na mdłości polecam Zofran - oczywiście na receptę z wpisaną literką P (dla niewiedzących objaśnienie - P określa graczy z chorobą przewlekłą; nie dopisujcie sobie sami tego na recepcie, bo jak kontrola apteczna trzepnie Waszego doktorka, to marnie z nim będzie).
dzięki literce P lek (szt. jeden) kosztuje 10 zł zamiast 100 zł.
no więc upychamy w/w Zofran tam, gdzie każdy prawdziwy mężczyzna marzy, żeby zajrzeć biologiczną sondą przynajmniej raz w życiu, a następnie powtarzać to co jakiś czas, czyli pięć razy dziennie.
zaopatrzeni wewnętrznie w czopek kładziemy się z głową wysoko ułożoną na poduchach (mnie pomaga leżenio-siedzenie na boku, z podkulonymi nogami) i zaczajamy się.
oddychamy głęboko i miarowo.
istotne jest, żeby podać lek jak najszybciej przy zbieraniu się na mdłości, nie czekać aż nam żołądek wypadnie do umywalki.
tymczasem nasza Domowa Obsługa włącza spokojniutką muzyczkę i zasuwa rolety.
w zasięgu pawia przygotowano nam: miskę, ręczniki papierowe, wodę mineralną lub słabą herbatę - wszak trzeba dokarmiać zwierzątko, a rzyganie samymi sokami trawiennymi zostawmy chorym na grypę żołądkową. my nie możemy się odwodnić. zmuszamy się do picia drobnymi łyczkami.
Babcia B. poleca wrzucić do picia szczyptę soli i glukozy - w smaku będą niewyczuwalne, ale a nuż się wchłoną.
jak już lekarstwo zadziała i nudności miną, to wtedy pędem do Babci B. po niepowtarzalną, życiodajną ogórkową.
albo po cokolwiek innego, na co mamy tzw. smaka.