(Steven Sharp Nelson - The cello song)
rok temu, gdy prawie miesiąc przeleżałam na Mazurach, Niemąż brzdąkał mi to na gitarze, do snu.
***
na początku chorowania usiłowałam żyć tak, jak wcześniej - być cały czas w działaniu.
wściekałam się na siebie, gdy po zmywaniu naczyń nie miałam już siły na odkurzanie czy zakupy.
a teraz z największą przyjemnością kładę się i ozdobnie zalegam.
trzy lata temu nie uwierzyłabym, że tak mogę.
a jednak.
odwożę Syna do szkoły, wpadam po drodze na pocztę/do sklepu i hop! - już jestem w poziomie.
leżę.
kocica mości się w wezgłowiu łóżka, ja opatulam się mięciutką kołderką, poprawiam stos poduszek i drzemiemy, odpoczywamy.
by nie musieć przerywać tej cudownej czynności, w zasięgu ręki mam termokubek z zieloną herbatą, kiść bananów, tonę książek, czasopism, laptopa i komórkę.
jestem tak wyspecjalizowana w leżeniu, że mogłabym się habilitować.
nauczyłam się nawet odrzucać myśli o zaległych zajęciach:
- czeka pranie, nieposegregowane od trzech dni? poczeka, przecież nie ucieknie
- w kątach kłębi się sierść kota? trudno, jak się zbierze więcej, będzie bardziej widoczna.
i pomyśleć, że musiałam zachorować, żeby umieć ustalać priorytety czynności.
a może z wiekiem przychodzi poluzowanie cugli?
rok temu, gdy prawie miesiąc przeleżałam na Mazurach, Niemąż brzdąkał mi to na gitarze, do snu.
***
na początku chorowania usiłowałam żyć tak, jak wcześniej - być cały czas w działaniu.
wściekałam się na siebie, gdy po zmywaniu naczyń nie miałam już siły na odkurzanie czy zakupy.
a teraz z największą przyjemnością kładę się i ozdobnie zalegam.
trzy lata temu nie uwierzyłabym, że tak mogę.
a jednak.
odwożę Syna do szkoły, wpadam po drodze na pocztę/do sklepu i hop! - już jestem w poziomie.
leżę.
kocica mości się w wezgłowiu łóżka, ja opatulam się mięciutką kołderką, poprawiam stos poduszek i drzemiemy, odpoczywamy.
by nie musieć przerywać tej cudownej czynności, w zasięgu ręki mam termokubek z zieloną herbatą, kiść bananów, tonę książek, czasopism, laptopa i komórkę.
jestem tak wyspecjalizowana w leżeniu, że mogłabym się habilitować.
nauczyłam się nawet odrzucać myśli o zaległych zajęciach:
- czeka pranie, nieposegregowane od trzech dni? poczeka, przecież nie ucieknie
- w kątach kłębi się sierść kota? trudno, jak się zbierze więcej, będzie bardziej widoczna.
i pomyśleć, że musiałam zachorować, żeby umieć ustalać priorytety czynności.
a może z wiekiem przychodzi poluzowanie cugli?
od zawsze mówię, że choroba i kryzys doskonale przywracają właściwe proporcje. I świetnie, że umiesz z tej sytuacji wycisnąć coś dobrego.
OdpowiedzUsuńPo czterdziestce też sobie poluzujesz. Jak ja:)
OdpowiedzUsuńZ wiekiem Asiu na pewno;)pozdrawiam Cię najserdeczniej:)
OdpowiedzUsuńmysle, ze wiekiem i z jasnym ustaleniem swoich priorytetow. ja sobie w pewnym momencie zdalam sprawe, ze to czy wykonalam cos perfekcyjnie i w takim czasie jak chcialam, jest zauwazane tylko przeze mnie, wiec czy jest az taki sens sie o to zabijac? czas uczy pokory...
OdpowiedzUsuńmatylda
eee, to wszystko nieprawda- ludzie, ktorzy wychodza z choroby wracaja do wszystkich starych nawykow
OdpowiedzUsuńtak samo z docenianiem zycia- czlowiek je ceni tylko wtedy gdy obawia sie, ze je straci, jak zagrozenie mija- zachwyt nad zyciem tez mija
ja po 30 zaczęłam :) ale muszę się zmobilizować bo nam robota zalega.
OdpowiedzUsuńwczoraj miły pierwszy raz doświadczył zadupiowej zimy, oplopług i łopata poszły w ruch :)
Li dobrze prawi
OdpowiedzUsuńczterdziesta to magiczny przełom. Nie drazni juz bałagan, nie meczą przyziemne sprawy. Wtedy mozna juz zyc :))
Czy Ty usilujesz nam delikatnie dac do zrozumienia ze Twoj stan sie pogarsza?
OdpowiedzUsuńnieee, to nie kwestia wieku czy choroby ... ja mam tak od zawsze :o)
OdpowiedzUsuńChustko a moze wiesz jak dojsc do takiego stanu totalnego wyczylowania bez rownoczesnej koniecznosci chorowania? Po ja juz po 40-tce i dalej nadpobudliwa jestem i w podskokach zyje :)
OdpowiedzUsuńEllen
...jeeezzzuuu jak Ty pieknie piszes o zwykłych rzeczach.
OdpowiedzUsuń...magicznie...
...normalnie...
...zwykle...
sw
BRAWO!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKurcze, a ja bez choroby tak mam:D
OdpowiedzUsuńnie gonmy za przyziemnymi sprawami ...one nie zajac nie uciekna :) bo nie znajdziemy czasu i nie dostrzezemy piekna w zyciu i tego co najwazniejsze...
OdpowiedzUsuńmilej niedzieli :)
A.
kiedys Asiu wrocisz do tej "normalnosci" biegania pedu zycia... wiec poki mozesz korzystaj odczuwaj przezywaj potem ciezko na to znalezc czas w tym pociagu zycia...
OdpowiedzUsuńA.
A propos relaksu w pozycji horyzontalnej, sushi-poducha only for you!
OdpowiedzUsuńhttp://www.perpetualkid.com/sushi-pillow.aspx
Buzi,
Keda
Mam tak bez choroby od zawsze i moja sąsiadka też. przenosimy się z kawkami z jej barłogu do mojego.
OdpowiedzUsuńKarola
Ja też tak mam bez choroby ;D
OdpowiedzUsuńJa mam tak od urodzenia, no to z wiekiem.
OdpowiedzUsuńhej a ja uwielbiam takie chwile jest cisza i ja oddycham mysle jestem
OdpowiedzUsuńhej Chuściu, dobrze prawisz.
OdpowiedzUsuńpo latach katorżniczej i odczłowieczającej pracy w korpo, bez chwili wytchnienia na delektowanie się codziennymi czynnościami i wszystkimi tymi małymi cudami, pewnego ranka doznałam oświecenia - Ktoś mi nakazał złożyć wypowiedzenie. Jak mi nakazano, tak też uczyniłam. A że byłam na skraju załamania fizycznego i psycąhicznego, najprawdopodobniej uratowało mi to zdrowie. Dlaczego dostąpiłam tej łaski, nie wiem do dziś. Było to bardzo dawno temu, w odległej galaktyce, ale wdzięczność pozostała. Kisses from under the blankets :) xxx
Bzdura. ja nie jestem chora ani nie mam nikogo bliskiego kto by byl chory (i oby tak to pozostalo) i doceniam kazda chwile.
OdpowiedzUsuńmatylda
Ja kocham żyć na luzie. Dzisiaj już bardziej mogę, gdyż jestem na emeryturze. Stan ,kiedy nic nie muszę jak najbardziej mi odpowiada.
OdpowiedzUsuńmasz wyjątkowe szczęście, matyldo. keep it up
OdpowiedzUsuńJa zawsze doceniałam życie, jego piękno i uroki. Nigdy nie miałam łatwo, zatem docenianie chwil radości i intensywność życia oraz harmonogram wykonania były we mnie bardzo mocne.
OdpowiedzUsuńTeraz jak i wcześniej układam sobie plan co ważniejsze, czasem plan porzucam. Zawsze ode mnie i mojego komfortu ważniejsi są inni. Wypoczywam zbyt mało ale są dni w których padam i wtedy inni też idą w odstawkę.
Taka jedna odrzucona
Ja chyba zawsze tak mialam, moze nie to, ze caly dzien pod pierzynka, ale o tym, ze wyscig szczurow nie dla mnie, czulam zawsze, podstepnie urywajac sie z pracy jak tylko sie dalo...zostalo mi do dzisiaj...ale koty w katach mnie draznia i nie ma to u mnie nic wspolnego z wyluzowaniem. Nie ruszam na nie od razu ze szmata, ale mnie draznia...
OdpowiedzUsuńOtóż to! Ale do tego chyba trzeba dojrzeć. Ja wciąż się gubię w ustalaniu priorytetów i gonię za czymś, o czym nikt nie pamięta następnego dnia, że było takie "ważne".
OdpowiedzUsuńzgadzam się z anonimem z 12:11 - chustka sama to potwierdziła - gdy miała "remisję" szybko wróciła do pędu życia zawodowego.
OdpowiedzUsuńkk
u mnie z wiekiem i z dziecmi :D
OdpowiedzUsuńprzyszlo poluzowanie, na szczescie, bo inaczej wszyscy by zwariowali
"ozdobnie zalegam"- made my day:). Ale z innej beczki- dobrze, ze puszczasz komentarze, od czasu do czasu, rożnych złośliwych idiotów. To taki zimny kubeł wody, przypominający, jak cenić należy życzliwych i wrażliwych ludzi. Że to skarb. Siły życzę.
OdpowiedzUsuńmi się musiało zachorować żeby zwolnić. Zarzynałam się do granic i uwielbiałam to. Teraz uwielbiam po prostu sobie być i powoli ślamazarnie podziwiać jak to fajnie jest, kiedy nigdzie się nie spieszę i nic nie muszę.
OdpowiedzUsuńpo czterdziestce było dużo lepiej, ale i tak żeby odpocząć często potrzebowałam grypy. no ale po pięćdziesiątce, to już hohohoho, luuuuz ;D
OdpowiedzUsuńdzieki schronienie. po prostu najgorszy dramat dla mnie w zyciu to byloby nie byc szczera sama ze soba i sie oszukiwac.
OdpowiedzUsuńno to musisz mieć niezły syf w domu ;]
OdpowiedzUsuńCzasem tak bywa, ze choroba czy inne dramatyczne wydarzenie przywraca nas do pionu - jak to ktos tu wspomnial. Luzuj sobie Kochana bez wyrzutow sumienia, celebruj te chwile, zbieraj energie, bo jest Ci bardzo potrzebna.
OdpowiedzUsuńPatrycja
hmmm ,ja do 40 jeszcze chwila ,a juz mi się nie chce ,po pracy jak wchodze to ogarniam wzrokiem po tr ojce moich chłopców i zasiadam mysląc za co sie chwyćić:)
OdpowiedzUsuńno. a kurz jest po to, żeby był:) jak tłumaczę np. mojej mamie. bo po co innego miałby być??
OdpowiedzUsuńlowe, a. rok
Nie zgadzam się, że to przychodzi z wiekiem oraz - że tak po prostu odchodzi, kiedy zagrożenie mija. Wydaje mi się, że to może pojawić się z każdym naprawdę solidnym kopem w d..ę. U mnie przyszło w wyniku traumatycznego wydarzenia , niezwiązanego z chorobą (choć skutkującego chorobą) i od dwóch lat nie odchodzi (mimo, że choroba dawno odeszła), a mam dopiero 25. Przedtem było naprawdę ostro. 4h snu na dobę, porządeczek i łapanie za ogon wszystkiego, co się pojawiało. I gdyby ktoś mnie wtedy o to zapytał też twierdziłabym, że "doceniam chwile/życie/piękno rzeczy małych". A jednak - to docenianie teraz i wtedy - bez porównania. Teraz czuję się co prawda trochę bardziej hm... poturbowana, ale widzę dużo, dużo więcej. I potrafię bez wkur*u przejść nad przetaczającymi się tu i ówdzie kłakami kurzu (vel.niezałatwionymi sprawami) do porządku dziennego, odwrócić się do nich tyłkiem i bez stresu zająć się drobnymi przyjemnościami.
OdpowiedzUsuń"Ozdobnie zalegam"- bardzo mi się podoba. Pozwolisz, że zapożyczę, stawiam, powiedzmy, kiść bananów, że się przyjmie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
D.
ja jestem sprzątająca inaczej :)
OdpowiedzUsuń"Ozdobne zaleganie" chyba ci ukradnę i wkręcę na stałe do słownika. :)
OdpowiedzUsuńBłagam Le o wybielenie zębów... Super dziewczyna ale koloryt uzębienia mnie osłabia. Z góry przepraszam za nietypową prośbę
OdpowiedzUsuńanonimowy z 00:02 - a czy np. ja powinnam dodać sobie pół twarzy, tudzież wybielić? Bo może to też osłabia. ;)
OdpowiedzUsuńAnonimie z 00:02. Z moimi zębami jest wszystko w najlepszym białym porządku, ale dziękuję za troskę.
OdpowiedzUsuńHej anonimie z 00.02, zmieniłam sobie uśmiech na oko.
OdpowiedzUsuńNapiszesz, że mam zeza? :D
Li> to nie jest śmieszne. masz na avatarze tylko jedno oko.
OdpowiedzUsuńto chyba znaczy, że jesteś cykopem.
jedno oko i żółte zęby może oznaczać tylko jedno: potwórrrrrr na bloguuuuuu!!!!
OdpowiedzUsuńcykLopem, rzecz jasna :]
OdpowiedzUsuńkusi mnie żeby wrzucić mój dekolt :P
OdpowiedzUsuńe tam, Aśka, sprawdziłaś w guglach:))
OdpowiedzUsuńI tak wiadomo, że myślałaś, że cykop:P
olaboga
OdpowiedzUsuńchyba
zamknę bloga
mam tu cyklopa
bez jednego oka
z żółtymi zębami
straszy nocami
nim sen mnie zmorze
OdpowiedzUsuńpokaż dekolt potworze
hehe, a jakie nogi krzywe:P
OdpowiedzUsuńNa wszelki wypadek masz drugie oko, ale to fotomontaż... uhuuuuuu
mój dekolt brakiem dotknięty
OdpowiedzUsuńpozostanie na wieki zamknięty
chyba powinno być "zmoże".
OdpowiedzUsuńpotwór nie ma nóg,
bo on nóg jest wróg.
Zmoże tylko gdy zmorze
OdpowiedzUsuńzamarzy się morze
dość pisania,
OdpowiedzUsuńbo potwór brakiem piersi się zasłania.
dobranoc, koniec występów.
kurtyna.
potwór kompletnie złamany
OdpowiedzUsuńliże swoje rany
i
pierś cherlawą wytęża
w poszukiwaniu oręża
zdolnego do walki z prostakami,
głupkami i anonimami.
Howgh!
A poza tym jestem śliczna.
I jeszcze cudownie zarozumiała.
I oczywiście przekonana o swojej doskonałości.
Teraz kurtyna!
... and standing ovation ;]
OdpowiedzUsuńProponuję nowy temat na blogu: rymy na zadany temat. :)
OdpowiedzUsuńMoże trolle zaczną rymować? To byłaby jazda dopiero. :)
Jak Ty sobie radzisz z finansami?? Moim marzeniem jest poluzowanie cugli,ale tyle jest dziur do połatania,że,zluzowane na chwilę,powodują straty czasem nie-do-nad-ro-bie-nia. A wtedy trzeba gnać jeszcze szybciej,żeby chociaż spróbować! nadrobić... Pętla jakaś... A może trzeba męża na Niemęża zamienić :)
OdpowiedzUsuńChustko, a moze przeprowadzilabys agitke- na glosowanie na bloga zorki na Blog roku 2011, kategoria literacka)? na prawde warty jest zwyciestwa- zwlaszcza jesli porownasz z konkurencja.
OdpowiedzUsuńjesli nie wspomnisz w swoim wpisie- to zrobie odpowiedni koment pod Twoim kolejnym wpisem, ok? (to czy nalezy go przepuscic- pozostawiam do Twojego uznania oczywiscie).
Aha, Zorka nie ma z moja agitka nic wspolnego. nic nie wie, nie namawiala ani nic podobnego. nie znamy sie.
ps To nie jest do publikacji oczywiscie
pozdrawiam serdecznie
W sumie mam tak jak Sylwia z 11.01. - największe spustoszenie w moim życiu czyni praca (chodzi i o stresy i o godziny pracy i parę innych kwestii), ale mimo, że mam tego świadomość po prostu nie mogę jej porzucić, a zamienić nie mam na co (przyglądałam się różnym opcjom, ale w Polsce B nie jest różowo). Więc mimo priorytetów ustalonych - rzeczywistość u mnie skrzeczy. I żeby była jasność - zarabiam niewiele ponad 2 tys. więc to nie jest kwestia materializmu, lecz zwyczajna, szara walka o byt.
OdpowiedzUsuńJa się gubię z tym luzowaniem cugli.
OdpowiedzUsuńCzasami niech się wali, niech się pali sen to żart 3 doby i jazda, prześpię się ze 2h i dalej jazda ze wszystkimi 'muszę' - tak, pstryk! Znikąd. Bo z jednej strony uwielbiam taki tryb, z drugiej - lubię się lenić od obowiązków. Tylko ta akcja lenistwa czasem przypada nie na ten moment. Tak dziwnie u mnie - im mniej zmęczona jestem, tym mniejsze szanse, że zrobię wszystko albo chociaż zacznę część. Padam na pysk - a, co mi tam - zrobię więcej niż muszę.
W tej kwestii totalnie siebie nie rozumiem i po latach walki ze sobą nic się nie zmieniło.
Ozdobne zaleganie:)))
OdpowiedzUsuńJuż tylko anonimowa.
Li pisze...
OdpowiedzUsuń"Chustko, a moze przeprowadzilabys agitke- na glosowanie na bloga zorki na Blog roku 2011, kategoria literacka)? na prawde warty jest zwyciestwa- zwlaszcza jesli porownasz z konkurencja.
jesli nie wspomnisz w swoim wpisie- to zrobie odpowiedni koment pod Twoim kolejnym wpisem, ok? (to czy nalezy go przepuscic- pozostawiam do Twojego uznania oczywiscie).
Aha, Zorka nie ma z moja agitka nic wspolnego. nic nie wie, nie namawiala ani nic podobnego. nie znamy sie.
ps To nie jest do publikacji oczywiscie
pozdrawiam serdecznie"
Aż z ciekawości zajrzałam...
Nie wszystko , ale większość przeczytałam .
Niech Sylwia dostanie tego laptopa.
Sms wysłany.
A tak w ogóle, to w jaki sposób oceniać to wszystko , jaką miarkę przyłożyć ? Nie wiem zupełnie...
Ludzie umierają jej na rękach a Ona jeszcze myśli o laptopie dla Sylwii...
Drogie jury! Czy macie jeszcze jakieś wątpliwości ???
Lilka. :) Bardzo dziękuję. Chustka chyba wypuściła prywatę. ;)))
OdpowiedzUsuńNie znamy się faktycznie, tym bardziej jestem wzruszona twoją inicjatywą, ale najzabawniejsze, że w tej sprawie piałam dziś rano maila do chustki!
Bo wiem, że to słuszna sprawa jest!
oj - joanno! (tu lapie sie za glowe).
OdpowiedzUsuńNo dobrze, skoro Twoje przyzwolenie mam - to niniejszym oswiadczam, ze AGITUJE. agituje ze blogiem Zorki, ktory bierze udzial w konkursie na blog literacki roku. Na blog ten trafilam przez blog Chustki. Zorka pisze uroczo, subtelnie, wrazliwie. zachecam do czytania
http://zorkownia.blogspot.com/2012/01/blog-roku-cd.html#comment-form
i do glosowania. blog wart jest tego.
http://www.blogroku.pl/kategorie/zorkownia,gwk8z,blog.html
ps. oswiadczam, ze zorka nie ma z ta agitka NIC WSPOLNEGO. nie znamy sie, ona nawet nie wiedziala ze ja podczytuje. Dziekuje Chustce za uzyczenie swojego bloga.
Anonimek z 0;02
OdpowiedzUsuńOko zdecydowanie bardziej wyjściowe i do pokazywanie, dobra robota. Zęby wsadzić i wyszorować w photoshopie. Będzie rewelacja... Le nie ma dystansu ale i tak ją lubię
Odpalę dziś chyba czerwone wytrawne, by pocelebrować wzruszenie...
OdpowiedzUsuńBo wzruszona jestem bardzo.