sobota, 12 listopada 2011

[572].

(Przemysław Gintrowski - Zmiennicy)

(...)
Dziś zasypiasz całkiem gładko,
pełne słońca dni przed tobą,
bo twój zmiennik jest w dodatku
bardzo bliską ci osobą.

Serpentyny i pobocza wyczuwamy.
Raz na ziemi, raz pod ziemią drogi kręte.
"Radio Taxi, proszę czekać..." - zaczekamy,
coś być musi, coś być musi,
do cholery, za zakrętem.


***

z mazurskiego domu Przyjaciół ruszyłam dalej, do Przerośli.
poznałam Rodziców L.
rozmawialiśmy o wielu Ważnych Sprawach, między innymi - o wychowywaniu w wierze.

uważam, że szkoła nie jest właściwym miejscem uczenia dziecka o wierze.
od tego rodzaju wiedzy jest dom.
posłałabym na religię, gdyby prowadzący uczył o religiach, kształtując szacunek do innych wyznań - bo przecież Bóg - jeśli jest - jest jeden.
posłałabym na religię, gdyby prowadzący uczył, że modlić można się nie tylko wyuczonymi słowami, ale również działaniem - myśleniem, śpiewem, pracą.

a skoro mam wybór, a szkoła postrzega inaczej ten temat, zdecydowałam się nie puścić Syna na religię.

107 komentarzy:

  1. Twoja wiara,Twój wybór.
    Domyślam się, ze syn pozostaje w zdecydowanej mniejszości. Jest odmieńcem i nonkonformistą z wyboru nie swojego, lecz maminego.Czy to mu wyjdzie na dobre ? Trudne pytanie. Wydaje mi się jednak, ze w takim wieku, potrzeba trochę magi, trochę cudu, poznania pokuty i pokusy, historii o zmartwychwstaniu i o synu marnotrawnym, o grzechu i przebaczeniu, o dobru i złu.
    Mimo całej ułomności religii i jej nauczania w szkole, ma ona swe zalety. Zwłaszcza dla młodych duszyczek. Co z tego ,ze nie dowie się o innych religiach czy o modlitwie własnymi słowami?
    Nie chodząc, nie dowie się o żadnej religii i o żadnej modlitwie.Jakbyś miała wybór z innymi przedmiotami podobnie jak z religią czy decydowałabyś się wykreślić matematykę kosztem, na przykład, biologi itp ? Na pewno nie, bo powiedziałabyś sobie: synek jest za mały,abym mogła, za niego, decydować o jego przyszłości :)
    Pozdrawia Cie serdecznie Twój cichy kibic

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chodząc, nie dowie się o żadnej religii i o żadnej modlitwie.

    napisałam wyraźnie: miejscem właściwym do czerpania tego rodzaju wiedzy jest dom.
    czytaj: Syn tę wiedzę wyniesie z domu.

    nie wykreślam religii.
    nie wykreślam jej kosztem innego przedmiotu.
    nie stoję przed wyborem biologia zamiast matematyki.

    uważam, że mój Syn jest za mały na słuchanie o religii tak rozumianej, jak Ty ją rozumiesz.

    i jeszcze jedno: religia to nie magia.
    no chyba że Ty jesteś wyznawcą jakiejś pierwotnej wiary animistycznej...

    OdpowiedzUsuń
  3. W polskiej szkole jeszcze długo nie będzie wychowania w duchu ekumenicznym, wybij to sobie z głowy; będzie za to siostra z wąsami, która będzie straszyła pacholęta grzechem, pokutą, piekłem.
    Spodziewam się, że ten wpis wywoła lawinę komentarzy, w których zostaniesz zmieszana z błotem.
    A tak swoją drogą - niezłych masz znajmoych.
    Móc ot tak wpaść do profesora Cywińskiego na pogaduchy każdy by chciał.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chusteczko!
    Zbyt dosłownie odbierasz moje słowa.Na przykład słowo: magia. Ma wiele znaczeń.Czary mary,hokus pokus, ale tez i coś nieokreślonego,niezrozumiałego,niczym sen i marzenie.Podobnie z tym wyborem.To było pytanie hipotetyczne. Z religią jest łatwo, bo można ją skreślić, bo z tego się nie zdaje egzaminów na studia, bo nie chodzenie jest teraz w modzie, ale tak samo jak z matematyką czy biologią, powinnaś sobie zadać pytanie: czy to jest potrzebne mojemu synowi i czy ja mam prawo za niego decydować?
    Napisze jeszcze, ze jesteś w błędzie, kiedy uważasz, ze synek jest za mały na te sprawy. Może nie wszystko zrozumie, ale prawie wszystko zapamieta i kiedy przyjdzie czas, sam zadecyduje o swojej filozofii życia. Nie odbieraj mu tej szansy. Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, ze źle robisz :)
    Kibicuje Ci w dalszym ciągu, ale najlepiej to robię w milczeniu, wiec wybacz, ale to mój drugi i zarazem ostatni liścik ...

    OdpowiedzUsuń
  5. ponieważ, jak napisałeś/-aś nie powinnam odbierać poprzedniego komentarza dosłownie, więc tego komentarza nie skomentuję wcale.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiara to emocje, ktorymi nasiaka sie w domu, jest wpleciona we wspolne przygotowywanie i obchodzenie swiat religijnych, chodzenie do kosciola, rozmowy o Bogu, modlitwe.
    I jeszcze jedno: wychowywanie dziecka w wierze nie daje gwarancji, ze wyrosnie z niego czlowiek wierzacy.
    Moj Maz (wojujacy ateista) powiedzial mi kiedys, ze nie chce, zeby nasi chlopcy byli wierzacymi, jak ja, katolikami.
    Uspokoilam go, ze nie da sie (na szczescie) zaprogramowac umyslow i uczuc naszych dzieci.
    Ja im tylko pokazuje i proponuje, za rok zaczna chodzic na religie przy kosciele, ale kiedy dorosna, sami beda podejmowali decyzje i moze stwierdza, tak jak ich ojciec, ze Boga nie ma, moze beda wierzyli, tak jak ja, a moze znajda jakas swoja wlasna droge.
    Jedna z moich siostr z troska stwierdzila kiedys: tobie to bedzie trudno dzieci wychowywac (niby, ze Maz ateista). A ja uwazam, ze to jest ok.
    Dzieki temu moje dzieci od zawsze wiedza, ze ludzie sie roznia, ze sa wierzacy i ateisci, ze wierzyc mozna na wiele roznych sposobow, bo maja kolegow Zydow, protestantow, hindusow, muzulmanow.
    roznorodnosc jest ciekawa, wielokulturowosc i multireligijnosc wzbogacaja.
    Kluczem tu jest: szacunek;
    bo przeciez inne znaczy tylko inne, a nie gorsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Religia w szkolnym znaczeniu słowa jest uczeniem klepania na pamięć kilku formułek. Żałuję, że tak jest bo nauka w tej kwestii mogłaby wyglądać znacznie lepiej - piękniej. Niewiele jest przypadków gdzie Nauczyciel będzie zachęcał do myślenia i własnych spostrzeżeń. Niewiele jest miejsca na tolerancję i szacunek. Szanujmy innych i ich wybory. Gratuluję podjęcia decyzji - pewnie wbrew opinii większości patrzących wszystkim na ręce. Kibicuję w trwaniu w takich decyzjach. I życzę i sobie siły aby je podejmować wbrew "dobrym duszkom" szepcącym do ucha co się musi i trzeba robić.

    OdpowiedzUsuń
  8. 7-latek ma prawo sam zadecydowac czy bedzie chodzil na religie czy nie- moze sie od razu zniecheci a moze wciagnie i zapragnie byc ministrantem- troche autonomi mu zostaw, szczegolnie, ze w kwestii wiary nie sadze bys mogla wiele go nauczyc poza tym, co my wszyscy, ktorzy w tej kwestii mamy w glowie same watpliwosci

    OdpowiedzUsuń
  9. Warto zauważyć, że osoby, które w ostatnich wyborach zagłosowały na antyklerykalną partię Palikota to pierwsze pokolenie, które uczyło się religii w szkole. To dość wymowne, nieprawdaż? Chustka daje Synowi większy wybór nie puszczając go na religię. O wielu rzeczach decydujecie za swoje małoletnie dzieci, czyż nie? Dla ich dobra.
    a.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pełna podziwu dla Ciebie, za Twa odwagę,mam nadzieje, ze jest więcej takich osób, jak Ty,szczególnie w miastach .chociaż i u mnie na zadupiu są dzieci niechodzące...i nikt im nie dokucza z tego powodu, myślę, że nawet im zazdroszczą.szkoła na pewno nie jest dobrym miejscem do uczenia o Bogu...to tylko kolejny przedmiot do nauczenia się..klasówka z Pana Jezusa:))) Ale dyskusja o sensie tego nauczania i proporcjach ilości godzin religii do innych przedmiotów jest bezowocna- obcięto godziny polskiego, historii, matematyki itd wszystkich,prócz religii.Wiesz, myślałam kiedyś , czy posłałaś Jasia na religię,no i się nie zawiodłam ...ja przed laty nie miałam Twojej odwagi, czego się wstydzę .

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo w Polsce to jedyna słuszna wiara. W tym kraju każdy odchył od normy (notabene, co stanowi o tej normie?) jest tępiony wszelkimi możliwymi sposobami.
    Gdybym miała wybór wiele lat temu, nie chciałabym chodzić na religię w szkole. To mnie skrzywdziło na wiele lat mojego życia. Religia w polskiej szkole, to nie jest dyskusja, to morda w kubeł i tak ma być, a jak jesteś niegrzeczny, to idź do spowiedzi, bo cię pochłonie ogień piekielny, a diabeł będzie szturchał w dupę widłami. I wkuwanie modlitw, które nie wiem czemu ma służyć. Chyba tylko zestresowaniu dziecka.
    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahhaa, biedna mała o zbyt małej wiedzy, zapędzona w kozi róg, zastraszona, a więc kąsająca chustka. Jesteś tak głupiutka, że nie potrafisz dyskutować z nikim. Obrażasz się jak kretynka. Człowiek napisał Ci w sposób otwarty, a ty się rzucasz. Pewnie gryziesz samą siebie z tej nienawiści do innego zdania;).

    OdpowiedzUsuń
  13. Nauka religii w szkole kojarzy mi się zawsze z rozmową jaką odbyłam w katechetką szkolną.
    Przyszła na wywiadówkę i zaczęła płomienną przemowę:
    - Nie wstydźcie się swojej wiary, nie bójcie się  nakreślić znaku krzyża na czole swojego dziecka idącego do szkoły, nie lękajcie się odmówić z nim wieczornej modlitwy. Buddyści się nie boją swojej wiary, rozkładają swoje dywaniki i wszędzie i biją pokłony bez obaw.
    - Czy Pani będzie uczyć dzieci o buddyzmie - zapytałam trochę zdziwiona, że pani od religii myli islam z buddyzmem.
    - Nie teraz - uśmiechnęła się słodko.- O SEKTACH będzie w piątej klasie.
    Moje dzieci są w liceum, nie chodzą na religię od podstawówkim, nigdy nie były skazane na jakikolwiek ostracyzm ze strony kolegów, więc bez jaj.
    Nie lubię takiego straszenia, że dziecko będzie się czuło nieswojo z powodu swojej inności.

    OdpowiedzUsuń
  14. w szkole ponadgimnazjalnej młodzież ma w tygodniu 1 lekcję biologii, a 2 religii. Niepojęte..

    Religii "uczyłam" się przez 12 lat, w podstawówce i liceum. I co? I nic. Nic z tego nie wyniosłam wartościowego, moje poglądy ukształtowałam sobie sama, czytając, oglądając, wyciągając wnioski...
    Mało tego, religia była tak pasjonująca i obfitująca w zaskakujące wynurzenia ("ci, którzy nie mają dzieci są nienormalni"), że koniec końcem przestałam chodzić do kościoła, nie identyfikuję się kompletnie z poglądami kościoła. Dziecka nie ochrzciłam, na religię nie pójdzie. Koniec kropka. A mówienie, że będzie cierpiało, bo wszystkie dzieci pójdą do komunii, dostaną prezenty..to tylko potwierdzenie faktu, jak płytka jest religijność polska, "wyuczona" przez lata.
    Też nie mam nic przeciwko religii, wierze jako takiej. Chrześcijaństwo ma piękne idee...tylko co z nich zostało?

    Igy

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy Twój młody nie chce chodzić na religię i dlatego ten wybór?

    OdpowiedzUsuń
  16. Jesteś słodka z tym odnośnikiem do Cywińskiego:)Miło poczytać o Panu.Z Wikipedii.
    Baśka z M

    OdpowiedzUsuń
  17. Moja córka przystępuje w tym roku szkolnym do pierwszej komunii. I ja biorę na siebie odpowiedzialność za przygotowanie jej do tego sakramentu, bo nie mam wyjścia. Katechetka w szkole oświadczyła, że do komunii przygotowują rodzice i Kościół parafialny. Nauki w parafii raz w miesiącu ograniczają się do mszy i sprawdzenia listy obecności. Bo trzy nieobecności to odmowa sakramentu. I tu czar pryska. Nie ma ani magii ani hokus pokus. Jest tylko statystyka i formalności... Więc przygotowanie po mojemu będzie:)

    J.

    OdpowiedzUsuń
  18. Asiu, każdy ma wybór.
    Oczywiście.
    Ja też takowy miałam i moje dzieci chodziły na lekcje religii.
    Są wrażliwe, pełne empatii w stosunku do innych.
    Gimnazjum wybrały katolickie, gdzie nie ma rejonu, nie ma przemocy, są wspaniałe relacje między uczniami, nauczycielami.
    Córka w podstawówce była wyzywana od ,,kujonów", śmiano się z niej,z jej uczciwości, moralności.
    W obecnej szkole tego nie ma, córka odżyła i nareszcie chodzi do szkoły z radością. Gdyby nie chodziła na religię, jej wybór szkoły byłby utrudniony.
    Pamiętam jeden moment z życia córki, który do teraz przyprawia mnie o ból serca.
    Wszystko zaczęło się w szatni.
    Dzieci miały po 12 lat.
    Koleżanki i koledzy wiedzieli, że córka nie używa wulgarnych słów.
    Otoczyli ją kręgiem i na przemian przeklinali.
    Moje dziecko zapłakane przyszło do domu.
    Poszłam do szkoły i zarządzałam wyjaśnień, przecież nauczyciele musieli mieć tam dyżur. Było głośno.
    Dlaczego nikt nie pomógł mojemu dziecku?
    Kiedyś psycholog szkolny powiedział mi, że powinna dostać ,,Nobla" za wychowanie, ale dzieciom łatwo nie będzie.
    Jest dobrze, w miarę upływu lat coraz lepiej.
    W szkole katolickiej nigdy nic złego nie spotkało moje dzieci, w przeciwieństwie do podstawówki, choć chodziły do ,,dobrej szkoły"
    Asiu, Ty też masz wybór, ale może kiedyś, własnie przez ten wybór, ,,zamkniesz" synowi drzwi do szkoły bez przemocy.
    Nie trzeba być fanatykiem wiary, by posłać dziecko do takiej szkoły, może to być wybór racjonalny, poparty jedynie umysłem, nie sercem.
    Życzę Ci wszystkiego, co najlepsze i szanuję Twoje słowa, Twoje wybory.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie puszczając Jaśka na religię, a ucząc Go o religiach w domu dajesz Mu wybór - to mi się podoba.
    Wydaje mi się, że w tym ogólnym gwarze puściła dziecko na religię/nie puściła - umknęło sedno rozmowy, czyli powod niepuszczania, czyli idea ekumenizmu.
    A co powiedział profesor Cywiński, co powiedziała Jego Żona? Jak Oni się na to zapatrują?

    OdpowiedzUsuń
  20. Interesujące połączenie: rachunek prawdopodobieństwa i religia. Czyżby były jakieś dane na temat odsetka zmartwychwstałych oraz tych w niebie i piekle?
    Jestem absolutnie za nauczaniem etyki i czegoś na kształt religioznawstwa, niech to nawet nauczanie o Biblii, w końcu jest to jedna z podstawowych ksiąg, bez istnienia której nie powstałoby tyle wspaniałych dzieł literatury i sztuki, i bez znajomości której ciężko pojąć historię. Natomiast jestem zdecydowanie przeciwko nauczaniu religii w szkołach w taki sposób, w jaki odbywa się to teraz. Chyba nie ma potrzeby przytaczania historii z życia, bo każdy zna swoje o przymusowych mszach, pielgrzymkach, daninach oraz idiotyzmach opowiadanych przez katechetów na lekcjach. O nerwicach dzieci, strachu, obrzydzeniu i t. d.
    Ja poznałam Pismo Święte w czasie trzech pierwszych lat podstawówki, kiedy siostra zakonna opowiadała nam i objaśniała kolejne przypowieści. Bóg z jej historii był dobry, mądry i kochający. Mimo, że moje kontakty z kościołem zakończyłam niedługo po ukończeniu podstawówki, Biblię znam lepiej niż dzisiejsze nastolatki nauczane przecież na zdublowanej ilości lekcji.
    Gratuluję rozsądku i mądrości.
    w-ch

    OdpowiedzUsuń
  21. gdynianka> u nas w szkole są dwie godziny religii, a przemoc kwitnie.
    najsympatyczniejsza dziewczynka, z którą Syn się zakolegował, również nie chodzi na religię (nie pytałam się dlaczego - może jest innego wyznania).

    nie wydaje mi się, żeby wychowywanie w duchu ekumenizmu uniemożliwiało dostęp do szkoły katolickiej.
    jeśli tak jest, jest to ksenofobiczne.

    OdpowiedzUsuń
  22. @gdynianka
    a co zrobisz jak Twoje dziecko skończy te katolickie szkoły bez przemocy i zmierzy się z ''prawdziwym życiem''? Dokąd ucieknie?
    pzdr ac

    OdpowiedzUsuń
  23. Asiu, u nas niestety tak jest, nie chodzisz na religię- nie masz wstępu do szkoły katolickiej. Dla mnie to jest akurat oczywiste, bo jeśli ktoś jest ateistą, to po co mu katolicka szkoła?
    Szkołą jest naprawdę bardzo dobra, przede wszystkim bezpieczna i przyjazna uczniom.
    O to głównie mnie chodzi.
    Jest też L.O, które jako jedyne dostało dyplom od minister Hall, za to, że zdawanie matury jest 100%, bez poprawek.
    Możesz przekonać się sama wchodząc na stronę:
    http://katolik.info.pl/
    Wybór szkoły jest tylko dla tych, którzy uczęszczali na religię, może u Was jest inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  24. Asiu, tak, to nie chodzi o to, że religia ,,zapobiega" przemocy, oczywiście, że nie, ale o to, że po podstawówce,( piszę to ze swojego doświadczenia), ma się wybór szkoły katolickiej. Przede wszystkim, jako jedna z dwóch 9(w Gdyni), nie ma rejonu, więc odpadają dzieci, które są ,,potencjalnym zagrożeniem".
    Nie zrozum mnie źle, dzieci są niewinne, to dorośli kształtują ich psychikę, ale dzieciaki rosną i agresja w niektórych też.

    OdpowiedzUsuń
  25. czytajac powyzsze komentarze,odnosze wrazenie, ze niektorzy kompletnie nie rozumieja przeslania wiary, duchowienstwa czy spirytualizmu. Religia nie ma nic wspolnego z wiara, jest to jedynie narzedzie do manipulowania ludem zamknietym w malej przestrzeni oglupiajacych zasad, ktore nie sa dyktowane wspolnym dobrem, humanitaryzmem, ani tym bardziej tolerancja i szacunkiem dla innych wyznan.
    Mam 32 lata, od 11 zyje we Francji, panswie laickim z ogromem wyznan i kultur, moj synek ma 5 lat, moj maz jest Marokanczykiem wychowanym w tradycyjnej rodzinie muzelmanskiej, ja pochodze z rodziny katolickiej.Pytanie do adresata powyzszego komentarza: Jakie jest prawdoppodobienstwo, ze moj syn wyrosnie na poczciwego czlowieka, gdy: a) bedzie chodzil na religie, b) bedzie wychowany domu wielokulturowym i wielowyznaniowym?

    Obchodzimy wiekszosc swiat chrzescijanskich i muzelmanskich, nie ze wzgledow religijnych, tylko kulturalnych i aby pokazac naszemu synkowi, ze jest mnostwo mozliwosci i na tym swiecie i nie wazne do jakiej grupy spolecznej czy wyznaniowej sie nalezy, ale wazne jest to co sie ma w serduszku i postepuje sie w zgodzie z soba. Zgadzam sie w 100% z Chustka. Najwazniejszym miejscem do poznawania wiary jest Dom i madrzy, otwarci na swiat Rodzice. Brawo za postawe, bo w Polsce to jednak odrobine heroiczne nie poslac dziecko na religie ;)
    pozdrawiam serdecznie
    ekb

    OdpowiedzUsuń
  26. gdynianka> bez wątpienia dostęp do szkoły jest związany z tym, czy dziecko jest ochrzczone, przystąpiło do Komunii.
    i jako idea nie podoba mi się to, bo ogranicza.

    problem dzieci stanowiących "potencjalne zagrożenie" jest mi znany (mieszkam w bandyckiej dzielni) i bardzo mnie dręczy - dlaczego wymiar edukacji nie radzi sobie systemowo ze wsparciem tych dzieci.
    dodatkowo mam wrażenie, że poziom nauczania w szkołach (minimum programowe) nieustannie się obniża.

    OdpowiedzUsuń
  27. Asiu, ja Ci życzę, żeby Jaś dokonał dobrego wyboru, w co wierzę głęboko, żeby nie ulegał środowisku, w którym się będzie wychowywał.
    Wierzę też, że dane Ci będzie być przy Nim:)

    OdpowiedzUsuń
  28. z tego powodu nie puszczam Go samego na dwór między bloki, staram się Mu organizować wolny czas i posłałam Go do najlepszej szkoły w mieście.

    do najlepszej w szkoły w mieście, gdzie:
    - w pierwszym tygodniu Syn miał okazję doświadczyć spontanicznego chamstwa (pisałam o tym - chłopczyk z ławki powiedział do Syna nie odzywaj się do mnie, bo cię walnę)
    - w drugim tygodniu świeżo poznane w świetlicy panny ze starszej klasy ustalały, która będzie kochanką syna i która będzie z nim uprawiała seks (mamusiu, co to znaczy, że ktoś jest kochanką? a co to znaczy uprawiać seks?)
    - w trzecim tygodniu września okazało się, że pod sklepikiem szkolnym starsze dzieci zabierają młodszym pieniądze, itd., itp.

    jak się domyślam opisywane powyżej dzieci chodzą pilnie na religię i będą miały wyprawione huczne Komunie.

    OdpowiedzUsuń
  29. Gdynianka -> i kiedyś Twoje dziecko wyjdzie z tej katolickiej szkoły i boleśnie zderzy się z rzeczywistością. Nie da się chować dzieci pod kloszem dobroci. Muszą znać świat jakim jest i umieć sobie z nim radzić.

    Kwestia religii. Żeby wychować dziecko na wartościowego człowieka, który szanuje innych ludzi, nie trzeba wychowania w duchu katolickich wartości. Wystarczy dziecko wychować tak, aby szanowało innych, odróżniało dobro od zła (a to można zrobić na przykładzie kodeksów prawa ;). Wystarczy pokazać, że są inne religie. Pokazać na czym się opierają i dać wybór. Chcesz być ateistą - proszę. Buddystą - no problemo. Katolikiem - prosz bardzo. Ale bądź przede wszystkim człowiekiem, szanuj siebie i innych.

    Mówię tak dużo o szacunku. Bo w szkole podstawowej była u mnie w klasie taka grupa nawiedzonych małoletnich dewotek. One ludzi nie szanowały, mimo, że takie święte były. Przed szkołą na msze, w niedziele na msze, oazy, pielgrzymki, schole i inne wynalazki. A szacunku dla ludzi zero. Nawet sobie pokątnie tyłki obrabiały.

    Na religię chodziłam. Kościoła unikałam. Byłam bliżej przez chwilę, za sprawą Księdza uczącego religii w innej szkole (poznałam go przez znajomych). Księdza przez duże K. Człowieka przez jeszcze większe C. Emanował dobrem, mądrością, pomocą. Cenię go za wspaniałe rozmowy o życiu, w trakcie których, jeśli odwoływał się do wiary, to tylko w formie wybranych cytatów. Nie nawracał, nie wymuszał, nie wciskał Kościoła na siłę. Zawsze można do niego było wpaść po prostu pogadać. Bo jest diablo inteligentnym człowiekiem, a przy okazji księdzem. Jest przeciwieństwem księży, których spotykałam w swoich szkołach.

    OdpowiedzUsuń
  30. Więc odezwę się pierwszy raz chociaż od dawna kibicuję po cichu.
    Mój mąż nie jest Polakiem. Jego religia w szkole uczyła o wielu wyznaniach, jego przyjaciele ze szkolnej ławki wyznawali różne religie. Nikt nikogo nie wyzywał z tego powodu. Mój mąż został ochrzczony w wieku 12 lat, gdy sam stwierdził, że tego chce. Nie był Katolikiem, jest teraz i chce do swojej pierwotnej religii powrócić. Szczególnie od kiedy mieszka w Polsce, tu Katolicyzm jest zupełnie inny niż w jego kraju.
    Ja, rocznik 85. Religia w szkole. Krótki okres gdy zachłysnęłam się wiarą w Boga, z perspektywy czasu widzę teraz, że głównie na przekór mamie, która
    w Boga nie wierzy i która ochrzciła mnie bo moja babcia nie wyobrażała sobie tego inaczej. Jakieś 1,5 roku chciałam być zakonnicą. I właśnie wtedy spotkałam pierwszą i jedyną w moim życiu mądrą katechetkę, psychologa, która tłumaczyła, że Boga można kochać na wiele sposobów i w wielu czynach Boga można znaleźć. Niekonicznie zamykając się za murami klasztoru. Była też w szkole zakonnica-zły duch-która już chciała mnie (14-latkę) brać do klasztoru. Teraz, po latach, gdy mam męża i staram się o dziecko, wiem, że to, co dzieje się w polskich szkołach na religii to farsa. Nie ochrzczę dziecka, bo sama mam żal do mamy, że się ugięła, wolałabym sama zdecydować, jak mój mąż, kiedy i jaką religię chcę wybrać. Nie poślę dziecka w szkole na religię (jeśli jeszcze będziemy tu mieszkali, bo ja bardzo chcę wyemigrować), bo cenię możliwość poznania różnych religii, różnych kultur. A to, w Polsce, może być ewidentnie nauczone tylko w domu, bo szkoła jest zamknięta na nowe idee. A szczególnie KK nie chce widzieć zagrożenia. Również chcę odejść z KK jednocześnie zostając Chrześcijanką.
    Uważam, że dobrze robisz, że nie posyłasz syna na szkolną religię i jednocześnie rozumiesz, że to rola domu. Podziwiam odwagę, bo wiem ile to kosztuje.

    OdpowiedzUsuń
  31. Anonimowy z 12:38
    Mój najstarszy syn ma już 22 lata i studiuje.
    Ma silny fundament sumienia, ma swoje zasady, których się trzyma i naprawdę jest wartościowym człowiekiem.
    Ma wąskie, wybrane grono znajomych, dziewczynę, która jest na 4 roku medycyny i myślę, że tak już zostanie
    Wierzę, że szkoła katolicka umocniła jego zasady.

    OdpowiedzUsuń
  32. Pytanie do wszystkich zagorzalych zwolennikow religii w szkole i tak zwanego wychowania w wierze.
    Francja jest jednym z wielu pansw laickich na swiecie. W szkolach nad tablicami nie wisi zaden symbol religijny, nie ma katechezy, do jednej klasy uczeszczaja dzieci roznych kultur i wyznan, w sejmie nie ma krzyza a burmistrzem Paryza, juz od kilku kadecji, i ministrem kultury sa homoseksualisci. Czy to znaczy, ze wszyscy obywatele i mieszkancy tego "rozpustnego" kraju bedziemy pokutowac w ogniu wieczystym? Czy to znaczy, ze nie jestesmy pelnowartosciowymi stworzeniami boskimi, bo nasze dzieci nie mowia paciorka po siusiu przed spaniem? Czy grzechem jest nie uczesticzenie we mszy, lecz adorowanie cudu natury z rodzina w lesie pokrytym zlotymi liscmi? Czy grzechem i hanba jest mowienie synowi, ze jesli Bog istnieje, to
    ma wiele imion? Czy grzechem jest zamazpojcie za muzelmanina i rowniez ochrzczenie i obrzezanie dziecka?
    pozdrawiam,
    ekb

    OdpowiedzUsuń
  33. ja chodziłem na religię, ale nie na zasadzie przymusu, nikt mnie nie zmuszał. chodziłem bo.... większość klasy chodziła, a jak jedna osoba nie to zaraz gadali. i tak było w podstawówce.
    potem w gimnazjum religii nie miałem, a etykę i na szczęście tylko przez pierwszy rok, bo nudy były straszne.
    w liceum religia owszem, była ale już nie chodziłem, bo w liceum już nikt się z nikogo nie śmiał z tak prozaicznego powodu jak religia.
    do bierzmowania też nie poszedłem, bo nie chciałem, nie czułem takiej potrzeby. do komunii niestety musiałem i wspominam to jak najgorszy koszmar, a musiałem bo "co by dziadkowie powiedzieli".
    wierzący jestem i owszem, modle się do Boga, ale:
    1. nie potrzebuję do tego kościoła, mogę modlić się w domu, w samochodzie, w parku, w lesie, w każdym miejscu jakim chce.
    2. nie potrzebuje do tego się żegnać.
    3. nie potrzebuje do tego klękać i tych wszystkich słów które ksiądz wypowiada na mszy.
    4. nie potrzebuje do tego komunii, bierzmowania, a i sprawa chrztu jest kontrowersyjna bo to rodzice narzucają dziecku jakby wiarę. uważam, że każdy powinien poddawać się temu sakramentowi świadomie, np około 12-13 roku życia.

    OdpowiedzUsuń
  34. Moja starsza córka w LO już wybrała i nie chodzi na religię. Nie mam zamiaru w jej wybór ingerowac, poza napisaniem oświadczenia, iż wyrażam na to zgodę. Młodszą przed religią boli brzuch z nerwów, że znowu nie będzie umiała wyklepac na pamięc małego katechizmu. A że kiedyś weszłam z panem od religi w spór, to teraz odbija to sobie na dziecku. W LO sama zadecyduje, na razie jeszcze zaciskam zęby w imię nie wiadomo czego. Religia w szkołach to nieporozumienie, kolejny nielubiany przedmiot i sprowadzanie wiary do stopni w dzienniku. Sciskam Cię Joanno mocno!

    OdpowiedzUsuń
  35. Smutne, że stosunek do wiary w Boga sprowadziliśmy do stosunku do religii w szkole ... Pozdr. Ania B.

    OdpowiedzUsuń
  36. Asiu, własnie też o tym mówię, moja córka w bardzo dobrej szkole podstawowej była wyzywana i szykanowana.
    Oczywiście, dzieci , które to robiły uczęszczały na religię.
    Ale to tylko dzieci.
    Winę, jak już pisałam, ponoszą rodzice.
    W gimnazjum te dzieci stają się starsze i w niektórych rośnie agresja.
    Te agresywne na pewno nie wybiorą szkoły katolickiej.
    Asiu, uwierz, moja córka, która miała średnią 6.0 w 6 klasie, chodziła do szkoły z przymusu, często płakała.
    Gdy zmieniła szkołę, wszystko się zmieniło.
    Kończąc wszelkie dyskusje z mojej strony reasumuję: szanuję wszystkich ludzi, ich wybór wychowania dziecka, wybór lub nie religii, oby tylko ich działania przyniosły dobre efekty.
    Gdy masz małe dziecko i problemy z nim, to Twoja sprawa, ale gdy dziecko dorasta i jego zachowania są antyspołeczne, to jest to sprawa Twoja, Asi, moja i wielu innych, bo to może my będziemy potencjalnymi ofiarami Twojej latorośli.

    OdpowiedzUsuń
  37. Chustko,

    W sumie nie dziwi mnie Twój wybór, bo przecież sama zdeklarowałaś się na blogu jako osoba niewierząca.

    Dziwi mnie tylko Twój kompletny brak pokory - wobec sytuacji, w której się obecnie znajdujesz.

    Z jednej strony dostrzegasz wyjątkowość życia, wartość i piękno każdej chwili, umiesz doceniać wartość każdego danego Ci dnia, i tak dalej. A z drugiej - zero głębszej refleksji - że chwileczkę, że może właśnie teraz, w sytuacji bardzo bolesnej, trudnej, granicznej - przestanę odgrywać pewną siebie i najmądrzejszą na świecie panią własnego życia i synowskiego sumienia (to a propos religii), bo to śmieszne i żałosne.

    Owszem, o szacunku dla innych religii możesz mu spokojnie opowiadać w domu. Od czasu do czasu tłumaczyć i łagodzić niefortunne wypowiedzi księdza czy katechetki, jeśli takie się zdarzą. Ale dlaczego świadomie "wykorzeniać" siedmioletnie dziecko?

    OdpowiedzUsuń
  38. Chustka, ludzie będą Cię podgryzać, bo Twoje działania i słowa są zagrożeniem dla ich przekonań.
    Oni już przecież wiedzą, jaka jest prawda i wolą, żeby im nikt w głowach nie namieszał, bo musieliby potem włożyć dużo wysiłku w ponowne uporządkowanie sobie świata, a nie daj bóg jeszcze by się coś pozmieniało. To już lepiej niech zostanie tak, jak jest.

    Ci ludzie myślą stereotypowo, a ich wiedza jest oparta na frazesach o wartościach, o mądrości i dobru. Dla takich ludzi osoby, które dystansują się od Kościoła, stają się z automatu pozbawionymi wartości dziwadłami lub nieświadomymi wielkiego bożego dobra biedakami.

    Rodzice, czy wierzą czy nie wierzą, na wszelki wypadek dziecko ochrzczą, zaprowadzą do komunii i poślą na religię, bo przecież wszyscy tak robią, bo babcia obraziłaby się na śmierć, bo będzie wyalienowane, bo co ludzie powiedzą, a zresztą mu religia nie zaszkodzi - ile razy już słyszałam te wyjaśnienia. Dlatego tak trudno jest z nimi rozmawiać: rzadko słyszy się przemyślany argument, a często tylko szczekanie lub ciepłe słówka, które mają uchronić od wątpliwości.


    Ja zdecydowanie popieram Twoją decyzję -- dopóki w szkole nie ma rzetelnie prowadzonej etyki, całość wychowania pod kątem moralności należy do rodzica.
    Mnie katolicka moralność nie odpowiada i własnego dziecka nie ochrzczę, a tym bardziej na religię nie poślę.

    Aha, i myślę, że Jaśkowi wyalienowanie nie grozi - miałam w klasie od podstawówki dzieci, które na religię z różnych powodów nie chodziły i nikt ich nie traktował inaczej. To były normalne koleżanki i normalni koledzy. A to było już 20 lat temu.
    Pozdrowienia i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  39. wykorzeniać? wykorzenia to szkoła, a nie Chustka. to w szkole jest totalny brak akceptacji dla odmienności i pochwała szablonowości. czyli wszystkie dzieci chodzą na religię to i jej syn ma chodzić, a będzie dobrze. nie, każdy ma wybór, ona tak zdecydowała i ja to pochwalam. ja też bym nie chodził gdyby moja matka miała więcej odwagi i przeciwstawiła się dziadkom i ich choremu, starodawnemu przekonaniu.

    OdpowiedzUsuń
  40. czy w polskich szkołach państwowych nadal są krzyże w klasach?

    OdpowiedzUsuń
  41. konflikt jest zupełnie sztuczny, nie rozumiem go. Gdzie jest problem?
    Nauka religii w szkole, nauka wiary w domu, uczestnictwo we mszy świętej, sakramenty, nauka tolerancji, nauka o innych religiach, wszystko to nie kłóci sie ze sobą i stanowi całość. tak zresztą jak wszystkie religie świata sprowadzaja sie do jednego i są całością. Moje dziecko uczy się w szkole religi katolickiej, bo żyjemy w katolickim kraju, bo katolikami byli nasi pradziadowie. Gdybym była głęboko praktykująca katoliczka może podjełabym sie tego zadania i uczyła go w domu, gdybym miała czas i siłę, lecz wiem że energi i tak wystarcza ledwo na odrobienie lekcji. Ale jesli ktos jest przekonany że zrobi to lepiej niz osoba duchowna proszę bardzo. Czemu nie, można i tak tylko po co?

    Jeszcze jedno. nie puszczenie dziecka na lekcje religii nie jest żadnym wyzwaniem jak piszą tu niektórzy, jest wręcz "trędi"

    Karola

    OdpowiedzUsuń
  42. Karola> "trędi"? serio? wow, jestem trędi.
    tylko że w klasie Syna tylko ja jestem trędi i rodzice drugiego dziecka.
    czyli jednak to takie minibycie trędi.

    OdpowiedzUsuń
  43. Róbta, co chceta;(((((, nie, to nie moja bajka! Nie.

    Wolę biblijne: "Kochaj, i rób co chcesz". O wiele bardziej szlachetne. I wymagające..
    Sacrum, po prostu.

    Fajnie by było, uspokoić się na tym forum. KOCHAĆ, po prostu.

    Kościół katolicki tego, kochania, zabrania? No weźcie, dziewczyny...
    Seks? Oczywiście - tak! Ciało, nieczyste be? A skąd ta wiedza? Skąd?
    Kiedy, ostatnio, kobitki byłyście w kościele katolickim? Co Wy takie niedoinformowane...
    I jeszcze: KOŚCIÓŁ. Samo się nie zrobi.Bierzcie się, kochane, do roboty. Bo duchowość ważna sprawa.Wiele, wszystko na tym stoi. Warto zadbać. Takoż o naszą środkowoeuropejską tożsamość, bo mdleje nam ona na naszych oczach.

    Chustko, długo piszę ten post, bom chora też. By go napisać - prawie, a może przeszło godzina, mi zeszła. Tym bardziej, że redaktorką, z zawodu, jestem, no więc poprawiam, doredagowuję, skrzywienie z.,wiesz) Ale mało, jak widać,już sprawna jestem; Teraz idę się położyć.
    papoapapa!
    Amen.
    Teresa W.

    OdpowiedzUsuń
  44. :)
    no to jest właśnie mega trędi,dżezi!
    jeden z dziesięciu debeściak!
    U nas 1/3 klasy na etykę chodzi zamiast religii więc w ramach buntu przeciw modzie na niechodzenie na relę, chodzimy! A wczorajszy dzień spędziliśmy z dwoma zaprzyjaźnionymi gejami tańcząc pod tę melodyjke w ramach przygotowań do pierwszej komuni swiętej. i panowie podnosili rączki kiedy trzeba zgodnie z instrukcją synka i tekstem pioseneczki

    http://www.youtube.com/watch?v=ZqlWEWkKM3A

    Karola

    OdpowiedzUsuń
  45. ODSŁONA 1. Mam 3 latka: ciotka-dewotka podrzuciła mnie na godzinkę na przechowanie do zaprzyjaźnionej zakonnicy. Ta pokazała mi krzyż i zapytała czy wiem kto na nim jest...wiedziałam. Zapytała, czy wiem, dlaczego Pan Jezus jest przybity do tego krzyża...nie wiedziałam. Złapała mnie za ręke i wysyczała - wisi tam PRZEZ CIEBIE! Rozpłakałam się...
    ODSŁONA 2. Mam 10 lat: szepczę z przyjaciółką na lekcji religii... siostra zakonna wywołuje mnie na środek sali i długim wskaźnikiem uderza mocno w ramię. Wychodzę. Nigdy nie wracam.
    ODSŁONA 3. Mam 20 lat. Studiuje filozofię. Dowiaduję się, że właściwie wszystko opiera się na dewagacji - jest Bóg czy Go nie ma.
    ODSŁONA 4. Mam 24 lata. Piszę pracę magisterską. Temat "Bóg a świat w teorii mistrza Eckharta". Z racji kłopotów z materiałami źródłowymi zbliżam się z rodziną pastora, ktora takowe posiada. Zaczynam łapać, że postrzeganie Boga przez pryzmat KK niekoniecznie musi gwarantować sukces. Zaczynam myślec..
    ODSŁONA 5. Dziś. Mam 37 lat. Bagaż doświadczeń i prób. Dwa małżeństwa, szaleńczo bujne życie, wypadek, operacja, ból, szczęście, dzieci a później choroba, która zmieniła postrzeganie rzeczywistości, rehab... Dziś czuję inaczej...Jest Bóg. Jeden. Dla wszystkich. Religia - to dla jednych droga, dla drugich trutka. Nie wiem. Mnie wystarczy wiara,że jest i muszę chyba mocno w Niego wierzyć, bo potrafię się na Niego obrazić...

    OdpowiedzUsuń
  46. To długie powyżej to byłam ja, tylko zapomniałam się podpisać. sisi

    OdpowiedzUsuń
  47. jest jeden Bóg, to pewne.
    i nie ma Go na lekcjach religii, na których dzieci dowiadują się, że dłubanie lampionu z dyni jest GRZECHEM.

    OdpowiedzUsuń
  48. Podejrzewam, że nawet na tych lekcjach jest, Chustko, ale niekoniecznie w słowach pana katechety. Ale w dzieciach? W ich sercach? W ich klasie?
    Na pewno jest.

    OdpowiedzUsuń
  49. no, czekalam ...myślę_ masz wyłącznie takich światłych, takich tolerancyjnych czytelników! Wow! nagle błysk- nieeeeeee! ta reszta jest w kościele, jak wrócą, to oplują! No i masz babo- wykrakałam! &Uściski! jak ktos powiedzial- słuzba naziemna Pana B. =do wymiany!

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie jestem wyznawczynią nauk Kościoła. I nie chcę żeby moje dziecko było. I nie chodzi tu o wiarę sensu stricte. A po prostu o chore regułki i zasady kościoła.

    Kościoła, który darzy takim szacunkiem innych ludzi, że aż z cała nienawiścią tępi osoby homoseksualne, a inne skazuje na ciężkie choroby zakazując antykoncepcji (prezerwatywy, hiv itd.) Okej, wiem, że kościół tez zakazuje kontaktów seksualnych przed ślubem, ale przy okazji nie mówi, że w takim razie po ślubie małżonkowie powinni przynieść sobie w zębach wyniki badań, że są zdrowi, wszak hiv można zarazić się nie tylko przez seks i narkotyki (chociaż przypadkowe zakażenia to teraz na szczęście bardzo marginalne incydenty).

    Nie widzę różnicy między hetero- a homoseksualistą. Nie widzę różnicy między białoskórym a czarnoskórym. Nie widzę różnicy między katolikiem a islamistą. Nie widzę różnicy między kobietą, która urodziła dziecko, bo chciała, a taką, która poddała się aborcji, bo chciała. Nie widzę też różnicy między dzieckiem poczętym naturalnie i poczętym dzięki in vitro. Widzę człowieka. Szanuje go. I chcę, żeby on także mnie szanował.

    Kościół widzi różnice. Kłóci to się z moimi zasadami. Ja na siłę kościoła nie zmienię. I kościół niech nie zmienia mnie.
    A dziecko? Będzie chciało chodzić do kościoła - niech chodzi. Ale niech tępo nie podąża za brakiem szacunku dla ludzi innych orientacji, czy kobiet/par, które chcą decydować o swoich komórkach.

    OdpowiedzUsuń
  51. GRZECHEM może nie, ale
    GŁUPOTĄ na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  52. Chciałabym żyć w kraju, w którym dyskusja o tym, czy posyłać dziecko na lekcje religii w ogóle, a tym bardziej--w szkole (!) nie miałaby racji bytu. Żeby to w ogóle nie była kwestia. Żeby nikomu w ogóle do głowy nie przyszło, że dziecko, które nie chodzi na religię, może być "odmieńcem i nonkonformistą". Żeby nikt nie zastanawiał się, czy matka, która nie posyła dziecka na lekcje religii robi dobrze czy źle.
    A tymczasem żyję w kraju, w którym zdarzają się takie historie: 'Proboszcz Stosik z Pozezdrza na Mazurach o dziewięcioletniej dziewczynce: - Poganka, ma w sobie diabła, pójdzie do piekła. Nie bawcie się z nią

    Więcej... http://wyborcza.pl/1,76842,7930567,Ta_mala_ma_w_sobie_diabla.html#ixzz1dbCLtqVQ

    OdpowiedzUsuń
  53. W sprawie tej katolickiej szkoły - zaskoczyło mnie podejście - wierzyć, żeby trafić do bezpiecznej szkoły... Szkoły są różne - katolickie też. Jakiś czas temu była afera dotycząca "katolickiego" domu dziecka i sposobu w jaki zakonnice traktowały tam dzieci - przemoc, agresja - straszne rzeczy. Zapamiętałam opis: dziecko zwymiotowało w czasie obiadu do talerza- zmuszono je by dalej jadło...
    Patologia może zdarzyć się wszędzie - nawet w zakonie a co dopiero w katolickiej szkole.

    OdpowiedzUsuń
  54. Chciałabym dożyć czasów, kiedy czyjaś ogłoszona na blogu/wygłoszona deklaracja typu: posyłam/nie posyłam na religię będzie miała 0 komentarzy, żeby oczywiste było, że można posyłać lub nie posyłać, że religia to całkowicie PRYWATNA sprawa... Ale nie, zawsze (w tym kraju) będzie: Ty masz odwagę/jesteś nierozważna.
    Oczywiście Chustkę popieram, mam dziecię w III klasie, na religię nie chodzi, żyje i jest lubiana przez klasę. Rodzice katoliccy nie kreślą znaku krzyża na nasz widok. Szkoła zorganizowała etykę dla paru uczniów z kilku klas. Da się. Jeśli tylko nie rozdmuchuje się problemu do nieprawdopodobnych granic, jeśli po prostu przyznamy ludziom prawo do postępowania w zgodzie z własnym sumieniem (jeśli tylko córka zgłosiłaby ochotę chodzenia na religię, oczywiście się zgodzę).

    OdpowiedzUsuń
  55. anonimowy z 15:40 - może Ty ślepy jesteś,że tak niewiele widzisz?Może nie na aborcję powinieneś iść czy na zapłodnienie in vitro ino do okulisty? "....skazuje na ciężkie choroby..." cha cha cha!Najlepsze właśnie są stwierdzenia,że za wszystkie przypadkowe ciąże są winni księża,że usunąć ciążę to nie zabijać życie / a ten blog Chustki to cały aż krzyczy o ŻYCIE !/,tylko wyskrobać zlepek komórek,in vitro ma być i już,a że z wiadomych względów po trupach to co z tego!Na blogu u "Foksal" przeczytałam sensowny wpis - zerknij tam.I okulista,OKULISTA,Chustka badać się poleca,posłuchaj Jej!

    OdpowiedzUsuń
  56. Puknij się w czółko13 listopada 2011 17:13

    "uważam, że szkoła nie jest właściwym miejscem uczenia dziecka o wierze , od tego rodzaju wiedzy jest dom."


    Każde miejsce , również i szkoła jest właściwym miejscem wychowywania dziecka w wierze.

    "posłałabym na religię, gdyby prowadzący uczył o religiach, kształtując szacunek do innych wyznań - bo przecież Bóg - jeśli jest - jest jeden."

    Nie słyszałam , żeby na polskich lekcjach religii tego szacunku nie okazywano.


    "posłałabym na religię, gdyby prowadzący uczył, że modlić można się nie tylko wyuczonymi słowami, ale również działaniem - myśleniem, śpiewem, pracą."

    Bo tak jest w istocie , można również modlić się robiąc pranie czy prasując :-)Przepraszam , a to na religii mówi się że jest inaczej ?? Coś mi się nie chce wierzyć...

    "a skoro mam wybór, a szkoła postrzega inaczej ten temat, zdecydowałam się nie puścić Syna na religię."

    Prawdziwa wiara polega na tym , żeby nie dać sobie przysłonić Boga kimś innym . Tzn. w przeżywaniu Boga nie powinien nam przeszkodzić nikt , nawet pani katechetka , bo to Jego mamy widzieć a nie ją . Tak patrzę na tytuł Twojego bloga " Do czego przyda się chustka ". No proszę , nawet tutaj są odniesienia do życia Pana Jezusa ( konkretnie Stacja VI i VIII Drogi Krzyżowej) :-)

    OdpowiedzUsuń
  57. A chodzisz do kościola? Odpowiem od razu, że ja od wielkiego dzwonu :D I widzę to tak, że skoro Ty nie (takie założenie a priori), więc Jaś też nie. Naturalne. Moja Mama długi czas nie chodziła, później zaczęła prowadząc mnie na religię, była to jakby szkółka niedzielna (bo po niedzielnej mszy dla dzieci) - miałam 4 lata. Pamiętam, że było ciekawie. Potem cholerny bunt, że mam do tego kościoła chodzić, skoro w niedzielę o tej porze ciekawie nadawala telewizja. Mama wrzeszczała, zostawałam z ojcem i oglądałam. Komunia byla, bierzmowanie też, siłą rozpędu. A potem znów bunt, że religia weszła do szkoły. Przestalam chodzić i czułam się jak potępieniec. Palikot obiecał zaprowadzić znów religię do kościoła i to byłoby OK. Pamietam, jak cholernie byłam wkurzona, że modlitwa przed lekcjami (LO). K*** k**** k**** Ale za to chętnie chodziłabym na etykę. Nie było. Matura z religii na ładne oczy, nie napisałam żadnej pracy. Dobry ksiądz uznał, ze mogłabym poźniej mieć problemy ze ślubem konkordatowym zdaje się. Całej tej drogi nie żałuję, coś czuję, że bliżej będzie mi do Boga jak będę mieć 70 lat (bez ironii). Co bym obecnie zrobiła jako matka dziecku? jednak religia. I potem rozmawianie i ewentualne korygowanie bzdur. Bo religia chrześcijańska to jakaś cząstka kultury również. Jeśli umiesz przekazać dziecku sama - też dobrze. Tyle ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
  58. Moje dzieci nie sa ani ochrzczone, ani nie chodza na religie. Sa za to wychowywane w milosci i tolerancji do kazdej zyjacej istoty.
    Rozmawiamy duzo, poddajemy sie refleksji, ucze ich sluchac wlasnego ja, wlasnej intuicji. Sa niezywkle wrazliwe na otaczajacy je swiat.
    I mialam gdzies, kto co sobie pomysli o mnie. Nie zylam, nie zyje i zyc nie bede dla kogos tylko dla siebie. A niech gadaja, jak nie maja wlasnego zycia.

    kasia

    OdpowiedzUsuń
  59. a ja z sentymentem wspominam religię. najpierw w kościele (podstawówka), potem w szkole (liceum).
    nikt mnie nie molestował, nie straszył, nie potępiał, nie skrzywił. było normalnie.
    jak czytam wasze komentarze, to odnoszę wrażenie, że żyliście w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, a może zbyt gorliwie czytaliście "Imię róży" oraz wolnomyślicieli osiemnastowiecznych?
    a może jakiś spóźniony bunt młodzieńczy was dopadł?
    zabawne to bardzo :)))

    najmilej wspominam roraty i te lampiony pracowicie robione w domu.
    obcięta plastykowa butelka ozdobiona koronką i naklejonymi ozdóbkami.
    najlepsze były takie, które miały żaróweczkę na bateryjkę.
    mam w oczach te maleńkie, drżące światełka schodzące się powoli z całego osiedla do kościoła przed szóstą rano...
    było cudnie...

    OdpowiedzUsuń
  60. To jeszcze raz ja, wstrętny anonim z 14:25.

    Oczywiście, że nie powinno się posyłać na religię dziecka jedynie dlatego, że inne dzieci chodzą. To rzecz jasna nie tak.

    Chodzi o to, że od małego powinno się w dziecku zaszczepiać pewne prawdy. Bo bez nich wyrosną ludzie bez korzeni (duchowych). "Puści ludzie, wydrążeni ludzie", jak pisał dawno już temu chrześcijański poeta angielski T.S. Eliot. Mówienie, że dziecko jest za małe na naukę o dobru i zło, o sumieniu, chrześcijańskiej miłości i odkupieniu, to dziecinada.

    W roku 2000 spędzałem Wielkanoc w Wielkiej Brytanii. Pamiętam swoje niedowierzanie, kiedy w świątecznym numerze jednego z poczytnych dzienników przeczytałem felieton jakiejś rozhisteryzowanej mamuśki, która oburzała się na epatowanie symboliką ukrzyżowanego Jezusa, gdyż brutalność tego przekazu naraża na stres jej kilkuletnie dziecko.

    To nie jest żadna aluzja do Chustki, to tylko pewna ilustracja. Czy chcemy, żeby nasze dzieci już wkrótce dorównały bezmyślnością i kompletną bezideowością swoim jakże "nowoczesnym" angielskim rówieśnikom?

    OdpowiedzUsuń
  61. nie, to jest głupotą, lecz formą zabawy. jak chcesz być sztywniakiem to Twoja sprawa, nikt Ci tego robić nie każe.

    OdpowiedzUsuń
  62. Wiele z głupot, jakie rzekomo dzieją się na lekcjach
    religii, jest wytworem medialnym.
    Bardzo na rękę tym, którzy nie do końca wiedzą, w co nie wierzą, a w co wierzą, ale lubią się nie zgadzać. I czują się wówczas wyjątkowi i inteligentni, a raczej, inteligentniejsi.

    Dzieci powinny być wychowane w jakichś zasadach, tak jest dobrze dla dzieci. Tak jest dobrze dla człowieka. Żeby był jakiś. I w szacunku też - w samym swym rdzeniu, chrześcijaństwo jest religią miłości. Nic tu nie ma złego. Potem, jeśli zechcą, będą się miały z czym nie zgadzać, a potem, jeśli zechcą, do czego wracać.

    >>" posłałabym na religię, gdyby prowadzący uczył, że modlić można się nie tylko wyuczonymi słowami, ale również działaniem - myśleniem, śpiewem, pracą.""<<

    Tak piszesz. A ja Ci powiem - dawno nie byłaś na religii, dawno nie interesowałaś się, tak naprawdę, o czym to jest. Bo teraz jak najbardziej tego uczą.
    Ale epatowanie, jak to napiętnują lampiony, jest taaakie błyskotliwe.

    Pogódź się, Chustko, pogódź się. Jesteś pełna nie-spokoju, złości. Chcesz to udowadniać. Niedobre. Bolące.

    OdpowiedzUsuń
  63. nie mam pewnosci czy jest jeden bog czy moze dwoch albo trzech bo nie mam zielonego pojecia co pod to pojecie mam sobie podstawic, co zwizualizowac? staruszka na chmurce, jakiegos ojca, ktory rzekomo przyslal syna zeby dajac sie zabic zbawil ludzi( ??? czy ktos uwierzylby ze matka bog dala swoja corke zeby ja ukatrupili nawet w imie ideii szczytnych? - malo to psychologicznie wiarygodne) czy moze mam sobie wyobrazic jakas sile, ktora z atomow stworzyla wszechswiat...ktos moglby mnie oswiecic?

    OdpowiedzUsuń
  64. ech, moja cóka przez całą podstawówkę chodziła na religię, od 4 klasy traktując całość z dużym przymrużeniem oka. W jej klasie 2 dzieci nie chodziło- było innego wyznania i byli wielkim kłopotem dla szkoły, bo co z nimi zrobić, religia w środku lekcji, nie można ich zostawić samych, ale przecież neuczyciela dla nich nie dadzą. W wielkiej 500 osobowej podstawówce takich dzieciaków było może 20.Pani katechetka to była ta sama, która przygotowywała mnie do komunii- różni mnie z dzieckiem 19 lat. Słabo, słabo. W gimnazjum (społecznym)okazało się, że na 120 uczniów na religię chodzi mniej więcej połowa. Więc jednak nie jesteśmy tacy jednolici religijnie. Inna sprawa, że pani etyk ma lepszą frekwencję, bo prowadzi ciekawie zajęcia, za to na rekolekcje do ks. Bonieckiego idą wszyscy. Dla niego, nie dla religii. Spoko,Chustko, Młody wyośnie na dobrego człowieka, nie daj sobie wmówić nic innego.

    OdpowiedzUsuń
  65. do anonimowu z 13 listopada 2011 15:40

    święte słowa popieram , i dodam krótko moja przyjaciólka urodziła dziewczynke poczetą metodą in vitro
    wszyscy tworzą wspaniałą rodzine sa szczęsliwi i zapewne nie robią nikomu krzywdy, nie opluwają nie szydzą i wychowają to dziecko kiedyś na wspaniałego obywatela , są wierzący ale tym razem oleli sobie nakazy mocherowego kościoła

    OdpowiedzUsuń
  66. Dobry temat.
    Mój syn ma 12 lat, nie chodzi na religię w szkole, nie chodził też w przedszkolu. Nie przystąpił do Pierwszej komunii. I żyje, i ma się dobrze :-) I powiem szczerze jestem miło zaskoczona ogólną tolerancją. Obawiałam się trochę, jak to będzie, czy Syn nie będzie miał w związku z tym przykrości. I nie ma, poza jednym wyjątkiem. Dzieci to bez problemu zaakceptowały, rodzice dzieci też (bo gdyby nie akceptowali, to dzieci dałyby znać) jedynym przykrym incydentem była historia z panią katechetką, która pewnego razu na lekcji religii ogłosiła dzieciom, że Syn nie wierzy w Boga. Syn gdy o tym się dowiedział strasznie się wściekł i zapytał skąd ona może o tym wiedzieć i dlaczego opowiada o tym za jego plecami. Syn wykazał się zdecydowanie większą dojrzałością niż nieszczęsna pani katechetka. Bo to, że nie chodzi się na lekcje religii w szkole, nie jest jednoznaczne z niewiarą w Boga. Taka puenta.
    Pozdrawiam, Magda M

    OdpowiedzUsuń
  67. Swego czasu GRZECHEM było przeczytanie Kodu Leonarda Da Vinci Dana Brown'a. Kościół grzmiał i posyłał gromy, a pamiętacie te hordy dewotek, jak w kinach leciał ten film o księdzu?
    Z dzieciństwa pamiętam tylko traumę, ból brzucha i dygoczące nogi, jak szłam do spowiedzi, więc jak już mogłam decydować sama o sobie nie widziałam potrzeby plucia w ucho obcemu facetowi, który być może ma za uszami więcej niż ja.
    Polska chełpi się, że jest krajem katolickim, a ja widzę tego takie fundamenty:
    a/ bo tak już jest od pokoleń w mojej rodzinie,
    b/ bo co ludzie powiedzą,
    c/ bo rodzice będą źli, więc dla świętego spokoju...
    I nijak mi się to wyznawianie wiary, posyłanie dzieci na religię nie chcę zespolić z tym jacy ci właśnie ludzie są dla innych, jakimi wartościami się kierują. Przecież to chyba powinno się przekładać na życie codzienne, tak czy nie?
    Kościół to dla mnie instytucja jak każda inna, dlatego całkowicie ją odrywam od Boga. Kościół i jego zasady to jedno, Bóg to drugie. Oczywiście dla mnie.
    Myślę, że Bóg ma większe poczucie humoru, więcej zrozumienia i rozliczy mnie na tamtym świecie za to jakim byłam czlowiekiem, a nie za to ile mszy opuściłam, ilu spowiedzi nie odbyłam i ilu pacierzy nie odklepałam.
    To byłam znowu ja.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  68. Od wielu miesięcy czytam Pani bloga i bloga Ani Gimlewicz. Tak jakoś przypadkiem natknęłam się najpierw na bloga Ani, potem na Pani. Ania była niesamowicie ciepłą osobą, zyczliwą, mądrą, dobrą...W Pani jest wiele zawiści. Czasem mam wrażenie, że obwinia Pani cały świat za to co Panią spotkało i stąd tyle jadu. Oczywiście życzę Pani powrotu do zdrowia, ale radzę tez więcej pokory i zrozumienia dla tych którzy mają inne zdanie niż Pani. Jest Pani inteligentą kobietą, więc chyba Pani rozumie, że bunt przeciwko wszystkiemu i zarazem niczemu to nienajlepsza postawa wobec świata...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  69. Ania Gimlewicz nie pisała tego, co faktycznie myśli. A Aśka pisze. Kto zna Aśkę wie, że jest to człowiek z jajem, o wielkiej inteligencji. Żałosne są te anonimowe komentarze, wymądrzanie się pod płaszczykiem życzliwości.

    OdpowiedzUsuń
  70. LOL, kto zna Joannę osobiście chyba w życiu nie wpadłby na pomysł, że kogokolwiek za cokolwiek obwinia.
    Ludzie jednak są powaleni :D :D

    OdpowiedzUsuń
  71. Szanowny anonimowy z 18:30.

    Więc w takim razie jestem nijaka, moj maz rownież, a i moje dzieci tak samo.
    Ty jestes za to barwny niczym najbardziej kolorowy ptak.
    Barwny za nas wszystkich.
    A w naszym zyciu nie ma duchowej pustki. Mylisz wiarę z wyznaniem. Dla pierwszego TAK, dla drugiego NIE.

    kasia

    OdpowiedzUsuń
  72. Chyba komuś pomyliła się samodzielność intelektualna, odwaga wypowiadania swoich myśli z owczym pędem, płynięciem z prądem.

    OdpowiedzUsuń
  73. Chustka nie ma w sobie zawiści, chustka ma energię i ostry osąd. To razem jest zapewne trudne w odbiorze dla jednostek słabszych.

    Na szczęście nie wszyscy są słabsi :)

    OdpowiedzUsuń
  74. Anonimowy z 21:37
    Ania Gimlewicz sama nazywała swój blog "oszukiwaniem się".... myślę, że to wszystko tłumaczy.....

    A tak poza tym dlaczego osoba, która nie podziela "jedynej słusznej" w naszym kraju ścieżki do wiary i boga jest od razu atakowana?
    Niestety często dlatego, że Ci atakujący nie potrafią przeprowadzić merytorycznej rozmowy na ten temat, a najczęstszym argumentem jest to, że musisz uwierzyć i przestać myśleć.
    Chustka podała swoje argumenty przeciwko nauczaniu religii w szkole i ciężko z nimi nie zgodzić bo są bardzo trafne!
    Jestem pewna, że Syn dostanie w domu 10000000 razy lepszą wiedzę o religiach od tak bardzo inteligentnego człowieka jak Chustka, niż w szkole od niedouczonych i zamkniętych światopoglądowo ludzi jakimi są księża i katecheci!

    Keit

    OdpowiedzUsuń
  75. Anonimowy z 21:37 -> ja pojęcia nie mam, gdzie ty ten jad widzisz. W tym, że ktoś dziecka na religię nie posyła?! No litości..

    anatema -> moje oczy są okej. Za to twoje czytanie ze zrozumieniem kuleje. Nigdzie nie napisałam, że za przypadkowe ciąże odpowiada kościół. Poruszyłam inną kwestię.
    Za to ty wylewasz na mnie cysternę jadu, piszesz w takiej złości, że aż z trudem Ci idzie formułowanie zdań, tylko dlatego, że nie oceniam innych za ich wybory, bo ich wybór, to nie moja sprawa? Bo ja nie dokonałabym takiego czy innego wyboru, ale to nie znaczy, że mam kogoś opluwać za to, że wybiera inaczej niż ja?


    Ach, jaki tolerancyjny i wyedukowany ten kraj...
    A co do religii w szkole - nie wystarczy pójść na jedną i stwierdzić jest cacy. Co katecheta to inne czasy, zwyczaje i nauki.

    OdpowiedzUsuń
  76. zostawmy, proszę, temat bloga Ani.
    trochę korespondowałam z Anią, rozmawiałyśmy też o naszych blogach.
    Jej blog w nikłym stopniu odzwierciedlał Jej prawdziwe życie.
    tak samo mój jest jedynie cieniem mojego faktycznego życia.

    OdpowiedzUsuń
  77. A ja powiem tak: z nikim nie dyskutuję na temat wiary bo to moja intymna sprawa, bo to moja intymna filozofia życiowa i nie mam zamiaru ani nikogo przekonywać, ani z nim dyskutować w co ja mam wierzyć i w jaki sposób. Żyć należy według zasady kantowskiej, to nie ulega wątpliwości czyli: żyj tak i postępuj w stosunku do innych jakbyś chciał by inni postępowali w stosunku do Ciebie.
    Jeśli są osoby które swoje postępowanie uzależniają od wiary i religii to znaczy że te osoby są bez charakteru bo nie mają swojego sumienia które nakazuje czynić im dobrze wobec bliźnich. Koniec.
    SMACZEK:)

    OdpowiedzUsuń
  78. Puknij sie w czółko13 listopada 2011 22:11

    anonimowy z 22:02 pisze...

    "Co katecheta to inne czasy, zwyczaje i nauki."

    oraz tryndy :-))))))))))

    Ależ na tym blogu wesoło , no i dobrze:-)))

    Chustko miła , czekam na reportaż i przebieram z niecierpliwością nóżkamy!

    Ciao!

    OdpowiedzUsuń
  79. Uważam Joanno, że masz rację i tyle!
    TEŻ SMACZEK:)

    OdpowiedzUsuń
  80. Ja stara jestem, chodziłam na religię w salce katechetycznej i sobie to chwalę. Inny klimat, inna nauka. Kiedyś bardzo wierząca, teraz w Boga tak, w hierarchię nie, ponieważ mam żal o to że ta hierarchia odciąga od Boga. Bóg jest jeden to pewne, że jest, to pewne też ale w jakiej formie?Pewnie jest w nas, w dobroci, wyrozumiałości, tolerancji.Nie ma go w fanatyźmie. Pozdrawiam Graża

    OdpowiedzUsuń
  81. Chciałam do tej dyskusji dodać jedno zdanie.Po pół godziny kołowania nad Warszawą,na pokładzie boeinga, który szczęśliwie wylądował na Okęciu, nie było już ani jednego ateisty. Myślę, że przynajmniej paru wsiadających do samolotu swój ateizm deklarowało. To tak gwoli podsumowania.
    PS Gdynianko, chciałabym mieć taką przyjaciółkę jak Pani. Pod każdym Pani komentarzem podpisuję się i ręką, i sercem.
    Leciwa

    OdpowiedzUsuń
  82. Puknij się w czółko13 listopada 2011 22:27

    anonim z 22:04 pisze...

    "Jeśli są osoby które swoje postępowanie uzależniają od wiary i religii to znaczy że te osoby są bez charakteru bo nie mają swojego sumienia które nakazuje czynić im dobrze wobec bliźnich. Koniec."

    Wniosek nasuwa się taki , że wiara nakazuje czynić źle w stosunku do bliźnich ? A co/kto w takim razie nakazuje czynić dobrze ?? Dynia???

    :(

    OdpowiedzUsuń
  83. Puknij się w czółko:)Wniosek taki: że jeśli osoby postępują dobrze tylko dlatego że tak nakazuje im religia to znaczy tylko że są pozbawione przemyśleń i właśnie spośród takich ludzi wywodzi się najwięcej patologii. By być dobrym człowiekiem nie wystarczy wierzyć w Boga i być religijnym. By być dobrym człowiekiem, trzeba dobrym być od srodka,trzeba to czuć samemu, trzeba mieć zrozumienie dla człowieczeństwa innego. To znaczy ze te osoby nie maja dobrze zinternalizowanych zasad moralnych, czyli nie uznają je za swoje.

    OdpowiedzUsuń
  84. Do Puknij się w czółko: Religia nie jest jedynym wykładnikiem dobrego postępowania i tyle. Taki wniosek i całkiem słuszny.Wniosek tez z tego wpisu taki że sumienie odgrywa zasadnicza role w byciu człowiekiem.
    Wniosek:)

    OdpowiedzUsuń
  85. Jednego nie rozumiem, dlaczego wychodzicie z założenie że Chustka jest osobą niewierzącą. Może mi się coś na oczy rzuciło ale niedawno Chustka pisała, że chciałaby odwiedzić Sanktuarium w Łagiewnikach tylko to trochę daleko więc chciałby odwiedzić jakieś bliższe święte miejsce. I jeszcze cała dyskusja była o koronce do Miłosierdzia Bożego więc o co kaman. Czy Wy faktycznie czytacie tego bloga czy tylko dojecie się Joasi podpuszczać. Czy może ze mną jest coś nie tak ;-)). Aga

    OdpowiedzUsuń
  86. uwielbiam Twoje pisanie i Twoją mądrość i Twój stan umysłu !!!!! Wielka jesteś :)
    Lidzia

    OdpowiedzUsuń
  87. Jeśli ktoś zamiast głowy ma dynie to chyba dynia i wtedy jest dramat:)

    OdpowiedzUsuń
  88. Jestem osobą wierzącą do Kościoła chodzę.Mój syn chodzi na religię bo przy jego chrzcie obiecałam wychowywać go w wierze.Szanuje Twój wybór i nie uważam za jakiś heroizm . Nie oceniam ludzi przez pryzmat tego czy chodzą do kościoła czy nie.
    Masz racje religia w szkole to pomyłka, ja jestem z pokolenia,które załapało się na religię w szkole na sam koniec (4 i 5 klasa technikum). Największa szkoda jaką kościół sobie wyrządził.W swoim prawie 40-letnim życiu spotkałam tylko 5 prawdziwych księży, ale kiepski ksiądz nie przysłania mi mojej wiary.Pozdrawiam życzę zdrowia i tylko dobrych opisów tk. Tosinkowa mama
    P.s. Po studiach przez 3 lata mieszkałam z gejami moim przyjaciółmi.Jestem tolerancyjna i szanuje wszystkich ludzi wyznań i moja wiara i w tym nie przeszkadza. Ale nie namawiam tez nikogo do chodzenia do kościoła.
    kościół z małej literki jako instytucja (która czsami ma bardzo mało wspólnego z wiarą)

    OdpowiedzUsuń
  89. Tak sobie czytam i po raz kolejny stwierdzam:
    osoby, które nie są służalczymi wyznawcami nauk kościoła nie mają problemu z zaakceptowaniem tego, że ich dziecko chciałoby zacząć chodzić na religię, zostać buddystą albo świadkiem jehowy lub być ateistą. Nie mają też problemu z tym, że ktoś stosuje te nauki lub wyznaje inną wiarę albo żadnej.
    Za to zdeklarowani katolicy, wyznawcy kościoła, zażarcie w to wszystko wierzący - nie są w stanie nawet znieść myśli, że ktoś może inaczej niż oni.

    OdpowiedzUsuń
  90. Chustko, zrobiłaś jak uważałaś za słuszne.

    Czy się z tym wyborem zgadzam czy nie - to nie ma znaczenia :)

    _____
    jina

    OdpowiedzUsuń
  91. przypomniały mi się słowa JP2, powiedziane w reakcji na informację o czyjejś zmienia wyznania.

    "są różne drogi dojścia do Boga"

    OdpowiedzUsuń
  92. Do puknij się w czółko:
    Niestety ale w wielu wypadkach, wręcz bardzo często, nie można stawiać znaku równości pomiędzy wiarą w Boga a byciem dobrym. Wyznanie i religia katolicka(jak i każda inna) jak pokazuje nasze życie, nie równa się dobremu postępowaniu. Bycie dobrym to nie tylko wiara i religia, bycie dobrym to uczucie ciepła w stosunku do innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  93. Jakoś niespecjalnie, przyznam szczerze temat ten wzbudza we mnie chęć do dysputy jakiejkolwiek, co nijak przekłada się na ilość komentarzy pod niniejszym postem.
    Ani religie, ani wiara, sposoby ich wyznania, wyrażanie nie dadzą się wziąć pod żadną krechę. Prawda nigdy nie będzie ani biała, ani czarna, ani nawet szara. Ilu ludzi, tyle zdań, opinii, przemyśleń. Jest to temat tak indywidualny, że moim zdaniem dyskutować po prostu nie ma co. Jest to coś, co w każdym tkwi z osobna na swój własny, jedyny, nieporównywalny sposób. I tak chyba być powinno. Tak powinno zostać. W tym temacie nikt nie ma monopolu na prawdę.
    A to czy ktoś jest dobrym człowiekiem i jak byc dobrym człowiekiem, to już zupełnie inny temat, i z całą pewnością fundament bycia dobrym wynosi się z domu, a co dalej to rozbuduje i umocni, to już pisze życie każdego z nas.

    silvana

    OdpowiedzUsuń
  94. Przez pierwsze trzy klasy miałam religię w szkole, od czwartej już w salce katechetycznej. Od piątej zaczęłam się buntować, nie chciałam, ale do końca szkoły podstawowej musiałam chodzić. Mama (rodzice deklarowali się jako niepraktykujący) stwierdziła, że do kościoła chodzić nie muszę, jeśli nie chcę, ale religię mam traktować jako przedmiot obowiązkowy cyt.: możesz nie wierzyć, ale masz wiedzieć, w co nie wierzysz (nie sądzę, że to było dobre, poziom księdza katechety był żałosny). A potem rodzice wysłali mnie do ósmej klasy do liceum z internatem u sióstr zakonnych. To z powodu kłopotów wychowawczych ze mną. Siostry mnie po roku wyrzuciły, wyniosłam z tego pobytu ugruntowaną niechęć do kościoła, na religię już nie chodziłam. I ta niechęć pozostała mi do dzisiaj. Choć myślę, że chciałabym wierzyć, że wierzącym jest łatwiej. Mama w latach 80. wróciła na łono kościoła, wierzyła bardzo głęboko, kiedy pod koniec lat 90. umierała długo w cierpieniach - widziała chyba w tym jakiś sens.
    Nie jest mi dana "łaska wiary", ale nie myślę, że przez to jestem gorszym człowiekiem. Prawo moralne we mnie. Mam poczucie, że religia nie jest mi potrzebna, żeby żyć przyzwoicie.
    Kiedy po 89. wprowadzano religię z powrotem do szkół moja znajoma, Żydówka, indyferentna religijnie (w domu raczej dla tradycji i dla dzieci była co roku Chanuka), mieszkająca w podwarszawskiej miejscowości napisała oświadczenie, że jej czteroletnia córeczka nie będzie chodziła na religię w przedszkolu, bo jest Żydówką (starsi synowie w szkołach też nie chodzili, z tym nie było problemu). Dziewczynkę na czas lekcji pani katechetki w przedszkolu wysyłano do pani dyrektor. Ponieważ w przedszkolu dzieci do pani dyrektor chodzą, jak coś przeskrobią, mała zaczęła się buntować. Wtedy pozwolono jej cicho siedzieć na końcu klasy. Efekt? Budziła się z płaczem w nocy pytając: Mamusiu, dlaczego zabiliśmy Pana Jezusa? Tak mówiła pani od religii. I inne złe rzeczy o Żydach pani katechetka mówiła.

    Uważam, że religia powinna być po południu w salkach katechetycznych, pobudowanych przy kościołach w tym celu w kresie PRL-u ze składek wiernych. Chodziłby, kto chciał, można by było wybrać sensownego katechetę.

    Rozpisałam się strasznie. Chustko, zazdroszczę Ci tej wizyty w Przerośli. Zazdroszczę Ci, że mogłaś z takimi ludźmi porozmawiać. Ja czasem myślę, żeby pójść do niby-spowiedzi do ks. Bonieckiego - chciałabym z nim porozmawiać. Jeśli w ogóle ktoś mógłby mnie przywrócić "na łono", to on właśnie.

    Jak się można dostać do bloga L? Mogłabyś mnie zaprotegować?

    W tym małym okienku nie widać, ile się napisało, ale chyba to nieprzyzwoicie długi wpis. Serdeczne myśli o Tobie

    OdpowiedzUsuń
  95. nie da sie nauczyc wiary na religii, nauka religii słuzy poznaniu swojej religii i niczemu więcej,

    nie wątpie w to że wiary, miłości, tolerancji mozna sie nauczyć tylko w domu i tylko od najblizszych. to że dziecko nie chodzi na religię skutkuje tylko tym że nie pozna jej dobrze.

    Jeśli chcę by znało posyłam jeśli nie to nie, o czym tu dyskutować?

    Dodam jeszcze,ze siłą rzeczy rodzice dziecka które uczeszcza na lekcje religii uczestniczą w życiu kościoła, nawet odprowadzajc dziecko na rózaniec ostatnio przyszłam za wcześnie i musiałam poczekac na niego i zaczęłam uczestniczyc w modlitwie pierwszy raz od wielu lat.

    zreszta ksiądz mówił żebyśmy pamiętali że nikt nie przygotuje naszych dzieci do tego sakramentu, jeśli my rodzice tego nie zrobimy

    Karola

    OdpowiedzUsuń
  96. panistarsza> podczas mojego pobytu w Przerośli rozważałam temat poszukiwania Boga - u mnie, u Syna.
    Pani Małgorzata Cywińska powiedziała mi tak: jeśli Bóg zechce, znajdzie człowieka.

    ps. zaproteguję!


    buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  97. Myślę, że jeśli jest, to będzie mnie oceniał po czynach moich, a nie po ilości mszy, spowiedzi czy komunii. Staram się żyć przyzwoicie, 10 przykazań (przynajmniej te od czwartego) to wartości uniwersalne. A umierać będę ciekawa - jest TAM coś, czy nie ma :)

    Zaproteguj, proszę, a ja napiszę na adres gmailowy, który znalazłam na Jej stronie. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  98. O matko z córką... zmęczyłam się czytaniem komentarzy bardziej, niż przerzucaniem tony koksu!

    Nie zabiorę głosu, o nie.
    Napiszę tylko, że kocham Twój ostry jęzor i Twoją wrażliwość (zauważył kto, że Joanna JEST wrażliwa???), bystrość, ciekawość świata, pełnię życia na krawędzi i współczuję wszystkim nieszczęśnikom, którzy mają tak dziwaczny odbiór Ciebie jako człowieka!

    P.S. Ongiś znalazłam w necie L., dotarłam blogowo do jej mamy i podglądałam.
    Chyba wrócę do tego zwyczaju:)))

    OdpowiedzUsuń
  99. Tak Dorothea, Joanna jest wrażliwą osobą i ma w sobie wiele ciepła. Posiada to, co posiadają nieliczni, czyli jest człowiekiem niezakłamanym i nie mam na myśli tego o czym w swoim blogu nie pisze. Joanna ma w sobie subtelność i wrażliwość na drugiego człowieka i bardzo często zdumiewają mnie komentarze w których zarzuca się jej jad. Trzeźwe, konkretne osądzanie zjawisk społecznych oraz niezakłamanie, pozwala jej na świadome kreowanie swojego życia i dobry stosunek do innych ludzi. Zdumiewa mnie brak rozumu interlokutorów Joanny a ona sama zdumiewa mnie również, ale tylko pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
  100. Dorothea, to nie dziwaczny odbiór tylko brak mozliwości intelektualnych. JOanna jest bardzo inteligentna a na świecie takich osób wciąz zbyt mało. POlskie klapy na oczach nakazują patrzeć w jednym kierunku a niestety taki punk widzenia(sic!) jest zgubny ale nie3 dla autora tylko dla tych którzym natura i wychowanie zabrało takie możliwości. Joanna ma umysł otwarty, powiem więcej: to kąt rozwarty na postrzeganie świata, ludzi i zjawisk. To bardzo fajna osóbka i serdecznie mi jej żal. Rakela nie przyszła znikąd. Możliwe że atakuje ludzi zbyt wrażliwych i wykorzystuje chwilowo otwartą bramkę braku odporności, by wślizgnąć się potajemnie. Oj wrażliwce: uważajcie!
    JON DOU

    OdpowiedzUsuń
  101. Nazwałabym to nadmiernym skupieniem na sobie oraz brakiem inteligencji emocjonalnej i niedostatkiem umiejętności czytania między wierszami - mam na myśli postawy niektórych komentujących.

    A jad?
    Myślę, że Joanna jako mistrzyni ciętej riposty i trafnych spostrzeżeń mis mieć odrobinkę jadu na koniuszku języka/pióra/klawiaturze, wyłącznie w celach... wyostrzenia i dosmaczenia znaczeń:)))

    OdpowiedzUsuń
  102. Jezeli moge to tez podziele sie moja refleksja.
    Zostalam wychowana w bardzo katolickiej rodzinie, chodzenie na religie bylo czyms oczywistym, tak samo jak przystepowanie do wszystkich sakramentow.
    Lekcje religii pamietam tylko na samym poczatku podstawowki pozytywnie, ale tylko za sprawa wspanialej siostry zakonnej, ktora byla cudna, madra i bardzo ciepla osoba. Wszystkie inne lekcje religii potem to byla farsa. Farsa z powodu prowadzacych i farsa z powodu tego jak lekcewazony przez nas byl ten ''przedmiot''. Klepanie na pamiec formulek, tak jak ktos napisal, potworny stres przy kazdej spowiedzi itd.
    Na dobra sprawe z lekcji religii w szkolach nie wynioslam nic pozytywnego. Zarowno w szkole podstawowej jak i w liceum, wszyscy zazdroscili tym, ktorzy na religi enie chodzili i mieli spokoj.
    Pomimo tego, ze zostalam wychowana w gleboko wierzacej i praktykujacej rodzinie, i przez pewnie okres czasu tez sie za taka uwazalam, jestem daleka od instytucji kosciola katolickiego i daleka od propagowanej przez nich katechizacji. Nie mam dzieci, ale mysle, ze na religie tez bym nie poslala.
    Nie miszkam od kilku dobrych lat w pl, tutaj dzieci maja w szkole wybor, chodzenia na religie albo etyke. Uwazam, ze to jest najlepsze rozwiazanie. W klasie siedza kolo siebie dziecieki roznych wyznan i roznych narodowaosci.
    Chustko to tylko i wylacznie TWoja sprawa czy posylasz dziecko na religie czy nie. Jestes bardzo madra kobita, i podejmujesz wlasciwie wybory. Moim skromnym zdaniem oczywiscie.

    OdpowiedzUsuń
  103. Zgadzam się z Tobą Dorotea, tyle że trafnych spostrzeżeń Joanny nie nazywam jadem, nawet nie kropelką jadu, a prawdą, która boli bardziej niż najstraszniejszy fizyczny chorobowy ból. Hm..chyba że ktoś ma wyrywaną 8-ke bez znieczulenia oj oj.
    Nie wiem szczerze mówiąc, dlaczego ludzie tak panicznie boja się prawdy bo poznawanie jej to jedyna droga do poprawy życia i skutecznego rozwiązywania problemów.
    Jon Doe

    OdpowiedzUsuń
  104. Chustko, wybacz ;)

    jak kto chce się ze mną skontaktować, to rzeczywiście zapraszam na mail (dostępny na stronie www.cywinska.pl) - na pewno odpiszę.

    Ale bez złudzeń, ja nie jestem tak mądra jak moi rodzice, i na blogu zajmuję się głównie sobą. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  105. A Ja zrewzygnowalam swiadomie z kosciola z trzeciej klasie podstawowki, nie pomogla ani mama ani nikt a wlasne obserwacje i chcecnie.
    Nigdy z tego tytulu nikt mnie nie dreczyl w szkole i zyciu, dzis jest latwiej zrezygnowac z nauki religii w szkole, a w latach 90 tych bylo to szokujace, ale zawsze walczylam o swoje, odrzucilam religie, nie wnosila niczego dobrego z moje zycia, poza straszeniem, manipulowaniem, wladza, pieniadzem

    do wiary w Boga nie jest mi potrzebny zaden posrednik a juz na pewno nie katolicyzm

    falszywy, nieprzestrzegany, rzygam tym

    OdpowiedzUsuń
  106. Ja się podpiszę pod wypowiedzią Foksal. Też chyba byłam jakaś inna. Liceum wybrałam katolickie sama - rodzice mi nie doradzali. Nie pogubiłam się w dorosłym świecie - żyję. Pewnie wiele zależy od tego, jak zapamiętuje się lekcje religii w dzieciństwie, ale też jak one wyglądają obecnie. Dodam, że liceum nie miałam tłuczonego, że tylko kk się liczy itp., wbrew stereotypowym opiniom.

    Zresztą to jest po obu stronach: jedni krzyczą, że dziecko nieposyłane to źle... drugie, że posyłane będzie miało papkę z mózgu. Nie ma tu lepszych i gorszych.

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga