poniedziałek, 7 maja 2012

[749].

Niemąż karczował dziś w ogrodzie Babci B. rośliny, które po wielu latach męki na ugorze załatwiła ostatnia bezśnieżna zima.

mawiają, że mąż i żona to jedno ciało.
na naszym przykładzie widzę, że to prawda.
słaniam się ze zmęczenia.

***

mam z Babcią B. taki fpyte small talk powitalny.
- jak się czujesz? - pyta Babcia.
- doskonale, wyjątkowo zdrowo - odpowiadam. i pytam - a Ty?
- ja też świetnie, rewelacyjnie sprawna - odpowiada Babcia.
i rżymy.

***

przy okazji porządkowania papierzysk znalazłam drogocenny zapisek z 2009.
czteroipółletni wówczas Giancarlo rozpłakał się pt. nie chcę nigdy umrzeć i nie chcę, byś ty umarła.

i nadal mnie to gryzie.
nie uchronię Go przed bólem istnienia.
do dupy z takim macierzyństwem.

71 komentarzy:

  1. to samo mogę i ja powiedzieć, a czasami to do dupy z taką matką. buzi kochana, odpocznij bo uczucia i lęki biorą górę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i gluta mam po kolana.
      auuuu...

      Usuń
    2. ja też mam nadal, i odciski wokół nosa od smarkania jak na piętach a dziś spotkanie z klientem, który jeszcze nie wie jakiego lofta mu fajnego chcę odwalić buuuu a tu taki nie profesjonallny look ;)

      Usuń
    3. może zagipsuj sobie dziurki nosowe?

      Usuń
  2. Cholera jasna.Przemilczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie uchronisz.Umrzeć trzeba.Nie teraz.Walczysz.Zwyciężysz.Jak nie Ty,to kto?Żeś wyjątek.Potwierdzający regułę.Żeś zapracowała. / Dlategoś zmęczona :) /

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawiałam się, jak to przedstawić dzieciom, tę nieuchronność. Staram się stanowczo i łagodnie zarazem - odpędzam ich strach przed śmiercią, łagodzę wyobrażenia, choć umówmy się, że co ja tam wiem... Nienachalnie, szczerze, w końcu, kurwunia, faktem jest, że i mnie i ich to spotka. Teraz, po kilku takich rozmowach, podchodzą do tematu spokojniej i z takim zrozumieniem, na jakie stać dziesięcioletnie dzieci o dość mocno rozwiniętej wrażliwości. Nie poradzę nic, muszą przez to kiedyś - oby jak najpóźniej - przejść. Teraz jest tak, że ja boję się tego bardziej niż oni. Matka jest także od tego, żeby się dzielnie uśmiechnąć, kiedy chce się wyć. Bałam się strasznie tematu śmierci, odchodzenia, teraz boję się już samego faktu, rozmawiać umiem, a to już wielki krok małego, upapranego ze strachu człowieczka, z jego bezradnością wobec nieuniknionego. Chustko, kiedykolwiek przyjdzie nam odejść, nasze dzieci poradzą sobie z tym. Będzie im ciężko, to jasne, nieważne czy to się zdarzy zaraz, czy za lat xx. Ale poradzą sobie. Tak, będzie im strasznie trudno, ale przetrwają. Odkąd to zrozumiałam, odkąd w to uwierzyłam, jest mi łatwiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się, że się zajmujecie roślinami. On pracuje a Ty asystujesz. Piękne.

    ps. słowo 'fpyte' czy 'wpytę' po raz pierwszy usłyszałam, jak miałam 15 lat. i do końca wciąż nie jestem pewna, co ono znaczy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też nie wiem, co znaczy, dlatego używam.
      brzmi fascynująco :>

      Usuń
    2. "Pyta" występuję u Nohavicy (tylko trzeba doczekać trzeciej czy czwartej zwrotki:-):

      http://www.youtube.com/watch?v=HYgLNpC4BJI

      (śpiewa tu po polsku)

      Usuń
    3. Aaaaa! (Mimo bije się po łapach.)
      Miało być oczywiście "występujE" (nie "Ę"). Chyb podświadomość wzięła sobie przesadnie do serca prośbę Chustki o nieopuszczanie znaków diakrytycznych...

      Usuń
    4. http://www.miejski.pl/slowo-W+pyt%C4%99+je%C5%BCa!
      :*

      Usuń
    5. A "w pytę" nie znaczy aby "w chuj"?

      ...wybaczcie, jeśli zniszczyłam magię :)

      Usuń
    6. ewww, Twój wpis jest fpytę ;P

      Usuń
  6. Znam taki cytat, jako że pisałem pracę maturalną z motywów śmierci, że "boimy sie nie śmierci, a wyobrażenia jakie o niej mamy". Nie pamiętam już kto to napisał, ale coś w tym jest. Wyobrażamy sobie śmierć zawsze jako coś złego, a tak naprawdę nie wiemy przecież jaka ona jest. Może ma coś na celu...

    OdpowiedzUsuń
  7. ja w kwestii błędów ort., interp., i takich tam :) - czteroipółletniego.

    --
    fpytę, ożesz cóż za słówko, lecę wygooglać bo fajnie brzmi a bladego pojęcia nie mam co oznacza. A nie chciałabym użyć niestosownie... :)
    Przypomniała mi się strona http://bynajmniej.pl/bynajmniej-to-nie-przynajmniej Swego czasu ubawiłam się po pachy! miłego dnia, Chusteczko

    OdpowiedzUsuń
  8. Dasz mu sily fpytę, nie uchronisz, za to wyposażysz po zęby na drogę.

    OdpowiedzUsuń
  9. dzięki za słówko "fpyte". Nie znałam w takim zestawieniu literowym, a bardzo mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  10. No dziś to mnie mnie spoliczkowałaś, jestem wydygana na maxa, owszem uśmiecham się i mówię do dzieci "taka kolej rzeczy, że rodziców trzeba pochować", ale jeszcze nie teraz....proszę losie daj szansę i cieszę się kolejnym porankiem, smutkiem mojego dziecka i mocuję się z życiem....
    Zgadzam się z Lidką " śmierć jest wszędzie..." a z oswojeniem kiepsko u mnie.
    Przepraszam Chustko, ale takie blogi jak twój stawiają mnie do pionu i nie ma narzekania tylko do roboty, zarówno Ty jak i ja ;-).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. pyta to bardzo brzydki wyraz,ale fpytę to insza inszość:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. łe, viki, dzie Twoje zdjęcie?

      Usuń
    2. a wiesz, że zrobiłam je dla Ciebie:)
      bo to trochę nie fair, my Ciebie widzimy, a Ty nas nie :) mam je oddać ?:)

      Usuń
  12. Lida> też mam pod powiekami tę listę.
    i też wolę patrzeć na młody bez i zachwycać się soczystością jego świeżej zieleni.

    śmierć jest wszędzie, ale nie wszyscy o tym wiedzą.
    albo może nie chcą jej zauważyć?

    OdpowiedzUsuń
  13. Chustko Droga! Jak dla mnie jesteś w gronie SUPER EKSTRA MATEK i masz bardzo mądrego synka! Macierzyństwo całkiem nieźle Ci się udaje - tak moim skromnym zdaniem ;). Carpe diem i nie martw sie na zapas!!! :D Robisz dla Janka więcej i spędzasz z nim o niebo więcej czasu nież niejedna "zdrowa na ciele" matka. Przykład z Ciebie brać trzeba!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ty masz ta przewagę, że już wiesz. Możesz się przygotować, pożegnać, spędzić z bliskimi ogrom czasu.
    ja siedzę godzinami w "robocie", oddaje dziecko do żłoba....i nie znam dnia ani godziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a bo ja wiem czy to taka fajna przewaga wiedziec ze sie niedlugo umrze

      Usuń
    2. Gratuluję inteligencji emocjonalnej. Fajna przewaga...

      Usuń
    3. Nikt nie zna TEJ chwili.

      Usuń
  15. Świadomość nieuchronności czasem jest motywująca, czasem wprawia w niemoc. Trudno filozofować, ale Twoje macierzyństwo Joasiu jest wspaniałe i takim pozostanie bez względu na wszystko. Jasiek ma potencjał zarówno genetyczny jak i socjalizacyjny bo wkładasz w niego wiele. Wiele dzieciaków mając oboje zdrowych Rodziców nie dostaje nigdy tyle co Ty juz dałaś swojemu synkowi i dasz jeszcze wiele. Uwierz w to. Pozdrawiam ciepło i serdecznie, a nieuchronność losów niech będzie tylko Twoim i Twoich bliskich sprzymierzeńcem!

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem jak można być tak głupią i uświadomić czteroipółlatka o rychłej swojej śmierci. Puk puk w ten pstry łeb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pstry łeb piękny i mądry co widać, Twój za to głupi. Żyję już długo i wiem co w życiu ma wartość: Mądry pstry łeb lepszy od głupiego, pustego łba anonima z 11:03. Noo, nawpychaj mi pętaku, wyżyj się, ulżyj sobie pustoczaszkowcu. Uwierz, upychanie pustego łba nie działa, zatem daruj sobie bo nie zmienisz rzeczywistości i mądry oraz piękny na zawsze takim pozostanie, a pusty łeb pozostanie znienawidzonym pustym łbem i to jest fajne, cieszy i nie smuci. Puste łby istnieją dla kontrastu, dlatego jesteś i nic nie zmieni Twojej rzeczywistości.

      Usuń
    2. anonimowy kretynie z 2:23> nie uświadamiałam czeroipółlatka o rychłej swojej śmierci.
      jakbyś się chwilkę zastanowił i pokojarzył daty, wówczas nie byłam chora/nie wiedziałam o chorobie.

      Usuń
    3. Chustko, nie wymagaj od anonimowego trolla myślenia, to, doprawdy, zbyt wiele. ;)

      Co do śmierci, to czeka ona każdego, to jest najprawdziwsza prawda. Jednak dużym osiągnięciem jest odchodzić z godnością lub ze spokojem przyjąć czyjeś odchodzenie, mimo niepokoju, co będzie dalej.

      Myślę sobie, choć jestem osobą, która ma dużo wątpliwości w wierze, że po tamtej stronie jednak czeka na nas dobry Bóg, że po tamtej stronie jest dobrze, i że po naszej śmierci spotkamy się tam z osobami, które kochaliśmy, już na zawsze.

      Pozdrawiam Cię serdecznie, Chustko :)

      Usuń
    4. Niesamowite, jak ludzie będący anonimowymi, stają się mocnymi w pisanej gębie... żal... i szkoda słów na takich "ktosiów"... odwaga 6! ehh...

      Usuń
  17. Jasne jasne, lepiej go potraktować jak pluszowego misia bez cienia zwojów i ewentualnie zaskoczyć trumną. Myśl, chłopie, myśl, a nuż nie zaboli?

    OdpowiedzUsuń
  18. cóż, rzadko komentuję, ale jak widzę takie anonimowe kretynizmy jak ten z 02:23 to muszę. puk puk w ten pusty łeb, jak można NIE powiedzieć dziecku prawdy?? dla niego to dopiero byłaby trauma. jak można tego nie rozumieć???chyba ta osoba dziecka nie ma. innego wytłumaczenia nie widzę.
    podziwiam Cię, Joanno. też mnie wkurza, ze od wielu rzeczy dzieci nie możemy uchronić, mam dwie córki, jedna ma lat 8,5 a druga niedlugo skończy 2 i generalnie stwierdzam, że to chyba moja najtrudniejsza życiowa rola, bo najbardziej odpowiedzialna, to bycie rodzicem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cale szczescie ze to tylko hipoteza ale ja np mam 3 i pol letnia corka jakbym teraz zachorowala raka na pewno nie mowilabym jej ze umre nie wydaje mi sie zeby rozumiala ale tak jak radza psychologowie zostawilabym pewnie listy

      Usuń
  19. Łoj, Anonimie z 11:23 aleś się postarał...pomyśleć:( Nie rób 'wsi' Anonimowym.

    OdpowiedzUsuń
  20. no i pragnę zwrócić twoją uwagę na daty 2009 a 2012........każdy dzień robi różnicę ;) więc dupę w troki, pachnij, wkurwiaj i wyglądaj dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi Hi Hi....musiałam wrobel, dobre!

      Usuń
  21. Przede mną uświadomienie pięciolatki, że ci dwaj na cmentarzu to jej bracia... czuję pod skórą że zbiera nam się na poważną rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  22. jesteś przefpyte ZUCH ! a w kwestii macierzyństwa, to plasujesz się wg mnie między Matką Naturą, a Matką Teresą, chujaski :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jakieś 2 lata temu, mój synek (miał wtedy niecałe 5 lat) zapytał mnie:- mama! a jak umrę i będę leżał w grobie to też będziesz mnie przytulać?
    Niby proste, niewinne pytanie, a ja po nim długo nie mogłam dojść do siebie. Zmasakrował mnie tym.Dzieci tak szczerze i prosto pytają o najtrudniejsze sprawy, że my dorośli czujemy się czasem znokautowani.
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  24. Uświadamiać? -nie uświadamiać? każdy zrobi po swojemu. Ja jestem już dużą dziewczynką (55lat)i należę do anonimowych czytaczy ale dzisiejsza dyskusja bardzo mnie poruszyła!Mój ociec zginął w wypadku gdy miałam 9 lat i nie wiedziałam nic o odchodzeniu bliskich. Wtedy dzieci wychowywane były inaczej, nie były traktowane tak poważnie jak teraz- to był chyba bład? Ja swoim dzieciom mówiłam o takim prawie natury!Myślę,że Ci którzy pomijają ten temat w rozmowach z dziećmi(chcąc je chronić?)robią im duże kuku!Śmierć jest wpisana w nasze życie i udawanie, że tego nie ma, lub nas to nie sięgnie-nie zmieni rzeczywistości.
    Chustko jesteś wspaniałą matką ,dajesz wszystko co najlepsze swojemu synowi -on to zapamięta i kieeeeedyś, po latach będzie czerpał z tego moc aby rozstać się z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  25. Chustko, ten problem dotyka też zdrowych( póki co). Ja urodziłam trzecie dziecko bardzo późno i męczą mnie myśli, czy zdążę ją wychować, czy jakieś choróbsko nie przerwie mi tego daru wychowywania i odchowania dzieci. Rozumiem Twój niepokój bardzo dobrze:/

    OdpowiedzUsuń
  26. Człenio powołuje na świat dzieci i niby rozumie, jaki to świat i że jest przemijanie i wszechobecna śmierć. Ale dopiero jak już sobie te dzieci powoła i zaczynają pytać, to człenio zaczyna naprawdę rozumieć. Albo przestaje rozumieć. Tylko, czy jak się tak wszystko od razu "rozumie", to na pewno jest się mądrzejszym? Czasami lepiej pytać!

    Życzyłabym każdemu małemu chłopcu takiej mądrej, kochającej mamy. Bardzo mocno bym życzyła, także z uwagi na moje dwie córki. Żeby na kogoś tak wrażliwego jak Giancarlo trafiły kiedyś. A nie na takiego anonima, bez mózgu i serca, z nowotworem duszy jakimś, normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kurcze blade! Chustko, sama widzisz (czytasz), jesteś wielka:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Gdy zaczęły się pytania o to co to jest cmentarz i dlaczego przychodzimy zapalać świeczki, kupiłam "Małą książkę o śmierci". Babcie zamarły, dla dzieci to temat naturalny. Ja uważam, że jest świetna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda. dzieci interesują się wszystkim, nie mają tabu.
      a dorośli wznoszą bariery.

      Usuń
  29. Ta prawdziwosć i prosty jezyk w Pani postach mnie porusza. To niesamowite, w tak prosty sposób i jednocześnie piekny, wzruszający opisywać coś. Ta rozbrajająca prawdziwość. Niesamowite. To dzięki Zorce jestem tutaj:). Polecam książkę "Czy tata płacze?" autorstwa Kommedal Hilde Ringen. Książka opowiada o tym jak dzieci oswajają się z sytuacją po śmierci ojca. Ta książka pomaga wytłumaczyć dzieciom temat śmierci itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tylko ten, kto nie ma dzieci nie wie, ze dzieci dosc wczesnie pytaja o smierc... Ja z moim dzieckiem juz dawno rozmaiwalam o smierci, oczywiscie na poziomie odpowiadajacym jego wiekowi i potrzebowm, aczkolwiek bez owijania w bawelne... Dziecku nalezy sie szacunek i branie na powaznie jego pytan i potrzeb... Smierc to trudny temat takze i dla doroslych, ale chyba jeszcze trudniejszy i bardziej traumatyczny gdy jest ona tematem tabu...
      Chustko, pozdrawiam Ciebie i twgo synka :). Gosia

      Usuń
  30. Pani jest wielką kobietą w kruchym i delikatnym ciele. W moim odczuciu, pięknie wychowuje Pani syna, daje mu Pani bardzo dużo, więcej niż inni – zdrowi, którym wydaje się, że będą żyli wiecznie. A tak naprawdę, wszystkich nas ten temat dotyczy, bez wyjątku. Nikt nie posiada takiej wiedzy, kiedy i jak przyjdzie mu zejść z tego świata. Te wszystkie obelgi, z którymi spotykam się na Pani blogu, świadczą nie tylko o głupocie autorów, ale i o ich kompletnej ignorancji i braku wyobraźni. Brzydzę się ludźmi, którzy nie potrafią na chwilę zastanowić się nad sobą i swoim postępowaniem, a pod przykrywką anonimowości wylewają pomyje na innych. Przykro mi, że spotyka się Pani z tak ogromnym niezrozumieniem, ale niestety takich nigdy nie brakowało, a „Matka głupców wciąż, bez przerwy jest w ciąży”.
    W jednym z dawniejszych postów zastanawiała się Pani czy syn będzie Panią pamiętał? Będzie. Doskonale to wiem, bo sama jestem takim „dzieckiem”. Ja straciłam swoją matkę jak miałam cztery lata, zmarła w wieku 30 lat, na raka. Brakuje mi jej, ale, mimo, że tak krótko dane mi było z nią być, pamiętam ją. Jak przez mgłę i tylko kilka sytuacji, które w świadomości dziecka pozostawiły ślad. Pielęgnuję tą pamięć jak największy skarb i zazdroszczę innym, że mają matki. Pani syn jest starszy niż ja byłam wówczas, będzie pamiętał doskonale, poza tym, będzie Panią poznawał i odkrywał na nowo po tym wszystkim, co Pani mu pozostawi, po blogu, listach, zdjęciach i opowiadaniach innych. Ja tego nie miałam. Z ostatnich postów, między wierszami odczytuję, nie wiem czy słusznie, że przygotowuje się Pani na to, co być może nieuchronnie się zbliża. Ja chciałabym, aby Pani się udało i jeśli miałabym taką moc, zrobiłabym wszystko, by ocalić Waszą rodzinę w niezmienionym składzie. Wierzę, że będziecie jeszcze długo cieszyć się swoją obecnością.
    P.S. A życzliwym anonimom, chciałoby się powiedzieć: „Nie wrzucaj wszystkiego do jednego worka – nie udźwigniesz” – S. J. Lec.

    OdpowiedzUsuń
  31. Mam sześcioletnią córkę i niespełna czteroletniego synka.
    Za każdym razem, kiedy choćby przez myśl mi przejdzie wyobrażenie tego, o czym czasami musicie rozmawiać z Giancarlem, oczy napełniają mi się łzami.
    Z całego serca życzę Ci zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  32. Echhhhhh Chustka... Ty to potrafisz napisać... którkie zdanie. Ale tak wymowne, że człowiek zaczyna przeklinać jak świat jest niesprawiedliwy... Łamię sie za każdym razem, kiedy czytam jak "uświadamiasz" Małego... Rozstanie. Odejście. Śmierć.
    Jesteś cudowną matką!!! Mały ma szczęście, że jest Twoim dzieckiem, że Dajecie /z Niemężem/ mu tyle "normalnej" normalności wyrażonej akceptacją, mądrością i nauką życia...
    Całus:)
    sw78

    OdpowiedzUsuń
  33. Chustko. Ja sama nie mam jeszcze dziecka, ale jako żywo staje mi przed oczami wieczór, gdy jako kilkulatka płakałam rzewnie mamie na kolanach w scence "mamo, nie chcę, żebyś kiedykolwiek umarła". Strasznie przejmujący ból mogę wspomnieć nawet teraz, wyryło mi się to w pamięci, jako bardzo, bardzo ważna i przejmująca chwila, jedno z najważniejszych wspomnień.

    Czyli: każde z nas, czy to mały dzieciak, czy dorosły i myślący racjonalnie człowiek w pewnym momencie uświadamia sobie, że czasami bliskich zabraknie. Nie potrzeba do tego choroby, moja mama chora nie była.

    Nie wiem jak Ty potraktujesz moje słowa, może jak jakieś pitu pitu laski, która nie wie o czym mówi; mogę Cię po prostu zapewnić, że taki ból może przejść każde dziecko, i Twoja choroba niekoniecznie musi tu grać pierwsze skrzypce, zatem nie obwiniaj się.

    W chorobie "codziennego umierania" jest każdy z nas, i ciekawe kto ze wszystkich tu komentujących szybciej kopnie w kalendarz. W końcu jest jak jest - życie jest umieraniem w samej swojej istocie.

    bardzo gorąco ściskam.
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  34. Czytam Chustkowego bloga od czasu do czasu z wielką sympatią, ale bez potrzeby komentowania, natomiast dziś pierwszy raz mam ochotę podzielić się pewną historyjką. Było tak: mój synek (stracił ojca w wieku 1,5 lat, ale to jeszcze nie był czas rozmów o śmierci) w wieku 3 lat ogląda przyrodniczą książkę, w której jest zdjęcie muflona. Opodal zdjęcia żywego zwierzaka znajduje się wizerunek jego - istotnie robiącej wrażenie - rogatej czaszki. Syn, zafascynowany: "a co to za potwór?" Ja, spokojnie: "to czaszka muflona." Syn, z rosnącym zaciekawieniem: "a co to jest czaszka?" Ja, rzeczowo: "To, co zostaje z muflona po śmierci." On, drążąc temat: "A z człowieka też?" Ja, niepewnie, bo czuję, że zaczyna się grząski grunt: "Też." Krzyś trybi chwilę otrzymaną informację, po czym rozjaśnia oblicze i oświadcza z dumą: "To jak ja umrę, to też ze mnie dosyć groźna czaszka zostanie!" Dzieci myślą trochę inaczej i potrafią nas zaskoczyć... A tak na poważnie, zawsze uważałam, że Pan Bóg dając nam dar macierzyństwa, powinien oddelegować wraz z nim cząstkę Swej wszechmocy - tyle, by je chronić od bólu istnienia i by nie było do dupy z takim macierzyństwem... Ps. Fpytę - my w Krakowie tak mówimy od co najmniej 20 lat, wielka nowina... Pyta to staropolskie określenie męskiego narządu, nie ma rady.

    OdpowiedzUsuń
  35. Chustko droga,
    Twoim blogiem zainteresowali mnie znajomi znajomych:) i tak od około pół roku stałaś się moim codziennikiem.

    Tracąc kiedyś ważną osobę, znajoma powiedziała mi, iż konfrontacja ze śmiercią jest paradoksalnie pewnego rodzaju szansą dla nas samych i naszych bliskich, szansą do przewartościowania, do życia inaczej, do uporządkowania spraw, do refleksji nad tym co bardziej i co mniej istotne....Nie bardzo rozumiałam wtedy, co ona chciała mi przekazać.... Z perspektywy czasu wiem jednak, że miała rację...

    Myślę sobie również, że kultura nie przygotowuje nas na odchodzenie; że każe biec i wypierać to co jest częścią życia. Wprowadza lęk przed nieznanym, z którym tak naprawdę „zasypiając” mamy do czynienia każdego dnia.

    Życzę ci z całego serca zdrowia, zdobywania niemożliwego i tego pięknego uśmiechu, którym czasami nas tutaj obdarowujesz.

    Pozdrawiam, Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie uchronisz niestety... moja Mama zachorowała jak miałam 2 miesiące powiedzieli Tacie, że umiera i że on zostaje z dwumiesięczną córką i czteroletnim synem..... żyła dzięki Bogu... albo nie wiem dzięki czemu/komu 25 lat..... w każdym razie przez te lata byłam przygotowywana na to, że w każdej chwili może odejść...i gdy to się stało było okrutnie..... znaczy się nie uchronisz, nie oswoisz ...
    Plusy tej historii są takie, że można żyć 25 lat mimo, ze wszyscy lekarze wmawiają Ci, ze wlascwie to juy nie powinnas.....
    Z calego serca zycze Ci conajmniej 25
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  37. Dzieci interesują sie wszystkim, to prawda. Podszedł do mnie mój syn wczoraj, naciągnął mi stanik, wetknął palucha w zaokrąglona nieco oklapłą depresję i spytał- Cio toł?
    no i co mu miałam powiedzieć, że jeszcze niedawno życia poza tym nie widział? ;)) powiedziałam, że cycek. Zadowolon odszedł do autek. ;)
    Emocjonalnie u ciebie Chusteczko. Przesyłam dwie miarki świętego spokoju. Giancarlo teraz ryczy, ale to tylko świadczy o jego dojrzałosci i miłosci.

    OdpowiedzUsuń
  38. Dzieci oswojone z ciężką chorobą w domu szybciej dojrzewają,i naprawde bardzo dużo rozumieją i akceptują taki stan rzeczy.Ja wychowuje 11-letniego wnuka .Przerobiliśmy moją chorobę ,i umieranie.Mój wnuczek wie ,że gdy umrę ,zamieszka z ciocią wujkiem i kuzynkami.Niedawno powiedział mi -Babciu ,strasznie będę tęsknił gdy ty odejdziesz.Mam nadzieję że to tak szybko nie nastąpi ,ponieważ według lekarzy nie miałam dużych szans na przeżycie roku .Szczęśliwie mineło 5 lat.Tobie Chustko Zyczę jeszcze wielu szczęśliwych dni ,miesięcy ,lat przeżytych u boku Twoich mężczyzn

    OdpowiedzUsuń
  39. Chuskto, Twój czas w komciach jest fpytę:) Jak to zrobiłaś ????? bo ja nie ogarniam:)

    OdpowiedzUsuń
  40. zapomniałam dodać, że kupiłam dla mojej wówczas 5-letniej córki "Małą książkę o śmierci", jest świetna, rozmawiałam z córką o śmierci mniej więcej właśnie jak miała jakieś 5 lat, takie dzieci już dużo rozumieją, mniejsze chyba nie, nie mam pewności, na pewno coś tam po swojemu kumają, ale na pewno nie można udawać, że wszystko trwa wiecznie...
    fpytę jest ten blog i Ty Asiu :)
    a ja fpytę znam, ale nie wiem skąd.

    OdpowiedzUsuń
  41. Mój prawie sześciolatek nie kuma. Czasem usiłuję mu tłumaczyć jak jesteśmy na cmentarzu o co tu kaman. Albo jak oglada zdjęcia, na tórych jest babcia, której nie zdążył poznać i musi uwierzyć na słowo, że to babcia. Bywa też że mówi, że nie chce żebyśmy umarli. A z drugiej strony ostatnio miał wymianę zdań z ojcem własnym. Tatuś onego jest zafascynowany nowym smartfonem i się z nim nie rostaje ciągle coś tam mu udoskonalając, więc syn pewnego wieczoru w ramach wspólnego zasypiania orzekł: tato bardzo mi się podoba ten dzwonek w twojej nowej komórce, a jak już umarniesz to będę mógł zabrać sobie twój telefon?

    OdpowiedzUsuń
  42. a fpyty nie znam, u nas istnieje " w pytę" czyli odjazdowy chujasek :D

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga