sobota, 3 września 2011

[502].

(Kult - Czy nie wiecie)
z dedykacją dla Syna, który polubił Kult i skanduje razem z Kazikiem hej, czy nie wiecie, nie macie władzy na świecie.

***

Giancarlo kolejną dobę wykazuje niesłabnący entuzjazm wobec nauki w szkole, a ja to uczucie podtrzymuję.
pęd do wiedzy wyssał (przez czternaście miesięcy) z mlekiem matki, zaś wychowawczyni zrobiła na mnie korzystne wrażenie.
uważam, że połączenie tych czynników powinno zaowocować sukcesami, chociaż w sumie już będę usatysfakcjonowana, gdy nie będzie się nudził.

po lekcjach (ha! jak to brzmi!!!) był godzinę na świetlicy, która zachwyciła Go możliwością samodzielnego spędzania czasu, różnorodnością zabawek i książek oraz nobilitującym kontaktem z dziećmi ze starszych klas.

ciekawa jestem Jego komentarza, gdy się zorientuje, że chwilowo nauka sprowadza się do opanowywania umiejętności pisania, czytania i operacji do dziesięciu...
albowiem Syn imaginuje sobie, że lada dzień powiodą Go do pracowni chemicznej, w której będzie przygotowywał w menzurkach i innych rurkach wybuchowe mikstury rodem z Harrego Pottera.
delikatnie usiłuję wyprowadzić Go z błędu, by uchronić przed rozczarowaniem i glebą.
kluczę opowiadając Mu o podstawówce, gimnazjum, liceum i studiach, o kolejności spraw, o zadaniach na miarę.
a On, niestrudzony, tłumaczy mi, że On da radę, że On chce, że potrafiłby.
- ech... - myślę ze smutkiem - takiego wała, Synu - takie rzeczy w szkole dzieją się tylko w filmach dla dzieci.

szukam więc książki/zestawu małego chemika.
enyajdija?

***

jutro fajna impreza: Onkobieg.

37 komentarzy:

  1. Joasiu,
    z Giancarla wyrośnie mądry mężczyzna - zresztą, sama się przekonasz! :-)
    pozdrawiam ciepło!
    B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zanudzi się biedak, na przerwach odetchnie, może...Oby na głupie niepedagogiczne nie trafiał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Giancarlo jest GENIALNY!!!!!!!!!


    a może to? :

    http://www.zabawkowy.sklepna5.pl/towar/16/laboratorium-chemiczne-maly-chemik-160-doswiadczen.html

    pozdrawiam ciepło

    Alex

    OdpowiedzUsuń
  4. "ZABAWKA PRZEZNACZONA DLA DZIECI POWYŻEJ 12 LAT"


    LOL

    OdpowiedzUsuń
  5. lub ( bez chemikaliów ) :
    http://gizmodo.pl/gadgets/21320/zestaw_malego_chemika_bez_chemikaliow.html

    :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. ale Giancarlo wyobraźnię ma wskazującą na wiek powyżej 12 ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. On ma wyobraźnię przekraczającą ludzkie pojęcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Firanki i dywan spłoną już lada dzień...

    OdpowiedzUsuń
  9. nie irytujcie mnie, raka mam :P

    OdpowiedzUsuń
  10. :D :D :D :D rozkoszne są takie "rozumki" bardzo dobrze rokują na przyszłość :-) Także MAMUŚKA szykuj się na małe laboratorium w domowym zaciszu ...i... http://www.youtube.com/watch?v=RXqSwSa2N-I ;-)

    Alex

    OdpowiedzUsuń
  11. A dlaczego ma się nudzić? Umie czytać i pisać?

    OdpowiedzUsuń
  12. tak, umie.
    jak sam zauważył - teraz już nie potrzebuje przeliterowywać na głos, składa litery w słowa w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  13. Syn bardzo madry, czego tylko gratulowac mamie:)
    A dobrej muzyki niech sie naslucha za mlodu, zeby wiedzial co i jak.

    OdpowiedzUsuń
  14. quick-witted boy :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Alex> słodziak z teledysku na 1:11 jedzący banana rozbroił mnie :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  16. A wiesz,że nadal jest tak samo rozbrajający ;-) tym razem w słodkiej roli Tatusia ;-) nie znam go osobiście , ale tak sobie myślę,że to dobry chłopak ;) :D Muzyk na pewno ;]

    Alex

    OdpowiedzUsuń
  17. Może nie będzie się nudził aż tak - ja umiałam czytać płynnie i pisać, idąc do pierwszej klasy, a nie pamiętam, żebym się nudziła. Po prawdzie to nic z tej pierwszej klasy nie pamiętam, ale myślę, że gdyby było strasznie tragicznie, to by mi to choć minimalnie utkwiło w pamięci. Inna kwestia, że nie działo się nic wartego zapamiętania. Czytałam masy książek po lekcjach, w świetlicy i w domu, i to pamiętam, i to było fajne. Uwielbiałam baśnie.

    A co do małych chemików i takich różnych różności dla dzieci zainteresowanych nauką: może poszukalibyście jakiegoś Uniwersytetu Dziecięcego albo czegoś w tym stylu? To może być bardzo fajne, prowadzą to wykładowcy czy studenci, i w założeniu ma pokazać, jaka nauka jest ciekawa. Nie wszystko da się zrobić w domu, więc, jeśli mielibyście czas, ochotę i możliwość, to polecam. Ja prowadziłam zajęcia z matematyki dla dzieci kiedyś - opowiadałam im o liczbie pi i ułamkach. Części to nie obchodziło, ale było kilkoro zainteresowanych i w tej małej grupce wychodziło to super. Są też różne Noce Naukowców (na Śląsku najbliższa jest 23 września) i inne przedsięwzięcia popularyzujące naukę - warto się na coś takiego wybrać, może nawet, w dalszej już perspektywie, namówić wychowawczynię? No i w Warszawie powstało to nowe centrum nauki dla dzieci i nie tylko - nie byłam tam, bo daleko i z podróżą byłoby dla mnie za drogo, ale podobno jest to świetna rzecz. Wiem, że trzeba dziecko dowieźć, znaleźć na to czas, że to jest kłopotliwe - dlatego nie mówię o niczym "na stałe", tylko o jakichś pojedynczych wypadach. Na pokazach fizycznych dzieci mogą się często zaangażować czynnie - myślę, że Jasiowi by się to spodobało (do teraz pamiętam, ile radości dało mi wkładanie ręki do ciekłego azotu czy prześwietlenie pokazujące, co tam w mojej czaszce - tylko ja się zgłaszałam, jak prowadzący zachęcali, to potem mi wszyscy zazdrościli;)).

    OdpowiedzUsuń
  18. Do płomieni dołączy się jeszcze Wielki Wybuch i fajerwerki:D (ja Cie wcale nie straszę:P)
    Asystent chemik pilnie Giancarlowi potrzebny oraz bodyguard, coby chałupę ocalić:)))

    (M.Skłodowska-Curie wespół z przyjaciółmi z Sorbony założyła w swoim czasie taką dziecięcą szkółkę na Sorbonie, profesory i dochtory miały zajęcia z dzieciakami, skończyło się na Noblu Ireny Curie;)

    OdpowiedzUsuń
  19. http://www.bystroglow.pl/

    OdpowiedzUsuń
  20. Też umiałam czytać i pisać w pierwszej klasie, nudzić się nie nudziłam, bo wiadomo, nowe dzieci i rozrywka z tym związana ;)
    Miałam dużo ciekawych książek po starszym rodzeństwie. Warto poszukać, bo kiedyś były rewelacyjne książki o biologii, fizyce i chemii, które w bardzo prosty, dziecięcy sposób tłumaczyły zjawiska. A przy każdym ze zjawisk była instrukcja jak zrobić samodzielnie i bezpiecznie doświadczenie.

    Uniwersytet Dzieci - to też jest bardzo dobry pomysł. Wielokrotnie prowadziłam warsztaty, więc wiem jak to wygląda od kuchni, ze strony prowadzących - przygotowując warsztaty, serio zamieniamy się w dzieci ;) i kombinujemy jak coś opisać w fajny i prosty sposób, a przy okazji, zapewnić dzieciakom zabawę. Więc były nie tylko prezentacje, pokazy i samodzielne doświadczenia, ale także trochę zabawy, biegania i skakania.
    Niestety Uni Dzieci jest o tyle upierdliwy, że dziecko trzeba wozić z warsztatu na warsztat, bo ich miejsca, są często rozrzucone między różnymi gmachami i wydziałami.

    Zestaw. Warto posprawdzać strony producentów i dystrybutorów profesjonalnego sprzętu chemicznego/fizycznego - bardzo często mają zminiaturyzowane wersje szkolne, przeznaczone do nauki dla dzieci. Czasami, można uzyskać te zestawy bezpłatnie wysyłając odpowiednie zgłoszenie. Wiem tylko, że są rewelacyjne zestawy dotyczące optyki, więc może lepiej lekko przerzucić zainteresowania w stronę światła, żeby uniknąć zjaranych firanek? ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Na Akademii Pedagogiki Specjalnej jest Uniwersytet Dzieci. Poza tym polecam Centrum Nauki Kopernik, oprócz ciekawej wystawy jest też tam sklepik, w którym znajdziesz mnóstwo różnych zestawów małego chemika, fizyka, biologa etc. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Może dopowiem trochę o Uniwersytecie Dzieci... To nie jest tak, że jest on zlokalizowany na jednej uczelni. W prowadzenie warsztatów jest zaangażowanych wiele instytucji, uczelni, wydziałów, a także kół naukowych, które organizują własne warsztaty w pomieszczeniach uczelni. Przerzucenie organizacji na koła naukowe, jest o tyle ciekawsze, że zajęcia prowadzą studenci, którzy sami zgłoszą chęć pracy z dziećmi. Jest to o tyle dobre, że nie trafi się nikt kto nie lubi dzieci ;) A studenci też nie są pozostawieni sami sobie. W pobliżu czuwa ktoś bezpośrednio z UD, więc w razie problemów wszelakich zawsze jest pomoc. (a serio, dzieci bywają różne, jedne zainteresowane, drugie eh... przyprowadzone na siłę przez rodziców, żeby mogły się polansować posiadanymi ajfonami, netbukami, empetrójkami itd. - potrafią nieźle rozwalić warsztat, jak się ich jakoś nie spacyfikuje). Nasze warsztaty zwykle wyglądały tak, że na jednego prowadzącego przypadało 4-5 dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  23. Tam już ktoś napisał:potrafi czytać/pisać nudzić się nie powinien.Mój Sinec w zerówie przesiadywał w kącie czytając sobie książeczki dla maluchów.Pytałam czy jest fajnie w tej zerówce,potwierdzał,ale nic poza tym.Poszłam więc po miesiącu zobaczyć co i jak,i pani mówi mi,że mój Sinec "dziwny " jest,bo siedzi w kącie i czyta :o.Raz-dwa i zabrałam Go stamtąd.Poszedł z dwumiesięcznym opóźnieniem do ....I klasy :D !Potem też było różnie,bo Jego pasją historia i tu na lekcjach,które powinny być ulubione zamykany był w kanciapie na pomoce naukowe,bo "ja nie mogę z NIM tylko dyskutować,proszem paniom,ON przeszkadza "-tłumaczyła nauczycielka historii przestraszona wizją aktywnych zajęć.Stamtąd Sinca również zabrałam,trafił na starszą,mądrą nauczycielkę,która specjalnie wezwała mnie / a ja już myślałam,że znów jakiś problem :)/,aby pogratulować Syna,jest po filozofii na UJ,robi doktorat...Jasiek też sobie poradzi mając Twoją czujną uwagę,Joanno.Wszystko przed Wami :)))))

    OdpowiedzUsuń
  24. Taki synek to wielka radość:) wiem cos o tym. Mój synek ma już 28 rok, ale nadal jest kochany. Właśnie wróciłam ze spaceru z nim i z naszymi psami Bearded Colie. Byliśmy na łąkach i nasze ukochane pasterskie psiaki tylko patrzyły jak wejść w błotne torfowe bajorka no i z pięknych czarno białych beardetów zrobiły się dwie czarne torfowe błotne kudłate kulki:) Teraz jedna jest kąpana w jednym domu a druga w naszym. HI HI, mielismy dwoje dzieci teraz mamy psa córki który w dzień jest u nas a noclegownię ma u niej. U nas psina je, u nas jest kapana i każdego dnia czesana ale nasza córcia mawia że to jej piesek:)Dobrze że chociaż tam ma zapewnione noclegi:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Teraz troche na poważnie. Ponieważ ja osobiście mam bardzo złe wspomnienia co do mojej wychowaczyni to z wielka uwaga sledziłam nauczieli moich dzieci. nauczyciel nauczania poczatkowego to bardzo wazna rzecz dla edukacji dzieciaka. Umiejetna motywacja tegoż wstępnego edukatora ma wielka role w zachęceniu go do nauki na całe zycie i uwierzeniu w swoje mozliwości. Ja po pierwszej klasie przeniosłam swoją córkę bowiem nauczycielka nie spodobała mi sie na tyle bym swoją latorośl mogła pozostawić pod jej opieka przez następne dwa lata. Udało się i wybór był trafny. U Syna nie musiałam tego robić bo od pierwszych dni jego edukacji wiedziałam ze jego pierwsza edukatorka to najwspanialsza osoba na świecie i moja obserwacja okazała sie bardzo trafna. mam nadzieję ze Giancarlo trafi w dobre ręce i do mądrej głowy która wie jak kształtować dziecięce możliwości i chęci poznawcze.

    OdpowiedzUsuń
  26. ha! na tym samym etapie kupiłam małego chemika ;)) - powiem szczerze, że dużo sensowniej jest zaprosić na kilka lekcji fajną panią chemik, która to, co jest w zestawie dostosuje do wieku użytkownika - bo inaczej będziesz musiała zrobić to sama, a i tak część zagadnieć nie wzbudzi zainteresowania, bo nie będzie wybuchało ani babelkowało :)
    polecę Wam świetną chemiczkę (nie nauczycielkę, tylko prawdziwego naukowca), jesli zechcesz, moi ją pokochali :))
    /woda
    p.s. a zapisy na Uniwersytety Dziecięce są w czerwcu - w zeszłym roku tez zorientowałam się we wrzesniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. a może ta strona Was zainteresuje http://www.totylkofizyka.pl/

    Co prawda o fizyce, ale doświadczenia są, no i można je zrobić w domu czy ogródku :-)
    Trafiłam na tą stronę przez przypadek jakiś czas temu. Nie robiłam żadnych doświadczeń, ale obejrzałam filmy ze strony.

    Pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  28. Jeśli Giancarlo jest rzeczywiście taki hop do przodu, to może sensowne byłoby przerzucenie go do wyższej klasy? Żeby nie tracił czasu na pierdoły, bo jak się zacznie nudzić w szkole, to może przynieść kiepskie skutki edukacyjne.

    A tak od czapy, to nawet sobie sprawy nie zdajesz (aaa, właściwie to pewnie zdajesz sobie) jaka to ulga przeczytać na blogu "mamy pierwszoklasisty" co innego, niż "ojej, moje biedne dziecko, takie samotne w tej strasznej szkole!!", "jak ono sobie poradzi??", "już dorosło, a ja bym chciała, żeby nadal było małe i tylko moje..." ;] Wreszcie normalna matka i normalne dziecko, ratujesz obraz macierzyństwa w moich oczach. Może jednak zostać matką to nie zawsze znaczy oc*pieć.

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  29. Asiu,gdyby Giancarlo potrzebował jakichś konsultacji chemicznych, to się polecam ( jestem chemikiem po UJ). Zapraszam też serdecznie synka do swojego laboratorium :). Mój syn też eksperymentował w dzieciństwie. Miałam w domu w miejscu dla niego niedostępnym ( jak się okazało nie całkiem) trochę chemikaliów przydatnych w gospodarstwie domowym. Moje dziecko w tajemnicy przede mną wzięło do szkoły buteleczkę wody amoniakalnej ( potocznie zwanej amoniakiem) i buteleczkę kwasu chlorowodorowego (zwanego dawniej solnym) i podczas przerwy demonstrowało reszcie klasy , jak te roztwory barwią papierki wskaźnikowe ( co mu kiedyś pokazałam). Podczas tych doświadczeń zbiło się opakowanie amoniaku, co podrażniło dzieciom błony śluzowe, zaczęły kichać i łzawić,rozbolały je głowy, o zapachu w klasie już nie mówiąc. Zostałam wtedy po raz pierwszy ( ale bynajmniej nie ostatni) wezwana do szkoły. Wyleczyło mnie to skutecznie od przynoszenia odczynników do domu:).

    OdpowiedzUsuń
  30. będzie się nudził, na bank, jak moja córka (teraz w drugiej klasie podstawówki), też uwielbia różne eksperymenty, maż jej kupił jakiś czas temu coś w rodzaju małego chemika właśnie, ale on pracuje w branży "zabawkarskiej", więc chyba raczej z pracy to przyniósł, jakoś nie kojarzę dokładnie. ale to oznacza, ze w sklepach z zabawkami takie rzeczy miewają, popatrz w jakimś markecie albo Smyku

    pozdraw
    anonimowa Kasia

    OdpowiedzUsuń
  31. No prosze, chemik rosnie, oby tylko nie pirotechnik :)) To dobrze, ma ped do wiedzy.
    Moj 3-letni Jasio np. dzis o malo nie zrobil sobie dziury w brzuchu obcegami. Dorwal sie do rzeczy taty i chcial mu pomagac. Chwycil sobie tymi obcegami fald skorny na brzuchu i zrobil piekne dwie krwawiace dziurki. Malo zawalu nie dostalam. To tyle, jesli chodzi o pomyslowosc dzieci :)
    Powodzenia w szkole, Maly Chemiku :)
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  32. polecam akwarystykę: chemia, fizyka i biologia w jednym. bardzo rozwijające hobby, a do tego uczy cierpliwości i systematyczności.
    robi się testy różne, żeby badać parametry wody. szałówka.

    OdpowiedzUsuń
  33. Joanno, badz z synkiem czujna. Nauczyciele najczesciej traktuja dzieci jednakowo. Czesciej widza, ze ktos pozostaje w tyle, ale nie zauwazaja tych "z przodu". Moj synek poszedl rok wczesniej do szkoly, w pierwszej klasue nauczycielka sygnalizowla jego klopoty ze sluchem. Chodzilam po specjalistach, ktorzy niczego nie stwierdzili. W drugiej klasie zasypial kladac sie na lawce, w trzeciej nie reagowal juz na zadne ustne uwagi nauczycieli, byl w swoim swiecie. Po przebadaniu psychologicznym okazalo sie ze ma b.wysokie IQ, ktore mu jednak nie pomaga w otrzymywaniu dobrych ocen! Przeskoczyl jedna klase, po roku sytuacja zaczela sie powtarzac. Tym razem zarzadalismy innego podejscia do dziecka w szkole. Nie bedzie juz przeskakiwal klas, ale dostaje inne (nie koniecznie wiecej) prace domowe, robi samodzielnie plakaty, przygotowywuje referaty itd. Stopnie ma srednie, ale do szkoly zaczal chodzic chetniej. JOanno UWAZAJ! Nie przegap niczego! Pozdrawiam, KASIA

    OdpowiedzUsuń
  34. kupuj zestaw:
    - mały chemik
    - mały dohtor

    a potem ...
    - mały prezydent :D

    ten ostatni to w prezencie dla jakiegoś miłego znajomego, bo przecież nie dla syna


    pozdrowionka ślę
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. IQ też nie najniższe u nas, ale klas młody nie przeskakuje. Pierwsza klasa to oprócz nauki czytania i pisania był czas na naukę dyscypliny, punktualności itd bo z tym było na bakier;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Pani Joanno,
    zastanawiałam się długo czy napisać czy nie, bo pewnie i tak ma pani urwanie;-) j..j itd, ale postanowiłam jadąc z Warszawy do naszej wiochy, a co tam napiszę! No i chcę powiedzieć, że :
    1/ blog za-je-bia-szczy!
    2/Pięknie kocha Pani Synka;-)
    3/Rozumiem, perypetie nie dość, że ze zdrowieniem swoim co dużo energii pochłania, ale jeszcze z ojcem Syna, coć trudno mówić tu o ojcu. Rozumiem te kłopoty, bo od lat sama wychowuję Cudną Córkę - Traz-Już-Przyjaciólkę-Nastoletnią, i wiem jedno na pewno, trza robić tak jak mamy serce podpowiada, a nie "oglądać" sie na pseudoojca, co mówi na Synka maminsynek(no nóż się w kieszeni otwiera, co typers ma do powiedzenia na ten temat jak pewn ie Synka nawt nie zna).
    Także przesłaniem mojej wiadomości jest: tak pisać, tak żyć, tak kochać, nie zmieniać nic oprócz s.....a. Aga z wsiowej herbaciarni;-)))) ps.' wrzuciłam małą cegiełkę na rak'n'roll ps''kilka razy się poryczałam normalnie podczas lektury, za to jak rozumiem miłość do Synka i całą sytuację . Buzialki

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga