o, jakie ładne czy bauwanki w tytule posta!
***
usprawniam się.
daję już radę powoli przekręcać się na boki w pościeli.
och, jakież to przyjemne!
***
złożyła nam dziś wizytę Lumpiata z Synem, wczoraj była Wróbel z Miłym i Córeczką.
lubię takie spotkania, choć właściwiej byłoby napisać, że t y l k o takie spotkania lubię.
lubię uczestniczyć w rozmowie, gdy ludzie potrafią mówić i umieją słuchać.
cieszy mnie, że Syn też lubi rozmawiać.
pamiętam jednak, że kładzenie podwalin było czasem trudne dla mnie emocjonalnie (chyba nie pisałam do tej pory o tym na blogu).
w zamierzchłych czasach, będąc adeptem sztuki mówienia, około szesnastego - siedemnastego miesiąca życia, Pulpet ukochał kolejnictwo.
niestety, w okolicy sieć kolejową mamy rozbudowaną.
prócz lokomotywy do ciągania na sznurku, drugiej - gumowej - do obśliniania rozmiękniętymi chrupkami kukurydzianymi, zagadnienie było eksplorowane w realu.
sondowanie rozpoczynało się bezpośrednio po wejściu do auta mantrą powtarzaną co dwie minuty- czy zobaczymy dziś pociąg(i) osobowe czy towarowe, w jakich będą kolorach.
jeśli jechał pociąg, temat załatwialiśmy raz - dwa.
- pan dróżnik zamyka szlaban.
- tak Synku, zamyka.
- zamyka. szlaban świeci i dzwoni.
- tak, Synku, najeżdża pociąg.
- maa-ma, nie ma pociągu.
- zaraz nadjedzie.
- mama, nie ma pociągu.
- cierpliwości, Synku, zaraz nadjedzie, dlatego pan dróżnik zamknął szlaban. stoimy przed zamkniętym szlabanem i czekamy.
- pociąg, jedzie pociąg.
- tak Synku, jedzie.
- stoją samochody, pociąg jedzie, pan dróżnik zamknął szlaban.
- tak Synu, czekamy na otwarcie szlabanu.
- szlaban jest zamknięty.
- Synku, czekamy na otwarcie szlabanów.
- dróżnik szlaban otwiera, pociąg nie jedzie, samochód jedzie.
- tak, Synu, samochody muszą poczekać na otwarcie szlabanów przez pana dróżnika.
- nie wolno jechać, pan dróżnik szlaban zamknął.
- tak Synku, nie wolno. dlatego szlaban został zamknięty.
- a kiedy teraz pan dróżnik zamknie szlaban?
- gdy będzie jechał pociąg.
- maa-ma, nie ma pociągu.
- Synku, teraz nie jedzie, właśnie pojechał.
i takśmy sobie konwersowali przed każdym przejazdem kolejowym - strzeżonym, niestrzeżonym (maa-ma, gdzie jest pan dróżnik?), z dworcem pasażerskim (mama, patrz, ludzie!), z uszkodzoną sygnalizacją dźwiękową (a dlaczego nie działa?).
każdym!!!
szczęśliwy to był dzień, gdy pociąg nie nadjeżdżał.
- nie ma pociągu. dlaczego nie ma pociągu? - Syna dopadało trans-rozczarowanie.
a mnie kamień z serca spadał, że udało się mi przemknąć do Babci B. bez rozmawiania do ochrypnięcia o pociągu, szlabanie i dróżniku.
hi, hi, hi.
zła matka, złaaa.
12 lat temu
No znam to - może nie az tak rozbudowane, ale mój mały Mężczyzna ma nadal wielkie ciągoty do pociągów. I tez możnaby w kółko i jeszcze, jeszcze ;) Dzieci są nie do zdarcia. No i Ty też - tak trzymać! :)
OdpowiedzUsuńDare
no proszę , proszę, Chusta wędrowiczka ,nic nie usokaja tak jak pobytawt u babci i jej mąde rady,ja zawsze jeżdze d swojej babci kiedy potrezba mądrego słowa ...
OdpowiedzUsuńwięć jest lepiej i o to nam Wszystkim chcodziło!!
jesli to nie tajemnica to jaka operację przeszłaś ,ale oczywiście zrozumiemy jak bediesz chciałato zachowac dla siebie ,pozdrawiam
ps , czyżby podium?
są przewidziane nagrody wel upominki za miejce na pudle ;);):)
Dobry wieczór chusteczko. Mój syn też był fanem kolejnictwa ale po poierwsze b.rzadko staliśmy przy zamkniętych szlabanach a po drugie on b.późno zaczął mówić/3,5roku. Pamiętam że na thomasa z bajki mówił na pooczatku tutnn. Senkju for atenszyn :)
OdpowiedzUsuńps.b.się cieszę że jesteś. I koleżanki masz fajne.
jak
OdpowiedzUsuńbardzo
cieszę
się
że
jesteś
nie wiem czemu, ale głupio przypomniało mi się Pulpecji: piniondz nie pływa, kaczka pływa (za sprawdzanie dostała w tyłek :D
OdpowiedzUsuńgupi piniondz bo tonie!
Usuńmoc usciskow Chustolocie!
Jak ja się cieszę, że jesteś, wracasz!
OdpowiedzUsuń[To 4. wariant tej wypowiedzi. Za każdym razem coraz krótszy. Przy twoich - tak cyzelowanych, dopieszczonych - każde słowo zdaje się nie na miejscu].
Sił! Do obracania się, wstawania, stania, siedzenia, przytulania...
mnie fascynacja pociągami jakoś ominęła
OdpowiedzUsuńale mój brat ma syna rok starszego od mojego i jeździli na Warmię co tydzień samochodem (wizyty u dziadków). i wszędzie samochodem. bo to wygodnie.
Kiedyś , gdy chłopaki mieli 7,8 lat mój Tato wymyślił wycieczkę do Krakowa. bo daleko i najlepiej samolotem, bo to na pewno atrakcja! Na to syn brata: "chciałbym kiedyś pojechać choć raz pociągiem" :)
rok temu pojechałam na wycieczkę z pomorskimi dorosłymi autystami na Kaszuby. byli dorośli i jeden ośmiolatek. Ośmiolatek był moim podopiecznym. wyjeżdżając z Gdańska, który parę miesięcy przed EURO był cały rozkopany "w budowie"- Małemu kręciła się szyja z głową. wszystko go interesowało. A jak przejeżdżaliśmy nad torami, nie można go było utrzymać na miejscu, biegał po całym autokarze, bo może przejedzie pociąg. nie dało się nad tym zapanować.
Obracaj się w pościeli na wschód, zachód, północ i całe środkowe południe :*
Synek lat dwa, ćwierć wieku temu- dwie fascynacje: KOPARA (ach, spacerki na budowę;-)) i LEJCZYK (lejcz, tfu- jelcz, mały i plastikowy).
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś:*
O! Również odbębniałam łażenie po budowach. Tyle, że z bratem (16 lat różnicy). Młodszy chodził po takim placu i mruczał pod nosem "Tu leży cement, tu stoi betoniarka, to gdzieś tu blisko musi być jeszcze woda".
UsuńChustko, ja Cie nie chce martwic, ale niektorym zainteresowanie tzw. "kolejnictwem" pozostaje do czasow poznej starosci. Nic sie nie liczy, byle gadac o kolei;-)
OdpowiedzUsuńPotem juz nikt nie zwraca na to uwagi, traktujac hobby jako nieszkodliwe dziwactwo, nawet gdy pojawiaja sie zagadnienia dotyczace wykolejenia;-))
mam koleżankę.
Usuńnic nadzwyczajnego.
koleżanka ma męża.
nic nadzwyczajnego.
mąż pracuje w ZTM.
nic nadzwyczajnego.
w "dziale tramwajowym"
nic nadzwyczajnego.
pracuje tam, bo lubi tramwaje.
nic nadzwyczajnego.
ale to, że utrzymuje, że pamięta jak jechał pierwszy raz w życiu ze szpitala po własnym urodzeniu tramwajem, i widział szyny do dziś pozbawia mnie tchu :D
Widocznie ma nadzwyczajna pamiec :D
UsuńWitaj:)
OdpowiedzUsuńTo coś jak mój: mama a co to za marka?
-audimercedesfiatwolkswagenmerdcedesfiatfaiat...
od rana do wieczora. :)
Ściskam serdecznie:*
tak się cieszę, że jesteś ;*
OdpowiedzUsuńnie odzywałam się nigdy, ale dzisiaj muszę cokolwiek napisać.
Mam 17 lat. Od 15 roku życia walczę z białaczką. Teraz jest lepiej. ale i tak, jest mi po prostu wstyd, że jestem tak słaba, że nie potrafię walczyć z choroba tak jak Ty kochana chustko!
Tak sobie myślę...nigdy nie jest łatwo walczyć...Trzymaj się!!!!!!!
UsuńMagda, to tylko Tobie wydaje się, że brak Ci sił. Walczysz przecież od dwóch lat. Nie wyobrażam sobie, jakiej to siły musi wymagać. :*
UsuńMagda, nie jestes slaba. prawdziwa sila to wstajac codziennie rano dokonywac dokladnie tych samych wyborow co poprzedniego dnia. :*
UsuńMagdo, prawdziwa siła to podejmowanie walki mimo słabości. i Ty to właśnie robisz, kochana siłaczko! :*
UsuńDziękuję, nie spodziewałam się tak wielu miłych słów! dziękuję, dziękuję, dziękuję!
UsuńChciałabym być tak silna jak chustka, chciałabym potrafic odnajdywać szczęście w każdym dniu..może jakaś recepta?
Żyj uważnie.:)
UsuńWażne, że walczysz. Po swojemu. :*
moje slowa nie sa mile - sa prawdziwe :) nigdy nie mowie ludziom czegos w co nie wierze, tylko po to, zeby im bylo milo. jestes taka silna. tylko do konca jeszcze o tym nie wiesz. :)
Usuńa ja się cieszę, że Ty też jesteś :)
Usuń2 lata zmagań to dużo
:*
Z moimi dziećmi musiałam co rusz jeździć pociągiem, myślałam, że im się znudzi, ale gdzie tam...
OdpowiedzUsuńJazda z Gdyni do Gdańska i z powrotem,nie powiem, dla mnie niezbyt interesująca, studiowałam w Gdańsku, siłą rzeczy jeździłam pociągiem, ale dzieci miały frajdę i przy okazji nauczyły się nazw dzielnic.
A moja trzecia, jest rozgadana więcej i szybciej niż dwie starsze. Zaczęła jak miała osiemnaście miesięcy teraz ma niespełna dwa i gada zdaniami, a spróbujcie jaj nie odpowiedzieć!!!Zagada na śmierć.
OdpowiedzUsuńMówi na przykład do Taty na Skype :dobranoc Tatusiu kochany, wyłącz się już,niech Ci się śnią aniołki.
A rano jak włączam kompa i czytam Chustkę: Będą rybki?, będą pływać? nakarmimy rybki?
Miłego dnia.
Hah, kiedy ja czytam Chustkę, moja młodsza też zawsze przyłazi "rybki karmić" :)
UsuńA mój cztero-i-pół-latek jest zafascynowany II wojną :)Nie wiem od czego to się zaczęło -może od obejrzenia pięć razy pierwszego odcinka Czterech pancernych? Wyobrażacie sobie nasz tygodniowy pobyt na Mazurach i nie gasnące pytanie "tato a ten budynek to też z wojny?"A u nas w okolicy to każdy nieotynkowany lub budujący się dom też zostaje zakwalifikowany do wojennych :)
OdpowiedzUsuńDroga Chusteczko sił ogromnych Ci życzę z całego serca!!!
Jak dobrze, że jesteś.
OdpowiedzUsuńJa do umiejętności mówienia i słuchania dodałabym jeszcze umiejętność milczenia. Tę również posiadają panie Lumpiata i Wróbel.
Niektóre mogłyby się od nich pouczyć.
zgadzam sie, umiejetnosc milczenia jest nieoceniona. moja najlepsza przyjaciolka od 10 lat mieszka na drugim koncu swiata. przewaznie widujemy sie tylko raz do roku. ale jak jestem u niej to najbardziej lubie piatki. w piatki ona rano pracuje z domu, ale dzieci i tak ida do przedszkola. jak skonczy prace to idziemy na obiad w nasze ulubione miejsce a potem mamy jeszcze jakies dwie godziny przed powrotem dzieci, kiedy siedzimy w kuchni popijajac herbate i przewaznie prawie nie rozmawiajac, kazda z nas cos przeglada lub czyta. a jest w tej ciszy cos tak krzepiacego i kojacego jakbysmy wlasnie obgadaly problemy calego swiata i znalazly na nie rozwiazanie.
UsuńBauwanki piękne!
OdpowiedzUsuńA ósemka w poziomie to symbol nieskończoności.
Pamiętam jak moja Daria, lat dziś 11, też nie do końca ogarniała procedury dorosłego świata. Najbardziej nie rozumiała takiej abstrakcji jak kłamstwo i jak się dowiedziała, że w ogóle zmyślanie czy kłamanie jest możliwe, to za każdym stwierdzeniem dopytywała: mówisz/on/ona/mówi prawdę? :)
OdpowiedzUsuńFajni są ludzie, co słuchają. Którzy są zainteresowani. Co pamiętają. Bardzo niewielu takich.
=>Do Rybenki (jeśli Chusteczko można tu tak Twoje miejsce wykorzystać, tak lubię z nią pogadać). Wiesz, Kochana, z tymi obozami to jest tak że to jest córy pasja. Od 7 bodajże lat. I ja jej tak strrrrasznie tego zazdroszczę bo nigdy takiej pasji nie miałam. I mimo obaw, mimo lęku o nią, kibicuję jej z całych sił bo to kocha. Plusem jest to że mając lat szesnaście nie lata na imprezy, nie przesiaduje z chłopakami pod blokiem leniwie sącząc piwo :). Te obozy to odpowiednik harcerstwa z moich lat młodości - świetni ludzie, cudowny klimat i hartujące ciało i ducha zajęcia. Choć czasami poziom ich trudności przyprawia mnie o silny ból głowy :). Ale jeżeli to ją nie złamie to chyba z większością trudów w życiu sobie poradzi. Tego się trzymam pakując jej po raz kolejny menażkę, nóż, kompas i latarkę do plecaka. Ahoj przygodo! PS Jeżeli ktoś ma ochotę i chciałby popatrzeć w czym rzecz to polecam: www.porzecze.pl (mam nadzieję że nikt nie odbierze tego jako kryptoreklamę :) po prostu uważam że to świetna sprawa).
OdpowiedzUsuńChusteczko - cudnego dnia!
Wlaściwie to się okazuje że cię rozumiem. Moje starszaki co roku spędzaja kilka tygodni na obozie konnym, sport , który też mi spędza sen z powiek czasami... Ale to miód na moje serce, że tak w konskich warunkach, trochę pracując przy wywalaniu gówna końskiego, żyjąc w ciut spartańskich warunkach spędzają wakacje.
Usuńod 7 lat:)
mój Nielat to 16-letni harcerz... ale :0 plecak już sam pakuje :) (co nie zmienia stanu rzeczy, że sprawdzam ten plecak i uzupełniam niedobory kiedy Nielat śpi)... w minione wakacje mamy za sobą pierwszy prawie 10 dniowy wypad w grupie samej młodzieży (w prawdzie na stanicę harcerską, ale bez dorosłej opieki)... kurcze, przeżyli wszyscy, choć mieliśmy stracha, że zginą z głodu ;) skoro kucharek nie będzie :P a tu masz... naumieli się gotować dla dużej grupy !!! i pilnować maluchów (przedział wiekowy od 11 - 20 lat)
Usuń=> Rybenka. Tak tak - zgadzam się całkowicie. Wywalanie gówna dobrze wpływa na światopogląd (w przypadku mojego dziecia akurat psiego bo tam też jest hodowla psów). Obieranie kilku ton ziemniorów, przerzucanie węgla, mycie się na komendę i tylko przez 2 minuty także :). Więc niech się nam dzieciaki hartują - na zdrowie im wyjdzie. Choć nam w tym stresie niekoniecznie :)
Usuń=> Spokojna Noc. Hehe - Twój nick niekoniecznie do mojej nocy w weekend :). A co do pakowania to moja też nie chce pomocy ale ja wolę sprawdzić czy to moje roztargnione dziecię pakuje jest na pewno wszystkim czego potrzebuje :). Taka nadgorliwa jestem.
Justa
UsuńNiech hartuja sie jako ta stal!
=> Justa - oj, właśnie dlatego, jak tylko Nielat zasypia ja dopadam plecaka i robię w nim gruntowny remanent :p czyli zabieram nadmiary i uzupełniam niedobory :P... najczęściej niedobory to obszar ręczników i skarpetek, a nadmiary to kominiarki i inne akcesoria dziwnej natury... latarki itp.
Usuń(demirja.blog.pl)
Kolejnictwo.Taaaa...Co 2 tyg.wycieczka do Muzeum Kolejnictwa. Stanie w aucie przy torach,aż nie przejedzie pociąg. Oglądanie setek filmów z pociągami na You Tube. Na przemian z filmikami przedstawiającymi piorącą pralkę. Są takie,o dziwo i mają wysoką oglądalność. Spiewanie 10 razy dziennie hymnu fana kolejnictwa "Konduktozie łaśkawi".
OdpowiedzUsuńŚpiewanie nieświadomie stuningowanej kolędy:
"Oddawali swe ukłony poooo toooorzeeee!"
Przypomniałam sobie to z wielkim rozczuleniem. Ech...
Uściski.
Pokłony oddawane po torze mnie rozwaliły:D
Usuń:D
Usuń:) :) :) też znam jednego takiego niegdysiejszego wielbiciela pociągów... ile niedzieli przestałam na dworcu kolejowym (10 - 15 minut spacerkiem od ówczesnego miejsca zamieszkania) jeżu kolczasty, tylko ja to wiem :| ... cóż, z czasem przeszły Nielatowi te zainteresowania :)
OdpowiedzUsuńo, taaak! też chodziliśmy oglądać pociągi :D :D
Usuń... niezapomniane pozostaną godziny spędzone na dworcu w oczekiwaniu na pociąg :D
Fajnie miałyście. Ja musiałam uskuteczniać przejażdżki - spod Poznania do Poznania - godzina zwiedzania dworca - powrót. I tak regularnie. Taka weekendowa tradycja była. Samo obserwowanie pociągów to było mało ;).
Usuńna całe szczęście (przemycony wafelek lub inny słodkość w mojej torebce) potrafiłam znaleźć argumenty na rzecz oglądania, ale też ułatwiała mi to kolej, bo u nas więcej jeździło towarowych niż osobowych :)
Usuńdodam tylko, że poza oglądactwem pociągowym Nielat miał jeszcze słabość do koparek i spychów... i jeżeli tylko miało to monstrum operatora, to moje bardzo nieśmiałe dziecię (nieśmiałość przeszła mu gdy miał jakieś 5 - 6 lat) nie odeszło od pojazdu aż nie spędziło kilku chwil w kokpicie i nie posiedziało na miejscu kierowcy... to dopiero było czasochłonne zajęcie !
Z wózeczkem przystawałam na moście, bo córka też lubiła popatrzeć na pociągi w dole. Pewnego dnia szłam bez wózeczka...i też przystanęłam. Siła przyzwyczajenia...
OdpowiedzUsuńjokookun
Dłuższa notka = mniejszy ból.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę.
Be zakręcony na pociągach do dziś.
tak, to się bardzo miło wspomina. na bieżąco może wykończyć/sprowokować nieprzemyślane wypowiedzi :-) no, przynajmniej u mnie.
OdpowiedzUsuńjakoś nie mogę uwierzyć, że się na BOKI przewracasz... u Ciebie to chyba boczki? pozdrawiam boczki!
Mój ukochał koparki... a co ja wiedziałam o koparkach? Zachwycałam się, że żółte, że jadą itp. On miał wtedy niespełna 2 lata. Potem przyszła faza na autobusy, co to był za odlot! Raz wykombinowałam rozmowę z kierowcą autobusu,a to było tak, jakbym audiencję u wszechmogącego wydreptała. Emocje były ogromne. Fajnie powspominać. Dobrego dnia, Chustko.
OdpowiedzUsuńCześć Chusteczko! :*
OdpowiedzUsuńJa mam teraz tę fazę. Ciągle o tym samym, po tysiąckroć...
:) Ale to fajny etap. Dla mnie. Bo do niedawna nie mówił i baliśmy się o autyzm. Teraz mamy szansę na Zespół Aspergera. Aż. Tylko. Dla mnie tylko. :)
Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia.
A siedzenie przy takim żądnym wiedzy maluchu, jest fascynujące, gdy mówi... :)
U nas ścieżka wyglądała tak: autyzm-Asperger-ADHD-cechy ADHD.
UsuńDobrze rozumiem ów punkt.
Pozdrawiam :)
U nas też tak było, na początku był autyzm i został do teraz. Kontakt z młodym jest, ale ma fascynacje takimi rzeczami,że nie wiem jak z nim rozmawiać. Nie znam się po prostu:-(.
UsuńOstatnio zadał mi pytanie :kto wymyślił,że na banknotach jest taki a nie inny król? Wymijająco odpowiedziałam ,że wymyślono w mennicy państwowej. Odpowiedź nie została zaaprobowana, bo w jeśli w mennicy to przecież ktoś to musiał wymyślić i jakim kryterium się kierował. ...Wymiękam czasami.
Gabi: to przecież jasne: projektant banknotów. Trudniejsze są pytania: JAK wymyślił:) Mam wrażenie, że rozmowy z dzieckiem paradoksalnie powiększyły moją wiedzę w sposób istotny. Odpowiadanie na jego pytania - a często: wyszukiwanie odpowiedzi raczej: skąd się biorą drożdże do ciasta - czy rosną na drzewach i się je zeskrobuje? co to jest świat? a wszechświat? dlaczego patyk nie tonie a metal tak? dlaczego wobec tego statki nie sa z drewna? skoro są z metalu to czemu nie toną? ech, brakuje mi tego:)
UsuńWszystko przede mną, jak widzę. :)
UsuńDzień dobry,jak najlepszy dla Ciebie i dla Was:)
OdpowiedzUsuńMieszkam blisko dworca,w rodzinie miałam kolejarzy,podobno mąż jako dziecko prowadził zeszyt odjazdów i przyjazdów pociągów:)))Czy były opóźnienia itp.Niestety nie zachował na pamiątkę.
Córki też lubiły chodzić na dworzec i czekać na nadjeżdżające pociągi;)
Hej!
OdpowiedzUsuńDobrze, Cię widzieć, czytać.
Co do kolei, kiedyś podrywał mnie fascynat kolejowy. Niestety bądź stety zakochał się w nowej emzetce i olał mnie.
Po dziś dzień podróżuje miejską linią numer 7.
Pewnie jest szczęśliwy ;)
Chustko kochana, jak milo czytac Cie z rana :))
OdpowiedzUsuńMoj synek od lat jest fanem pociagow i torow :), uwielbia tez chodzic z nami po starych, nieczynnych torach... szkoda, ze wiele z nich sie usuwa :(
Czy Giancarlo dalej zainteresowany jest pociagami?
Milego dnia i obracania sie na wszystkie boki zycze!
Buziaki
Po starych nieczynnych torach, tez uwielbiam chodzic... czasem tez po tych czynnych, ale tylko takich malo uczeszczanych.
UsuńPo czynnych - ale malo uczeszczanych :) - tez troche chodzimy, ale nie chcialam sie przyznawac ;)
UsuńMoje dziecko - teraz 10-latek - w ogole bardzo przezywa fakt znikania torow, takich w srodku miasta... nazywami je torami do fabryki... ktorej tez juz nie ma :(
Tramwaje tez sa niezle ;)
zgadza sie. jak w warszawie zamkneli marszalkowska w te lato bo byl remont torow, to byla czesc gdzie przez jakis czas nic nie robili i ja jak jeden wariat szlam torami na srodku marszalkowskiej. zawsze to takie poczucie wolnosci daje. i niby bylam w centrum, a mialam wrazenie, jakbym byla oddalona o cale kilometry.
UsuńMy w dzieciństwie kładliśmy monety na torze, żeby pociąg je rozciapał :-@ ciekawił nas efekt rozpłaszczonego orzełka i reszki :-) (mam nadzieję, że Jaś tego nie przeczyta)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O, ja też, ja tez! I mój małżoń również :). Kiedyś to była rozrywka, co nie? :)
UsuńKurczę, jestem nienormalna :DDD mam 25 lat i wciąż mi się zdarza :))
UsuńNatalka miała świra na punkcie pociągów jak była mniejsza, aktualnie na tapecie mamy autobusy - ktory dokąd, skad, ile po kolei przejechało, w którą stronę, a może się spotkają, a może linia zastepcza, o, a tutaj nowoczesny tramwaj, a ten nie ma platformy na wózki, a tu skm, a tu nie i tak w koło Macieju... po wakacjach tak ma jak z babcią komunikacją miejską się przemieszczała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Kurcze, u mnie pociągi też są hitem :) wszędzie ciuchcia i ciuchcia, a że blisko torów mieszkamy, to nawet wieczorem jak pociąg przejeżdża jest rozmowa o ciuchci :) Przy szlabanie obstawiamy z której strony pociąg nadjedzie...
OdpowiedzUsuńzapomniałam napisać, że u mnie córka interesuje się tym tematem :)
UsuńWygląda na to, że pociąg hitem jest wszędzie :) Tola potrafi wypatrzyć pociąg na którymś z licznych mostów krakowskich w momencie, w którym ja zupełnie go nie widzę :)
OdpowiedzUsuń- Mamo, patrz pociąg!!
- Tak Tolu, pociąg.
- Patrz ile ma ogonów!
- Wagonów kochanie.
- Patrz ile ogonów!
I tak miłość do pociągów została do dziś.
Dzień dobry Asinku, cieszę się, że Ci troszkę lepiej i że miłych gości przyjmujesz.
U nas była jeszcze miłość do samolotów. I tak, po tysiącu razy "Tak,synku,samolot leci" rozmawiając kiedyś wjakimś kawiarnianym ogródku w Bardzo Ważnej Sprawie Biznesowej z Bardzo Poważnym Człowiekiem oznajmiłam mu nagle odruchowo i radośnie "Samolot leci!!!". Facet totalnie zaskoczony "Eeee, no tak, wspaniale!!!". I urwał nam się wątek. Jessu, myślałam, że się zapadnę pod ziemię.
OdpowiedzUsuńhihihihi świetne!dzięki za rozbawienie, choć Tobie pewnie do śmiechu nie było:)
Usuńa ja w delegacjach wypatrywałam robót drogowych i żałowałam, że Giancarlo nie jest ze mną, bo byśmy razem pooglądali jakim sprzętem wkopują rurę/układają autostradę/stawiają most/wiercą tunel itd.
Usuńech...
Pamiętam ten czas, zaglądanie w każdy wykop? Myślałam, że to się nigdy nie skończy.
UsuńTeraz na tapecie sprzet DJ-ów. Trochę poza schematem, za to konsekwentnie. Kiedyś rzucilam od niechcenia, ze konsolę do miksowania Be dostanie na 15-ste urodziny. No i teraz Be dzielnie oblicza, ile mu zostało.
Pytajnik przypadkowy.
UsuńZorka, przypadkow nie ma ;)
UsuńMoj maly oblicza, ile czasu mu zostalo do zostania wujkiem, przeprowadza wywiady srodowiskowe, usredniajac wiek zawierania zwiazkow i dodaje do tego 9 miesiecy dobrego seksu i liczy, ze brat sie zachowa i sie pospieszy, bo maly chce miec towarzystwo.
Dobre z tym samolotem! :))
UsuńMnie sie za to zdarzylo pokazywac znajomym z pracy koniki i inne zwierzatka widziane z okna pociagu czy samochodu w czasie podrozy sluzbowej! ;) To tez wzbudzalo maly poploch ;))
Maszka - nie jesteś z tym sama. Mój uwielbia pociągi, dla niego to "siasia". I idąc ostatnio z koleżanką, przechodziłyśmy przez przejazd i mówię do niej: "dobrze, że żadna siasia nie jedzie, to się nie spóźnimy". Po jej wytrzeszczu dopiero sobie uświadomiłam, że chyba jednak coś nie tak powiedziałam.
Usuńcieszę się nieopisanie z nowych wiadomości od Ciebie.
OdpowiedzUsuńżyczę z całego serca bezbolesnych przekrętów w pościeli.
zdrowiej Chustko nam.....
potrzebujemy Cięęęęęęęęęę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dzień dobry :*
OdpowiedzUsuńdni, bez pocioongu do pociągu
OdpowiedzUsuńsciskam
u mnie na topie są śmieciarki:)
OdpowiedzUsuńw każdy piątek obowiązkowo czekamy na balkonie z synkiem aż przyjedzie śmieciara:)
ostatnio nawet panowie nam pomachali:)
Chustko - ciesze się, że się usprawniasz
tak trzymaj
my wielbiliśmy: śmieciarki, samochody-cysterny, samoloty, maszyny budowlane ze szczególnym uwzględnieniem dźwigów, statki.
Usuństatki nadal pozostają w sferze zainteresowań.
zbiór powiększył się o statki kosmiczne (Star Łors, grrr...).
A ja sama z siebie lubię maszyny budowlane, ze szczególnym uwzględnieniem koparek. Im mniejsza koparka tym lepsza. Małe kopareczki są jakioś tak rozczulająco słodkie, duże zaś przerażające i wzbudzające respekt.
UsuńCiekawe, czy moje dziecko po mnie to przejmie? :)
My co piatek chodzilismy za smierciarka osiedlowa, male w wozku, wieksze ze wzrokiem zahipnotyzowanego zombi wpatrzone w te cudowne rzeczy, jakie robili panowie smieciarze. Ech.
Usuńtiaa. śmieciarki są boskie, chociaż Młodego jakoś akurat nie wciągnęły, za to pamiętam swoją z wczesnego dzieciństwa fascynację nimi, która rozwinięta była do tego stopnia, że w wieku przedszkolnym mój wymarzony zawód to kierowca śmieciarki...
Usuńmoje potomstwo wychowane wśród wózków widłowych i hdsów okresowo. Syn lawetą z przedszkola odbierany, normalnie był gość, wszyscy kumple zazdraszczali:)
UsuńAś pisze się stary wars ;) pozostając w temacie
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńŚciskam Cię mocno Asiu:-)
OdpowiedzUsuńWierć się ostrożnie. Jesteś wyjątkowa, wiesz? [pytanie retoryczne, wiem, że wiesz:)]
OdpowiedzUsuńDziękuję, że do nas piszesz:*
jej, co z tymi pociągami jest takiego? moi obydwaj mieli tę fazę ;) I tak byłaś wyjątkowo cieprliwa w tych konwersacjach. PS. Ściskam
OdpowiedzUsuńjak mnie ucieszył Twój dzisiejszy post :)))
OdpowiedzUsuńże piszesz
że masz siłę napisać tak sporo
że możesz się przewracać na bok
że odwiedzają Cię Przyjaciele
że kokietujesz, dobra, uważna i cierpliwa Matko :)
cudny dziś dzień, Asiu! dzięki Tobie!
Witaj Niesamowita Dziewczyno:)!
OdpowiedzUsuńHa! Też tak mieliśmy :). Ale z córką, nie z synem ;). Faza ostra już za nami, teraz zostało tylko puszczanie w domu kolejki (H0) oraz wizyty na targach modeli kolejowych. No i bezcelowe przejażdzki PKP od czasu do czasu ;).
OdpowiedzUsuńJak dobrze Cię widzieć Joanko :).
Hahaha , nic nie rozumiem o co chodzi z tym pociągiem? Moze to jakaś metafora ? A jesli nie to nie miałabym chyba cierpliwosci do dziecka, oj nie.
OdpowiedzUsuńU mnie tory koło domu moja córka też kiedyś pociągi lubiła,
OdpowiedzUsuńi liczyłyśmy wagony obowiązkowo!
Z okna w pracy widok na park, piękny jesienny skąpany
w słońcu ! pozdrawiam :*
Nie reaguje mi net na "odpowiedz" pod danym postem.
OdpowiedzUsuńNo to tu napiszę.Kiedy chlapnęlam do faceta radośnie o samolocie, do smiechu mi nie było. Co innego teraz,jak sobie to przypomnę.
To byl dyrektor do spraw windykacji w PKO,ważna persona.Mialam mu robić sporo różnych rzeczy w nowym apartmą, mozaikę, plaskorzeżbę... Kilka tygodni czekałam na spotkanie.Duże pieniądze.
Ło Jesssuuuu...
Chusteczka, a ja,ponieważ buduję teraz dom odbieram wczesniej z przedszkola synka,jak ma być u nas kopara albo wiercenie studni. Ach,ta radość i fascynacja,a do tego można wsiąść do tych diabelskich brudnych sprzętów,jak się człowiek grzecznie zapyta:)
Dziecko można tak łatwo uszczęśliwić,jak sie pamięta,co kocha,prawda?
miło Cie widzieć :)
OdpowiedzUsuńSyn mojej kumpeli w wieku 6 lat znal wiekszosc tras warszawskich linii tramwajowych. Jak dla mnie fascynujace ;))
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńMiło, że jesteś :) że wracasz :)
U nas auta są miłością nr 1...
Najpierw był paluch i eeeeee....- mama mówiła więc dziecku, że auto. Potem ja matka nazywałam opel, fiat itp... Dziecko nazywało po swojemu - opel- ama, mercedes- me, volkswagen - we, itp.... Potem było u Dziecka "mama co to za auto?" Mama podszkoliła się z marek aut ;), a dziecko je zrozumiale dla otoczenia nazywało - opel- opel....itd.... Kolejny level - mama co to za opel?... Więc mama zabrała się za czytanie z tyłu nazwy: corsa, astra itp.... Jak mama nie przeczyta to mama nie wie ;)... Więc mama jak "blachara" za każdym autem się oglądała by zniecierpliwionemu dziecku odpowiedzieć... Jak mama nie zdążyła przeczytać albo nie było napisane np. na takich bmw czy audi
to dziecko niemal z płaczem mówiło "mama nie wie co to za auto. Mama nie przeczytała."
Dziś Syno ma prawie 3 lata i matce i dziecku zdarza się zapytać właściciela auta co to za auto :P Kiedyś uznałabym to za mega obciach :p Zdarza się, że dziecko rzuca hasło: "co to za auto?" Mama mówi np. audi, ale nie wiem jakie. Dziecko mówi "Mówisz, że A4", mama mówi nie wiem, dziecko mówi "mówisz, że A4" :) Zdarza się i tak, że Dziecku i matce jakiś Pan potwierdzi, "tak to a4" :) Na dniach zaczynają się pytania w stylu "co to za audi A4?", ale z pojemności silnika itd to już się "chyba" nie podszkolę... Ciekawe co będzie dalej :P
Ściskam.
Wiesz, mój syn swoją miłość do aut i marek przeniósł potem na tablice rejestracyjne - jego ojciec wkręcił go,że to ważny element każdego samochodu - i dzięki temu w wieku lat 4 znał cały alfabet i wszystkie cyferki:)
Usuń:)
UsuńMój prawie dwulatek też uwielbia pociągi, ostatnio byliśmy nawet w parowozowni w Wolsztynie, polecam wszystkim pasjonatom kolejnictwa!
OdpowiedzUsuńPoza tym oczywiście autobusy (tołbu, dziś pierwszy raz wybrzmiało S na końcu - puchnę z dumy!), tramwaje (tranga), betoniarki (bejbe :)), wozy strażackie (wuf), traktory (tykn tykn) i koparki (prar). Potem cała reszta maszyn budowlanych, na razie bezimiennych. Za wyjątkiem dźwigów - te mają nazwę. Nie tyle brzmiącą co bryzgającą (śliną).
No i te mamine patenty na zapakowanie młodziana do auta: chodź Leosiu, zobaczymy czy spotkamy dzisiaj na drodze jakąś betoniarkę/autobus/łotewer. Paskudne? Być może, ale działa :P
Działa, a po drugie przecież nic nie wiadomo i jakowyś sprzęt ciężki może pojawić się gdzieś na drodze.:D
UsuńPozdrawiam. :)
Kilka razy łaskawy los zesłał mi jakiś traktor czy inny wóz w najmniej prawdopodobnym miejscu :)
UsuńCieszę się, że wpis taki nie chorobowy-a bałwanki piękne -takie równomiernie najedzone.
OdpowiedzUsuńA i w temacie pociagów ja też mam dużo do powiedzenia. Mieszkamy na osiedlu tuz przy samych torach, więc u nas pociągi sa stałym punktem programu. Dzięki Euro oszczędzam czas, bo odkąd co 10 minut jeżdżą składy(czerwone !) na Okęcie to nigdy nie zdarza nam sie czekac długo(YUPII) machamy i czesto doczekujemy sie gwizdu-chociaż te czerwone sa raczej powściągliwe. Kiedyś mąż byl sam z córką i nagrał filmik-maszynista omal nie wypadł ze składu -bo jeszcze odmachał intensywnie na dodatek. A i jeszcze są ukochane żółte ,słoneczne cysterny -w sasiedztwie budują się biurowce.
Dobrze, że już jesteś znów:)
OdpowiedzUsuńMiło się poczułam, kochana, w towarzystwie trzech bałwanków. ADEKWATNIE! :)
OdpowiedzUsuńWróbel, obrażamy się? :)
(całus, Aśku)
Hahahahahahaha!!!!
Usuńprzeca widzisz, że się nie odzywam ;) phi
Usuńja to muszę ze sobą brać Miłego, robi mi za kartę 8gb ;)inaczej byłyby same niedopowiedzenia ;)
Joanno, jak dobrze Cię tu "widzieć".
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńyoutu.be/VX_NX0F4VbE Takie luźne skojarzenie z treścią posta.
OdpowiedzUsuńmój mąż miał obsesję pociągową która mu się w wieku dorosłym ujawniła tym, że musiał - ale to musiał - zobaczyc jak to jest prowadzic lokomotywę. Slyszałam tę opowieśc jakieśc sto razy i pewnie kolejnych pare setek przede mna. Za każdym razem jednakowo podjarany :-) A zlotowe na tory do rozkłapciania musze polozyc i dzieciakom pokazac jakie fajne wychodza. Pamietam ze zawsze sie w dziecinstwie balam ze jak wykoleje pociag ta moją złotówą to będzie straszna chryja....
OdpowiedzUsuńDobrze Cię czytać Chusti
Asiu, dla Ciebie chłopaki jak malowane :
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=jCOWrdMRmjs
Stoje w porcie, patrze, mezczyzna pod reka z kobieta ogladaja wlasnie rozladunek towarow ze statku. Wielkie skrzynie, kufry, ogromne kontenery. Nawet sie obejmowali. Podchodze blizej i co ja slysze:
OdpowiedzUsuń- Pewnie sie urwie, nie wytrzyma, urwie sie.
- Nie kracz, zobacz liny ma, dobrze jest zabezpieczona.
- Tej skrzyni juz nie ma, widze to oczami wyobrazni. Idziemy.
-A jak sie nie urwie, to co wtedy?
- To wtedy nuda, chodzi o to zeby sie urwala, po to tu przyszlismy.
-Dzien dobry kapitanie, piekna robota, rozladunek poszedl jak z platka, elegancko, az milo popatrzec.
A inni w tym czasie w kawiarni:((
ja też chodziłam oglądac pociągi i to z obydwoma młodymi.. a teraz juz obiecuje i obiecuje że sie przejedziemy i w końcu sie musze za to wziąć.. ale pasje sie zmieniły Mlody zaczał uwielbiac kamienie(?) zbiera kolekcjonuje oglada rozdziela przekłada zabiera do szkoły... a wydało sie gdy plecak zaczął przekraczać zwykłe miary ciężkości :)
OdpowiedzUsuńa młoda kolekcjonuje bransoletki wszelakie... i najlepiej zeby były z kamieni.. kedyś ten surowiec do czegoś wykorzystamy :)
pozdrawiam ciepło
Taka słaba,a taka silna!
OdpowiedzUsuńSteruje Pani masami leżąc na dowolnie wybranym boku.
Życzę ciągłego usprawniania.
Jak zawsze będę prosić siły nadzwyczajne o siły zwyczajne.
Dla Pani.
Pozdrawiam Chusteczko.
OdpowiedzUsuńMój syn też był fascynatem pociągów i pamiętam ten piękny czas, kiedy w niedzielne południe jechaliśmy na dworzec kolejowy, a on stał, trzymając nas za ręce i z przejęciem wypatrywał "tutulki"- co w jego języku oznaczało pociąg, pewnie dlatego, że turlało się po torach:)
A teraz jest w gimnazjum i interesują go już całkiem inne rzeczy... Tak szybko czas ucieka...
Do dzieci trzeba mieć cierpliwość hihi:)))
OdpowiedzUsuńDobrze, że lepiej się czujesz.
Prawie caly wczorajszy dzien spedzilam na czytaniu twojego bloga. Od dawna wiedzialam ze jest,ale nie bylam gotowa na czytanie.
OdpowiedzUsuńMyslalam ze blog o "raku" zdoluje mnie jeszcze bardziej.
A tu niespodzianka:) Mila bardzo. Jestes moja inspiracja kochana.
Trzymaj sie cieplo w tej poscieli... sciskam
"lubię uczestniczyć w rozmowie, gdy ludzie potrafią mówić i umieją słuchać".
OdpowiedzUsuńPotrafią mówić i umieją słuchać.
Potrafią mówić i są słuchani.
Tak - zdecydowanie tak. Tylko takie spotkania lubię, ale niestety takich jest mało. Nienawidzę, jak ktoś dopowiada mi końcówki zdań!
I wielką wagę przywiązuję do słuchania - i do bycia zrozumianą też.
Szkoda, że to rzadko się zdarza, albowiem ludzie uwielbiają pod cudze komunikaty podkładać "swoje taśmy".
A właściwie - "swoje pendriv`y lub DVD":)
Pozdrawiam, silnosłaba istoto.
Pozdrawiam Cię w Twej pościeli.
Może jutro uda się usiąść?
Czym się!
zła matka na większość pytań odpowiada "yhm.."
OdpowiedzUsuńna prośbę "zatrzymajmy się i policzmy wagony" nie reaguje, wciska gaz i pyta jak minął dzień w przedszkolu..
:))
możemy się, Chustko, licytować na zuooo.. ;))
boską jesteś matką;)
oraz życzę Ci wyłącznie takich spotkań, na które masz ochotę..
Kombinuję jak koń po górę i nijak mi nie wychodzi, żebyś jakieś przejazdy kolejowe po drodze mijała... Chyba, że to nie ta babcia...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że możesz już zmieniać pozycję ... "na dowolnie wybranym boku ..." :)) Trzymaj się kochana Chusteczko
OdpowiedzUsuńdobrze znowu Cię czytać :)
OdpowiedzUsuńjestem ekspertem od hydrauliki oraz wszelakich urządzeń mechanicznych :) Synio odkąd zaczął komunikować się ze światem werbalnie, miał zainteresowania godne absolwenta politechniki :) i matka wyjścia nie miała - musiała się szkolić, żeby nie wyjść na goopią ;)
Pociagi, maszyny budowlane (bylo baaaardzo intensywnie), statki powietrzne i kosmiczne, auta, auta, auta. A tato mojego Jasia probuje mu na sile wcisnac zainteresowanie rycerzami, ktorych on sam zawsze bardzo lubil, ale ktorych w sklepach wtedy nie bylo. Wiec taka gadka niedawno:
OdpowiedzUsuńTata: - Jasiu, na Gwiazdke co bys chcial? Na pewno rycerzy Playmobil/Lego?
Jasiu: - Tato, rycerze dla Ciebie, dla mnie auto.
Niewdzieczny syn :))
mój syn tez uwielbial pociagi
OdpowiedzUsuńmial kolejke Thomasa, Lego, marzyl o przejazdzce :)
Jeśli mowa o zamiłowaniu dzieci do techniki, to mnie od razu przypomina się syn znajomych, który zapytany o wrażenia z zoo odparł, że najbardziej podobał mu się wentylator.
OdpowiedzUsuńChustko, cieszę się, że piszesz i że czujesz się chociaż odrobinę lepiej. Niezmiennie ciepło o Tobie myślę i bardzo mocno pozdrawiam.
Czy ten syn nie miał czasem imienia na literę "B"? ;)
UsuńNie miał:-))) A co? Mały Be też miał takie wrażenia?
UsuńNo ba! W zoo rządził wentylator i kosze na śmieci.
Usuńminęło co najmniej 10 lat...
Usuńmy w zoo trafiliśmy, jak słoń robił siku...
do dziś to najważniejsze wspomnienie :)
szkoda, że nie trafiliśmy na żaden wentylator ;)
My niedawno widzeliśmy w zoo słonia w chwili miłosnych, nomen omen, uniesień. :)
Usuńpozostaje się cieszyć, że słoń jest ssakiem stąpającym po gruncie, takoż cieszy mnie fakt, że struś nie lata
Usuńja wiem, że w naszych warunkach rzadko spotyka się słonie i strusie fruwające, ale gdyby któreś chciało załatwić swoje potrzeby w locie- pod spodem byłabym ja!
i przypomniał mi się dowcip:
wychodzi rano chłop na pole, rozgląda się- a tam w gruncie rzeczy :p
Zorka, brak mi wyobrazni w temacie uniesien milosnych sloni, trzeba miec OGROMNA chyba.
Usuńproszzz
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=HqgKV2Wfkcs
nie mam głosników, więc nie słyszę "ochów i achów" ;)
ha, zaloty to zaloty, a akcja gdzie? ;)
UsuńA poza tym zauwazylam, ze jednak wystepuje szczegolna korelacja miedzy dlugoscia nosa u samca a czyms tam czyms tam.
Apropos tramwajarzy. Mialam sasiada tramwajarza, ktory ubzdural sobie, ze ktos go sledzi. Co pasazer wsiadal do wagonu, to on myslal, ze to wlasnie ten sledzacy, znaczy sie wrog. Chlopisko sie zapetlil, ze jezdzil od petli do petli non stop ;))) Tak sie umordowal, ze w koncu przesiadl sie na autobusy ;)))
OdpowiedzUsuńChusteczko:*całusy na noc
OdpowiedzUsuńmam dokładnie to samo teraz z synem ufff :/
OdpowiedzUsuńpociągi są po prostu fajne. a wszystkie dzieci w pociągach opanowuje natychmiastowy głód i nieważne,że właśnie zjadły dwudaniowy obiad z deserem. ja biorę dla moich chłopaków kanapki i jogurty, czyli nuda. Ale pamiętam do dziś, jak sama byłam mała i jeździłam po 3 doby pociągiem i mieliśmy pełne torby gotowanych na twardo jajek, pomidorów, świeżych ogórów, pieczonego kurczaka w aluminiowej folii... i tak, ja niejadek przez te trzy doby obżerałam się do bólu brzucha, a jak nam się jedzenie kończyło to szłam po sąsiednich przedziałach i zawsze coś ktoś dał :) nie wspomnę o zakupach gotowanych ziemniaków i wędzonej ryby od babuszek na peronach... ach co to za zapach się unosił w pociągu :)
OdpowiedzUsuńa pytany co chciałby robić, mówi że chce być śmieciarzem segregować śmieci i podnosić dźwigiem na haku...takżetego
OdpowiedzUsuńA moje kocha pająki, jaszczury, i karaluchy madgaskarskie.... i inne takie też. a maszyny i inne auta go nie bardzo kręcą. z jazdy pociągiem zapamiętał bociany za oknem...:)
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=sYHjfyMl54k&feature=player_detailpage#t=136s (nie mogłam się powstrzymać! "remember how to dinosaurs we were?" :P)
UsuńA ja chętnie oddam gekony, jeżeli chcecie, to jaszczury, choć w wersji mini:)
UsuńGdynianko, serio? Ale one coś jeść muszą, prawda? to chyba nie miejsce na giełdę gadzią, ale gekon jest na liście marzeń... :)
UsuńJak najbardziej serio, mam 15 gekonów, które chętnie oddam, ale to faktycznie nie miejsce na takie rozmowy, dlatego proszę, pisz na: kasia.pawlik_gdy@wp.pl
Usuńmój wówczas kilkulatek zobaczywszy jadącą po ulicy betoniarę wydał radosny okrzyk- o jajo!
OdpowiedzUsuńfaktycznie jakaś taka wielkanocna była
-w paski:P
Siedzę sobie i czytam, i śmieję się w głos. Ile komentarzy, tyle fajnych historii. Cieszę się, że tu jesteście. No i bardzo, bardzo, bardzo. Bar-dzo! No, wiesz, Chustko! Że jest lepiej!
OdpowiedzUsuńOdnośnie dzielnych, niepokonanych ludzi oraz odnośnie marzeń z dzieciństwa (śmieciarki, itp. :-) - słyszeliście kiedyś o Randym Pauschu? Jeśli nie, bardzo mocno polecam obejrzenie tego wykładu: http://www.youtube.com/watch?v=ji5_MqicxSo
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto obejrzeć do samego końca. Wykład został wydany w formie książki, również w języku polskim (R.Pausch, "Ostatni wykład"), ale znacznie więcej o tym człowieku mówi ten film. Dla tych z nas, którzy na co dzień nie zmagają się z chorobą nowotworową, własną lub cudzą, są tam odpowiedzi na niektóre pytania - między innymi o to, po co pisane są blogi takie, jak ten.
Dobrych snów, Chustko.
Zgadzam sie, Randy to super postac.
UsuńKrzątając się w kuchni słyszałam czasami pytanie:
OdpowiedzUsuń"Mamo, nie masz tam trochę betonu do mojej betoniarki?"
Nie czytałam wszystkich komentarzy, ale.... czy ktoś przezywała FASCYNACJĘ SZAMBEM??? :) :) Otóż mój synek to pasjonat do dzisiaj! :) Kiedy był mały to niesamowitą atrakcją było sprawdzanie z dziadziusiem stanu szamba. W wakacje był na działce prawie 2 miesiace, więc sprawdzanie szamba stawało się swoistym rytuałem! :) Ale kiedy szambo uzyskiwało niepokojący stan to.... szaleństwo rozwijało się w pełni kiedy przyjeżdżał "pan od szamba"! :) Miało to także swój ciąg dalszy... Syneczku... kim chcesz być w przyszłości? Szambonurkiem mamuniu! Aktualnie chce być piłkarzem, ale sentyment do analizy zawartości szamba pozostał mu do dziś! :) :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia dla Ciebie Joanko i dla wszystkich! :)
Czytam Twój blog, jak najciekawszą książkę w życiu i o życiu...
http://www.youtube.com/watch?v=BIElwqDgFnQ
Z tymi szambiarzami to trzeba uwazac. Pewien szambiarz spod Kalisza, tak sie rozpamietal w swojej robocie, ze ktoregos razu stwierdzil, ze zbawi swiat. Jezdzil od wsi do wsi i wmawial ludziom, ze jest najlepszym szambiarzem na swiecie. I ludzie, na szczescie nie wszyscy, wierzyli w to. Niektorym zalatwial nawet prace, zapewniajac sobie tym samym ich dozgonny szacunek i uwielbienie. Traf chcial, ze pewnego razu w ramach rewanzu i nagrody za oddanie dla firmy zorganizowal impreze okolicznosciowa dla swoich pracownikow. Zabawa przeciagnela sie do poznych godzin nocnych, bylo wesolo i kolorowo. I wtedy stalo sie to, czego nikt nie przewidzial w najsmielszych snach. Pod oslona nocy, kiedy wszyscy juz posneli w najlepsze, w domu szambiarza wywalilo szambo. Po perskich dywanach slad nie pozostal, wszystko spowila lepka i cuchnaca maz. Ale ze chlop byl na schwal, zabrali sie wszyscy do roboty, z marnym jednak skutkiem. Cos sie popsulo na dobre i szambo wywalalo znowu i znowu i znowu. Wielu stracilo prace, inni sami zrezygnowali.
OdpowiedzUsuńChodza sluchy, ze podobno to poziom wod gruntowych podniosl sie nieznacznie i stad to wszystko.
Skąd ja to znam. Mój 10-latek nadal ma zajoba na pociągi i tramwaje. Uwielbia wycieczki w miasto i obserwacje nowych "Elfów". Myślałam, ze to minie (stanie na dworcach tez zaliczyliśmy), ale nie - ostatnio na wyprzedaży dorwał książeczkę o działaniu pociągów. A cysterny i smieciary oddał młodszemu kuzynowi:)
OdpowiedzUsuńStarłors też obecny - młody aktualnie zbiera kasę na gwiazde smierci od lego. Raczej wydorośleje niż uzbiera:>
Jak sie miewasz dzisiaj?
Chustko...przykry post nr 889. Trzymaj się jakoś
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChustko :*
OdpowiedzUsuńDajcie spokój. Po to wyłączone są komentarze pod następną notką żeby raczej nie komentować. Tak myślę...
OdpowiedzUsuńDobrze prawisz.
UsuńAno przykry... Uściski załączam.
OdpowiedzUsuń... tulę
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTwarze czasem znikają na chwilę i wracają by trwać nadal.
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńnie rozumiem co to znaczy, że znikła twarz, ale strasznie się boję.
OdpowiedzUsuńprzepraszam.
To jest nas dwie (lub dwoje) :-(((
UsuńChusteczko
OdpowiedzUsuńpisze po raz pierwszy chociaż czytam od dłuższego czasu.
Myślę o Tobie często, bardzo często. W ciągu dnia, rano, wieczorem. Wyobrażam sobie Twój dom, Ciebie, Twoich bliskich.
Jesteś jakoś we mnie, chociaz Cię nie znam. Stałaś mi się bliska, chociaż znam Cię tylko stąd.
Wysyłam ci dobrą energię. Chciałabym w każdym razie, żebyś poczuła, jak bardzo Cie polubiłam, jak bardzo mi imponujesz, jak bardzo mnie naznaczyłaś, jak bardzo pokazałas mi, że można inaczej patrzeć na życie. Dziękuję kochana....
Chustko, niedawno się dowiedziałam, że w trudnych chwilach bardzo wspierałaś moją znajomą, która na szczęście ma się już całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuńChciałam Ci podziękować i przesłać dużo wsparcia. Ściskam.
http://zmiany-2012.blogspot.com/ Moze ta pani coś doradzi. Słyszałam sporo dobrego na jej temat...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale moim skromnym zdaniem to pierdu, pierdu... Trochę wstyd :-(
Usuńjestem
OdpowiedzUsuńChustko, dzięki że jesteś i piszesz. Czytam...
OdpowiedzUsuńPrzesyłam mnóstwo pozytywnych myśli!
Wierzę, więc modlę się za Ciebie też.
Ściskam mocno,
mama Zoszki
Twarz nie może zniknąć-nie pozwalam!!!!!
OdpowiedzUsuńJoasiu, jestem z Wami....
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńprzeczytalam wczoraj wywiad z B. Prokopowiczem,bardzo poruszajacy, tez o tym jak ciezko jest byc tym wspierajacym
OdpowiedzUsuńdlatego podziwiam Chustko Wasz Team!
http://facet.onet.pl/MaleMEN/i-zeby-bylo-normalnie,1,5248954,artykul.html
a
Bardzo mnie zasmucił ten wywiad. Byłoby mi dziwnie, gdyby mój mąż po mojej śmierci poczuł się jak na rajskiej wyspie z motylami w brzuchu...
UsuńA przeczytałaś cały, czy tylko to jedno zdanie wyciągnięte z kontekstu. Mnie smuci zero - jedynkowe myślenie
UsuńChustko, kilka lat temu dostałam aparat fotograficzny od śp. Mamy. Odkurzyłam go teraz i jadę do lasu/na łąki zrobić zdjęcia jesieni. Nie używałam go wcześniej, nie robiłam zdjęć. Raczej to ja miałam robione zdjęcia. Teraz pojadę na peryferia miasta i poszukam piękna, które utrwalę na fotografiach. Ty mnie nauczyłaś dostrzegać piękno w każdym jesiennym liściu, w każdym drobiazgu i każdej chwili.
OdpowiedzUsuńHellou Chusti, towarzysze myslowo. A twarz? Przereklamowane :) Twoj duch przeslania Twoja twarz i tak :) najlepszego jak sie da dnia
OdpowiedzUsuńNie ma pociagu, dlaczego nie ma pociagu? Szlaban zamkniety, czy szlaban jest zamkniety? Tak, szlaban jest zamkniety. A gdzie jest droznik? Nie ma droznika, wlasnie, nie ma droznika. Moze droznik tez jest zamkniety???
OdpowiedzUsuńp.s o kurza twarz!
OdpowiedzUsuńweź się lepiej przejdź na spacer, serio.
UsuńDude, nie warto.
UsuńIgnorować.
To sprawa dla terapeuty i psychiatry.
przepraszam, zwykle ignoruję, ale tym razem poziom chamstwa zwalił mnie z nóg.
Usuńnie ogarniam.
już nie będę, sorry.
Jesteś Anonimowa dzidko potworem, z chęcią dałabym Ci w gębę, po męsku. W dziób.
UsuńPrzepraszam, jakiego chamstwa. Wyartykuowalam to, co prawdopodobnie 166 aktualnie zagladajacych tu osob na 100% mysli. Takie swiete wszystkie jestescie raptownie? Wyczuwam w powietrzu to i owo. Dude, jak widac sama zajrzalas tu juz dzisiaj conajmniej dwa razy.
UsuńChustko, a wiesz za co ja Ci chce podziekowac? Szkoda, ze w takich okolicznosciach, ale takiej lekcji WOS-u jaka wszystkim zafundowalas to nie ma nigdzie. Naprawde szkoda, ze w takich okolicznosciach, studenci socjologii i nie tylko...
Jest taki dowcip Raczkowskiego:
-Tato, moge nie isc na pierwsza lekcje?
-A jaka to lekcja?
-Wiedzy o spoleczenstwie.
-Mozesz nie isc.
Nie zgaduj co mysla inni bo trafiasz kula w plot
Usuńwyartyku_Ł_owałaś, zostaw trudne słowa w spokoju. kurtyna
UsuńWróć proszę
OdpowiedzUsuńChuściasta!
OdpowiedzUsuńWracaj!
Potrzebuję Twoich kciukensów, jutro i w sobotę!
Statystyka i ekonometria, pamiętasz?
Analiza finansowa jakoś poszła :)
I buzi Ci za to:*
I nie tylko za to..
Wiesz, dzisiaj wyrwałam się z pracy na chwile. Niczym uczniak na wagarach powędrowałam do Łazienek Królewskich.
Razem z aparatem szukałam jesieni.. Nie znalazłam. Tam jeszcze lato w pełni :)
Nie wiem jak u Was, ale słoneczko dzisiaj tak pięknie grzało.. :)
Trzymajcie za mnie kciuki!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześc, Chustko:) Przedstawiam się. Trafiłam do Ciebie dzisiaj pierwszy raz przez innego bloga i zostałam na dłużej. Pozdrawiam Cię mocno.
OdpowiedzUsuńPogorszyło się. Cierpi.
OdpowiedzUsuńPosta nie będzie, bo nie ma sił.
Dzieki za wiadomosc, Niemezu... Strasznie tu smutno bez Chustki a jeszcze smutniej, ze biedactwo cierpi...:(
OdpowiedzUsuńNasza kochana Chustka... Prosze ja uscisnac od nas i ukochac.
Ja tez cierpie i to bardzo, a Chustka stala mi sie tak bliska jak siostra. Wykonala cos przeogromnie wielkiego.
OdpowiedzUsuńp.s droznik nie jest zamkniety.
OdpowiedzUsuńNiemężu, wspieram myślami.
OdpowiedzUsuńJoasiu...
OdpowiedzUsuńPrzytulam mocno, Asiu. Mam nadzieję, że śpisz teraz spokojnie i śnisz o czymś pięknym. I że jutro będzie dużo lepiej.
OdpowiedzUsuńCiepłe myśli
OdpowiedzUsuń