sobota, 7 stycznia 2012

[628].


(How to practice zazen - lekcji udziela Gudo Nishijima)

***

byłam rano na pierwszej lekcji medytacji w Buddyjskiej Wspólnocie Zen Kannon.
ma rację Niemąż - zazen oczyszcza umysł.

jeśli macie trochę cierpliwości, przeczytajcie fragment mowy dharmy Roshiego Jakusho Kwonga.
(...). Ji oznacza jaźń. Ju, jak w jukai, oznacza przyjmować. Jijuyu jest „funkcją”, a zanmai to samadhi lub skoncentrowanie. W skrócie więc wyrażenie to proponuje drogę „ja spełnianego przez ja”.
To wyjaśnienie jednak, stanowi zaledwie początek. „Ja spełniane jest przez ja” pociąga za sobą kończenie i rozpoczynanie, nieustająco poprzez czas i przestrzeń. Jeżeli założę, że przez samo skonstatowanie całkowicie to zrozumiem, moja głowa zrobi się bardzo wielka. Jeden z bliskich przyjaciół Kodo Sawaki’ego zauważył kiedyś, że „wszyscy jesteśmy łotrami”, ponieważ ciągle wymyślamy, konfabulujemy rzeczywistość, w której naprawdę żyjemy. Innymi słowy, mamy niewielkie pojęcie, co jijuyu zanmai faktycznie znaczy.
Powiedzieć, że „ja spełnia ja” oznacza, że znamy kierunek, w jakim nasze życie powinno podążać i wiemy, co jest ważne. Nic nie może nam tej świadomości odebrać. Jeżeli naprawdę wiemy, którą drogą iść, nic nami nie zachwieje. Z kolei „ja którym jest ja” odnosi się także do tożsamości relatywnego ja z absolutnym ja oraz z jaźniami niezliczonych miriad wszystkich rzeczy. Innymi słowy, wszystko jest tym samym, wszystko jest jedną rzeczą. Roshi Uchiyama mówi o tym, jak „każdy urzeczywistnia swoje ja, którym jest tylko ja”. To jest absolutnie prawdziwe. Czy znasz „ja”, czy nie, ludzką naturą, pomimo wszystko jest po prostu „urzeczywistnić ja w ja”. Nie ma innej drogi, nieważne co robisz. Nawet, jeżeli zabijasz się, bo twoje małe ja nie czuje połączenia z absolutnym ja, i tak urzeczywistniasz „ja w ja”. Czy praktykujesz, czy nie, i tak urzeczywistniasz „ja w ja”.
W pewnym sensie łatwiej po prostu zdecydować się na praktykę zazen – chociaż prawdą jest, że praktyka może być trudna. A jednak możesz praktykować w każdej sytuacji - od najwygodniejszej do najtrudniejszej i najstraszniejszej. Nieważne czy przeżywasz kryzys, czy nie masz trosk, to tylko kwestia szczerej praktyki. Warunki mogą wydawać się łatwe lub trudne, ale nie powinny cię zwieść. Poprzez praktykę powinieneś być w stanie mierzyć się z sytuacją życiową, jaka by ona nie była. Czy masz raka, czy jesteś na prochach, czy pijesz, musisz stanąć w obliczu sytuacji, w której jesteś. To jest twoje życie. Odnajdziesz wolność tylko poprzez bieżące życiowe doświadczenie.
(...).

co sądzicie na temat takiego postrzegania swojego życia, siebie?

bardzo jestem ciekawa, czy medytujecie, czy modlicie się.
jeśli tak, to w jakim celu to robicie?
jeśli nie - dlaczego?

i jeszcze jedno pytanie: jakie jest Wasze miejsce w świecie?
kim jesteście?

***

popołudniu udałam się na wycieczkę.
pojechałam pooglądać dzieciątko, 賢治アント

mama.
mama w wersji glamour i poruszony tato.

tato i 賢治アント.
jak jest możliwe, że w wyniku seksu powstaje życie?
nieustająco zachwyca mnie to i zdumiewa.
tak.
uważam, skutek prokreacji jest bezpośrednim dowodem na istnienie boskiego pierwiastka w świecie ludzi.


(i uwielbiam zapach niemowląt).

