(Tina Turner - buddyjski śpiew Nam Myoho Renge Kyo)
***
byłam dziś na medytacji w jednym z warszawskich ośrodków buddystów.
pod koniec medytacji, śpiewali to:
w sieci znalazłam dużo głosów o tym, że buddyści z Diamentowej Drogi są sektą.
nie potrafię się do tych stwierdzeń odnieść.
wiem, że spędziłam godzinę w skupieniu i ciszy. prowadząca medytację mówiła o sprawach oczywistych, podstawowych.
***
odpuściłam sobie oglądanie dziś Voldemorta w sądzie.
nie poszłam na kolejną rozprawę w sądzie okręgowym w sprawie jakże niesprawiedliwego podwyższenia alimentów o 200 zł przez sąd rejonowy u nasz we wsi.
uznałam, że nie mogę karmić raka stresem.
po ponad roku deliberowania, sąd okręgowy podtrzymał wyrok sądu rejonowego, że jednak Syn ma mieć podwyższone alimenty.
bieżąca zaległość w alimentowaniu, bez odsetek, wynosi 6.000 zł.
jakby Voldemort sprzedał swoje najnowsze przeciwsłoneczne Ray-Bany, już by miał tylko 5.500 zł zaległości.
a jakby sprzedał flippery, które niewiadomopoco skupuje?...
mhmmm...
***
byłam dziś na medytacji w jednym z warszawskich ośrodków buddystów.
pod koniec medytacji, śpiewali to:
w sieci znalazłam dużo głosów o tym, że buddyści z Diamentowej Drogi są sektą.
nie potrafię się do tych stwierdzeń odnieść.
wiem, że spędziłam godzinę w skupieniu i ciszy. prowadząca medytację mówiła o sprawach oczywistych, podstawowych.
***
odpuściłam sobie oglądanie dziś Voldemorta w sądzie.
nie poszłam na kolejną rozprawę w sądzie okręgowym w sprawie jakże niesprawiedliwego podwyższenia alimentów o 200 zł przez sąd rejonowy u nasz we wsi.
uznałam, że nie mogę karmić raka stresem.
po ponad roku deliberowania, sąd okręgowy podtrzymał wyrok sądu rejonowego, że jednak Syn ma mieć podwyższone alimenty.
bieżąca zaległość w alimentowaniu, bez odsetek, wynosi 6.000 zł.
jakby Voldemort sprzedał swoje najnowsze przeciwsłoneczne Ray-Bany, już by miał tylko 5.500 zł zaległości.
a jakby sprzedał flippery, które niewiadomopoco skupuje?...
mhmmm...
Czy są szanse, abyś zawczasu pozbawiła Voldemorta władzy rodzicielskiej? Mnie się udało - nasz Voldemort zalewał robaka z częstotliwością spadania gołębich kup na krakowski rynek.
OdpowiedzUsuńmoje myśli i śpiewy zen często z Tobą i Twoimi bliskimi.
OdpowiedzUsuń:*
o to to :)tęsknię kochana i se przy pędzlach muzyce medytuję. znów mam to przemiłe uczucie pokoiku w duszy w którym jemy wszyscy śniadanie, giancarlo walczy o heinza z niemężem do parówek, mój luby mnie całuje, córka mówi...no nieeee znowu. a z kąta jak mały bóg zerka myszka, kiedy przyjdzie jej kolej na śniadanie.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=13Jmf4nyel4
Dobrze zrobiłaś... Twoja obecność i tak niewiele by pomogła. Dosyć masz stresów bez tego...
OdpowiedzUsuńMyślimy :)
I dobrze zrobiłaś - howgh, że nie poszłaś
OdpowiedzUsuńa co do buddystów owych - nic nie wiem
Ech, te pieprz.. tego no, niezawisłe sądy...
OdpowiedzUsuńZABRANIAM wchodzic ci na bloga Andzi.
OdpowiedzUsuń(chociaz mam nadzieje ze to jakis glupi zart/pomylka/troll pieprzony)
Droga Chustko, Nam Myoho Renge Kyo jest mantra z buddyzmu Nichirena Daishonina, nie ma nic wspólnego z Diamentową Drogą. A Tina Turner jest jest wyznawczynią tego pierwszego. Pozdrawiam ciepło i buddyjsko:-)
OdpowiedzUsuńoj, mój Voldemort uskładał 43 000 pln długu (z odsetkami), zanim komornik go znalazł, po 6 latach
OdpowiedzUsuńzjadłabym parówkę z heinzem :/
mam pracownika obciążonego kwotą 24000 PLN zaległych alimentów. na szczęście - mam też notkę od komornika - potrącam mu 3/5 z wynagrodzenia z mściwą satysfacją w imieniu wszystkich kobiet i dzieci których tatuśkowie nie płacą. I chociaż osobiście w niczym mi nie zawwinił- nie mogę się przemóc żeby choć ludzkim słowem do niego zagadąć.(choć usmiecha się i kryguje, padalec jeden!)
OdpowiedzUsuńAlimenty hahaha tyle w tej kwestii. Co do buddyzmu, hm nie wiem jak sie odnieść
OdpowiedzUsuńja też nie wiem.
OdpowiedzUsuńale było miło mi medytować.
odprężające.
http://www.youtube.com/watch?gl=PL&hl=pl&v=-c9-XaA2f00
OdpowiedzUsuńDla ciebie, Chustko.
Mojej koleżanki Voldemort czy inny dziad przestał płacić właśnie wtedy kiedy dziecko rozchorowało się poważnie i musiała zrezygnować z pracy, bo była z nim kilka miesięcy w szpitalu. Pewnie wiedział, że wtedy najbardziej zaboli, a dziecko no cóż, co się będzie dzieckiem przejmował, grunt, że ją zabolało.
OdpowiedzUsuńhttp://akcjaserca.blogspot.com/
W sumie to wielkie szczęście nie musieć się odnosić, Chustko. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Szymborską między innymi za to właśnie, że broni się przed "odnoszeniem" na siłę - mimo braków w u'wiedzeniu. ;)
"Przywódcy duchowemu", Ole'mu zarzuca się seks z uczennicami, bigamię itd., nazywa się ten odłam buddyzmu pop-buddyzmem :-) Na pewno wiesz. Ja też się przymierzam, ale pewnie ścieżka bliższa zen. Tymczasem od iluś tam lat nasiąkam teorią :D "Zamiatając skały, czesząc mech" - Maria Moneta-Malewska, znana mi z tv i raz z tramwaju w okolicach Pl. Bankowego, przyciąga swoja osobą... Się zobaczy. Jestem ostrożna jak jeż.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda się od gada wydobyć kasę. Kobiety są dzielne, howgh!
jeśli znacie jakieś fajne miejsce do medytowania, dajcie znać.
OdpowiedzUsuńmam na myśli zen, zazen.
BBBardzo się cieszę z Twojej wygranej dla Synka:).Jakiś ciężar zdjęty. Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńZnam takie miejsce. To twój pokój, twoja kuchnia, twój ogród, Chustko. :)
OdpowiedzUsuńCzytujesz widzę,Joanno,o.Knabita :po nitce do kłębka : opactwo w Tyńcu organizuje medytacje z totalnym wyciszeniem,z cudną dietą lub świetnym jedzeniem - kliknąć na ich stronę.Zorientowanym na buddyzm / ale oczywiście nie tylko tak ,jak w Tyńcu nie tylko wierzący:) / polecam ośrodek "Mandala" niejakiego Janusza Olenderka na Targoszowie w Beskidzie Małym - cisza,odosobnienie,terapia - kliknąć na stronę.
OdpowiedzUsuńMedytację najlepiej na skałach wapiennych pod Krakowem lub w odludnym miejscu na Mazurach. Nie ma nic lepszego jak wiatr, cisza, czasem odgłosy ptaków, przyroda, spokój i tylko ja i nic....Taka cisza od ludzkiego wrzasku jest najcudowniejsza na świecie. Spoglądanie na sierpniowe niebo w tym samym miejscu jest równie cudowne co ta cisza. Spadające Perseidy są piękne...czasem jeden za drugim.
OdpowiedzUsuńI właśnie w międzyczasie tym krótkim,gdy posłałam informację o miejscach do medytowania "zorka" napisała coś,co też chciałam napisać: najlepsze są takie "nasze" miejsca,rzeczywiście może to być kuchnia,ogród.Ja kiedyś też tak szukałam jak Ty,Joanno,a to joga,a to zen i znalazłam: wanna we własnej łazience.Wydzielam czas,zatapiam się....:)Jest ukojenie.
