czwartek, 17 czerwca 2010

[71]. święto.

nie zakwalifikowałam się do klinicznego programu badawczego.
laboratorium w Niemczech podało, że mój rak nie ma ekspresji ERBB2.
no i ch., nie będzie chemioterapii z lapatinibem w Centrum Onkologii.

***

widzę, jak niezręcznie jest ludziom rozmawiać ze mną o odchodzeniu.
a mnie niezręcznie jest nie rozmawiać.
nie lubię udawania.
a już szczególnie drażni mnie, gdy ktoś próbuje gasić mnie w rozmowie: no weź, już o tym nie mów, nie opowiadaj.
w moim życiu nie ma teraz nic ważniejszego.
i chcę, potrzebuję być z ludźmi, którzy umieją to zaakceptować.

***

dwa dni temu, po spotkaniu dotyczącym projektu, który jest bardzo, bardzo bliski mojemu sercu (jak tylko się urodzi, pochwalę się nim), jeden z uczestników spotkania, Robert, powiedział coś w stylu trudno się odnaleźć w rozmowie z tobą, gdy nabijasz się ze swojego umierania.
no tak. taka byłam, taka jestem. nabijam się. z siebie, z choroby. co innego mogę zrobić.
postaram się kpić póki starczy mi sił.

***

oczywiście nie ma co się ściemniać - jestem przy wyjściu, już prawie naciskam klamkę, już za chwilę przejdę przez próg na drugą stronę.
wiem o tym. i nawet Synek, w swoim mikrowymiarze, wie o tym. i Niemąż wie. i, kto jak kto, ale Babcia B. też.
ale jednocześnie żyję, żyję z całych sił i ignoruję chorobę.
i to jest bardzo, bardzo miłe.
takie intensywne.

myślę, że nawet umieranie można celebrować.

***

tydzień temu Magda, Mama Tomeczka odesłała nam kurierem zabawkę, którą mój Syn zostawił u Niej w domu.
dopiero dziś, podczas sprzątania samochodu, znalazłam kopertę, z piękną kartką w środku:


dziękuję! :*

***

obiecuję, że jak przejdę na drugą stronę, to będę na Was czekać.
przytrzymam Wam drzwi. podam kapcie. oprowadzę po obiekcie. pokażę gdzie jest kuchnia, gdzie ubikacja, gdzie są sypialnie.

i choć nie wierzę w Boga w kościele, w eucharystii, w księdzu, to mam wiarę, że Tam coś jest.
coś bez wątpienia dobrego.
jak powiedział Niemąż: tyle religii nie może się mylić.

8 komentarzy:

  1. Witaj,

    Pieknie to opisalas.

    Rozumiem Twoja potrzebe mowienia. Kurde, cale zycie cos udajemy, dlaczego mielibysmy udawac takze pod koniec? Przeciez to taka wazna sprawa, rozstawac sie w normalnosci.

    Pozdrawiam szczerze

    Aniaha

    OdpowiedzUsuń
  2. no mnie możesz takimi rozmowami zamęczać do usranej śmierci :D czekam, sprzątam zielony bo to bardziej wasz pokoik niż mój i se usiądziemy i na ganeczku pogadamy.
    mam świadomość tego, że muszę egoistycznie wyrywać ci tą odrobinę czasu, która ci została. muszę, bo cię kocham i chcę cię wchłonąć w siebie, twój ton, kpinę, waleczność, mądrość i siłę tak jak wchłaniałam swoją babcię. dla mnie to jedyny sposób by mieć cię dla siebie. zrobiłam ci więc w sercu zielony pokoik, troskliwie go zapełniam tobą. a kiedy przekroczysz próg, współczuć będę tym, którzy nie poznali mojej joanny d'arc lub tym którzy znali i nie docenili nie zobaczywszy tego co ja w tobie ujrzałam.
    arr

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak spotkasz key accounta, co się tu nami opiekuje z ramienia Centrali to przekaż mu, że nie jesteśmy tacy najgorsi i żeby odrobinę bardziej się starał ;) Acha, jakieś znaki też możesz dać, co by nas ewentualnie naprostować. Ale spieszyć się za bardzo nie musisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja szczerość to największy, kurde prezent jaki możesz zrobić wszystkim nam, którzy pakujemy swoje walizeczki trochę wolniej.

    Kiedyś uczyło się wręcz ludzi odchodzić, a teraz zostajemy sami ze swoimi lękami i wstydzeniem się. Nawet nie wypada być chorym młodo...to jest według mnie ogólnokulturowe wypieranie rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  5. od kiedy zniknął mój Ojciec i życie lekko mi się przewartościowało, nieco oschle reaguję na rzeczy smutne, dramatyczne i ciągnące za sobą żałobę, każda choroba bliskiej mi osoby powoduje we mnie tylko jedno uczucie; niech to się skończy i przestańmy się wszyscy męczyć.
    na Ciebie zareagowałam kompletnie inaczej, wbijam w Ciebie pazury i nigdzie Cię nie wypuszczam, rozrzucam Twoje spakowane walizeczki-sreczki i nie pozwalam umierać i żegnać się. nie potrzebuję Cię po żadnej innej stronie, jak po tej. ja wierzę w cuda i bozię w niebie i amerykańskie filmy i wiem, że stanie się tak, że za 20 lat powiesz "tak" temu niemężu i będzie to na ubitej planecie ziemi a nie gdziekolwiek indziej.
    dziękuję za uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  6. "moi" też boją się rozmów o umieraniu ;) Rozumiem ich, bo chcieliby nas mieć jak majdlużej przy sobie. A takie nasze gadanie chyba odbierają jako nasz "pospiech" ku Górze.
    Wiesz, czasem trzeba przestać Ich dręczyć... Oni boją się bardziej niż my... bo boja się o nas
    Luika
    http://mamczerniaka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. zazdroszczę Twojemu Synowi
    oswajasz i przygotowujesz Go na to co może się zdarzyć, no prędzej czy później, oby duużo później, na pewno

    mam pretensje do mojej Rodzicielki i innych bliskich, że mnie nie przygotowali, śmierć Mamy była dla mnie tak wielkim szokiem, że do dziś, po prawie 20 latach nadal mi się śni, że to była pomyłka

    kpij z śmierci, w sumie to nie takie złe chyba wiedzieć, uświadomić sobie własną ulotność w młodości, inaczej się żyje wtedy, jakoś mniej rzeczy umyka

    PS. Pięknie Ci w tych króciutkich włosach i mocnym makijażu

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga