poniedziałek, 16 maja 2011

[393].



(Таисия Повалий и Стас Михайлов Отпусти)

...w USC pan w okienku się zapytał, czy (zważywszy młody wiek) idę na rekord pod względem ilości wziętych ślubów...

***

17 marca 2011 Pierwsza żona napisała:
Dochodze do wniosku ze w chwili gdy dziecko ma 5,5 roku coś jakby lekko drga.
Mówie tu o szeroko pojetym macierzynstwie.

Nowiec DRGA. Czlowiek sie po 5 latach przyzwyczaja do wiezienia.

Piekne wiezienie z kanapmai z Ikei i z parówkami.
Bez krat, drzwi otwarte, ale jednak.
Strażniczka w balowej sukni i sikajaący czterolatek PILNUJA.

Wiec jestem pogodzona ale nie w taki POGODNY sposób. Raczej jest to rezygnacja.
Waliłam w ściane. Ale rozbolaly mnie ręce. I usiadłam.

Pogodzilam sie z tym ze nie hańbą jest zostac w piatek wieczorem w domu. A kiedys bylo.
Ale jest mi smutno.
Mój łańcuch sięga do przedszkola i spowrotem.

Załaduj, przypnij, odwiez , przywieć odepnij, wyładuj.

Rezygnacja a buntu i mozliwie najlepsze przystosowanie.


a 21 stycznia Zimno opowiadała:
Kiedy stajemy się matkami, umieramy.
I abstrahuję od zmian w ciele, od troski, która się nigdy nie kończy, od wyrzutów sumienia ze względu na każdy wybór, uaktywnionej chronicznie opcji wielofunkcyjnej, odkładania własnych potrzeb i przyjemności w bliżej nieokreśloną przyszłość, od opasłej biblii powinności na stałe w pamięci operacyjnej, od egzystencjalnych trosk o świat i o dziecko.
Abstrahuję.
Chciałabym wiedzieć, jak zamknąć drzwi do domu od zewnątrz, nie zatrzaskując wycia.


ten artykuł cały czas jest we mnie, na wpół strawiony, a czasem cofa się i staje w gardle.
nie mogę się z nim nie zgodzić: stanie się matką odebrało mi dużą część mnie.
i mimo że odkryłam moje nowe, wspaniałe możliwości (chociażby - zaskakująco praktyczne zastosowanie piersi, które do pewnego momentu uznawałam tylko za filuternie efektowną ozdobę), wciąż jednak pielęgnuję wspomnienie o osobie, którą byłam zanim wdepnęłam w macierzyństwo.

tak. kiedy stajemy się matkami, umieramy.

24 komentarze:

  1. Umieramy i rodzimy się na nowo- takie jest moje zdanie- inne czy lepsze? nie wiadomo. Ty super mądra mama, więc nie ma czego żałować. graża

    OdpowiedzUsuń
  2. A co ma powiedziec matka, ktora ma ciezko niepelnosprawne dziecko, ktorej macierzynstwo do poczatku kompletnie nie przypomina zwyklego, jest inne, ciezkie. Macierzynstwo, ktore od lat nie przekracza progu domu.
    ona chcialaby byc na smyczy, taka przedszkolna bylaby marzeniem.
    mika

    OdpowiedzUsuń
  3. mika> nie skarżymy się, to nie tak.
    nie.

    piszę o wewnętrznej zmianie związanej z nową rolą.
    i choć bez wątpienia to doświadczenie wzbogaca, jednocześnie wiele (z siebie) bezpowrotnie tracimy.
    tak uważam.

    trzeba zastanowić się, czy umiemy pogodzić się z tą stratą.
    i czy potem, gdy dzieci dorosną, będziemy umiały odnaleźć się bez nich.
    być może wtedy czeka nas umieranie z powodu rozstania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie czeka. Ale mówię tylko o moim przypadku.Łatwo się odnaleźć - piszę w skrócie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie umieramy, tylko przepoczwarzamy się:)
    Czasem nienawidzę swoich dzieci, kochając je najbardziej na świecie. I niech pierwszy rzuci kamieniem, ten kto...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tracimy - zyskujemy z biegiem kolejnych lat tez inaczej bedziemy na wiele rzeczy patrzec. Jest inaczej, nie ma beztroski, tego mi najbardziej brakuje. Zycia bez zoobowiazan, ktore w swoim egoizmie bylo bardzo przyjemne. Brak tez takiej nieswiadomosci zycia, jego kruchosci, tej niewiedzy, ze jednak sie konczy.
    Na codzien czerpie z macierzynstwa na maksa, daje ile moge, bo wiem, ze nie wiem co bedzie jutro, za rok...łykam usmiechy, przytulasy.

    Kiedy dziecko dorosnie mysle, ze spokojnie mozna odnalezc sie na tej drodze. Przeciez nawet mury nie odbiora nam marzen.Pewnie beda inne, pewnei nie bedzie chialo sie ruszyc tylka, bedzie tysiac powodow do uzalania, wyrodne dzieciaki nie pamietajace o genialnych matkach ;-)
    Ale codziennie powinnismy traktowac dany dzien jako dar z prawdziwa tego swiadomoscia. Tego nauczlo mnie moje dzielne dziecko, a przed jego urodzeniem to ja zylam robiac tym wielka łaske calemu swiatu.
    mika

    OdpowiedzUsuń
  7. lubie byc mama
    bardzo sie zmienilam
    sporo zyskalam
    przede wszystkim emocjonalnie,
    osobowosciowo;
    odkrywam w sobie poklady cierpliwosci, ciepla i milosci,
    o ktore nigdy wczesniej siebie nie podejrzewalam
    ale
    wlasnie dzisiaj mialam siedziec
    w samolocie do Polski...
    ze wzgledu na zdrowotny problem Starszego, ktory wynikl niedawno
    zmienilam plany
    i nie odbywam swojej, pierwszej od 5ciu lat samotnej, podrozy...
    do Polski
    tak, nie jestem wolna

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja umarłam całkowicie.
    Raz tak na wpół.
    Drugi raz tak na amen.
    Nie marzę.
    Obracam się w obrębie alternatywy: krupnik czy pomidorowa?
    Poznałam tajniki przyrody z podręcznika klasy piątej, geometrię piątoklasisty i jakieś tam inne pierdoły, które dotąd były mi obce.
    Idąc do sklepu z zamiarem kupna czegoś dla siebie, najczęściej wracam z akcesoriami odzieżowymi dla Syna i Córki, papierem toaletowym, pastą do zębów i bez kasy na coś, co planowałam dla siebie.
    Gdy łańcuch trochę się wydłuży na jakieś dwie, trzy godziny, poczucie obowiązku nie daje mi swobodnie myśleć.
    Przez ostatnich dziewięć lat b y l i ś m y (nie byłam, tylko byliśmy, a już na pewno nie będę) raz na tygodniowych wakacjach,
    bo od tylu lat jesteśmy niewolnikami wielopokojowego domu, który jeszcze nie jest wykończony. Skończyłam jakieś tam studia, jakąś tam podyplomówkę, później (jeszcze w drugiej ciąży) jakieś tam studium i zdawało mi się, że jestem niegłupia i wiele potrafię i mogę.
    Teraz mi się nie zdaje...

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobry temat do refleksji. Nie pamiętam już jak to jest nie być mamą. Staram się wyciągać nitki wspomnień z zakamarków niepamieci. Pierwszy rok studiów - czas imprez - jestem w ciąży, cieszymy się jak wariaci ( nieświadomi dalszego ciągu), jestem jak mała dziewczynka - za chwile będzie nowa lalka, a teraz jest ślub z białą sukienką i zaczynamy zabawę w dom. Od razu sami - uczę sie gotować ziemniaki i parówki.Ciąża to błogostan.Gadamy do brzucha, jest wieczorny rytuał smarowania fisanem. Rodzi się Olo - Trolo. Dowiaduję sie, że można kochać za zapach, instynktownie, zawsze czuć.
    Mijają miesiące - karmienia cyckiem, biegania do lekarza, niedospania. Odczuwam deficyt Jeszcze nie wiem jaki. Po 3 latach umiem juz zdefiniować braki - ktoś mi zabrał Kaśke sprzed mamowania, łażenie po kominach, wspólne rycie do sesji. Olo ma 4 lata, ja zaczynam nadrabiać straty - kończy sie rozwodem i drugim kierunkiem studiów. Nienasycenie zyciem - tak wspominam tamten okres. Z Młodym jestem bardziej siostrą niż matką, dojrzewamy razem, bywają momenty, że to on zawstydza mnie swoim rozsądkiem.
    W tym roku Olo ma 18-tkę.Jest fajnym facetem. Udało nam się wspólnie wychować - siebie nawzajem. Niedługo powiem, że dłużej jestem mamą niż nią nie byłam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wtrącę trzy grosze od "bezdzietnej". Kiedy NIE-stajemy się matkami - też umieramy. W każde Mikołajki, Urodziny, Dzień Matki i Dzień Dziecka umierają nasze nadzieje i marzenia pielęgnowane od dzieciństwa, przetrenowane na pluszakach kołysanki i lista imion dla trójki dzieci, którą dopracowywałyśmy od studiów. Umiera w nas pewien rodzaj czułości, opiekuńczości, miłości, która nie jest wykorzystana w pełni, bo żadne wolontariaty i inne akcje, żadne zastępcze środki nie są w stanie zaspokoić naszych pragnień i oszukać natury. Może nie umiem tego precyzyjnie opisać, ale wiem, że tak jest - niestety z doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja macierzyństwo nazywam dobrowolnym podpisaniem dożywocia,choc nad zycie kocham swoje potwory i nie wyobrażam sobie byc bez nich to jednak czasami chciałabym móc pobyc sama i miec całkowity luz a nie zastanawiać się co dziś na ugotować na obiad i za co?

    OdpowiedzUsuń
  12. Najtrudniejsze jest właśnie to, że "umieramy". U mnie wraz z narodzinami dzieci narodził się ogromny strach o nie. O moje życie - dla nich. O to, że muszę je wychować, być dla nich jeszcze tyle lat i co będzie jeśli zostaną sami? Ta odpowiedzialność, pojmowana tak bardzo neurotycznie, mnie coraz silniej tłamsi i zniewala. Wolniej jeżdżę autem, staram się jeść zdrowo i katuję się wyrzutami sumienia o każdego wypalonego papierosa (na szczęście jest ich mało). Czuję się bardziej związana z nimi teraz - tak fizycznie i cieleśnie - niż kiedy faktycznie byli częścią mnie - w moim brzuchu. Ich dobre samopoczucie i start w życie jest uzależniony od mojej kruchej istoty.
    Jasne, że są plusy - przytulasy, rozmowy, radość. Ale nie umiałabym szczerze powiedzieć, że macierzyństwo mnie dopełniło i nadało sens mojemu życiu. Ono zmieniło sens mojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiało trochę pesymizmem :( a ja jako matka dwulatka mam swoją teorię, owszem do pewnego momentu w życiu dziecka matka ma 'ograniczoną wolność', ale później myślę jak dziecko jest w wieku szkolnym matka znowu odzyskuje 'utraconą' wolność, może już nie w takim stopniu jak sprzed macierzyństwa ale na pewno w zależności od zorganizowania matki sporą część czasu może poświęcić sobie. Oczywiście dużą rolę spełnia druga połówka, bo jeśli 'pomidorówka' zawsze będzie spoczywała na barkach kobiety to faktycznie wolność kobiety zacznie się dopiero jak latorośl wyfrunie z domu:)
    Jutka

    OdpowiedzUsuń
  14. Asia , Asia, jak zwykle ciekawy temat nam zadajesz:) wszystkie matki "umierają",nieliczne się przyznają . Ja się też przyznaję. Jest tysiące przykładów na kagańce i smycze. Mój "ulubiony" to karmienie na żądanie. Nie wiem,co za kretyn(ka) to wymyśliła.Ale dlaczego nie można było spać na żądanie??
    No i czasem jak patrzę na Młodą - a jak jej słucham - to nie dowierzam, skąd, jak , kiedy i dlaczego;]
    Ale jeden dzień rozłąki - i już brak, wielki brak i wielka ochota "na żądanie" heh.
    Ściskam:*

    OdpowiedzUsuń
  15. A ten rekord to taki rekordowy jest naprawdę? Ola

    OdpowiedzUsuń
  16. tez zapamietalam ten artykul i choc moglabym sie teoretycznie pod nim podpisac to uwazam, ze to jakimi matkami jestesmy i na ile maciezynstwo zabija zalezy od tego jak nasze matki je przezywaly- dziecko w pierwszym okresie zycia kiedy jeszcze nie ma swiadomosci swojej odrebnosci- tworzy z matka symbioze- na jakims najglebszym poziomie wyczuwa kazde poruszenie jej serca( lub brak poruszenia) nasiakamy tym w dziecinstwie a potem kiedy same jestemy matkami te doswiadczenia albo daja nam sile i radosc albo oslabiaja i wykanczaja- i to ma malo wspolnego z tym ile poradnikow przeczytamy, jakie studia pokonczymy etc- wyssalysmy to z mlekiem matki

    OdpowiedzUsuń
  17. Umieramy, kiedy opuszczamy przedszkole, szkołę, kiedy zostajemy żonami, matkami, babciami.. umieranie jest częścią życia.. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. teraz, gdy moje dzieci sa juz dorosłe, nareszcie moge sie realizowac. Chyba nigdy nie byłam szczęśliwsza niz teraz, spełniona, bardziej dla siebie niż dla nich. Oni to przystojni młodzi mezczyźni, zaradni, czuli i przytula jeszcze i pogadaja...
    Nie chciałabym mieć małych dzieci. Wtedy nie czułam się kobieta tylko matką..na widok mogi z kurczaka, kolejnych ciuszków do prania, prasowania i garów dostwałam torsji;). Bo ile mozna byc tzw. pania domu??
    Na szczeście dzieci szybko rosną :)
    I juz teraz wiem,ze żadnego syndromu puszczonego gniazda nie przejde:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Myślałam, że tylko ja słucham rosyjskiej muzyki :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja gratuluję tego USC, O!Data ustalona, tak?

    OdpowiedzUsuń
  21. nie, nie ustalona.
    sprawdzam na razie Waszą czujność.

    OdpowiedzUsuń
  22. Święty Franciszek "dobrarada" proponował ZGODĘ na rzeczywistość,DOSTOSOWANIE się do okoliczności i to jest naprawdę DOBRA RADA.Smędzenie o umieraniu,bo urodziłam dziecko,o drugim umieraniu,bo dziecko dorosło i odejdzie jest żałosną filozofią.Nie histeryzujmy.Czyńmy wybory świadomie,a na co wpływu nie mamy przyjmijmy z dobrodziejstwem inwentarza.F.

    OdpowiedzUsuń
  23. zgadzam się ze Świętym Franciszkiem.
    nie zgadzam się z Tobą, F.: nikt tu nie smędzi ani nie histeryzuje.
    ale warto żyć świadomie.
    oczywiście: na to, na co nie mamy wpływu przyjmijmy z dobrodziejstwem inwentarza. tylko warto nie zatracić siebie w przyjmowaniu tych dobrodziejstw.

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga