nadludzkim wysiłkiem zmusiłam się dziś do opuszczenia domu.
pojechaliśmy na obiad do Babci B.
warto było się zmusić.
niebo pokryte było takimi pięknymi chmureczkami.
***
ważę 40 kg.
ledwo daję radę stać, z wysiłku kolana wyginają mi się do przodu.
odruch wymiotny nadal ma mnie za nic, chociaż nie jest już tak wściekle częsty i zajadły.
do tego potrafię jednocześnie mieć czkawkę, napad wielokrotnego kichania i atak kaszlu.
system neurologiczny zwariował.
***
po prawie półtora tygodniowej nieobecności, wieczorem wrócił do domu Giancarlo.
mój Synek.
moja miłość.
umyłam Go, zapakowałam do łóżeczka, miałam zacząć czytać, a tu hyc! i gulp, gulp, gulp - odruch wymiotny.
- mamusiu, miej ten odruch, ja będę Cię masował po pleckach.
- idę do łazienki, minie mi i wrócę czytać - odpowiedziałam.
drep - drep. wypełzł z pościeli, przyszedł za mną: jesteś chora, przyszedłem Cię potrzymać za rączkę. mogę trzymać delikatnie albo ściskać, jak wolisz?
pytam retorycznie: czy On mi kiedyś wybaczy, że dźwiga takie brzemię z dzieciństwa?
12 lat temu
Joasiu, tak wiele osób przywiazałaś do siebie, widzisz sama co tu się u nas działo, kiedy Cie nie było na blogu...
OdpowiedzUsuńMożemy tylko sobie wyobrazić z czym się mierzysz, Ty i Twoja rodzina... Ta ostatnia chemia, wkrótce po operacji, to musiało być potwornie ciężkie dla organizmu... Życzę Ci, żebyś teraz szybko dochodziła do siebie, powolutku nabierała ciała i odzyskiwała pogodę ducha, o którą chyba trudno w tak ciężkich chwilach... Jestem przy Tobie myślami każdego dnia, wierzę i wspieram ciepłą myślą ;-)) Dziękuję, że mimo wymiota dajasz nam znaki!
lepiej takie brzemię co opieki uczy niż postawę drugiej części genów.
OdpowiedzUsuńJoasiu, on nie ma co wybaczać. On Cię po prostu bardzo kocha.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się kochana.
...czasami slowa sa zbyt male aby wyrazic mysli..i ja wlasnie teraz "to" mam...brakuje mi slow...serce mi scisnelo i lezka sie zakrecila...ale zawsze powtarzam oby do przodu...ty nasze 40 kg trzymaj sie...i do przodu...pomalu ale do przodu.
OdpowiedzUsuńTo nie brzemię, wychowujesz wrażliwego małego człowieka. Bycie np. matką alkoholiczką to jest brzemię, Ty walczysz zamiast się poddać a syn Cię w tym wspiera, chcesz się założyć o flaszkę że takie doświadczenie raczej pozytywnie wpłynie na jego przyszłe życie? Sprawdzimy za 20 lat?
OdpowiedzUsuńDobrze że jesteś, przynajmniej przeszła mi sraczka, czego i Tobie życzę w kwestii pawiowania. Dobrzej szybko, sesja czeka :)
Joanno!
OdpowiedzUsuńJesteś cudowną Mamą i masz równie cuownego, mądrego i czułego synka - wiaomo - tą wrazliwość ma po Tobie...
PS> Cieszę się, że się odezwałaś, choć wiem ile nadludzkiego wysiłku Cię to kosztowało...Cały czas mam natrętną myśl, że chemia została podana tydzień - dwa za wcześnie.. Zbyt bylaś osłabiona...zbyt dużo Cię to kosztowało.. Słabiusieńki organizm zbuntował się i zastrajkował na całej linii...
ściskam mocno:) zdrowiej szybko!!!
Kasia
Joasiu, nie jestem w stanie wyobrazić sobie Twojego cierpienia, ale gdyby moje myśli miały moc sprawczą,byłabyś dziś baba jak rzepa:)
OdpowiedzUsuńA synek? wyrośnie na mądrego i czułego faceta i Twoja synowa będzie Ci miała za co dziękować.
Wiem co mówię, sama mam trzech synków.
Póki co,Asiu,
pomału przestawiaj się już z tej kategorii papierowej na muszą.
Beso
Buziak
nie martw sie o dzis - pomysl, ze bedziesz duzo bardziej dla niego upierdliwa jako zlosliwa tesciowa jego przyszlej wybranki. poki co sie kuruj i przybieraj na wadze! - chyba, ze chcesz, zeby to Giancarlo cie ciagnal na sankach miast odwrotnie.
OdpowiedzUsuńmoc sciskow
w tak trudnych sytuacjach dzieci sa czesto zaskakujaco dojrzale, bardziej niz nam sie wydaje- duzo czuja, duzo rozumieja- czesto wiecej niz dorosli, ktorzy w glowie maja czesto balagan uczuciowy i dziwne teorie
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki zeby teraz kazdy dzien byl latwiejszy, po tym co Pani przezyla niz juz Pani nie zlamie
Czytając ten wpis, aż łzy pociekły mi po policzkach... Masz cudownego syna. Wyrośnie z niego nawet wspaniały facet. Uściskaj go ode mnie. Ciebie też ściskam.
OdpowiedzUsuńMagda
E tam, dzieci sa madre i silne, Synkowi zostanie pewnie slad w psychice, ale poradzi sobie. Jak juz wczesniej pisano - Pani synowa bedzie Pani wdzieczna za takiego wrazliwego mezczyzne.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to bardzo sie ciesze, ze Pani pisze znow regularnie, martwilam sie przez caly poprzedni tydzien (trafilam na bloga jakies 2-3 tygodnie temu, przeczytalam "od deski do deski"). Trzymam kciuki za dochodzenie do siebie i szybkie nabranie sil (i nieco kilogramow:).
Pozdrawiam bardzo serdecznie,
Jola
Asiu :) masz w domu wspanialych, madrych facetow...Trzymam za was kciuki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo
aga
Brzemię??!! Nieprawda!!! To piękna choć trudna nauka miłości, poczucia odpowiedzialności za bliskich i współodczuwania!!! Będzie Ci kiedyś synowa wdzięczna za wspaniałego mężczyznę!!!
OdpowiedzUsuńAska, to nie brzemie, nawet jesli Ci sie tak teraz wydaje. A nawet jesli, nie jest ono Twoja wina, Bogu bedzie wybaczal, jak dorosnie.
OdpowiedzUsuńSciskam Cie wirtualnie.
Marta
Chlip, chlip
OdpowiedzUsuńChlip, chlip - znowu sie wzruszylam
Kochany ten twoj Synek!
A ja durna pala mam czelnosc sie nad soba uzalac z blahych powodow!
Asiu jestem calym sercem z wami
Buziak
Asiu przechodzilam przez TO jako dziecko,towarzyszac w walce mojej mamie... I jestem z tego dumna! Nie pozwol izolowac synka. Dla Niego niesienie Tobie pomocy jest bardzo wazne! Wlasnie to trzymanie Cie za reke :) Wierze,ze Wam sie uda!!
OdpowiedzUsuńBardzo z niego fajny, mały facet :)
OdpowiedzUsuńWychowujesz dobrego człowieka :)
Sił życzę jak najwięcej!
to było pytanie retoryczne :P
OdpowiedzUsuńWybaczy??
OdpowiedzUsuńA co tu jest do wybaczenia?
Wybrałaś chorobę?
Nie!
Nie przejmuj się rzeczami, na które nie masz wpływu - trzymaj się ściany! :)
I zdrowiej! :)
Mam nadzieję, że Mikołaj pomyśli o przyzwoitym mikserze do mieszania jedzonka odpowiedniego dla rurki - koktajl z salami z bułeczką maślaną z chrzanem jest super!;)
:*
Asiu, ja wychowałam się w cieniu choroby mojej mamy, odkąd sięgnę pamięcią - chorowała. Dziś jestem dorosłą kobietą i chociaż jako dziecko zazdrościłam moim koleżankom nie lalek - ale zdrowej mamy, to dziś mogę powiedzieć, że to doświadczenie wzmocniło mnie i pewnie dziś nie byłabym tym kim jestem - osobą, która wie co w życiu jest najważniejsze. To doświadczenie z dzieciństwa pomogło mi nie raz w trudnych chwilach w życiu. Zgadza się, to trudna lekcja dla młodego człowieka, ale "co nas nie zabije, to nas wzmocni" i to na pewno umocni jego miłość do ciebie i silny charakter. Jak już będziesz zdrowa, będzie tak szczęśliwy, że z wielkim szacunkiem i miłością będzie traktował wszystkie kobiety swojego życia, również przyszłą żonę (z obserwacji mojego brata). Asiu, wytrzymaj te trudne chwile, musisz wytrzymać, bo po każdej burzy jest słońce...
OdpowiedzUsuńKochana Asiu. Ciągle czytam i wchłaniam jak gąbka. Masz świetnych dwóch facetów, a sama jesteś rakieta jakich mało - nawet jeśli rzygasz na potęgę i czujesz, że kompletnie nie panujesz nad swoim ciałem. Nie znam kosmiczniejszego power-u niż twój i gdybym tylko mogła to poprosiłabym o malutką choćby cząsteczkę twojej odwagi, siły i zaciętości - najchętniej pod choinkę :)
OdpowiedzUsuńMożna by o Tobie zrobić świetny komiks - bo jesteś super hero. A że chudzielec potworny - daj spokój - You still got it! Bardzo, bardzo trzymam kciuki i Zofia też i cała planeta Um25, a pies Jojek ze szklanym okiem to nawet merda ósemki ogonem - specially for ju.
Nie ma Ci czego wybaczać, Chustko. Ma najlepszą mamę na świecie. I mąde serce - też od Ciebie.
OdpowiedzUsuń