namówiliśmy wujka Jaguara na popołudniowy wypad do Kącka.
panowie w trójkę pływali, pani spoczywała zamotana w cieniu beduińskiej szmaty.
a potem pojechaliśmy do Centrum Onkologii, bo zadzwonili, że wreszcie wrócił z badań klinicznych z Niemiec mój bloczek z flaczkiem z operacji.
widok własnego dziecka bawiącego się pod szpitalem onkologicznym - bezcenny.
teraz wyślę bloczek do RPA.
tamtejszy mistrz patomorfologii zaoferował się, że poszuka lekarstwa dla mnie.
zgodnie z obietnicą daną Synkowi: robię co mogę.
***
źle, bardzo źle znoszę upał.
męczę się.
12 lat temu
co za kurewski żart losu, mimo to wierzę w Ciebie - jesteś silny zawodnik. Wspieram wirtualno - mentalnie.
OdpowiedzUsuńdzięki serdeczne.
OdpowiedzUsuńa tak BTW to jestem za poprawnością genderową: silnA zawodniCZKA.
:P
Tuo figlio è uno spettacolo...bello e dolce!
OdpowiedzUsuńRosie
grazie mille :)
OdpowiedzUsuńbacioni