staram się kontrolować co jem.
czytam więc uważnie informacje o zawartości, pochodzeniu, dacie produkcji; szukam terminu przydatności do spożycia, podstępnie robię dziurki w folii i na nos sprawdzam świeżość surowego mięsa, przebieram owoce i warzywa - unikając tych konfekcjonowanych, nie kupuję jedzenia lajt, unikam półproduktów, wybieram jaja "0", staram się kupować polskie artykuły itede itepe.
w dziale wędliniarsko-mięsnym spędzam godziny na sylabizowaniu rozmazanych etykiet, ponieważ żyję nadzieją, że któregoś dnia, ku mojemu zdumieniu, wśród osiemdziesięcio - dziewięćdziesięcioprocentowych kiełbas, szynek i pasztetów znajdę stuprocentową wędlinę.
jak na razie nie znalazłam, ale kto wie, może kiedyś...
niedawno kupowałam mielone indycze mięso do spaghetti.
odruchowo przeczytałam etykietę.
i tu - zdumienie!
mielone mięso nie zawiera w stu procentach mięsa!!!
rzutem na taśmę sprawdziłam naklejki na mielonym wieprzowym, wieprzowo-wołowym i wołowym.
polecam tę lekturę i Wam.
***
i na koniec - słowo komentarza od Niemęża podsumowujące moje dotychczasowe zmagania z rzeczywistością.
i kilka zdań ode mnie.
w trakcie naświetlań i bezpośrednio po naświetlaniach miałam bolesne i uciążliwe kłopoty z jelitami i pęcherzem; stopniowo jednak dolegliwości malały. myślałam, że powoli całkowicie ustąpią.
nie spodziewałam się, że raptem może być o wiele, wiele, wiele gorzej niż kiedykolwiek wcześniej.
nie spodziewałam się, że tyle czasu po zakończonych naświetlaniach może pojawić się aż tak rozwścieczona choroba popromienna.
chciałam Wam jednocześnie powiedzieć, że z każdym dniem jest ciut lepiej.
co prawda nadal przesypiam większą część dnia, bo jeszcze nie wyregulowałam się z lekami przeciwbólowymi, ale dziś, na przykład, ani razu mnie nie zemdliło.
bardzo Wam dziękuję za słowa wsparcia, za modlitwy, serdeczność, którą mnie obdarzacie.
gdy czuję się źle, niewiele piszę, ale wiedzcie, że wiem, pamiętam, że jesteście i o mnie myślicie. o mnie i o innych takich zdechlakach jak ja.
Pierwsza ??? :)
OdpowiedzUsuńCieszy bardzo te ciut lepiej :)
Też czytam rozmazańce. I też wprawiają mnie w zdumienie .
podium!
Usuń:*
Asiu, zdrowiej szybciutko. Wiem, co to ból jelit, okropna sprawa a pewnie miałam najwyżej 20% tego co Ty.
OdpowiedzUsuńWędlinę kupuję w Lidlu, tam mają parę takich "100 gram wyprodukowano ze 130 gram mięsa":).
tak podobnie w biedrze, kabanosy bez konserwantów czy sucha krakowska wyprodukowana ze 150 g miesa na 100g produktu, a i mielone (te z szynki lub łopatki) to 99% mięsa i 1% sól
UsuńKochana!
OdpowiedzUsuń:*
Taaa, mięsa w mięsie mielonym jest około 40%, reszta to jakieś "cuda wianki". Grunt to zrobić kasę na skórkach wieprzowych, soi, wodzie i konserwancie. Skutki promieniowania niestety potrafią trzymać się długo. Pięć miesięcy po "opalaniu" i nadal niski poziom leukocytów, oraz inne "przyjemności", ale trzeba żyć, oby bez bólu, czego mocno życzę.
OdpowiedzUsuńżyczyłabym sobie mieć niski poziom leukocytów jako problem po naświetlaniach...
Usuńleukocytów wyhodowałam sporo, gorzej z wyściółką jelit i pęcherza.
Pałeczki kwasu mlekowego jesz?
UsuńTeż o tym myślałam. Zorko, Trivagin byłby dobry?
UsuńLacibios femina jest skuteczny, zresztą warto zmieniać preparaty.
UsuńTrivaginu nie znam.
Usuńw tym samym temacie - Asiu, spytaj, czy nie powinnaś brać enterolu. tu link do opisu: http://www.doz.pl/leki/p233-Enterol_250
Usuńściskam kciuki za "ciut lepiej" każdego dnia! i nie wymagaj od siebie, kruszynko, zbyt wiele.
Rewelacyjnie przeciwbiegunkowo i oslonowo działa Enterol, jest drogi, 10 kapaulek ok 30 zł ale ma już odpowiednik.
Usuńani pałeczki, ani inne lactibios i bacterios nie pomagały mi, choć żarłam. Birgunka pojawiała się z nienacka, nie zapowiedziana i bez powodu. Nijak nie moglam faktu jej pojawienia się powiązać z żarciem, suplementami, piciem. Pojawiała się, bo tak się Paniom Jelitom chciało. I już.
UsuńAle żarłam suplementy. Wbrew zaleceniom onkologow, się rozumie.
Joasiu, trzymaj sie kobietko. Bedzie lepiej. Ślę wraz z innymi życzliwcami dobre myśli i dużo sił. Niech się hoduje zdrowa i silna wyściolka jelit i pecherza i co tam sobie jeszcze zażyczysz. Śpij dobrze!
OdpowiedzUsuńja tez rzadko pisze, ale wiedz, ze czymam xxx
OdpowiedzUsuńChuścik:*
OdpowiedzUsuńMielone sama mielę w maszynce, ale raz, jeden i ostatni kupiłam w Intermerde ;P mięso mielone z szynki wieprzowej i zostawiłam w lodówce. Rano zobaczyłam zielone coś, co w sumie nie śmierdziało, ale miało już małą pleśń. Czytam i szok - Mięsa było tylko 80%, reszta niezrozumiała co do składu plus soja. Po cholerę??? A w dodatku cena była bardzo wysoka, taka sama jakbym kupiła szynkę w kawałku. Nigdy więcej nie kupię.
i zgadzam się z Niemężem - za dużo na taką małą !
UsuńI jeszcze tylko dodam, że jeśli dobre myśli mają pomóc, to ja będę myśliwcem.
OdpowiedzUsuńKsiążki o kuchni zbieram od dawna (o kuchni, bo nie tylko kucharskie). Coraz bardziej zwracam uwagę na żywność. Właśnie słucham PR3 - audycja o Festiwalu Transatlantyk w Poznaniu. W tym roku jest blok "Kino kulinarne" poświęcony filmom o jedzeniu (smakach, tradycjach, wspólnym jedzeniu i rozmowach przy jedzeniu). Dużo mówią też o tym, jak ważna jest jakość pożywienia i jak bardzo nieświadomi jesteśmy tego, co naprawdę jemy, że ważne jest jedzenie produktów lokalnych i sezonowych. Nie mam nawet ochoty na przetworzone jedzenie (oczywiście poza tym zrobionym własnymi łapami:). Do pracy z reguły zabieram to, co zrobię w domu. I oszczędniej i dużo zdrowiej. I zaczęłam przygodę z hodowlą własnych warzyw:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest ciut lepiej Asiu, i niech z dnia na dzień bęzie lepiej.
Jak zwykle serdecznie myślę. Dobrej nocy dla Was. :*
Przepraszam za tego wielgachnego posta ale o jedzeniu mogę dłuuugo;)
OdpowiedzUsuńMama jest inż. technologiem mięsa po SGGW :D więc mięso raczej dobrej jakości w chacie jest. Się zna. A ja lubię parówki, chociaż są z tzw. MOM, czyli mięsa oddzielanego mechanicznie - skórki, chrząstki, tkanka łączna, ależ to brzmi. Kupiłam onegdaj pyzy z mięsem (też staram się nie kupować garmażerki w sklepie, ale mam czasem zachcianki), no i kurczę, paczę, a tam kolorowe kropki. Załamka. W pyzach z mięsem jest marchewka, seler i inne warzywa.
OdpowiedzUsuńNie kupujemy mięsa w super-hiper. Snobizm czy troska o zdrowie?
Jajka ze wsi, od rodziny. Mięsko często też. No i tak.
Przyznaję, że jestem wybredną klientką. I z tego powodu się nachodzę :D Cytryny tylko "tam", pieczywo tylko "stąd" itd.
A dla Ciebie dużo zdrówka. Jeszcze więcej.
Bardzo mnie cieszy każde Twoje "ciut lepiej", bardzo :). Ciut do ciuta i będzie już całkiem dobrze :).
OdpowiedzUsuńW temacie jedzonka... Mam to szczęście, ze moi rodzice osiedlili sie na wsi. Kilka razy do roku kupują mięso i sami robią wędliny. Miela, kroja, przyprawiaja, upychaja we flaczku, a potem wedza lub gotują. Wedliny tak robione naprawdę długo leżą. A i mroża sie swietnie :). Sama staram sie do chleba robić po prostu mięsa pieczone lub duszone - indyk, wolowina, wieprzowina. A mielonego w ogóle nie kupuje. Raz na jakiś czas mój mąż nabywa droga kupna miesiwo w kawalkach (u małego lokalnego rzeźnika), wrzuca do maszynki zelmer, mieli, porcjuje, mrozi i jest - 100% mięsa w mięsie :)
Przepraszam za brak części polskich liter, ajfon tak już ma :/.
Usuńpodobnie. kaszanki nie kupię w sklepie, never. zrobiona przez rodziców - ach!
Usuń"kwiatki" to 2 kg szynki z 1 kg mięsa. podobno mięso jest maksymalnie rozdrabniane na cząsteczki, co by wydajniejsze było. smacznego oszustom. wrrrr.
Alez temat w środku nocy ;). Jeeeeeść! Szkoda, ze nie słyszycie mojego brzucha ;).
OdpowiedzUsuńWarzywa przywoze od teściowej, jajca od szczęśliwych kur mamy, mięso - jak wyżej, chleb pieczemy, tylko mleka swojskiego nie lubię, brr... Staramy sie odżywiać zdrowo, a to co kupuje w sklepie zawsze porządnie zlustruje.
etykiety, tak, fascynująca lektura, szczególnie tu, w kraju, w którym, jak wiadomo, wszystko naj, więc i procent produktów nieżywnościowych w żywnościowych najwyższy; kiedy wchodzę do supermarketu czuję się jak w dżungli, tyle tu czycha niebezpieczeństw, wyzwaniem jest kupienie owsianki zawierającej TYLKO owsiankę, dżemu, w którym nie ma syropu glukowozo - fruktozowego, kalafiora, który po przeleżeniu w lodówce 2 tygodni nadal wygląda na świeży... o mięsie nie wspomnę, widok krów stojących we własnych odchodach, przywiązanych cały dzień do płotu, nie widzących traw i jedzących kukurydzę, której nie trawią, stoi mi przed oczami od czasu podróży do Teksasu 3 lata wcześniej (nasze, kalifornijskie krowy pasą się na łące, widziałam); generalnie kupuję w sklepach bardzo mało produktów, większość w stanie podstawowym (poza nutellą ;)), sama piekę chleb, a co do wędlin, kupuję kabanowy i surową polędwicę w lokalnym rosyjskim sklepie, bo, jak przetestowałam, po dłuższym leżeniu zamiast obejść pleśnią i Bóg wie czym wysychają i wychodzi z nich sól; generalnie słowo "jedzenie" ma w tym kraju przewrotne znaczenie, a "produkty organiczne" znaczy tyle, co prawdziwe jedzenie; przy okazji, na soku piszą - naturalny, nie z koncentratu, a w składzie każdego jednego jest ni mniej ni więcej - wyprodukowano z koncentratu :)
OdpowiedzUsuńa na marginesie, mało piszę, ale... jestem, niezmiennie
OdpowiedzUsuńCiut do ciuta i będzie pięknie :-)
OdpowiedzUsuńŚpij sobie słodko. Mam nadzieję, że masz fajne sny.
OdpowiedzUsuńW kwestii jedzenia: mięsko najlepiej samemu sobie zabić lub zlecić zabicie Panu Rzeź. :( I tak jakaś świnka czy kurczaczek musi polegnąć, więc lepiej, żeby istota ta żyła sobie na wsi, niż w przemysłowej hodowli dopóki nie nadejdzie jej czarna godzina.
Owoce i warzywa kombinuję jak mogę by nie były ze sklepu. Zazwyczaj w lecie udaje mi się jeść w mniarę naturalnie.
W zimie natomiast staram się jeść kiszone, ew. mrożone warzywa, no i własne przetwory.
A od jajek mam specjalnego Pana Od Jajek.
I jeszcze mam Panią Od Mleka i od twarogu.
Marzę o własnym ogródku - z warzywami i owocami. Ach! I cwietkami.
Jeśli jest "ciut" to do dobrze już niedaleko:-)pozdrawiam gorąco!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńChuściku, myśle o Tobie codziennie, bardzo cieszy, że choć ciut lepiej- myślę, że prosialek niedługo podniesie uszka do góry;)
OdpowiedzUsuńooo, a co do kupowania to ja mogę dłuuuugo, długooo;)
mięso właściwie może dla mnie nie istnieć, jem, bo jem od czasu do czasu. Nie kupuje półproduktów, nie używam kostek rosołowych, veget ani takich innych wynalazków. sama gotuje od początku do końca. Piekę też sama. Czytam etykiety, czasem dużo czasu zajmują zakupy;) Latem jest cudnie, bo mam swoje warzywa - od półtora miesiąca "jadę" na fasoli szparagowej, burakach, a męża katuję leczo cukiniowym;)Od pewnego czasu robie też swoje przetwory na zimę. A tak to zawsze ogóry kiszone, kapusty, dżemy, kompoty i inne dostawałam od mamy, która robi wszystko w słoiki hurtem;)
Ostatnio moich hitem, który znalazłam w gazetce któregoś z supermarketów, są parówki za 3,99...nie mogę się nadziwić i zastanawiam się już od tygodnia, co też w nich może być w środku...!
Ostatnio też przestawiłam się na naturalone kosmetyki bez parabenów i drażniących detergentów (Sodium Laureth Sulfate - bez tego znaleźć szampon czy preparat do mycia twarzy to prawdziwe wyzwanie)
Chuścinko, uściskuję, odpoczywaj i nabieraj sił;)
A ja po prostu cieszę się, że jesteś w ciut lepszej formie. Weź zająca wieprzowego pod pachę, będzie jeszcze lepiej:)
OdpowiedzUsuńMyślę wciąż.
Wspaniale!Szala zwycięstwa przechyliła się na naszą stronę! :)))
OdpowiedzUsuńStaram się nie kupować wędlin-piekę mięso na chleb, mięso mielę w domu lub mielą mi w sklepie (gotowe zmielone ma dodatki i konserwanty), często zaglądam do ekosklepu po różne eko wspaniałości (drogie niestety. Kontempluje etykiety niczym mały budda...
Moja mama tego nie rozumie mówiąc:"Trzeba się w końcu przyzwyczaić do trucizn" (!!!) Ja nie rozumiem tego co mówi tym bardziej, ze brat miał chłoniaka i...jak można przyzwyczaić się do trucizn? Nimi można chyba się jedynie otruć. No, ale każdy może mieć swoją filozofię.
Moje zapalenie płuc ustępuje, co za fajny bezkaszlowy poranek.
Po zdrawiam
Nawiazujaz do twojej wypowiedzi, ja ostatnio zawiodlam sie eko produktami! Analizujac etykiety ze znajomym ktory jest technologiem zywnosci, okazalo sie ze nawet twarog ma konserwanty E ilestam tylko pod inna nazwa, by nie razic klientow! Czasami taki prosty czytacz jak ja nie wylapie wszystkiego.
UsuńCiesze sie i wierze , ze ten wczorajszy zapas energii podeslany nam juz dziala !!!!! Bedie lepiej Pani Joasiu , z kazda minuta , godzna i doba.Przekona sie Pani sama , bo tyle dobrej energii nie moze isc na zmarnowanie.Milych snow zycze w zdrowieniu.
OdpowiedzUsuńchciałoby się aby juz w koncu było lepiej a czasami mam ochotę podać te wszystkie wpisy ludziom, którzy narzekają na los zycie itp itd może wtedy przestaliby głupio gada?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i slę serdeczności
j
Ja kupuje mieso indycze w stokrotce na moim opsiedlu gdzie jest go 97% a termin do spożycia kilkudniowy
OdpowiedzUsuńi jest bardzo smaczne- to jedyne w opakowaniu które kupuje
Nigdy w miesie sklepowym nie bedzie 100% miesa w miesie gdyż ono ma jeszcze wodę + jakies inne składniki, już nie pamietam jakie, które MUSZA być
To tak jak z rybą mrozona , ona ma glazure np która musi miec, inaczej nie istaniałyby mrozone ryby
Pozdrawiam
cześć Chustko - http://www.bentomania.pl/
OdpowiedzUsuńwysyłam Wam linka- może Twój Niemąż się będzie chciał pobawic i będzie Ci tym poprawial apetyt :)
a też inni czytacze wykorzystają- ja jestem zauroczona - pod kątem robienia przyjemności dziecku i możliwości przemycenia zdrowych rzeczy (poza tym chyba lubię gadzety....)
bardzo sie cieszę że powoli ale jest lepiej coraz
p.s. znajomy rzeźnk doradził żeby kupować wędliny pieczone- tego nie można za bardzo ostrzykać niczym dla zwiększenia objętości bo podczas pieczenia wypływa....
Nie wiadomo w jakim tłuszczu sa pieczone, własnym?
UsuńRozumiesz...technologia przechowywania żywności
OdpowiedzUsuńNie jest mozliwe abys miala 100% a chcesz 100%...dlatego nie znosze pracy z jakimkolwiek klientem który chce gwiazdke z nieba
100% to 100% a nie gwiazdka z nieba. ja nie znosze prace z klientami, ktorzy zadawalaja sie czymkolwiek, byle by cos bylo.
UsuńHaha. Dobre. Nie może być 100% mięsa w paczkowanym sklepowym, to niemożliwe.
UsuńMR najlepiej sam otwórz taki sklep w którym bedziesz miał paczkowane mielone z takimi parametrami :-)
Chustko, jest ciut lepiej każdego dnia-to chciałam przeczytać! Myślę i trzymam kciuki za Ciebie.
OdpowiedzUsuńprzyznaję się nie czytam etykiet bo nie robię zakupów....to działka mojego męża.
OdpowiedzUsuńWracaj powolutku do zdrowia :).
Moc dla wszystkich wracających :))))
czytam uważnie etykiety, od dawna, co powoduje, że na zakupy chodzę sama, bo mąż dostaje białej gorączki z powodu czasu, jaki spędzam w sklepie. wędlin, gdzie 100 g wyprodukowano ze 130-140g mięsa jest sporo, one nie mają już wypełniaczy w składzie (nawet w Biedronce). ale właściwie wszystkie mają azotan sodu jako konserwant. nawet te drogie. jedyne wyjście to kupować u zaufanego rzeźnika. jeśli ma się taką możliwość, ja nie mam.
OdpowiedzUsuńchleb najczęsciej piekę sama. jajka kupuję zazwyczaj 1 (wolny wybieg).
no i żadnych light, słodzików, etc. ale to wcale nie znaczy, ze jestem taka święta, bo parówki kupuję (co prawda z szynki, gdzie jest 93% mięsa, co jak na parówkę jest bardzo wysokim poziomem, chociaż uważam to za kuriozalne, zeby się cieszyć z czegoś takiego, ale cóż...), pepsi też się napiję czasem, zjem chipsa w sobotę ze starszą córką i mężem oglądając film, etc. ale staram się jednak, żeby na szali przeważały te zdrowe rzeczy i nawyki. prawdziwy problem polega na tym, ze teraz większość produktów spożywczych tylko udaje jedzenie, dlatego trzeba szukać prawdziwego mięsa, chleba, jajek, sera, to jest chore, ale tak jest. Polecam Michael'a Pollana "W obronie jedzenia", jeśli oczywiscie jeszcze nie czytałaś.
POZDRAWIAM
kasia
Kochana Joasiu tak się cieszę że ciut lepiej oby codziennie tak po ciut ciut. Pozdrawiam serdecznie śle energie dużo dobrej energii dla Ciebie i wszystkich miłych koleżanek
OdpowiedzUsuńbędących w potrzebie :*
Myśle. I czekam aż bedzie lepiej. Z niecierpliwością...
OdpowiedzUsuńEtykiet juz nie czytam, bo wybrałam sobie produkty "pewne" i tylko te kupuje. Tez czasem latam po sklepach bo w kazdym jest "cos" ale nie ma tak ze w jednym wszystko. Jeśli moge - nie mam tam udziałów :) - z wędlin polecam niektóre produkty z Bacowki i dwie, trzy kiełbasy Krakowskiego Kredensu. Tam juz rozczytalam etykiety :))) da sie nie dodawać azotanow. I strasznie mnie wkurza ze za granica BIO kosztuje tyle samo a u nas to luksus...
ja dlatego mielonego miesa nigdy nigdzie nie kupuje. kupuje kawalek i albo prosze, zeby mi zmielili, albo miele sama w domu. a wedlin, poza olawska od czasu do czasu, w ogole nie jadam.
OdpowiedzUsuńMyślę i czujnie sprawdzam jak się masz. Jestem pewna, że będzie lepiej. Trzymam moooocnooo kciuki!!!
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu, podczas inwentury na wynajmowanym magazynie, zapytałam (nieopatrznie) co znajduje się w workach składowanych po sąsiedzku? Zajmowały połowę hali (bez przesady - zapewniam). Okazało się, że są to konserwanty do żywności, głównie mięs. Zrobiło mi się niedobrze...
Chusteczko, cieszę się.
OdpowiedzUsuńKażdy krok ku lepszemu cieszy...wspieram modlitwą!
OdpowiedzUsuńTeż jestem, milcząc.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się polepszy...
Po prostu cieszę się :)
OdpowiedzUsuńDobre wieści dziś! Czymam, aby tak dalej! I bardzo serdecznie Cię pozdrawiam! Eluta
OdpowiedzUsuńCHUSTKO ))))))
OdpowiedzUsuńczekałam na takiego posta
OdpowiedzUsuńjestem myślami z Tobą, bardzo
cieszę się,że idzie ku dobremu!
OdpowiedzUsuńajlowiu niezmiennie ;)
A ja proponuje odstawić w ogóle mięso, ryby, nabiał... "Jesteś tym co jesz"
OdpowiedzUsuńroślinką?
UsuńNigdy ale to przenigdy nie kupuje się gotowego mielonego mięsa. i już! ostatecznie można poprosić, by przy Tobie zmielili jak już maszynki takowej nie posiadasz. ach..dzieci:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że dziś ciut lepiej! Za brak mdłości, za obecność wyściółki! Kibicujemy! :)
OdpowiedzUsuńznasz tę piosenkę tej polskiej sexbomby z Kabateru Starszych Panów - nie budźcie mnie, jakoś tak szło...
OdpowiedzUsuńKupuję na straganie i mielę. Stragan wyglada tak, ze 99,99 bialasow by ucieklo. Mam z tego powodu kompleksy, kompleks mięsny, hehe; chcialabym jak bogacze w markecie, zapakowane, za nieprzyzwoicie dużo pieniążków. Od dzisiaj przestaję mieć kompleks mięsny :D
Swoją drogą w Bolandzie cały czas czułam, że mam przewód pokarmowy. Jedzonko tam przepyszne, ale jakieś takie... inwazyjne.
Radio to kurestwo. Dwa i pół roku "po" czuję ciągle skutki uboczne. Stawy. Najwieksze problemy ze strony przewodu mialam tak do 4 miesięcy po naświetlaniach. Ale poza kilkoma tramalalaladami obylo się bez prochów.
Monitoruj przewod. I przyglądaj się swojemu bólowi. Bo gdyby zasygnalizował dziurę w jelicie, trzeba działać szybko.
Byłam na wakacjach i nie miałam dostepu do netu. Codziennie o Tobie myslałam, a jak tylko wpadłam do domu od razu rzuciłam sie na chustkowy blog. Ciesze sie, ze jest lepiej.
OdpowiedzUsuńA etykietki tez coraz czesciej czytam. Staram sie gówna nie jadac.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńno więc też nie czytam, bo co mam niby czytać na tym straganie. Że mucha siądzie, i to nie jedna na tym mięsie, to widzę. Że sprzedawane bez lodówi, to też widzę. Zaprzestałam sprawdzanaia na węch, bo nigdy nie śmierdziało.
OdpowiedzUsuńMięso jest z nocnego uboju, ma więc zaledwie kilka godzin. I nie da się ukryć, nigdy nam nie zaszkodziło. A jemy takie od 12 lat.
Tylko tatara nie można.
No widocznie nie można mieć wszystkiego.
Ania, ty masz obłędną ekologię, jeśli chodzi o żarcie. zazdroszczę, bo wszystko świeże, zerwane, ubite - na bieżąco. tak mi się zdaje.
UsuńNo właśnie, Księżno, chyba właśnie tak jest, pełen naturals.
Usuńchociaz nie zerwane. raczej zlowione. mało co rośnie
nie piszę, ale czytam. i ślę, co czeba. codziennie.
OdpowiedzUsuńChusteczko kochana cieszę się z Twojego trochę lepiej :)) Po lampkach niestety objawy choroby popromiennej występują długo. Ja miałam tylko 25 naświetlań, a mostek "kopał" prze pół roku, nie wspomnę o ścięgnach i skórze ... Odpoczywaj i nabieraj sił. No i czytaj etykietki na produktach spożywczych, to wspaniała rozrywka :)) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńoj, zdechlaczku :)...trzymaj się i do przodu.
OdpowiedzUsuńco do mięsa, to w Lydlu można znaleźć różności - mielone wieprzowo-wołowe 90%, ale też... mielone wieprzowe z łopatki, 100% mięsa! i bez soli :). nie wiem, jak drobiowe, ale może też stuprocentowe? :)
OdpowiedzUsuńA inny sposób to a) zainwestować w maszynkę do mięsa i mielić samemu b) pójść do mięsnego, stricte mięsnego, kupić 'zwykły' kawał mięcha i poprosić o zmielenie.
smacznego ;) i zdrowia, oczywiście.
ja zainwestowałam i sobie chwalę:)
Usuńz drugiej strony dostać mięso od chłopa w mieście też niełatwo-mój wujek powiada, ze jedynym zdrowym produktem na półkach sklepowych jest spirytus ;)
Trzymaj się Chustka!
... a w sklepie pani sklepowa, jeśli nie ma akurat kataru ... :))
UsuńChusteczko, a może by tak zrezygnować z mięsa w ogóle. Jako wegetarianka namawiam!
OdpowiedzUsuńJa też namawiam! Warto o tym pomyśleć w końcu mięso i produkty mleczne są jedna z przyczyn nowotworów.
UsuńUnknown bez przesady.Nie można generalizowac.To byłoby zbyt proste, gdyby niejedzenie mięsa i produktów mlecznych chroniło przed nowotworami.
UsuńUnknown bez przesady.Nie można generalizowac.To byłoby zbyt proste, gdyby niejedzenie mięsa i produktów mlecznych chroniło przed nowotworami.
Usuńta, wegetarianie czesciej choruja na raka jelita grubego
UsuńW tym zającu powyżej nie o zająca chodzi raczej. Mój mąż pochodzi z okolic Przeworska i tam wyrabia się domowo pieczeń wieprzową (coś w rodzaju rzymskiej) i nazywają to właśnie "zając". Nazwa lokalna nie mająca na celu wprowadzenia w błąd. Tak się po prostu tę pieczeń tam nazywa.
OdpowiedzUsuńPo ilości wpisanych linijek w dzisiejszym tekście , stawiam diagnozę:JEST LEPIEJ ! Pani Joasiu - JEST LEPIEJ !
OdpowiedzUsuńCieszę się i życzę dalszych postępów w zdrowieniu.
Tak Panią polubiłam,że do końca życia mogę jeść MOM z glutaminianem i cytrynianem w zamian za Pani uzdrowienie.
finka napisała:
UsuńTak Panią polubiłam,że do końca życia mogę jeść MOM z glutaminianem i cytrynianem w zamian za Pani uzdrowienie.
ja również mogę tak jeść!!!! ;)
Nigdy,przenigdy nie kupuj mięsa w supermarkecie. No a dziurkowanie paczek uważam za naganne ;) Poza tym uwielbiam Cie nieustająco,pozdrawiam i mocno trzymam kciuki za lepsze samopoczucie!
OdpowiedzUsuńCieszę się! Nade wszystko - z ciut lepiej, a także z zadomowionego u Ciebie, rozkosznie leżakującego sushi :) Nieco w temacie zająca wieprzowego (choć bardziej pewnie, po prostu, w temacie nazewnictwa wędliniarskiego, którego jestem pasjonatką): słyszałam kiedyś jak pani prosiła w sklepie o "schab z Kmicica" - jest chociaż szansa mniemać, że otrzymała sto procent mięsa w mięsie :D
OdpowiedzUsuńA u teściowej w Stanach miałam okazję jeść chleb (bio, a jakże), który w skłądzie na pierwszym miejscu miał... wodę. Kto da więcej? :))
Miłe pozdrowienia!
ale stuprocentowa wędlina byłaby tylko kupą poszarpanego mięsa luzem. musi byc jakis dodatek, który utrzyma wszystko w kupie oraz przyprawy. nigdy nie wyjdzie 100%.
OdpowiedzUsuńnie znam się na masarstwie, ale zdaje mi się, że 80% wędlina byłaby już świetna. tak jak masło extra, które ma 85% tłuszczu.
Jestes niesamowita!
OdpowiedzUsuńMy tu od Ciebie czerpiemy garściami a ty nam jeszcze za to dziękujesz!
Niech ciut lepiej będzie każdego dnia i nocy!
ooo zgadzam się z rybenką w 100%
Usuń:*
OdpowiedzUsuńwiesz co mi wpadło do głowy? jod. skoro kiedys go pilismy, by uniknąć choroby popromiennej z powodu Czarnobyla... ale pewnie już ci go podali, co?
OdpowiedzUsuńto zart:) ?
UsuńAmelko, pisałam do Chustki, nie do ciebie.
UsuńAsiu, ja też myślami z Tobą. Nie zawsze piszę, bo nie zawsze wiem, co napisać. Wszystko brzmi jak banał. Ale myślę i sprawdzam tutaj, czy jest lepiej. Czekam z niecierpliwością na dobre wiadomości.
OdpowiedzUsuńTeż miałam z tym problem, bo chciało się zjeść czasami kanapkę z wędlinką i dodatkiem. Ale "mięsko" nie było mięskiem tylko produktem "o smaku". Jakoś mnie to nie zadowalało. Mój organizm odmawiał funkcjonowania na "lewym paliwie". Ktoś pożyczył mi wtedy szynkowar. Spróbowałam i się zakochałam. Nie jest to jakiś szalony wydatek a w/g mnie warto.
OdpowiedzUsuńSame wariacje na temat wędlinek już sprawiają radochę a co dopiero smak.
Kochana czym się mocno i coraz zdrowiej. Myślami jestem przy Tobie, przy Was codziennie
OdpowiedzUsuń