(Pink Floyd - Obscured by clouds)
***
w powietrzu coś wisiało już od kilku tygodni.
pewnej poniedziałkowej nocy Giancarlo wstał z łóżka i przytuptał do mnie, siedzącej z zapoconymi oczami przed laptopem.
- chciałabyś może o czymś ze mną porozmawiać? - zapytał z poważną miną.
- nie, Synku. idź spać.
- a może chciałabyś mi powiedzieć, że będziesz mnie kochała nawet wtedy, gdy umrzesz?
***
byłam wczoraj na trzech tomografiach.
kciuków za opis nie trzymajcie - porozmawiałam z technikiem obsługującym tę kosmiczną maszynę. czarownie świecę naciekami w obrębie miednicy mniejszej, a na wątrobie wyrosły guzy z przepływami.
dum spiro, spero.
13 lat temu
Siedzę i beczę. Ściskać jednakowoż nie przestając.
OdpowiedzUsuńDorota
Siedzę i beczę. Sciskac jednakowoż nie przestając. Dum spiro, spero. Ania B.
OdpowiedzUsuńNie za opis ściskam i trzymam te kciuki, tylko za Ciebie. Kurwunia, trzymam.
OdpowiedzUsuńDorota
nie ryczeć, głupie!
OdpowiedzUsuńenergię dobrą mi słać! albo - jeśli wierzycie - modlić się!
Bedziesz konsultowac leczenie z innymi osrodkami? Moze jest sens?
OdpowiedzUsuńNie poddawaj sie prosze
No kurwa, ja pierdole. O chuj to wszystko rozbić!?!
OdpowiedzUsuńEnergii dobrej Ci nie poślę bo sama jestem w czarnej dupie.
Jestem natomiast pewna, że BĘDZIE DOBRZE! Wiem to!
I myślę o Tobie!
Magda
Właśnie nie ma co beczeć tylko dalej ściskać kciuki, modlić się i trzymać kciuki za dalsze leczenie-za jego dobre efekty.Nieustająco dużo siły w powrocie do zdrowia bo tak naprawdę wszystko jest możliwe:)Pozdrawiam Graża
OdpowiedzUsuńKurwa jego mać!
OdpowiedzUsuńJa się napiję wieczorem - Wełna.
Przywędrowałam tu kiedyś z zimnego bloga. Poczytałam i zostałam. Polubiłam Twoje opowieści, pokochałam Twojego syna. Ty mądra babka jesteś, to się rzuca w oczy:) Mądra i z mądrym podejściem do swojej choroby. Laska, nie wymiękaj, nie wątp, nie daj się. A ja będę przesyłać dobrą energię, będę trzymać kciuki. Cała banda ludzi wierzy w Ciebie. Dasz radę. Gośka
OdpowiedzUsuńjAK TO DOBRZE, ŻE MA NAS KTO POCIESZYC :-)
OdpowiedzUsuńModlitwa za kogoś to też porcja dobrej energii....
I poślę i pomodlę się...
Ale "clou" należy do Ciebie
Jakby co, jesteśmy tu, wpadaj :-)
Ania B.
..... modle się...
OdpowiedzUsuńMagosia
Nacieki-sreki, guzy-sruzy, do dupy z tym choróbskiem... Nie ryczę i cieplo ślę!!!!!!
OdpowiedzUsuńbanita
No miałam napisać, że jak się wyryczę, to zacznę słać, ale zapomniałam, bo mi się tak oczy spociły. Taaa jest, już się ogarniam, koniec z ryczeniem, wysyłam! Rycząc też wysyłałam. Teraz zwiększam moc nadajnika--przekaz idzie!
OdpowiedzUsuńDorota
sle i kciuki sciskam.
OdpowiedzUsuńale to nie jest fair
Widzę tu duży wkład Voldemorta. Starał się jak mógł o Twój nawrót choroby.
OdpowiedzUsuńPanie Jacku, cieszy się pan? Jest pan zadowolony?
No zesz fak.
OdpowiedzUsuńwerita
dasz radę, raz już dałaś radę, dasz radę i teraz.
OdpowiedzUsuńmyślami jesteśmy z Tobą, maleństwo.
Joasiu BĘDZIE DOBRZE!!! Wierzę w to!!! Przesyłam mnóstwo pozytywnej energii! a modlić się i tak będę :)*
OdpowiedzUsuńAśka, a bierzesz pod uwagę dalsze leczenie poza granicami naszego ukochanego kraju? Może przyszedł na to czas?
OdpowiedzUsuńMoże Chiny?
Ewa
Zatchło mię i języka w gębie brakuje.
OdpowiedzUsuńMyślami jestem z Tobą.
Trzymaj się...
nigdy nie komentowalam choc czytam ´CIE´od dosc dawna. nie modle sie ale wysylam cieplo.
OdpowiedzUsuńdum spiro,spero..i tego właśnie się trzymaj chustko.
OdpowiedzUsuń..cholera, nie znam Cię,a smutno mi bardzo.
Ola
no akurat tego jednego to Giancarlo moze byc pewien i o to nie musisz sie martwic...
OdpowiedzUsuńpamietam pierwsze wpisy i malego Giancarla, a teraz to juz duzy,madry, wiele rozumiejacy chlopiec, ktory wyrosnie na fajnego faceta- majac milosc mamy i przyklad Niemeza- nie ma innej opcji- wiesz to, prawda?
moge sie tylko domyslac co to za plan i sciskam kciuki zeby sie powiodl choc to nie jest dobry czas na zle emocje i przepychanki- ale rob to co podpowiada Ci serce, ja napewno jestem sercem po Twojej stronie
Ja z tych wierzących, więc pomodlę się
OdpowiedzUsuń"Odkryłam" Cię dzięki zimno.blog.pl
Czytam archiwum i tyle banałów się ciśnie pod palce...
Modlę się by Jaśko miał TAKĄ MAMĘ- ziemską jak najdłużej!
Asiu, chciałabym Ci coś doradzić, jakieś Chiny, HIPEC, czy inny cudowny sposób, ale Ty to pewnie wszystko znasz i wiesz, co będzie dla Ciebie najlepsze. I wiem, że zrobisz coś szybko. W każdym razie jeśli chcesz jakiejkolwiek pomocy - zbiórka pieniążków, jakaś literatura - daj znać. Trzymam mocno kciuki, i staram się nie płakać - w pracy się nie ryczy przy kompie.
OdpowiedzUsuńA.
myślę,myślę,myślę.chciała bym pomóc.
OdpowiedzUsuńu Popiełuszki chodów nie mam,ale ślę pozytywne myśli Tobie Aśko.
Walcz.
Jestem z tych wierzących, więc pomodlę się
OdpowiedzUsuńDotarłam tu do Ciebie przed zimnobloga i od wzoraj czytam archiwum i tyle banałó się ciśnie pod palce...
Pomodlę się bY Jaśko miał TAKĄ MAMĘ ziemską jak najdłużej! Do boju!
ślę dobrą, pozytywną energię - po tych promieniach słońca, co to właśnie świeci nad wawą
OdpowiedzUsuńdum spiro, spero.
Obok różnych ważnych spraw własnych mam też w rozkładzie zajęć myślenie o Pani z podziwem i wiarą. Będzie dobrze, musi być. Z całych sił przytulam.
OdpowiedzUsuńAsiu, modlę się wraz z całą rodziną.....
OdpowiedzUsuńZ wiarą i nadzieją....
Anonimie.....
Zastanów się nad sobą.
Wczoraj rozmawiałam z 22 letnim synem o Tobie, Anonimie, o wszystkich Anonimach.
Mój syn tak mi odpowiedział:mamuś, nie ma co przejmować się takimi ludźmi. To tacy puści ludzie, co to swojego miejsca w życiu nie mogą znaleźć. Pewnie ani nie ma rodziny, a jak ma, to nie może się z nią porozumieć, ani żadnego hobby, to tylko szuka okazji żeby drugiemu uprzykrzyć życie.
Gdyby był szczęśliwy, innym też by dobrze życzył.
A ja życzę wszystkim Anonimom, żeby poszukali swej przystani....
I odpuścili sobie.....
Jeden Anonim własnie tak zrobił i chwała Mu za to.
Pokazał, że ma serce.
Wsiąkłam w Twojego bloga dzięki Zimno. Ściskam kciuki i bardzo mocno wierzę, że będzie dobrze. Przecież musi być!
OdpowiedzUsuńChustko, wyjdziesz z tego.
OdpowiedzUsuńBierz od nas energię i szukaj ratunku.
Gabi
Trzymam kciuki. Za plan. Za Ciebie.
OdpowiedzUsuńKobieto dasz radę walczyć dalej. jesteś silną Babą. My będziemy słać pozytywną energię i trzymać kciuki, żeby się udało.
OdpowiedzUsuńAnia
A ja wierzę i będę sie modliła, bo bardzo wierzę. Pozdrawiam Cię i przesyłam dobrą energię. Kasia M.
OdpowiedzUsuńjasna cholera!
OdpowiedzUsuńJoanno, całe wagony ciepłych myśli i pozytywnych fluidów ślę i nie ma mowy, że coś ma być nie tak. Dasz radę i tym razem. Nie ma innej opcji!!!
raz dałaś radę, dasz i drugi. tak? TAK!? TAK! przesyłam DUŻO dobrej i zdrowej energii
OdpowiedzUsuńWierzę w potęgę dobrych myśli i dobrych życzeń.
OdpowiedzUsuńŚlę codziennie w dużych paczkach.
I ściskam kciuki, ciągle i wciąż.
Karolina
Ja wierzę, więc się modlę.
OdpowiedzUsuńTo primo.
A secundo - ślę Ci maksymalnie dużo dobrej energii i wszystko co w sobie mam i wierzę, a nawet więcej wiem, że jeszcze nie przestałaś walczyć.
ja chyba nie wierze...ale sie pomodle!!!!!!!!!!!!!! rypsyna
OdpowiedzUsuńAśka, ja wierzę, więc się modlę. Gorąco modlę. Magda B.
OdpowiedzUsuńWalcz Kobieto walcz, to nie jest wyrok, tak jak piszesz, dopóki oddychasz nie tracisz nadziei. Do boju!!! Każdą możliwą, a nawet pozornie niemożliwą metodą. Walcz "fajterko", bo kto jeśli nie Ty?
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać, wszystko zabrzmi banalnie.
OdpowiedzUsuńdum spiro,spero...walcz dalej.
Asiu, może już czas na szukanie pomocy... (sama pisałaś, że może kiedyś o nią poprosisz; niech więc dobro do Ciebie powróci...)
Zaciskam kciuki, ślę ciepło.
Zrobię wszystko co będę mogła, żeby Ci pomóc.
OdpowiedzUsuńKurwa a tak sie cieszyłyśmy z wyników płynu otrzewnowego. Jakieś plany odnośnie dalszej terapii? Czy nie mozna tego skurwysyna wytępić?
OdpowiedzUsuńjakby co, mogę coś medycznego przetłumaczyć na angielski.
OdpowiedzUsuńMG
obą, tylko tym cholernym nawrotem, rak w moim życiu zrobił wiele spustoszenia, drżę każdego dnia o siebie, partnera, że nas też to spotka, czytam cię bo jesteś cudowną kobietką, pokrzepiasz moje doświadczone serce, ryczeć mi się chce ale wiem że to droga donikąd, pobeczymy ale nie dać się temu ścierwu nie damy.
OdpowiedzUsuńWiem że pokonasz wszystko, wierzę w to, wiem że upór w myśleniu czyni cuda, wypieranie, przeklinanie, wypędzanie też działa, więc odprawiam modły za ciebie, i innych. Ściskam mocno.
Kochana ja w Ciebie wierzę Ty jesteś Twardzielka, Superwomenka.
OdpowiedzUsuńDasz radę, bo jak nie Ty, to kto?
Cholera jasna! Ciężko uwierzyć, że to badziewie znowu sie odezwało! Przecież niedawno PET wykazał, że NIC NIE MA!!! Wredny skurupiak,atakuje znienacka:( Życie jak na bombie, człowiek sie łudzi, że jest wyleczony, a tu... nie znasz dnia ani godziny jak wredota znowu sie obudzi:( Joanno, cholerka jasna walcz Kochana z tym badziewiem. Tak bardzo bym chciałam, żeby Ci sie udało! Musi, musi, musi!!!
OdpowiedzUsuńJa powiem tylko że ściskam kciuki najmocniej jak potrafię. Pokonałaś gnoja raz, uda się i drugi. Nie ma innej opcji. AGa
OdpowiedzUsuńAsiu, rzeczywiście , może Chiny.Skrzykniemy się finansowo i damy radę z Chińczykami!!!
OdpowiedzUsuńTen płyn zbierający się w brzuchu,na wiosnę chyba? To nie był dobry znak,a ktoś powiedział,że OK.Joanno.....
OdpowiedzUsuńdo wszystkich bogów, bożków, świętych i diabłów wysyłam prośby o Twoje zdrowie.
OdpowiedzUsuńsciska i sle
OdpowiedzUsuńNo żesz qrwa!
OdpowiedzUsuńJoanno, błagam, nie daj się!
Jak nie Ty, to kto!
Ola
nie napiszę, że ten wynik nic nie znaczy, ale wiem, że to jeszcze nie koniec, jeszcze czas...daj sobie ten czas i walcz
OdpowiedzUsuńDASZ RADE!!! Kto jak nie Ty Chusteczko!? Choc Cie nie znam, czytam regularnie Twoje wpisy i ubielbiam Twoj sposob postrzegania swiata! Dasz rade, wszyscy trzymaja kciuki, wszyscy w to wierza... Pomodle sie, zobaczysz bedzie dobrze, bo inaczej byc nie moze! Przesylam cieple mysli!
OdpowiedzUsuńJustyna
Pierwszy raz wstawiam koment do jakiegokolwiek bloga. Twój mnie wciągnął,zadziałał jak magnes. Znam Ciebie jedynie z tych postów i myślę sobie, że świetny z Ciebie kompan w życiu codziennym. Moje myśli, nieliczne ale zdarzające się modlitwy, całe ciepło i pozytywna energia jest adresowana teraz do Ciebie. Twój plan na zycie MUSI byc zrealizowany. Pozdrawiam ciepło / Lila
OdpowiedzUsuńPomyślałam o tym samym co Ginger. I za to ściskam kciuki i życzę Ci siły. Może poproś Li o pomoc?
OdpowiedzUsuńModlić się nie potrafię, ale myślę o Tobie serdecznie i staram się przesyłać dobrą energię. Nic nie jest przesądzone! Wobec woli życia pacjenta medycyna jest bezradna - już chyba ktoś to napisał.
Myślę, ściskam cały czas, a Ty przytul synka - nieanonimowy anonim - panistarsza
Bez sensu ten skorupiak!... Trzymam kciuki od dawna i będę trzymać dalej! :) asia
OdpowiedzUsuńMiednica mała- doc Jastrzębski; wątroba z lokatorami - doc Zadrożny i dr Zapaśnik (wybiórcze chemioembolizacje)wszyscy z GUMED Gdańsk. Pozdrawiam i DO BOJU!! Z tarczą!!!
OdpowiedzUsuńAlvea
joanno, no cholera, enigmatycznie ostatnio pobrzmiewałaś, ale myślałam sobie: eeeee nieeee.
OdpowiedzUsuńdobrą energię i trzymanie kciuków masz tu jak w banku, trzymaj się dziewczyno..
Asiu, kiedys dawano Ci pol roku zycia. Pokonalas tamto, pokonasz i to. Trzymam z calych sil, a nie modle sie, bom niewierzaca.
OdpowiedzUsuńSciskam.
Marta
Joanno to mój pierwszy wpis. Wiedz że trzymam kciuki i dasz redę. Musisz zatańczyć na weselu Synka. Trzymaj sie dziewczyno... Lidka
OdpowiedzUsuńAnka właśnie wróciła z Gdańska, pełna nadziei, że pokonała nieboraka.
OdpowiedzUsuńTam są ludzcy i pełni odważnych pomysłów specjaliści, w dodatku widzą w pacjencie cierpiącego, przestraszonego człowieka. Nie odpuścili i dziewczyna, której inni mówili, żeby kładła się do łózka i czekała na koniec, ma przed sobą perspektywę długich lat życia.
Czy terapia, którą Oni mogą zapewnić to ta, która zwalczy twoją kancermendkę? nie wiem, ale warto się dowiedzieć.
Modlić się potrafi każdy, nawet ja. Więc się pomodlę :) Bo modlitwa to wysyłka serdecznych myśli w określonym kierunku :)
Będę się za Ciebie codziennie modliła. Wygrałaś raz, wygrasz drugi raz.
OdpowiedzUsuńI porobisz jeszcze tymi flekami dziury w podłodze.
Boje się
OdpowiedzUsuńKażdy z nas "zdrowych" może wrócić w poniedziałek od lekarza z diagnozą "rak"
nie ogarniam!
jest XXI wiek!
chodzimy po Księżycu!
klonujemy zwierzęta!
czy naprawdę nie można wymyślić czegoś na to cholerstwo!
Proszę udowodnij że da się to pokonać!
Wyzdrowiej!
Wygrywaj, jesteś do tego stworzona!
OdpowiedzUsuńJeden z Wszystkich Anonimów do Gdynianki:
OdpowiedzUsuńjestem jednym z anonimów - tym najgorszej kategorii "nie mam rodziny". Nikomu na świecie nie życzę ani nic złego, ani samotności. Boli mnie, jak czytam takie mądrości, jak przytoczona rozmowa z Twoim synem, że niby samotny=zły=złorzeczący innym.
Dobrze, że nie wiesz, jak smakuje samotność, ona jest bardzo podobna do raka - niszczy i pustoszy dzień po dniu, zabija nie wzbudzając współczucia, lecz politowanie. Pusty wg ciebie człowiek pozdrawia i życzy wiele rodzinnego szczęścia...
Myślę, że nie do przecenienia jest Pani wola walki, ostre poczucie humoru i niezwykle silny charakter. Oceniając jedynie poprzez Pani blog, odnoszę wrażenie, że Pani w stanie nawet poważnego podłamania jest silniejsza i bardziej waleczna niż jakieś 90% ludzkości w swojej najlepszej formie. I dlatego wierzę, że po raz kolejny się Pani uda. Wierzę z całego serca.
OdpowiedzUsuńCzytam od niedawna i trzymam kciuki z całej siły. I ślę ciepłe myśli i dobre życzenia. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńA jeszcze: pokaz tego, ile daje silna wola, mam w rodzinie. Moja Babcia po udarze mózgu miała, według opinii lekarzy, tylko leżeć i nie mówić. Nie było łatwo: afazja, sparaliżowana połowa ciała. Ale dzięki ogromnemu wysiłkowi i woli walki po roku... stanęła (kto przeżył coś takiego, wie, jaki to sukces i radość). Spędza czas w wózku, nie łóżku, sporo mówi. Lekarze nie mogli uwierzyć. I myślę, że u Pani jest szansa na to samo: nie jest lekko, nie jest bez żadnych problemów (tu paraliż, tu brak żołądka...), ale da się wygrać.
OdpowiedzUsuńTo tez moj pierwszy wpis chociaz caly czas sledze Twoje losy! Sciskam, trzymam kciuki i mam nadzieje ze masz tyle sily zeby przetrwac i to. Musisz miec, bo masz swoj wielki "CUD" nie mozesz go zostawic samego!!!!
OdpowiedzUsuńIwona
jesli jest cos co moge dla Ciebie zrobic, to daj znac
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię wirtualnie.
OdpowiedzUsuńNie daj się.
A
O żesz ku**a, pociemniało mi przed oczami. Dasz radę, jak nie Ty, to kto?
OdpowiedzUsuńA ja Ci pomogę, ile tylko będę mogła.
Please Twoja historia sprawiła,że jestem pełna wiary ,ze to gówno pozwala marzyć ,planować i żyć pełną piersią proszę walcz.Mój kochany 10 latek juz się nie poddaje proszę jeśli mogę pomóc to jakkolwiek to daj znak Gosik Dolny Sląsk
OdpowiedzUsuńślę tyle dobrych fluidów ile tylko jestem w stanie
OdpowiedzUsuńpomodlę się również, tego nigdy za wiele
Asiu trzymaj się!
DAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAASZ RADĘ kobieto !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa też przesyłam pozytywne myśli i pogadam z siłami wyższymi!
OdpowiedzUsuńJoanno, doktor Cezary Juda!! Czasami czyni cuda. Jeśli potrzebujesz telefonu napisz: iwona@fundacjauj.pl
OdpowiedzUsuńKCIUKI!!!
Milion ciepłych myśli, najcieplejszych. Dasz radę, jesteś z tych wygrywających.
OdpowiedzUsuńNie wiem,co napisać.
OdpowiedzUsuńAsiu, modlę się o powodzenie terapii.
Dasz radę !
Dotąd milczałam, przyczaiłam się w nadziei, że to ścierwo zapomni o Tobie, a także ze strachu i dlatego, że nie wiem, co mogłabym powiedzieć? Milczałam ze strachu, że może to spotkać każdego, także mnie i nie wiem, czy miałabym tyle siły? Nie mogę pomóc inaczej, to chociaż mentalnie, wirtualnie i w każdy sposób, który uznasz, że Ci pomaga. Bezsilność jest dobijająca - w tym sensie, że nie mam mocy sprawczej w sprawie raka, nie mogę jakoś namacalnie dodać Ci sił do walki. Mogę tylko wyobrazić sobie ( jestem pewna, że nawet w 1% moja wyobraźnia, ani nikogo, kto tego nie przerobił, nie nadąża), jakie to trudne i jak wielka jest pokusa, żeby odpuścić.
OdpowiedzUsuńWiem, że nie odpuścisz.
Ślę buziole, myśli ciepłe.
Ewa
Anonimie z 18.40
OdpowiedzUsuńBardzo Cię przepraszam, troszkę źle to sformułowałam.
Rozmawiałam z synem o anonimach piszących obraźliwe komentarze.
O tych, którzy ,,potrafią dokopać" w nieszczęściu.
Chciałam usłyszeć, co ma do powiedzenia taki 22 latek.
Zawsze dzieciom(a mam ich czworo) powtarzam, że nie należy krzywdzić innych, że czasami słowa ranią bardziej niż najostrzejszy miecz.
Tymczasem zrobiłam to samo pisząc o wszystkich anonimach.
Przepraszam Cię z całego serca.
Emocje wzięły górę nad słowami.
Zdenerwowało mnie pisanie niektórych anonimów.
Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam i wszystkich Anonimów, którzy są pełni empatii wobec choroby lub innego nieszczęścia.
myślę, trzymam kciuki, przesyłam dobre myśli i mam nadzieję
OdpowiedzUsuńchusteczko ja wiem,że własnie Ty powiesz-pierdziele cie dziadu jeden pokonam cie cholero jedna!
OdpowiedzUsuńTy bedziesz WALCZYĆ a my pomożemy,dawaj tylko sygnał
jestem z tych wierzących wiec wiesz co bede robiła.
WALCZ CHUSTKO NASZA!!!
b.
Walcz, masz dla Kogo żyć. Giancarlo mądry chłopak ale przed nim jeszcze kawał życia i fajnie by było mu potowarzyszyć... Zwłaszcza, ze alternatywą są opiekuncze skrzydła Voldemorta :/ Ech, sama jestem matką, ściska mnie w dołku jak o Was myślę :/ ja z tych wierzących więc się pomodlę. PS. próbowałaś walczyć z choróbskiem dietą, jak np. Paula Pruska lub Kris Carr?
OdpowiedzUsuńmysle o Tobie Joanno i mysle i mysle
OdpowiedzUsuńprobuje sobie wyobrazic co ja bym zrobila...
a moze olac to wszystko, uznac- co ma byc to bedzie i zyc tak jakby tego w ogole nie bylo? kompletna blokada mysli na ten temat...
a z drugiej strony- skoro juz raz chemia dala taka remisje to znaczy, ze moze warto sprobowac jeszcze raz tym samym- tylko, ze wtedy nie ma szans zyc normalnie i udawac, ze wszystko jest dobrze
czytalam o jakims lekarzu- onkologu, ktorego inny kolega lekarz leczyl w sumie paliatywnie przez 10 lat wlasnie na raka zoladka- niby od poczatku bylo wiadomo, ze jest zle- bo przerzuty, bo wyciecie zoladka, potem chyba trzustki i jeszcze czegos- to facet pociagnal 10 lat
czesto mowi sie, ze jak czlowiek ma cel i zaprogramuje sie na ten cel- to wtedy organizm przestawia sie na inny sposob funkcjonowania- czerpie sily z innych zrodel i niemozliwe staje sie mozliwe- Ty masz swoje cele i musisz je osiagnac- tylko to sie liczy!!!
sciskam Cie i z calego serca duchowo wspieram, bedzie dobrze
Ślę moc pozytywnych myśli.Będzie dobrze,musi być.Ktoś czuwa nad nami-podobno:)
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami.
Sensi
Wspaniała dziewczyno, mamusiu cudnego chłopczyka, modlić się będę i błagać wszystkie moce.
OdpowiedzUsuńAsia (mama takiego synka jak Twój)
Dołączam się do modlitwy. 3maj się.
OdpowiedzUsuńModlę się.Mocno.Tak bardzo bym chciała żeby było dobrze.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki Joanno. Dasz radę!
OdpowiedzUsuńWiem, że to banały
Wiele dobrego słyszałam o onkologii w Bydgoszczy -może tam....
Magda K
Pani Asiu proszę się trzymać:)Podziwiam Panią od dłuższego czasu i trzymam kciuki żeby było dobrze:)Musi Pani żyć-nie ma innej opcji-bo Ciemna Strona Mocy:)zapanuje:)A to byłby koniec świata dla Synka.Mam nadzieję,że zrozumiała Pani mój czarny humor.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńo cholera.
OdpowiedzUsuńJoanno, trzymaj się, ślę dobre fluidy, ciepłe myśli i trzymam kciuki z całych sił.
Dasz radę.
Asiu, jestem z Tobą, wysyłam dobrą energię i wierzę, ze każda myśl od Twoich czytaczy ma MOC! TY MASZ MOC! Może urządzimy jakiś eksperyment żeby tę moc skanalizować. Taką właśnie wymyśliłam alternatywną metodę niszczenia złych komórek, tylko nie wiem jak to wdrozyć. Jakby tak się umówić i któregoś dnia wysłąć skumulowaną energię w jednej chwili od nas wszystkich prosto w gnoja, to może by pożądnie pierdolnęło w tego raka. MOŻE JEST TU KTOŚ KTO POMOŻE TO ZORGANIZOWAĆ? Taki strumień jednoczesnej energii, jak laser. Przemyślę to jeszcze, moze ktoś z Was by pociągnął pomysł? Chemia chemią, ale ukierunkowany i skanalizowany promień ludzkiej energi niszczącej raczysko...Joasiu, może zaproponujesz datę i godzinę, nastawisz się na odbiór, nas jest tysiące, którzy mogą słać impuls...
OdpowiedzUsuńTo mój pomysł alternatywnego wsparcia zjednoczonych serc i umysłów dla Joanny, wierzę że pomoże, nie zaszkodzi na pewno!!! A jakby co to dorzucę też cegiełkę na konto, jakiekolwiek ścieżki wybierzesz.
Pisze i Ja, choć mocno nadwyrężona ost. wydarzeniami, czuję siłę........ Aśka w tobie też ta siła jest, wiem to. Znamy sie już ładnych kilka lat. Pisałam Ci w październiku, ze będzie dobrze, pisze Ci i dziś.... Dasz radę, wiesz to… musisz dać i nie możesz się poddać. Musisz i już. /Kasia
OdpowiedzUsuńJoasiu, a może rzeczywiście zwróć się do tego Gdańska, skoro Andzi pomogli, ów słynny doc. Jastrzębski jest podobno cudotwórcą...
OdpowiedzUsuńczytam, zamykam bloga, otwieram bloga i tak cały dzień...Mimo swoich problemów jest mi cholernie przykro, że jest wznowa. Musisz dać radę... ściskam mocno. K.
Nie mogę uwierzyć w to co przeczytałam!Niedawno rozmawiałam o Tobie,biorąc Cię jako przykład na pokonanie tego draństwa.Teraz znowu ten skurwiel zaczyna atakować.Życie jest naprawdę popieprzone.Twoja walka zaczyna się od początku,wierzę gorąco iż kolejny raz ją wygrasz.
OdpowiedzUsuńDum spiro, spero.
OdpowiedzUsuńOddychaj jak najsilniej, jak najlepiej i najmocniej
Kocham Cię Anonimie z godziny 18.40. Dla Pani, Pani Chustko moje modlitwy i ciepłe myśli.
OdpowiedzUsuńTeż tylko czytam ,trzymam kciuki Asiu i trollom dałaś do myślenia
OdpowiedzUsuńkalafiorom i innym
ja też mam marskość wątroby i żeby nie było, nie przez wódę
trzymaj się i spotkamy się pewnie...
HALINA .K
no to sie modle!
OdpowiedzUsuńwalcz. Musi się udać!
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki i modlę się za Ciebie! już raz pokazałaś, że jesteś silniejsza niż to gówno, wierzę, że skończysz w książkach medycznych jako dowód na to, że nigdy nie należy rezygnować z leczenia! no, Asia, dawaj!
OdpowiedzUsuńKochana Asiu, jestem po raku piersi, wiele moich koleżanek amazonek z forum amazonek (http://amazonki.net/dyskusje/index.php) czyta Twój blog. Nasza koleżanka Renatka jest właśnie w Chinach w trakcie leczenia raka piersi z przerzutami. Tu są informacje o leczeniu w Chinach: http://blogiemwraka.blogspot.com/?spref=fb
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i ślę pozytywne i ciepłe myśli dla Ciebie. Jesteś wspaniałą kobietą i mamą. Pozdrawiam Cię serdecznie- Maria
Witaj!Też mam raka i dwoje dzieci w wieku zbliżonym do Twego synka. Też walczę.Próbujesz jakieś diety?Ja stosuję Kuchnię Pięciu Przemian, czuję się bardzo dobrze.Moja choroba też była zaawansowana. Nikt na tej diecie pewności nie daje, ale samopoczucie jest naprawdę dobre, a to ważne bo i psycha wtedy lepiej funkcjonuje. Co do wysyłania niszczącej energii na gada, to może jednak pominąć gada a skoncentrować się na Chustce i o jednej umówionej chwili wyobraża c ją sobie jako zdrową, szczęśliwą babkę?No nie wiem. No i lekarzy, lekarzy jakiś dobrych musisz znaleźć. Znam babkę która żyje siedem lat z przerzutem do płuc Rak piersi). Wszystko jest możliwe. Pamiętam w modlitwie. Trzymaj się-Lila
OdpowiedzUsuńAnonim z 18.40 do Gdynianki - już w porządku, przeprosiny przyjęte ;).
OdpowiedzUsuńAnonimie z 18.40, tak się cieszę, że przeczytałeś/aś moje słowa.
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że spać nie mogłam przez tę moją pisaninę.
Myśl, że kogoś zraniłam nie dawała mi spokoju.
A co do samotności,ja w tej chwili mam męża, dzieci(aktualnie wszyscy pojechali w ramach wakacji do Norwegii, do męża, który tam pracuje), ale nie wiem, co przyniesie jutro.
Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich Anonimów dobrze życzących Chustce:)
Asiu, a Ciebie wciąż mam w sercu, myślach i modlitwach, z wielką wiarą w wyzdrowienie.
Tak jak napisałaś,,dopóki oddycham, mam nadzieję".
Ja wierzę, że będziesz oddychać jeszcze wiele, wiele długich lat:)
Droga Chustko,
OdpowiedzUsuńTo jest jeden z najfajniejszych blogów świata - gdyby tak redagowano wieczorne wiadomości, to może nawet zaczęłabym je w końcu oglądać. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że będziesz nam tu pisała jeszcze przez następne 100 lat.
K.
nie potrafię nic napisać mądrego bo we łbie pustka dudni po takich wieściach:((
OdpowiedzUsuńnie dasz się pokonać tej wrednej chorobie, nie Ty!! wierzę w to mocno i ze wszystkich sił trzymam za Ciebie kciuki, pomodlę się również - tak jak umiem...
trzymaj sie dziewczyno, trzymaj... myslami jestem z Toba, niestety, w tej chwili przychodza mi do glowy jedynie banaly... przesylam moc pozytywnej energii
OdpowiedzUsuńprzesyłam dobrą energię, bo nic, kurwunia, innego nie umiem...
OdpowiedzUsuńbędę udawała ze tego posta nie czytałam...
OdpowiedzUsuńJoasiu,
OdpowiedzUsuńDowiodlas juz raz, ze nie miescisz sie w kategorii typowych pacjentow, wierze gleboko, ze bedzie to kolejna taka sytuacja. Za nic w swiecie nie wolno Ci sie poddawac panice, szukaj planu leczenia, dawaj znac, jak - finansowo lub w jakikolwiek inny sposob mozna pomoc.
Mysle o Tobie najcieplej i modle sie o opieke Opatrznosci dla Ciebie i Twoich najblizszych.
Jestes cudowna, dzielna kobieta, mama i (podejrzewam ;o) - Niezona. Nie wyobrazam sobie, zeby moglo byc inaczej niz tylko dobrze.
Przesylam moc serdecznosci,
brukselska Joanna - mama dwoch maluchow, w tym malego Jasia.
teraz widzę, że czytam twojego bloga "z dwóch końców". od tego momentu zaczęlam, potem w tył i teraz znów tu jestem. a ja myśłąam, ze te nacieki i wątroba to początek. coś źle w archiwum klikam.
OdpowiedzUsuńoch. no ale trzeba walczyć. musi sie udać i tym razem!