na rękach, pozwalać na rysowanie po ścianach, karmić przed obiadem słodyczami.

taki mam, kurwunia, plan.
oby błogosławiony Jerzy zechciał go przedłożyć władzom wyższej instancji.

poniedziałek, 25 lipca 2011

[462].

(Paula Morelenbaum & João Donato - E muito mais)

***

mam nowe wcielenie.
jestem ciocia Oanna.

ciocia Oanna przyjeżdża niespodziewanie nocą.
przybywa z wieloma pakunkami, w których nie wolno grzebać, a w których chowa słodycze i prezenty (- ciociu Oanno, co masz dla mnie, co masz dla mnie? - głosik J. niesie się polami, aż do asfaltowej ulicy).
ciocia Oanna wyciąga igłą kolce berbersów ze stóp (- ciociu Oanno, przestań, jesteś starą, śmierdzącą kotem babą. przestań, ja już będę nosił sandałki).
ciocia Oanna zmusza do mycia rąk po sikaniu.
każe jeść przy stole.
kupuje herbatkę (- ciociu Oanno, bekło mi się prezentem od ciebie).
sypia po każdym posiłku.
pozwala wchodzić do jej pościeli na przytulanie.

czuję się przy Nim jak Mary Poppins.

***

właściciele J. mówią - jak to dobrze, że się poznaliśmy.
ja też się cieszę.
i zgadzam się z Niemężem - ludzie, z którymi się przyjaźnimy, świadczą o nas. o tym, kim jesteśmy.

niedziela, 24 lipca 2011

[461].

(Veronica Mortensen - Julie)

***

oto pocztówka z wakacji.

pozdrawiam z niedzielnego spaceru.
nie wszystkie dziecka są na zdjęciu - dwa sztuki żeńskie wyjechały na wakacje.

jestem wspaniałą matką wielokrotną.
wiążę moje wyjątkowe kompetencje, zapał i cierpliwość z tym, że mogę nią być właśnie wtedy, gdy mi się zachce.
i tym cudowniejsze są doznania wielokrotnego macierzyństwa, iż dotychczas trwały per day zaledwie po kilka godzin.

szapoba matkom potrójnym i wzwyż.
rąk, nóg, oczu nie starcza do obsługi towarzystwa.

sobota, 23 lipca 2011

[460].

(Fasolki - Ta Dorotka)

***
jechaliśmy, jechaliśmy i słuchaliśmy.
Giancarlo wygrał w konkursie Radia Bajka (Warszawa - 89,9 FM) płytę.
świetne radio, dziękujemy Małgosi i Krzysztofowi z naszego sushi za rekomendację!

w końcu radio straciło zasięg, zaczął padać deszcz.
i padał, padał, padał...
zjechaliśmy z hajłeja. pojechaliśmy na szagę.
i dojechaliśmy.

- mamusiu, jest cudowna, ale tu ładnie, jaki śliczny domek. to moje najlepsze wakacje w życiu.

ha!

piątek, 22 lipca 2011

[459].

***

ciurli - ciurli, pam - pa - ram - pam.
wchodzimy w interakcję.
blogerka chustka - czytelnicy, czytelnicy - blogerka chustka.
pan z emogrzywką nienawidzi (pani blog jest plugawy!).
rozhisteryzowane panie drukują chustkę po nocach (mamy, mamy dowody! pokażemy w prokuraturze! - urze... urze... - odpowiada im beznamiętne echo).
Kolejna, w trosce o Voldemorta, radzi mu nie czytać tego bloga.
mecenas mówi zatrwożona: byłam u pani na blogu, sama siebie teraz się boję.
ple, ple, ple.
bla. bla.
ale!
na podstawie komentarzy i maili tuszę, iż nurtuje Was, ile jest prawdy w blogasiu.
otóż.
tu jest święta prawda, tyż prawda i gówno prawda.
wszystko razem.
ale!
wbrew pozorom (i zarzutom) nie piorę tu brudów rodzinnych czy towarzyskich.
nie piszę o bieżących problemach Syna, Niemęża, moich.
nie dowiecie się z bloga z kim i nad czym pracuję.
mimo tego, jednak, blog JEST o mnie.
jest dziennikiem. jest literaturą. jest fikcją. jest prawdą.
hm...
nie jestem pewna, czy my się rozumiemy.

i dwa zdanka do tych, którzy martwią się o poziom wypowiedzi internautów w komenciach.
albowiemzaprawdęwszelakobynajmniej wali mnie większość komentarzy.
prym tu wiodą komentarze anonimowe, wiszące mi dorodnym kalafiorem.

czwartek, 21 lipca 2011

[458].

(Elaine Paige - Memory)

***

miałam wtedy półtora roku.
pamiętam widok z okna samolotu. małe domki, które chciałam wziąć w dłoń i schować do kieszeni.
druga migawka dotyczy hotelu. czerwony dywan w holu i odkurzacz, który był niemal mojego wzrostu.
trzecie wspomnienie dotyczy żywopłotu i chodnika przy Balatonie.

Giancarlo pamięta schody w domu w Nigdzie (tam, gdzie mieszkaliśmy z Voldemortem).
pamięta te drewniane schody i okno, przez które wyglądał, gdy już udało Mu się do niego podpełznąć.
Jego wspomnienie jest wcześniejsze od mojego.
miał wtedy około roku.

oprócz tego obrazka z wakacji, trzymam wiele innych. chyba z podobnego okresu.
zatrzymałam pod powiekami cienie kształtów, niewyraźne kolory, rozmyte faktury.
najmocniej czają się we mnie zapachy.
kotlety mielone i sałata ze śmietaną Babci M., Mamy Mamy.
jaśmin, peonie, konwalie w porannej rosie.
jajecznica ze szczypiorkiem.
fioletowe irysy.
ozon po burzy.
choinka z prezentami.
letni kurz.
mróz.

środa, 20 lipca 2011

[457].

(Brygada Kryzys, To co czujesz)

***

byłam dziś u Ulubionego Doktorka.
mam skierowanie na tomografię.
i receptę na strzyk - strzyk z bedwanaście.
i zalecenie żarcia żelaza.

podczas mojej wizytacji onkologa, Syn rozrywał się towarzysko w kajaku.
dacie wiarę, że sześciolatek umie/może sam pływać kajakiem?!
jestem dumna. i zachwycona.

wtorek, 19 lipca 2011

[456].



(Habakuk - Kryzys)

***

byliśmy dziś na prapremierze filmu Pan Popper i jego pingwiny.
letnie, rodzinne kino z mądrym przesłaniem.
nic odkrywczego, ale nie nudziliśmy się.
Giancarlo tak się wzruszył, że pod koniec filmu aż mnie całował po rękach i skakał w fotelu z radości.

***

a teraz wybrane widoczki z pierwszych w życiu, wymarzonych tygodniowych wakacji z najukochańszym tatusiem - pierwowzorem i ideałem mężczyzny.
mocniejsze fragmenty pomijam. niech zatrze się o nich wspomnienie. niech przepadną w mrokach dziejów, odmętach szamba, otchłani zsypu.
tatuś powiedział do mnie "zamknij się kurwa, bo ci tak przyleję w dupę, że będziesz mieć ją siną".
tatuś wrzeszczał na mnie i szarpał mną, bo zapodziałem gdzieś w przyczepie jednego kapcia.
nazwał mnie złodziejem, bo znalazłem na plaży 20 groszy i schowałem je do kieszonki dla ciebie, mamo, bo chciałem zbierać pieniążki dla ciebie.
tatuś nie dał mi herbatki przed spaniem, bo powiedział, że musi mnie pilnować, żebym założył piżamę. a rano jak prosiłem o picie, to powiedział, że nie da, bo nie był w sklepie.
tatuś powiedział, o nas, że jesteśmy źli, że nasze matki są świruskami. że jesteśmy rozpuszczonymi bachorami, że sprzeda nas Cyganom, że nie chce być ojcem takich dzieci, że ja jestem gówniarz, a ona szczylówa; że odeśle nas ekspresem do domu. a jak powiedział, że odeśle, to się ucieszyłem, że zaraz będę w domu z tobą, ale nie odesłał.
a ta nowa dziewczyna tatusia mówiła, że ludzie się zmieniają i że tatuś będzie dla niej dobry. ona mu w kółko służy, a on jej rozkazuje: podaj kawę, podaj laptopa, przynieś ładowarkę.
i tatuś się z nami nie bawił, tylko zajmował się jej synkiem, a my razem sobie chodziliśmy, a oni się przytulali i całowali.

i smaczek na deser:
Babcia I. mówi, że jesteśmy niedobrymi dziećmi i pyta się nas, dlaczego TO robimy tatusiowi.
ale jak babcia o coś pyta się albo prosi tatusia, to tatuś do niej mówi "a idź w pizdu".


i co Wy na to, moi mili Czytelnicy?
na bogato było, co?
niech się zapoznaje z przemocą psychiczną, emocjonalną, fizyczną od maleńkości, a co.
może to był tylko tydzień wakacji, ale za to zajebiście po chuju.

nie przebaczę sobie tego nigdy.
Synku, przepraszam.

poniedziałek, 18 lipca 2011

[455].



(Edith Piaf - Non, je ne regrette rien)
wiem, że już kiedyś to było, ale dziś też będzie.

***

bo dziś pijemy, proszę Państwa.
nie wylewamy za kołnierz.
pijemy do dna, systematycznie, co wpadnie pod rękę.

chlup!

niedziela, 17 lipca 2011

[454].



(Grzegorz Turnau i Dorota Miśkiewicz - Naszyjnik)

***

nie było innej możliwości: dziś również byliśmy w parku linowym na Bielanach.
pan Marek jest czarujący, a Jego jakość obsługi klienta - zachwycająca.
pamiętał nas, przywitał, pomógł Giancarlowi wpiąć się karabińczykiem w linę przy wózku.

przewiduję, że w najbliższym czasie jeszcze nie raz tu przyjedziemy.

***

a tymczasem serdecznie pozdrawiamy ze studia TVP1 - w imieniu swoim oraz Agatki.

sobota, 16 lipca 2011

[453].



(3 Doors Down - Kryptonite)

mocny tekst.

***

- trochę mam wątpliwości mamo, czy ten twój pomysł jest dobry.
- co?? karabińczyk? jedną ręką?? mamo, ja się boję.
- nie jestem niezdarny, prawda?
- oj mamo, mamo, przecież wiem, nie musisz mi powtarzać co mam robić.
- nic się nie boję, wiesz? od początku wiedziałem, że będzie fajnie.
- to co, możesz kupić jeszcze jeden bilet?

piątek, 15 lipca 2011

[452].

***

zachwiała mi się równowaga i nie daję rady składnie pisać.
myślami jestem daleko, bardzo daleko.

Vileda nie odstępuje mnie na krok.
przy komputerze leży na moich kolanach.
w łóżku - z łbem wciśniętym w moją pachę.
w łazience pilnuje mnie chłepcząc bieżącą wodę z kranu.
Syn powtarza, że jestem najukochańszą i najlepszą mamą na świecie.
Niemąż ściska moją dłoń w swojej dłoni, gdy widzi, że zaczynają mi się szklić oczy.
ale ja nie płaczę, nie.
nie mogę.
nie mam tuszu wodoodpornego, więc nie mogę płakać.

w poniedziałek zrobię dwa badanka, na środę planuję wizytę u Ulubionego Doktorka.
pewnie zleci wykonanie TK i MR.

czwartek, 14 lipca 2011

[451].



(Robbie Loe d'Amour)

***

tymczasem za kulisami bloga toczy się prawdziwe życie.
ludzie rozwodzą się, popełniają samobójstwa, zostają przez rodzinę zamknięci w szpitalu psychiatrycznym. zabijają samochodem po pijaku przechodniów, piszą anonimy, wtapiają oszczędności życia w kredyt mieszkaniowy, zachodzą w ciążę, okradają Skarb Państwa, zabijają podczas napadu przypadkowym skokiem kolan na tchawicę. biorą ślub, piorą, prasują, gotują, prostują u ortodonty zęby. przemycają kokainę, zegarki, informacje, karty SIM.
do wyboru, do koloru.
a ja muszę zebrać się w sobie i wyruszyć na badania kontrolne.
niby nic, a jednak.

środa, 13 lipca 2011

[450].

***

zanurzam się w swoich myślach.
i odpływam.

kłopotem jest fakt, iż bardzo słabo pływam.

wtorek, 12 lipca 2011

[449].



(Ed Sheeran - Wayfaring Stranger)

***

(...)
Pojedyncze gesty, skrawki ruchów; niekiedy nawet fragmenty roślin, przypadkowo zauważone, zniewalające w swej bezinteresowności i bezradności zwierzątko. Odnajdujemy w tym wszystkim strzępki chwil niezapomnianych i rzadkich, ale na tyle przejmujących, że naznaczają nasze życie na zawsze. Takie momenty są niczym oazy na pustyni naszej codzienności. Oznaczają przystanięcie – choć niekiedy niemalże niezauważalne. Ale uchyla się przez nie szczelina innego świata. Wpada przez nią blask i moc. Można zaczerpnąć oddechu, orzeźwić się i nasycić, pokrzepiając na żmudnej drodze codzienności.

Kiedy wszystko zdaje się takie samo i szare, zwyczajnie braknie sił i entuzjazmu. Wiele spraw toczy się mocą własnej bezwładności. Coraz bardziej uginamy się pod ich ciężarem. Jakbyśmy byli wprasowani w lepką i nieciekawą masę trudnej ludzkiej rzeczywistości – w masę, która coraz mocniej nas pochłania i pozbawia szerszych perspektyw.

Szansą pozostają jedynie nieoczekiwane spotkania – to, co niby przypadkiem wpadnie nam w oko, a na czego widok jakby mocniej bije nam serce. Niby zwyczajne, a przecież niepowtarzalne gesty, jakaś linia ciała, grymas twarzy; albo miejsca i ukonkretniająca je gra światła; sploty linii – plamy barw: nieoczekiwane wrażenia, które przeciskają się przez bezkształtną szarzyznę naszych codziennych i żmudnych zmagań. Wrażenia, które są w stanie nadać sens większości naszych doznań, scalając je w wyrazistą całość, nadając jednoznaczny kierunek ich przepływowi.



Potrzebujemy tych spojrzeń – i tego wszystkiego, co z nich wynika.

Potrzebujemy drgnienia serca, które im towarzyszy – a także pojawiających się w konsekwencji pokoju i ciepła.

Bo tylko w ten sposób można się wyrwać choć na chwilę z otaczającego nas marazmu.

Im więcej takich chwil, tym skuteczniej możemy przesuwać się – jakby przeskakiwać – po powierzchni naszego życia.

poniedziałek, 11 lipca 2011

[448].



(Ewa Demarczyk - Groszki i że)

***

Aniaha powiedziała, żeby nie liczyć.
więc nie liczę.
ale...

pierwsza była Marysia.
potem Herzogin.
kilka dni temu - Brat Mai. Tato Małgosi.
dziś - Bea.

zadzwoniłam do przyjaciela i mówię: smutno mi.
- to posmuć się, czasami tak trzeba - odpowiedział.

niedziela, 10 lipca 2011

[447].

(Sade - Still in love with you)

***

cztery minuty przed północą Syn wrócił z "wakacji".
a tymczasem cały blog pozdrawia Kolejną, połówkę pomarańczy Voldemorta.

jak wiemy Kolejna pilnie śledzi wpisy na blogasiu, więc korzystając z okazji możemy rozszerzyć nasze horyzonty i się Jej zapytać o kilka spraw:
1. co pcha ładną (i chyba niegłupią) kobietę w ramiona gościa, który ma czwórkę dzieci (w tym - dwójkę "oficjalnych") - każde z inną kobietą?
2. co pcha ładną (i chyba niegłupią) kobietę w ramiona gościa, o którym wiadomo, że bił (co najmniej dwie) byłe partnerki? - warto dodać, że jedna miała nawet wstrząśnienie mózgu.
3. co pcha ładną (i chyba niegłupią) kobietę w ramiona gościa, który pod pretekstem szukania ładunku spędza lata paląc papierosa za papierosem, wpatrując się w komputer i obgryzając paznokcie u stóp?

mimo wszystko seks to za mało, żeby z nim wytrzymać.
no ale... może mają wspólne tematy.

sobota, 9 lipca 2011

[446].

(Trinity fm - Sound of silence)

***

odkrycie tygodnia: japońskie wino śliwkowe.
schłodzone, z kostką lodu.
z kilkoma kroplami cytryny.

do tego: taras, leżaczki, parasol, miłe towarzystwo przyjaciół.
dodatkowo dla mnie: poduszka pod chudą dupę i kocyk, żebym się boże-broń nie przeziębiła.

piłyście?

***

wracając dziś w nocy do domu, na bezsensownym stołecznym moście (zgadnijcie, który to), kontrol czeźwości miałam.
chuchadełko było takie, że się ziaje z odległości pewnej, bez ust dotyku.
- pani dmuchnie jakby pani chciała zgasić świeczkę - poinstruował mnie przystojniak ze srebrnej kijanki.
duuuurną mają robotę.

piątek, 8 lipca 2011

[445].

... kto się odezwie, ten będzie cielę...

***

robię bloga w trąbę, zamieszczam wstecznie wpisy.
a w życiu też by się przydało...

czwartek, 7 lipca 2011

[444].

nadal flauta.

***

ej, laski!
ma któraś w domu Thermomix?
opętała mnie żądza posiadania tego magicznego urządzenia.
widziałam, co toto umie robić i zachwyciłam się.
lubięto! lubięto!

środa, 6 lipca 2011

[443].

trwa cisza.

***

Większa
Niż mysikrólik
Radość mysikrólika


John Wills/tł. Cz. Miłosz

przeczytałam ostatnio w jakimś czasopiśmie dla kobiet artykuł o Miłoszu i Carol.
i tak krążę myślami wokół nich.
co za para.

wtorek, 5 lipca 2011

[442 i 1/2].

coś wisi w powietrzu.
coś jeszcze prócz martwej ciszy.
zastanawiam się, co.
chyba złe przeczucia.

poniedziałek, 4 lipca 2011

[442].

dziś dzień bez muzyki.

***

nad morze dotarła Kolejna ze swoim potomkiem.
trzymamy kciuki za Nią, niech ogarnie Voldemorta.
a i on, chcąc się przed Nią wykazać, może zacznie udawać dobrego tatusia.
oby.

tymczasem przesyłam pozdrowienia dla Kolejnej (wiem, że mnie czytasz).
dajesz, dziewczyno!
życzę samozaparcia.

niedziela, 3 lipca 2011

[441].

(Michał Bajor - Nie chcę więcej)

***

jedyny tekst z wczoraj nadający się do zacytowania:
- mamusiu, zbierałem muszelki na plaży muszelki dla ciebie i dla wujka, ale było tak zimno, że mi wypadały z dłoni.

sobota, 2 lipca 2011

[440].



(The pussycat Dolls - Hush, hush, hush)
nadal JEST moc!

***

od trzech godzin kompulsywnie sprzątam.
przerastają mnie dzisiejsze informacje o tym, co dzieje się na "wakacjach".

***

gdy byłam u Iwonki, mojej fryzjerki, wpadła mi w ręce gazeta dla grubasów, a w niej - artykuł konieczności unikania pokarmów o wysokim indeksie glikemicznym.
oczywiście okazało się, że jadę TYLKO na jedzeniu o wysokim IG.
Babcia B. wytłumaczyła, że to dlatego, że mózg i trzustka domagają się pożywienia, a brak żołądka narzuca precyzyjny dobór artykułów spożywczych.
po raz kolejny zdumiał mnie mój zwierzęcy instynkt.

Produkt IG
Daktyle suszone 103
Chleb - Pieczywo francuskie 95
Chleb biały 95
Frytki 95
Ziemniaki gotowane 95
Chipsy 90
Kleik ryżowy 90
Ziemniaki puree 90
Miód 87
Chleb pszenny 85
Marchewka długo gotowana 85
Płatki owsiane błyskawiczne 85
Ziemniaki pieczone 85
Płatki kukurydziane 84
Płatki ryżowe 80
Arbuz 75
Dynia 75
Banany dojrzałe 72
Popcorn 72
Rzepa 72
Fasola szparagowa 71
Kasza jaglana, ugotowana 71
Chrupki pszenne 70
Mąka kukurydziana 70
Proso 70
Ryż biały gotowany 70
Ziarno kukurydzy 69
Cukier rafinowany 68
Fanta 68
Baton Mars 65
Buraki 65
Kus kus gotowany 65
Makaron 65
Melon 65
Rodzynki 64
Chrupki kukurydziane 63
Coca Cola 63
Groszek zielony z puszki 61
Lody z pełnego mleka 61
Mleko słodzone, zagęszczone 61

piątek, 1 lipca 2011

[439].



(Kayah - Jutro rano)
ale teledysk!
jest MOC!

***

korzystam z nieobecności Syna.
poszłam spać po 4 rano.
nie, nie z powodu hulaszczego trybu życia.
pracowałam.

godz. 5.02 - pierwszy telefon
- mamusiu [w tle głos Voldemorta - daj jej pospać], a my właśnie będziemy wyjeżdżali na wakacje. tak, zjem śniadanko... tatoooo, zrób mi kanapeczki z żółtym serem i masełkiem. dobrze, wracaj spać mamusiu. zadzwoń do mnie jak się wyśpisz.

godz. 6.30 - drugi telefon
- mamusiu, jedziemy, jesteśmy już koło cukrowni. ooo, serio to niedaleko? tato, mama mówi, że to już niedaleko. dobrze, wracaj spać mamusiu. zadzwoń do mnie jak się wyśpisz.

godz. 9.22 - trzeci telefon
- mamusiu, wiesz że tatuś pozwolił mi i Martyni jechać w piżamkach? mamusiu, wiesz, że pogodę mamy dość ponurą? nie, nie chce mi się spać. dobrze, wracaj spać mamusiu. zadzwoń do mnie jak się wyśpisz.

dobra, nie ma sensu już spać.
wstałam.

godzina 10:55 - czwarty telefon
- mamusiu, wstałaś, wyspałaś się? my nadal jedziemy, strasznie długo to trwa, mam dosyć. a wiesz że tatuś powiedział że Osła odwozimy na zawody golfowe? tatuś powiedział, że ja i Martynia mamy siedzieć na polu golfowym. no takie właśnie mam wakacje, ale wytrzymam. przyjedziesz do mnie? a wiesz gdzie jest nad Bałtykiem? ooo, o jak dobrze, kocham cię mamuniu. do zobaczenia.

godzina 12:54 - piąty telefon
- mamusiu, dojechaliśmy, jest tak jak mówiłaś, jest potwornie zimno i strasznie wieje. przyczepa jest luksusowa, nie ma w niej łazienki ani kuchni ani telewizora, ale jest ogromna. tak, mam czapkę na głowie, kocham cię mamusiu, do usłyszenia.

godzina 13:40 - szósty telefon
- mamusiu, jesteśmy w restauracji kaszubskiej, zjadłem pysznego łososia, Martynia zjadła flądrę z buraczkami i teraz pije herbatkę, tatuś zjadł rybę takąotakąojakąś, bardzo za tobą tęsknię i kocham cię.

godzina 16:01 - siódmy telefon
- mamusiu, idziemy zaraz nad morze zbierać muszelki, tatuś kazał założyć różowe skarpetki w serduszka, dlaczego on mi kupił takie skarpetki? dobrze, wyrzucę skarpetki do śmieci i założę rajstopki, mamusiu tatuś i Osioł śmieją się ze mnie że jestem maminsynek, dlaczego oni robią mi przykrość, ja lubię z tobą rozmawiać, co jest w tym złego, przecież ja jestem bardziej przyzwyczajony do ciebie niż do taty.

godzina 16:19 - ósmy telefon
- pani MAMA? my mieszkamy w kwaterze na Kotwicznej 2, właśnie znaleźliśmy telefon i dzwonimy pod numer, który znaleźliśmy w tym telefonie.

godzina 19:37 - dziewiąty telefon
- mamusiu, właśnie odebraliśmy telefon, czy nie jesteś zła, że go zgubiłem? tatuś powiedział że muszę tu zostać dwadzieścia dni i że za tydzień nie wrócę wcale do domu. mamusiu, tęsknię bardzo za tobą, tu jest strasznie zimno.
 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga