***
zachwiała mi się równowaga i nie daję rady składnie pisać.
myślami jestem daleko, bardzo daleko.
Vileda nie odstępuje mnie na krok.
przy komputerze leży na moich kolanach.
w łóżku - z łbem wciśniętym w moją pachę.
w łazience pilnuje mnie chłepcząc bieżącą wodę z kranu.
Syn powtarza, że jestem najukochańszą i najlepszą mamą na świecie.
Niemąż ściska moją dłoń w swojej dłoni, gdy widzi, że zaczynają mi się szklić oczy.
ale ja nie płaczę, nie.
nie mogę.
nie mam tuszu wodoodpornego, więc nie mogę płakać.
w poniedziałek zrobię dwa badanka, na środę planuję wizytę u Ulubionego Doktorka.
pewnie zleci wykonanie TK i MR.
12 lat temu
Ech.
OdpowiedzUsuńTrudne to wszystko, wiem...
Ściskam ciepło.
Miej nadzieję, że będzie ok.
Boi się Pani?
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy blog pomaga, tzn, świadomość , ęe ktoś jest po drugiej stronie.Wierzy Pani tym wszystkim , ktorzy piszą że wspólczuja? Rzeczywiscie współczują ?
Pozdrawiam
w poniedziałek jadę do szpitala na badania. nagle w 22 tygodniu ciąży okazało się, że nie wszystkie komórki są prawidłowe i trzeba im się bliżej przyjrzeć.
OdpowiedzUsuńboję się.
ściskam Twoją dłoń w mojej. Otuchy. Przecież lato, słońce, przecież toczy się. Nie bój się tak bardzo...
OdpowiedzUsuńbanita
To pytanie "boi się Pani" zastrzeliło mnie.
OdpowiedzUsuńMaria
trzymaj się, mocno trzymam kciuki za wyniki.
OdpowiedzUsuńPani Mario, c.d mojej wypowiedzi:
OdpowiedzUsuńBoi się Pani , że w momencie kiedy naprawdę potrzebowałaby Pani pomocy, takiej realnej, namacalnej, trzy czwarte albo i więcej tych co tu piszą , nie odezwałaby sie ani słowem ? Pewnie by czytali, no bo jak inaczej , ale zza winkla , że niby wyjechali .
W to, że ludzie piszą blogi bo cierpią , jestem w stanie uwierzyć.Ale w to , że ludzie czytają blogi żeby spieszyć innym z pomocą jakoś wierzę mniej.
Czytają , bo dzięki temu pocieszają się , że inni mają gorzej.Tak naprawdę, to w większości przypadków los innych mało ich obchodzi.
Pozdrawiam
Wiesz co
OdpowiedzUsuńWypchaj się
Ci powiedzą "ludzie"
Mi tu koty zdychają !!
(ha ha ha heh)
tyś zdrowa, bom Ci łobrazek z rzymu przywiozła
HA!
(boi sie pani)co ty kobieto za glupoty piszesz,
OdpowiedzUsuńci co pocieszaja przez bloga to moga byc bardziej serdeczni jak bliska rodzina
dlaczego jest tak ciezko wierzyc obcym,dlaczego musi kryc sie
zlo za wszystkim
wlascicielka bloga dzieli sie z nami i to jest wielkie
przez glupie komentarze i tak
nie zaprzestanie pisac
to co ja wynosze z blogu to
nie po to dzieli sie z nami zeby ja zalowac
/Maria
tez sie boje, w pon kontrola......
OdpowiedzUsuńu faktycznie przynajmniej u mnie brak pocieszenia...u realnych
Anonimowy z 00:58 - jakbyś podjął wysiłek, żeby przeczytać tego bloga dokładniej wiedziałbyś, że te twoje wnioski nie są warte nawet funta kłaków.
OdpowiedzUsuńJoasia, nic tak nie uspokaja, jak fakty. Tylko wtedy wiadomo, co robić. Zatem: cała naprzód, ku nowej przygodzie! :*
Mnie tez anonim zastrzelił, więc mu odpowiem.
OdpowiedzUsuńJesteśmy tu wszyscy tak zakłamani, że współczujemy " na niby",dla jaj, żeby polepszyć sobie nastrój.
Skąd wiedziałaś?:)
Tacy jak Ty obdzierają ludzi z resztek marzeń i nadziei. Przemyśl to.
Anonimowy
OdpowiedzUsuńPytanie w Pani pierwszym wpisie nie brzmiało "boi sie Pani,że..."
Ono było zupełnie nie zwiazane
z nastepującym po nim tekstem.
Ja odebrałam je jako niedojrzałą,
chłodną i obcesową ciekawość.
Maria
cze laska, czekam, ino w kawałkach bo się rozsypałam i nie chce mi się zbierać.
OdpowiedzUsuńAnonimowy, co dziwne posty piszesz....
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia o czym piszesz.
Osobiście pomagam namacalnie, tym, co piszą blogi.
Wpłacam pieniądze gdy są zbiórki na leczenie, oferują pomoc w załatwianiu spraw, w podwiezieniu jeśli ktoś nie jest zmotoryzowany, czasem po prostu jestem.....
Czekam razem z Tobą. Czekanie jest straszne. Niech już będzie przyszły tydzień.
OdpowiedzUsuńDorota
"Urzekła mnie Twoja historia" :) ,Joanno.Opowiadam ją w rodzinie ,gdzie dwie osoby mają nowotwór,do którego podchodziły,wiesz,standardowo "To koniec !".Pomyśl ,co będę im mówić,gdy zrobisz woltę i równie standardowo zaczniesz się załamywać?Proszę,p.....l dalej / jak pisałaś zaraz na początku bloga :).
OdpowiedzUsuńNapij się Kobieto wina i wyluzuj. Będzie dobrze. Wierzę w to i wiem. Trzym się!
OdpowiedzUsuńkciuki zaciskam. będzie dobrze, na pewno!
OdpowiedzUsuńWeź..kto da radę jak nie Ty?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki od samego początku.
Kup tusz. Wodoodporny. Na okoliczność odbierania wyników. Łzy radości są cudne. Wierzę, że bedzie dobrze. I będzie.
OdpowiedzUsuń@ Anonimowy z 23.58 - Każdy sądzi po sobie :-(
OdpowiedzUsuńAsiu. Będzie dobrze. Inaczej być nie może.
Trzymaj się.ewa
O matko.
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście podglądam, bo chcę się cieszyć, że inni mają gorzej.
No padłam!
Czytam, bo to jest prawdziwe życie, niepodrasowane.
Czytam, bo w styczniu tego roku zmarł na raka mój teść. Dzięki pewnemu zahasłowanemu blogowi pewnej młodej lekarki i jej jednemu mailowi mogłam mu oszczędzić cierpienia. Dużo się od niej nauczyłam.
Czytam, bo być może znów zachoruje ktoś z mojej rodziny lub przyjaciół i dzięki takim osobom jak chustka będę wiedziała dużo więcej i będę mogła pomóc.
Czytam, bo chcę się jak najwięcej nauczyć. Bo może sama jestem chora i tylko jeszcze o tym nie wiem? Nie szukam w sobie choroby, ale taka możliwość istnieje zawsze.
A jak czytam to się zżywam. Ci, którzy o sobie piszą stają mi się bliscy, szczególnie właśnie ci zmagający się z cierpieniem. I na pewno nie zwinę żagli kiedy się dowiem, że mają się coraz gorzej. Będę z nimi do końca, choć czasem tylko wirtualnie.
Anonimowy - wystarczy Ci???
Sorry, chustka, wkurzyłam się.
Serdeczności dla Ciebie.
jakos nie przyjmuje do wiadomosci, tego co mi przychodzi do glowy po tym wpisie Joanny. :( chyba jeszcze nic nie wiadomo? a jak juz bedzie to na pewno bedzie dobrze wiadomo. :)
OdpowiedzUsuńWeź zachoruj, miej wznowę, to będziemy Ci współczuć - tak wirtualnie, na odległość... bo przecież na żywo nie za bardzo wiadomo co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńJoanno - 3mam kciuki za dobre wieści. Po prostu.
OdpowiedzUsuńŚciskam. Musi być dobrze! :)
OdpowiedzUsuńWeronika