na wieść, że druga chemia będzie we wtorek, albo raczej w przyszły piątek, Babcia B. zapłakała mi w słuchawkę.
nic mnie tak nie wnerwia jak płacząca Babcia B., to jest szczyt szczytów, montewerest wkurwu.
a przecież nie powinnam się denerwować.
Babcia B. denerwuje się, że mnie rak pożre w równie ekspresowym tempie co mojego Ojca (tudzież męża Babci B., który temat raka załatwił w dwa miesiące, a właściwie - rak Jego).
wszelako nie wiem, czy przyspieszenie chemii o kilka dni cokolwiek zmieni.
***
przypomniało mi się, że w blenderze mam ostrze do kruszenia lodu.
serwuję więc Niemężowi i sobie drinki: podstawą są pokruszone kostki lodu zmiksowane z listkami mięty i cukrem trzcinowym, wodą mineralną, tonikiem i jakimikolwiek owocami - aktualnie ćwiczone są grapefruity.
***
zmywałam naczynia po obiedzie.
nade mną krążyła mucha.
czujecie to: mucha nad brudnymi naczyniami? ohyda!
pomyślałam: zabiję cię, jesteś obrzydliwa jak mój rak. jeśli uda mi się ciebie zabić, to dam radę też z rakiem.
chwyciłam za ścierkę, z całej siły rąbnęłam prosto w muchę.
zlew jęknął i zachrupały pękające naczynia.
muchę zwodowałam rurą do kanalizacji.
popękane naczynia wyrzuciłam.
***
namyśliłam się i wykupiłam receptę - nie będę czekać z zastrzykami z Neupogenu do poniedziałku.
od dziś Niemąż umili mi trzy wieczory zastrzykiem.
oznacza to, że już we wtorek będę gotowa na wlew cysplatyny.
może poprawi to humor Babci B. i przestanie tak strasznie płakać.
a jeśli nie poprawi Jej humoru, to przynajmniej poprawi ilość neutrocytów w mojej morfologii.
***
jak wspomniałam, byłam w aptece wykupić receptę. apteka jest pod lasem.
pakuję Syna pod apteką do samochodu.
- mamusiu, uważaj, za tobą stoi wielka mrówka!
- pokaż, gdzie? - zainteresowałam się zagrożeniem.
- już zwiała do lasu.
wyobraźnia to przekleństwo.
uszami fantazji usłyszałam jak wielka mrówka łupie nogami o ziemię uciekając w igliwie.
12 lat temu
Wiesz maximrówa tnie w kostkę jak skurczybyk, więc lepiej uważać. Dzielny mężny syn mrówkomaxipogromca chroni swą rodzicielkę...
OdpowiedzUsuńDobre dzielne potomstwo z niego.
Nadal czekam na info kiedy wpadasz.
Wyciągnij już tego raka z ust...bo zawsze będziesz w takim stanie zawieszenia...ani go nie połykasz ani nie wyrzucasz z siebie...
OdpowiedzUsuńBędzie cisplatyna, będzie...
OdpowiedzUsuńEch, jak sobie przpomnę te wszystkie wlewy - 17 zaliczyłam. Takie życie od szpitala do szpitala. Ale nie ma wyjścia :)
Trzym się dzielnie! :*
Herzogin
Anusia> jeśli w ten weekend będzie nieco chłodniej, to z przyjemnościom kiedy tylko możesz. ustalmy szczegóły na gg.
OdpowiedzUsuńAnonimowy> nie podoba się banner? :]
Herzogin> dziękuję za słowa otuchy. podziwiam Cię, Kasiu. dla mnie 17 chemii brzmi niewyobrażalnie strasznie... tyle dni spędzonych na wnikliwym oglądaniu ściany, ech...
Po ścianach bym chodziła, gdybym miała siłę ;)
OdpowiedzUsuńAle moja pierwsza sąsiadka miała 22 chemie, więc od początku miałam dobrze ustawioną perspektywę ;)
Herzogin
a przynajmniej coś dały te 22 chemie?
OdpowiedzUsuńCecilie, tez dostawalam stara dobra cisplatyne. Zdradliwa suka jest.
OdpowiedzUsuńTrzeba duzo wody pic, zeby ja wysikac, ale to pewnie wiesz.
Mialam tylko 4 wlewy, po jednym w tygodniu, z rownoczesna radioterapia.
Joanno, kciuki zaciskam mocniej.
Cecilie> mój Boże, 17 wlewów, jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńKasiu, podziwiam, wielbię Cię, jesteś WIELKA.
Anonimowy> pytanie nie na miejscu. jasne, że coś dały 22 chemie. przecież po to były!!!
Aniaha> wiem, że cysplatyna niszczy nerki, wiem, piję więc.
dzięki za kciukozacisk, potrzebuję tego :*
Dały, dały... pani miała przerwę pół roku. Potem potwory wróciły, leczy się dalej, ale jest w niezłej formie. Fajna babka ;)
OdpowiedzUsuńEch, Joasiu, nie ma mnie co podziwiać. Walka o życie, ot co - robi się więcej, niż by się człowiek po sobie spodziewał :)
Tyś też dzielna, piękna kobieto ;)
:*
Herzogin
dopóki nie jest się chorym, to nie wie się, ile jest w nas siły.
OdpowiedzUsuńdopiero ekstremalna sytuacja pokazuje, kim jesteśmy.
Ode mnie kciukasy dla neutrofili i uściski dla Ciebie
OdpowiedzUsuńdziękuję i ślę uściski rewanżowe :)
OdpowiedzUsuńneutrofile karmię Neupogenem, jutro strzelę morfologię, więc zobaczymy czy ruszyły swoje chude dupinki i czy rozmnożyły się.
biorąc pod uwagę to jak mnie potwornie bolą stawy i kości, to należy wnioskować, że Neupogen działa...
Tak czytam i czytam i myślę sobie, że to średniowieczna Gildia kobiet walczących z potworami za pomocą magii. Nie rozumiem nic, ale gdzieś tam flaki mi się ściskają i za swe bohaterki trzymam kciuki, kolana i kostki z sił całych. I mam nadzieję, że w końcu przyjedziedzie ten cholerny rycerz na jakimś tam koniu i wreszcie powali tego raka. I kompletnie mi głupio, że patrzę na to oczami osoby z zewnątrz - jakbym czytała powieść jakąś, bajkę braci Grimm. A jednocześnie jakie błogosławieństwo, że nie wiem o tym nic a nic ze skóry własnej. ehhh
OdpowiedzUsuńcoś w tym jest.
OdpowiedzUsuńnie znam osobiście pozostałych walecznych walczących, zbliżyły nas nasze blogi i takie same, choć różne choróbska.
czerpię siłę z Ich siły, a jednocześnie przekazuję swoją siłę, nadzieję i wiarę, że damy radę.
dużo w tym magii, to prawda.
przekazywanie gud wajbrejszons przez net jest czarodziejstwem :)
chyba Cecilie napisała w swoim blogu, że lepiej żyć krótko i odważnie, niż długo i tchórzliwie.
to choroba dla odważnych.