piątek, 10 czerwca 2011

[418].

(Manu Chao - Il faut manger)

***

wróciło dziś do mnie wspomnienie z fabryki.
gdy przylatywały szychy z centrali, korporacja zamawiała katering.
po korytarzach śmigali kucharze, kelnerzy, strojono stoły, dekorowano półmiski, ustawiano talerze.
zapachy wdzierały się w nozdrza nieznośnie, nie pozwalając pracować.
potem goście jedli.
a potem personalna dawała znaka: że już, że można.
i lecieliśmy.
pędem.
wyjadać resztki.
dopijać wina.
wylizywać talerze do czysta.
zawijać w serwetki ciastka, na potem.

15 komentarzy:

  1. Niby żenujące...
    Ale co to były za resztki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jezaaaaa wszędzie wygląda to tak samo, aż śmiać mi się chce ale czy to jest śmieszne to nie wiem. u nas niedojedzone jeszcze przez nas "resztki" chowano do lodówki, żeby było na "śniadanie" dnia następnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. mnie też to śmieszy(ło), ale śmieszne to nie jest, raczej tak jak napisała grypa - żenujące.
    ale co tam, pyszne było :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha!!!! Wczoraj/dzisiaj mieliśmy to samo, no może bez wyjadania resztek....
    Wpadli do nas goście z F-abryki.
    Żenujace było malowanie trawy na zielono, "dopieszczanie" każdej fury w salonie, głupie miny i jeszcze głupsze dygi....
    Zaczyna mnie to, delikatnie mówiąc wkurwiać.
    No ale, życie....
    Anka

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że wszędzie jest tak samo :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O, to chyba w każdym korpo tak. U nas tekstem dnia z cateringiem (zwykle szkolenia menedżerskie kadry) było: jakby nie my, to by można było świnię trzymać.

    OdpowiedzUsuń
  7. początkowo żenowało mnie to wpierdalanie resztek, ale w sumie ma to swój specyficzny urok :]

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas tak samo, wpadają ludzie na salę konferencyjną, lecą do koryta niemalże tratując siebie nawzajem i wyszarpując sobie co lepsze kąski. Pamiętam że zawsze jako pierwsze znikały mięso i wędliny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. a potem siedzą ludziska obżarci za komputerami, lekko nawaleni winem, oko się im błyszczy, poliki zaczerwienione.
    trawią, marząc o drzemce.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale jaja......:D! Kiedyś ,gdy kierownictwo zachęcało do takiego numeru,powiedziałam wprost :nie jestem trzodą chlewną.Czego Ci brakuje,Joanno,żeś w powrocie do przeszłości?Co byś zjadła?

    OdpowiedzUsuń
  11. pięknie napisane...
    tęsknię za bezmyślnym jedzeniem, za połykaniem kęsów jak indyk, bez żucia i rozdrabniania, bez wahania się, czy zaszkodzi i jak bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteś zdrowa.I będziesz do późnej.....Nie masz brzucha,nie pali Cię zgaga,wybierając dobrą żywność nie jesteś narażona na bakterie np. E.coli - "zdrowi" mają uważanie w dupie i męczą się inaczej:).Chińczycy zalecają -zdrowym!-przeżucie każdego kęsa po sześćdziesięciokroć :x przed połknięciem,widzisz? Tak więc patrz na plusy jakie niesie za sobą żucie i zastanawianie się na szkodliwością byle żarcia,porażka w sukces,pamiętasz?

    OdpowiedzUsuń
  13. "wybierając dobrą żywność nie jesteś narażona na bakterie np. E.coli"
    hmmm... z tym sie akurat nie zgodzę... organiczne eko-sreko kiełki wszak atakują!

    nie ma jak resztki z pańskiego stołu ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ha! Kreatywne podejście podpowiadało mi zawsze zamawianie żarcia i dla gości i extra żarcia dla staffu na koszt firmy:), co by nie robili za trzodę. No bo kto się zorientuje, że jedna taca tartnek więcej wjechała do biura?

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja trochę z innej beczki:)
    Joasiu, lubię słuchać muzykę, którą prezentujesz na Twoim blogu, zawsze jestem ciekawa, co tam nowego wrzuciłaś.A mam pytanie do Ciebie i wszystkich "zaglądaczy" do Twojego bloga", czy podobają się Wam utwory Ramony Rey? Czy ktoś słuchał? Ja przyznam jestem pod wrażeniem muzyki, głosu,wykonania,tekstów piosenek i uroku osobistego RR.

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga