służbowa fura zrobiła spektakularny kaput de dej bifor dis łikend na środku ulicy (wiozłam ją właśnie do ASO, pewnie się przestraszyła serwisowania), a prywatna musi poczekać do poniedziałku na stempelek w zaprzyjaźnionej okręgowej stacji kontroli pojazdów.
jeździmy więc tylko po okolicznej okolicy, ciesząc się, że włoskie samochody w przeciwieństwie do francuskich jeżdżą nieporównywalnie ciszej, że nie włączają z własnej inicjatywy wycieraczek, że można w nich otworzyć szyby kiedy się chce i również kiedy się chce można szyby zamknąć, że do otwierania drzwi nie potrzeba zawiesić się na klamce obiema dłońmi i że do zamknięcia drzwi nie trzeba kopniaka z półobrotu.
wczoraj odwiedziliśmy okoliczny basen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz