(ELO - Confusion)
***
piję caffe latte, nic mi się nie dzieje.
robię na tymże mleku budyń waniliowy i umieram całą noc, przy akompaniamencie przeraźliwie głośnych bluurp narzekających jelit.
o co tu chodzi? o cukier? (nie dosypywałam dodatkowo).
***
po zawarciu dwoma bananami rozejmu z jelitami, polazłam dziś do pani dyrektor na rozmowę w sprawie wątpliwej jakości asortymentu sklepiku szkolnego.
dowiedziałam się.
szkoła nie ma wpływu na sklepik, bo umowę ze sklepikiem podpisuje gmina, a sklepikarz jest pracownikiem gminy.
proponuję, że pójdę porozmawiać w gminie.
nie, bo gmina robi szkolenia dotyczące zdrowej żywności dla sprzedających w sklepikach.
a po co - pytam się ja uprzejmie - skoro sprzedający jest pracownikiem gminy?
nastąpiła zmiana tematu na wygodniejszy.
że rodzice dzieciom nie robią kanapek do szkoły, że dzieci przychodzą głodne, bez śniadania zjedzonego w domu.
oczywiście powiedziałam, że mój je śniadanie w domu i że dostaje drugie śniadanie na uczelnię.
i że dzieci kupują w spożywczaku nieopodal szkoły czipsy i kolę (akurat tych dwóch artykułów w szkolnym sklepiku nie ma).
nie omieszkałam dodać, że mój nie dostaje pieniędzy, bo ma pół plecaka żarcia, a jeśli chodzi o czipsy i kolę, to ma wbite do łba, że są niezdrowe.
zaproponowałam przystąpienie do programu unijnego Warzywa owoce.
nie, program zły. szkoła zrezygnowała z uczestniczenia w programie, ponieważ warzywa i owoce przyjeżdżały wątpliwej jakości (a nie można tego gdzieś zgłosić? że ne kąprą pa).
zaproponowałam list otwarty rodziców do gminy.
nie, lepiej nie działać gwałtownie, lepiej poczekać.
zaproponowałam napisanie pisma do Ministerstwa Edukacji/Zdrowia, czy istnieją wytyczne odnośnie towaru w szkolnych sklepikach.
nie, bo po co, może gmina jakoś zadziała.
jassssne, że zadziała.
zadziała, bo idę jutro do gminy.
Próbowałaś mleka z obniżoną zawartością laktozy? Firma Maćkowy takie produkuje, regularnie kupujemy, bo oboje z mężem nie trawimy laktozy. Jest jeszcze mleko z 0% laktozy - niemieckie, firmy nie pamiętam. Oba np. w Auchan.
OdpowiedzUsuńGratuluję samozaparcia...Ot, zwyczajne prawo popytu i podaży. Zdrowa żywność się nie sprzedaję. Źle ukształtowane nawyki żywieniowe, wyssane już z mlekiem matki
OdpowiedzUsuńhehe, dobre. walcz, Kobieto :-*
OdpowiedzUsuńeli> u mnie nie ma nigdzie blisko Oszą.
OdpowiedzUsuńw Realu dają niemieckie mleko z niską zawartością laktozy, kupuję.
na Maćkowe mleko nigdzie nie trafiłam.
hahahahahahaha jasne że zadziała , Chustka na pewno zadziała , jak masz jakiś tramol w apteczce to weź ze dwie tabletki rano , szkoda mi tego wójta on w wolnych wyborach wybrany chłopina zanim załapie o co chodzi to może być dla niego nie do przeżycia .
OdpowiedzUsuńPS. a słyszał już o Tobie czy to pierwsza konwersacja ?
e no.
OdpowiedzUsuńprzed oblicze burmistrza zapewne się nie dopcham, ale chcę ustalić, kto odpowiada w gminie za sklepiki.
i będę nękać tego urzędnika =]
Maćkowy jest z Gdańska (no, z Maćkowych) i chyba upada czy coś, bo w Gdańsku nie sposób dostać ich mleka.
OdpowiedzUsuńZachęcam do walki - w naszej szkole (w Gdańsku, że się tak powtórzę) przyjeżdżają prima sort marcheweczki w plasterki krojone, jabłuszka niewielkie (żeby dzieci nie wyrzucały niedojedzonego, jak mniemam), rzodkiewki. I tak jest już chyba trzeci rok. Nigdy nie widziałam wątpliwej jakości warzyw i owoców. Kiedyś były na tackach, teraz są w pudełeczkach. Marcheweczki pod koniec dnia są już trochę suche, nie czarujmy się, ale dzieci je jedzą, sama widziałam.
Na deser po obiedzie na stołówce szkolnej dostają dobrej jakości owoce, actimel, danonki do kieszonki. A naszej szkole daleko do wzorcowych - nie ma np. mydła w toalecie (pojawia się wyłącznie przed wizytą sanepidu), a srajtaśma jest dostępna wyłącznie u woźnego (może i za pokwitowaniem). Więc na pewno da się coś zdziałać.
Chustko,
OdpowiedzUsuńdziś czy jutero może się nie dostaniesz ale "nado staratsja" i Ty o tym wiesz. Jeden urzędnik - jeden schodek, drugi urzednik - drugi schodek a potem ... bez kolejnych stopni ino prosto do burmistrza. Dasz radę, jeśli ma być petycja to napisz - siła w nas duża:)
Pozdrawiam
Nie ma chipsów i coli? O rany... Trochę zaskoczony jestem. A ja w podstawówce miałem taką koleżankę ktorą matka karmiła chipsami na obiad. To znaczy - obiadu nie było, były chipsy.
OdpowiedzUsuńto nie bierz tego tramala , zapomniałem ze jutro to już dzisiaj a dzisiaj to 13 , jak złapiesz kogoś z top one na urzedzie to będzie cud , a jakbyś miała jakaś ospana występować przed obliczem władzy mogło to by komicznie wyglądać tak jak kadr w zwolnionym tempie lepiej jak będziesz naturalna :)
OdpowiedzUsuńpozdr. d.d.d
Szkolny sklepik? Czyżby dalej snikersy, marsy, draże korsarze, polska kola i wszelkie chrupki?
OdpowiedzUsuńJeszcze na początku były w moim pyszne drożdżówki z serem, później znikły na rzecz paskudnie tłustych pączków.
Myślałam, że skoro już w uczelnianym bufecie są kanapki, sałatki, jogurty, zupy i jedzenie do wyboru normalne i bardziej fast foodowe, to i w szkolnych sklepikach coś się zmieniło przez te lata. Ale widać studentów karmią lepiej (pomijam dania obiadowe, ale sałatki, kanapki są idealne na przegryzienie jak się nic z domu nie zabrało), bo ci już są bardziej świadomi...
A dzieciom dalej się wciska kit.
Szkoda. Nie oszukujmy się. Różnie bywa, nie wszyscy rodzice ogarniają wszystko na tyle fajnie, żeby jeszcze codziennie zdążyć przygotować dziecku super drugie śniadanie do szkoły i wtedy liczy się na ten sklepik. Ale jeśli asortyment dalej jak za moich czasów to problem rośnie, bo nie ma na co liczyć.
A niby tyle programów o tym jak ważne są zdrowe nawyki u dzieci, i jakaż to wielka w tym rola sklepików szkolnych.
Heloł ,Don Quijote :)A w reportażu to kto miseczkę na czipsy proponuje ;)
OdpowiedzUsuńSuper, gratuluje ze Ci sie chce, i szczerze zycze powodzenia :)
OdpowiedzUsuńNie mam dzieci (niewykluczone ze jeszcze) ale i tak mi sie wlos na glowie jezy jak czasem czytam co dzieci kupuja w szkolnych sklepikach.
ooo! coli niet? chipsow niet?
OdpowiedzUsuńa to super! A poza tym jedzenie watpliwej jakosci? Dosc szerokie okreslenie. Makaron z cukrem na pewno mozna pod to podpiac.
Chustko, rzuć okiem na tę szkołę:http://szkola.kielczow.edu.pl/index.php?opt=slowfood i ich program - może coś tam znajdziesz na temat sklepików. A jak nie, to ich dyrekcja na pewno będzie wiedziała. Mój młody właśnie w zerówce i się zastanawiam, czy go tam nie wozić z Wro, choć blisko nie mam. Ale syfu w sklepiku nie przeżyję...
OdpowiedzUsuńps. To smutne, że to jedyna taka szkoła w PL. I jedna z 12 (cóż za oszałamiająca liczba) w Europie...
O, a tu w Obcasach: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,80530,9716046,Picie_coli_to_obciach.html
OdpowiedzUsuńW z Wro
Czyżby dyrekcja z prowadzącym sklepik pospołu dzieliła się dochodami?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! Dobrze, że sie zaparłaś i będziesz walczyć z tymi ludzikami na państwowych stanowiskach.
OdpowiedzUsuńChustka pisze...
OdpowiedzUsuń"nie omieszkałam dodać, że mój nie dostaje pieniędzy, bo ma pół plecaka żarcia, a jeśli chodzi o czipsy i kolę, to ma wbite do łba, że są niezdrowe."
No chyba nie do końca...pamiętam , że podczas reportażu z Waszego domu, mały Giancarlo wcinał właśnie chipsy , chyba nawet sama o tym wspominałaś w komentarzach :) Słychać nawet chrupanie :)
Tak czy siak powodzenia z tym sklepikiem:)
Osobiście przestałam podchodzić emocjonalnie do sklepików szkolnych.Moje dziecko nie dostaje pieniędzy = nie je czipsów i pałek lodowych które dzieci jedzą tonami.Przestałam interesować się tym co jedzą inne dzieci.Jest mi to obojętne, szkoda mi czasu na walkę z wiatrakami. Swoją drogą pamiętam z podstawówki, ze jadło się niezdrowe buły i chrupki ( bo czipsów wtedy nie było) Wszyscy przeżyli i mają się dobrze. Warto wpoić dziecku pewne nawyki żywieniowe i problem z głowy. Chustko, jeśi masz Kochana siłę walczyć to rób to, ale czy warto?
OdpowiedzUsuńMiłego dnia.
Wspieram Cię Chustko. U nas tłumaczenie jest takie, że sklepik nie może sprzedawać produktów, które są zakazane do spożycia przez dzieci (np. z kofeiną). Inne może...
OdpowiedzUsuńA znajomy porwał się na produkcję obiadów dla przedszkoli bez vegety i takich tam. Splajtował.
Mimo to warto forsować choćby jeden, żywieniowy schodek.
a co takiego sprzedają w tym sklepiku? założę się, że jesteś jedynym rodzicem, który się do tego doczepił, bo Ty z reguły tak masz, że czepiasz się wszystkiego czego się da :]
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńSkoro "derekcja" taka oporna to może zadziałać przez tzw. radę rodziców? U nas to zadziałało, zniknęły ze sklepiku czipsy i łamiszczęki, bo sklepikarz dostał ultimatum. Teraz są jabłka, kanapki, herbatniki. Jak można sie domyślać, niektóre dzieci były nieszczęśliwe z powodu tych zmian ;)
powodzenia,
L.
Walcz i właź oknem - jest ju ken!
OdpowiedzUsuńPolecam symultaniczne pismo złożyć - papierki to ich język.
ps. U nas w sklepiku też katastrofa: ciepłe lody, lizaczki za grosze.
Akurat działa program "warzywa i owoce" - choć nie widziałam jeszcze w szkole dziecka wsuwającego pokrojoną marchewkę...
Be znosi owe warzywa i owoce do domu - a ja wrzucam do zupy. ;)
Chustka, może się przyda, proszę:
OdpowiedzUsuńhttp://www.men.gov.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2595%3Astanowisko-ministra-edukacji-narodowej-ministra-zdrowia-oraz-ministra-sportu-i-turystyki-w-sprawie-dziaa-podejmowanych-przez-szkoy-w-zakresie-zdrowego-ywienia-uczniow&catid=87%3Aministerstwo-opinie-i-stanowiska-men&Itemid=128
Z tego, co Ci przesłałam wynika, że to stanowisko zobowiązuję szkołę, a nie sklepik/sklepikarza/gminę - więc tłumaczenie pani dyrektor co najmniej wątpliwe.
OdpowiedzUsuńWażną rolę w zaspokajaniu potrzeb żywieniowych dzieci i młodzieży oraz w kształtowaniu właściwych zachowań w tym zakresie powinna odgrywać szkoła. Dla realizacji tych zadań niezbędne jest podjęcie przez szkoły wszystkich typów działań w zakresie wspierania zdrowego żywienia uczniów, w tym szczególnie: (i tak dalej i tak dalej).
Wydrukuj to i pokaż Pani dyrektor, jest na stronie www.men.gov.pl
A w MEN zdrowym żywieniem itp zajmuje się Departament Zwiększania Szans Edukacyjnych.
Za moich czasow w sklepiku byly czipsy riffels (pierwsze prawdziwe czipsy na rynku, z ktorych namietnie celebrujac zlizywlam przyprawy), w ktorych mozna bylo znalezc w niebieskiej foliowej mini kopercie poskladane banknoty :-)
OdpowiedzUsuńOraz szyszki z dmuchanego ryzu, z wiewiorka na obrazku, oranzadki w proszku i w woreczku i wafelki kukuruku :-)
TO byly czasy :-) wtedy na marchewke w sklepiku bym sie na pewno nie polakomila :-)
odpowiadam hurtowo:
OdpowiedzUsuń- tak, mój Syn jada czipsy. raz na miesiąc, raz na dwa miesiące; kolę pije tylko gdy kupujemy Happy Meal, czyli circa raz na kwartał;
- pytania o to, co jest w sklepiku traktuję retorycznie;
- w kwestii czepiania się: uważam, że należy wpływać na otoczenie, jeśli można;
- makaron z cukrem uwielbiam (w przeciwieństwie do mojego Syna).
Asienko, jesli chodzi o Twoj budyn - probowalas mleko sojowe lub ryzowe? Sa pyszne, i latwiejsze do strawienia.
OdpowiedzUsuńBuziaken,
asia
asia z 11:07> nie znam smaku mleka ryżowego, sojowe - b.lubię.
OdpowiedzUsuńpo nim nic mi nie jest, pod warunkiem, że nie dorzucę cinniminnis.
duża ilość błonnika ZDECYDOWANIE mi nie służy :|
chustka- skoro twój syn nie dostaje do szkoły pieniędzy to nie je tych świństw.... to po co te interwencje?- o innych się martwisz? nie zmienisz całego świata... po co Ci te nerwy?
OdpowiedzUsuń1. bo za miesiąc czy pół roku dostanie 2 zł;
OdpowiedzUsuń2. bo inne dzieci Go częstują;
3. bo ocenia produkty po kolorach, więc wydaje Mu się, że w sklepiku są cudownie smakowite artykuły;
4. bo działam w imię idei, w którą wierzę.
Podzielam Twoją opinię Joanno, że na otoczenie trzeba wpływać. Nie znoszę biernych postaw, gdy za plecami ludzie plotkują, wyrażają swoje niezadowolenie ale nikt nic nie zrobi. Ja się wkopałam i teraz gdy coś się dzieje w moim otoczeniu, zdarzyło mi się kilka razy że: ktoś puka do drzwi i mówi: zróbcie coś z tym!
OdpowiedzUsuńnajlepiej zrobić coś cudzymi rączkami, ale nie ma wyjścia. Gdybyśmy wszyscy siedzieli i pili kawę nieustająco, świat i ludzie nadal mieszkaliby w jaskiniach. Współczuję leniuchom, a najbardziej nie znoszę lenistwa umysłowego! Uwaliło się, niech leży!
nie ma wiekszego sensu robic z zarcia
OdpowiedzUsuńproblemu i stresu. 6 razy dziennie warzywa i owoce? Niech bedzie, ale na odpornosc organizmu i mutacje genetyczne ma znikomy wplyw.
Akurat nowotwory siegaja po organizmy dobrze odzywione - zwlaszcza energetycznie. Robiono kiedys badania naukowe - Zydzi ktorzy przezyli obozy koncentracyjne prawie nigdy bedac w nich a i po nich nie chorowali na raka! Umierali na inne schorzenia, nigdy na raka.
ze wroce jeszcze do Zydow i marnego zarcia: stad wziela sie pewna bardzo alternatywna metoda zwalczania raka - 40 dni( uzasadnienie w Biblii i chyba w zwiazku z Mojzeszem) scislej glodowki podobno bywa skutecznie w sytuacjach zle rokujacych , ale jeszcze nie beznadziejnych.
OdpowiedzUsuńNie Asiu, bron Boze, nie rob tego!
Juz fakt, ze masz troche krotszy przewod pokarmowy ma w tym kontekscie pozytywne dzialanie.
Nie nie nie i jeszcze raz nie!jest teoria a.propos głodu i zalezności długości życia. Zaobserwowano że ludzie którzy w biegu życia zaznali głodu trwającego dłużej niż dwa lata, żyją długo, powyżej 90-tki. To zjawisko zaobserwowano wśród byłych Sybiraków i w związku z tym zainteresowano się ludźmi długowiecznymi w innych grupach.Teoria zależności pomiędzy długotrwałym głodem a długością życia znajduje takie potwierdzenie:) Ja te wiadomości znalazłam w źródłach socjologicznych i antropologicznych. Nikomu jednak głodzenia nie polecam, tym bardziej ludziom chorym!
OdpowiedzUsuńTo ja napisze o szkolach w Irlandii - w kazdym razie szkolach podstawowych - nie ma tam ani stolowek ani sklepikow, a wiekszosc szkol zabrania przynoszenia przez dzieci czipsow, slodyczy, coli itd.
OdpowiedzUsuńRoznie z tym oczywiscie bywa w praktyce, tym niemniej sa szkoly, gdzie sie tego naprawde przestrzega. Moj syn dostaje na lunch kanapke, owoce, jogurt, wode. Slodycze itp. sa dozwolone przy bardzo specjalnych okazjach jak wyjscie do kina, czy wycieczka.
To sa tez jedyne okazje, gdy dajemy dziecku Euro czy dwa na loda. Nie ma zadnych wyjsc ze szkoly do kiosku na przerwie, nie tylko dlatego, ze nie ma tam kiosku, ale takze z prostej przyczyny, ze dzieci z podstawowki (czyli do 12 lat) nie maja prawa opuscic terenu szkoly przed zakonczeniem lekcji...
Aha, niektore szkoly organizuja kanapki i owoce plus mleko dla dzieci. Moj syn znosil banany i mleko (male opakowania)do domu, jak sie zostalo, zeby sie nie "zmarnowalo"
Mysle, ze i szkoly w Poslce moglyby cos zrobic w tym kierunku, tzn chociaz zaproponowac zasady przynoszenia zdrowych lunchow do szkoly.
popieram Twoje działania Chustko, gdy inni tylko narzekają warto działać w słusznej sprawie.Powodzenia!
OdpowiedzUsuńCo innego kontrolowanie dać dziecku czipsy raz na jakiś czas, a co innego, jak dziecko codziennie zajada w szkole na przerwie.
OdpowiedzUsuńNie chodzi o to, żeby drastycznie ograniczać ilość takiego jedzenia do zera, ale o to żeby nie było podstawą żywienia. A czemu zdrowo jeść to chyba oczywiste.
I walka o sklepik ma sens. Bo co z tego, że dziecko w domu je zdrowo, jak poleci do szkoły i obje się śmieciami? Poza tym zdrowy sklepik to ulga dla (pewnie niemałej części) rodziców. Jak nie zdążą zrobić kanapek, to dziecko zje drugie śniadanie w szkole. Serio, w wielu domach poranek to armagedon i wyścig z czasem. I niekoniecznie z powodu złej organizacji czasu, a jego drastycznego braku, jeśli pracuje się w zawodzie, w którym trzeba zabierać pracę do domu.
Ja wchlaniam w dowolnych ilosciach RiceDream o smaku neutralnym. (Hektolitry sojowego mi nie sluza, a ryzowe jest ok.) Nie mam pojecia, czy ono jest dostepne w .pl w zwyklych/bio sklepach, ale google wie np o tym: http://a.pl/warszawa/woda-i-napoje/napoje/celestial-rice-dream-napoj-o-smaku-waniliowym-1l. W pakiecie z cola ;)
OdpowiedzUsuńBuziaken,
asia
działaj, nie poddawaj się. To chamówa sprzedawać taki syf dzieciom w szkole. Nie porównujmy tego do okolicznościowego przekąszania. Jeśli gdzieś na imprezie mój synek złapie chipsa to nie wyrywam mu go z ust, to jasne, ale codzienny dostęp do syfu to co innego. Na szczęście w jego szkole nie ma sklepiku. jedno kupi drugie też chce. mechanizm prosty. Trzymam za Ciebie kciuki. Ważna też jest opinia innych rodziców i tu spotka Cię pewnie najwieksze rozczarowanie. sklepiku nie będzie to bedą przynosic z domu "pyszności" to pewne.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w walce z wiatrakami.... a może sie uda:)
ja miałam gorzej, walczyłam z babcią! to było dopiero wyzwanie ! podobno odbierałam dziecku dzieciństwo! już nie walczę, poddałam się, już leje na to, już mnie nawet bawi jak wraca od niej usmarowany czekoladą do połowy czoła wszystkie kieszenie wypchane po brzegi syfem jakiego pewnie nawet w twoim sklepiku nie widzieli:) nawet zaczełam to żreć razem z nim:) mam to gdzieś.
ale Ty powalcz za mnie,
pozdrawiam
Karola
Pomyślałam sobie - skup się może, Chustko, na JOASI, Jej zdrowiu, dziecku. Jeśli Tobie to potrzebne, te sklepiki, no to tak. Ale...? Czy twój czas wart tych bojów? Póki co, może przede wszystkim dom, dziecko, przyjaciele, święta. Twój spokój, radość z miłych chwil.
OdpowiedzUsuńMoże w ten właśnie sposób odrobinę naprawisz świat? A nie spalając się po urzędach.
Serdecznie, T.
PS. Przepraszam. Co ja się wymądrzam: kochaj, Chustko, i rób (na mój gust i świętego wiadomego - raczej nie: róbta...), co chcesz.
Sama przecież bywałam wojowiczką o dobrą sprawę, gdy moje dzieci chodziły do pierwszych klas.
Całus,
T.
i po co sa te bzdurne komentarze,ze sie Chustka czepia. a jak byla niedawno afera,ze jedzenie ze sklepiku kupione najtansze nie wiadomo skad potrulo dzieci to afera na cala polske i wtedy czmeu nikt wczesniej nie interesowal sie tym co jest w sklepiku.a jak Aska chce cos dobrego zrobic to boom. dobrze aska idz i dzialaj. a dyrekcja tez powinna bardziej kontrolowac co dzieje sie na jej terenie :( pozdrawiam i powodzenia
OdpowiedzUsuńczytam i sie usmiecham :)
OdpowiedzUsuńtu gdzie mieszkam RODZICE daja dzieciom chipsy na snack do szkoly, niektorzy kupuja macdonaldowy meal albo inne swinstwo, na obiad niemal codziennie zajadaja gotowe dania z mrozonek;
w oczach nauczycielek uchodze za bardzo dbajaca matke, bo moi dostaja owoce, kanapke, jogurty do szkoly/przedszkola, a w Polsce/Europie to przeciez norma;
moi nie pija napojow gazowanych, bo Starszy nie lubi a Mlodszemu nie oferuje, pija najchetniej wode, czasem mleko;
wedlug mnie Polska/Europa jest i tak lata swietlne w kwestii zdrowego zywienia przed tzw. postepowa i super rzwinieta Ameryka, dlatego czytam i sie usmiecham bardzo szeroko :))))
lubie Pani bloga i często tu zaglądam, ale dzisiaj muszę się z Panią nie zgodzić. Uważam, ze nie dając synowi nawet złótówki dziennie sprawa mu Pani w pewnym sensie przykrość.Inie chodiz tutaj absolutnie o głód. pamiętam z własnego dzieciństwa, że możliwość kupienia w sklepiku chrupek, batona, napoju w puszce czy kolorowych gum to było COŚ, pamietam jak dziś tłum pędzący w stronę sklepiku i mega kolejki na dużej przerwie. Teraz pracuję w szkole i mąjąc dyżur też mam okazję zerknąć w stronę sklepiku, stwierdzam, że w tej kwestii nie zmieniło się nic. nadal sklepik jest szkolną atrakcją. Myśli Pani, ze On zjadłby dużo z tych chipsów, które by kupil? przecież zjadlby tylko parę, a resztę rozdał tzw. ''sępom". i napewno te parę chipsów by Mu nie zaszkodziło;] pozdrawiam;]
OdpowiedzUsuńChustka pisze, że czipsy to zło, a w reportażu jej dziecię chrupie takowe aż miło...
OdpowiedzUsuńNo i co? Naprawdę widzicie tu jakąś sprzeczność? :)
Swojemu 8-latkowi też mówię, że czipsy i cola nie są zdrowe, uczę też, że raz po raz można zaszaleć, bo radykały to zło... ;)
Za moich czasów nie było chipsów, tylko chrupki kukurydziane, jabłka, oranżada, cytroneta i polo-cocta. Pączki i drożdżówki donoszono na długiej przerwie.Chipsy weszły na rynek jak ukończyłam liceum. Boże jaka ja stara jestem.
OdpowiedzUsuńchustko za parę lat będziesz się martwić, że syn popala fajki pod szkołą i będziesz wolała, aby za kasę, którą mu ktoś da, kupił chipsy.
Z tymi zmianmai otoczenia to ten , no...Ja uważam , że najlepiej zmieniać otoczenie swoim przykładem . Skoro Giancarlo dostaje do szkoły jedzenie, ze sklepiku nie korzysta , to swoją wałówką daje dzieciom przykład . No chyba , że sa to parówki . No ale załóżmy , że marchewka .
OdpowiedzUsuńOsobiście nie przeszkadzają mi hamburgerownie i inne kentaki .A niech se jedzom jak lubiom .
Mnie rozum podpowiada , że to dla serca nie jest zdrowe;-)
relax....
popieram w 200%! trzeba cos robic, a nie tylko narzekac! A przy okazji pomoze sie tez tym dzieciom, ktorych rodzice nie terroryzuja i pozwalaja jesc co chca, nie maja czasu sie tym zajac, albo wiedzy, albo maja inne problemy.
OdpowiedzUsuńW Polsce podniesie sie lament dopiero jak bedzie za pozno, czyli polowa dzieci bedzie otyla, z cukrzyca i powaznymi problemami zdrowotnymi.
Bo nie wiem jak u Was, ale u nas nie dosc ze syfy do kupienia w szkole (w automatach) to do pary - drastyczna redukcja liczby lekcji WF w klasach 1-3.
Po raz pierwszy zabieram tu glos.Ludzienki kochane,czemu zwalacie odpowiedzialnosc na innych?Te produkty sa dopuszczone do obrotu!A waszym prawem jest wybor zarcia waszego dziecka.I nie zwalajcie tego na sklepiki.Niech w sklepikach lezy co chce,a wy wyrabiajcie dobre nawyki i niech wasze dzieci jedza co wy im pozwalacie-metoda nalezy do was!Tak !Mam dzieci i wiem co pisze!
OdpowiedzUsuńDziwi mnie że program Warzywa owoce jest zły. U nas w szkole się sprawdza i owoce i warzywa są pyszne.
OdpowiedzUsuńkalitka
niech dzieciak sam decyduje co mu smakuje i co sprawia przyjemnosc :/ a nie nagorliwi rodzice co banany i mandarynki widzieli tylko na święta
OdpowiedzUsuńmoże można zrobic budyń z mleka dla alergicznych niemowląt...
OdpowiedzUsuńwalcz :) u mnie też samo barachło w sklepiku. nawet gumy w kształcie papierosów.
OdpowiedzUsuńMoże to dlatego, że w kawie mleko jest surowe, w budyniu gotowane, a to nie to samo - białka zmieniają strukturę, a to ma znaczenie dla co wrażliwszych osób, tyle, że na ogół odwrotnie - surowe np. uczula, a gotowane, zwłaszcza kilkakrotnie, nie. Zrób eksperyment :-)
OdpowiedzUsuńbrawo za inicjatywę.
OdpowiedzUsuńnie pij mleka, mleko to syf! pij lepiej sojowe, owsiane..
Joanno, na razie jedyną poprawną formą jest 'odnośnie do'.
OdpowiedzUsuńChociaż może to się zmieni... Dobry felieton na ten temat można znaleźć tu: http://www.obcyjezykpolski.interia.pl/?md=archive&id=504
Justyna
a jak w przyszłości mu się będzie podobała dziewczyna niezgodna z "ideą, w którą wierzysz" to też ją zlikwidujesz? Apeluj do syna, nie do sklepu. świat oferuje milion alternatyw dla wg Ciebie najwłaściwszego wyboru, jesteś tak intensywnie ekspansywna, że możesz nie zauważyć, jak narzucasz synowi swój ogląd świata. I nie mówię tu o jedzeniu czipsów:)
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 21:53> z przyjemnością PRZEDSTAWIAM Synowi mój ogląd świata.
OdpowiedzUsuńna szczęście jest tak samo ekspansywny jak ja, w związku z czym nikt niczego Mu nie narzuci.
już nie.
co do dziewczyny - wstrzymajmy się z ferowaniem opinii.
może będzie Mu się podobał chłopak, który mnie też będzie się podobał :)
go girl! :)
OdpowiedzUsuńfrapuje mnie postawa tych, którzy mówią, że należy zignorować, że w sklepiku szkolnym są sprzedawane koloranty posypane konserwantami.
OdpowiedzUsuńto po co w takim razie są lekcje o zdrowym odżywianiu się?
po co szkoli się nauczycieli?
po co szkoli się ajentów sklepików?
uważam, że szkoła w całości swoich działań powinna być spójna.
a może nie?
może na lekcjach panie będą uczyć kultury osobistej, a na korytarzu będą rzucały mięsem i biły torebkami?
A ja napiszę tak-nienawidzę zakazów i dlatego wpierdzielam czipsy i piję kolę! Mój żoładek, mój odcisk...:)wolność wyboru.I nic do tego innym.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 22:19> masz sześć lat?
OdpowiedzUsuńnie nalezy ignorowac;
OdpowiedzUsuńnawet jesli nie przewalczysz swojej racji, to Janek bedzie widzial, ze to jest wazne i nie jest Ci obojetne;
ze jesli jest sie o czyms gleboko przekonanym, to nalezy o tym glosno mowic i o to walczyc;
ze nie wolno byc biernym;
ja mam troche luzniejszy stosunek do zdrowego zywienia, bo chemia i kolory sa wszedzie, przyklad: w ramach urodzin kazde dziecko w klasie czestuje kolegow cupcakes (mala babeczka skladajaca sie glownie z cukru, cukru, cukru+tluszcz+kolory), nie mam na to najmniejszego wplywu; staram sie karmic dzieci zdrowo w domu i wpajac im zdrowe nawyki, bo na to mam wplyw;
w przyszlym roku Starszy bedzie jadl lunch w szkole, ktory moge sama naszykowac lub kupic w szkole;
wiem, ze marzy o kupowaniu, ale w menu jest: pizza, chicken nuggets, corndog (nie chcesz wiedziec, co to jest) itp., chce wiec z nim zawrzec jakis uklad np. raz w tygodniu mozesz wybrac cos ze szkolnego menu, pozostale dni przynosisz z domu;
I takich kuwra ludzi nam trzeba! Z takimi będziemy budować dobrobyt tego kraju! Czyli też mój dobrobyt!! Dlatego proszę zdrowieć i do polityki, biznesu lub gdzieś, do budowania. To pisałem ja PanZdzisiek.
OdpowiedzUsuńAha, żeby nie było - inwestuję w ciebie więc no!
Chustko (z 22:14) - samo sedno!
OdpowiedzUsuńŻarty żartami, ale Joanno nie powinnaś działać sama, namów rodziców, radnych,miejscowych pediatrów ... i trzeba by wystapić ze społecznym projektem uchwały.W kupie siła.
OdpowiedzUsuńJestem dyrektorką małej szkoły na prowincji, na wsi. Już od dwóch lat korzystam z programu Owoce w szkole. Nie mamy sklepiku szkolnego, bo i po co?Dziwię się bardzo, że w tak wielu szkołach dopuszcza się handel syfem.
Przykład dobrej praktyki-http://wyborcza.pl/leczyc/1,102641,7991413,Jak_pogonilam_chipsy_ze_szkol.html
Pozdrawiam. A wolność i tak kocham;)
Asiu, sprawdź jeszcze jedno, chodzi o daty ważności produktów sprzedawanych w sklepiku, np. przelewanie przeterminowanej oranżady czy soku do kubków, przypadek na szczęście nie w naszej szkole: właściciel sklepiku jest właścicielem innego sklepu i w sklepiku szkolnym sprzedaje produkty z kończącą się datą ważności ...
OdpowiedzUsuńWalcz Młoda!
I.
Anonimowy z 23:07> ustaliłam dziś, że Rada Rodziców zajmie się sprawą.
OdpowiedzUsuńjutro lecę na spotkanie :)
A jeszcze co do mleka - ilość w kawie mała, w budyniu duża. Myślę, że to odgrywa dużą rolę (to, że poza człowiekiem dorosłe ssaki laktozy nie trawią dobrze też;). A "mlek" innych i bardziej wartościowych od krowiego (poza tym to co sprzedawane jest w kartonach jako mleko krowie chyba koło prawdziwego mleka nawet nie stało...) jest mnóstwo! Ryżowe, owsiane (bardzo odżywcze), migdałowe, gryczane ... Są słodkie same w sobie, więc budyniów na nich nawet słodzić nie trzeba. A tu sklep z dużym wyborem:
OdpowiedzUsuńhttp://www.evergreen.pl/mleka-i-smietanki-wege-c-12.html
Co do chipsów, to moje dzieci jedzą. Jabłkowe. Pyszne. Wywalczyłam w przedszkolu, żeby zamiast danonków i innych syfów na podwieczorek dostawały coś eko. I dostają, ale tylko moje i kilkoro alergicznych. Szkoda, że nie wszyscy, ale dobre i to.
A tak w ogóle to bardzo polecam ci książki pani B. Żak-Cyran:
http://www.dietoterapia.info/ksiazki.htm
Tam przeczytasz o wielu mało znanych u nas (a dostępnych) produktach, które przydadzą się w diecie każdemu chcącemu żyć w zdrowiu, a tobie szczególnie.
Pozdrawiam
W z Wro
a propos absurdalnych absurdów:
OdpowiedzUsuńhttp://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,10812244,Najbardziej_absurdalna_rozmowa_jaka_czytaliscie_.html?as=1&startsz=x