wszystko wskazuje na to, że firma, która od listopada ubiegłego roku mamiła mnie, że co miesiąc, począwszy od lutego roku bieżącego, będzie dawać z radością pieniądze na zapełnianie lodówki, postanowiła poprzestać na jednej zapłaconej fakturze.
szkoda, że właśnie teraz, no ale pewnie boją się zarazić rakiem.
zastanawiam się, jak to się stało, że nie wymusiłam spisania umowy, jak to się stało, że dałam się aż tak wyrolować.
ale ze mnie beznadziejnie głupia baba, ech.
Syn pod wpływem kataru oraz ogólnej atmosfery stał się bardziej anielskim aniołem - przytula się, głaszcze, całuje i jest niepokojąco serdeczny. jak nic lada moment zażąda dużej paczki Playmobil albo LEGO.
wirus powalił również Niemęża, choć Niemąż gabaryt swój ma. i tak smarczemy wszyscy na potęgę, czym znacznie urozmaicamy sobie smutek dnia codziennego.
12 lat temu
Syn Twój jakże anielski, powiedział wczoraj podczas rozmowy na temat 'wycieku' krwi z nosa:] "no tak, każdy ma dużo krwi ale życie tylko jedno". Fakt jest anielski.
OdpowiedzUsuńBo większość pracodawców to złamasy...
OdpowiedzUsuńbabka_kiepska> nie wiem, jak to się stało, że Syn jest aż tak wspaniały. Albo to wpływ kataru albo Niemęża.
OdpowiedzUsuńAnusia> to prawda ogólna, którą wolę negować ;)
Niestety nawet najbardziej zanegowane prawa z reguły się sprawdzają....
OdpowiedzUsuńCo do "Aniołka" to może w swej nieskończonej łaskawości postanowił zwyczajnie przelać na matkę swoje uczucia.... albo chce Cię przygotować, zmiękczyć do wyznania Ci jakiejś strasznej tajemnicy, np. że połkną żabę i odbija mu się rechotem ;)
Anusia> co do pracodawcy: podobno nieszczęścia chodzą parami... jeśli chodzi o Syna - chyba wszedł w wiek wielbienia mamusi. wolę myśleć, że jest bezinteresowny ;)
OdpowiedzUsuń