niedziela, 13 listopada 2011

[573].

(Wishbone Ash - Persephony)

***

więc jest po równo.
na równi lubicie Lidla i Biedrę.
ja też.


uwielbiam ryć w koszach w środkowych alejkach.
zawsze leżą tam koło siebie tak dziwne rzeczy, że aż trudno się do nich nie uśmiechnąć.
ostatnio koło dziecięcych chińskich prawie crocsów leżały zestawy nieotwieralnych fluorescencyjnych markerów, saperki ogrodowe, gigantyczne biustonosze, znicze i komplety stalowych garnków.

oprócz Lidla i Biedry lubię zakupy na bazarku.
lubię klimat targu.
klimat niepowtarzalnych szans.
obguanionych jaj.
czosnkowych kiełbas.
mleka prosto od krowy.
bukietów astrów, żonkili, konwalii.
warkoczy czosnku, pęków kopru.
pomidorów i ogórków od babulinek w chustkach na głowie.

właśnie, właśnie.
wędlinkę - szynkę wczoraj jadłam, jak marzenie była, w ustach się rozpływała.
jakby kto jechał w dalekie wschodnie strony, niechaj koniecznie zatrzymie się po tę wyśmienitą szyneczkę.
na targu ją można kupić od pani, która sama ją produkuje.

a targ we wtorki i czwartki, o ile dobrze pamiętam (głowa płata mi figle niesamowite, co i rusz zapominam o czymś, chyba chemioterapia pamięć mi ryje).

i koniecznie proszę dać znać, czy szyneczka była tak pyszna jak ja ją wspominam.

37 komentarzy:

  1. a ja szyneczki nie lubię, nawet tej najpyszniejszej. jedyne mięso jakie uznaję to ryby i owoce morza, także nawet gdybym był w okolicach owej pani, to nie dla mnie te pyszności.
    targi, targi... no mają urok, ale te w Polsce nie mają aż takiego klimatu jak np. w Turcji, Egipcie.

    OdpowiedzUsuń
  2. a co to dzis wszyscy czytelnicy spia?

    OdpowiedzUsuń
  3. na pewno byla pyszna
    a rycie w moszach w biebrze bardzo odkrywcze bywa
    zrobie fotke tutejszego targu, jesli mnie przekupki nie zlinczuja, i zalinkuje i porownamy

    braocs

    pewnie i tak sie nie zamiesci ten koment, bo mi sie nic nie zamieszcza od miesiaca
    panstwu braocs

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie, ja nie śpie - zakuwam, ale robię sobie przerwy na bloga Chustki.

    OdpowiedzUsuń
  5. czytam pani bloga od roku i wiem, że nie każdy to lubi, ale podziwiam panią- za mimo wszystko radość życia umiejętność czerpania z niego, oryginalne spojrzenie na świat, błyskotliwość itd.
    Jeśli chodzi o zapominanie to nie chemia.Pocieszę panią, że obserwuję to też u siebie zapominam strasznie i czasami żartuję,że już niedługo zacznę nosić karteczkę z nazwiskiem, gdybym się zapodziała:)
    pozdrawiam i trzymam kciuki za wspaniałą matkę wspaniałego syna

    OdpowiedzUsuń
  6. Puknij się w czółko14 listopada 2011 09:19

    Nigdy nie byłam na bazarze w tamtych stronach , co nie zmienia faktu , że klimat bazarkowy a i owszem , lubię. Zwłaszcza przed Bożym Narodzeniem , a pod nogami obowiązkowo śnieg . I tak właśnie było w zeszłym roku . Wybrałam się na bazarek na tyłach Hali Mirowskiej . E tam . To nie to samo co kiedyś . Wszystko pod dachem , aliganckie ogrzewane budki, no dobra , niech będzie . Ale garmażerki z bazarku to bym nie ruszyła . Tak patrzyłam na rybę faszerowaną , którą sprzedawała jakaś taka jakby troszkę mało świeża pani , no i odechciało mi się .Myślę sobie , ryba nie zając . Lubię natomiast stoiska z suszem wszelakim na kompot : śliwki , gruszki jabłka , no uwielbiam po prostu . I grzybki na grzybową , chociaż też trochę podejrzliwa jestem ;-)Także bazarki wszelakie w okresie okołobożonarodzeniowym u-wiel-biam!
    Lubię również jak z głośników sączy się okolicznościowa muzyka , np. taka i mimo że po angielsku to jednak zupełnie neutralna wyznaniowo:-)

    http://www.youtube.com/watch?v=g_AGtBoymNY&feature=related

    A latem disco polo ! Serio lubię :-)

    lalalaaa dziewczyno maaaaa....

    OdpowiedzUsuń
  7. wtorek piątek. okolice stacji benzynowej.

    OdpowiedzUsuń
  8. bazarek, bazarek i tylko bazarek :)
    wszystko, co najlepsze z dwóch światów...

    OdpowiedzUsuń
  9. niech koniecznie zatrzymaaaa
    aaaa

    A!


    hihi :))))

    OdpowiedzUsuń
  10. rzeczywiscie chemoterapia wplywa na pamiec i te kognitywne

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham klimaty krakowskiego Starego Kleparza, ulubione stoiska, budki i kwiaciarki.
    U nas bazarek to plac:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Luki w pamięci miewają równiez dobre strony, zatem zmartwienie mniejsze, albo wcale, zależy co się zapomniało:)
    Taka jedna

    OdpowiedzUsuń
  13. czy jutrzejszy reportaz to nowy reportaz czy powtorka tego ostatniego?
    i jesli to nowy material - czy bedzie link?

    pozdrawiam,
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  14. bardzo lubię targi staroci,antykwariaty, ich klimat, zaklęty czas w starych przedmiotach, duszę minionej epoki mmmmm
    w moim kochanym mieście uwielbiam pewną malutką klimatyczną księgarnię niczym z filmu "Notting Hill", tam czas się zatrzymał, a ja zatrzymuję się wraz z nim:)

    na bazarkach też chętnie kupuję dary natury: dorodne warzywa, soczyste owoce, pachnące grzyby, aromatyczne zioła, kolorowe kwiaty, uwielbiam te śmieszne przygaduszki handlarzy w przekrzywionych kaszkietach, dobrotliwe życzenia zdrowia od pomarszczonych staruszek skrzętnie wydających resztę brudnymi, spracowanymi, grubymi palcami
    tylko tam kupuję "jaja od kury"( przeciwieństwo jajek z klatek)
    Pamiętam czasy Hali Targowej gdzie przyjeżdżali chłopi ze zbożem w płóciennych worach, z których wróble w locie podkradały ziarna, tak by nie złapały je czające się na nie koty, w lnianych serwetkach leżały sery, w kankach mleko i pyszna gęsta śmietana, a masło w całych blokach odcinane po kawałku wedle woli. Smaku malinówek, papierówek, złotej renety, antonówek, starkingów nigdy nie zapomnę

    OdpowiedzUsuń
  15. lubię targi; w k. oba kleparze i pomniejsze placyki wręcz kocham.

    dzięki za namiar na reportaż.

    szkoda, że na fejsbuku już nie widzę postów :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Kleparz - ach, kleparz - i bunc!
    Tyle, że mam daleko.

    Lidla kocham miłościom wielkom.
    Z przyczyn osobistych.
    Oraz z przyczyn że wszystkie przedmioty trwałe tam zakupione służą mi wiernie - szczególnie akcesoria bicyklowe:)

    OdpowiedzUsuń
  17. A gdzie ta księgarnia we Wro?

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie pamiętam kiedy kupiłam kiełbase, szynkę i inne takie w sklepie. Kupuje u znajomego który sam robi wędliny. Od czasu do czasu kupuje też u niego mięso i jak przystało na prawdziwą wiesniaczkę sama przerabiam.
    Taka wędlina ma to do siebie że na drugi dzień leżenia w lodówce nie zamienia się w obslizgłą amebe.
    Teraz szukam jeszcze jakiejś ''mety'' na dobre wiejskie sery.

    OdpowiedzUsuń
  19. z "wędlin" kupuję tylko parówki indycze, bo Syn lubi je wciągać.

    staram się sama piec mięso, albo też szukam jakichś "met", bo sklepowe mnie brzydzi.

    OdpowiedzUsuń
  20. Chciałam się tylko przywitać...dawno tu nie byłam...myślałam, że ten rak nie powrócił do Ciebie od tamtego wyleczenia.

    OdpowiedzUsuń
  21. W moim mieście jest - w sobotę RANIUTKO - rodzaj dzikiego targowiska, na które zjeżdżają rolnicy z płodami rolnymi, kuramy i kaczkamy w klatkach, perliczki i gęsi nie są rzadkością... można kupic malutkie kurczaczki i sobie hodowac, pełno jest gołębiarzy z przepięknymi okazami gołębi i ziarnem w workach, które kupuje się na wagę, są jaja z guanem i miód z własnej pasieki, siano w belach i ziemniaki w workach... no full egzotyka, mówię Wam....szczerze polecam, choc trzeba wcześnie wstac - bo koło godziny 10 - góra 11 - targ się zwija i wraca do siebie, na wieś.... Pozdr. Ania B.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jako dziecko bywałam na targu w Opocznie. To były niesamowite doznania. Wtedy pani odziana w chusty krzyczała : "pijowek, pijowek".
    małe zólte kurczaki żałosni piszcały w tekturowych pudłach a z tyłu na placy kwiczały prosiaki. Krowy jak zawsze pozostawiały na błocie targowym placki, wrzask tam był upiorny, ale mleczko, śmietanka i serek były wyborne jak sięgam pamięcią. Na ten targ wybrałam się niedawno w ten sam targowy dzień, czyli w czwartek. Nie było baby z pijawkami, nie było żadnego drobiu ani innych zwierząt, za to na placu pełno chińszczyzny, Koreańczyków i Wietnamczyków ze swoimi paskudnymi ubrankami i wszelkim badziewiem. Po targu z tamtych lat nie pozostał ślad. Nikt nie był ubrany w opoczyńskie pasiaki i nie było tam niczego co dawniej powodowało indywidualność tego miejsca. Było pospolicie, byle jak, nijak i bez wyrazu.
    Sentymentalna

    OdpowiedzUsuń
  23. A ja nie chodzę na bazary. Za to wiejskie wyroby przybywają do mnie. Warzywka i owoce z mazur z ogrodu rodziców, wszelkie przetwory. Rodzice nie są rolnikami, ale jajeczka kupują dla mnie od kurek biegających, hodowanych po sąsiedzku.
    Widzieliście kiedyś te naprawdę szczęśliwe kury? grzebiące w trawie, grzejące się w słońcu, śpiące latem w ciągu dnia w dołkach wymoszczonych w ciepłym piachu, a zimą na grzędach w pachnącym słomą i sianem czyściutkim kurniku.
    Możecie się śmiać, ale to jedno z piękniejszych wspomnień mojego dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  24. tak, znałam takie kury :))

    i takie wspomnienia wcale mnie nie śmieszą.
    raczej wzruszają, ujmują.

    OdpowiedzUsuń
  25. chustka jak tomografia?
    trzymam kciuki za dobre wyniki
    bardzo, bardzo mocno
    ania

    OdpowiedzUsuń
  26. Taką szynkę mam na co dzień, prawie taką, bo nie wiem, czy receptura taka sama. Z własnoręcznie wyhodowanej świni. Moje kury biegaja po powietrzu i robią kupę na wycieraczkę pod drzwiami. Dżemy w spiżarni z własnych truskawek i mirabelek, i dyni. Krowę doję wykształconymi na uniwersytetach rączkami.
    Więc w tym Lidlu, to kupuję mało co. Cukier i papier toaletowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. targ - jakoś nie. ale jajeczka od Dziadkowych kur - tak. i w ogóle się cieszę, że część rodziny mieszka na wsi. Lidl, Biedra - też jakoś nie. Chyba żem wybredna ;(

    OdpowiedzUsuń
  28. Kochana Chustko :*
    Jestem wegetarianką, więc nie spróbuję szyneczki ;)
    Ale również uwielbiam klimat bazarków głównie za indywidualność i niepowtarzalność zarówno miejsc, ludzi, przedmiotów.
    Żałuję, że likwiduje sie bazarki na rzecz galerii oprócz względów sentymentalnych to również ekonomicznych, ponieważ wielu ludzi się z takiego handlu utrzymywało, wielu mogło dorobić sprzedając latem kwiaty/warzywa z ogródków czy działek.
    Pomimo, że się nie znamy osobiście to jestem z Tobą myślami i mocno wierzę, że będziesz zdrowa.
    Miłego, ciepłego wieczoru Ci życzę :*:*:*
    Ania z Wrocławia

    OdpowiedzUsuń
  29. Ach, cieszcie sie dziewczyny, ze na polskim rynku (tak mowilismy, gdy mieszkalam jeszcze w Toruniu), czy bazarku czy targowisku czy jak go zwal, macie jeszcze przyzwoite
    (= niskie) ceny. Ceny towarow na rynku w Niemczech sa o wiele wyzsze od tych w supermarketach. Poniewaz lubie te tradycje, wyniesiona jeszcze z Polski, kupuje czestojajka, owoce i warzywa (przynajmniej te sezonowe, o ktorych wiem, ze nie pochodza z Holandii czy innych Chemio-krajow) na rynku - mimo wysokich cen - to jeden z niewielu luksusow, jakich nie chce i nie moge odmowic sobie i mojej rodzinie. Jednak nic nigdy nie bedzie sie rownalo polskim pomidorom "z pola", w szczegolnosci "malinowkom", ktorych tu zupelnie nie znaja.
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  30. Biedronka według durnego J.Kaczyńskiego to sklep dla ubogich, a tu taka reklama Biedronki haha. Kiedy mieszkałam w Polsce tez lubiłam Biedroneczkę, Auchan i Lidl, teraz mieszkam w Irlandii gdzie mam do dyspozycji Lidl i Tesco. W Lidlu kupujemy pieczywo, nabiały i mięsko a w Tesco różne inne dupsy. Zazdroszczę Wam tej Biedronki ;-).
    Joasiu, trzymam kciukasy i mocno wierzę, że będzie dobrze!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  31. viki_zasmucona_na_amen14 listopada 2011 22:55

    "Księgarnia Pod Błękitnym Słońcem" w najpiękniejszym pasażu i właśnie sprawdziłam już jej nie ma:(((((
    przeniesiona:((((
    a tyle wspomnień mam z nią związanych, tyle uczuć:(((
    wieczór z głowy:(((((

    OdpowiedzUsuń
  32. Targ w Chengdu, Chiny - pewnie jeden z wielu. Uwielbiam i bywam co parę lat: wszystko kosztuje 100 USD i trzeba się targować, by kupić za 8...
    Targ w pewnym polskim miasteczku, który odwiedzają moi teściowie zawsze przed wisytą u nas: czosnkowe kiełbasy kupują i inne smaki, których tu nie mam, gdzie mieszkam. I potem tachają to wszystko w walizach i pachniu u nas tak, że się śąsiedzi pytają, o co kaman?
    I uwielbiam car boot sales u mnie na wsi...

    OdpowiedzUsuń
  33. A ja nie lubie ani Lidla ani Biedry ani innych Tesc w Polsce. Z powodow ideologicznych. Bo niby dlaczego Portuglaczycy, Niemcy czy inne Francuzy maja nam organizowac zycie i nie tylko na tym zarabiac, to jeszcze byc za to zwolonionym z podatkow (bo na litosc boska, to nie sa inwestycje to dumpingowe przekierowywanie miejsc pracy na niewolniczych warunkach). Nienawidze Balcerowicza - nie tylko za te 10- letnie zwolnienia z podatkow- przede wszystkim za krajobraz polskich miast pelen strasznych blaszakow. Tego nie ma NIGDZIE w Europie.
    Jak bywam w Polsce- staram sie nie kupowac w sieciach- chociaz w praktyce niestety jest to nie wykonywalne.

    A targi? ostatni moj Targ to latos Rzymie. Sery, szynka wedzona krojona na miejscu z kawala udzca, pomidory stargowywane, pyszny, swiezo pieczony chleb. Wszystko to swieze, wybor wielki duzo smaczniejsze i tansze niz w lokalnym markecie (nielidlu).

    Lilka

    OdpowiedzUsuń
  34. A ja robie w Almie lub Kefirku, bo akurat te sklepy mam po drodze, biedra daleko, a lidl to juz w ogole gdzies na osiedlach.

    A pogrzebaloby sie, jak za dawnych czasow.

    OdpowiedzUsuń
  35. Słuchajcie, a jakim cudem w sondzie mamy 54% Biedra i 60 % Lidl, toż to razem 114%:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Ryję z upodobaniem w owych koszach z podobną pasją.
    Od dawna chodzi mi po głowie napisanie artykułu o lidlowo-lumpeksowych peregrynacjach i relacjach.

    Tak czy siak - relaks na maxa. :)

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga