(Andrzej Dąbrowski - To sprawił rytm)
***
byłyśmy z Lumpiatą w sklepie.
święta idą, nie ma na to rady.
jeśli chcecie zaopatrzyć się w czekoladowe bombki, anioły, mikołaje, które do 24 grudnia omszeją białym nalotem, zapraszam na dzielnię na zakupy.
pod sklepem, na skrzyni z piaskiem, leżał autochton.
leżał, gdy wchodziłyśmy do sklepu.
leżał, gdy wychodziłyśmy.
Lumpiata poszła na zwiady w sprawie samopoczucia.
podreptałam za Nią.
zaproponowałam zadzwonienie pod numer alarmowy.
Lumpiata podeszła bliżej, rozpoznać status quo.
autochton pokiwał na boki kolanem i nieznacznie poruszył stopą.
zrozumiałyśmy w mig o co chodzi.
pan, mową ciała, powiedział: dziękuję miłym paniom za propozycję pomocy, lecz nie skorzystam, ponieważ doskonale mi się leży tutaj, gdy deszcz mży na mnie, przyjemnie chłodząc moje rozpalone alkoholem ciało, a wiatr koi moje zmysły.
w domu opowiedziałyśmy historyjkę Giancarlowi.
zapytał: a czy wy jesteście lekarzami, żeby wiedzieć, czy on nie wymagał wezwania karetki?
***
dziś Giancarlo miał pierwszą w życiu klasówkę z matematyki.
siedziałam jak na szpilkach, spinając się, jak Mu poszło.
(a w myśli miałam moje sprawdziany z matematyki, fizyki, chemii - pasmo nieustannych porażek i żenujących kompromitacji).
- jak poszło? - zapytałam z drżeniem.
- nie wiem, chyba dobrze. w sumie, co za różnica, jak poszło. nieważna jest ocena, ważne jest, co faktycznie umiem.
w sumie racja.
***
byłyśmy z Lumpiatą w sklepie.
święta idą, nie ma na to rady.
jeśli chcecie zaopatrzyć się w czekoladowe bombki, anioły, mikołaje, które do 24 grudnia omszeją białym nalotem, zapraszam na dzielnię na zakupy.
pod sklepem, na skrzyni z piaskiem, leżał autochton.
leżał, gdy wchodziłyśmy do sklepu.
leżał, gdy wychodziłyśmy.
Lumpiata poszła na zwiady w sprawie samopoczucia.
podreptałam za Nią.
zaproponowałam zadzwonienie pod numer alarmowy.
Lumpiata podeszła bliżej, rozpoznać status quo.
autochton pokiwał na boki kolanem i nieznacznie poruszył stopą.
zrozumiałyśmy w mig o co chodzi.
pan, mową ciała, powiedział: dziękuję miłym paniom za propozycję pomocy, lecz nie skorzystam, ponieważ doskonale mi się leży tutaj, gdy deszcz mży na mnie, przyjemnie chłodząc moje rozpalone alkoholem ciało, a wiatr koi moje zmysły.
w domu opowiedziałyśmy historyjkę Giancarlowi.
zapytał: a czy wy jesteście lekarzami, żeby wiedzieć, czy on nie wymagał wezwania karetki?
***
dziś Giancarlo miał pierwszą w życiu klasówkę z matematyki.
siedziałam jak na szpilkach, spinając się, jak Mu poszło.
(a w myśli miałam moje sprawdziany z matematyki, fizyki, chemii - pasmo nieustannych porażek i żenujących kompromitacji).
- jak poszło? - zapytałam z drżeniem.
- nie wiem, chyba dobrze. w sumie, co za różnica, jak poszło. nieważna jest ocena, ważne jest, co faktycznie umiem.
w sumie racja.
fizyka, chemia - może być... ale matematyka... no comment :/ i jeszcze jakiś "madry" minister wprowadził z niej mature. na szczęścia ta wątpliwa przyjemność mnie ominęła, ale współczuje tym co muszą ją zdawać.... może do czasu jak Twój syn będzie ją zdawał to matematykę znowu zniosą.
OdpowiedzUsuńco racja, to racja, a pazór piękny masz ;)
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że matematyka powinna być na maturze. Średnie wykształcenie powinno obejmować podstawowe dziedziny, czyli język ojczysty, język obcy i matematykę. Nie każdy musi mieć maturę. Oczywiście, matematyka jest fatalnie uczona. Ale język polski w pewnym sensie też.
OdpowiedzUsuńInna kwestia, że matematyka w szkole to są nudne rachunki (i tak się ten przedmiot powinien nazywać!), a z matematyką prawdziwą nie ma nic wspólnego. Matematyka to nie jest liczenie, liczenie to właśnie są rachunki (i szkoda, że dzieciom się wmawia, że zastosowania matematyki to obliczanie, ile kupić siatki do ogrodzenia działki czy ile reszty ma wydać kasjerka. Ech!!!).
Ciekawostka: "matematyka" w szkole jest mniej więcej z tego okresu, w którym to Słońce krążyło wokół Ziemi, ewolucji nie było, pierwiastkami chemicznymi były ogień i woda... I z niewiadomych przyczyn kolejnym pokoleniom nauczycieli tego przedmiotu to nie przeszkadza;).
Giancarlo strzał w dziesiatkę, raz za razem! jaki mądry chłopak!
OdpowiedzUsuńtrafia w najsedniejsze sedno
ukłony za dojrzałe i mądre wypowiedzi; mnóstwo dorosłych nie dorasta mu do pięt
Śniłaś mi się dzisiaj :) Edyta
OdpowiedzUsuńNienawidziłam matematyki i fizyki. Do dziś śnią mi sie klasówki z których dostaje pały.Koszmarniejsze są jednak sny z czasów szkoły średniej. Egzaminy z fortepianu i klarnetu.We śnie zawsze jestem nieprzygotowana i brakuje mi oddechu jak gram na dęciaku.budzę się zlana potem.brrrr!
OdpowiedzUsuńmiłego dnia...to już piątek..huraaaa!!!
No nie... Lidl jak zwykle zrobil falstart.
OdpowiedzUsuńDwa niezbite dowody na sporą ilość oleju w głowie szanownego Giancarla. :)
OdpowiedzUsuńDzięki bogu, ze za moich czasów, można było zrezygnować z matmy na maturze i wybrałam za nią historię. W przeciwnym razie byłabym bez matury i studiów.
OdpowiedzUsuńniezwykle mądra istota z Twojego syna!
OdpowiedzUsuńja akurat jestem zdecydowanie "matematyczna", ale potrafię sobie wyobrazić co czują Ci, którzy za tym przedmiotem, mówiąc delikatnie - nie przepadają
pozdrawiam Chustko serdecznie
Ciekawa jestem, czy Giancarlo nie chciałby żony starszej o 29 lat, hę?
OdpowiedzUsuńmądry młodzieniec:)
OdpowiedzUsuńMasz mądrego synka.
OdpowiedzUsuńNo i ma rację chłopak, z oceny cieszyłby się przez chwilę, a wiedza zostaje na całe życie (no może do czasu, aż się zapomni:))
OdpowiedzUsuńhttp://akcjaserca.blogspot.com/
E tam, matematyka dobrze rozpoczęta i nie skrzywiona później przez nauczycieli (czy niechętnych jej bliskich) to przygoda na całe życie.
OdpowiedzUsuńBrawo Giancarlo!!!! Piękna wypowiedź. U nas był pierwszy sprawdzian z angielskiego - pani poprzedzielała dzieci tornistrami - grunt to zaufanie;)
OdpowiedzUsuńMonika
Chustko , ja myślę , że opcja jest taka:
OdpowiedzUsuńa.pan spod sklepu spotkał się z dawną sympatią z lat szkolnych i wspominali klasówki z matmy i z tego wspominania postanowili spożyć po mikołaju z likierem wiśniowym w środku , w liczbie sztuk trzy
b.pan trafił szóstkę w totka i z tego szczęścia kupił sobie mikołaja z likierem wiśniowym i zjadł go na czczo , po czym zakręciło mu się w głowie i padł zemdlony
c.pan spotkał się z koleżanką z pracy i wspominali dawne dzieje, jak to podrywał ją w bufecie na mielonego z buraczkami a w radiu leciało to:
http://www.youtube.com/watch?v=8FGurfPugb0
:-)
Szacun, Giancarlo!! :))Mnie wypracowanie takiego podejścia zabrało lata, lata!!
OdpowiedzUsuń1. zawsze mam wątpliwości, gdy ktoś "zalega"... najczęściej jednak mimo wszystko dzwonię...
OdpowiedzUsuń2. matma - każdy powinien umieć liczyć, (np. żeby w sklepie go nie oszukali) ale czy do tego potrzebna jest matura?
3. Giancarlo - podoba mi się ten gość!
ostatnio w przedszkolu moje dziecko "zastrzeliło" panią, która chciała go zmotywować do "dobrego" zachowania mówiąc, że ojciec się zmartwi, jak się dowie, że był niegrzeczny dla niej. J.stwierdził: "czy pani myśli, że mój tato o pani myśli??? mój tato myśli o mojej mamie!"
pozdrawiam
a ja byłam dobra ze wszystkiego... poza w-f-em, plastyką i muzyką.
OdpowiedzUsuńNo nie mogę przemilczeć tej matematyki i matury. Nie mogę.
OdpowiedzUsuńZdawanie matematyki na maturze jest tak naturalne jak zdawanie języka polskiego. Humaniści podnoszą lament, że są humanistami, więc karają ich zdawaniem matematyki. Jakoś ścisłowcy milczą na temat polskiego, choć mogliby podnieść lament, że są ścisłowcami i nikt ich nie powinien karać zdawaniem polskiego.
Matematyka - pewnie, że nie jest łatwa, bo wymaga myślenia! A nie czytania książek i odwiecznych interpretacji. Jest wiedzą podstawową. Ponadto obecnie bardzo okrojoną (mnóstwo zagadnień wycięto z programu szkoły średniej). Nie umniejszam roli nauk humanistycznych. Stawiam je na równi.
Aczkolwiek... Szanowni lamentujący humaniści. Ponadto zazwyczaj humaniści z podwójnymi dyplomami humanistycznymi co to matmą swoich mózgów skalać się brzydzili. Ja już słyszę wasze lamenty, że dwa dyplomy, że nie ma pracy, że chociażby może na kasę do Biedronki. Słyszę wasze zgrzytanie zębów na wieść, że większość ścisłowców ma już bez problemu pracę na 3-4 roku studiów i studia są konieczną przeszkadzajką w rozwijaniu kariery zawodowej.
Niestety - tak to wygląda w moim najbliższym studencko-postudenckim otoczeniu. Niestety tak się toczą losy znajomych z liceum. Także, może nie taka zła ta matematyka?
anonim z 10:40
OdpowiedzUsuńTak, że nie taka zła ta matematyka. Fakt. Także polski nie taki znowu kiepski.
Iwonka.
Szkoda mi alkoholikow - mialam ich paru w rodzinie, niestety wszyscy przedwczesnie znalezli sie na drugim swiecie... - zal mi serce sciska, gdy widze tych na ulicy... ale strasznie trudno im pomoc :). Izba wytrzezwien tez nie jest rozwiazaniem, jest raczej nieporozumieniem. Pozostaje terapia, ale na ta trzeba sie samemu zdecydowac, a to nie latwe.
OdpowiedzUsuńboszszsz jakie mądre dziecko :)
OdpowiedzUsuńKurna kiedy ja się dorobię ;) takiego Giancarlo. Jest boski!!! A mamusiny paznokć też niczego sobie
OdpowiedzUsuńMoi drodzy aby cię ktoś w sklepie nie oszukał to wystarczy dodawanie, odejmowanie, mnożenie etc... całki nie są mi w codziennym życiu potrzebne a już szczególnie w moim zawodzie.Mówię stop matmie na maturze.....
OdpowiedzUsuńkocham fizyke, chemie, matematyke i fortepian
OdpowiedzUsuńa tak zwanym "humanistom" niech sie nie wydaje ze wystarczy matmy nieumienie, zeby byc humanista
OdpowiedzUsuńNo i znów na tym blogu troll!!!
OdpowiedzUsuńTen anonimowy z g.01,48 oraz z 10,40.
Ojojoj - nieładnie!
Anonimowy z 10.40 - pełna solidarność!
OdpowiedzUsuńJa na matmie w LO nauczyłam się... dziergać na drutach:D
Wystarczyło być cicho i nie przeszkadzać, zadania robił jeden i rozdawał reszcie, na sprawdzianach takoż. Potencjalna kariera w branży matematycznej przepadła:)
Joanno - święta w październiku???
Nie ogarniam!:)
Anonimowy z 12.02 -> Całek nie ma już w programie liceum.
OdpowiedzUsuńja na biol.-chem. zmagałam się z całkami i różniczkami :|
OdpowiedzUsuńale to akurat było interesujące.
"(...) nieważna jest ocena, ważne jest, co faktycznie umiem."
OdpowiedzUsuńtaka mądra myśl u tak młodego człowieka??? Niesamowite. Mnie to zajęło parę ładnych lat.
Co do całek, nie wiem jak teraz, ale gdy ja uczyłam się w LO (mat.-fiz.) wieki temu to całki były.
Co do falstartu 'świątecznego', widziałam kartki na Święta Bożego Narodzenia. No, troszku się zdziwiłam, bo to jeszcze nie po 1. listopada. Ale 'czekoladki' świąteczne to już przesada (może chcieli się pochwalić nowymi lepszymi konserwantami ;)).
Pozdrawiam słonecznie (troszku tego słoneczka za chmur wygląda).
:)
Justyna
"(...) nieważna jest ocena, ważne jest, co faktycznie umiem"
OdpowiedzUsuńTakie słowa wymagają, aby więcej się nimi zająć.
Nieważne jak świat nas spostrzega, możemy być dla tego świata straceni, ale my mamy pewność, że tak nie jest. I ta pewność, to co jest w nas w środku pozwala dalej na trwać, przetrwać, odnosić sukcesy.
Pozdrawiam
Justyna
Świat to trudne miejsce. Jemu nie zależy. Choć nie żywi nienawiści do ciebie i do mnie, nie darzy nas też miłością. Dzieją się na nim rzeczy straszne, których nie można wytłumaczyć. [...] Świat cię nie kocha. [...] Pamiętaj jednak, żeby robić swoje. Takie masz zadanie na tym trudnym świecie, musisz podtrzymywać swoją miłość i robić swoje choćby nie wiem co. – S. King (‘Lśnienie’)
OdpowiedzUsuńJustyna
ja ostatnio opisuję prace domowe np: uważam, że polecenie jest skonstruowane nielogicznie istnieją trzy poprawne rozwiązania...
OdpowiedzUsuńno ale nie odpisują mi póki co :D
ps. zagłosowałam, plasuję się na 3 miejscu od dołu ;)
OdpowiedzUsuńNo, masz! Przez całe życie byłam przekonana, że Ty się za tego mikołaja chowasz. Dopiero, jak przeglądłam komentarze i powtarzały się tam komplimenty pod adresem pazura, zafrapowało mnie to.
OdpowiedzUsuńNo, jest pazur.
Kurde.
jak żywy.
ja mam maturę z biologii, chemii i fizyki jako przedmioty wybrane :) z niemieckiego i polskiego jako obowiązkowe i matematyka do szczęścia mi potrzebna nie była.
OdpowiedzUsuńpowiem tak - gdybym miał zdawać jeszcze matematykę to chyba bym się usrał. po pierwsze jej nie lubię, po drugie i tak zdawałem fizykę która jest jakby związana częściowo z matematyką no i wg mnie ciekawsze, nie nudne liczenie, a przynajmniej coś się dzieje, jakieś zjawiska. po trzecie - miałem tyle zakuwania z biologii, że ho ho ho. i to własnie biologia i chemia były dla mnie przedmiotami najważniejszymi, jako że zdawałem na medycynę.
każdy na maturze powinien sobie zdawać co chce, to co mu przydatne w późniejszej drodze edukacyjnej. dla mnie bez sensu, że nawet polski musiałem zdawać i niemiecki, gdyż mi to niepotrzebne i późniejsza uczelnia na to w ogóle nie patrzyła.
natomiast matematyka w szkołach nauczana jest fatalnie, bezsensowne, nudne liczenie, liczenie, liczenie...
Jakie całki? Na maturze nie ma już nawet sumowania ciągu geometrycznego *nie mówiąc o liczeniu granic, korzystaniu w funkcji wykładniczych i logarytmicznych czy jakiejkolwiek bardziej zaawansowanej geometrii). PS. Za bardziej zaawansowaną uważam taką geometrię, której za moich czasów nie było w szkole podstawowej.
OdpowiedzUsuńTo ja troll(????)
OdpowiedzUsuńWyglądasz średnio,Asiu. I tak Cię lubię.
Ja.
Za moich czasów były całki, więc dlatego o nich wspomniałam, bo mnie wykończyły psychicznie. Jedynie trawiłam geometrię, reszta przyprawiała mnie o zawrót głowy. Może to wina nauczycieli, gdyz przez osiem lat szkoły podst miałam ich czterech, każdy uczył inaczej.....
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś nie jest w życiu obrotny i pracowity, a studia kończył, bo wypadało mieć papier, to nieważne jaki profil wybrał - praca z nieba nie spada sama.
OdpowiedzUsuńKocham Giancarla:))))
OdpowiedzUsuńa Wy jesteście szalone żeby obcego zaczepiać?
Mądry chłopak... ale co się dziwić mama z takim doświadczeniem życiowym na 100% mądrze wychowuje:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na maturze już od dawna nie ma żadnych całek, pozostało tylko liczenie na takim podstawowym poziomie, gdzie tam całki (któe i tak były w szkole podawane tylko w formie uproszczonej, jako coś do obliczania. Nie było mówione, czym całka JEST)... Teraz powoli na maturze trzeba tylko umieć czytać, pisać i prosto rachować, to trochę mi się kojarzy z poziomem szkół wiejskich sprzed stu lat;).
OdpowiedzUsuńA matematyka jest naprawdę przefascynująca. Ale matematyka, a nie nudne liczenie reszty w sklepie, to właśnie są te rachunki... I to, co na maturze, nie wymaga myślenia za bardzo, naprawdę;). Tak samo analiza i interpretacja dzieł literackich (ale nie taka pod klucz maturalny... bo to głupota jest) też jest prześwietna.
I dobrze chlopak mowi. Brawo, Jas!
OdpowiedzUsuńA co do Mikolajow. W naszych sklepach juz chyba od ponad m-ca tego pelno. Swiat stanal na glowie!
Patrycja
Asiu,
OdpowiedzUsuńSyna nie skomplementuje- bo mnie zatkalo :)
Autochton na deszczu pozna pora jesienna - nawet jesli nie wymaga karetki na cito (chociaz stan pod wplywem w kazdej chwili moze sie zmienic) - to jednak wyziebic sie moze- co z reguly nie jest dla zdrowia korzystne. dzwonic. Chocby po policje.
Rusalko - TAK, TAK, TAK. Tylko kolejnosci inna. Zreszta- dzis pozostal juz tylko fortepian... a i to najczesciej biernie.
Lila
tu sobie pozujemy z czekoladowym gwiazdorkiem, a po cichaczu mordujemy Polakom chomiki...Dlaczego, Joanno tak je nienawidzisz???
OdpowiedzUsuń;) Igy
Chustko polecam Ci piękny film: The fountain, jeśli nie widziałaś.
OdpowiedzUsuńWybacz brak związku z tematem powyższego wpisu, ale mam prośbę. Możesz polecić miejsce i wykonawcę gastroskopii w Warszawie?
OdpowiedzUsuńMikołaja nam wystawiła na pokaz, a sama zniknęła po angielsku, zaraza jedna, nooo...
OdpowiedzUsuńDobrze, że MAM WIEŚCI i jestem spokojna, inaczej byłoby cienko, nieobecność nieusprawiedliwiona, psze pani!:)
:*