sobota, 19 lutego 2011

[307]. prosto.

zbiegiem okoliczności przeczytałam ostatnio na kilku blogach posty, które mnie zmierziły.
prymitywne posty i komentarze, które charchnęły dulszczyzną i demagogiczną retoryką.
fuj.
nie lubię demokracji, nawet w internecie.

***
cenię rzeczy proste.
ludowe mądrości. i sztukę, wzornictwo użytkowe, architekturę, ubrania. naturalne surowce. nieskomplikowaną kuchnię, jednogarnkowe potrawy. wiejską przyrodę - maki, chabry, floksy, malwy, niezapominajki. kolory pierwsze. jasne sytuacje, klarowne przekazy, zwięzłe wypowiedzi.
minimum formy, maksimum treści.

***
jeśli czegoś nie wiem - przyznaję się. sprawdzam, szukam informacji.
jeśli potrzebuję pomocy, proszę o nią.
jeśli coś źle zrobię, pomylę się - przepraszam.
jeśli mam ochotę być sama - chowam się, izoluję.
nie obarczam innych swoimi problemami.
nie "wiszę" emocjonalnie na nikim.
nie manipuluję.

jeśli przedszkolanka bije Syna, piszę pismo do pani dyrektor, straszę kuratorium. do skutku.
jeśli Syn kłamie, świadomie robi źle, karzę Go. nie udaję, że nie widzę.
gdy chcę, żeby Niemąż złożył mi życzenia urodzinowe, informuję Go w przededniu o nadchodzącym święcie.
chcę otrzymać jednoznaczną odpowiedź - formułuję zamknięte pytanie.
przede wszystkim - szukam rozwiązań w sobie.
nie marudzę, nie jęczę. działam.



było to tak:
gdy byłam dziewczynką, Babcia B. powiedziała mi, że jako dorosła powinnam być samodzielna, samorządna, samofinansująca się. słowem - przekazała wzorzec.

a może zdrowiej byłoby być bezradną cielęciną?
niewyraźną, rozmazaną kobietką, która wymusza opiekę, która przerzuca odpowiedzialność za siebie na innych?


ciekawe, co na moje wynurzenia powiedziałby Simonton.

36 komentarzy:

  1. Simonton nie żyje.

    Ale Można zapytać dr Wirgi.

    Mam nadzieję, że nie przeczytałaś tego na moim blogu. Idę przeglądnąć, czy aby nie ma dulszczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  2. yyy... nie ma.
    nie czytaj własnego bloga, toć to megalomania :D

    OdpowiedzUsuń
  3. mam ledwie 150 cm, nie zaszkodzi mi nic mega, choćby dla równowagi.

    Ty też czytasz swojego! Widziałam, jak poprawiałaś notki!!! Tj. widziałam, że się zmieniają, jeśli chodzi o ścisłość.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam lubię swojego czytać (i czasem poprawiam, bo aż hadko). Bardzo przyjemna megalomania.

    A cielęciną był tak łatwo. I jest o czym pisać. Rozrywać dramę na kawałki. Analizować, czy jak on kupił te kwiaty, co ich nie lubię, to buc.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też lubię się poprawiać :)

    rozważam zostanie cielęciną.
    to może być przyszłościowe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przestańcie!!

    Ja walczę z modelem cielęciny w mojej wsi. Tu żona nie pracuje, bo męża na to (na nią) stać.

    Mam odruch zwrotny jak widzę, że któraś chce się ze mną zaprzyjaźniać i opowiada mi szczegóły ze swego życia.

    Wyobraźcie sobie kobietę, która przez całe życie nie była poza granicami powiatu i czyta tylko książki z serduszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. powinnaś być bardziej otwarta na różnorodność.
    a nuż taka cielęcina ma coś fascynującego do powiedzenia?!

    OdpowiedzUsuń
  8. Trudno być cielęciną w świecie przepełnionym niezaradnymi mężczyznami.
    Trza se samej niestety radzić.

    OdpowiedzUsuń
  9. tabakowska> a te Twoje powiatowe cielęciny nie są snobami?

    Stara Krowa> zawsze można być bardziej niezdarną od niezdarnego mężczyzny.
    taki stajl.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wtedy nie jest się już cielęciną, tylko cwaniurką - manipulantką.

    OdpowiedzUsuń
  11. założę się, że teraz każdy, kto tu zagląda, poważnie przyjrzał się swojemu blogowi, zastanawiając się, czy to nie o mnie chodzi (mam nadzieję, że nie o mnie ;)). A co do bycia cielęciną, to w teorii jest łatwiej, ale chyba trzeba się do tego nadawać, jak zresztą do wszystkiego. Ja póki co jestem niesamodzielna finansowo, bo wychowuję dzieci (to chyba niemodne ostatnio), a był taki okres w moim życiu, że byłam z różnych względów niesamodzielna, ograniczona i jak w klatce, a ponieważ to wbrew mojej naturze, zaczęłam się w tym motać i popadłam w depresję. Ironicznie, nigdy nie sądziłam, że coś takiego może zdarzyć się mi, która zawsze szła przez życie nie poddając się i walcząc. No, ale to już za mną. Nie jestem pewna, gdzie się wobec tego kwalifikuję :), może jestem półcielęciną z nadzieją na odcielęcenie się, jak maluchy podrosną?

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja za bardzo nie chcę uogólniać czy one są czy one nie są.

    Być może niektóre nie są (dewotami w śliczniutkich domeczkach z poczuciem panowania nad światem, bo mąż pracuje za granicą i mnie na wszystko stać), ale ja akurat nie znam.

    Ufam, że jeszcze znajdę kogoś w swoim typie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja myślę, że w wielu kręgach istnieje snobizm na bycie cielęciną.

    OdpowiedzUsuń
  14. Według mnie każda rasowa cielęcina jest w mniejszym lub większym stopniu manipulantką.
    To wygodny model żeby wisieć na partnerze.
    Tylko że ja uważam że to nijak się ma do twojego przypadku Asiu.
    Po pierwsze - nigdy nie byłaś bezradną cielęciną, to nie twój charakter.
    Po drugie - byłaś chora na ciężką chorobę i miałaś dwie operacje więc trudno żebyś w tym samym czasie była samodzielna i niezależna.
    A też powinnaś się zastanowić czy to że zachorowałaś nie było ceną za samodzielność, niezależność. Być może organizm nie wytrzymał ciśnienia, które mu narzuciłaś.
    Zastanów się nad byciem cielęciną przynajmniej pod pewnymi względami.
    To może okazać się być zdrowe.

    OdpowiedzUsuń
  15. I jeszcze jedno przemyślenie odnośnie tego że lubisz proste rzeczy.
    To się czuje na blogu że lubisz prostotę.
    Piszesz krótkie proste zwięzłe zdania i masz dar klarownego przekazywania myśli.

    OdpowiedzUsuń
  16. zabawne bo jak ten tekst o byciu samodzielna i samofinansujaca sie slyszalam od mojego "tatusia", ktory zmyl sie jak mialam kilka lat, wczesniej probujac eksmitowac mnie z mama z mieszkania, potem placac marne grosze ale zawsze mial gotowy tekst jaka byc powinnam- nie sprawiajaca nikomu klopotow( jemu?), niezalezna od nikogo( od niego?) samofinansujaca sie( zeby w koncu mogl przestac placic alimenty?)oczywiscie stalam sie dokladnie taka jak chcial( nie mialam wyjscia) ale dla mnie to akurat byl dosc bolesny przekaz i czasem zazdroszcze kobieta, ktorym tak naturalnie przychodzi egzekwowanie od mezczyzn czegokolwiek; ja wiem, ze liczyc moge tylko na siebie i odstraszam tym samym facetow, ktorzy chcieliby nosic mnie na rekach:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Też uważam że Babcia B. dała Ci niechcący zły przekaz. Bycie taką Zosią-Samosią to potworny ciężar, który sprawia że czujesz się zobligowana do samodzielnego dźwigania na plecach całej rodziny, odpowiedzialności za nią na każdym polu.
    Zastanów się ale pewnie wszystkie kobiety u Ciebie w rodzinie tak miały że były silne, opiekuńcze i przedsiębiorcze.
    Jeśli tak jest/było to może warto przestać dokładnie odpowiadać temu wzorcowi, zmienić podejście bo masz teraz akurat czas na zmiany i zacząć żyć spokojniej i mniej ambitnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ech, powiem Ci że mnie też często wkurza demokracja internetu.
    Ludzie nie mają wewnętrznej cenzury.

    A poprawianie postów lubię, bo uważam, że warto cyzelować swoje myśli, zamiast rzygać nimi bez ładu i składu.

    E.

    OdpowiedzUsuń
  19. "Zły przekaz" ? "Zosia - samosia"?

    Ludzie, czy wy się dobrze czujecie?

    OdpowiedzUsuń
  20. Chodzi o niezależność.

    Niezależność nie wyklucza korzystania ze wsparcia innych. Zresztą pni Joanna napisała, że jak potrzebuje pomocy, to o nią prosi.Jak każdy dorosły, dojrzały człowiek.

    Czy ktoś nazywa mężczyzn, którzy nie wiszą na żonach, matkach czy kimkolwiek, ale pracują i stanowią o sobie, "samosiami"?
    Czy ktoś im wmawia że otrzymali "zły przekaz", że mają nadmierną "ambicję" czy że ich tryb życia jest niezdrowy??

    Proponuję przemyśleć sprawę. Przemyśleć.

    OdpowiedzUsuń
  21. Demokracja jest ok.Fakt jest faktem że niektórzy powinni najpierw pomyśleć,a potem napisać.
    No i nie lubię postawy"tylko ja mam rację",ale najbardziej w komentarzach nie cierpię samozwańczych adwokatów.
    Brrr...

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja jestem adwokatką, samej siebie. (samozwańczą w dodatku!)jestem kobietą.
    Nie lubię nierównego traktowania ze względu na płeć.

    OdpowiedzUsuń
  23. Hmmm
    Ale ja nie o Tobie...
    A co do równego traktowania,to mam podejście wręcz ortodoksyjne,na czym cierpi mój facet.Wiejskie sąsiadki nie raz mnie dopadły z wymówkami że ja coś robię a nie On.Zawszę odpowiadam że nie cierpię,jak kobiety robią z siebie kaleki i udają że nie potrafią tego czy owego robić.Jak lubię rąbać drewno do kominka,to to robię!
    Sąsiadki i tak wydały wyrok,że wiele rzeczy robię sama bo mój mąż jest LENIEM :) :)

    OdpowiedzUsuń
  24. zeby odniesc sie do tego o czym jest ten post wypadaloby poczytac co tez tak Joanne zmierzilo na tych blogach; a tak mozna tylko zgadywac
    wg mnie Joanna opisala przymioty swojego charakteru i madrosci wyniesione z domu i tym samym odciela sie od tych charczacych dulszczyzna i demagogia- po co? nie mam pojecia; pewnie poczula sie po tym lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Joanno
    zgadzam sie z toba w 100%,zycie wedlug tych zasad bywa bardzo trudne, mimo wszystko ludziska nie lubia tzw. straight talking tudziez szczerosci, nic to najwazniejsze to otaczac sie ludzmi wyznajacymu podobne do nas zasady a z reszta nie walczyc, bo to walka, moim zdaniem z gory przegrana, jesli ktos jest glupi i nie ma za grosz samorefleksji niestety nic nie da sie z tym zrobic zrobic
    Tez-Joanna

    OdpowiedzUsuń
  26. Pytasz, Joanno, co na to Simonton ;) Pewnie by powiedział: brawo dla dorosłej osoby, i może by dodał: wpadni na kurs, aby pouczyć innych, ale tez aby doświadczyć, ze nie jesteś jedyną dorosłą na świecie :)
    Cieszę się, że do formy wracasz :)

    OdpowiedzUsuń
  27. oooo, taka fajna dyskusja, a przegapilam
    o ja, cielecina :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  28. kochana nie przejmuj sie tymi gupimi komentarzami nikt nie wie jak to jest chorowac bo nikt nie jest w twojej skurze nie przejmuj sie wszystko bedzie dobrze i dobrze ze masz lekarza ktoremu mozesz zaufac i takich wspanialych ludzi wokul. przesylam ci pozywtna energje

    OdpowiedzUsuń
  29. bardzo.
    dziękuję.
    jestem zachwycona pozytywną energią.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  30. troche mnie zmroziło, zrobiłam szybko rachunek sumienia :S


    ale kij w mrowisko trzeba czasami wcisnąć, jak nic. Jest wtedy ciekawiej. Najgorsze jest to, że nie wiem do której grupy się zaliczam, do tych "prosto bez ceregieli" czy do "cielęcinek". O bosz, kto mi podpowie? :S

    OdpowiedzUsuń
  31. ten sam przekaz funkcjonuje w mojej rodzinie, a konkretnie mocna jest linia kobiet. glupie: dzieki, ze jestes. ze piszesz. X

    OdpowiedzUsuń
  32. przejrzałam zwycięskie Blogi Roku i nie mogę opędzić się myśli, że jury wykazało się brakiem profesjonalizmu, nie wspominając o obiektywizmie, są grafomańskie! Niektóre "dzieła" absolutnie nie zasługiwały na nagrodę. I znajduję tylko jedno wyjaśnienie, dlaczego Twój odpadł i nie miał szans na podium.... Dziwnym zbiegiem koliczności wśród zwycięzców nie ma żadnego "blogspota", hmmm. Czy onet - organizator konkursu, nie lubi blogspota? ;)

    może to spiskowa teoria dziejów, ale przemawia, podoba mi się :D

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga