nowa rurka, jak to fachowo ujęła Babcia B. - z powodu zmienionych warunków anatomicznych - stwarza problemy.
otóż połknięcie choćby maleńkiego kęsa czegokolwiek (jabłka/mięsa/bułki) bez polania przed-w trakcie-po dużą ilością picia skutkuje makabrycznie bolesnym zatkaniem się.
gdy rurka się klopsuje, wyję z bólu łapiąc rozpaczliwie powietrze i toczę pianę z pyska, kręcę młynka rękami, zwijam się w kłębek oraz rzucam kurwami.
remedium stanowi intensywne klepanie po plecach, tak aby odblokować rurkę.
mam już odbite plecy od walenia.
***
wczoraj zatkałam się kawałeczkiem jabłka.
popicie go nie pomogło.
ani popicie picia większą ilością picia.
byłam sama w domu, nie było nikogo do kogo mogłabym dopełznąć błagając o ratunek.
postanowiłam uratować się sama.
nieoceniona okazała się być wielka warząchew, której zwyczajowo używam do mieszania bigosu.
kilka ciosów w plecy drewnianą łychą odblokowało rurkę.
w związku z powyższym rozpatruję możliwość noszenia w torebce utensyliów kuchennych, którymi w razie potrzeby mogłabym się na ulicy pierdolnąć w plecy - bo przecież nie będę zaczepiać przechodniów charcząc prośbę czy mógłby mnie pan postukać po plecach, ponieważ nie mam żołądka.
12 lat temu
ożeszcholera!
OdpowiedzUsuńŻartownisia.
OdpowiedzUsuńJa wiem że to nie jest śmieszne ale Joasiu - popłakałam się ze śmiechu. Uwielbiam Cię za to jak potrafisz opisać naprawdę poważne sprawy. Mamy takie samo poczucie humoru! Kocham doktora ale Ciebie bardziej :).
OdpowiedzUsuńPS Ja Cię proszę - Ty pisz książki - niekoniecznie o skorupiaku, o czymkolwiek - będę Twoją fanką :).
Joanno, jestes cudowna!
OdpowiedzUsuńNo widac po czrnym humorze, ze jestes 'z powrotem u siebie'.
Siedze na kanapie i rycze ze smiechu a moj chop sie zatanawia czy aby na pewno jestem ta osoba, z ktora wzial slub! Potrafisz zmieniac ludzi;)
hmmm ja mam żołądek(no chyba, że o czymś nie wiem) i mam to samo, ból jak cholera i nie wiem od czego.
OdpowiedzUsuńno może żuj dłużej co by się ślinianki naoliwiły zanim łykniesz.
nie mogę się doczekać, aż zobaczę cię na żywo w akcji łyżka :D
arr
Asiu, Ty nie pisz książek, Ty tylko wydaj to, co już napisałaś a ludzie będą płakać - ze śmiechu, ze wzruszenia :) Jestem na szkoleniu i czytam Twój wpis na głos koleżankom - wyją :) I obiecujemy, jak zobaczymy na ulicy, że ktoś wyciąga warząchiew, od razu klupniemy w plecy, nie pytając nawet, jak tam z żołądkiem. Ania
OdpowiedzUsuńdawno temu po co wytworniejszych domach widywałam takie coś - z jednej strony łyżka do butów , z drugiej czyjaś ( ?!) noga służąca pośmiertnie do drapania po plecach ...
OdpowiedzUsuńUbostwiam Cię!!!! Ściskam Ciebie mocno i życzę jak najrzadszego walenia po plecach. Tak jak mówią przedmówczynie:pisz, pisz pisz, a ja już się zapisuję w kolejce.POzdrawiam,Magda
OdpowiedzUsuńKurczę !Kobieto ! Jesteś nieziemska ! Podziwiam Cię jak nikogo na tym świecie ! W razie kłopotów..ja pierdolnąć w plecy Cię mogę !A co mi tam !Pozdrawiam Cię serdecznie...magda
OdpowiedzUsuńBigos gotuję, pożycz łyżki :P
OdpowiedzUsuńSuper piszesz i to abstrakcyjne poczucie humoru, popłakałam się ze śmiechu. Polecam owczarka, miałam, cudne psy, ale troche upierdliwe, ciągle szczekają i budzą całą okolicę, chyba ,że masz niski poziom wkur.. i cierpliwych ludzi za płotem :-)
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńNie znamy się jeszcze, ale wysłałam Ci maila na priv, mam nadzieję, że niczego nie pochrzaniłam i dojdzie
Kasia
Ja tez sie usmialam, zwlaszcza z wizji pytania przechodniow ;)
OdpowiedzUsuńDopoki mozesz o raku pisac, jak piszesz, jest dobrze :)
Marta
"wariatko jedna" zaksztusiłam się kawą w pracy przez Ciebie...wizualizacja mi się włączyła. Jak zobaczę na ulicy laskę okładającą się warząchą po plerach będę już wiedziała kto to....
OdpowiedzUsuńDuzo zdrowia kochana imienniczko siejesz radość w te bure ponure dni