zaprawdę powiadam Wam: życie tworzy scenariusze, przy których najbardziej zajmujący film przygodowy to Pan Pikuś.
i nie pytajcie mnie, co mam na myśli, bo nie powiem; aczkolwiek jestem pewna, że i Wy doświadczyliście choć raz tego uczucia.
Niemąż skomentował: przynajmniej nigdy nie powiesz, że wiedliśmy nudne życie.
***
przepraszam Was, że zamknęłam na chwilę bloga.
zrobiłam to, żeby móc przemyśleć tamto i owamto.
a tymczasem Wy zasypaliście mnie mailami z pytaniami, dlaczego zamknęłam bloga.
ech.... otwieram więc bloga i wracam do myślenia nad tamtym i owamtym - między innymi do rozważań o ograniczeniu dostępu do bloga tylko do grona wiernych czytaczy.
i nie pytajcie mnie, co mam na myśli, bo nie powiem; aczkolwiek jestem pewna, że i Wy doświadczyliście choć raz tego uczucia.
Niemąż skomentował: przynajmniej nigdy nie powiesz, że wiedliśmy nudne życie.
***
przepraszam Was, że zamknęłam na chwilę bloga.
zrobiłam to, żeby móc przemyśleć tamto i owamto.
a tymczasem Wy zasypaliście mnie mailami z pytaniami, dlaczego zamknęłam bloga.
ech.... otwieram więc bloga i wracam do myślenia nad tamtym i owamtym - między innymi do rozważań o ograniczeniu dostępu do bloga tylko do grona wiernych czytaczy.
No! Dobrze,że już można:)
OdpowiedzUsuńJestem wierną czytaczką, ujawniam się niewiernie. Ciekawa bardzo jestem jak zweryfikujesz tych wiernych. Może kilka pytań wyrywkowych dotyczących poprzednich postów? :) taki quizik:)
dla mnie normalnie karą byłaby blokada, więc proszę, zlituj się i nie blokuj:)!!!
Joanno)))))))))przyprawiłaś mnie o palpitacje serca , dobrze że już jesteś , nie namawiam do wywodów , ale czytuję Cię namiętnie i wiernie kibicuję więc jak coś to będę wyć o kluczyk pozdrowionka))))))))))))
OdpowiedzUsuńaaales wszystkich wystraszyla
OdpowiedzUsuńufff
zrob test ze znajomosci bloga
OdpowiedzUsuńalbo onkologii :P
Jo,
OdpowiedzUsuńjesli masz zamiar nas weryfikować - uprzedź, proszę. To wyjątkowo nieprzyjemne uczucie towarzyszyć ci w chorobie i byc wykluczonym ze zdrowienia. Szczylik ma rację - jesteś koza. K.
witam, czytam od bardzo niedawna - trafiłam tu dzięki konkursowi na blog roku - ale przeczytałam całość jednym tchem urzeczona stylem i podejściem do choroby i życia. kibicuję gorąco, cieszę się z Twojego wyzdrowienia, i strasznie mnie zmartwiło wczorajsze zamknięcie.
OdpowiedzUsuńds.blog.pl
Joanno ja Ciebie "starsznie" polubiłam przez tego bloga i jesteś dla mnie inspiracją do codziennego życia i walki z problemami więc jakbyś chciała zakluczykowac bloga to ja też będę wyc o kluczyk :)))
OdpowiedzUsuńA co do tego nowego scenariusza, które życie napisało to wierzę, że cokolwiek to jest to na pewno znowu uda Wam się z tym uporac, innej opcji w Twoim przypadku nie widzę ! :)
Emili
Ufff, prawie dostałam wczoraj zawału... Joanno, nigdy nie komentowałam. Zaglądam jednak kilka razy dziennie sprawdzić co u Was. Gęba mi się śmieje, gdy piszesz o Giancarlo, trzymam kciuki gdy czekasz na wyniki badań, podziwiam Niemęża jakim jest fajnym facetem... Trudno mi było znieść zamknięcie bloga, zaniepokoiłam się i zastanawiałam co wydarzyło się takiego, że zdecydowałaś o ograniczeniu dostępu. Nie wiem jak zniosę jego zamknięcie... Kibicuję mocno!
OdpowiedzUsuńJa się tylko raz odezwałam, choć czytuję wiernie.
OdpowiedzUsuńAle jak to coś pomoże będę się odzywać częściej:)
W razie czego, gdzie słać podanie, list motywacyjny, błagalną prośbę, czy czego będziesz wymagać?
Ej, ja też wiernie czytam, choć mało się udzielam....
OdpowiedzUsuńOd wczoraj z kilkanaście razy weszłam sprawdzić czy przypadkiem nie przypadkiem wyłączyłaś dostęp...
Masz wielu wiernych czytaczy Joasiu:) Ja zaczynam dzien od wejscia na Twojego bloga i jeszcze kilka innych :)Pozdrawiam:) Wiolka
OdpowiedzUsuńW nocy spać nie mogłam. Wczoraj bowiem twój ostatni post wyglądał jeszcze bardziej dramatycznie. Zaczęłam już wypytywać innych blogerów. Próba zdystansowania się (bo to przecież nie moje życie...) nie powiodła się. To swoją drogą jest niepokojące.
OdpowiedzUsuńAle to prawda, przeraziłam się.
Uf jak dobrze ,że mogę do Ciebie znów zajrzeć.Czytam ,kibicuję,trzymam kciuki.Dziś jak zobaczyłam ,że blog został ograniczony tylko dla osób które mają zaproszenie od Ciebie zrzedła mi mina.Nie wiedziałam jak poprosić o zaproszenie.
OdpowiedzUsuńNie wiem co było powodem zablokowania- pewnie jakieś głupie komentarze - jeżeli tak - to nie przejmuj się - szkoda na to czasu i energii.
Joasiu, czytałam wiele razy Twojego bloga, nigdy nic nie pisałam, ale cieszyłam się bardo z Twojej wygranej. Czekałam na ostatni wynik PET-a, doczekałam się:)
OdpowiedzUsuńPewnego dnia chcę wejść, a tu:( zamknięte.
Cieszę się, że znowu mogę przeczytać, co u Ciebie.
Jaś - cudo chłopczyk i mądry:), że ho ho!
Mam nadzieję, że będziecie żyli jak w bajce, długo i szczęśliwie:)
oczywiście możesz zamknąć swój blog i zostawić dostęp tylko dla wybrańców, i możesz nie chcieć,żeby obcy czytali tak osobiste przemyślenia (chociaż podejrzewam, że większość czytelników jest jednak obca), ale wtedy zamkniesz dostęp do wiedzy i otuchy także ludziom chorym, a przecież sama zachęcałaś, aby inni czerpali z twoich doświadczeń
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Kiki
Joasiu, ja też jestem z Tobą gdzieś od czasu gdy potrzebowałaś krewki, nie mogłam oddać bo sama z DSS tu trafiłam, ale wiernie czytam i kibicuję. Jestem nieopisanie zachwycona odpowiedzią Twego organizmu na leczenie, a o Twojej sile można by wiele napisać. Całe szczęście, że wczoraj nie miałam czasu zajrzeć, bo też bym się przeraziła. Czytam parę blogów, ale Twój jest moim ulubionym, więc mam nadzieję na ciąg dalszy, a jeśli nie "chustka", to coś zamiast.....
OdpowiedzUsuńNo a skoro się już odezwałam, to Tobie życzę, aby wyniki badań były zawsze tak dobre jak ten ostatni (tak bardzo się cieszyłam/cieszę). Jeśli będzie trzeba to się zarejestruję, ale czy to wystarczy żeby tu zaglądać?????
Krystyna
o nie, to ja tez musze sie ujawniac ;) Blog przeswietny, delektuje sie nim codziennie, prosze mi nie odbierac tej przyjemnosci, protestuje! :)
OdpowiedzUsuńno właśnie, jak będzie przebiegać weryfikacja? Z czego przygotować się do testu...?
OdpowiedzUsuń:))) uff
OdpowiedzUsuńtyle powiem ;)
Ufff;))) Ilu Ci obserwatorów przybyło przez to zamknięcie;)
OdpowiedzUsuńA życie pisze przeróżne scenariusze... i najczęściej takie, których nigdy w życiu byśmy nie przewidzieli - ani my, ani Łepkowska nawet;)
Pozdrawiam z deszczowego Zakopanego:)
hej...a moze nie warto o tym myslec, dlaczego zabierac ludziom piekna historie zycia ( tak malo ich wokol nas) napisana rewelacyjnym piorem. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńps. przepraszam za ort. ale trzymam dziecko przy piersi
Nie zamykaj... plissssssssssssssss
OdpowiedzUsuńTeż Joanna
Przez kilka dni nie miałam dostępu do internetu,codziennie myslałam jaki jest wynik badania,wchodzę na bloga i widzę ze nie wchodzę!!