46 komentarzy:

  1. a ja matka trójki dzieci nieustająco nie pojmuję jak żywy człowiek ma w sobie drugiego żywego człowieczka, no jak???? to jakiś cud , azaliż gdyż ?:)
    mam okresy w życiu gdy się modlę, z Bogiem rozmawiam na co dzień:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Viki> nie bez kozery ciąża jest nazywana stanem błogosławionym ;)
    zgadzam się, to cud, azaliż. gdyż.

    OdpowiedzUsuń
  3. też Siedzę na zafu!
    tutaj:
    http://www.izauk.org/dojo.asp?dojo=londonnorth

    no i Jestem.

    spokojnej nocy x

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie to też cud, że nagle twoje ciało staje się takie niezbędne komuś, że masz moc dawania życia. Musi być w tym interwencja boska, coś, co przychodzi spoza nas. Nieustannie mnie to zachwyca i kusi :). I tez uwielbiam zapach niemowląt i tę ich niesamowitą miękkość i bezbronność (choć ta ostatnia niestety skazuje je na nas, dorosłych, często zbyt potwornych).

    Czy się modlę? Tak, mam chwile, w których się modlę, czasem jedną myślą, czasem długo i w skupieniu.

    Moje miejsce na ziemi? Nie tu, a gdzie? Zawsze myślałam, że w Gdańsku, nadal tak myślę, ale nie wiem, czy uda mi się tam wrócić. Szukam więc swojego miejsca, przestrzeni, w której będę się czuć dobrze i w której moja rodzina będzie szczęśliwa. Myślę, że będzie to Polska, chociaż im dłuższy mój pobyt tu, tym bardziej wiele rzeczy się rozmywa.

    Kim jestem? możesz przeczytać na fb ;), a poważnie, sama nie wiem... Dużo we mnie lęku, strachu, ale i nieustannej potrzeby, by ten strach przełamywać. Jestem silna i słaba jednocześnie. Wrażliwa, czasem zbyt wrażliwa. I niepewna siebie.

    Uf, nigdy nie zostawiłam nigdzie takiego długiego komentarza. Pozdrawiam

    K.

    OdpowiedzUsuń
  5. pyt. techniczne - jak się robi taką fajną ramkę wokół zdjęć? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy sobie przypomnę, stosuję medytację uważności (mindfulness). Właściwie to nie wiem, czy można to nazwać medytacją. Po prostu sobie jestem, tu i teraz, nie w przeszłości, przyszłości, w myślach, w planowaniu. Jestem i obserwuję. Ptaki zrywające się do lotu. Wschód słońca. Szum samochodów. Innych ludzi.
    Wtedy czuję że żyję, że życie mi nie ucieka. To taka inna jakość życia...

    OdpowiedzUsuń
  7. to moja kotka jest w stanie blogoslawionym- pierwiastek boski istnieje tez w swiecie zwierzat nie tylko ludzi

    OdpowiedzUsuń
  8. mam takie pachnace male co niecos i zamykam jego zapach w kieszonce na pamiatke. myslisz ze ten zapach sie zapomina?
    pat

    OdpowiedzUsuń
  9. Dużo trudnych pytań zadajesz. Pozornie trudnych. Modlić się nie modlę, medytowałam kiedyś, teraz brak mi cierpliwości. Za to czytam książki, tony książek i to taka forma modlitwy tudzież medytacji.
    Nie modlę się, bo bardzo mocno wierzę w swoją siłę sprawczą i uważam, że jak nie ja to kto, umiesz liczyć, licz na siebie itd itp.

    Moim miejscem na świecie jest Wrocław, a w nim dom pełen młodych ludzi, jest nas dziesięcioro. Kocham ten żywy dom, te kawy rano w jednej z kuchni, wspólnie organizowane obiady, babskie wieczory,pożyczanie ziemniaków, spacerki, a w lecie wylegiwanie się na tarasie. Żartujemy, że wsadzimy tam jacuzzi.
    Jak chcę od nich odpocząć, jadę do drugiego miejsca na ziemi- domu mojej babci 400km stąd.
    A kim jestem? Jestem poszukiwaczką. Szukam odpowiedzi na tysiące pytań, szukam nowych rozwiązań, nowych ciekawych ludzi. Jestem też przyjaciółką. To są moje dwie role, na ogół poszukuję, a wieczorami wpadają znajomi i smażę placki ziemniaczane, parzę zieloną herbatę i spędzam godziny na rozmowach nocą, które również są poszukiwaniem...
    Lirycznie i chaotycznie mi się zrobiło.
    Kocham zapach niemowląt po stokroć!
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam noworodki i niemowlaki z ich wspaniałymm zapachem. Tego zapachu się nie zapomina! Taka słodycz w domu to wielkie szczęście i radość każdego dnia.
    Żyjemy wśród cudów,, a nie zauważamy ich. dobrego dnia Chustko.Ewa

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapachu się nie zapomina.
    Mam duże dzieci i wciąż pamiętam.
    A ja się modlę - nie medytuję. Jestem katoliczką. Modlitwa to SPOTKNIE z żywą Osboą. Za spotkaniem się tęski i się go szuka, jeśli wiesz, że jesteś kochana bezwarunkowo i też kochasz.
    Medytacja wschodzni uspakaja, lae nie prowadzi do przyjaźni z Osobą.
    Towarzyszę ci od jakiegoś czasu. Poczułam się "wywołana do tablicy" twoim pytaniem. Wspieram cię na mój skromny sposób...
    Ela (kowela@wp.pl)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przez bardzo wiele lat zajmowałem się japońskimi, tradycyjnymi sztukami walki. Karate nie jest japońską sztuką walki (pochodzi z Okinawy), ju-jutsu (a więc i judo), aikido, kendo, kenjutsu, sumo - to są tradycyjne japońskie sztuki walki.
    Jestem ateistą, ale - za sprawą mojej praktyki - wiele miałem wspólnego z Zen. Moi nauczyciele (od pewnego poziomu zaawansowania starałem się wybierać nauczycieli z Japonii), byli wspaniałami budoka (wojownikami), ale tez mistrzami Zen. Dla mnie Zen jest elementem techniki - przyjęcie ataku i jego neutralizacja sa możliwe dzięki wyciszeniu i relaksacji ciała i umysłu. Skuteczna obrona zycia jest mozliwa dzięki pogodzeniu się ze śmiercią...

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak - odnajduję wolność poprzez codzienne bieżące doświadczenia. To wymaga obserwowania, uważności i walki - więc robię to:)
    Wolność nie jest stanem stałym.

    Modlę się, bo Go kocham i jestem kochana - po prostu.
    Moje miejsce w świecie - tu i teraz, plany są, ale drobne i wyłącznie po to, żeby porządkować rzeczywistość.
    Teraz jestem tutaj, piszę komentarz na Twoim blogu - tu jest teraz moje miejsce w świecie:)

    A cała reszta - u mnie na blogu.
    Aż nadto tego!:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak modlę się. Najczęściej proszę o coś ale zdarzają się podziękowania ze szczęścia. Zawsze wtedy patrzę w okno, w niebo, pozycja dowolna:)
    moje miejsce jest tu gdzie ja. przemieszcza się ze mną:) a kim jestem? Czuję, że jestem kimś w rodzaju łącznika między przeszłością a przyszłością, ale też w płaszczyźnie, łącze jakieś światy które spotykają się dzięki mnie, we mnie, uuuuuu popłynęłam. Karola

    OdpowiedzUsuń
  15. "Ja jestem Drogą,Prawdą i Życiem.Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze mnie. J14,6 " - to u Chrześcijan , nie "ja" jak w buddyźmie.Boski pierwiastek - jako rzeczą Chrześcijanom - jest wszędzie: w niemowlętach,w chorych,starych i modlitwą może być wszystko : praca,odpoczynek,milczenie i seks.Spotykałam się z Buddystami,uprawiałam jogę,szukałam miejsca w Akcjach Katolickich,podsłuchuję :)"Radio Maryja".Lubię puste świątynie,gdzie mogę siedzieć godzinami.I nie są to wszystkie kościoły,nie każda budowla.Myślę,że tam gdzie można pobyć dłużej jest obecny JHWH .Szukaj ,Chustko,szukaj :)"....szukajcie,a znajdziecie...."Mt 7,7

    OdpowiedzUsuń
  16. Moje miejsce na ziemi jest tu gdzie ja i moja rodzina ale nie potrafiłabym żyć jednak poza Polską.Tylko raz spędziłam trzy miesiące w Szwecji i po wpłynięciu do Gdyni gdy zobaczyłam cała Polską może i bidę płakałam jak bóbr...
    Aga z Kujaw

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja się modlę. Dlaczego? Ponieważ potrzebuję społeczności z Bogiem. Bo potrzebuję czuć Jego obecność. Nigdy mnie nie zawiódł. Jestem protestantką i wierzę w Boga żywego. Nie raz odczułm Jego obecność i to jest fantastyczne. Bóg nas kocha i pamiętaj Chustko, o cokolwiek z wiarą porosisz Boga, otrzymasz to :-) Tak jest napisane w Piśmie i to działa. Pozdrawiam, Magda M

    OdpowiedzUsuń
  18. Medytacja...jak miałam 16 lat to mnie to ciągneło...bo miałam dwoje wspaniałcyh kochających rodziców, brata, mnóstwo znajomych...Teraz tylko i wyłączni modlitwa do osoby-Boga...jestem katoliczką...potrzebuje mówić do KOGOS a nie rozpływac sie we własnym sosie nawet najlepszym:-))

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspomniane to już było wyżej kilka razy, ale ja nowe życie również uważam za cud. Nieustannie zdumiewa mnie, że tam w brzuszku powstaje najpierw jakaś fasolinka, a potem taki żywy człowieczek wychodzi i rośnie sobie duuużyyy, dużżży. Nie wiem, ale to jest naprawdę cud! Piękny zresztą. Niemowlęta mnie wzruszają, są takie bezbronne, zależne od nas, dorosłych. To jest wielka odpowiedzialność!
    Nie wiem kim jestem w tym świecie, czy to, że istnieję w ogóle się na coś lub komukolwiek przyda ;)
    Kim jestem? Tutaj pasuję, to zdecydowanie za trudne dla mnie :D
    P.S. Ależ ta mama piękna!
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  20. Moje miejsce jest tu i teraz. Kiedyś modliłam się i dziękowałam Bogu za piękno i harmonię przyrody oraz świata jakim mogłam się napawać w chwilach relaksu. Od czasu gdy moja córka zachorowała, myślę o tamtych chwilach czasem i marzę, bym znowu kiedyś mogła usiąść beztrosko na jurajskiej skale i patrząc na przyrodę zachwycała się tym tak jak kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie modle sie, od lat.
    Chociaz kiedys bylo to dla mnie bardzo wazne. Nie medytuje, niestety bardzo malo robie dla swojej duchowosci. Powinnam to nareszcie zmienic.
    Moja jedyna "modlitwa" na chwile obecna jest afirmacja malych codziennych chwil. Teczy, chmur, lisci, zapachow, spokojnie spiacego obok mnie Mojego. Staram sie dostrzegac drobiazgi, nawet jezeli ludzie patrza na mnie jak na ulomka z powodu np. zachwytu nad ksztaltem chmury :-)
    Moje miejsce jest tam gdzie sie dobrze czuje, gdzie potrafie oddychac pelna piersia. Nie wiem czy Polska jeszcze jest moim miejscem, nie do konca wiem czy kraj w ktorym zyje od dobrych paru lat tez nim jest. Nie wykluczam przemieszczania sie po kolejnych panstwach w poszukiwaniu mojego miescja. Geograficznego.
    A moje prawdziwe miejsce w zyciu... chyba powoli do niego dochodze.
    Kim jestem?
    Kobieta, ktora wbrew wszystkim i wszystkiemu zyje po swojemu :-)))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Boski pierwiastek może być też skutkiem in vitro. Ostatnio coraz popularniejsze, bo dużo osób ma problem z naturalną płodnością. Szczerze uważam to za większy cud, gdy ktoś ma trudności, a mimo to medycyna daje mu szanse na bycie rodzicem.

    OdpowiedzUsuń
  23. nooo, noworodzio to cud. 8 miesięcy temu pojawiła się Klara, 2 dni temu córka siostry :) Ale ciąża to stan błogosławiony pod warunkiem, że codziennie nie walczysz o przetrwanie nad wc :), nie wywleka ci wnętrzności, nie pali żywy niemal ogień non top. Kiepskie wlosy, pryszcze, zaparcia to pikuś - mija jakoś niepostrzeżenie.
    Pewnie warto się pomęczyć ale w świetle tego jaką ciążę miała moja sister, a także mega kiepski poród sn zaczynam powątpiewać...
    Co do wiary, ja ostatnimi czasy mocno osłabłam... Nie mogę się pogodzić z ogromem nieszczęscia. chorób i niestety śmierci wokół mnie. Młodzi ludzie, pełni nadziei, planów, jest rodzina, pasja, są przyjaciele i trach - już w M1 na cmentarzysku. Strasznie mnie to przygnębia :(
    -----
    Jestem we właściwym czasie i miejscu- w domu z dziećmi ale w trakcie realizacji zawodowych marzeń. Bosko, chciałoby się rzec :) pozdrawiam cię chustko niedzielnie!

    OdpowiedzUsuń
  24. mr grey -> fajnie napisane :)
    W sumie wtedy to takie trzy cudy - jeden cud, że ktoś się urodził. Drugi, że ten ktoś miał łeb jak sklep i przyczynił się do opracowania metody in vitro. Trzeci cud - dzięki dwóm poprzednim zaistniało kolejne, upragnione życie :)

    Chociaż kwestie nowego życia zawsze traktowałam jako oczywistość, tak to jest poukładane, że stworzonka mają małe stworzeniątka.
    Mnie zawsze bardziej fascynowało, jak to jest, że możemy myśleć, uczyć się, kreować nowe rzeczywistości... że już nie tylko maczuga i krzesanie ognia, czy na trzy zdrowaśki do pieca. Że żarówka, silnik, radio, rakiety, lasery, komputery, medykamenty, medycy i sprzęciory medyczne. To jest i zawsze dla mnie będzie jedną wielką zagadką, cudem i tajemnicą.

    OdpowiedzUsuń
  25. marzy mi się, by ktoś wyprodukował takie perfumki o zapachu niemowlęcia, to najpiękniejszy zapach na świecie :) psikałabym nimi moje dzieciaczki, zwłaszcza tego mojego 190 cm-owego dryblasa hahahah
    kim jestem? niepoprawną idealistką, trochę anarchistką, lubię ludzi, jestem ich ciekawa, a swojego miejsca jeszcze nie znalazłam, marzę o nim, może go znajdę:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zazen, a co to znów? Ile tego już było? O njuejczach najrozmaitszych nawet nie wspominam.Wszystko to nie nasza kultura, nawet dla autochtonów egzotyka, a na naszym gruncie to już sektowe mutanctwo. Takie pitu, pitu, sraty pierdaty. Chustko - ;(((( Po co ci to?
    Ok, ok, Twój wybór.

    OdpowiedzUsuń
  27. Kiedyś nie cierpiałam takich małych dzieci...dopóki nie urodziłam własnego.No i odmieniło mi się,na szczęście:)
    Był czas kiedy powiedziałam:"Nie będę się więcej do Ciebie modlić.
    To był cios poniżej pasa .I za co????"
    Nie powiem żeby mi z tym było dobrze.Teraz jesteśmy na przyjacielskiej stopie i gadamy czasem.
    Bardzo podoba mi się u Ciebie Chustko

    OdpowiedzUsuń
  28. medytujemy i jeździmy na odosobnienie.

    OdpowiedzUsuń
  29. No i tu natychmiast kontra,mr grey :jeden cud życia kosztem wielu zlikwidowanych w tym samym czasie lub niwdługo "po" cudów życia.Zlikwidowane "cudy życia" również miały materiał genetyczny z zapisanym kolorem oczu,wzrostem,wyglądem i .....pstryk! nie ma cudu:wyjęte z ciekłego azotu,eksterminowane do śmietnika z odpadami medycznymi.Z "cudami życia" abortowanymi ,podobnie.To jak to jest :każde ŻYCIE jest cudem,czy niektóre?

    OdpowiedzUsuń
  30. Pamiętam jak po urodzeniu pierwszego syna wpatrywałam się niego niemalże godzinami myśląc o tym samym: i oto stał się cud. Bóg jest.

    OdpowiedzUsuń
  31. Asiu,jak Ci przekazać 1% podatku?

    OdpowiedzUsuń
  32. a ja się nad tym wszystkim, o co pytasz, nie zastanawiam, gdyż mam full roboty, przez co nie mam już gdzie poupychać w sobie te wszystkie endorfiny i tak o.

    OdpowiedzUsuń
  33. Przeczytałam komentarze w sprawie modlitwy i pod wieloma mogłabym się podpisać.
    Modlę się, rozmawiam z Bogiem na co dzień. Różnie, ot czasami po prostu zwyczajne podziękowanie, czasami z dużą wdzięcznością, za otrzymane dary, za otaczające mnie piękne rzeczy, za piękną przyrodę, za to co robi matka natura, za te małe przyjemności, życzliwości, serdeczności, które spotykają mnie, za ludzi, których spotykam na co dzień, czasami jest to zwykłe westchnięcie do Boga, tak na zwyczajne codzienne problemy, gdy coś niemiłego, przykrego mnie spotka, ale i czasami z żalem, z rozpaczą, z goryczą, …bo czasami mam pretensje, … z prośbami, i przeróżne, różne przemyślenia, różne przeróżne pytania. Czasem długo, w zadumie, i skupieniu, czasami króciutko. Ale nadal wierzę, pomimo wszystko.
    Jest wiara i ja, wiara i moje doświadczenie. Potrzebuję się pomodlić, czasami nawet pomimo.
    Coś co trudno jest mnie opisać opowiedzieć. Jest to coś poza umysłem, ale potrzebny jest umysł, aby to rozpoznać.
    Jakie jest moje miejsce i rola w tym życiu, cały czas nie wiem.
    Dużo poszukuję, dużo zadaję pytań. Dlatego też i dużo czytam, dużo rozmawiam z ludźmi, więcej słucham niż mówię. Jestem raczej odbiorcą niż nadawcą.

    Pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  34. Tez uwielbiam zapach niemowlat. Pamietam, gdy moj Jasiu byl niemowlakiem, ciagle go wachalam i zapamietywalam ten zapach, taki troche mleczny.
    Moim oficjalnym miejscem na ziemi jest od 13 lat Brema, ale w sercu nosze i zawsze bede nosic moj ukochany Torun, do ktorego zawsze chetnie wracam. Geba mi sie smieje, gdy za kazdym razem wjezdzam do miasta przez most na Wisle i widze podswietlone Stare Miasto. Niezapomniany widok.
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  35. Wdech i wydech - generalnie taka praktyka - plus uważna, współczująca obecność (czasem się udaje). :)

    Życie, brak życia, wdech, wydech, tu, teraz; jeśli jakiekolwiek plany, cele - to metodą małych kroków i niekoniecznie z finałem.

    Spora otwartość na ludzi, na to, kim są, w co wierzą, czego się nauczyli życiem.

    A moje miejsce? Cudownie banalne chyba. :)

    ...I tęsknota - banalna również. :)

    OdpowiedzUsuń
  36. sorry, że nie na temat notki. Myślę, że możesz mieć miliony takich wpisów i bez czytania wrzucać je do kosza, no ale spróbuję. Trafiłam do ciebie ze strony Zimna, a dziś mówili o Tobie w Jedynce, więc sobie przypomniałam. Mam kuzyna, który ma raka endokrynologicznego…. Z wysokim stopniem złośliwości (sorry za brak właściwych określeń, na pewno wiesz o co mi chodzi). Operację miał już ponad 2 lata temu i wszyscy lekarze czekali na przerzuty w ciągu 6 m-cy. Nie ma ich do dziś. Oprócz diety (bo wycieli mu część żołądka, trzustki i okolic) brał zastrzyki wzmacniające – ISCADOR – nie leczy raka, ale podobno wzmacnia organizm – przepisują to w Niemczech dla chorych na raka. Nikt nie wie, dlaczego mój kuzyn nie ma przerzutów. I nie da się sprawdzić, czy bez Iscadoru też by tak było. Tyle. W Krakowie jest lekarka, która to przepisuje i ustala dawkę. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  37. Witaj!
    Na blogu, który czytam stale, pojawił się link do Twojego. Weszła i wsiąkłam. Pewnie po trochu to taka paskudna ciekawość ludzka, ale na pewno też podziw dla pozytywnego patrzenia na świat, dla mądrego podejścia do rzeczywistości. No i do tego piszesz o moim rodzinnym Mrągowie :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę zdrowia!
    Dominika
    PS. Jeśli potrzebowałabyś wsparcia w temacie projektów unijnych (bo gdzieś tam mi mignęło, że pobierałam generator :), to służę.

    OdpowiedzUsuń
  38. teeee ADHDe ty moje kochane, najpierw o chujach tera o noworodkach ;)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  39. mr grey - mozna też adoptować zamiast in vitro. wszystkie dzieci są nasze.

    OdpowiedzUsuń
  40. Jaranno! W jakim celu opowiadasz te bajki na temat Leny na blogu Pau?

    OdpowiedzUsuń
  41. Modlę się. Kiedy tego nie zrobię nie mogę zasnąć. Jakby Ci, którzy czekają na moją modlitwę po tamtej stronie też nie mogli zasnąć. Joasiu, modlę się także w Twojej intencji. Mamy z Mamą taki układ: Mamuś, szepnij tam Panu Bogu do ucha o Chustce":)
    Pomogłaś nam tutaj i wierzę w to, że Ona pomaga Tobie stamtąd. Może to naiwne, ale tak właśnie to czuję.
    Pozdrawiam i trwam:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Anonimowy z 23.03 -> Można. Ale można pragnąć przeżyć ciąże i urodzić swoje dziecko. Można? No można. Ci, którzy mają takie poglądy jak Anonimowy z 20.20 nie podejmą się takiego kroku, bo będzie to niezgodne z ich sumieniem. Ci którzy patrzą na to inaczej, nie będą widzieli w tym problemu. Mają do tego prawo? Mają. Każdy postąpi wedle swojego sumienia, nikt nikogo do niczego nie zmusi ani nie odmówi i wszyscy będą usatysfakcjonowani, a i w zgodzie z samymi sobą.

    A adopcja? Ja uważam, że powinna wynikać z potrzeby serca, a nie potrzeby dziecka.

    I bardzo nie podoba mi się ta burza wokół in vitro. A zwłaszcza to, że często takie burze wywołują osoby, których macierzyństwo już/w ogóle nie dotyczy.

    OdpowiedzUsuń
  43. Wierze w Boga - ale nie tego tzw osobowego, bo nie potrafie sobie kogos takiego wyobrazic - jako BOGA... Dla mnie to moze zbytnio ludzkie wyobrazenie, choc pewnie wielu jest bliskie i pomocne.
    Blizsze jest mi zrozumienie Boga jako tej uniwersalenj czesci WSZYSTKIEGO, takze nas, naszej duszy, tego wlasnie boskiego elementu.
    Bliskie sa mi idee Willisa Jager'a, Eckhardta Tolle, de Mello...
    Po wielu kryzysach wiary tzw tradycyjnej katolickiej, ktora no niestety nie wystarczala, zwlaszcza w wydaniu popularnym, doszlam do tego, ze moze Bog sie kazdemu objawia wedlug wlasnych mozliwosci czy potrzeb, no nie wiem (ale korci mnie wciaz przekorne moze pytanie - jak sobie tak naprawde niektorzy wyobrazaja tzw Boga osobowego..?))
    CO do medytacji, jogi, zen itd. - dla tych, ktorzy sie ich boja i mysla, ze to jakis new age itd, prosze poczytajcie sobie cos wiecej niz tylko gazetki parafialne na ten temat! Nie mowiac o tym, ze jest i wielu katolikow - np mnisi benedyktynscy - ktorzy potrafia pogodzic medytacje zen z chrzescijanskim rozumieniem Bogiem :). Ba, nawet mowi sie o chrzescijanskiej medytacji ZEN :).
    Jesli Bog jest jeden, a kazdy jakos tam wierzacy w Boga szuka go i znajduje, to dlaczego boimy sie nawzajem naszego - moze roznego, przynajmniej z pozorow - rozumienia Boga, tego co Boskie, duchowe itd.
    To tak jakby dzieci tych samych rodzicow nie mogly sie z nimi na rozne sposoby porozumiewac.
    Moje miejsce - TU i TERAZ i ZAWSZE :)).
    Wierze, ze medytacja to modlitwa, a modlitwa to medytacja. Wierze, ze milosc to Bog, a Bog to milosc :)).
    Wierze, ze my jestesmy czescia Boga, a nie ze Bog jest gdzies tam daleko, wierze, ze jak mowi Willis Jager: Fala jest morzem. :))

    OdpowiedzUsuń
  44. moze Bog sie kazdemu objawia wedlug wlasnych mozliwosci czy potrzeb też tak myślę :)
    i nie tylko z tym zdaniem się zgadzam.
    świetny komentarz na podsumowanie tematu.
    dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  45. tak, i według własnych możliwości i według potrzeb (czasami niedostrzegalnych) , mam to przekonanie w sobie.

    OdpowiedzUsuń
  46. Anonimowy 00:57 - Dokładnie tak. :)))) Dzięki

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga