wtorek, 11 października 2011

[540].


(Andreas Vollenweider - Airdance)

***

jaka miła cisza.
podoba się Wam?

mnie - bardzo.

lubicie słuchać ciszy?
ja - uwielbiam.
tyle jest jej rodzajów! jest inna w śpiącym domu, inna - w lesie, jeszcze inna - pod wodą.

***

W dzisiejszym świecie bardzo trudno o pewność co do tego, w co wierzyć. W przeszłości ludzie wierzyli w takiego czy innego Boga, ale gdy mowa o modlitwie, iluż z nas tak naprawdę wie, jak osiągnąć w niej ów głęboki stan, który pozwala nam prawdziwie zawierzyć i zaufać? W czasach powszechnej wiary w orzeczenia nauki wielu z nas widzi rozdźwięk między światem religii a światem nauki. W świecie religii mówimy o rzeczach, których nie da się zweryfikować zmysłami, które są jedynie pewnym ideałem czy przedmiotem wiary, natomiast w świecie nauki wierzymy tylko w to, co można określić i doświadczyć za pomocą pięciu zmysłów. Różnica pomiędzy tymi dwoma światami często powoduje głęboki wewnętrzny konflikt.
Każdy z nas jest inny i wszyscy doświadczamy różnych, niemierzalnych stanów umysłu. Mamy różne nadzieje i plany. I chociaż nie można ich pomierzyć, są one jak najbardziej rzeczywiste i stanowią o niepowtarzalności, o najgłębszej naturze każdego z nas. Poprzez zazen możemy powrócić do owej niepowtarzalności, możemy całkowicie stopić się z samą esencją naszej natury. Ta umiejętność powrócenia do niczym niezmąconej, wewnętrznej ciszy – odcięcia szumu zewnętrznego świata i powrotu do naszego pierwotnego świata wewnętrznego – to właśnie jest zazen. Należy podkreślić, że praktykując zazen, nie staramy się upodobnić do siebie nawzajem. Przeciwnie – zazen pozwala każdemu człowiekowi stać się osobą, którą naprawdę jest.

i jeszcze jeden fragment:

Zen jest sztuką doświadczania każdej chwili w głębokiej harmonii. Możemy mówić o "formalnej praktyce Zen" i "Zen nieformalnym". Formalną praktyką Zen jest trening medytacyjnego siedzenia w stanie wyciszenia i obserwacji, zaś nieformalną praktyką zen - równie istotną - jest właśnie doświadczanie harmonii w każdej chwili naszego życia.
Jednak realizacja owej harmonii w każdej chwili życia nie dokonuje się tu poprzez samo tylko pobożne życzenie "chciałbym być w harmonii" itp. Jest ona (realizacja harmonii) o tyle łatwa, że wcześniej umysł praktykującego jest w tym w jakimś stopniu wyćwiczony, poprzez trening medytacji formalnej. Zachowywanie tego treningu (stanu medytacji Zen) poza formalną sesją (w swoim codziennym życiu) jest zaś kolejnym istotnym elementem praktyki Zen. Ta nieformalna praktyka polega na przyjmowaniu - w stanie wewnętrznej ciszy (wg terminologii Zen: w stanie Pustki) - wszystkiego co się pojawia, takim jakim jest. Czyli osoba nie jest przywiązana do tego, co się pojawia (sytuacje, okoliczności, zmartwienia, radości) - nie stara się tego ani odpychać, ani przyciągać, ale doświadcza tego w stanie wewnętrznej czystości.
Harmonia codzienna pojawia się dlatego, że w tym stanie gdy nasz umysł jest czysty, wszystko jawi nam się jako czyste. Drzewa, ludzie, ptaki - wszystko to, co spotykamy ma w sobie głęboką pierwotną czystość, którą dostrzegamy, gdy nasz umysł nie jest pomieszany.
Dlatego ten stan "bez przywiązania", czyli głęboka cisza doświadczana podczas medytacji Zen, jest punktem wyjścia do odkrywania miłości i harmonii w naszym życiu.
Prawdziwa miłość nie jest oparta na przywiązaniu, ponieważ wtedy byłaby ona egoistyczna - związana z naszymi oczekiwaniami. Natomiast prawdziwa miłość bardziej zasadza się na dostrzeganiu piękna w tym, co widzimy oraz rozumieniu i pragnieniu dobra drugiej osoby.

piękne, mądre, dobre słowa.
myślę, że podstawą budującej wiary jest wiara w siebie, w bliskich.

45 komentarzy:

  1. Chusteczko, lepiej się czyta, gdy myślisz swoimi słowami. Może to jest tak, że jeśli ktoś coś dobrze napisał, to po co zmieniać. Ale ja jestem ciekawa Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami odrobina mistycyzmu nie zaszkodzi a bujanie myślami w nieznanych kierunkach jest równie dobre co zbawienny sen po ciężkim dniu.Czasem w nocy pomimo zmęczenia wolę pobujać nić spać, dając w ten sposób odprężenie i ciału i zmysłom.
    Hm..byle niezbyt często, bo za duża dawka mistycyzmu odrealnia, człowiek traci czujność i kontrolę nad swoim życiem i rzeczywistością. Traci moc sprawczą, a ona jest nieodzowna zawsze i wszędzie. Życie składa się z chwil, ale i z ciągłości chwil również:)

    OdpowiedzUsuń
  3. a jak się Wam podoba milczenie trolli? :]

    OdpowiedzUsuń
  4. A poza tym "Milczenie trolli". Brzmi dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. lubię ciszę. a ta pod wodą jest niezwykle piękna. niedługo znowu ją usłyszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. teraz komentarze mogą wpisywać tylko osoby mające gmaila :]

    OdpowiedzUsuń
  7. uff. to dobrze że mam :) chciałam jeszcze powiedzieć że uwielbiam Andreasa. Byłam na jego koncercie w Poznaniu. Niesamowite przeżycie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Uf, męczące to było. Jaka cisza!

    OdpowiedzUsuń
  9. W świecie nauki tez mówimy o rzeczach, których nie da się zweryfikować zmysłami..

    OdpowiedzUsuń
  10. a czymże jest gmail? każdy może go mieć i podać przy tworzeniu profilu dowolnie fikcyjne dane.
    dokładnie jak na Onecie; bycie zalogowanym wiosny nie czyni.
    przy czym blogspot nie zdradza tych prawdziwych danych, ani też firma Google nie poda ich.
    jedynie całkowite wyłączenie komciów coś zdziała.
    tak że uzbrój się, Chustko, w co tam masz :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Haha..oj Chustko kochana, znowu się rozweseliłam:) Milczenie trolli to najlepsza rzecz na świecie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. "Milczenie trolli" brzmi frapująco :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Hm. Mam konto na gmail, ale nie mam pojęcia, czy uda mi się tu zalogować. Nie każdy "anonimowy" to troll ;-) To duuuuże uproszczenie. Jeśli już zen - polecam sięgnięcie do papierowej klasyki, nazwisko Kapleau. Secundo: czemu o trollach, skoro już ich nie ma? :D Miłego wieczoru, jesiennie jakoś...

    OdpowiedzUsuń
  14. czesc Chustka! :) ja tu jestem nowa i nie wiem, czy to wciąz aktualne ale chciałam o tej chrząstce rekina...
    Stanowczo odradzalabym Ci wszelkie suplementy na bazie miesa, czy innych tkanek rekina. Jest to czysty chwyt marketingowy, a barbarzynstwo zwiazane z polowem tych zwierzat nieuzasadnione :(

    Przede wszystkim dlatego, ze rekin taki, znajdujacy sie na koncu podwodnego lancucha pokarmowego gromadzi w swoim ciele bardzo duze ilosci odpadkow. Zawiera MNOSTWO rteci, ktora jest dla czlowieka toksyczna:
    "Metylowe związki rtęci są obecne w wysokich stężeniach w płetwach i w mięsie rekinów. Rtęć w tej organicznej postaci może w wielu zakresach upośledzać funkcje naszego organizmu. Rtęć nieorganiczna występuje w przyrodzie stosunkowo często, całkiem spore jej ilości wprowadza do środowiska człowiek. Nieorganiczna rtęć wchłaniana przez organizm człowieka inaczej niż przez wdychanie jej oparów nie stanowi zbyt dużego zagrożenia. Jeśli jednak taka rtęć trafi do wody, jest tam przekształcana przez mikroorganizmy do organicznej postaci związków metylowych. Substancje te są następnie gromadzone w organizmie ryb, gdzie osiągają stężenie dużo wyższe od stwierdzonego w medium środowiskowym, jakim jest woda. Stężenie to jest wyższe na każdym kolejnym poziomie łańcucha pokarmowego i największe wartości osiąga w organizmach drapieżników stojących na najwyższych stopniach tej piramidy. Największe ilości toksyn gromadzą się w tkankach drapieżników żyjących najdłużej."

    * polecam dalsza lekture: http://www.ekologiczni.pl/5,456,STOP-FINNING-Czyli-cala-prawda-o-rzezi-rekinow

    Tak jakos poczułam się w obowiązku Ci to napisać ;) mam nadzieję, ze nie odbierzesz tego jako atak. kciuki za Ciebie trzymam!

    OdpowiedzUsuń
  15. "Buddyzm zen jest pozbawiony jakichkolwiek cudowności, których ludzie czasem w nim poszukują, skuszeni orientalnym folklorem i legendami o cudach czynionych przez mistrzów. Tymczasem to nie są żadne cuda . Wszystko na świecie jest jednością, nawet materia jest jedna, a przebudzenie, oświecenie - to doświadczenie jedności ze wszystkim. Jeśli stajesz się jednym ze ścianą, z materią ściany, to nie ma już żadnej przeszkody żebyś przez nią przeszedł. Na poziomie mistrzów zen, gdy wszystko jest jednym, zamiana wody w wino nie jest bynajmniej największym z cudów. Lecz to są jakby "efekty uboczne" praktyki. Gdy pierwsi uczniowie zajmowali się takimi rzeczami, Budda surowo ich karcił. Nie po to bowiem idzie się ścieżką zen."

    OdpowiedzUsuń
  16. hmm Chustka rozwijasz się to widać każdego dnia , wiem czasami Cie ponosi czasami coś wqrwi, ale jak trzeba potrafisz cieszyć się ciszą , Kiedyś Grzesio Ciechowski powiedział pauza to także nuta , byłem w tedy na bańce ale zapamiętałem i od tamtej pory traktuje pauze , ciszę jak nut pozdr. znoś to jakoś znaczy rakele

    OdpowiedzUsuń
  17. Asia, opowiadałam o Tobie koleżance. Ze jesteś kims mądrym etc, ale "zwisają mi kalafiorem komentarze" - odrzuciło, niemniej, piszę dalej. Bo lubię :D Druga sprawa - zamyśliłam się nad faktem, że pewnie nieświadomie też jako komentujący starałam się coś narzucić. Errare humanum est, jak mawiali starozytni Ukraińcy.

    Do rzeczy. Kolezanka przesłała mi tekst, poruszający, który odważam się wkleić. Najwyżej nie przejdzie. Wklejam, bo mocne.

    "Ludzie, którzy przeżyli raka, są pewni siebie w arogancki i wręcz irytujący sposób. Nie przejmują się niczym i nikim. Mówią, co myślą. Nie przepraszają. Nie wstydzą się swojej łysiny po chemioterapii. Nie martwią się krytyką pod swoim adresem. Czują się królami życia, bo wygrali ze śmiercią. Ludzie, którzy przeżyli raka przestają żyć tak, żeby zadowolić kogokolwiek. Już nie przejmują się tym, co myślą o ich postępowaniu inni. Po spotkaniu ze śmiercią, wojna ze złośliwą teściową czy konfrontacja ze znienawidzoną szefową wydaje się już tylko niewinną gratką dla dzieciaków. Ludzie, którzy przetrwali chorobę nowotworową, uczą się być asertywni. Odmówią, jeśli nie mają ochoty pójść na przyjęcie - nawet jeśli wszyscy mówią, że "to wypada". Będą unikać towarzystwa, jeśli chcą pobyć sami. Szefowi odmówią wykonania idiotycznego zadania. Nie ulegną presji i nie zrobią niczego, co jest wbrew ich woli.Walka z rakiem to także walka ze swoimi słabościami. Kobiety, które wygrały z nowotworem nauczyły się swoje emocje wprost. Jeśli są złe, okazują to. Niczego nie udają. Szybko się złoszczą i szybko denerwują. Wiedzą, że najgorsze jest tłumienie uczuć w sobie. Ich wyrażanie jest zdrowe. Kiedy uświadamiasz sobie, że każdy dzień może być twoim ostatnim, słowa nabierają zupełnie innego znaczenia. Nagle zdajesz sobie sprawę, że możesz nie zdążyć powiedzieć ważnym ludziom tego, co do nich czujesz. Wyznanie: "kocham cię" naprawdę nic nie kosztuje.Lubimy odkładać wszystko na bliżej nieokreślone "później". Zarówno przyjemności, jak i trudne decyzje. Nowotwór sprawia, że zaczynamy żyć dniem dzisiejszym. Liczy się tylko tu i teraz. Bo jutra może już nie być. Rak uświadomił wielu kobietom, że warto korzystać z życia i robić rzeczy, na które zawsze brakowało im odwagi. Dlatego po wygranej walce decydują się na ekstremalne przygody: skok na bungee, lot szybowcem czy podróż dookoła świata. Bo kiedy, jeśli nie teraz? /za wp.pl/

    OdpowiedzUsuń
  18. Uff. Teraz mogę w spokoju ducha puścić kłębek pozytywnych wibracji Andzi i Tobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. milczenie jest złotem! :] ha! jestem w gronie szczęśliwców posiadających gmaila:] ściskam Kobieto piękna!

    OdpowiedzUsuń
  20. lubie cisze :)
    Maz nazywa mnie czasem: music hater :) jako, ze zdarza mi sie wylaczyc lub sciszyc fonie
    za duzo bodzcow dzwiekowych meczy mnie,
    czuje wtedy, ze wpadam w haos

    OdpowiedzUsuń
  21. raz, dwa , trzy... próba mikrofonu

    OdpowiedzUsuń
  22. lubię ciszę; chyba najbardziej taką leśną :)

    Chustko, piszesz scenariusz "Milczenie trolli"? ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Milczenie trolli kojardzy mi się jednak z jakąś zbrodnią. Kto kogo zabije?

    OdpowiedzUsuń
  24. Wszystko podobno potrzebne i cisza i hałas. I trolle potrzebne, żeby wyraźniej widzieć, co w ludziach wartościowe a co nie. Tylko z umiarem i asertywnością, nie dajmy się głośnym i głupim w naszym życiu panoszyć.
    Z wiarą, jak z zakochaniem. Bardzo pomaga ale i łatwo ją stracić. Myślę, że warto nie porzucać wiary pochopnie, ale to ja myślę. Gdybym nie umiała wierzyć, pewnie palnełabym sobie w łeb dziesięciokrotnie i to z bardzo błachych powodów.
    Zen uczy kochać/wierzyć, po cichu, akceptować, cieszyć się kroplą deszczu i promieniem słońca. Bez fajerwerków i wodotrysków, które zawsze w wyznaniach zdają mi się niebezpieczne.
    To jest ta siła chyba Twoja- wiesz, co powinnaś, co jest słuszne dla Ciebie. 
    A nauka, która jest taka zarozumiała, nie raz jeszcze dostanie po nosie, bo umówmy się, co my tam wiemy. 
    Się rozpisałam i w dodatku nie na temat. I nic nowego nie dodałam. Pointa jest taka, że Chustka wie, co pisze. I chwała jej za to, że pisze.

    OdpowiedzUsuń
  25. Bo kto raz musiał słuchać, będzie słuchał już zaw­sze, niezależnie od tego, czy by wiedział czy nie, że nie dane mu jest już słyszeć... Cisza raz zakłócona nie będzie już absolutna.

    Samuel Beckett The Unnamable

    OdpowiedzUsuń
  26. Anno, Anno z 11 października z godziny 20.34 - kwintesencja! Zacytowałaś coś, co w głębi siebie nosiłam, tylko nijak moje odczucie postaci słów przybrać nie umiało.
    To jest prawda!
    Jak tak odbieram Ciebie, Szanowna Blogoautorko:)
    Sam też po mojej chorobie (choc nie nowotworowej) mam z taką postawą wiele wspólnego - jakaż wolność!

    OdpowiedzUsuń
  27. Wierzę , że wiara czyni cuda, ale tylko wiara wypływająca z miłości (List do Galacjan 5 w.6).
    Światowi przywódcy religijni i inne autorytety mówią przeważnie jak sobie samemu pomóc, jak wzbudzić w sobie siłę i moc i każą wspinać się po kolejnych szczeblach rozwoju duchowego. Grzmią, że trzeba naumieć się wiary, bo im silniejsza ona, tym bardziej spektakularny wynik naszych zmagań.
    Myślę sobie: jak dobrze , że jest Ktoś kto zalecił postawę dziecka w wierze ,a nie poleganie na własnych możliwościach , osądzie czy zrozumieniu. Zastanawiam się, gdzie w tych wszystkich wysiłkach, ludzkim prognozowaniu jest miejsce na Bożą łaskę, Jego objawienie prawdy o nas samych, o danej sytuacji .
    Wierzę, że aby poznać prawdę, trzeba wejść na konkretną drogę,
    którą jest Jezus. Bo to on mówi o sobie, że jest Drogą, Prawdą i Życiem. Jest zatem odpowiedzią na wszystko, na każdy problem. Jest ponad religiami i przyjmie każdego kto przekieruje na Niego wzrok.
    Bycie w relacji z Jezusem oznacza w niektórych momentach chodzenie w rzeczach nadnaturalnych i przeżywanie tego co jest niemożliwe. Kiedy ufamy Bogu wszystko zaczyna być możliwe.
    Znam osoby uzdrowione z wielu ciężkich chorób i zranień, w tym m.in.raka. Ktoś może powiedzieć - udało im się. Ale te osoby wybrały , aby ufać Bogu bardziej niż temu co dzieje się w ich życiu, wyszły z łodzi i zaczęły chodzić po wodzie.

    OdpowiedzUsuń
  28. I znów jestem wyróżniona :) Ale to miłe!! A trollom trzeba wybaczyć... Nieświadomi są swojej marności :)
    Czekamy :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Daisy, a co z agnostykami? Co z wyznawcami innych religii? Co z ludźmi wierzący w samych siebie, pewnych siebie, z wewnętrzną siłą, charyzmatycznych ot tak, po prostu? (Joanna jest charyzmatyczna, bez wątpienia) Bez szans na wyzdrowienie i pełne życie? Czuję cień niezgody. Nawiasem mówiąc - zen nie jest religią. Ładnie to wytłumaczono na stronach ksiażki Kapleau.

    I za Markiem Niedźwieckim o ciszy i muzyce: Muzyka to jest cisza, w której słyszymy muzykę.
    Zachwyciłam się kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  30. Daisy, piszesz:
    "Bycie w relacji z Jezusem oznacza w niektórych momentach chodzenie w rzeczach nadnaturalnych i przeżywanie tego co jest niemożliwe. Kiedy ufamy Bogu wszystko zaczyna być możliwe.
    Znam osoby uzdrowione z wielu ciężkich chorób i zranień, w tym m.in.raka. Ktoś może powiedzieć - udało im się. Ale te osoby wybrały , aby ufać Bogu bardziej niż temu co dzieje się w ich życiu"

    Jakże było by to proste, Daisy: uwierzyć, zaufać i w nagrodę dostać mały/duży cud.
    Znasz osoby uzdrowione z raka, bo wybrały Boga, tak? Bo mu zaufały? Czy napewno mamy tu związek rpzyczynowo-skutkowy?

    Znam wiele osób, które zmagają się bądź zmagały z chorobą nowotworową. Jestem wolontariuszem w hospicjum.
    Bóg, wiara, naprawdę nie ma tu nic do rzeczy. Wiązanie ozdrowień/remisji/progresji z Bożą Opatrznością jest, nazywając rzeczy po imieniu, iluzją, czasem pomocną, zgodnie ze słowami Jezusa: "twoja wiara cię uzdrowiła".
    Widziałam targujące się z Bogiem matki, zawierzające Bogu swoje umierajace dzieci, błagające na kolanach o życie, o cud. Wierzących, niewierzacych. Myślę tak jak Chustka, ozdrowieniami rzadzi przypadek.

    Swoją drogą pozwolę sobie wyrazić osobiste zdanie a propos owego dziecięctwa, Daisy: w chrześcijaństwie stajemy wobec Boga jako dzieci, wiara pojawia się tam, gdzie zawodzi/nie sięga(?) rozum. Jest Dobry Ojciec, Jego Plan, często dla dzieci niezrozumiały. Ale JEST i to daje otuchę na zasadzie: "nie wiem - ale ojciec wie".
    Fajnie jest być dzieckiem, naprawdę, ja lubiłam. Było mi też łatwiej po śmierci córki, gdy wierzyłam w ów Plan.

    W buddyzmie jesteśmy dorośli. Sporym uproszczeniem i przekłamaniem jest pisać, że zazen to praca na siebie, li tylko na swój rozwój. Zmiana świata, sprawianie by był lepszy, zaczyna się od wewnątrz. Podoba mi się ten rodzaj odpowiedzialności i dorastanie, bycie w drodze. Bezcenny dl amnie jest jej owoc: współczująca obecność, świadome współbycie w tu i teraz.

    I nie jestem buddystką. Jestem w drodze.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  31. Anno, świetny kawałek. pozwolę sobie dodać, że tak samo mają osoby, które przeżyły cudzą śmierć tak, jakby same umarły.
    wiedziałam, że jestem normalna, a teraz mam już podwójną tego pewność :)))
    dzięki, naprawdę dobry tekst!

    OdpowiedzUsuń
  32. Wpadła mi w ręce kiedyś w pokoju rodziców książka o uzdrowieniach w Lourdes, niemożliwych w medycznego punktu widzenia. Ale takowe były (są). Jako, że jestem z grupy "jak trwoga to do Boga", to z problemami lżej, ale czy własna osobista przypadłość już nigdy do mnie nie powróci?
    czy chrześcijanie to najzdrowsza część ludzkości? były robione takie badania? puszczam oko. IMO: oddając komuś niech będzie Komuś problemy łatwiej. Chociaż i to zdanie można podważyć.

    OdpowiedzUsuń
  33. Joasiu - to do Ciebie, nie trzeba publikować: rzuć okiem na maila, plisss! Jutro wyjeżdżam, parę dni mnie nie będzie. Chciałabym dopiąć temat.

    OdpowiedzUsuń
  34. przesyłam różne wyrazy, głównie podziękowania i szacunku.

    dziękuję, że nie muszę czytać anonimowych wylewów frustracji.

    od razu w Sopocie wyszło słońce.
    niech ten stan trwa.
    to znaczy na słońce nie liczę, jesień idzie.

    OdpowiedzUsuń
  35. ja bardzo przepraszam ale co sie stalo z bena???(bena40)

    OdpowiedzUsuń
  36. Bożenka odeszła kilka tygodni temu.

    OdpowiedzUsuń
  37. Marcepani, uczciwie rzecz biorąc, nie były to wylewy frustracji, tylko konkretne zarzuty do treści bloga. takie prawo publiki, zbójeckie, ale prawo.
    a że bez sensu wyrażać zarzuty, to inna sprawa, albowiem szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie.
    czyj blog, tego treści i żaden krytyczny komentarz tego nie zmieni, o ile szlachcic tego nie zechce.
    tutaj akurat nie zechciał i kropka :)
    ograniczanie dostępu do komentowania też jest prawem szlachcica na zagrodzie.
    więc szafa gra, czekamy na następne notki.

    OdpowiedzUsuń
  38. codziennie jak wracam z pracy- zaglądam co u chustki :) uwielbiam czytać a wręcz chłonąć każde Twoje słowa. Dziękuję za umieszczenie wpisu jak się leczysz- szukam ratunku dla taty również cierpiącego na raka żołądka

    OdpowiedzUsuń
  39. Nagle się pojawia mnóstwo zalogowanych czytelników :) dobrze, że zablokowałaś anonimy

    OdpowiedzUsuń

 
©KAERU 2010
Wszystkie prawa zastrzeżone Sałyga