umiłowani bracia i siostry w blogu moim,
donoszę, że pół dnia spędziłam na przewalaniu gałami w pozycji poziomej.
lecz powiadam Wam, drugie pół było lepsze niż gorsze, albowiem nie było wymiota, a co więcej - ruszyłam do działania swoje 52 kg obleczone w nową tunikę od Babci B.
***
w ramach rekonesansu poleciałam dziś na pobór krwi do innego laboratorium niż zazwyczaj.
jak pamiętacie, do tej pory jeździłam się skaleczyć w przyszpitalnym laboratorium.
sęk w tym, że Babcia B. jest lekarzem i niemalże równolatką Hipokratesa, a ja jestem do Niej podobna z ćwarzy, więc gdy podjeżdżam na parking ZOZ-u widzę, za każdą firanką w każdym oknie na każdym piętrze lampi się na mnie co najmniej osiem par oczu.
potem, zazwyczaj, jest tylko gorzej - od pani w szatni, przez panią w kiosku, nie wspominając o doktorach i pielęgniarkach każdy wiedzie za mną spojrzeniem pełnym czegoś.
wówczas mam ochotę zapytać: co się tak gapicie, przecież nie zarażam.
albo: jebnąć ci?
albo coś w tym stylu.
więc, jak już wspomniałam, zawiozłam się dziś do innego laboratorium - rzecz jasna na miejscu, we wsi.
panie były miłe i uprzejme, a jedna nawet mi powiedziała: a nie wygląda pani na raka, dobrze się pani trzyma.
odparłam: to samo mówi mój onkolog, też się dziwi, że jeszcze jestem w dobrej formie.
***
po tygodniu od chemii/chemii (TS-1) leukocyty poleciały do 2,9, więc zaraz w ramach rozrywek łóżkowych Niemąż mnie dziugnie strzykawą z Neupogenem.
i znowu będę jęczeć że mnie kości bolą.
perpetuum mobile, psia mać.
***
w drugiej połowie dnia, jak już wspomniałam, postanowiłam ożyć i ruszyłam po Syna od Cioci Kloci.
i tu będzie dygresja, którą muszę, muszę napisać i basta.
chociaż trudno w to uwierzyć, udało mi się trafić na idealną opiekunkę.
i to z serwisu internetowego!
w tym miesiącu mijają cztery lata odkąd jest z nami.
nie dość, że pokochała Syna, że Go karmi, bawi i rozwija, to sama w sobie jest super babką.
np. gdy dużo pracowałam i mieszkałam sama z Synkiem, ogarniała mieszkanie, wyprowadzała na spacery psa, a nawet przynosiła jedzenie do podgrzania, żebym miała co zjeść, gdy wrócę w nocy z delegacji.
do tego jest mądra, dobra, pełna energii i optymizmu.
i jest przystojna, zgrabna i super się ubiera, maluje, strzyże.
ideał, mówię Wam.
***
wieczorem skoczyłam z Synem do naszej wsiowej herbaciarni na partię szachów.
ku mojemu zdumieniu zremisowaliśmy.
hm, muszę grać bardziej czujnie.
12 lat temu
Fajnie czytać, że jest lepiej.
OdpowiedzUsuńChemia była w ubiegły czwartek, a Ty po tygodniu wróciłaś do formy.
OdpowiedzUsuńWygląda na to że docucenie zajmuje Ci tydzień - o ile pamiętam przy poprzedniej chemii miałaś też tygodniową zawiechę.
Sądząc z opisu pani opiekunki to żeście się dobrały na zasadzie podobieństw :)
OdpowiedzUsuńSUPER, że w Ciebie lepiej! Pomidorrry są powiedz kiedy po wekendzie dostawa i gdzie?
OdpowiedzUsuńAgnes> i mnie lepiej że lepiej :*
OdpowiedzUsuńAnonimowy> tak, wygląda na to że tydzień wegetuję i po tygodniu wracam do żywych.
Gall Anonim> komplemenciarz!
Anusia> super! ruszę się do stolycy, jakoś się znajdziemy.
może tego nie widzą, ale są do siebie podobne :]
OdpowiedzUsuńwspaniała Niania to skarb :)
OdpowiedzUsuńTwoja to prawdziwy Diament :)
nasza była z nami rok, zajęła się 9-miesięczną Majusią gdy zachorowała teściowa a nie było miejsca w żłobku dla mniejszej. Czasami zazdrość mnie chwytała że dziecię rano wyciąga rączki do cioci. Z drugiej strony serducho spokojniejsze że od pierwszego dnia znajomosci nie było łez tylko uśmiech mimo rozstania z mamą.
***
dobrze czytać że kciuki działają i jesteś w lepszej formie
miłęgo weekendu :*
no, brawo
OdpowiedzUsuńZa każdym nowym postem, jestem zachwycona jak twardą kobietą jesteś, mimo wszystko i na przekór wszystkiemu. Reaktywacja to jest to!
OdpowiedzUsuńPomidorrry można odbierać w środy i piątki i w weekendy po godzinie 17.A w Wawie jestem ciągle bo tu mieszkam i pracuję.
OdpowiedzUsuń