ponad tydzień już tu jesteśmy.
w tym czasie dopadało śniegu.
i podobno jest bardzo mroźnie.
podobno, bo nie wiem, bo nie byłam na dworze, bo wzięło mnie przeziębienie.
wygrzewam się w łóżku z kocicami, gapię się na palące polana w kominku, na rozrabiające dzieci.
wpadł do nas wujek Jaguar, mój przyjaciel z licealnej ławy.
jak zwykle rozmawialiśmy o tym, jak żyć szczęśliwie.
ta rozmowa trwa od czasów szkoły.
nadal nie doszliśmy do wniosków.
musimy się pospieszyć, bo połowa życia już za nami.
***
przyglądam się rodzinie, którą staliśmy się wraz z Synem i Niemężem.
do tej pory nie widziałam nas wyraźnie, za bardzo byłam skupiona na podstawowym funkcjonowaniu, na bólu, na uciążliwych dolegliwościach, na lęku, na strachu.
zaskakuje mnie to, co widzę.
tworzymy rodzinę.
po raz pierwszy w życiu zbudowałam normalną rodzinę.
po wielu poszukiwaniach trafiłam na Niemęża, zjedliśmy beczkę soli i oto proszę, są efekty.
Syn zwraca się do nas per kochani rodzice.
stworzyliśmy w Jego głowie homogeniczny obraz nas, jednogłośnego tworu, który wspólnie wychowuje.
od kilku miesięcy na Jego rysunkach występujemy w trójkę: On, po środku wujeczek, obok mama. w otoczeniu serduszek i kwiatków.
***
tytułem wprowadzenia do dialogu:
tutejsza pani domu rozstała się niedawno z mężem.
mamy dzieci w tym samym wieku, są sześciolatkami.
gdy odeszłam od Voldemorta, Syn miał mniej niż dwa lata.
dzieci konwersują ze sobą przy kuchennym stole.
ona: wiem jak się czujesz bez tatusia, bo mnie też jest źle.
on: mnie nie jest źle, bo mam bardzo miłego wujka.
ona: też bym chciała mieć wujka.
morał: drogie dziewczyny, jeśli mieszkacie z jakimś Voldemortem, bierzcie dzieciaka pod pachę i czmychajcie czem prędzej.
nie ma na co czekać.
im dłużej z nim będziecie, tym mocniej dziecko będzie przeżywać Wasze rozstanie.
zaś instrukcja na potem jest następująca: logujecie się na portalu randkowym, znajdujecie własnego Niemęża, zachorowujecie beznadziejnie na raka (ty albo on, obojętne), zdrowiejecie i już, GOTOWE: rodzina jest scementowana.
proste, prawda?
w tym czasie dopadało śniegu.
i podobno jest bardzo mroźnie.
podobno, bo nie wiem, bo nie byłam na dworze, bo wzięło mnie przeziębienie.
wygrzewam się w łóżku z kocicami, gapię się na palące polana w kominku, na rozrabiające dzieci.
wpadł do nas wujek Jaguar, mój przyjaciel z licealnej ławy.
jak zwykle rozmawialiśmy o tym, jak żyć szczęśliwie.
ta rozmowa trwa od czasów szkoły.
nadal nie doszliśmy do wniosków.
musimy się pospieszyć, bo połowa życia już za nami.
***
przyglądam się rodzinie, którą staliśmy się wraz z Synem i Niemężem.
do tej pory nie widziałam nas wyraźnie, za bardzo byłam skupiona na podstawowym funkcjonowaniu, na bólu, na uciążliwych dolegliwościach, na lęku, na strachu.
zaskakuje mnie to, co widzę.
tworzymy rodzinę.
po raz pierwszy w życiu zbudowałam normalną rodzinę.
po wielu poszukiwaniach trafiłam na Niemęża, zjedliśmy beczkę soli i oto proszę, są efekty.
Syn zwraca się do nas per kochani rodzice.
stworzyliśmy w Jego głowie homogeniczny obraz nas, jednogłośnego tworu, który wspólnie wychowuje.
od kilku miesięcy na Jego rysunkach występujemy w trójkę: On, po środku wujeczek, obok mama. w otoczeniu serduszek i kwiatków.
***
tytułem wprowadzenia do dialogu:
tutejsza pani domu rozstała się niedawno z mężem.
mamy dzieci w tym samym wieku, są sześciolatkami.
gdy odeszłam od Voldemorta, Syn miał mniej niż dwa lata.
dzieci konwersują ze sobą przy kuchennym stole.
ona: wiem jak się czujesz bez tatusia, bo mnie też jest źle.
on: mnie nie jest źle, bo mam bardzo miłego wujka.
ona: też bym chciała mieć wujka.
morał: drogie dziewczyny, jeśli mieszkacie z jakimś Voldemortem, bierzcie dzieciaka pod pachę i czmychajcie czem prędzej.
nie ma na co czekać.
im dłużej z nim będziecie, tym mocniej dziecko będzie przeżywać Wasze rozstanie.
zaś instrukcja na potem jest następująca: logujecie się na portalu randkowym, znajdujecie własnego Niemęża, zachorowujecie beznadziejnie na raka (ty albo on, obojętne), zdrowiejecie i już, GOTOWE: rodzina jest scementowana.
proste, prawda?
coż
OdpowiedzUsuńgratulacje i zapewnienie, że bardzo się cieszę, muszą wystarczyć za komentarz
czyli Wasze rozważanie z jaguarem przestają być tylko teoretyczne
Matko Aśka twa szczerość rozbraja nawet teraz...
Usuńrodzina daje szczęście.
OdpowiedzUsuńto prawda.
im starsze dziecko tym bardziej swiadomie przezywa rozpad rodziny, co nie znaczy, ze bardziej; im wczesniejsze traumy tym gorzej dla psychiki- niestety
OdpowiedzUsuńSzczerze? Wolałabym rozpad rodziny przeżywać tak jak Syn Joanny. Zero złych wspomnień. A tak, pamiętam i to niestety bardziej, co upierdliwe jest na maxa. I to dopiero wichruje psyche. Tak więc przyłączam się do apelu Joanny:)
OdpowiedzUsuńodeszłam od swojego bardzo dawnego męża po 24 latach małżeństwa, choć córka mówiła mi aby to zrobiła, gdy ona miała 7 lat, w końcu odważyłam się, ale to były inne czasy, mieszkan nie było, wynajmu nie było, nic nie było, zostałam jak stałam, ale nie żałuję, jestem teraz szczęśliwa w drugim związku od 19 lat, zrobiłam to za późno miałam wtedy 45, dziś 66, nie warto czekać zbyt długo, bo to moje zycie było, ile straciłam, a może zyskałam, nie wiem, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwww.okiemjadwigi.pl
nie mów, ze Niemeza z portalu randkowego wytargalas?
OdpowiedzUsuńA bez zachorowania na raka się nie da? Jednego mam za sobą, nie wiem, czy drugi raz bym dała radę...
OdpowiedzUsuńA poza tym to chyba jeszcze nie połowa życia..... Ile Ty masz lat, dziecko?
35
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tego zimowiskowania :)
OdpowiedzUsuńRecepta na Rodzinkę trochę skomplikowana... A ja tak sobie myślę, że czasami poprostu los jest dla nas łaskawy i że Niemąż wyhaczony na portalu randkowym to poprostu łaskawe oko losu, bo w końcu zbyt dużo nieszczęść nie może się czepiać jednej osoby :) Oczywiście nie można wszystkiego zwalać na los bo jak w pewnych kwestiach nie weźmiemy spraw w swoje recę to można całe życie przewegetować.
Pozdrowienia dla Wczasowiczki!
Się zapomniałam podpisać co niniejszym czynię.
OdpowiedzUsuńJutka
Zrobiłam podobnie: porzuciłam Lorda Vadera, zostałam z małym Synkiem, poznałam Takmęża i mam z nim drugiego Synka. Jestesmy szczęśliwą rodziną. Stała czytelniczka Marta z Zielonego miasta tuż obok.
OdpowiedzUsuńI to mi się podoba: się kopa od życia dostaje, się człowiek podnosi i buduje od nowa.
OdpowiedzUsuńWspaniałe.
No tak, wszystko super, tylko trzeba mieć odwagę żeby zacząć budować od nowa, a przecież nie wiadomo, na kogo się trafi.
OdpowiedzUsuńtaaaa...
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cie babo! :):):)
OdpowiedzUsuńpiękne! Jak tu Cie nie kochać? ;-))
OdpowiedzUsuńboszzzz ech te portale :) a pamiętasz początki i SYMPAtycznych panów co żeśmy oglądały i przebierały pod dyszą?hyhy
OdpowiedzUsuń:)(: A wiesz, że tak właśnie zrobiłam? Odeszłam z trzymiesięcznym maluchem przy cycu, zalogowałam się na bardzo-poważnym-portalu-randkowym zamieniając frajera na bohatera i tak smakujemy soli razem już dwa lata =D Tudzież ślizgamy się po niej, np. zimą.
OdpowiedzUsuńCiesze się, Joasiu, że jest dobrze. Miałam dodać tu jakies swoje czarne wspomnienia, ale dałam spokój. Naprawdę się cieszę.Trzymam kciuki nadal. Żeby zawsze było tak dobrze.
OdpowiedzUsuńa czy mogę się zalogować na tym portalu najsampierw??? ;-))
OdpowiedzUsuńa potem się zastanowię, którą drogę wybrać... ;-)))
Ja mam za to Niemęża z odzysku z córką w wieku szkolnym. Mamy też wspólnego syna niespełna dwuletniego.
OdpowiedzUsuńWszystkie kombinacje są dobre, byleby tylko ludzie byli szczęśliwi! ;)
Nie warto tkwić w bagnie, życie jeszcze potrafi nas pozytywnie zaskoczyć - to prawda!
Równolatka.