piątek, 31 grudnia 2010

[257]. Sylwester.

Miłego Sylwestra.
I dobrego 2011.

czwartek, 30 grudnia 2010

[256]. rzeczy martwe.

rzeczy martwe, jak głosi powiedzonko, bywają złośliwe.
niestety.
zepsuł się wczoraj w nocy komputer Niemężowi, więc robota się wysypała, więc terminy zagrożone, więc i tak dalej.

wyjazd Sylwestrowy odwołany.
siedzimy w domu.
a komp w serwisie.

środa, 29 grudnia 2010

[255].odżywianie.

na forum onkologicznym ktoś zapytał się, co jeść po resekcji żołądka.
jestem już dwa i pół miesiąca po resekcji i śmiało mogę odpowiedzieć na to pytanie.
NIE WIEM.
jeśli wczoraj jadłam to, co jadłam, a dziś zjem to samo, to wcale nie jest powiedziane, że nie będzie mnie bolał brzuch (chociaż wczoraj nie bolał).
lub odwrotnie.

jedyne co jest pewne to banan.
banan jest niezawodny.
po bananie nic mi nie jest.
i po izostarze.
ale tylko cytrynowym.

(i po czipsach).

wtorek, 28 grudnia 2010

[254]. na drutach.

popylam na drutach, a nie jest to rzecz prosta, ponieważ jestem mańkutem.
w związku z tym, gdy patrzę na jakieś objaśnienie ściegu, muszę przyłożyć do obrazka lusterko, a wtedy zobaczę to samo, co Wy, prawi ludzie.
sprawa staje się już nużąca, gdy czytam o oczkach lewych, które u mnie są oczkami prawymi i vice werset.
wówczas poddaję się i wracam do popylania na drutach w sobie tylko znany, szmajowy sposób.

na fotach - czapka w całej swojej krasie oraz fragmenty szalika.
ktoś sobie życzy replikę? bo mam jeszcze sporo wełen, a sił li tylko na leżenie i popylanie...
(zaczęłam już nawet dziubać szalik dla Syna. i zakomunikowałam Niemężowi, że Jego też ta atrakcja estetyczno - praktyczna nie ominie).

poniedziałek, 27 grudnia 2010

[253]. blog roku 2010.

zawsze lubiłam przygody :)
zgłosiłam się, a co.
http://www.blogroku.pl/chustka,gwf20,blog.html

(myślałam o zgłoszeniu się w kategorii blog literacki, ale uznałam, że trąciłoby to megalomanią).



***

któregoś dnia przesłuchiwaliśmy z Synem płytę z kawałkami mjuzikalowymi, w tym - Marię z West Side Story.
Giancarlo, miłośnik muzy, słuchał w skupieniu, ale gdy po raz kolejny usłyszał nawoływania do tytułowej, nie wytrzymał.
oderwał się od klocków, popatrzył na mnie poważnie i zapytał: czy on z wołaniem tej Marii to trochę nie przesadza?

pożyjesz, zobaczysz, Synu.

niedziela, 26 grudnia 2010

[252]. kino.

rok temu w kinie zapoznałam Niemęża.
uczciliśmy tę rocznicę oczywiście pójściem do kina.

polecamy Megamocnego.

sobota, 25 grudnia 2010

[251]. Boże Narodzenie.

z okazji Świąt
składamy
Wam
życzenia -
wszystkiego, co najlepsze.

piątek, 24 grudnia 2010

[250]. wspomnienie.

pamiętam choinkę z dzieciństwa.
honorowe miejsce zajmował Jezusek - kartonik z rysunkiem dzieciątka przyklejony do pomarszczonego celofanu.
z nabożną czcią układałam na gałązce to cudo, starając się, żeby leżał na wysokości mojego wzroku, bym mogła cieszyć się jego dostojną odpustowością.

***

dwa lata temu, kiedy jeszcze żył nasz jamnik, Agrest, ozdobiłam choinkę cukierkami.
pomyślałam, że tak będzie bardziej świątecznie i strojnie.
bardzo byłam z siebie zadowolona, bo w świetle lampek sreberka cukierków prezentowały się doskonale.
ale wystarczyło, że wychodziłam z pokoju, gdzie stała choinka, a działo się tam coś dziwnego - cukierki, przy akompaniamencie dziwnych dźwięków, znikały.
zakradłam się dyskretnie, podejrzeć, co się dzieje.
jamnik, robiąc stójkę przy drzewku, delikatnie znizywał cukierek po cukierku.
i zjadał.
a obślinione papierki wypluwał za choinkę.

***

Dobrych Świąt!

czwartek, 23 grudnia 2010

środa, 22 grudnia 2010

[248]. choinka.

podjechaliśmy (koło wymienione, tak, tak) na parking lokalnej mekki konsumpcjonizmu celem kupienia choinki.
panowie sprzedawcy kulili się jak kurczaczki w starym golfie.
po dłuższej chwili jeden wychynął z fury.

przed zakupieniem zażyczyłam sobie otrzepania choinki ze śniegu.
- ja nie jestem od trzepania - zażartował pan rezolutnie.
- słyszałam, że mężczyźni SĄ od trzepania - odparłam nie mniej banalnie.
pan zachichotał dziko i zwrócił się, nieopatrznie, do Niemęża: a pan jest mężem tej pani?
Niemąż, który był wczoraj fatalnie społecznie aspołeczny, na to: nie, jestem koleżanką, niemiecką sportsmenką na sterydach, najebać ci?


niewtajemniczonym opiszę wygląd Niemęża: sumiaste wąsy i broda, prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu i tyle samo wagi.

a panowie byli całkowicie spaleni trawą, więc przydało im się trochę tresury.

wtorek, 21 grudnia 2010

[247]. kierowca.

kierowca ze mnie przenaderwyśmienity, uwielbiam prowadzić w korku, uwielbiam jeździć w trasę.
nie ma pogody, która by mnie zniechęcała do siadania za kółkiem.
niestety teraz męczę się łatwo i każdy przelot autem jest okupiony sporym wysiłkiem.

tak było również wczoraj.
pojechałam kupić prezent Niemężowi.
kupiłam, wróciłam.
nieludzko wytrzęsiona, z płucami w gardle, żebrami zaplątanymi za jelita, z jelitami wypadającymi nosem.
pomyślałam sobie - kwestia zawieszenia.
czas na Citroena, najlepiej DS.

dziś zeszłam do auta, patrzę i widzę.
flak.
przejechałam jakieś trzydzieści kilometrów po asfalcie na flaku.
nic dziwnego, że mnie wytrzęsło.

poniedziałek, 20 grudnia 2010

[246]. Ewa Zofia.

urodziła się dziś nad ranem, a ja dożyłam tej chwili.
Boże, dziękuję.

niedziela, 19 grudnia 2010

[245]. neneneneneneneneeeee.

a ja wiem co dostanę pod choinkę od Niemęża!

sobota, 18 grudnia 2010

[244]. lepiej.

byłam dziś w stolicy.
wystawa fotograficzna, jarmark litewski na Starym Mieście, zupa w knajpie.

wytrzymałam wszystko, ale w drodze powrotnej zaliczyłam zgon.
leżę teraz i odpoczywam.

co za dużo to niezdrowo, jak mawiały nasze babcie.
a ja jakoś nie umiem się powstrzymać od łapania chwil.

piątek, 17 grudnia 2010

[243]. przedświątecznie.

jemioły nie kupiłam, trochę posprzątałam, jutro reszta sprzątania.

byłam po prezenty.
żałosna jestem: wchodzę do sklepu, szybko wybieram coś do kupienia, Niemęża wysyłam do kasy, sama wychodzę szukać krzesła z oparciem, żeby opaść.
żal.

czwartek, 16 grudnia 2010

[242]. może.

skończyłam dziergać czapkę, przeszłam do szalika.

a jutro może nawet posprzątam w domu.
i kupię jemiołę.
i dekoracje filcowe w Biedrze.
kto wie...

środa, 15 grudnia 2010

[241]. sinusoida.

już mnie nudzi pisanie o ryczeniu jak tygrys, chociaż niestety temat jest nadal aktualny.
staram się radzić sobie, ale wiele to kosztuje.

w związku z tym mam myśl dla Was: cieszcie się tym, co macie.
może być gorzej.

wtorek, 14 grudnia 2010

[240]. ser.

dziś lepiej niż wczoraj.
łykam Metaclopramid, jem powoli i leżąc na boku, a zgodnie z Waszymi zaleceniami przestałam pić miętę.
myślę, że jest super - dziś tylko dwa razy ryczałam dziarsko uaaaaaa do plastikowej torebki.

do tego, jakże genialnego stanu rzeczy, przyłożył się wieczorem Roman Kluska, którego wyrób Niemąż dostał od jednej ze swoich uczennic.
pogryzam wytwornie cieniutkie plasterki aromatycznego sera, spoglądam na zdjęcie pana Kluski i jego siostry mniejszej i nie mogę przestać się dziwić, dlaczego obydwoje są ujęci z tego samego profilu i dlaczego mają tak podobne, rozkosznie różowe, uszka.

jestem szczęśliwa.
chwilo, trwaj.

poniedziałek, 13 grudnia 2010

[239]. profesor.

dopełzłam dziś do profesora, który mnie operował.
pożaliłam się, rozpłakałam się.
dziecino trzymaj się, dziecko musisz wychować.

zlecił rtg z kontrastem w tym tygodniu, dowiemy się skąd odruch wymiotny.

niedziela, 12 grudnia 2010

[238]. jak pies.

ujebana jestem.

poleżę - mam odruch wymiotny, łyk mięty - nudności, wyją jelita.
siadam więc na łóżku, kolana pod brodą, głowa wysoko na poduszkach, ręce pod głową.
Niemąż mówi, że mam ramadan.
(a pięty bolą od pośladków. albo pośladki od pięt - nie wiem co chudsze).

kurwunia, to już prawie drugi miesiąc ramadanu.

sobota, 11 grudnia 2010

[237]. gastrolog.

byłam na pierwszej i ostatniej wizycie u lekarza, pana doktora Buca Cwanego.
po chwili protekcjonalnego tonu, gdy przejrzał dokumentację, szybko podjął reskjumiszon swojej osoby i spławił mnie, przepisując Metaclopramid.

ja go rozumiem, po ch... mu taka pacjentka.
lepiej trzaskać gastroskopie, tym bardziej, że kosztują dwa razy tyle co zwykła konsultacja.

piątek, 10 grudnia 2010

[236]. moja Siostra...

...przyszywana robi klimatyczne zdjęcia...

czwartek, 9 grudnia 2010

[235]. wynik morfologii.

za dużo płytek, za mało żelaza.
i ogólnie tak sobie.

szczególnie też.

środa, 8 grudnia 2010

[234]. constans.

jest jak było.
może nawet nieco gorzej.
ale zmusiłam się i morfologię zrobiłam.

wtorek, 7 grudnia 2010

[233]. montewerest.

wspięłam się dziś na szczyt możliwości i przecierpiałam czterdzieści minut na występach Syna w przedszkolu.

***

i tak oto kolejny tydzień leżę jak ściera.
drażni mnie to.
ale nie daję rady nic z tym zrobić.
nie mam sił.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

[232]. Mikołajki.

z okazji Mikołajek Syn dostał od nas zdalnie sterowany helikopter, a ja zupę ogórkową od Babci B.
Niemąż, tradycyjnie, dostał możliwość masowania mnie, dzięki czemu nie szarpały mną bardzo duże torsje, tylko nieco mniejsze.

a.
no i licealny narzeczony, pan psychiatra, podał nazwę tabsów, które może pomogą.
tylko trzeba uwierzyć ;]

niedziela, 5 grudnia 2010

[231]. niedziela.

przeleżałam całą niedzielę w łóżku, korzystając z nieobecności Syna, który został pobrany przez Tatusia.
okazało się, że leżenie dobrze robi na nierzyganie.
no ale przecież nie da się przeleżeć życia.
chyba.

sobota, 4 grudnia 2010

[230]. mantra.

Babcia B. powtarza jest dobrze.

jakie to relatywne.

piątek, 3 grudnia 2010

[229]. Ensure.

odruch wymiotny nadal ma się świetnie.
zaczęłam dziś pić odżywkę, po której odruch wymiotny ma się jeszcze lepiej niż świetnie.

ta zima musi kiedyś minąć...
zazieleni się...

czwartek, 2 grudnia 2010

[228].

Kasia nie żyje.
nie mam słów.
...blog się nie nadaje do przeżywania niektórych emocji.
 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga