wyrzeźbiłam pierwszego e-Adolfa, częściowo w Photoszopiu, częściowo w Ilusiu.
jak na pierwsze próby w życiu z tymi programami - jestem w miarę zadowolona. Niemąż niby pokazuje mi co i jak robić, ale On operuje skrótami klawiaturowymi i ma duże dłonie, więc mimo wyciągania szyi jak żyrafa nie widzę dokładnie co robi.
***
Giancarlo został wczoraj przywieziony przez tatusia (widać jednak da się) do domu.
jak zwykle śmierdział popielniczką, więc żeby nie obrzygać własnego dziecka, przeprowadziłam kompleksowe czyszczenie: Syn do wanny, ubranka do pralki, torba do wywietrzenia.
Opowiedział jak się bawił w piątek na weselu w Wilczeńcu: skakałem na dworze na trampolinie aż było ciemno, potem upadłem na nos i płakałem z bólu i krzyczałem tatusiu, tatusiu, ale tatuś balował i mnie nie słyszał. różne panie i panowie do mnie podchodzili i ze mną rozmawiali na różne tematy, ale nie wiem o czym. potem była całkiem noc, jakiś pan i wujek przyjechali i zabrali mnie do samochodu i zawieźli do domku tatusia, bo tatuś tak balował do rana, że aż zasnął na weselu i dlatego spać położył mnie wujek Konik, bo tatusia ze mną nie było.
(ommmm... ommmm-om-ommmm... nie, nie denerwuję się, wcale się nie denerwuję, gdyż raka mam i nie mogę się denerwować, więc się nie denerwuję, wcale się nie denerwuję).
jeśli po przeczytaniu powyższego akapitu nurtuje Was pytanie, czy Ojciec Giancarla jest kryptoalkoholikiem / beztroskim bezmózgiem / nieodpowiedzialnym, wiecznym chłopaczkiem, to zawiadamiam Was, że nie musicie się zastanawiać. znam prawidłową odpowiedź, którą się nie podzielę.
a dla mojego ukojenia przyjmijmy hipotetycznie, że taka jest większość mężczyzn i że trafiłam na takiego na podstawie rachunku prawdopodobieństwa.
ktoś przecież musiał, tj. któraś.
***
powiodłam dziś Giancarla i Jego przedszkolnego de-best-frjenda na "Disco robaczki". fabuła dość słaba, ale wspaniała muzyka i genialne tłumaczenia piosenek.
12 lat temu