OdpowiedzUsuńHey Chustko,
OdpowiedzUsuńObczaj Kaisena:
http://zazen.pl/?pl_mistrz-kaisen,2
Nie spotkalam Go nigdy osobiscie, ale rozmawialam z ludzmi z mojego dojo tutaj (soto w Londynie), rowniez nauczycielami i wynikalo by, ze mozna sie sporo nauczyc od tej Osoby. Sama bardzo bym chciala z nim kiedys posiedziec. Poza tym, to przykro mi to mowic, ale polskie klimaty buddyjskie wydaja mi sie troche za bardzo nawiedzone - (bardzo przepraszam, jesli kogos urazilam! to jest pewnie kwestia zupelnie indywidualna).
Poduszke masz? x
schronienie
Mama 2-ki pisze:
OdpowiedzUsuń"ZABRANIAM wchodzic ci na bloga Andzi.
(chociaz mam nadzieje ze to jakis glupi zart/pomylka/troll pieprzony)
13 października 2011 12:13"
Napisz mi, proszę- co Tobą kierowało. gdy pisałaś ten komentarz? Troska o Chustkę, czy blogowa sensacja?
To tak jak po śmierci Pauli Pruskiej, pewna czytelniczka uznała, że koniecznie trzeba o tym napisać na moim blogu- "przepraszam Li, że w tym miejscu i teraz, ale Paula odeszła".
Bardzo mnie to wtedy uderzyło, pomimo że o śmierci Pauli wiedziałam już od kilku godzin. Bo nie uwierzyłam w dobre i szczere intencje, widziałam jedynie chęć podania "sansacyjnej" wiadomości.
A teraz widzę pojawił się klon tamtej czytelniczki.
Ale sensacja, tłumy walą na bloga Andzi, żyje czy nie żyje?
Mama 2-ki to sama pomyślałam co moja poprzedniczka. Gdyby ci zależało aby Chustka się nie przejmowała, to nie pisałabyś tego tutaj szujo.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie ma potrzeby wyzywania autorki wpisu o Andzi - nie był mądry, ale... myślę, że to tak poważna sprawa, że nie wypada wręcz się przy czymkolwiek z nią związanym kłócić. Wydaje mi się, że wymaga to Ciszy, wielkiej Ciszy. Myślmy o Andzi i Rysiu, ale nie zastanawiajmy się, czy przypadkiem nie stało się coś bardzo złego. Dobre myśli, wsparcie, wpół-czucie, współ-odczuwanie, współ-trwanie. Także w Ciszy.
OdpowiedzUsuń"Diamentówka" nie jest sektą, jest jedną z możliwych ścieżek w obrębie buddyzmu tybetańskiego- ale obrośniętą kontrowersjami, głównie w związku z postacią Olego Nydahla (tak jak ktoś wspomniał we wcześniejszym komentarzu, sporo mu się zarzuca w związku z jego sposobem bycia i nauczania). Często sami buddyści są bardzo wrogo nastawieni do DD- mnie, szczerze mówiąc, osobiście ni to zieje, ni grzębi. Byłam na wykładzie Olego, pochodziłam trochę do ośrodka- część mi się podobała, dużo mi się nie podobało (kwestie seksualne mnie nie ruszają specjalnie, ale retoryka i otwarta wrogość wobec islamu w każdej postaci już mi przeszkadzały). Jeśli komuś całość odpowiada- na pewno można się bardzo rozwinąć. Jeśli nie, a do buddyzmu coś jednak ciągnie, to zdecydowanie warto szukać dalej, bo buddyzm ma bardzo różne klimaty i nie tak trudno znaleźć coś dla siebie. A już zwłaszcza w Warszawie, gdzie działa tyle grup :) Polecam forum.medytacja.net- może już tam trafiłaś, ale to najlepsze polskie forum o buddyzmie, pomocne też przy szukaniu fajnych ośrodków.
OdpowiedzUsuńKarolina M.
(ja chyba w końcu założę to konto google!)
www.kanzeon.pl
OdpowiedzUsuńChustko zajrzyj tutaj http://szambala.pl
OdpowiedzUsuńSzambala jest związana z buddyzmem bezpośrednio ale medytacje są świeckie. To po prostu metoda, technika. Nie trzeba być buddystą. Czogiama Trungpa Rinpocze - założyciel linii i pierwszy tybetański nauczyciel na Zachodzie opracował tzw. trening Szambali, składający się wstępnie z pięciu poziomów rozwijających umiejętności. Właśnie za kilka dni - 11 listopada zaczyna się w Warszawie trzydniowy program na poziomie 1. Trungpa napisał też kilka książek; "Święta ścieżka wojownika" spodobałaby Ci się - jestem pewna :) Niestety raczej już nie do dostania w księgarniach. Będzie nowe wydanie - może w przyszłym roku.