czwartek, 16 sierpnia 2012

[850].



staram się kontrolować co jem.
czytam więc uważnie informacje o zawartości, pochodzeniu, dacie produkcji; szukam terminu przydatności do spożycia, podstępnie robię dziurki w folii i na nos sprawdzam świeżość surowego mięsa, przebieram owoce i warzywa - unikając tych konfekcjonowanych, nie kupuję jedzenia lajt, unikam półproduktów, wybieram jaja "0", staram się kupować polskie artykuły itede itepe.

w dziale wędliniarsko-mięsnym spędzam godziny na sylabizowaniu rozmazanych etykiet, ponieważ żyję nadzieją, że któregoś dnia, ku mojemu zdumieniu, wśród osiemdziesięcio - dziewięćdziesięcioprocentowych kiełbas, szynek i pasztetów znajdę stuprocentową wędlinę.
jak na razie nie znalazłam, ale kto wie, może kiedyś...

niedawno kupowałam mielone indycze mięso do spaghetti.
odruchowo przeczytałam etykietę.
i tu - zdumienie!
mielone mięso nie zawiera w stu procentach mięsa!!!
rzutem na taśmę sprawdziłam naklejki na mielonym wieprzowym, wieprzowo-wołowym i wołowym.
polecam tę lekturę i Wam.

***

i na koniec - słowo komentarza od Niemęża podsumowujące moje dotychczasowe zmagania z rzeczywistością.
i kilka zdań ode mnie.
w trakcie naświetlań i bezpośrednio po naświetlaniach miałam bolesne i uciążliwe kłopoty z jelitami i pęcherzem; stopniowo jednak dolegliwości malały. myślałam, że powoli całkowicie ustąpią.
nie spodziewałam się, że raptem może być o wiele, wiele, wiele gorzej niż kiedykolwiek wcześniej.
nie spodziewałam się, że tyle czasu po zakończonych naświetlaniach może pojawić się aż tak rozwścieczona choroba popromienna.

chciałam Wam jednocześnie powiedzieć, że z każdym dniem jest ciut lepiej.
co prawda nadal przesypiam większą część dnia, bo jeszcze nie wyregulowałam się z lekami przeciwbólowymi, ale dziś, na przykład, ani razu mnie nie zemdliło.
bardzo Wam dziękuję za słowa wsparcia, za modlitwy, serdeczność, którą mnie obdarzacie.
gdy czuję się źle, niewiele piszę, ale wiedzcie, że wiem, pamiętam, że jesteście i o mnie myślicie. o mnie i o innych takich zdechlakach jak ja.
dziękuję.

dobranoc, kolorowych snów!

94 komentarze:

  1. Pierwsza ??? :)
    Cieszy bardzo te ciut lepiej :)
    Też czytam rozmazańce. I też wprawiają mnie w zdumienie .

    OdpowiedzUsuń
  2. Asiu, zdrowiej szybciutko. Wiem, co to ból jelit, okropna sprawa a pewnie miałam najwyżej 20% tego co Ty.

    Wędlinę kupuję w Lidlu, tam mają parę takich "100 gram wyprodukowano ze 130 gram mięsa":).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak podobnie w biedrze, kabanosy bez konserwantów czy sucha krakowska wyprodukowana ze 150 g miesa na 100g produktu, a i mielone (te z szynki lub łopatki) to 99% mięsa i 1% sól

      Usuń
  3. Taaa, mięsa w mięsie mielonym jest około 40%, reszta to jakieś "cuda wianki". Grunt to zrobić kasę na skórkach wieprzowych, soi, wodzie i konserwancie. Skutki promieniowania niestety potrafią trzymać się długo. Pięć miesięcy po "opalaniu" i nadal niski poziom leukocytów, oraz inne "przyjemności", ale trzeba żyć, oby bez bólu, czego mocno życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. życzyłabym sobie mieć niski poziom leukocytów jako problem po naświetlaniach...
      leukocytów wyhodowałam sporo, gorzej z wyściółką jelit i pęcherza.

      Usuń
    2. Pałeczki kwasu mlekowego jesz?

      Usuń
    3. Też o tym myślałam. Zorko, Trivagin byłby dobry?

      Usuń
    4. Lacibios femina jest skuteczny, zresztą warto zmieniać preparaty.

      Usuń
    5. w tym samym temacie - Asiu, spytaj, czy nie powinnaś brać enterolu. tu link do opisu: http://www.doz.pl/leki/p233-Enterol_250
      ściskam kciuki za "ciut lepiej" każdego dnia! i nie wymagaj od siebie, kruszynko, zbyt wiele.

      Usuń
    6. Rewelacyjnie przeciwbiegunkowo i oslonowo działa Enterol, jest drogi, 10 kapaulek ok 30 zł ale ma już odpowiednik.

      Usuń
    7. ani pałeczki, ani inne lactibios i bacterios nie pomagały mi, choć żarłam. Birgunka pojawiała się z nienacka, nie zapowiedziana i bez powodu. Nijak nie moglam faktu jej pojawienia się powiązać z żarciem, suplementami, piciem. Pojawiała się, bo tak się Paniom Jelitom chciało. I już.

      Ale żarłam suplementy. Wbrew zaleceniom onkologow, się rozumie.

      Usuń
  4. Joasiu, trzymaj sie kobietko. Bedzie lepiej. Ślę wraz z innymi życzliwcami dobre myśli i dużo sił. Niech się hoduje zdrowa i silna wyściolka jelit i pecherza i co tam sobie jeszcze zażyczysz. Śpij dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tez rzadko pisze, ale wiedz, ze czymam xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Chuścik:*

    Mielone sama mielę w maszynce, ale raz, jeden i ostatni kupiłam w Intermerde ;P mięso mielone z szynki wieprzowej i zostawiłam w lodówce. Rano zobaczyłam zielone coś, co w sumie nie śmierdziało, ale miało już małą pleśń. Czytam i szok - Mięsa było tylko 80%, reszta niezrozumiała co do składu plus soja. Po cholerę??? A w dodatku cena była bardzo wysoka, taka sama jakbym kupiła szynkę w kawałku. Nigdy więcej nie kupię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i zgadzam się z Niemężem - za dużo na taką małą !

      Usuń
  7. I jeszcze tylko dodam, że jeśli dobre myśli mają pomóc, to ja będę myśliwcem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Książki o kuchni zbieram od dawna (o kuchni, bo nie tylko kucharskie). Coraz bardziej zwracam uwagę na żywność. Właśnie słucham PR3 - audycja o Festiwalu Transatlantyk w Poznaniu. W tym roku jest blok "Kino kulinarne" poświęcony filmom o jedzeniu (smakach, tradycjach, wspólnym jedzeniu i rozmowach przy jedzeniu). Dużo mówią też o tym, jak ważna jest jakość pożywienia i jak bardzo nieświadomi jesteśmy tego, co naprawdę jemy, że ważne jest jedzenie produktów lokalnych i sezonowych. Nie mam nawet ochoty na przetworzone jedzenie (oczywiście poza tym zrobionym własnymi łapami:). Do pracy z reguły zabieram to, co zrobię w domu. I oszczędniej i dużo zdrowiej. I zaczęłam przygodę z hodowlą własnych warzyw:)
    Dobrze, że jest ciut lepiej Asiu, i niech z dnia na dzień bęzie lepiej.
    Jak zwykle serdecznie myślę. Dobrej nocy dla Was. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam za tego wielgachnego posta ale o jedzeniu mogę dłuuugo;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mama jest inż. technologiem mięsa po SGGW :D więc mięso raczej dobrej jakości w chacie jest. Się zna. A ja lubię parówki, chociaż są z tzw. MOM, czyli mięsa oddzielanego mechanicznie - skórki, chrząstki, tkanka łączna, ależ to brzmi. Kupiłam onegdaj pyzy z mięsem (też staram się nie kupować garmażerki w sklepie, ale mam czasem zachcianki), no i kurczę, paczę, a tam kolorowe kropki. Załamka. W pyzach z mięsem jest marchewka, seler i inne warzywa.

    Nie kupujemy mięsa w super-hiper. Snobizm czy troska o zdrowie?
    Jajka ze wsi, od rodziny. Mięsko często też. No i tak.
    Przyznaję, że jestem wybredną klientką. I z tego powodu się nachodzę :D Cytryny tylko "tam", pieczywo tylko "stąd" itd.

    A dla Ciebie dużo zdrówka. Jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mnie cieszy każde Twoje "ciut lepiej", bardzo :). Ciut do ciuta i będzie już całkiem dobrze :).

    W temacie jedzonka... Mam to szczęście, ze moi rodzice osiedlili sie na wsi. Kilka razy do roku kupują mięso i sami robią wędliny. Miela, kroja, przyprawiaja, upychaja we flaczku, a potem wedza lub gotują. Wedliny tak robione naprawdę długo leżą. A i mroża sie swietnie :). Sama staram sie do chleba robić po prostu mięsa pieczone lub duszone - indyk, wolowina, wieprzowina. A mielonego w ogóle nie kupuje. Raz na jakiś czas mój mąż nabywa droga kupna miesiwo w kawalkach (u małego lokalnego rzeźnika), wrzuca do maszynki zelmer, mieli, porcjuje, mrozi i jest - 100% mięsa w mięsie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za brak części polskich liter, ajfon tak już ma :/.

      Usuń
    2. podobnie. kaszanki nie kupię w sklepie, never. zrobiona przez rodziców - ach!

      "kwiatki" to 2 kg szynki z 1 kg mięsa. podobno mięso jest maksymalnie rozdrabniane na cząsteczki, co by wydajniejsze było. smacznego oszustom. wrrrr.

      Usuń
  12. Alez temat w środku nocy ;). Jeeeeeść! Szkoda, ze nie słyszycie mojego brzucha ;).

    Warzywa przywoze od teściowej, jajca od szczęśliwych kur mamy, mięso - jak wyżej, chleb pieczemy, tylko mleka swojskiego nie lubię, brr... Staramy sie odżywiać zdrowo, a to co kupuje w sklepie zawsze porządnie zlustruje.

    OdpowiedzUsuń
  13. etykiety, tak, fascynująca lektura, szczególnie tu, w kraju, w którym, jak wiadomo, wszystko naj, więc i procent produktów nieżywnościowych w żywnościowych najwyższy; kiedy wchodzę do supermarketu czuję się jak w dżungli, tyle tu czycha niebezpieczeństw, wyzwaniem jest kupienie owsianki zawierającej TYLKO owsiankę, dżemu, w którym nie ma syropu glukowozo - fruktozowego, kalafiora, który po przeleżeniu w lodówce 2 tygodni nadal wygląda na świeży... o mięsie nie wspomnę, widok krów stojących we własnych odchodach, przywiązanych cały dzień do płotu, nie widzących traw i jedzących kukurydzę, której nie trawią, stoi mi przed oczami od czasu podróży do Teksasu 3 lata wcześniej (nasze, kalifornijskie krowy pasą się na łące, widziałam); generalnie kupuję w sklepach bardzo mało produktów, większość w stanie podstawowym (poza nutellą ;)), sama piekę chleb, a co do wędlin, kupuję kabanowy i surową polędwicę w lokalnym rosyjskim sklepie, bo, jak przetestowałam, po dłuższym leżeniu zamiast obejść pleśnią i Bóg wie czym wysychają i wychodzi z nich sól; generalnie słowo "jedzenie" ma w tym kraju przewrotne znaczenie, a "produkty organiczne" znaczy tyle, co prawdziwe jedzenie; przy okazji, na soku piszą - naturalny, nie z koncentratu, a w składzie każdego jednego jest ni mniej ni więcej - wyprodukowano z koncentratu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. a na marginesie, mało piszę, ale... jestem, niezmiennie

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciut do ciuta i będzie pięknie :-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Śpij sobie słodko. Mam nadzieję, że masz fajne sny.

    W kwestii jedzenia: mięsko najlepiej samemu sobie zabić lub zlecić zabicie Panu Rzeź. :( I tak jakaś świnka czy kurczaczek musi polegnąć, więc lepiej, żeby istota ta żyła sobie na wsi, niż w przemysłowej hodowli dopóki nie nadejdzie jej czarna godzina.
    Owoce i warzywa kombinuję jak mogę by nie były ze sklepu. Zazwyczaj w lecie udaje mi się jeść w mniarę naturalnie.
    W zimie natomiast staram się jeść kiszone, ew. mrożone warzywa, no i własne przetwory.
    A od jajek mam specjalnego Pana Od Jajek.
    I jeszcze mam Panią Od Mleka i od twarogu.

    Marzę o własnym ogródku - z warzywami i owocami. Ach! I cwietkami.

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeśli jest "ciut" to do dobrze już niedaleko:-)pozdrawiam gorąco!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Chuściku, myśle o Tobie codziennie, bardzo cieszy, że choć ciut lepiej- myślę, że prosialek niedługo podniesie uszka do góry;)
    ooo, a co do kupowania to ja mogę dłuuuugo, długooo;)
    mięso właściwie może dla mnie nie istnieć, jem, bo jem od czasu do czasu. Nie kupuje półproduktów, nie używam kostek rosołowych, veget ani takich innych wynalazków. sama gotuje od początku do końca. Piekę też sama. Czytam etykiety, czasem dużo czasu zajmują zakupy;) Latem jest cudnie, bo mam swoje warzywa - od półtora miesiąca "jadę" na fasoli szparagowej, burakach, a męża katuję leczo cukiniowym;)Od pewnego czasu robie też swoje przetwory na zimę. A tak to zawsze ogóry kiszone, kapusty, dżemy, kompoty i inne dostawałam od mamy, która robi wszystko w słoiki hurtem;)
    Ostatnio moich hitem, który znalazłam w gazetce któregoś z supermarketów, są parówki za 3,99...nie mogę się nadziwić i zastanawiam się już od tygodnia, co też w nich może być w środku...!
    Ostatnio też przestawiłam się na naturalone kosmetyki bez parabenów i drażniących detergentów (Sodium Laureth Sulfate - bez tego znaleźć szampon czy preparat do mycia twarzy to prawdziwe wyzwanie)
    Chuścinko, uściskuję, odpoczywaj i nabieraj sił;)

    OdpowiedzUsuń
  19. A ja po prostu cieszę się, że jesteś w ciut lepszej formie. Weź zająca wieprzowego pod pachę, będzie jeszcze lepiej:)
    Myślę wciąż.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniale!Szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę! :)))

    Staram się nie kupować wędlin-piekę mięso na chleb, mięso mielę w domu lub mielą mi w sklepie (gotowe zmielone ma dodatki i konserwanty), często zaglądam do ekosklepu po różne eko wspaniałości (drogie niestety. Kontempluje etykiety niczym mały budda...
    Moja mama tego nie rozumie mówiąc:"Trzeba się w końcu przyzwyczaić do trucizn" (!!!) Ja nie rozumiem tego co mówi tym bardziej, ze brat miał chłoniaka i...jak można przyzwyczaić się do trucizn? Nimi można chyba się jedynie otruć. No, ale każdy może mieć swoją filozofię.

    Moje zapalenie płuc ustępuje, co za fajny bezkaszlowy poranek.
    Po zdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawiazujaz do twojej wypowiedzi, ja ostatnio zawiodlam sie eko produktami! Analizujac etykiety ze znajomym ktory jest technologiem zywnosci, okazalo sie ze nawet twarog ma konserwanty E ilestam tylko pod inna nazwa, by nie razic klientow! Czasami taki prosty czytacz jak ja nie wylapie wszystkiego.

      Usuń
  21. Ciesze sie i wierze , ze ten wczorajszy zapas energii podeslany nam juz dziala !!!!! Bedie lepiej Pani Joasiu , z kazda minuta , godzna i doba.Przekona sie Pani sama , bo tyle dobrej energii nie moze isc na zmarnowanie.Milych snow zycze w zdrowieniu.

    OdpowiedzUsuń
  22. chciałoby się aby juz w koncu było lepiej a czasami mam ochotę podać te wszystkie wpisy ludziom, którzy narzekają na los zycie itp itd może wtedy przestaliby głupio gada?
    pozdrawiam i slę serdeczności
    j

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja kupuje mieso indycze w stokrotce na moim opsiedlu gdzie jest go 97% a termin do spożycia kilkudniowy
    i jest bardzo smaczne- to jedyne w opakowaniu które kupuje

    Nigdy w miesie sklepowym nie bedzie 100% miesa w miesie gdyż ono ma jeszcze wodę + jakies inne składniki, już nie pamietam jakie, które MUSZA być

    To tak jak z rybą mrozona , ona ma glazure np która musi miec, inaczej nie istaniałyby mrozone ryby

    Pozdrawiam



    OdpowiedzUsuń
  24. cześć Chustko - http://www.bentomania.pl/
    wysyłam Wam linka- może Twój Niemąż się będzie chciał pobawic i będzie Ci tym poprawial apetyt :)
    a też inni czytacze wykorzystają- ja jestem zauroczona - pod kątem robienia przyjemności dziecku i możliwości przemycenia zdrowych rzeczy (poza tym chyba lubię gadzety....)
    bardzo sie cieszę że powoli ale jest lepiej coraz
    p.s. znajomy rzeźnk doradził żeby kupować wędliny pieczone- tego nie można za bardzo ostrzykać niczym dla zwiększenia objętości bo podczas pieczenia wypływa....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiadomo w jakim tłuszczu sa pieczone, własnym?

      Usuń
  25. Rozumiesz...technologia przechowywania żywności

    Nie jest mozliwe abys miala 100% a chcesz 100%...dlatego nie znosze pracy z jakimkolwiek klientem który chce gwiazdke z nieba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 100% to 100% a nie gwiazdka z nieba. ja nie znosze prace z klientami, ktorzy zadawalaja sie czymkolwiek, byle by cos bylo.

      Usuń
    2. Haha. Dobre. Nie może być 100% mięsa w paczkowanym sklepowym, to niemożliwe.
      MR najlepiej sam otwórz taki sklep w którym bedziesz miał paczkowane mielone z takimi parametrami :-)

      Usuń
  26. Chustko, jest ciut lepiej każdego dnia-to chciałam przeczytać! Myślę i trzymam kciuki za Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  27. przyznaję się nie czytam etykiet bo nie robię zakupów....to działka mojego męża.
    Wracaj powolutku do zdrowia :).
    Moc dla wszystkich wracających :))))

    OdpowiedzUsuń
  28. czytam uważnie etykiety, od dawna, co powoduje, że na zakupy chodzę sama, bo mąż dostaje białej gorączki z powodu czasu, jaki spędzam w sklepie. wędlin, gdzie 100 g wyprodukowano ze 130-140g mięsa jest sporo, one nie mają już wypełniaczy w składzie (nawet w Biedronce). ale właściwie wszystkie mają azotan sodu jako konserwant. nawet te drogie. jedyne wyjście to kupować u zaufanego rzeźnika. jeśli ma się taką możliwość, ja nie mam.
    chleb najczęsciej piekę sama. jajka kupuję zazwyczaj 1 (wolny wybieg).
    no i żadnych light, słodzików, etc. ale to wcale nie znaczy, ze jestem taka święta, bo parówki kupuję (co prawda z szynki, gdzie jest 93% mięsa, co jak na parówkę jest bardzo wysokim poziomem, chociaż uważam to za kuriozalne, zeby się cieszyć z czegoś takiego, ale cóż...), pepsi też się napiję czasem, zjem chipsa w sobotę ze starszą córką i mężem oglądając film, etc. ale staram się jednak, żeby na szali przeważały te zdrowe rzeczy i nawyki. prawdziwy problem polega na tym, ze teraz większość produktów spożywczych tylko udaje jedzenie, dlatego trzeba szukać prawdziwego mięsa, chleba, jajek, sera, to jest chore, ale tak jest. Polecam Michael'a Pollana "W obronie jedzenia", jeśli oczywiscie jeszcze nie czytałaś.
    POZDRAWIAM
    kasia

    OdpowiedzUsuń
  29. Kochana Joasiu tak się cieszę że ciut lepiej oby codziennie tak po ciut ciut. Pozdrawiam serdecznie śle energie dużo dobrej energii dla Ciebie i wszystkich miłych koleżanek
    będących w potrzebie :*

    OdpowiedzUsuń
  30. Myśle. I czekam aż bedzie lepiej. Z niecierpliwością...
    Etykiet juz nie czytam, bo wybrałam sobie produkty "pewne" i tylko te kupuje. Tez czasem latam po sklepach bo w kazdym jest "cos" ale nie ma tak ze w jednym wszystko. Jeśli moge - nie mam tam udziałów :) - z wędlin polecam niektóre produkty z Bacowki i dwie, trzy kiełbasy Krakowskiego Kredensu. Tam juz rozczytalam etykiety :))) da sie nie dodawać azotanow. I strasznie mnie wkurza ze za granica BIO kosztuje tyle samo a u nas to luksus...

    OdpowiedzUsuń
  31. ja dlatego mielonego miesa nigdy nigdzie nie kupuje. kupuje kawalek i albo prosze, zeby mi zmielili, albo miele sama w domu. a wedlin, poza olawska od czasu do czasu, w ogole nie jadam.

    OdpowiedzUsuń
  32. Myślę i czujnie sprawdzam jak się masz. Jestem pewna, że będzie lepiej. Trzymam moooocnooo kciuki!!!
    Jakiś czas temu, podczas inwentury na wynajmowanym magazynie, zapytałam (nieopatrznie) co znajduje się w workach składowanych po sąsiedzku? Zajmowały połowę hali (bez przesady - zapewniam). Okazało się, że są to konserwanty do żywności, głównie mięs. Zrobiło mi się niedobrze...

    OdpowiedzUsuń
  33. Chusteczko, cieszę się.

    OdpowiedzUsuń
  34. Każdy krok ku lepszemu cieszy...wspieram modlitwą!

    OdpowiedzUsuń
  35. Też jestem, milcząc.
    Mam nadzieję, że Ci się polepszy...

    OdpowiedzUsuń
  36. Dobre wieści dziś! Czymam, aby tak dalej! I bardzo serdecznie Cię pozdrawiam! Eluta

    OdpowiedzUsuń
  37. czekałam na takiego posta
    jestem myślami z Tobą, bardzo

    OdpowiedzUsuń
  38. cieszę się,że idzie ku dobremu!
    ajlowiu niezmiennie ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. A ja proponuje odstawić w ogóle mięso, ryby, nabiał... "Jesteś tym co jesz"

    OdpowiedzUsuń
  40. Nigdy ale to przenigdy nie kupuje się gotowego mielonego mięsa. i już! ostatecznie można poprosić, by przy Tobie zmielili jak już maszynki takowej nie posiadasz. ach..dzieci:)

    OdpowiedzUsuń
  41. Bardzo się cieszę, że dziś ciut lepiej! Za brak mdłości, za obecność wyściółki! Kibicujemy! :)

    OdpowiedzUsuń
  42. znasz tę piosenkę tej polskiej sexbomby z Kabateru Starszych Panów - nie budźcie mnie, jakoś tak szło...

    Kupuję na straganie i mielę. Stragan wyglada tak, ze 99,99 bialasow by ucieklo. Mam z tego powodu kompleksy, kompleks mięsny, hehe; chcialabym jak bogacze w markecie, zapakowane, za nieprzyzwoicie dużo pieniążków. Od dzisiaj przestaję mieć kompleks mięsny :D

    Swoją drogą w Bolandzie cały czas czułam, że mam przewód pokarmowy. Jedzonko tam przepyszne, ale jakieś takie... inwazyjne.

    Radio to kurestwo. Dwa i pół roku "po" czuję ciągle skutki uboczne. Stawy. Najwieksze problemy ze strony przewodu mialam tak do 4 miesięcy po naświetlaniach. Ale poza kilkoma tramalalaladami obylo się bez prochów.

    Monitoruj przewod. I przyglądaj się swojemu bólowi. Bo gdyby zasygnalizował dziurę w jelicie, trzeba działać szybko.

    OdpowiedzUsuń
  43. Byłam na wakacjach i nie miałam dostepu do netu. Codziennie o Tobie myslałam, a jak tylko wpadłam do domu od razu rzuciłam sie na chustkowy blog. Ciesze sie, ze jest lepiej.
    A etykietki tez coraz czesciej czytam. Staram sie gówna nie jadac.

    OdpowiedzUsuń
  44. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  45. no więc też nie czytam, bo co mam niby czytać na tym straganie. Że mucha siądzie, i to nie jedna na tym mięsie, to widzę. Że sprzedawane bez lodówi, to też widzę. Zaprzestałam sprawdzanaia na węch, bo nigdy nie śmierdziało.

    Mięso jest z nocnego uboju, ma więc zaledwie kilka godzin. I nie da się ukryć, nigdy nam nie zaszkodziło. A jemy takie od 12 lat.

    Tylko tatara nie można.
    No widocznie nie można mieć wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, ty masz obłędną ekologię, jeśli chodzi o żarcie. zazdroszczę, bo wszystko świeże, zerwane, ubite - na bieżąco. tak mi się zdaje.

      Usuń
    2. No właśnie, Księżno, chyba właśnie tak jest, pełen naturals.

      chociaz nie zerwane. raczej zlowione. mało co rośnie

      Usuń
  46. nie piszę, ale czytam. i ślę, co czeba. codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  47. Chusteczko kochana cieszę się z Twojego trochę lepiej :)) Po lampkach niestety objawy choroby popromiennej występują długo. Ja miałam tylko 25 naświetlań, a mostek "kopał" prze pół roku, nie wspomnę o ścięgnach i skórze ... Odpoczywaj i nabieraj sił. No i czytaj etykietki na produktach spożywczych, to wspaniała rozrywka :)) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  48. oj, zdechlaczku :)...trzymaj się i do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  49. co do mięsa, to w Lydlu można znaleźć różności - mielone wieprzowo-wołowe 90%, ale też... mielone wieprzowe z łopatki, 100% mięsa! i bez soli :). nie wiem, jak drobiowe, ale może też stuprocentowe? :)
    A inny sposób to a) zainwestować w maszynkę do mięsa i mielić samemu b) pójść do mięsnego, stricte mięsnego, kupić 'zwykły' kawał mięcha i poprosić o zmielenie.
    smacznego ;) i zdrowia, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja zainwestowałam i sobie chwalę:)
      z drugiej strony dostać mięso od chłopa w mieście też niełatwo-mój wujek powiada, ze jedynym zdrowym produktem na półkach sklepowych jest spirytus ;)

      Trzymaj się Chustka!

      Usuń
    2. ... a w sklepie pani sklepowa, jeśli nie ma akurat kataru ... :))

      Usuń
  50. Chusteczko, a może by tak zrezygnować z mięsa w ogóle. Jako wegetarianka namawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też namawiam! Warto o tym pomyśleć w końcu mięso i produkty mleczne są jedna z przyczyn nowotworów.

      Usuń
    2. Unknown bez przesady.Nie można generalizowac.To byłoby zbyt proste, gdyby niejedzenie mięsa i produktów mlecznych chroniło przed nowotworami.

      Usuń
    3. Unknown bez przesady.Nie można generalizowac.To byłoby zbyt proste, gdyby niejedzenie mięsa i produktów mlecznych chroniło przed nowotworami.

      Usuń
    4. ta, wegetarianie czesciej choruja na raka jelita grubego

      Usuń
  51. W tym zającu powyżej nie o zająca chodzi raczej. Mój mąż pochodzi z okolic Przeworska i tam wyrabia się domowo pieczeń wieprzową (coś w rodzaju rzymskiej) i nazywają to właśnie "zając". Nazwa lokalna nie mająca na celu wprowadzenia w błąd. Tak się po prostu tę pieczeń tam nazywa.

    OdpowiedzUsuń
  52. Po ilości wpisanych linijek w dzisiejszym tekście , stawiam diagnozę:JEST LEPIEJ ! Pani Joasiu - JEST LEPIEJ !
    Cieszę się i życzę dalszych postępów w zdrowieniu.
    Tak Panią polubiłam,że do końca życia mogę jeść MOM z glutaminianem i cytrynianem w zamian za Pani uzdrowienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. finka napisała:
      Tak Panią polubiłam,że do końca życia mogę jeść MOM z glutaminianem i cytrynianem w zamian za Pani uzdrowienie.

      ja również mogę tak jeść!!!! ;)

      Usuń
  53. Nigdy,przenigdy nie kupuj mięsa w supermarkecie. No a dziurkowanie paczek uważam za naganne ;) Poza tym uwielbiam Cie nieustająco,pozdrawiam i mocno trzymam kciuki za lepsze samopoczucie!

    OdpowiedzUsuń
  54. Cieszę się! Nade wszystko - z ciut lepiej, a także z zadomowionego u Ciebie, rozkosznie leżakującego sushi :) Nieco w temacie zająca wieprzowego (choć bardziej pewnie, po prostu, w temacie nazewnictwa wędliniarskiego, którego jestem pasjonatką): słyszałam kiedyś jak pani prosiła w sklepie o "schab z Kmicica" - jest chociaż szansa mniemać, że otrzymała sto procent mięsa w mięsie :D
    A u teściowej w Stanach miałam okazję jeść chleb (bio, a jakże), który w skłądzie na pierwszym miejscu miał... wodę. Kto da więcej? :))
    Miłe pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  55. ale stuprocentowa wędlina byłaby tylko kupą poszarpanego mięsa luzem. musi byc jakis dodatek, który utrzyma wszystko w kupie oraz przyprawy. nigdy nie wyjdzie 100%.
    nie znam się na masarstwie, ale zdaje mi się, że 80% wędlina byłaby już świetna. tak jak masło extra, które ma 85% tłuszczu.

    OdpowiedzUsuń
  56. Jestes niesamowita!
    My tu od Ciebie czerpiemy garściami a ty nam jeszcze za to dziękujesz!
    Niech ciut lepiej będzie każdego dnia i nocy!

    OdpowiedzUsuń
  57. wiesz co mi wpadło do głowy? jod. skoro kiedys go pilismy, by uniknąć choroby popromiennej z powodu Czarnobyla... ale pewnie już ci go podali, co?

    OdpowiedzUsuń
  58. Asiu, ja też myślami z Tobą. Nie zawsze piszę, bo nie zawsze wiem, co napisać. Wszystko brzmi jak banał. Ale myślę i sprawdzam tutaj, czy jest lepiej. Czekam z niecierpliwością na dobre wiadomości.

    OdpowiedzUsuń
  59. Też miałam z tym problem, bo chciało się zjeść czasami kanapkę z wędlinką i dodatkiem. Ale "mięsko" nie było mięskiem tylko produktem "o smaku". Jakoś mnie to nie zadowalało. Mój organizm odmawiał funkcjonowania na "lewym paliwie". Ktoś pożyczył mi wtedy szynkowar. Spróbowałam i się zakochałam. Nie jest to jakiś szalony wydatek a w/g mnie warto.
    Same wariacje na temat wędlinek już sprawiają radochę a co dopiero smak.

    OdpowiedzUsuń
  60. Kochana czym się mocno i coraz zdrowiej. Myślami jestem przy Tobie, przy Was codziennie

    OdpowiedzUsuń
 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga