dziś do południa miałam raka żołądka, a od popołudnia...
zadzwonili z Centrum Onkologii, że preparaty histopatologiczne (z kliniki gdzie mnie operowano) są tenteges-tamtaramtam, więc dla pewności chcą zrobić własne szkiełka z bloczków, ponieważ gdyż albowiem trą oczy ze zdumienia wpatrując się w mikroskop.
mili państwo, wiedziałam, że jestem oryginalna, wiedziałam, ale żeby aż tak? pfff.
i znowu zacznie się tygodniowo - dwutygodniowe oczekiwanie na wynik badania histopatologicznego, pewnie i też histochemicznego.
niefajnie.
***
byliśmy dziś z Niemężem uczcić święto.
oczywiście tybetańskie zioła wystąpiły w roli głównej, zaś po regulaminowej pół godzinie od wypicia ziół, gdy wjechały na stół warzywa na parze w sosie migdałowym, wyciągnęłam zza pazuchy cielęcinę od Babci B.
zauważyłam, że jestem obserwowana przez kelnera.
pewnie się zastanawiał, co jeszcze, prócz ugotowanego mięsa i ziół w proszku w kieliszku, wyciągnę z torby.
12 lat temu
2 metrową faję wodną i wibromax 2000.
OdpowiedzUsuńPrawda, że miałaś to wszystko w torebusi?
jasne. i jeszcze żywego konia na biegunach i platon kapusty.
OdpowiedzUsuńNo ba, zagrycha musi być.
OdpowiedzUsuń