poniedziałek, 28 lutego 2011

[316]. kryzys.

chyba mam kryzys (może wieku średniego).
(właściwie mam ten kryzys odkąd pamiętam).

ale teraz nawet pisać mi się nie chce.
w sumie nic mi się nie chce.

tak.
Syn radośnie bryka po domu.
jeszcze nie wie, że wszystko jest bez sensu.
ale już niedługo, już niedługo.
dowie się.
poczuje.
rozgniecie Go beznadzieja i lichość tego świata.



dziś wieczorem widzieliśmy na ośnieżonej drodze jeża.
tuptał nieporadnie białym poboczem.
Niemąż stwierdził, że wygląda jak ten jeż.
że niby tak samo jest pociesznie gruby.
nieprawda.
zaczyna być gruby, ale jeszcze nic w tym pociesznego.
więc tuptał.
a wokół śniegu było whuj.
i pocieszne tuptanie stało się żałosne.
w końcu wlazł między wysokie trawy i schował się do jamki w ziemi.
tak zakończył się jeża wiosenny rekonesans.


a wiosny jak nie było, tak nie ma.

33 komentarze:

  1. Deprecha nie jest dobra.
    On wiedział, że nie ma jeszcze wiosny, i dlatego potruptał w tą marną trawkę, do dziurki, swojej.On tam poczeka na wiosnę;)
    U nas na śląsku to prawie już jest, ta wiosna. Ptaszyska już dzioby z rana wydzierają:)
    Ale z Twoich zdjęć to wcale wiosny nie widać, w miejscu w którym jesteś teraz.
    A może wrócicie do domu??
    Anka

    OdpowiedzUsuń
  2. bo my pod Suwałkami som.
    tu wiosny nie będzie pewnie do lata :/

    OdpowiedzUsuń
  3. do amatora damskich spodów po THZ marsz!

    OdpowiedzUsuń
  4. tak przeczuwałam, że mi to napiszesz...

    OdpowiedzUsuń
  5. dopsz, nie bede juz wiecej :(
    wokol mnie sporo wrazliwcow, nadwrazliwcow. Niektorzy sie wspomagaja. I lepiej im. Wiec dobrze, że mozna.

    OdpowiedzUsuń
  6. pójdę, pójdę.
    aj promis.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale przybędzie, albo ją przyciągniemy siłom i godnościom osobistom, bo słonce już pieknie świeci, głowa do góry!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. ja mam czasem takie zjazdy, ze nic tylko szukac galezi zeby sie powiesic a potem nagle wszystko staje sie cudowne i radosne- z tego wnosze, ze to tylko biochemia mozgu- swiat sie nie zmienia tylko poziom serotoniny w mozgu- syn ma jej duzo i dlatego bryka i o sens nie pyta:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoja depresja przy mojej jest doprawdy śmieszna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie pamiętam źródła, ale lubię to zdanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Może to objaw nadchodzącej wiosny, albo wracającego zdrowia fizycznego (jestem zdrowy i zawsze między lutym a majem dopada mnie kilka tygodni beznadziei). Albo za dużo czytasz tych wujowych anonimowych komentarzy pod niektórymi swoimi tekstami. Proponuję rzucić bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. myślisz, że to pomoże mi na niemanie kryzysu?

    OdpowiedzUsuń
  13. słyszałaś o tzw. 'depresji szczytu',
    która pojawia się w niedługi czas po tym,
    kiedy w końcu udało się osiągnąć coś,
    co było w sferze marzeń i planów,
    a kiedy w końcu się ziściło
    i teoretycznie świat powinien rozbłysnąc przed nami tysiącem barw - stajemy się sflaczałym przekłutym balonikiem
    i czujemy, że teraz to już tylko "z górki"?

    może to naturalny etap, który potrwa chwilę
    dopóki nie wyznaczysz sobie nowego życiowego zadania, które wszystkim innym ludziom będzie się wydawało absolutnie niemożliwe do zrealizowania, a Ty im znowu udowodnisz, że jednak się mylą ;)


    PS.
    polecam okłady z ciepłego mopsa.
    u mnie działają.
    na równi z paroksetyną
    i wizytami u terapeuty ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. zazie...
    od wczoraj pertraktuję z Niemężem mopsa...
    powiedział, że jedno grube stworzenie w domu wystarczy, że nie, że mops NIGDY.
    ech.
    a mnie rozwaliły zdjęcia Twoich córek i też chcę taką parówę do kochania.

    OdpowiedzUsuń
  15. to może najpierw poznacie moje paróweczki na żywo? ;)
    lada dzień szczepimy Miszura i będzie gotowa wraz z Kumokiem do gościnnych występów "w mieście" - z rozkoszą da się pomiętosić w jakichś wiosennych okolicznościach przyrody;)
    gwarantuję Ci, że Niemąż się zakocha!

    PS. nigdy nie byłam psiarą, nigdy nie chciałam mieć futrzaka... - samo tak wyszło. i straciłam głowę, totalnie!
    tych kosmiczaków nie da się nie kochać...
    dzień z mopsem to kupa śmiechu, morze miłości i odśrodkowa kąpiel endorfinowa :))

    OdpowiedzUsuń
  16. bardzo chętnie umówimy się :)

    ...dotrwajmy tylko do bardziej sprzyjających warunków atmosferycznych :/

    OdpowiedzUsuń
  17. PS. a żeby było ciekawiej, to od dzieciństwa mam alergie na sierść i astmę ;)
    kiedy dostałam Kumoka - prawie się udusiłam. i to wcale nie z zachwytu :>

    miałam mega dylemat. lekarka pukała się w głowę i radziła oddanie psa. ale ja nie mogłam. wpadłam po uszy i byłam gotowa zaryzykować własnym zdrowiem.

    i wiesz co?
    po 2 miesiącach z Kumokiem odstawiłam leki.
    wszystko ustąpiło. kompletnie. z miłości.

    i naprawdę uważam, że mopsy leczą nie tylko duszę, ale i ciało ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. depresja szczytu do odwet ze strony superego( czyli uwewnetrzniony karzacy glos rodzicow) kiedy cos nam sie udaje- teoretycznie powinnismy sie cieszyc a podswiadomosc karze nas tak jak karali nas rodzice w okresie wczesnodzieciecym

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy ja wyzdrowiałam i doszłam do siebie po operacji,nagle wszystko stało się bez sensu.Walka z choroba wyznacza nam prosty cel,najważniejszy.Życie kręciło się wokół leczenia,jedzenia(tego zdrowego)i wszystkiego co można zrobić,by sobie pomóc.Do tego jeszcze ten okropny strach ,że rak wróci...

    OdpowiedzUsuń
  20. zastanawiam się, czy były prowadzone jakieś badania nad zmianami psychicznymi u ludzi po chemioterapii i u "przetrwalników".

    OdpowiedzUsuń
  21. Joasiu,ja od rana myślę o Tobie i już miałam napisać koment, patrzę, a zostałam wyręczona przez zazie. Ja też tak myślę. Mnie to też kiedyś dopadło, w innych okolicznościach, ale też po długiej walce. Ale zwycięstwo przyniosło mi oprócz szczęścia dość szybko stan odwrotny. Ach ten cholerny mózg nie ułatwia życia ;-)... Nie dawaj się Kobieto! Tata na 2 chemii, dzięki za info o DSS, bo my @świeżyzna@. Pozdrawiam. Magda B.

    OdpowiedzUsuń
  22. Asia, były:

    http://psy.psychiatryonline.org/cgi/reprint/37/2/137

    i wygląda na to, że "przetrwalniki" mogą cierpieć na syndrom PTSD (post traumatic stress disorder)

    ale z tego co wiem - PTSD dobrze poddaje się psychoterapii, szczególnie w nurcie poznawczo-behawioralnym...

    OdpowiedzUsuń
  23. i to przeczytaj:

    http://www.aaets.org/article128.htm

    People with histories of cancer are considered to be at risk for PTSD. The physical and mental shock of having a life-threatening disease, of receiving treatment for cancer, and living with repeated threats to one's body and life are traumatic experiences for many cancer patients.

    http://anxiety.emedtv.com/post-traumatic-stress-disorder/post-traumatic-stress-disorder-(ptsd)-and-cancer.html

    OdpowiedzUsuń
  24. Po takiej walce jaka stoczyłaś i po tylu operacjach sama bym miala kryzys....Do wiosny sie pozbierasz, naladujesz akumulatory czy tam baterie i bedzie ok.

    OdpowiedzUsuń
  25. http://www.youtube.com/watch?v=P2TKZDdRgyQ

    co prawda jesienna, a nie wiosenna ;)
    W.

    OdpowiedzUsuń
  26. Szkoda ze nie pomoglas temu jezowi.
    Obudzony teraz nie dozyje do wiosny :(
    Jeze budza sie bez rezerw energetycznych, natychmiast potrzebuja zjesc, inaczej gina.
    A jedzenia nie ma.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak potrzebujesz pozytywnej energii od Dajmoska to służymy pomocą :)

    OdpowiedzUsuń
  28. zazie> czytam, czytam, czytam i z każdą chwilą jest mi gorzej :/

    M. od F.> po cholerę się obudził?
    i jak, niby, ratuje się jeże? miałabym mu mysz upolować?

    Anusia> dziękuję, kochana jesteś :*

    OdpowiedzUsuń
  29. Joanko, Twoja deprecha przy mojej to .... pikuś- PAn Pikuś.
    A jak Ty masz doła to ja jeszcze głębiej się pogrążam.
    Prosiłam Cię kiedyś o namalowanie mi słońca - może mogłabyś??? :))))

    I tęskniłam :*

    http://mamczerniaka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  30. Joanno dawajcie do mnie :) U nas juz pąki są na drzewach i cieplusio , i słoneczko :) Wiolka

    OdpowiedzUsuń
  31. Moglo go obudzic na przyklad jakies zwierze, czyjs pies, kot, albo cos dzikiego.
    Moglo mu sie cos pomylic niestety.
    Jeze to bardzo biedne zwierzatka w dzisiejszych czasach niestety.
    Jeze sie ratuje stosunkowo nietrudno, a to niewiarygodnie piekne i slodkie zwierzatka.
    Moje pieski juz dwa znalazly i dwa uratowalam (czekam na nastepnego) a mieszkam w bloku w Warszawie.
    Zgarnia sie takiego jeza do domu, szuka szybko w internecie co robic, buduje nieskomplikowany wybieg (zeby nie uciekl), wstawia pudelko tekturowe z siankiem, karmi sie karma kocia w puszce lub miesem i woda (mozna tez robakami ale to wyzsza szkola jazdy).
    Jak sie ociepli i pojawi sie juz jezowe jedzenie takiego jeza sie wypuszcza.
    Nie wolno przetrzymywac, jeze sa pod ochrona, wolno je tylko zgarnac w celu bezposredniego ratowania zycia.
    No dobra, troche stuknieta jestem na punkcie zwierzat, wybiorczo, ale jeze sa wysoko na liscie ;)
    Wybaczcie taki szczegolowy opis ale moze komus cos zostanie w glowie i jak zobaczy jeza przedwczesnie obudzonego to bedzie chcial mu pomoc i jeden jez wiecej dostanie szanse na dozycie do wiosny :)

    OdpowiedzUsuń
  32. ejj no - jaki kryzys???
    a nawet jeśli to kryzys to jaki wiek średni???
    Joanno - a może to /niezbadany dotąd/ skok rozwojowy?? ;-)))))

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga