niedziela, 15 stycznia 2012

[636].

(Steven Sharp Nelson - The cello song)
rok temu, gdy prawie miesiąc przeleżałam na Mazurach, Niemąż brzdąkał mi to na gitarze, do snu.

***

na początku chorowania usiłowałam żyć tak, jak wcześniej - być cały czas w działaniu.
wściekałam się na siebie, gdy po zmywaniu naczyń nie miałam już siły na odkurzanie czy zakupy.
a teraz z największą przyjemnością kładę się i ozdobnie zalegam.

trzy lata temu nie uwierzyłabym, że tak mogę.
a jednak.
odwożę Syna do szkoły, wpadam po drodze na pocztę/do sklepu i hop! - już jestem w poziomie.
leżę.
kocica mości się w wezgłowiu łóżka, ja opatulam się mięciutką kołderką, poprawiam stos poduszek i drzemiemy, odpoczywamy.
by nie musieć przerywać tej cudownej czynności, w zasięgu ręki mam termokubek z zieloną herbatą, kiść bananów, tonę książek, czasopism, laptopa i komórkę.
jestem tak wyspecjalizowana w leżeniu, że mogłabym się habilitować.
nauczyłam się nawet odrzucać myśli o zaległych zajęciach:
- czeka pranie, nieposegregowane od trzech dni? poczeka, przecież nie ucieknie
- w kątach kłębi się sierść kota? trudno, jak się zbierze więcej, będzie bardziej widoczna.

i pomyśleć, że musiałam zachorować, żeby umieć ustalać priorytety czynności.
a może z wiekiem przychodzi poluzowanie cugli?

70 komentarzy:

  1. od zawsze mówię, że choroba i kryzys doskonale przywracają właściwe proporcje. I świetnie, że umiesz z tej sytuacji wycisnąć coś dobrego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po czterdziestce też sobie poluzujesz. Jak ja:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z wiekiem Asiu na pewno;)pozdrawiam Cię najserdeczniej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. mysle, ze wiekiem i z jasnym ustaleniem swoich priorytetow. ja sobie w pewnym momencie zdalam sprawe, ze to czy wykonalam cos perfekcyjnie i w takim czasie jak chcialam, jest zauwazane tylko przeze mnie, wiec czy jest az taki sens sie o to zabijac? czas uczy pokory...

    matylda

    OdpowiedzUsuń
  5. eee, to wszystko nieprawda- ludzie, ktorzy wychodza z choroby wracaja do wszystkich starych nawykow
    tak samo z docenianiem zycia- czlowiek je ceni tylko wtedy gdy obawia sie, ze je straci, jak zagrozenie mija- zachwyt nad zyciem tez mija

    OdpowiedzUsuń
  6. ja po 30 zaczęłam :) ale muszę się zmobilizować bo nam robota zalega.
    wczoraj miły pierwszy raz doświadczył zadupiowej zimy, oplopług i łopata poszły w ruch :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Li dobrze prawi
    czterdziesta to magiczny przełom. Nie drazni juz bałagan, nie meczą przyziemne sprawy. Wtedy mozna juz zyc :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy Ty usilujesz nam delikatnie dac do zrozumienia ze Twoj stan sie pogarsza?

    OdpowiedzUsuń
  9. nieee, to nie kwestia wieku czy choroby ... ja mam tak od zawsze :o)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chustko a moze wiesz jak dojsc do takiego stanu totalnego wyczylowania bez rownoczesnej koniecznosci chorowania? Po ja juz po 40-tce i dalej nadpobudliwa jestem i w podskokach zyje :)
    Ellen

    OdpowiedzUsuń
  11. ...jeeezzzuuu jak Ty pieknie piszes o zwykłych rzeczach.
    ...magicznie...
    ...normalnie...
    ...zwykle...

    sw

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurcze, a ja bez choroby tak mam:D

    OdpowiedzUsuń
  13. nie gonmy za przyziemnymi sprawami ...one nie zajac nie uciekna :) bo nie znajdziemy czasu i nie dostrzezemy piekna w zyciu i tego co najwazniejsze...
    milej niedzieli :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  14. kiedys Asiu wrocisz do tej "normalnosci" biegania pedu zycia... wiec poki mozesz korzystaj odczuwaj przezywaj potem ciezko na to znalezc czas w tym pociagu zycia...
    A.

    OdpowiedzUsuń
  15. A propos relaksu w pozycji horyzontalnej, sushi-poducha only for you!

    http://www.perpetualkid.com/sushi-pillow.aspx

    Buzi,

    Keda

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam tak bez choroby od zawsze i moja sąsiadka też. przenosimy się z kawkami z jej barłogu do mojego.
    Karola

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja też tak mam bez choroby ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja mam tak od urodzenia, no to z wiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  19. hej a ja uwielbiam takie chwile jest cisza i ja oddycham mysle jestem

    OdpowiedzUsuń
  20. hej Chuściu, dobrze prawisz.
    po latach katorżniczej i odczłowieczającej pracy w korpo, bez chwili wytchnienia na delektowanie się codziennymi czynnościami i wszystkimi tymi małymi cudami, pewnego ranka doznałam oświecenia - Ktoś mi nakazał złożyć wypowiedzenie. Jak mi nakazano, tak też uczyniłam. A że byłam na skraju załamania fizycznego i psycąhicznego, najprawdopodobniej uratowało mi to zdrowie. Dlaczego dostąpiłam tej łaski, nie wiem do dziś. Było to bardzo dawno temu, w odległej galaktyce, ale wdzięczność pozostała. Kisses from under the blankets :) xxx

    OdpowiedzUsuń
  21. Bzdura. ja nie jestem chora ani nie mam nikogo bliskiego kto by byl chory (i oby tak to pozostalo) i doceniam kazda chwile.

    matylda

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja kocham żyć na luzie. Dzisiaj już bardziej mogę, gdyż jestem na emeryturze. Stan ,kiedy nic nie muszę jak najbardziej mi odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  23. masz wyjątkowe szczęście, matyldo. keep it up

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja zawsze doceniałam życie, jego piękno i uroki. Nigdy nie miałam łatwo, zatem docenianie chwil radości i intensywność życia oraz harmonogram wykonania były we mnie bardzo mocne.
    Teraz jak i wcześniej układam sobie plan co ważniejsze, czasem plan porzucam. Zawsze ode mnie i mojego komfortu ważniejsi są inni. Wypoczywam zbyt mało ale są dni w których padam i wtedy inni też idą w odstawkę.
    Taka jedna odrzucona

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja chyba zawsze tak mialam, moze nie to, ze caly dzien pod pierzynka, ale o tym, ze wyscig szczurow nie dla mnie, czulam zawsze, podstepnie urywajac sie z pracy jak tylko sie dalo...zostalo mi do dzisiaj...ale koty w katach mnie draznia i nie ma to u mnie nic wspolnego z wyluzowaniem. Nie ruszam na nie od razu ze szmata, ale mnie draznia...

    OdpowiedzUsuń
  26. Otóż to! Ale do tego chyba trzeba dojrzeć. Ja wciąż się gubię w ustalaniu priorytetów i gonię za czymś, o czym nikt nie pamięta następnego dnia, że było takie "ważne".

    OdpowiedzUsuń
  27. zgadzam się z anonimem z 12:11 - chustka sama to potwierdziła - gdy miała "remisję" szybko wróciła do pędu życia zawodowego.


    kk

    OdpowiedzUsuń
  28. u mnie z wiekiem i z dziecmi :D
    przyszlo poluzowanie, na szczescie, bo inaczej wszyscy by zwariowali

    OdpowiedzUsuń
  29. "ozdobnie zalegam"- made my day:). Ale z innej beczki- dobrze, ze puszczasz komentarze, od czasu do czasu, rożnych złośliwych idiotów. To taki zimny kubeł wody, przypominający, jak cenić należy życzliwych i wrażliwych ludzi. Że to skarb. Siły życzę.

    OdpowiedzUsuń
  30. mi się musiało zachorować żeby zwolnić. Zarzynałam się do granic i uwielbiałam to. Teraz uwielbiam po prostu sobie być i powoli ślamazarnie podziwiać jak to fajnie jest, kiedy nigdzie się nie spieszę i nic nie muszę.

    OdpowiedzUsuń
  31. po czterdziestce było dużo lepiej, ale i tak żeby odpocząć często potrzebowałam grypy. no ale po pięćdziesiątce, to już hohohoho, luuuuz ;D

    OdpowiedzUsuń
  32. dzieki schronienie. po prostu najgorszy dramat dla mnie w zyciu to byloby nie byc szczera sama ze soba i sie oszukiwac.

    OdpowiedzUsuń
  33. no to musisz mieć niezły syf w domu ;]

    OdpowiedzUsuń
  34. Czasem tak bywa, ze choroba czy inne dramatyczne wydarzenie przywraca nas do pionu - jak to ktos tu wspomnial. Luzuj sobie Kochana bez wyrzutow sumienia, celebruj te chwile, zbieraj energie, bo jest Ci bardzo potrzebna.
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  35. hmmm ,ja do 40 jeszcze chwila ,a juz mi się nie chce ,po pracy jak wchodze to ogarniam wzrokiem po tr ojce moich chłopców i zasiadam mysląc za co sie chwyćić:)

    OdpowiedzUsuń
  36. no. a kurz jest po to, żeby był:) jak tłumaczę np. mojej mamie. bo po co innego miałby być??
    lowe, a. rok

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie zgadzam się, że to przychodzi z wiekiem oraz - że tak po prostu odchodzi, kiedy zagrożenie mija. Wydaje mi się, że to może pojawić się z każdym naprawdę solidnym kopem w d..ę. U mnie przyszło w wyniku traumatycznego wydarzenia , niezwiązanego z chorobą (choć skutkującego chorobą) i od dwóch lat nie odchodzi (mimo, że choroba dawno odeszła), a mam dopiero 25. Przedtem było naprawdę ostro. 4h snu na dobę, porządeczek i łapanie za ogon wszystkiego, co się pojawiało. I gdyby ktoś mnie wtedy o to zapytał też twierdziłabym, że "doceniam chwile/życie/piękno rzeczy małych". A jednak - to docenianie teraz i wtedy - bez porównania. Teraz czuję się co prawda trochę bardziej hm... poturbowana, ale widzę dużo, dużo więcej. I potrafię bez wkur*u przejść nad przetaczającymi się tu i ówdzie kłakami kurzu (vel.niezałatwionymi sprawami) do porządku dziennego, odwrócić się do nich tyłkiem i bez stresu zająć się drobnymi przyjemnościami.

    OdpowiedzUsuń
  38. "Ozdobnie zalegam"- bardzo mi się podoba. Pozwolisz, że zapożyczę, stawiam, powiedzmy, kiść bananów, że się przyjmie.
    Pozdrawiam:)

    D.

    OdpowiedzUsuń
  39. ja jestem sprzątająca inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  40. "Ozdobne zaleganie" chyba ci ukradnę i wkręcę na stałe do słownika. :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Błagam Le o wybielenie zębów... Super dziewczyna ale koloryt uzębienia mnie osłabia. Z góry przepraszam za nietypową prośbę

    OdpowiedzUsuń
  42. anonimowy z 00:02 - a czy np. ja powinnam dodać sobie pół twarzy, tudzież wybielić? Bo może to też osłabia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  43. Anonimie z 00:02. Z moimi zębami jest wszystko w najlepszym białym porządku, ale dziękuję za troskę.

    OdpowiedzUsuń
  44. Hej anonimie z 00.02, zmieniłam sobie uśmiech na oko.
    Napiszesz, że mam zeza? :D

    OdpowiedzUsuń
  45. Li> to nie jest śmieszne. masz na avatarze tylko jedno oko.
    to chyba znaczy, że jesteś cykopem.

    OdpowiedzUsuń
  46. jedno oko i żółte zęby może oznaczać tylko jedno: potwórrrrrr na bloguuuuuu!!!!

    OdpowiedzUsuń
  47. kusi mnie żeby wrzucić mój dekolt :P

    OdpowiedzUsuń
  48. e tam, Aśka, sprawdziłaś w guglach:))
    I tak wiadomo, że myślałaś, że cykop:P

    OdpowiedzUsuń
  49. olaboga
    chyba
    zamknę bloga

    mam tu cyklopa
    bez jednego oka
    z żółtymi zębami
    straszy nocami

    OdpowiedzUsuń
  50. nim sen mnie zmorze
    pokaż dekolt potworze

    OdpowiedzUsuń
  51. hehe, a jakie nogi krzywe:P
    Na wszelki wypadek masz drugie oko, ale to fotomontaż... uhuuuuuu

    OdpowiedzUsuń
  52. mój dekolt brakiem dotknięty
    pozostanie na wieki zamknięty

    OdpowiedzUsuń
  53. chyba powinno być "zmoże".

    potwór nie ma nóg,
    bo on nóg jest wróg.

    OdpowiedzUsuń
  54. Zmoże tylko gdy zmorze
    zamarzy się morze

    OdpowiedzUsuń
  55. dość pisania,
    bo potwór brakiem piersi się zasłania.





    dobranoc, koniec występów.
    kurtyna.

    OdpowiedzUsuń
  56. potwór kompletnie złamany
    liże swoje rany
    i
    pierś cherlawą wytęża
    w poszukiwaniu oręża

    zdolnego do walki z prostakami,
    głupkami i anonimami.

    Howgh!
    A poza tym jestem śliczna.
    I jeszcze cudownie zarozumiała.
    I oczywiście przekonana o swojej doskonałości.
    Teraz kurtyna!

    OdpowiedzUsuń
  57. ... and standing ovation ;]

    OdpowiedzUsuń
  58. Proponuję nowy temat na blogu: rymy na zadany temat. :)
    Może trolle zaczną rymować? To byłaby jazda dopiero. :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Jak Ty sobie radzisz z finansami?? Moim marzeniem jest poluzowanie cugli,ale tyle jest dziur do połatania,że,zluzowane na chwilę,powodują straty czasem nie-do-nad-ro-bie-nia. A wtedy trzeba gnać jeszcze szybciej,żeby chociaż spróbować! nadrobić... Pętla jakaś... A może trzeba męża na Niemęża zamienić :)

    OdpowiedzUsuń
  60. Chustko, a moze przeprowadzilabys agitke- na glosowanie na bloga zorki na Blog roku 2011, kategoria literacka)? na prawde warty jest zwyciestwa- zwlaszcza jesli porownasz z konkurencja.
    jesli nie wspomnisz w swoim wpisie- to zrobie odpowiedni koment pod Twoim kolejnym wpisem, ok? (to czy nalezy go przepuscic- pozostawiam do Twojego uznania oczywiscie).
    Aha, Zorka nie ma z moja agitka nic wspolnego. nic nie wie, nie namawiala ani nic podobnego. nie znamy sie.
    ps To nie jest do publikacji oczywiscie
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  61. W sumie mam tak jak Sylwia z 11.01. - największe spustoszenie w moim życiu czyni praca (chodzi i o stresy i o godziny pracy i parę innych kwestii), ale mimo, że mam tego świadomość po prostu nie mogę jej porzucić, a zamienić nie mam na co (przyglądałam się różnym opcjom, ale w Polsce B nie jest różowo). Więc mimo priorytetów ustalonych - rzeczywistość u mnie skrzeczy. I żeby była jasność - zarabiam niewiele ponad 2 tys. więc to nie jest kwestia materializmu, lecz zwyczajna, szara walka o byt.

    OdpowiedzUsuń
  62. Ja się gubię z tym luzowaniem cugli.
    Czasami niech się wali, niech się pali sen to żart 3 doby i jazda, prześpię się ze 2h i dalej jazda ze wszystkimi 'muszę' - tak, pstryk! Znikąd. Bo z jednej strony uwielbiam taki tryb, z drugiej - lubię się lenić od obowiązków. Tylko ta akcja lenistwa czasem przypada nie na ten moment. Tak dziwnie u mnie - im mniej zmęczona jestem, tym mniejsze szanse, że zrobię wszystko albo chociaż zacznę część. Padam na pysk - a, co mi tam - zrobię więcej niż muszę.
    W tej kwestii totalnie siebie nie rozumiem i po latach walki ze sobą nic się nie zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
  63. Ozdobne zaleganie:)))
    Już tylko anonimowa.

    OdpowiedzUsuń
  64. Puknij się w czółko16 stycznia 2012 17:04

    Li pisze...

    "Chustko, a moze przeprowadzilabys agitke- na glosowanie na bloga zorki na Blog roku 2011, kategoria literacka)? na prawde warty jest zwyciestwa- zwlaszcza jesli porownasz z konkurencja.
    jesli nie wspomnisz w swoim wpisie- to zrobie odpowiedni koment pod Twoim kolejnym wpisem, ok? (to czy nalezy go przepuscic- pozostawiam do Twojego uznania oczywiscie).
    Aha, Zorka nie ma z moja agitka nic wspolnego. nic nie wie, nie namawiala ani nic podobnego. nie znamy sie.
    ps To nie jest do publikacji oczywiscie
    pozdrawiam serdecznie"

    Aż z ciekawości zajrzałam...

    Nie wszystko , ale większość przeczytałam .

    Niech Sylwia dostanie tego laptopa.

    Sms wysłany.

    A tak w ogóle, to w jaki sposób oceniać to wszystko , jaką miarkę przyłożyć ? Nie wiem zupełnie...

    Ludzie umierają jej na rękach a Ona jeszcze myśli o laptopie dla Sylwii...

    Drogie jury! Czy macie jeszcze jakieś wątpliwości ???

    OdpowiedzUsuń
  65. Lilka. :) Bardzo dziękuję. Chustka chyba wypuściła prywatę. ;)))

    Nie znamy się faktycznie, tym bardziej jestem wzruszona twoją inicjatywą, ale najzabawniejsze, że w tej sprawie piałam dziś rano maila do chustki!

    Bo wiem, że to słuszna sprawa jest!

    OdpowiedzUsuń
  66. oj - joanno! (tu lapie sie za glowe).
    No dobrze, skoro Twoje przyzwolenie mam - to niniejszym oswiadczam, ze AGITUJE. agituje ze blogiem Zorki, ktory bierze udzial w konkursie na blog literacki roku. Na blog ten trafilam przez blog Chustki. Zorka pisze uroczo, subtelnie, wrazliwie. zachecam do czytania
    http://zorkownia.blogspot.com/2012/01/blog-roku-cd.html#comment-form
    i do glosowania. blog wart jest tego.
    http://www.blogroku.pl/kategorie/zorkownia,gwk8z,blog.html

    ps. oswiadczam, ze zorka nie ma z ta agitka NIC WSPOLNEGO. nie znamy sie, ona nawet nie wiedziala ze ja podczytuje. Dziekuje Chustce za uzyczenie swojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  67. Anonimek z 0;02
    Oko zdecydowanie bardziej wyjściowe i do pokazywanie, dobra robota. Zęby wsadzić i wyszorować w photoshopie. Będzie rewelacja... Le nie ma dystansu ale i tak ją lubię

    OdpowiedzUsuń
  68. Odpalę dziś chyba czerwone wytrawne, by pocelebrować wzruszenie...

    Bo wzruszona jestem bardzo.

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga