13 lat temu
wtorek, 12 lipca 2011
[449].
(Ed Sheeran - Wayfaring Stranger)
***
(...)
Pojedyncze gesty, skrawki ruchów; niekiedy nawet fragmenty roślin, przypadkowo zauważone, zniewalające w swej bezinteresowności i bezradności zwierzątko. Odnajdujemy w tym wszystkim strzępki chwil niezapomnianych i rzadkich, ale na tyle przejmujących, że naznaczają nasze życie na zawsze. Takie momenty są niczym oazy na pustyni naszej codzienności. Oznaczają przystanięcie – choć niekiedy niemalże niezauważalne. Ale uchyla się przez nie szczelina innego świata. Wpada przez nią blask i moc. Można zaczerpnąć oddechu, orzeźwić się i nasycić, pokrzepiając na żmudnej drodze codzienności.
Kiedy wszystko zdaje się takie samo i szare, zwyczajnie braknie sił i entuzjazmu. Wiele spraw toczy się mocą własnej bezwładności. Coraz bardziej uginamy się pod ich ciężarem. Jakbyśmy byli wprasowani w lepką i nieciekawą masę trudnej ludzkiej rzeczywistości – w masę, która coraz mocniej nas pochłania i pozbawia szerszych perspektyw.
Szansą pozostają jedynie nieoczekiwane spotkania – to, co niby przypadkiem wpadnie nam w oko, a na czego widok jakby mocniej bije nam serce. Niby zwyczajne, a przecież niepowtarzalne gesty, jakaś linia ciała, grymas twarzy; albo miejsca i ukonkretniająca je gra światła; sploty linii – plamy barw: nieoczekiwane wrażenia, które przeciskają się przez bezkształtną szarzyznę naszych codziennych i żmudnych zmagań. Wrażenia, które są w stanie nadać sens większości naszych doznań, scalając je w wyrazistą całość, nadając jednoznaczny kierunek ich przepływowi.
Potrzebujemy tych spojrzeń – i tego wszystkiego, co z nich wynika.
Potrzebujemy drgnienia serca, które im towarzyszy – a także pojawiających się w konsekwencji pokoju i ciepła.
Bo tylko w ten sposób można się wyrwać choć na chwilę z otaczającego nas marazmu.
Im więcej takich chwil, tym skuteczniej możemy przesuwać się – jakby przeskakiwać – po powierzchni naszego życia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o żesz...
OdpowiedzUsuńjak pięknie czytac o czymś co niejako uświadomione a nie nazwane!
tak...spotkania...mają moc!
dzięki Aśka, Ty moja "ruda filozofko"!
Klaudia
Bardzo za ten tekst dziękuję. Choć na chwilę zatrzymał mnie w gonitwie za własnym ogonem, który to sport ostatnio intensywnie uprawiam.
OdpowiedzUsuńDorota
gorzej jak przypadkiem nadepnie się motylka zanim się nim zachwyci
OdpowiedzUsuń