wrócił mi apetyt, więc i humor jest szampański.
dziś od rana przemieszczam się po domu tanecznym krokiem.
mam chwile zasłabnięć, przeplatane w miarę normalną aktywnością.
i nie ma żadnych znaków przepowiadających, że zaraz nastąpi zniżka. ot, raptem szepczę teatralnym głosem do Niemęża: słabo mi, słabo, odjeżdżam. wówczas Niemąż (miszcz chińskiej akupresury) szybko mnie resuscytuje i znów wraca mi zasilanie.
***
wygrzebałam dziś takie zdjęcie, zgadnijcie co to. podpowiem - to coś do jedzenia :)
12 lat temu
Czerwoniutka wygrzana na słoneczku kosztela :) albo zaczerwieniona od macania kobieca pierś ;)
OdpowiedzUsuńserek spleśniał?
OdpowiedzUsuńczekolada
OdpowiedzUsuńgorzka
siedemdziesiecioprocentowa
kiiiiisieeeeeel
OdpowiedzUsuńpomidor?
OdpowiedzUsuńa może chupa chups?
OdpowiedzUsuńArbuzello???
OdpowiedzUsuńwinogrono po obróbce termicznej Niemęża. tak sparzył wrzątkiem, że na kulkach winogron porobiły się takie desenie :]
OdpowiedzUsuńLentilek.
OdpowiedzUsuńPola
OdpowiedzUsuńale chyba spekal
troche
ten lentilek
Czyżby należało gratulować poczucia humoru?
OdpowiedzUsuńTo bez wątpienia jakiś owoc, prawda?
OdpowiedzUsuńwinogrono, winogrono, Kochani :)
OdpowiedzUsuńale spekane
OdpowiedzUsuń:P
spękane, spękane. choć raczej - pomarszczone.
OdpowiedzUsuń