niedziela, 4 lipca 2010

[89]. Pilica.


w ten weekend pomknęliśmy kajakiem Pilicą.
pogoda dopisała, nie było gorąco, było dużo chmur, od wody wspaniale wiało.

spotkaliśmy panią perkozową z przychówkiem.


cieszę się, że zaszczepiłam moją pasję do pływania kajakiem Synkowi.
i cieszę się, że wylosowałam Niemęża - wielbiciela kajaków.

***

furda z zakażeniem bakteryjnym, furda z odwodnieniem z powodu biegunki - wracając z kajakowania kupiliśmy u przydrożnej wareckiej babci - sadowniczki prawie trzy kilo czereśni.
pycha!

***

pomimo odczuwania permanentnego zmęczenia, całą wycieczkę i powrót do domu zniosłam bez problemu.
niestety, w połowie szykowania obiadu padłam. Niemąż z Synem przejęli stery.
i, wyobraźcie sobie wszystko przygotowali jak trzeba - ziemniaki nie były rozgotowane, schabowe nie były zbyt zesmażone, sztućce prawidłowo na stole ułożone.
nic tylko chorować.
(tylko czemu, motyla noga, akurat na raka. już wolałabym jakąś obrzydliwą chorobę weneryczną).

4 komentarze:

  1. Ja odbyłam z Mężem podróż do Wrocka, na koncert. Bawiliśmy się świetnie i wcinaliśmy truskawki :)

    Herzogin

    OdpowiedzUsuń
  2. I kto tu jest chory, no jasne że nie Wy! :]

    OdpowiedzUsuń
  3. A na zdjęciu jest tracz nurogęś :-)
    Sorki, ale mam naturę perfekcjonistki i choć z tym walczę, to lubię też, żeby ludzie wiedzieli dobrze, skoro chcą wiedzieć w ogóle.

    Że ja w zaszłościach? No cóż, świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  4. serio tracz nurogęś? z tym czupurkiem na główce? :/

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga