(Michał Bajor - Starzy ludzie Jacquesa Brela)
Nie mówią prawie nic, bezradnie patrzą w krąg wyblakłym wzrokiem swym,
choć mogą forsę mieć to biedni przecież są, bo marzeń braknie im.
W ich domach zapach ziół i zapach dawnych słów wsród smutnych ścian się zbiegł,
W Paryżu żyje się jak na prowincji, gdy ktoś przeżył życia wiek.
A gdy wpadają w śmiech głos pęka im, gdy o swych świetnych piszczą dniach,
A gdy wpadają w płacz ich zmarszczek gęsta sieć perliście lśni we łzach.
A jeśli trochę drżą, drżą słysząc zegar, co w salonie mierzy czas
i gada noce dnie swe "tak" i swoje "nie" i gada "czekam was".
Nie mają złudzeń już, ich książki dawno śpią, pianino w kącie śpi.
I kot już dawno zdechł, niedzielne winko zaś już nie rozgrzewa krwi.
Tak skurczył się ich świat, że nie ruszają się za wiele, zwłaszcza, że
przy oknie zaśnie się, w fotelu zaśnie się, spać można byle gdzie.
Jeśli wychodzą to wychodzą wbici w czerń i człapią resztką sił
pochować kogoś, kto był jeszcze starszy i kto jeszcze brzydszy był.
I opłakując go zapomnieć chwilę chcą o tamtych myślach złych,
że zegar noce dnie swe "tak" i swoje "nie" gadając czeka ich.
Nie umierają, nie, lecz zapadają w sen, któremu końca brak.
Wczepieni w dłonie swe, tak bojąc rozstać się, rozstają się i tak.
Kto z dwojga został sam, wciąż dotyk będzie czuć stygnących drogich rąk.
Kto z dwojga został sam, bez trudu znajdzie swój ziemskiego piekła krąg.
Zobaczyć można ich jak z trudem niosą w deszcz parasol swój i wstyd,
że mówią cicho zbyt, że chodzą wolno zbyt, że żyją długo zbyt.
A jeśli czegoś chcą, chcą komuś chociaż raz powierzyć myśli swe,
że zegar gada wciąż swe "tak" i swoje "nie" i gada "czekam cię",
że zegar, raz po raz, swe "tak" i swoje "nie" gadając czeka nas.
(tłumaczenie Wojciecha Młynarskiego)
***
lubię myśleć o tym, co będę robiła na starość.
***
- mamusiu, gdy już umrzesz, będę cię odwiedzał na cmentarzu i będę cię nadal kochał.
- ja też będę Cię zawsze kochać. i będę z Tobą wszędzie, wystarczy, że spojrzysz w niebo - ja tam będę. będę nad Tobą czuwała i Cię chroniła.
- a w deszczu będziesz?
- jasne! będę, przecież wiesz jak lubię, gdy pada.
- to będę wychodził z wiaderkiem na dwór, będę nabierał deszcz i zanosił go do swojego domu.
12 lat temu
ciesze sie ze twoj syn nie boi sie rozmawiac o twojej smierci bedzie lpeiej przygotowany
OdpowiedzUsuńnie widzę cycków, czuję się poirytowana :)chociaż huja daj :)
OdpowiedzUsuńo przypomniał mi się dowcip
a nie już zapomniałam
ale znałam go dwie minuty temu
anonimowy z 23:10> Twoja radość jest moją radością.
OdpowiedzUsuńanonimowy z 23:12> w ramach dowcipu chuja mogę dać potrzymać.
Mam nadzieję, ze Giancarlo jeszcze dłuuugo nie będzie musiał Cię łapać w deszczeu w wiaderko. A przynajmniej nie wcześniej niz po tym jak podepczesz Voldemortowi paluchy na jego weselu a potem jeszcze niemożebnie rozpuścisz jego dziciaczki ;)kciukaski!
OdpowiedzUsuńjesteś cholernie silna...
OdpowiedzUsuńJoanno to bardzo smutne co napisałaś. Jak byłam chora mysłam ze najtrudniejszą dla mnie rzeczą będzie pożegnać sie ze swoimi dziecmi. Wyszłam z choroby, żyję i wierzę ze Ty tez dasz radę i nie bedziecie juz rozmawiac o smierci. Trzymam za Ciebie kciuki. Nie daj sie proszę!!!
OdpowiedzUsuńMądrego masz syna.
OdpowiedzUsuńMądra z Ciebie matka.
A ja też lubię jak pada, o.
oj, no bo czasem trudno coś powiedzieć, jak Ty coś napiszesz. czasem trudno to przeczytać. ale--zawsze pięknie napiszesz. a czasem wręcz przypierdolisz, no, taka prawda (nie mylić przypierdolenia z pierdoleniem). jakbym była facetem, to bym Ci się oświadczyła. ale skoro nie jestem, to też mogę, nie?
OdpowiedzUsuńDorota
A co u Ciebie słychać w ferragosto? U nas piękna burza była na zakończenie dnia, jeszcze grzmi.
OdpowiedzUsuńleżę w mazurskiej głuszy i odpoczywam.
OdpowiedzUsuńjesień idzie, nie ma na to rady.
Fajny pomysl z tym deszczem. Ja mam koc od mojej Mamy taki duzy i cieply i otulam sie nim. I nic juz nie jest cenniejsze od tego koca. Ale z deszczem tez fajny pomysl. A moze posadzisz z Twoim synem drzewo i jak bedziesz juz stara to bedziesz mogla tam przychodzic ze swoimi wnukami, synem i Niemezem. Trzymaj sie, ....juz lepszy ten Bajor
OdpowiedzUsuńgorzko
OdpowiedzUsuńboli mnie dzisiaj wszystko
i jeszcze na dobranoc tutaj zabolało...
niech idą w pizdu wszystkie wiadra, a Twój syn Cię przytula z krwi i kości do swojej własnej emerytury i dłużej
Amen
A co będziesz robiła na starość?
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem bardzo:)
Hm, to całkiem przyjemnie. tam nie pada?
OdpowiedzUsuńja tam lubię jesień, ludzie przestają się zachowywać jak króliki rozpłodowe, turystów gdzieś wsysa i wszystko robi się spokojniejsze. chyba jak w mazurskiej głuszy. no i jesień kojarzy mi się z winem i grubą wełną. lubisz wino?
lubię wino! i lubię grubą wełnę :)
OdpowiedzUsuńno patrz! :) słodkawe czy kwaśne? ja czasem mam ochotę na taką kisielicę, żeby mi się aż nos zmarszczył. Ty chyba dobrze wyglądasz w grubej wełnie, nie? tak bym Cię widziała w ciemnym swetrze, takim oversize, z kieliszkiem ciemnoczerwonego burgunda. włóczka powinna wyglądać na szorstką, ale być miękka, na przekór. no, ja nie mogę takich nosić, bo jak mi się zwiesi ciuch z biustu, to tak dalej opada jak kiecki tych lasek z chórów gospel.
OdpowiedzUsuńhm, czyli jednak lubisz jesień? ;>
Albo nie! ten sweter powinien być ogniście rudy lub w kolorze krwistej czerwieni! tak.
OdpowiedzUsuńlubię białe, chłodne, owocowo-kwiatowe, delikatne.
OdpowiedzUsuńi lubię czerwone - młode, kwaskowe.
i dojrzałe - ciężkie, bogate.
lubię wino, bardzo.
tak, mogę nosić owersajzowe swetrzyska. wyglądam w nich jak strach na wróble - nawet one NIE pogrubiają mnie :P
Może Ci dziergnąć taki?:)
OdpowiedzUsuńtak!!! :D
OdpowiedzUsuńpoproszę! :D
też lubię chłodne białe. mhm. piłaś prosecco? może Ci spasować. jest bardzo delikatnie musujące i takie świeże, lekkie.
OdpowiedzUsuńno i czerwone... jak będę "duża", będę siadać wieczorem z kieliszkiem czerwonego wina w takim wielkim zapadającym się fotelu. a ten kieliszek będzie wielki jak klosz od lampy.
i ciekawa jestem, jak smakuje beaujolais nouveau. trzeba będzie kiedyś spróbować. podobno właśnie kwaśne.
Ty szczęściaro, i jeszcze zamiast mi współczuć, to się chwalisz ;P
prosecco lubię, a bożolenuwo smakuje jak tanie wino stołowe, taki kwaskowy merlot.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńdlaczego zamieszczam? bo moderowanie na tym właśnie polega? ;)
OdpowiedzUsuń:*
Poproszę o szczegółowe zamówienie:)
OdpowiedzUsuńKolorystyka, fason, rozmiar.
doro_thea_2@gazeta.pl
Serioserio - czekam!:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńmoże płaszczoswetrzysko? albo sweter z kołnierzem szalowym?
OdpowiedzUsuńugh, nie mam pomysłu.
kolor? chyba najchętniej - pstrokaty. albo malinowy. albo pomarańczowy.
żartujesz? cholera. a ja nawet próbowałam zapamiętać z wikipedii, jak się zapisuje nazwę tej francuskiej żaby. trudno, będę musiała go spróbować uprzedzona, jak - nie przymierzając - żabę.
OdpowiedzUsuńdana co bylo chamskiego w moim poscie mysle ze nadzieje trzeba miec ale zarazem byc realista, fajny serial dokumentalny byl kilka lat temu w telewizji o matkach chorych na rakach jak wygladaly ich sesje z psycholozka ktora uczyla je jak przygotowywac dzieci do ich smierci szkoda ze nie pamietam tytulu bo moze gdzies w necie mozna go jeszcze znalezc
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam akurat tyle lat ile potrzeba ,aby JUŻ robić to,co się chce na starość .Posiedziałam samotnie na tarasie ,no, pies u nóg ,padał deszsz,wypiłam karmi poema di coffe - lubię słodkie- zjadłam pół opakowania chałwy,z domu dobiegała klezmerska muzyka z jakiejś wyszperanej płyty...Fajna starość? No i chciałabym ciągle Cię czytać,Joanno .....
OdpowiedzUsuńOk! Szukam pomarańczowej albo malinowej grubej wełny, a Ty pisz mi na maila wzrost, obwody, długość swetra. Talia, biust, biodra, długość rękawa. Czy ma być mięciuchny? Czy lekka zgryźliwość nie będzie przeszkodą? Wełna baaardzo gruba czy tylko trochę gruba? Pisz mi - jeśli zaraz dziobnę w klawiaturę to pocztę sprawdzę jutro:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDana - ani smarkam, ani zatykam usta - zasłaniam się kubkiem:)
OdpowiedzUsuńspać, moje Panie, idziemy spać!
OdpowiedzUsuńdość konwersowania na dziś!
... tzn. na wczoraj ;)
OdpowiedzUsuńDooobraaaanooooc:)
OdpowiedzUsuńSpaaaaaaaaaaać!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńoj przepraszam. u mnie - na jutro
OdpowiedzUsuń:P
Asiu, podziwiam Cię za Twoją mądrość i rozmowy z Jasiem.
OdpowiedzUsuńPamiętam pewien okres w życiu moich dzieci.
Były może w wieku Twojego Syna, może młodsze.
Gdy źle się czułam zawsze pytały: ale nie umrzesz mamusiu?
Ja im niezmiennie, z wielkim przekonaniem odpowiadałam: ależ oczywiście, że nie.
A przecież takiego zapewnienia nikt nie może złożyć.
Dzisiaj, gdy córka ma 13 lat, mówię, że zawsze może być ten ostatni dzień, a moje dziecko wcale nie chce tego słuchać.
Czasami nawet wybucha płaczem.
Gdyby Pan zabrał mnie do siebie, ich rozpacz byłaby wielka.
To wielki błąd z mojej strony, bo życie pisze różne scenariusze.
Teraz z innej ,,beczki".
Wierzę, że Twój syn zapomni o wiaderku, deszczu, a Ty dożyjesz sędziwych lat i będziesz robiła na starość to, o czym myślisz już dzisiaj.
Jeśli chodzi zaś o Twój poprzedni post, to powiem Ci szczerze, że urzekały mnie historie pisane wcześniej, zwłaszcza, gdy dotyczyły Jasia.
Jestem Nim zachwycona i mogę czytać o Nim bez końca.
Zapominałam całkowicie, że jesteś chora:)
oj, winko lubię:)ale są niefajne skutki:]
OdpowiedzUsuńostatnie odkrycie: amerykańskie Mogen David, półsłodkie, kosher for passover:)
macham z Wawy, słodkich Mazur:*
i dedykacja: Raz, Dwa, Trzy - Jeszcze w zielone gramy
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBeznadziejna pogoda jest....
OdpowiedzUsuńBroń Boże zastanawiać się wtedy nad sensem istnienia.
Widzisz Chustka, wszyscy tutaj, łącznie ze mną, "leczą się" Twoim kosztem. To ładnie z Twojej strony, że nam na to pozwalasz, bo to Ty jesteś chora.
pozdrawiam Baśka
Asiu, zajrzyj na onet jeśli masz ochotę czytać. Na głównej stronie artykuł o Madzi P. Cmok!
OdpowiedzUsuńto jak to w koncu jest? Boga wg Ciebie nie ma ale zycie po zyciu jest. Skomplikowana wersje przyjelas.
OdpowiedzUsuńPosłałam maila na kanciapę.
OdpowiedzUsuń:*
Asiu,piszesz, że idzie jesień.
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację, ale według prognoz ma być jeszcze trochę lata:)
Może jeszcze je zastaniesz w mazurskiej głuszy?
Ja ten sweter widzę w szerokie (z 15cm) malinowo-pomarańczowe pasy (poprzeczne). I z szerokim golfem, wywijanym. W sam raz na jesień i zimę. I na wiosnę kolejną, na chłodne mazurskie letnie wieczory. Chustko, nie mogę się modlić, bom niewierząca, więc wirtualne kciuki zaciskam, za Ciebie, i za Giancarla. Nie potrafię pisać publicznie o strachu matki przed osieroceniem dziecka, więc więcej nie mogę... Zresztą to nie mój blog i nie moje uczucia są ważne. Ale bardzo to czuję (bo współ-czuję jakoś źle brzmi tutaj).
OdpowiedzUsuńcholernie to trudne ....całuję Cię Rudzielcu Kochany)))))))))))emocjonalność Synka bezcenna ,wspaniały Facet
OdpowiedzUsuńAsiu, nie wiem skąd biorą się takie chamskie typy bo inaczej tego nazwać nie można. Mam nadzieję, że takie wypowiedzi choć dajesz na bloga to wsadzasz je pomiędzy chamski tom życia i niech tam sobie tkwią razem z tymi typami, na zapomnianej półce ludzkiej patologii.Takie chamskie typy tez podlegają procesom życiowym, ale do tego w ich kierunku leci mnóstwo złej energii i jak nikomu nic złego nigdy nie życzę to ta energia sama zrobi swoje.
OdpowiedzUsuńJoanna, nie żegnaj się jeszcze, proszę! (tak to wszystko dla mnie brzmi, jak powolne żegnanie się...)
OdpowiedzUsuńAska ja ciebie proszę, przestań walić takie farmazony, bo się poryczałam. Ty masz na stare lata pomagać młodemu mądrze dzieci wychowywać i być cudowną babcią.
OdpowiedzUsuńA Radwanskiej kibicujesz? nie gra przez najblizsze dwa tygodnie, ale jesli bedzie w takiej formie jak ostatnio - to moze byc fajnie ;)
OdpowiedzUsuńMiła Pani Chustko,
OdpowiedzUsuńno nie wytrzymałam, kurczę nie wytrzymałam. Do tej pory czytając Pani świetny blog myślałam sobie, że stała się rzecz niezwykła. Niespotykana w blogowym świecie. Wokół Pani skupiło się fantastyczne grono osób-komentatorów. Były dni, kiedy komentarze były na tak wysokim poziomie, że bez mała dorównywały blogowi. Były dni słabsze, ale komentarze nigdy nie przekraczały pewnego poziomu. Nawet tego dnia, jakiś czas temu, kiedy Anonimowemu postawiono zarzuty, że jako osoba samotna żyje życiem innych ludzi, które zresztą tak ładne odparł. Pani przeprosiła Anonimowego i wszystko wróciło do normy. Dzisiaj Pani Dana przeszła samą siebie. Zdecydowanie podniosła mi ciśnienie, i chyba nie jestem wyjątkiem. Ona generalnie lubi podnosić ciśnienie. Pierwszy komentarz o tym, że dzięki rozmowom o śmierci syn będzie na tę śmierć przygotowany, jest jak najbardziej słuszny. Śmierć to nieodłączny element naszego życia i choćbyśmy nie wiem jak uciekali od niej, udawali, że ona nas nie dotyczy, że może kiedyś, ale to przecież za wiele lat, że wszyscy, tylko nie ja. Pani Dano - i Pani i ja, i Chustka, i Voldemort i nawet Giancarlo. Nikogo z nas nie zostawi. O nikim nie zapomni. Niestety. O mnie upomni się pewnie prędzej, bo jestem stara i dzielę los Pani Chustki, ale też tego nie wiem. Nawet dziecko, szczególnie dziecko tak dojrzałe jak Giancarlo, powinno mieć świadomość, że pewnego dnia zabraknie rodziców, bo taki jest porządek rzeczy. Tak jest ten świat urządzony i nie możemy, choćbyśmy nie wiem jak chcieli, tego zmienić. Nie zmieniajmy więc świata za pomocą wyparcia, zmieniajmy świat na lepsze, zaczynając zmieniać go od siebie. PS Pani Chustko, miło jest być Pani gościem, ogrzać się Pani inteligencją, błyskotliwością, nacieszyć oczy Pani urodą, posłuchać z Panią muzyki. Tacy ludzie jak Pani są przecież nieśmiertelni. Prawda?
Leciwa
Chustka jak narkotyk... Widzę, że nie ja jedna "wciągam" Cię bez umiaru i opamiętania.
OdpowiedzUsuńPowinnaś pisać zawodowo, takie pióro i taki dar żonglowania słowem to naprawdę unikat.
Napisz książke!!!
Imienniczka, nałogowiec.
Smerf Maruda powie tak:
OdpowiedzUsuńto nie jest kwestia umierania, bo Paron-SilwuPle-Monamur, umrze kiedyś każdy z nas.
To jest kwestia tego że DżianKarlo jest młody. Jakby miał 56 lat a Chustka miała 78 -- no ok, szkoda, i w ogóle etc itp hwdp. A tak: DżianKarlo ma lat kilka i to nie jest to samo.
Nie mnie (nie nam) oceniać jaki jest stan kogokolwiek. Widziałem ludzi umierajacych, co to zyli później jeszcze długo, widziałem ludzi zdrowych co to umarli nagle.
Sorry za szczerość.
przestań
OdpowiedzUsuńryczę.
zimno
no to ja też nie wytrzymam!
OdpowiedzUsuńLudzie! Jaki jest sens mówienia małemu dziecku że sie jest smiertalnie chorym!!!!!! na co go chcecie k..a przygotowac! jak przygotowac?!!! k...aaaa!!!!! to sie nie miesci w głowie dorosłemu a co dopiero dziecku! małemu dziecku! malutkiemu! co to za dzieciństwo! w wiecznym lęku o każdy oddech matki????????? a Wy wszyscy zachwyceni dojrzałościa chłopca! ta dojrzałość jest wywołana przez sytuację której jest świadomy, przez lęk w którym dorasta. ta dojrzałość jest zdecydowanie przedwczesna! kompletnie bezcelowa i przerażajaco smutna a nie wspaniała!
przepraszam poniosło mnie od dawna o tym myslałam i wkoncu wylazło
Leciwa, to prawda, Chustka jest niesamowita, wyjątkowa i żyła będzie zawsze, ale Pani Pani leciwa również jest osobą wyjątkową w swoim sposobie myślenia i postrzegania rzeczywistości. Tak na co dzień brakuje mi ludzi realnych a zarazem romantycznych i uwielbiam dyskusje z takimi osobami. Dyskusje takie bywają pasjonujące. Chustka również ma w sobie ten dar widzenia rzeczy podwójnie czyli realnie i zarazem wyjątkowo w każdym doznaniu. Ta cudowna Chustka jest jeszcze młodą osobą i ma zadanie do wykonania: wychowanie synka i doprowadzenie go do dorosłości i dalej.
OdpowiedzUsuńOt, tak sobie przycupnęłam... Słucham, myślę...
OdpowiedzUsuńI współ_odczuwam...
Po prostu jestem. Ja tutaj, Ty Chusteczko, tam...
I jakoś mi smutno. Że życie też polega na dotykaniu rzeczywistości. Czasami tak bolesnej...
Chustko, dojrzałość emocjonalna Twojego Synka, przygniotła mnie do ziemi. Poryczałam się.
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że ta życiowa mądrość dziecka o której piszą w komentarzach jest bardziej straszna i spaczona. Ja czytając Twoje rozmowy z dzieckiem nie jestem wzruszony, poruszony, ale przerażony.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak kiedyś oglądałem Mam Talent i była tam taka mała dziewczynka, (która potem wygrała tak nawiasem) zaśpiewała stary kawałek Dżemu właśnie o takich ponurych i trudnych rzeczach.
Wojewódzki ją zrugał, że jest dzieckiem i że choć dobrze zaśpiewała to wyszło to strasznie nienaturalnie i jako dziecko powinna się trzymać z daleka od takich spraw/rzeczy itd. Za gadem nie przepadam, ale uważam że miał racje.
Mnie się wydaje, że "życiowa mądrość" dzieci polega na tym, że są dziećmi. Bo co ma z tego dzieciak? Pewno chodzi i przez 3/4 czasu myśli o tym czy i kiedy mama umrze.
Bez sensu. No chyba tylko żeby nabijać komcie przez panie które Chustkę traktują jak drugie "Życie na gorąco".
Dzieci są dziećmi. Nie mieszajmy ich tak mocno w trudne sprawy, jeszcze życie zdąży im skopać tyłek nieraz.
trudno sie nie zgodzic z krytyka przedwczesnej doroslosci Synka, ale biorac pod uwage ze z jego mama wcale nie musi byc przez kolejne 50 lat zwyczajnie dobrze i ze w krytycznej sytuacji chlopiec straci dom bo tata nie stanowi z nimi rodziny to to dziecko nalezy przygotowac do ewentualnej duzej zmiany i zeby nie poglebiac szoku powinna to zrobic mama ktorej maly ufa. Szkoda dziecka ale oni wszyscy musza radzic sobie z ta trudna sytuacja i dlatego Jasiowi przypadlo w udziale trudne dziecinstwo. szczescie ze on to ogarnia. Moje dziecko w tym samym wieku nie majac zagrozen i zyjac w pelnej rodzinie na mysl o rozstaniu ze mna ma lzy w oczach.
OdpowiedzUsuńZdrowiej Chustka!
na czym ma polegać to przygotowanie? W jaki sposób uchroni przed szokiem?
OdpowiedzUsuńszok będzie i tak! a zanim będzie może minać (i oby mineło) wiele lat które mogły być normalnymi szczęśliwymi latami małego dziecka. trudne dzieciństwo to przypada dzieciom które same są chore a Jaś jest zdrowy i współdzieli nie swoja chorobę, niepootrzebnie zupełnie.
Trwały ślad w jego psychice zostawi właśnie ten strach i ten czas a nie sama utrata matki.
Mam dwuletniego syna, ale gdybym miała Go przygotować na najgorsze, to nie chowałabym głowy w piasek, jak radzą co niektórzy oburzeni. Dzieci wiele rozumieją, dużo więcej niż nam się wydaje. Postrzegają rzeczywistość na swój własny sposób, ale są bardzo wnikliwymi obserwatorami. Ciężko przed nimi ukryć prawdę, a oszukiwanie kogokolwiek jest mało etyczne. I mają niezwykle chłonny umysł, który potrafi dużo łatwiej uporać się z tym, co dla nas dorosłych jest ciężkie do wyobrażenia.
OdpowiedzUsuńChustko, życzę Wam jak najwięcej wspólnych spacerów w deszczu! :)
Równolatka
Wszyscy wierzymy, że będzie dobrze. Niemniej jednak, póki co walka trwa. Jestem za tym by z dziećmi rozmawiać szczerze, nawet jeśli oznacza to wyjęcie ich spod klosza. Dziecko to nie ciemna masa, która niczego nie widzi, niczego nie rozumie i którą należy chronić za wszelką cenę. Jeśli dzieje się coś niedobrego, to nie ma siły, dziecko i tak to odczuje. Tyle, że jeśli z nim o tym nie będziemy rozmawiać, to ze swoim lękiem pozostanie samo - a to dla niego jeszcze gorsze.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia Chustko!
są mechanizmy obronne w każdym, mózg broni sie sam przed informacjami, których wie że nie jast w stanie przemielić, mistrzami w tym są właśnie dzieci. Z wnikliwych obserwacji mogą wywnioskować że cos złego się dzieje, że jest choroba, że jest ciężko, że mama ma zły humor, itd natomiast żaden nawet najbystrzejszy kilkulatek nie wywnioskuje że mama umiera, tak więc nie trzeba go okłamywac aby o tym nie wiedział. wystarczy go nie informować.
OdpowiedzUsuńponadto, dla zachwyconych dorosłościa chłopca (15:00), skąd pewnosć że giancarlo to ogarnia? że nie ma zapełnionych łazami oczu? ze strzępków dialogów zamieszczanych na blogu? co wiecie wiecej o tym co dzieje sie w jego główce, jak musi byc emocjonalnie rozstrojony?
Dzieci pojmują wszystko inaczej, niż dorośli - intuicyjnie, po prostu, bez zastanowienia. I dlatego ma ogromny sens rozmawiać z dzieckiem o śmierci jako o czymś zupełnie naturalnym - i nie tylko wtedy, kiedy się jest chorym, wręcz przeciwnie! Dialog z Synem jest piękny. Ale taki sam dialog mogłoby przeprowadzić dziecko osoby zupełnie zdrowej. Ja nie pamiętam, jak i kiedy rodzice powiedzieli mi o śmierci, po prostu ten temat był jakoś zupełnie naturalny; zapewne pojawił się podczas ich codziennych opowieści o mitologii, książkach, baśniach. Dziecko nie pojmie śmierci tak, jak dorosły, oczywiście. Ale chwała mądrym rodzicom, którzy potrafią o niej porozmawiać tak, jak dziecko jest w stanie ją zrozumieć. Powtarzam - także rodzice całkiem zdrowi! Poniekąd myślę, że gdyby Chustki nie nękało nic, to Giancarlo również nie traktowałby tego jako tematu tabu. Tak samo nie pamiętam, jak rodzice mówili mi o chorobach, homoseksualizmie, antykoncepcji, seksie, czymkolwiek, o czym sporo osób mówić się boi. Zapewne również pojawiało się to po prostu jako normalny fragment jakiejś baśni czy mitu. W każdym razie - jakoś od zawsze były to dla mnie tematy naturalne, ot, istnieje coś takiego i tyle. I bardzo za to jestem rodzicom wdzięczna.
OdpowiedzUsuńmoja mi nic nie mówiła poprostu "wzięła i umarła" potem znalazłam list, jak byłam starsza, tzw pożegnalny...
OdpowiedzUsuńChustko, z wielkim wzruszeniem czytam o Twojej walce i z całych sił trzymam kciuki. Jednak jako matka pozwolę sobie zgodzić się z przeciwnikami uświadamiania Twojego syna z obecnym zagrożeniem. Mimo, że w początkowym okresie życia dzieci nie zdają sobie sprawy z konsekwencji, nieodwracalności i istoty śmierci biologicznej i traktują ją jako coś naturalnego( w naszym dorosłym pojmowaniu rzeczy), to nie wiem na jakiej podstawie piszecie tu, że dzieci radzą sobie z tym bezproblemowo. Byłam osobiście w takiej sytuacji jako dziecko 5-6 letnie, moja mama chorowała na serce i powiedziała mi o tym, nie dałam poznać po sobie jak bardzo się bałąm, jak w nocy się budziłam i na palcach podchodziłam do niej i nadsłuchiwałam bicia jej serca, słuchałam czy oddycha, umierałam ze strachu i ten strach bardzo długo pozostał w moim sercu.Poczucie zagrożenia paraliżowało mnie, ale do mamy się uśmiechałam i pytałam czy dobrze się czuje i czy nie umrze. Dzisiaj wiem, że zwlekałabym do ostatniej chwili, by powiedzieć o tym co już nieuniknione.Nikt nigdy nie jest gotowy na naszą śmierć i te przygotowywanie małego dziecka, dla którego jesteśmy całym światem jest okrutne(wiem, że pozbawione premedytacji, bo kierują takim rodzicem dobre intencje)Chustko, to Twoje życie i dzieciątko i ta podła choroba, nie jestem na Twoim miejscu, być może kiedyś będę, jak każdy z nas może być, więc wybacz mi te słowa, ale może daj mu odetchnąć od tej choroby, niech w miarę możliwości cieszy się, że jesteś z nim, niech myśli o życiu, o Twojej starości:)Bardzo Wam życzę wiele zdrowia, miłości nie muszę bo jesteście jej pełni
OdpowiedzUsuńNie tak dawno był artykuł na onecie o mężczyźnie, który ratował żonę w niemieckiej klinice, która wprowadza eksperymentalną metodę leczenia raka i (chyba białaczki) i efekt cofnięcia się choroby był po tygodniu!!!pisał listy po całej europie by dowiedzieć się o nowych terapiach i znalazł, Ty tylko odszukaj ten artykuł,może coś Ci to pomoże???ściskam serdecznie:)
viki
Dzadek mojego męża chorował, brat męża miał wtedy 4 lata. Nikt mu nic nie powiedział, bo myśleli, że nic nie ogarnia. Pojechali na wakacje. W tym czasie dziadek zmarł. Wrócili natychmiast. Wysiedli z samochodu, a na drzwiach od klatki klepsydra. Czterolatek, który nie potrafił czytać, na widok klepsydry wpadł w rozpacz, wbiegł do domu i darł się: "Dziadku, dziadku!!!".
OdpowiedzUsuńDzieci są mądrzejsze, niż nam się wydaje. Możemy je chronić, jeśli traktujemy je poważnie. Każdy na to zasługuje.
No tak dużo lepiej zrobiliby informujac chłopca.
OdpowiedzUsuń- wtedy nie pojechałby na wakacje
- siedział przy łóżku umierajacego
- po fakcie spokojnie i bez szoku odmówił zdrowaśke a potem wziął walizeczke i zapytał- to co rodzice jedziemy?