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy,sama zdziwiłam się uczuciem zawodu i smutku jaki poczułam.
No ale dziś ulga...
a jak się można zapisać do grona wiernych czytaczy? bo mnie też dopadło zmartwienie gdy się pokazał komunikat o zamkniętym blogu!
OdpowiedzUsuńRyoko
dużo spokoju, Asia...
OdpowiedzUsuńi dobrych, mądrych, owocnych przemyśleń.
i żeby się wszystko ułożyło po Twojej myśli.
ściskam
najmocniej
Joanna!
OdpowiedzUsuńNo ulżyło mi przeogromnie :)
Jeśli będziesz chciała zamknąć tego bloga - będę bardzo żałowała - ale zrozumiem.
Tylko uprzedź proszę z miesiąc wcześniej, żeby człowiek miał szansę uzbierać na znaczek klubu :)
Nie zamykaj!!
OdpowiedzUsuńJak będzie trzeba to się z imienia i nazwiska przedstawię bom stały czytelnik!:):)
Joanno, mnie też bardzo by brakowało tego, do czego tak szybko i łatwo się przyzwyczaiłam - do zaglądania tutaj. Często. Gdybyś jednak chciała selekcjonować, to daj wcześniej znać, my Ci się opiszemy i sobie wybierzesz. Ja np. nie mam bloga, podziwiam zza węgła (voyeuryzm? - no, nie całkiem)ale nie sposób opisać podziwu dla twojej osobowości. Pozdrawiam, bądź zdrowa.
OdpowiedzUsuńA z Pani jest koza-przypomniało mi się jak pewnego razu moja koleżanka poszła cos załatwic do Wojskowej Komendy-a oficer do niej z takim tekstem-"ale z Pani rakieta" :)
OdpowiedzUsuńJa to rozumiem, czasami chce się postawić kropkę, albo gruba krechę i ruszyć w inne rejony. Jak bedziesz zamykać, to tylko napisz: "The End" :)
OdpowiedzUsuńTa, no jasne. Elitarny kurwa blog. Bo przypadkowi ludzie sa za glupi na niego.
OdpowiedzUsuńJoanno,
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze otworzylas.
Od listopada czytam Twoje posty regularnie (a wstyd przyznac, ile razy weszlam na bloga w oczekiwaniu na wynik).
Towarzyszylam Ci w chorobie, bede szczesliwa mogac czytac Cie w zdrowiu (jakby co, to czuje sie jedna z grona wiernych czytaczy :-) ).
Wszystkiego Najlepszego.
Maria
Nieprzyjemne uczucie....selekcja, no cóż, Kiki świetnie to ujęła.
OdpowiedzUsuńLussi
Ech...
OdpowiedzUsuńtrochę nie wiem co napisać. Smutno mi się wczoraj zrobiło, jak okazało się, że nie mogę po ciężkim dniu w pracy poczytać co u Ciebie słychać... I dzisiaj, że jednak ma być tylko dla wybrańców...
A z drugiej strony, domyślam się, że można mieć dość. Zwłaszcza, że etap "chorobowy" w Twoim życiu się skończył a ten blog to pewnie takie wracanie do tego co było. A tu przecież nowe życie przed Tobą!!! I pewnie masz ochotę to wszystko za sobą zamknąć...
A życie... cóż - sama doskonale wiesz, że bywa zaskakujące. I że nie można z całą pewnością stwierdzić, co się wydarzy kolejnego dnia...
Litości ludzie Joanna ma prawo zamknąć, otworzyć, wypieprzyć w kosmos tego bloga, zrobić z nim, co tylko chce.
OdpowiedzUsuńCO to za szantaże emocjonalne: nie masz prawa, bo my się przywiązaliśmy i jesteś świetlanym przykładem zdrowienia.
Będzie mi przykro, jak zamknie, ale życzę wszystkiego najlepszego i jeśli Joannie to potrzebne, do tego żeby poczuć się komfortowo, to ma prawo dbać o swoje, a nie o nasze samopoczucie.
Witaj
OdpowiedzUsuńcieszę się, że otworzyłaś dostęp - do tego stopnia, że postanowiłam się ujawnić
napisać Ci, że czytam i uczę się od Ciebie, jak walczyć.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Nie zamykaj, proszę!
OdpowiedzUsuńczytam wiernie i kibicuję Ci gorąco.
o gwiazdorzenie sie zaczyna...
OdpowiedzUsuńeh, jako wierny anonimowy czytacz - zostawiam maila do przesłania ewentualnego kluczyka. Życie bez chustkowego bloga w dalszym ciągu będzie życiem, ale zabraknie w nim chilli ( że o aucie, to już nawet nie wspomnę...)
OdpowiedzUsuńkludwig@o2.pl( jakby co )
A jednak odblokowałaś.
OdpowiedzUsuńFajnie :)
Przyzwyczaiłam się zaglądać tutaj by sprawdzić, co u Ciebie słychać.
To jedyny blog, jaki czytam.
Pozdrawiam :)
Równolatka.
W zdrowiu czy w chorobie z całego serca Ci kibicowałam i nadal będe to robić bo zasłużyłas na całe dobro tego świata!!! Trzymam kciuki i przesyłam masę dobrej energii! Nata
OdpowiedzUsuńTo ja do Ciebie maila ślę, że blogger coś narozrabiał, ze cos sie spsociło i wejść nie można ........ a Ty, to tak specjalnie....... o babo przebrzydła!!! zamknąć bloga, teraz...... a co z poradnikiem kucharskim, co z innymi? pisz może nie codziennie, pożegnaj tematy smutne, zacznij nowe. Nie porzucaj tych, którzy szczęściem twoim nakarmieni, będą tu co i rusz zaglądać co by skontrolować stan rzeczy. :) Buziaki ciotka i nie rób tego więcej, albo przynajmniej uprzedź ……. ;-) / Kasia
OdpowiedzUsuńnie zamykaj :)...przeczytałam Cię, od deski do deski, jestem szczęśliwa Twoim szczęściem, życzę zdrowia i powodzenia :)
OdpowiedzUsuńmarta
a jak ktoś czyta, a nie pisze? ;-) co będzie z tym dostępem?
OdpowiedzUsuńnata
Witam i cieszę się że jesteś, a przede wszystkim, że jesteś zdrowa. Czytam od deski do deski, a wczoraj poczułam się osierocona.
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że już wróciłaś. Nie wyobrażam już sobie dnia bez lektury Twojego bloga. Podziwiam Cię... Jeśli zdecydujesz zablokować dostęp będzie mi bardzo Ciebie brakować...
OdpowiedzUsuńJoanno - wygrałaś dzięki podjętym przez siebie decyzjom. Mając "do wyboru" ;-) dwie drogi, zdałaś się na siebie i sama zadecydowałas, biorac pod uwagę różne rozwiązania proponowane przez lekarzy - nie każdy miałby taką odwagę. Ty ją miałaś i wygrałaś! Co do zasady jestem zwolenniczką podejmowania decyzji w sprawie zdrowia przez lekarzy, ale Ty dałaś przykład (w sensie wzoru do naśladowania) i złamałaś tę zasadę. Jesteś wyjątkowa!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za upór, determinację i odwagę.
Wszystkiego Najlepszego!
nata
Czesc
OdpowiedzUsuńJa tez badzo lubie twojego bloga i tez bylam zaskoczona, ze nie moge na niego wejsc. Jednak po przeczytaniu komentarzy doszlam do wniosku, ze to twoj blog i do ciebie nalezy decyzja czy go kontynuowac i w jakiej formie. Kazda decyzja powinna byc uszanowana, czy nam (mi) sie bedzie podobala czy nie. W kazdym razie zycze ci wszyskiego najlepszgo i ogromne gratulacje.
Tez-Joanna
A ja tam myślałam , że to ja coś pokręciłam i nie mogę bloga otworzyć he he he. Ale bądź tu, badź :)
OdpowiedzUsuńto ja się też ujawnię, i donoszę uprzejmie że bloga czytuję od ponad pół roku mimo iż nie komentuję :) ale trzymam kciukaski za Ciebie nieustannie! Małgorzatka
OdpowiedzUsuńO rany... Chusteczko, plis, nie zamykaj... Nie piszę, ale czytam. Czy to stanowi ze mnie wierną czytaczkę?
OdpowiedzUsuńBuziaki
i ja też czytam od dawna, tylko nie komentuję... mocno trzymam za Ciebie kciuki i proszę nie zamykaj bloga :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ostatni wpis dotyczy jakiegoś radosnego, aczkolwiek nieoczekiwanego wydarzenia, które uwalnia Cię od potrzeby "spowiedzi" blogowej.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od nieśmiałej stalkerki, którą przymiotło tu od Babsztyli ;)
Trzymaj się ciepło
Zyyyrafka
Dobrze już, dobrze... zamykaj jeśli chcesz... i wracaj do babszyli :P Zatoczylibyśmy ładne kółeczko!
OdpowiedzUsuń:][:
Ło matko i córko - moje biedne serce... Chcę wejść i nie mogę, po setnej chyba próbie opanował mnie lekki strach, po kilkunastu następnych - panika. A teraz - kamień z serca. Ufffff... Asieńko Kochana wszak i tak Twój blog Twa decyzja ale zastanów się tak porządnie zanim coś zakończysz dobrze? A my uszanujemy każdą decyzję. Buziaczki.
OdpowiedzUsuńJusta
Jestem jedna z Twoich czytelniczek spoza Polski. Od 17 lat mieszkam w Toronto. Poprawiasz mi humor i przyblizasz kraj. Mam nadzieje, ze bede mogla Ci kibicowac dalej.
OdpowiedzUsuńBasia
Uff... Spróbowałam dziś po raz kolejny, bez większych nadziei że odblokujesz, a tu taka miła niespodzianka. To oczywiście Twój blog i Twoja decyzja co z nim zrobisz. Nie można od Ciebie wymagać (a szkoda;-)), żebyś tu pisała na siłę, ale wiedz, że strasznie się bez Twoich tekstów robi nijako w necie.
OdpowiedzUsuńJa też. Czytam. I jakby można mieć dostęp, dla wybrańców, to ja poproszę. Wybrańcem być. Jakby się dało.
OdpowiedzUsuńJoasiu, naprawdę było mi przykro nie móc tu zajrzeć przez 2 dni ;-((
OdpowiedzUsuńPomyślałam jednak, że masz powody żeby się zamknąć na jakiś czas i nawet obawiałam się, że ktoś zrobił Ci jakąś przykrość ;-(
Brakowało mi Ciebie i jeśli zdecydujesz kiedykolwiek ograniczyc dostęp do siebie, uprzejmie proszę o życzliwe rozpatrzenie mojej kandydatury ;-)
Pozdrawiam
Aneta
Powiem tylko ufff ;) i że przez moment miałam głód z odstawienia;) Zgadzam się ze wszystkimi przedmówcami, którzy przyznają, że to wyłącznie Twoja decyzja co zrobisz z tym miejscem. Dzięki za wszystko co do tej pory tu napisałaś (może zabrzmi to banalnie, ale zastanawiałaś się kiedyś nad napisaniem książki?), jesteś wielka!
OdpowiedzUsuńHurrrrrrrrra joanna znowu otworzyła bloga. A już sie bałam, ze skoro wyzdrowiała to już nie będzie pisać. Joanna nie rób tego, masz wielu wiernych czytaczy.
OdpowiedzUsuńAśka, oczywiście rób co chcesz ale teraz tak - połowa będzie błagać o dostęp, druga będzie wyć o kluczyk lubisz mieć władzę nie? ;)każdy lubi. widzę Cią z różdźką teraz jak stoisz i mówisz ten tak ten nie... napisz maila jak odpowiem to dostaniesz hasło. a chuj ci przeszkadza, że czytają to ludzie obcy, pewnie z tych co znasz to czyta tego bloga ze 20 osób. reszta tysięcy jest anonimowa i tak ja ja jara sie żeś kurwa wyzrowiała i że masz fajen pióro.
OdpowiedzUsuńNo i git!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu od Licencji jakieś 10 dni temu. Przeczytałam z kłębiącymi się emocjami, pochlipując od początku w trzy dni (i noce) siedząc w domu z zapaleniem oskrzeli. Czytałam jeszcze przed wynikiem PET-a, potem ogromnie ucieszyłam się z wyniku i zaraz potem odbiłam się od zamkniętych drzwi. Kochana, żyj pełnią życia, ciesz się z synka i niemęża, pięknie będzie, jeśli dasz jeszcze Ci potowarzyszyć w blogu. Ciesz się! Panistarsza
OdpowiedzUsuńAsia - Twoja strona i Li to moje pokonkursowe BONUSY:)
OdpowiedzUsuńFajnie, że mogłam Cię przy takiej okazji znaleźć w sieci.
Uściski wielkie i SUPER że wyzdrowiałaś:):)
I jeśli będziesz chciała jednak zamknąc - to ja także poprosze o klucz:)
Asia.
Sprawdzałam kompulsywnie, co się dzieje i już się martwiłam, czy to na zawsze... A dla wiernych, acz milczących tez będzie jakieś miejsce? Pozdrawiam, Ewa
OdpowiedzUsuńMi tez sie zrobilo dziwnie, ze nie moglam wejsc, ze nagle go zamknelas, bez uprzedzenia. Oczywiscie, Twoje prawo, nie zamierzam z nim dyskutowac.
OdpowiedzUsuńJakbys znow zamykala, to duzo dobrego na nowej, zdrowej drodze zycia.
Marta
Myślę, że ten blog jest bardzo pomocny dla chorujących na nowotwory oraz dla ich bliskich. Nie dorabiaj zamków ani judaszy. Pozwól tu wchodzić o każdej porze. Pozdrawiam Cię.
OdpowiedzUsuńo kurka!! a ja myslalam, ze w ferworze klikniec kliknelam nie tak gdzie chcialam i wscieklam sie na siebie jak.... szczerze mowiac ulzylo mi, ze znowu moge czytnac maleconieco, prosze... jakby co... zlituj sie i dopusc mnie do swych tajemnic:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
kasia
Joanno :)
OdpowiedzUsuńmasz prawo do zamykania, jak masz potrzebe - zamykaj. Kibicuję podczytuję, jakby kluczyk do mnie doleciał gęba by mi się uśmiechnęła, jak nie doleci - lajf is brutal ;)
powodzenia ! trzymaj się :*
Joasiu, nie zamykaj.
OdpowiedzUsuńMasz certyfikat na cud, a to jest ludziom potrzebne jak powietrze. I jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi, to wzięłaś na siebie odpowiedzialność swoim wyzdrowieniem. Bo skoro udało się Tobie, to dlaczego nie miałoby udać się innym? :)Ściskam mocno.
O, dobrze, że otwarte, jestem wiernym czytaczem i wiernym kibicem w walce z chorobą, pozdrawiam serdecznie i jeszcze wielu postów życzę;)
OdpowiedzUsuńKasia
Uff, ulżyło mi.
OdpowiedzUsuńCzytam Cię od pół roku, w komentarzach dopisałam się raz, anonimowo (jakoś dość mam już tej wirtualnej egzystencji, ale jeśli trzeba - just say a word...).
Mam nadzieję, że w razie ponownego zamknięcia bloga - do czego masz święte prawo - chętnie poddam się weryfikacji.
Jeno, kurczę, weź pod uwagę, Joanno, że ludzie się przywiązują i trochę niefajnie tak nagle znaleźć się za drzwiami. Ale - jako się rzekło - Twoje święte prawo.
Czytam od dawna.
OdpowiedzUsuńBo fajnie piszesz.
Bo Ci kibicuję.
Sprawdzałam codziennie czy blog jest otwarty, i cieszę się, że jest.
pozdrawiam ciepło:)
I ja przyłączam się do prośby o niezamykanie bloga. Znalazłam go przez bloga Lenki, której równie wiernie kibicowałam w tej nierównej walce (na blog Lenki trafiłam dzięki Paulinie P. :)). Każdy dzień zaczynam od sprawdzenia co u Was... (choć nigdy sie nie ujawniłam). Super by było, gdybym dalej mogła to robić:) Mimo wszystko mocno trzymam kciuki i życzę długiego, szczęśliwego życia:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Edka
Ej, no co Ty :) Nie zamykaj bloga. Ja nawet na Ciebie głosowałam :) Kibicowałam i włażę codziennie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOliwia
W razie czego oznajmiam żem wierna czytaczką!!!
OdpowiedzUsuńjateżasia
jakby co - zgłaszam się jako następna wierna, kibicująca czytelniczka :)
OdpowiedzUsuńNo nie rób mi tego !!
OdpowiedzUsuńPrzebywajac w Egipcie z utudnionym strasznie dostepem do netu czekałam na Twoje Wyniki !!!!
A ja zamartwiłam się naprawdę nawet komentarz dałam na niedyskretach, ze to juz amen, szlus i koniec , dzieki za przemyślenie sprawy!
OdpowiedzUsuńi ja nie komentuje, a czytam jak najeta. turi
OdpowiedzUsuń