poniedziałek, 5 września 2011

[504].

(Viktor Pavlik - Znajdy mene)
ach, te słowiańskie tęsknoty...

***

no i czar prysł.
bo:
- usiadł w ławce z chłopczykiem, do którego chciał się odezwać, a który Mu odpowiedział - nie dotykaj mnie, bo ci przyleję
- gimnastyka była na korytarzu, a nie - w sali
- uczyli się swoich imion, literek w imionach i m.in. łączyli się w grupy wg pierwszej litery imienia, ale tylko On był na literę na którą był (mamo, a co ta pani nie widziała, że nie będę miał pary? mamo, dzieci się ze mnie śmiały, że nie mam pary.)
- pani zakazała rysowania na laurce mamy, bo ma tam być narysowany On (zakleiliśmy więc białą kartką błękitną postać macierzy. w tym miejscu została narysowana identyczna, pomarańczowa postać Syna)
- zgubiły się wycięte z ćwiczeń do matematyki jebane misie - liczmany. jutro będziemy szukali ich w szkole - może wziął je ten Niedotykajmniebociprzyleję.

40 komentarzy:

  1. a swoją drogą ciekawe, jak to się wszystko może w mgnieniu oka odwidzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie uczysz syna przemocy?
    przydałaby mu się.

    czasem dla zdrowia psychicznego warto komuś zmasakrować facjatę.

    OdpowiedzUsuń
  3. i nie masz innego wyjscia, droga Mamusiu, jak najebac calemu swiatu.

    Ode mnie tez mu przylej, ze zabiera dzieciom niewinnosc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Druga, Tabakowska,heh, pierwszy i ostatni raz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Znaczy normalnie było,Jaśku :(.Żadnej,kurcze,Julki w klasie :o!Ja uprzedziłam Dziecko:"będą Cię przezywać okularnik " ? / nosił / ,przychodzi do domu,pytam co tam/jak tam ,"przezywali mnie okularnik" :(

    OdpowiedzUsuń
  6. u mnie na razie jest sielanka, mój też w pierwszej klasie, ale gimnazjum. Jest zachwycony.

    Tymczasem JP2 czuwa. Dzisiaj nic nie powiedział, ale odmachał, gdy rano mu mantrowałam "JP2, chustka, JP2, chustka". Nie mam żadnych ale to żadnych wątpliwości, że on sobie w ekraniku ogląda, co robisz i że trzyma rękę na pulsie. Jedyne, czego nie wiem, to co z tego wyniknie. Nie chciał mi powiedziec. Twierdził, że nie wie, bo on przyszłości nie zna. Powiedziałam mu, że mógłby się trochę postarać.

    PS - jak wolisz te opowieści na mailu to daj znać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas podobnie: czar i euforia ulotniły się drugiego dnia. Po odebraniu z przedszkola dziecko rozchorowało się :/
    ...ciasny mamy system strasznie. Mógł Jasiek zostać jeszcze rok w domu.

    OdpowiedzUsuń
  8. I slusznie, dzieci wrazliwe trzeba chronic. Przy czym tego od niedotykajmnie to i tak nie ruszy... Giancarlo sie bedzie jakos musial nauczyc koegzystowac z chamstwem i brutalnoscia niestety (brr, przypomina mi sie moja podstawowka, klasy 4-7 to byl koszmar...). I na pewno da rade, z taka mama jak Ty :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. hm, ja w takich momentach w pierwszej klasie miałam zapędy w kierunku nieregulaminowego użycia cyrkla (nie)przypadkowo wymierzonego w dłoń nieróbczegośtambocizrobiecośtam. a takich momentów jest w sumie sporo do dziś.

    no cóż... taki lajf, Giancarlo też kiedyś musi się o tym dowiedzieć. ale to smart chłopak się wydaje, więc da sobie radę. myślę, że będzie sobie umiał sklasyfikować "rzeczy, które jeśli ma się w dupie, to świat jest piękniejszy, a życie nawet przyjemne"

    powodzenia na resztę tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  10. nie czujesz sie troche jakbys to Ty rozpoczela nauke, szkole, kolegow, pania itd?
    Starszy rozpoczal szkolne pobieranie nauki i ja sie czuje jakbym po raz drugi rozpoczela z nim: uczucia mam, oglednie rzecz ujmujac, mieszane;
    a odrobina przemocy nie zaszkodzi :)
    trzymaj sie i znajdzcie misie.

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie... dzieci w klasie. Mnie na początku posadzili z pewną dziewczynką. Okazało się, że nie byłyśmy w stanie się dogadać, doszło do rękoczynów, więc ku mojej wielkiej radości Pani za karę nas rozsadziła. I tak przesiedziałam prawie cała szkołę w jednej ławce z chłopakiem. I to męskie-kumpelskie towarzystwo wspominam jako najfajniejsze.
    A Pani to powinna dostosowywać scenariusz elekcji pod daną klasę, a nie lecieć na pałę według schematu...

    OdpowiedzUsuń
  12. o Matko! to ja mam sklerozę gigant, że mi się pierwszy dzień w szkole miło kojarzy????.....

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie uczyłam dzieci przemocy, wręcz przeciwnie. Oboje z mężem jesteśmy bez przemocy i bez agresji i nasze dorosłe dzieci również. Wyrośli na wrażliwych ludzi i ciężko im bo nie znoszą ranić innych, tak jak i my rodzice. Ja jednak nadal nie znoszę przemocy i agresji i z pewnością nie uczyłabym dzieci tego gdybym miała znowu kogoś wychowywać. Nie wiem co jest lepsze a co gorsze: przemoc dla mnie jest prymitywna. Staram się pracować i utrzymywać kontakt z ludźmi o podobnej wrażliwości jak moja i z tego co widzę moje dzieci podobnie. Niejednokrotnie dostałam zastrzyk agresji i chamstwa i nie znoszę świata który krzywdzi innych, dlatego często moja dusza cierpi. Joasiu, chyba lepiej by Jaś umiał się bronić choć już widać w nim wrażliwość. Dodam iz tak jak mawiają inni wrażliwość nie ma nic wspólnego z głupotą. MOje dzieci mają świetne prace po dwóch kierunkach studiów każde na dobrych uczelniach. To madrzy ludzie ale wrazliwi i dobrzy dla innych. Zatem mądrośc i wrazliwośc nigdy nie idzie w parze z głupotą, chamstwem i agresją. Nie znoszę takich ludzi, unikam ich, unikam agresji i chamstwa a gdy spotykam się z tym na ulicy patrzę z dezaprobatą bo nie wchodzę w słowne potyczki z chamami bowiem uważam ze do dyskusji potrzebuję partnera równego i tak też czynią moje dzieci.Nie sadze Joasiu byś wychowała syna na takiego chama i agresora a Jaś na pewno da sobie radę bo to super chłopak:) wierze w to głęboko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czemu ta szkoła taka paskudna, latami,zawsze, psiakrew, a nauczycielki kretynki bez cienia empatii. Przesadź go. A może kumpel był bardziej przestraszony od Giancarla i dostał w domu instrukcje, jak się zachowywać,by się ustawić, mimoza jedna.

    OdpowiedzUsuń
  15. podeszłam dziś do Niedotykajmniebociprzyleję. powiedziałam żeby tak się nie odezwał do Giancarla.
    a mama Niedotykajbociprzyleję mówi do niego: nie odzywaj się do chłopca, jak nie chcesz.
    no kurwa, pięknie...

    OdpowiedzUsuń
  16. A co ty na laurce taka niebieska, sam to wymyślił, czy Wróblewskiego się naoglądaliście? Żadnej niebieskiej!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wygląda na to, że mama Niedotykajmniebociprzyleję nie zakumała, że jej syn jest agresywny.

    OdpowiedzUsuń
  18. u mnie w porzo ino, już się zaczynają papierki po słodyczach wymemłane z książkami, zgubiła w szatni kurtkę od ciebie...echhh. ma nową koleżankę :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ciekawe, jak można w szatni zgubić kurtkę :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Mama tego gówniarza przecież go tak ukształtowała, więc odpowiada za współudział.

    Był czas (IV klasa podstawówki), że syn był dręczony. Interwencje szkolne nic nie dawały. Poszliśmy do rodziców dręczyciela. Mama rozłożyła ręce, synek miał minę niewiniątka. Wychowany od 2 roku życia na agresywnych filmach dla dorosłych, jego idolami stali się macho od mordobicia (to wyszło później, zorganizował w szkole coś na kształt mafii).

    Mąż, człek wielkiego opanowania podszedł wtedy do smarkacza i przy jego matce powiedział mu, że świetnie zna judo i karate i że w razie potrzeby ze swoich umiejętności skorzysta.
    Rozeszła się plotka po szkole, że ojciec mojego syna "zrobi judo" każdemu, kto syna tknie.
    I zapanował spokój.

    OdpowiedzUsuń
  21. W szatni to można zgubić wszystko - wynika z moich 2 i 1/2-dniowych obserwacji. Moja akurat ma wszystko w komplecie (jeszcze?), ale co niektórzy szukali już worków, butów, kurtek, a nawet tornistrów:)

    OdpowiedzUsuń
  22. "niedotykajmniebociprzyleje" zatem nic dziwnego ze mauska jest typu"nieodzywajsiedochlopcajesliniehccesz". Chusteczko jestes boska:)!

    OdpowiedzUsuń
  23. dzień dobry,
    mój syn też miał dzisiaj ciężki poranek w Ih, został nazwany "fajtłapą", nikt nie chciał z nim stanąć w parze, a chłopiec z ławki strasznie się rozpychał. Co mu powiedzieć w takiej sytuacji, że powinien to olać i sie nie przejmować, czy, że powinien zgłosić to Pani?
    A może co serce podpowiada- powinnam wyjść z mamusią łobuza "jeden na jednego" przed szkołę?

    OdpowiedzUsuń
  24. miałam tę myśl, że powinnam przylutować mamusi :]
    powiedziałam Synkowi, żeby się nie przejmował, ale z drugiej strony uważam, że nie mogę ignorować takich sytuacji.
    przecież szkoła nie powinna być źródłem stresu. a już bez wątpienia -kontakt z innymi dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
  25. Niestety Kochana czasem rodzice mają w głowach bardziej najebane niż dzieciaki. A że to chłonne są strasznie stworzenia, to sluchają tego co starzy mówią, w jaki sposób to robią i takie są właśnie efekty:(

    Matka zareagowała najgorzej jak mogła. Chociaż nie...zawsze jeszcze mogła powiedzieć,"Synku, jak ten chłopiec będzie Cię denerwował, przypierdol mu"...
    Degeneracja.

    Całusy z Krakowa

    eM

    OdpowiedzUsuń
  26. uważam, że tekst "bo ci przyleję" jest wyniesiony prosto z domu.
    widać tak do siebie mówią, jak komuś coś nie pasuje :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  27. i jak tu lubić szkołe!

    a tak naprawdę to pewnie my też się o coś takiego ocierałyśmy ale już nie pamiętamy

    OdpowiedzUsuń
  28. dziś wywiadówka to przy okazji odszukam kurtkę, jako dojerzdżająca musi sama dbać o garderobę, przed końcem roku odebrałam z szatni 4 bluzy (se kuźwa alternatywną garderobę znalazła ;))właśnie odskrobuję nowiuśkie książki. w plecaku mimo pojemniczka na śniadanie jadłodajnia z czytelnią wrrrrr

    OdpowiedzUsuń
  29. A ja w podstawówce sam się nauczyłem karate i judo, naprawdę (to znaczy nauczyłem się w klubie), bo jako chłopak ze wsi przeflancowany do miasta byłem prześladowany a zarówno rodzice jak i tzw ciało pedagogiczne mieli to w doopie. No i taki jeden koleś, co mnie używał w charakterze ścierki do podłogi od trzeciej klasy podstawówki, syn milicjanta by the way, imieniem Ryszard, w ósmej klasie został wyzwany napolekcjach. Nonszalancko zapytał, czy ma mnie obić na pięści czy na przewracanki, na co ja ze spokojem mistrza ze Wschodu odparłem, że wsio rawno... Walka trwała jakąś minutę - pamiętam nawet techniki: mae geri, jodan-tsuki, mawashi geri a jak się podniósł to dostał judockie i epicko widowiskowe tome-nage po czym odpłynął w niebyt na łąk niebiańskich przestwory a powrót zajął mu chwilkę. Nie muszę chyba dodawać, że wyrosłem na idola (w czym nieco pomógł mi fakt, że rzecz działa się w drugiej połowie lat osiemdziesiątych i takich "mistrzów" jak ja było niewielu) i szedłem do liceum w glorii... No, w jakiejś tam glorii. A, przy okazji, kilka lat solidnego treningu sprawiły, żem wyrósł nad rówieśników i potem bić się już nie musiałem - wystarczyło spojrzenie ;-)
    Zatem, Chustko, Giancarla na tatami albo do innego dojo i niech praktykuje - zemsta będzie słodka. A jak nie zemsta to przynajmniej pewność siebie i hart ducha!. Hajime!

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie przejmuj się, ale naucz się mądrze bronić, żeby ci życia w szkole nie zatruli. Tak to niestety wygląda.
    Oczywiście, można w nieskończoność ignorować chamskie odzywki, licząc na to, że agresorom się znudzi. Ale w większości przypadków wcale się nie nudzi, tylko brakiem reakcji atakują jeszcze bardziej.

    Czas na wybór towarzystwa w którym się chce przebywać i spokojne olanie, ludzi na których ma się alergie, zaczyna się później.
    A podstawówka? Trzeba przetrwać, tak żeby inne dzieciaki na głowę nie wlazły.

    Ja, zawsze chowana w duchu, olej, nie przejmuj się, agresja zła itd. Dopóki tak postępowałam, to momentami życia w szkole nie miałam.
    W końcu posłuchałam jednak taty, który stwierdził, że tak być nie może, i że bronić się trzeba, a nie olewać. Jednorazowa akcja agresja poskutkowała spokojem na długie lata.
    Bo czym innym, jest niczym nieuzasadniona agresja, a czym innym agresja w odpowiedzi na atak.

    OdpowiedzUsuń
  31. Taaa...
    W szkole niestety dziecko poznaje prawdziwy świat, nie tylko taki, jaki być powinien.
    Przez 6-7 lat chronimy dzieci np. w fajnych, pełnych serdeczności przedszkolach, unikając chamstwa i prostactwa, ale ucieczki od tego nie ma, niestety.
    Prostactwo/chamstwo/bezwzględność wdziera się wszędzie.
    :-(

    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, także jako mama pierwszoklasisty, który nieraz ma tak wielkie oczy, gdy widzi prostackie zachowanie szkolnych koleżanek i kolegów.

    OdpowiedzUsuń
  32. nie wolno przytulać się do pani
    buty zmienne nie mają prawa zostać w szatni w worku, bo brudzą szatnię
    ktoś się kurwa pomylił, i wpisał nazwisko mamy a nie dziecka na liście zapisanych do świetlicy, pani sekretarka nie ma podań, aby to sprawdzić, ma je pani wicedyrektor, która nie ma czasu
    w końcu pani wice ma czas, ale list przeglądać nie będzie, może na jutro, a może nie, i nie można do niej iść na następny dzień, zweryfikować, bo ona nie ma czasu, proszę załatwiać przez panią wychowawczynię,
    skutek- warunkowo dziecko jest na świetlicy, nie wiem do kiedy
    podpisałam 10 kwitów, o fluoryzacji, sprawdzaniu ewentualnie występujących wszy, odbioru dziecka z klasy, szatni, świetlicy, dałam akt urodzenia, wytłumaczyłam, że ojciec dziecka ma wyłożone, i nie mam jego numeru telefonu, a nawet jak mam to on i tak nie odbiera nigdy
    wyspowiadałyśmy się z innymi matkami kto jest opiekunem, z kim prawie że śpimy i jemy obiady, jak wygląda mieszkanie, czy mamy inne dzieci, czy zamierzamy je mieć i inne takie
    i spodenki do W-F muszą byc granatowe, nie niebieskie, nie w ciapki moi drodzy państwo, lecz granatowe
    a zebranie trwało 2 godziny 23 minuty, i to nie ostatnie w tym miesiącu.
    dzieci nie mogą siedzieć według swoich sympatii, tylko według wzrostu i będzie to przestrzegane
    a koleżanka z ławki prawie złamała mojej rękę, ale przecież się nic nie stało.
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  33. Popieram anonima z 15:03. Giancarlo niech sie nauczy karate. To super sport a na dodatek daje taka pewnosc ze jakby co to mozna komus zasunac. I, co ciekawe, najczesciej dochodzi sie do wniosku ze nie warto :)

    OdpowiedzUsuń
  34. jak w szatni można zgubić kurtkę? przecież tam można wszystko zgubić ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. szkoła jest źródłem stresu, niestety.... POLSKA szkoła taka jest!

    OdpowiedzUsuń
  36. To ja jeszcze raz, ten od karate i judo ;-)
    Moja córcia i synek chodzą do szkoły, synek po raz pierwszy, corcia już 4 lata. Zebrań z rodzicami nie ma - pani spotyka się z wapniakami od każdego małolata osobno, w ustalonej uprzednio godzinie podczas kilkudniowych meetingów. Sprawy ogolne są komunikowane listami i mailami a ze dwa razy w roku są organizowane imprezki dla rodziców z kawą i ciastkiem, co by sobie pogadać mogli. A jak się u dziecka pojawi jakiś siniak i zadrapanie, to zawsze towarzyszy mu list z wyjaśnieniem od wychowawczyni jak do zdarzenia doszło, w poważniejszych sprawach jest telefon ze szkoły (jakiś wypadek, poważniejsze skaleczenie)... Dla dzieci z problemami ze zrozumieniem czegoś są osobni nauczyciele, którzy pracują z nimi podczas normalnej lekcji, pomagając tak długo, jak to jest niezbędne i do tego skutecznie. W klasie córy jest niewidomy chłopiec, dziweczynka z ADHD i ogolnie dzieciaki sa róznokolorowe, ale problemów nie ma, bo nauczyciele są przygotowani do pracy z każdym przypadkiem kulturowym czy "losowym". Obowiązują schludne i ładne mundurki w barwach szkoły, więc dzieciak milionera i samotnej bezrobiotnej matki wyglądają tak samo. Najmniejszy przejaw bullyingu jest kasowany w zarodku a przed obliczem Dyrekcji stają rodzice zarówno agresora jak i ofiary wraz z pociechami, co działa niezwykle skutecznie. Klasy licza po kilkanaście maluchów. Po czterech latach nasza Mała wciąż biega do szkoły z radością, zadania domowe odrabia bez bicia i przymusu a Mały ewidentnie idzie w jej ślady.
    ... Tak, taka szkoła może istnieć. Tyle, że dziwnie się nazywa - ta, do której chodzą moje maluchy zwie się Scoil Gobnathan. I nie znajduje się w Polsce, oczywiście... Więc jak czytam, co tu piszecie, to mnie ciary plecami targają...

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja się cieszę, że jestem stara i dzieci mam dorosłe i szkołę mogę omijać z daleka ;-) To najgorszy czas w życiu dzieci i rodziców. Wspieraj syna, bo na panie nauczycielki liczyć raczej nie można. Ja kiedyś usłyszałam największy komplement jako matka od pani psycholog w liceum syna. Poszłam do niej na próbę rozmowy, bo syn oznajmił pewnego pięknego dnia, że więcej jego noga w szkole nie stanie. A pani pedagog mówi do mnie - "on się tak zachowuje, bo ma w pani i w domu wsparcie"! I po to właśnie jest dom! Uprzedzam, syn wyrósł na porządnego człowieka, mimo zmiany szkoły. A może dlatego...

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga