najpierw zjedliśmy obiad w Malinowym Bzyku.
następnie ruszyliśmy do Czerwińska nad Wisłą.
a tam - obchody, hłe-hłe, bitwy pod Grunwaldem.tak, w Czerwińsku!
no, nic to.
trafiliśmy na koncert Wodeckiego. i na cudowne gofry z wiśniową frużeliną.
no i, jak zawsze w moim życiu, na symptomatyczno - symboliczny zbieg okoliczności.
Wodecki opowiedział dowcip.
znajomy trębacz poszedł do lekarza. lekarz mówi mu, że z chorobą, którą ma, pożyje góra dwa miesiące.
po dwóch latach trębacz spotkał tego lekarza i mówi do niego - i co, panie doktorze, miałem żyć dwa miesiące, a już upłynęły dwa lata.
a lekarz na to: wie pan, jak się ktoś uprze żeby żyć, to medycyna jest całkiem bezsilna.
i ściąga mnie ktoś spojrzeniem.
patrzę: laseczka - może w moim wieku, może starsza. chustka na głowie, brwi namalowane, śliczny make-up, klasa ciuchy - w moim stylu - proste i etniczne.
w jakimś niesamowicie spontanicznym odruchu pozdrowiłyśmy się, pomachałyśmy do siebie, wymieniając szerokie uśmiechy.
O! Pojawiły się zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńP.S. bardzo podobają mi się linki w literkach !!!
OdpowiedzUsuńdodałam zdjęcia dzisiaj, jak tylko wujek Jaguar przesłał mi je mailem :)
OdpowiedzUsuńja też lubię zalinkowane literki :)
Witam!
OdpowiedzUsuńMieszkam nie daleko Czerwińska nad Wisłą!
i też byłam na obchodach 600- lecia tam.
pozdrawiam ;]