nie tak dawno moje życie nie miało nic wspólnego z rakiem, a cały mój wysiłek szedł w zapewnienie dobrobytu rodzinie Agnellich.
a dziś...
a dziś złożyłam wizytę na zakładzie, z którego odeszłam w maju 2009 roku, a w którym przepracowałam niemalże dziesięć lat.
wyjście z korporacji było decyzją, z którą się nosiłam wiele czasu.
męczył mnie brak perspektyw, brak możliwości rozwoju, ociężałość w działaniu, procedury i wewnętrzne formalności.
być może, w rzeczy samej, męczył mnie już wówczas nowotwór, a ja nie mając tej świadomości, zrzucałam ciężar na to, co wydawało się być przyczyną.
prowadzenie działalności gospodarczej jest wyzwaniem, szczególnie gdy przyszło się zmagać z chorobą. jednak, mimo wszystko, jestem zadowolona, że tak zrobiłam.
oczywiście szkoda, że nie otrzymuję comiesięcznej wielozerowej pensji; szkoda, że z pieniędzmi miewam bardzo krucho; szkoda, że Skarbowy chce rozliczenia VAT-u.
trudno.
kredyty, delegacje, prezentacje, służbowe kolacje, integracje i rozpasany konsumpcjonizm przekazałam w schedzie młodocianym japiszonom.
dokonując tak trywialnego wyboru zyskałam czas dla siebie, dla Giancarla, Niemęża.
pozbyłam się wielu niepotrzebnych stresów.
zostały znajomości, wspomnienia, no i - doświadczenie.... a wszystko działo się nie tak dawno...
Brzmi jak rozliczenie z przeszłością.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno - ale szpilki, wow.
OdpowiedzUsuńUmiesz w takich chodzić po kocich łbach?
Szacuneczek!
To wybór między mieć a być.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko - niełatwy.
Anonimowy 1> poniekąd takie jest założenie tego bloga.
OdpowiedzUsuńAnonimowy 2> nawet i po ludzkich ;)
Gall Anonim> w teorii - łatwy. w praktyce - dla wielu ludzi - niewykonalny.
ale to nie chodzi o wybór.
raczej o proporcje między byciem a maniem.
chyba deszcz niepozytywnie wpłynął na Twój nastrój. Szamaj więc midorra i uśmiech wróci. A rozliczenia zostaw księgowym, szkoda czasu na przeszłość. Pamiętaj dziś jest pierwszy dzień reszty Twojego życia ;)
OdpowiedzUsuńSzpilki - faktycznie imponujące i robią wrażenie ;) Ale powiem szczerze - a nawet jestem pewna - w papuciach w domu nie raz wywarłaś nie mniejsze ;) pozdr Kinga
OdpowiedzUsuńMyślę, że bosa też musi być niezła ;)
OdpowiedzUsuńchiba jest tak, że w życiu wszystko nas nachodzi po kolei, najpierw wypruwanie flaków dla korpo, potem udowadnianie, że matka również w korpo się odnajdzie, następnie olanie pracy na rzecz pieczenia ciast i rysowania na piachu. myślę też, że to dobrze że z biegiem czasu zmienia nam się pogląd i priorytet. fajnie jest dorastać, dojrzewać i starzeć się też będzie fajnie.
OdpowiedzUsuńa teraz najważniejsza walka ze skur.. i robienie gupich min do aparatu. następnie przewiduję, że będziemy bujać wnuki i uprawiać eko marchew. w realu :-)
mam 2ha w biesach - zapraszam na starość:)
Błogo chyba piszesz właśnie po to, aby po trosze rozliczyć, po trosze udowodnić sobie i nam, że to nie były zmarnowane 34l, no i po trosze żeby nie zwariować. Nie znamy się osobiście i raczej byśmy się nie polubiły, ale szczerze Cię wspieram i wcale nie z litości jeden znak Krzyża więcej przed snem znaczę na klacie. Trzymam kciuki i moja dziś 7 miesięczna córa z Niemężem też:-*
OdpowiedzUsuńHm, pani Anonimowa ma siedmiomiesięczną córkę z Niemężem?
OdpowiedzUsuńE, Aśka, wiedziałaś o tym?
No i to "raczej byśmy się nie polubiły".
Ihahahaha, wietrzę sensacyję! :D :D
A.
Się porobilo....
OdpowiedzUsuńKażda ma swojego Niemęża spieszę wyjaśnić :)
A nie polubilybyscie się na pewno,
mimo ze ja lubię Was obie :)
Trzymaj się Aska i nie daj skurwielowi.
Z tego co pamietam, niejeden skurwiel żałował,
ze z Tobą zadarł, łącznie ze mną :)
Pozdrawiam
Niemąż od siedmiomiesiecznej Córki.
WS
Anusia> dziękuję za pomidory, są pyszne :*
OdpowiedzUsuńksięgowi rozliczają bezuczuciowo, a życia nie da się tak na zimno rozliczyć.
Kinga, Anonimowy> komplementy, komplementy ;)
zychowa> tak, tak, tak, tak. wszystko po kolei. to jest piękne.
WS+Nieżona+siedmiomiesięczna Córka> buziaki dla Waszej trójki (h, czwórki, no bo jeszcze przecież jest Starsza Córka). widziałam Wasze foty, tworzycie fajną Rodzinę.
mnóstwo dobrości dla Was.
Dziękuje w imieniu swoim i moich kobiet : Ani (7 m-cy), Basi (5 lat) i Moniki (wciąż 18.... :))) Tez mocno Was sciskamy i jesteśmy przy Tobie.
OdpowiedzUsuńWS